Książki o magach, czarownicach i czarach
Pisałam niedawno, że gdy byłam mała, to chciałam pracować w księgarni lub być chirurgiem. I to oczywiście prawda, ale to nie wizje równych rzędów książek na regałach czy krwistych wnętrzności pacjenta wypełniały moją głowę przed zaśnięciem. Przed snem marzyłam o tym, by odkryć w sobie zdolności magiczne i zostać czarodziejką! Z wiekiem mi to (na szczęście) nie przeszło.
Jednym z moich ubiegłorocznych postanowień było przeczytanie w 2016 roku wszystkich części Świata Dysku – w styczniu wydawało się to być całkiem realną opcją – 42 niezbyt grube książki, w dodatku fantastyka podszyta szyderą z naszej codzienności i mnóstwo śmiechu. Niestety rzeczywistość szybko wybiła mnie z tego planu – stos książek do przeczytania na moim biurku i kindlu rósł nieubłaganie. W marcu na moim koncie były tylko trzy przeczytane książki sir Terry'ego Pratchetta i wiedziałam, że wyzwaniu już nie sprostam. Więc nawet nie próbowałam – rzuciłam się w wir innych lektur i przyjemności, co jakiś czas tylko rzucając okiem na półkę w pracy, gdzie zbieramy całą serię kolekcjonerską od Prószyński i S-ka. Przeczytane przeze mnie trzy tomu o straży miejskiej bardzo mi się podobały – polubiłam Marchewę, Vimesa, Angeluę – ale czytanie ich było dla mnie momentami nużące – nie wiem czy to kwestia nadmiaru bohaterów, czy oparów wydobywających się z rzeki Ankh, ale po kilkudziesięciu stronach dopadała mnie senność i przez jakiś czas nie mogłam zabrać się za ponowną lekturę. Ale kilka dni temu, pewnego wieczoru, w ramach odstresowania się, sięgnęłam po Równoumagicznienie, czyli część otwierający cykl o wiedźmach i to jest dopiero wyborna lektura! Po półtorej godziny miałam już przeczytane 100 stron i gdyby nie rozsądek, to czytałabym tak długo, aż bym nie skończyła (czyli wcale nie bardzo długo, bo książka liczy raptem 240 stron, czyli gdybym poświęciła jeszcze 2h snu, to doczytałabym do końca, ale w pewnym wieku sen staje się ważny). I zastanawiałam się dlaczego „Równoumagicznienie” czyta mi się tak dobrze, dlaczego nie mogę się oderwać od lektury, dlaczego chciałabym wskoczyć w książkę i towarzyszyć Esk na każdym kroku? I wtedy mnie olśniło – ja po prostu uwielbiam powieści, w których bohater/ bohaterka nagle dowiaduje się, że ma magiczne moce i może z nich korzystać i uczyć się nad nimi panować! Leżąc potem w łóżku próbowałam przypomnieć sobie wszystkie książki, w nurcie inicjacyjnej powieści magicznej – jak je sobie roboczo nazwałam, które znam.
Kajtuś czarodziej – Janusz Korczak
To od niego najprawdopodobniej wszystko się zaczęło. Za moich czasów to była lektura obowiązkowa w piątej klasie szkoły podstawowej.
Chociaż jak teraz myślę o tej książce, to nie mam z nią jednoznacznie pozytywnych wspomnień. Wydawała mi się wtedy smutna i przygnębiająca. Nie wiem czy wpływ na to miała postać autora, czy brzydkie komunistyczne wydanie, czy po prostu sam wydźwięk powieści tak mnie przygnębiał. Z perspektywy czasu, po szybkim odświeżeniu lektury skłaniam się ku trzeciej opcji (swoją drogą nadal mam to samo wydanie z 1988!) - to nie jest radosna książka dla dzieci o czarach i magii, to tragiczna powieść o konieczności dojrzewania. Czytając opinie pod książką w serwisie widzę, że są osoby, które wracały do tej książki wielokrotnie – ja jednak pamiętam, że brałam ją do ręki niechętnie, mimo że przez pewien czas co rano sprawdzałam czy pod moją poduszką nie pojawiły się pieniądze, o których myślałam przed zaśnięciem.
Karolcia i Witaj Karolciu – Maria Krüger
To trochę inny typ literatury, ale jeśli mówimy o magii w książkach dla dzieci, to nie mogło jej w moim zestawieniu zabraknąć. W przeciwieństwie do "Kajtusia Czarodzieja" – do "Karolci" wracałam wielokrotnie! I sama nie mogłam się zdecydować czy bardziej chciałam mieć magiczną kredkę czy magiczny koralik. W końcu wymyśliłam, że chciałabym mieć kredką i nią bym rysowała dla siebie koralik – dzięki czemu miałabym życzeń pod dostatkiem! Tak wtedy chciałam oszukać system! Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego ja nie mogę znaleźć koralika w szparze między deskami podłogi. W poszukiwaniu koralika lub Pożyczalskich sprawdzałam gruntownie wszystkie odwiedzane przeze mnie domy!
Cykl o Wiedźminie – Andrzej Sapkowski
Sagę Sapkowskiego zaczęłam czytać dosyć późno, bo dopiero na pierwszym roku studiów. Czyli już po ukazaniu się wszystkich tomów. Wpadłam po uszy – zakochałam się i w Geralcie, i w Yennefer. A jeden z ulubionych fragmentów, to oczywiście ten, w którym Ciri pobiera nauki najpierw od Wiedźmina, potem od Triss, w świątyni Melitele, w końcu w szkole czarodziejek na wyspie Thanned. Szczerze zazdrościłam jej sprawności fizycznej, chyba nawet bardziej niż magii.
Cykl o Harrym Potterze – J.K. Rowling
Oczywiście nie mogło w tym zestawieniu zabraknąć chyba najsłynniejszego czarodzieja ostatnich czasów, czyli Harry'ego Pottera. Biedna, pokrzywdzona przez świat i ludzi sierota, mieszkająca u znienawidzonych krewnych, która myśli, że już nic dobrego jej w życiu nie spotka, pewnego dnia dowiaduje się, że dysponuje sporym potencjałem magicznym i trafia do chyba najlepszej szkoły na świecie! Harry'ego Pottera również czytałam w czasie studiów, ale z racji tego, że tomy wychodziły na bieżąco to ich czytanie w przeciwieństwie do książek Sapkowskiego rozciągnęło się w czasie. Byłam już w takim wieku, że nie miałam żadnych złudzeń, co do magii i nie czekałam na swój list z Hogwartu (przy okazji – dostałam go w końcu w 2016 roku dzięki wydawnictwu Media Rodzina) – jednakże nie przeszkadzało mi to doskonale bawić się przy czytaniu przygód Harry'ego, Rona i Hermiony.
Czarnoksiężnik z Archipelagu – Ursula K. Le Guin
Po książki Ursuli K. Le Guin sięgnęłam bardzo późno, bowiem cykl o Ziemiomorzu poznałam dopiero w 2014 roku, pomimo tego, że wielu znajomych wielokrotnie mi jej książki polecało. Historia Duny'ego/ Geda/ Krogulca na długo wbiła mi się w pamięć. W tej książce jest nie tylko szkoła czarodziejów i poznawanie tajników magii – są także smoki! Największe rozczarowanie nastąpiło jednak, gdy sięgnęłam po drugi tom cyklu, czyli Grobowce Atuanu – okazało się bowiem, że autorka przeskoczyła w czasie o kilkadziesiąt lat i Ged jest już dorosłym magiem, a wszystkie jego przygody są tylko wspomnieniem...
Wybrana – Naomi Novik
Książka, która bardzo mnie zaskoczyła. Trafiałam na nią kilkukrotnie, ale za każdym razem rezygnowałam z lektury, bo okładka sugerowała literaturę klasy B dla nastolatków. W końcu zabrałam ją ze sobą w podróż do Warszawy i wpadłam po uszy. Książka opowiada historię młodej dziewczyny, która trafia na służbę do Smoka i tam odkrywa, że posiada nietuzinkowe zdolności magiczne. Niektóre wątki mogą wydawać się sztampowe (jak rodzące się uczucie między Smokiem a Agnieszką), ale całość naprawdę mnie pozytywnie zaskoczyła. Po zamknięciu żałowałam, że to nie początek jakiegoś dłuższego cyklu.
Clovis LaFay. Magiczne akta Scotland Yardu – Anna Lange
Przygody Clovisa LaFay to moje największe ubiegłoroczne odkrycie. Jest Londyn XIX wieku, jest walka o równouprawnienie kobiet i równy dostęp do edukacji (w tym tej magicznej!), są duchy, gadające czaszki i upiory. A najciekawsze jest to, że sposób, w jaki magia uzupełnia realny świat sprawia, że ma się wrażenie, że tak naprawdę mogło być. Że to nie jest powieść fantastyczna, tylko historyczna. Dla mnie najciekawszy wątek to ten poświęcony pewnej dziewczynce z nizin społecznych, u której przez przypadek zostaje odkryty dar do nekromancji. Z racji swojej płci oraz pochodzenia nie miałaby najmniejszych szans na pobieranie nauki, ale główny bohater i jego znajomi dają jej szansę. I pomimo tego, że jest to jeden mały wątek poboczny, to dla mnie był taką wisienką na torcie.
Równoumagicznienie – Terry'ego Pratchetta
A na koniec książka, od której zaczęło się to zestawienie. Mała dziewczyna (ósma córka, ósmego syna, która miała być chłopcem) dostaje „w spadku” po wielkim magu jego laskę i co za tym idzie jego zdolności magiczne. Ale wiadomo, że kobiety nie mogą być magami, mogą być co najwyżej czarownicami. Ale skoro Esk ma laskę maga, to może jednak jest magiem? Z początku Esk trafia pod opiekuńcze skrzydła Babci Weatherwax, ale z czasem obie udają się na poszukiwania Niewidocznego Uniwersytetu, który nie przyjmuje kobiet. I chociaż książka nie była tym, czym myślałam, że będzie, to i tak spokojnie mogę ją uznać za fenomenalną rozrywkę. Pratchett jak nikt obnaża głupotę współczesnego świata, obśmiewając przy tym wszystko, co znamy. I tylko szkoda, że Esk już nie pojawia się w żadnej części... Na pocieszenie zostaje mi tylko Babcia Weatherwax.
Jakie jeszcze książki w podobnym klimacie moglibyście mi polecić?
komentarze [45]
Czarownice z Wolfensteinu. Pierścień i sitoJulia Bernard i dwa kolejne tomy...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postWiem, że stary artykuł ale... zadnie "I tylko szkoda, że Esk już nie pojawia się w żadnej części" jest nieprawdziwe. Na długo przed powstaniem tego teksu bo bo w 2010 (w Polsce w 2011) wyszła książka "W północ się odzieje" w której, nie na długo ale jednak, pojawia się postać Esk.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postWspaniałą autorką książek o magii jest Trudi Canavan. Polecam szczególnie Trylogię Czarnego Maga : Gildia magów, Nowicjuszka , Wielki Mistrz
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postTo ja jeszcze polecam wszystkie książki Petera S. Beagle'a, szczególnie "Ostatni jednorożec"
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten posthttp://lubimyczytac.pl/cykl/3127/saga-o-kotolaku
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Mnie przypomniała się jeszcze no książka o kobietach z rodu współczesnych czarownic, osobiście czytało mi się ją bardzo przyjemnie. Ma swój klimat, to coś ulotnego, co jednak wyróżnia powieść na korzyść: Zapach spalonych kwiatów.
Kolejna, którą warto tutaj wymienić to Czarownica z...
Moje propozycje:
Bardzo nastrojowa i piękna lektura autorstwa Doroty Terakowskiej Córka Czarownic
Prawdziwie niezwykły "Atramentowy świat" autorstwa Cornelii Funke Atramentowe serce Atramentowa krew Atramentowa śmierć
"Malutka czarownica" jest książką przeznaczoną dla dzieci, o czym może warto wspomnieć...
Pozdrawiam :-)
A mi się spodobała ostatnio magia, głównie medyczna w "Trylogii husyckiej" :) Przydałaby się w prawdziwym świecie bardziej niż sztuczki typu "znikanie przedmiotów" w nielubianym przeze mnie cyklu "Czarnych kamieni" Anne Bishop.
Narrenturm Boży bojownicy Lux perpetua
A gdzie Brzezińska z jej Wiedźmą? :D
Opowieści z Wilżyńskiej Doliny
Wiedźma z Wilżyńskiej Doliny
I jeszcze Białołęcka z nietypową wiedźmą. :D
Wiedźma.com.pl
O magii na wesoło: Kropla Życia
Polecam też moje ukochane:
Zawód Wiedźma Wiedźma Opiekunka Wiedźma naczelna