Dzienniki raka
- Kategoria:
- biografia, autobiografia, pamiętnik
- Tytuł oryginału:
- The Cancer Journals
- Wydawnictwo:
- Fame Art
- Data wydania:
- 2022-10-17
- Data 1. wyd. pol.:
- 2022-10-17
- Data 1. wydania:
- 1980-01-01
- Liczba stron:
- 118
- Czas czytania
- 1 godz. 58 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788396438140
- Tłumacz:
- Anna Dzierzgowska
Intymny, przejmujący zapis doświadczenia Audre Lorde z rakiem piersi i mastektomią. Intelektualna, a zarazem poetycka perspektywa queerowej, czarnej, amerykańskiej aktywistki i autorki.
Literacki dziennik rzeczywistości zagrożonej chorobą, który demaskuje inne zagrożenia patriarchalnego świata. Socjologiczno-kulturowy obraz krytykujący tradycyjne role płciowe, społeczne, a także kwestie rasowe i antropocentryczną rzeczywistość kapitalizmu.
Teksty oraz działalność Audre Lorde – lesbijki, feministki, poetki walczącej z niesprawiedliwościami rasizmu, klasizmu, homofobii i seksizmu – stały się jedną z podstaw myślenia o intersekcjonalności.
Autorką przedmowy do polskiego wydania książki w przekładzie Anny Dzierzgowskiej jest dr hab. Anna Pochmara, adiunkt w Instytucie Anglistyki Uniwersytetu Warszawskiego.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 70
- 55
- 8
- 7
- 6
- 3
- 3
- 2
- 2
- 1
Cytaty
Musimy nauczyć się liczyć żywe i żywych z taką samą starannością, z jaką odliczamy umarłych.
OPINIE i DYSKUSJE
Książka językowo bardzo przypadła mi do gustu.
Z treścią o tej tematyce ciężko jest dyskutować, gdyż jest to po prostu niepodważalne doświadczenie konkretnej jednostki.
Książka intymna, ale nie zawstydzająca.
Emocje ubrane w słowa. Dają sporo do myślenia, i mimo tego, że pisano ją już trochę temu- nie traci na aktualności.
Polecam, bez względu na płeć.
Książka językowo bardzo przypadła mi do gustu.
Pokaż mimo toZ treścią o tej tematyce ciężko jest dyskutować, gdyż jest to po prostu niepodważalne doświadczenie konkretnej jednostki.
Książka intymna, ale nie zawstydzająca.
Emocje ubrane w słowa. Dają sporo do myślenia, i mimo tego, że pisano ją już trochę temu- nie traci na aktualności.
Polecam, bez względu na płeć.
Autorka czasem wkurza mnie tym, że uzurpuje sobie prawo do jedynej słusznej racji. Bardzo trudna lektura. Na pewno warto przeczytać, żeby wyrobić sobie zdanie.
Autorka czasem wkurza mnie tym, że uzurpuje sobie prawo do jedynej słusznej racji. Bardzo trudna lektura. Na pewno warto przeczytać, żeby wyrobić sobie zdanie.
Pokaż mimo toTrudna pozycja do oceny. Z pewnością warto przeczytać.
Trudna pozycja do oceny. Z pewnością warto przeczytać.
Pokaż mimo to„Czuję się jak inna kobieta, uwolniona z poczwarki, staję się wyraźniej sobą, silną i podnieconą, napinającą muskuły, gotową do działania.“
Audre Lorde to „Czarna poetka lesbijka". Matka, kochanka i feministka. Wszystko to składa się na jej osobę w równej mierze, jak to że jest kobietą, która przeszła przez horror raka piersi. Która doświadczyła strachu, bólu i niepewności, jakie niejednego mogłyby zniszczyć, podczas gdy ona przekuła to w swoją siłę. Proces leczenia zamieniła w działanie, a swoje myśli zebrała w jednym miejscu tworząc manifest odwagi. W niezwykle trafny sposób wyraziła swoją złość na konwenanse, szczęście z siostrzaństwa i wątpliwości, jakie dopadały ją na drodze ku życiu.
„Znam ból i przetrwałam go. Pozostało mi tylko oddać mu głos, podzielić się nim, by mógł się stać użyteczny, żeby się nie zmarnował.”
Proza Audre Lorde ma w sobie „myśl krytyczną, życiopisarstwo oraz poezję"*. Połączenie to tworzy tekst mocno emocjonalny, ale też przemyślany i mający ogromną wartość.
O uczuciach pisze pięknie. Strach nie jest pozbawiony barw a „przygniatający mi dłonie niczym stalowy pręt". Plastyczność języka bawi się więc uczuciami czytelnika.
O odwadze, feminizmie, siostrzaństwie i kobiecości pisze w sposób, który swoją siłą zaraża. Jest ponad podziałami ze względu na płeć, rasę, orientację, wiek czy majątek, więc w tekście tworzy miejsce, gdzie każdy jest równy.
O raku pisze z brutalną szczerością. Podkreśla strach, gdy zderzyła się z własną śmiertelnością czy siłę, jaką dzięki bólowi zyskała. Ale skupia się też na drobnych lepszych oraz gorszych momentach. Czuć w jej słowach ogromną odwagę oraz chęć życia. Pragnienie dojścia do głosu i zostawienia po sobie śladu.
„Skoro zaakceptowałam umieranie jako część życiowego procesu, któż miałby mieć nade mną władzę?"
Co za rewelacyjny tytuł! Mogłabym Wam jedynie rzucać cytatami i jestem pewna, że obie strony (ja oraz wy) byłyby zadowolone, ale zamiast tego dam radę — czytajcie. Audre zdecydowała się na mastektomię pod koniec lat siedemdziesiątych, ale tekst, który stworzyła jest ponadczasowy, a jej perspektywa wciąż jest świeża. Porusza tak wiele zwykle przemilczanych problemów i robi to w tak piękny sposób... Lektura boli, ale daje konkretną wiedzę. To perspektywa, którą warto znać.
„Moja praca polega na tym, by zamieszkać w ciszach, którymi żyłam, i wypełnić je sobą, aż wydobędę z nich dźwięki najjaśniejszego dnia i najgłośniejszego grzmotu. I wtedy nie będzie już we mnie miejsca na to, co było, z wyjątkiem wspomnienia słodyczy podkreślającego to, co może i powinno być."
.
przekł. Anna Dzierzgowska
.
.
*z przedmowy Anny Pochmary, która rewelacyjnie wprowadziła czytelnika w świat Lorde
„Czuję się jak inna kobieta, uwolniona z poczwarki, staję się wyraźniej sobą, silną i podnieconą, napinającą muskuły, gotową do działania.“
więcej Pokaż mimo toAudre Lorde to „Czarna poetka lesbijka". Matka, kochanka i feministka. Wszystko to składa się na jej osobę w równej mierze, jak to że jest kobietą, która przeszła przez horror raka piersi. Która doświadczyła...
Niezależnie, czy lęk powstrzyma Cię przed wypowiedzeniem swojej prawdy, czy też zadziałasz pomimo ściskowi w gardle - umrzesz. Uciekając przed konfrontacją i oceną, nie oddalasz się od końca. Dlaczego więc nadal tłumić buzujące w Twoim wnętrzu słowa? Virginia Woolf pisała, że kobieta staje się feministką, gdy własnym głosem opowiada o swoim życiu. Audre Lorde robi to, uprawiając życiopisanie naprzekór wiszącego nad nią widma śmierci.
Bardzo długo czekałam na tę książkę. "Siostra outsiderka", jedyne dotąd polskojęzyczne wydanie Lorde, swego czasu zrobiła na mnie gigantyczne wrażenie. Urzeka mnie mariaż jej radykalnych poglądów i poetyckiej wrażliwości. Jest niepowtarzalna. Gdyby swoje stanowisko w sprawie rekonstrukcji klatki piersiowej po mastektomii (i protez) przedstawiła dziś na instagamie, zostałaby zlinczowana. Nie chciała udawać, że w jej życiu nic się nie zmieniło. Dumnie podkreślała asymetrię. Wyobrażała sobie, że grupa współczesnych Amazonek przedstawia polityczne żądania związane z profilaktyką raka piersi, zadbaniem o środowisko i żywność, w tym o niezatajanie związków między tym nowotworem a tłuszczem zwierzęcym. Amazonek, które są dumne z drogi, jaką przeszły i które odrzucają infantylizację i obiektyfikację wypływające z przymusu zadbania o "kobiecość", widzianą wyłącznie poprzez rozseksualizowanie, dostarczanie estetycznej przyjemności mężczyznom.
Kobiecość, którą Lorde afirmuje, nie wymaga noszenia silikonowych wkładek. Jest ona czułością, dotykiem, obecnością. To wsparcie kobiet ją uratowało, wyznaje, i chociaż tęskni za prawą piersią, czuje bóle fantomowe i obawia, że dawne zespolenie ciał stanie się niemożliwe, odrzuca pomysł, że ukochana mogłaby odtrącić ją z powodu tego braku. Nie utożsamia się z członkiniami pacjenckich stowarzyszeń, drżących o opinie swoich mężczyzn. Jednak brak lesbijskiej reprezentacji nie zmusza jej do zamilknięcia, przeciwnie. Kto wpadłby na tak absurdalny pomysł, że czarna kobieta, lesbijka, poetka i matka, która stanęła oko w oko ze śmiercią, mogłaby jeszcze przelęknąć się samostanowienia?
"Skoro zaakceptowałam umieranie jako część życiowego procesu, któż miałby mieć nade mną władzę?".
Niezależnie, czy lęk powstrzyma Cię przed wypowiedzeniem swojej prawdy, czy też zadziałasz pomimo ściskowi w gardle - umrzesz. Uciekając przed konfrontacją i oceną, nie oddalasz się od końca. Dlaczego więc nadal tłumić buzujące w Twoim wnętrzu słowa? Virginia Woolf pisała, że kobieta staje się feministką, gdy własnym głosem opowiada o swoim życiu. Audre Lorde robi to,...
więcej Pokaż mimo to„Dzienniki raka” to publikacja, do przeczytania której będę zachęcać wszystkich. Audre Lorde na zaledwie stu pięćdziesięciu stronach spisała swoje myśli i emocje towarzyszące mastektomii, na którą zdecydowała się wskutek raka piersi. Przenikliwie, analizując przeróżne sfery życia codziennego, opisała niekończący się proces dochodzenia do siebie po operacji i pokazała, że strach przed amputacją, fizyczny ból, lęk przed śmiertelnością czy kruchością życia, złość na własny los, a nawet wyparcie są nieodłącznymi elementami w starciu z rakiem. Zwracając uwagę na powszechny wstyd związany z utratą fizycznej cząstki siebie oraz oczekiwania patriarchalnego świata, książka Lorde wciąż, po czterdziestu latach, jest ważnym głosem w przełamywaniu owego tabu.
Jako „Czarna poetka lesbijka” i feministka, po długich latach godzenia się z „innością”, Lorde sugeruje, by ból i strach przekuć w moc, a proces leczenia w działanie. By, mając na uwadze klasę, seksualność, wiek, religię czy rasę, otworzyć się na różnorodność i przekształcić ją w siłę. Dając upust swojej złości na rzeczywistość i obowiązujące konwenanse, swoje przekonania podpiera wiarygodnymi danymi i latami doświadczenia. Zastanawia się nad znaczeniem protezy, celowością operacji rekonstrukcji piersi, a także mierzy się z syndromem obwiniania ofiary - o czym zdecydowanie za rzadko się mówi.
„Dzienniki raka” to po trosze zbiór prozy, intymnych wpisów z dziennika i esejów. Lorde z pewnością ofiarowuje pomocą dłoń w walce z traumatyzującą chorobą, zachęcając do akceptacji umierania jako życiowego procesu, gdyż również i ona daje siłę. Orbitując wokół kobiecości, autorka pisze nie tylko o poczuciu więzi z własnym ciałem i pewnym rodzaju osamotnienia, ale i o budującej sile wspólnoty, której sama doświadczyła dzięki wsparciu wielu kobiet ze swojego otoczenia. „Dzienniki raka” otwiera genialny wstęp Anny Pochmary, choć wolałabym, by znalazł się on na końcu książki, bo niestety zbyt wiele zdradza.
„Dzienniki raka” to publikacja, do przeczytania której będę zachęcać wszystkich. Audre Lorde na zaledwie stu pięćdziesięciu stronach spisała swoje myśli i emocje towarzyszące mastektomii, na którą zdecydowała się wskutek raka piersi. Przenikliwie, analizując przeróżne sfery życia codziennego, opisała niekończący się proces dochodzenia do siebie po operacji i pokazała, że...
więcej Pokaż mimo toCzego spodziewałybyście się po tytule "Dzienniki raka"? Mocnej relacji z walki z nowotworem? Relacji pełnej niepokoju i strachu? Opowieści odzwierciedlającej Wasze najgorsze lęki? Historii bólu i straty?
Wszystko to znajdziecie w "Dziennikach raka" Audre Lorde ALE...
Co bardzo mnie zaskoczyło to to, że w tej niezwykle intymntnej relacji i w tym jakże osobistym i bolesnym doświadczeniu Lorde znalazła miejsce na feministyczne treści, na walkę z przedmiotowym traktowaniem ciała kobiety, na pochwałę siostrzeństwa i inne tego typu refleksje!
Jak silną kobietą trzeba być, by w takiej chwili myśleć o tym, czy pomagam innym kobietom w walce ze steoretypami decydując się na protezę, bo "wszystkie kobiety po mastektomii" się na nią decydują (mówimy tu o realiach w USA, nie w Polsce ofkors)?!
Autorka to dla mnie także przykład kobiety, która otoczona kobiecą energią, przyjaciółkami, partnerką, ale i nieznajomymi kobietami, jest w stanie dokonać niemożliwego.
"Dzienniki raka" to zatem nie tylko zapis choroby i feministyczny manifest, ale także hołd oddany temu, co mogłybyśmy osiągnąć idąc razem.
Jest ciężko, ale warto czytać. Szczególnie teraz, w miesiącu różowej wstążeczki, o której swoją drogą, autorka nie wyraża się dobrze. Bo rak to nie cukierkowa bombonierka i nie ma co w tych barwach go przedstawiać. Czytajcie i badajcie się dziewczyny, a potem uściskajcie mocno swoje przyjaciółki i dajcie im znać, że zawsze moga na was liczyć. A potem bądźcie!
Czego spodziewałybyście się po tytule "Dzienniki raka"? Mocnej relacji z walki z nowotworem? Relacji pełnej niepokoju i strachu? Opowieści odzwierciedlającej Wasze najgorsze lęki? Historii bólu i straty?
więcej Pokaż mimo toWszystko to znajdziecie w "Dziennikach raka" Audre Lorde ALE...
Co bardzo mnie zaskoczyło to to, że w tej niezwykle intymntnej relacji i w tym jakże osobistym i bolesnym...
Całość: https://klaudiaseczyta.substack.com/p...
To, co bardzo mnie uderzyło podczas lektury tego tekstu, była to z jaką odwagą ale i delikatnością Lorde traktuje swoje ciało jako pre-tekst. Autorka „The Black Unicorn” poddaje procesie lektury samą siebie, a ze swojej choroby znaczenia, które prowadzą od refleksji prywatnej do publicznej. Mastektomia jest dla niej nie tylko przestrzenią prywatnie przeżywanego cierpienia, ale przede wszystkim terytorium refleksji o charakterze uniwersalnym. Wydaje się to być strategią konstytuującą filozofię Lorde, która wyraża głęboką niezgodę na podział między tym, co prywatne i tym, co polityczne. W tej perspektywie wybór dziennika literackiego staje się wyborem wręcz oczywistym i jedynym możliwym. […] „Cancer Journals” to jednak przede wszystkim książka o odwadze: odwadze przeżywania własnego cierpienia, odwadze krytycznego myślenia; odwadze przyznawania się do własnych słabości i odwadze w poszukiwaniu w tychże słabościach mocy do pokonania strachu. Dzieło Lorde to również wspaniały literacki performance bliskości, wspólnoty i siostrzeństwa, poprzez który autorka zdaje się mówić: „Nie znam cię, Ty nie znasz mnie, ale przecież, Siostro znamy się jak nikt na świecie”. Czytając dzienniki amerykańskiej pisarki odczuwałam niezwykle intymną więź z podmiotką - z jej cielesnością, emocjonalnością i intelektem, które spotkały się w tym tekście-ciele tworząc coś na kształt Trójcy – Czarnej Matki – Poetki – Siostry, którą chciałabym odnaleźć w sobie.
Całość: https://klaudiaseczyta.substack.com/p...
więcej Pokaż mimo toTo, co bardzo mnie uderzyło podczas lektury tego tekstu, była to z jaką odwagą ale i delikatnością Lorde traktuje swoje ciało jako pre-tekst. Autorka „The Black Unicorn” poddaje procesie lektury samą siebie, a ze swojej choroby znaczenia, które prowadzą od refleksji prywatnej do publicznej. Mastektomia jest dla niej nie...
To było dla mnie wyjście ze strefy komfortu. Naprawdę niełatwa lektura, ale bardzo otwierająca oczy na temat, o którym nadal (!) się nie mówi, ale o tym między innymi właśnie pisała Lorde w 1978 (!) roku.
Ponadczasowa książka.
To było dla mnie wyjście ze strefy komfortu. Naprawdę niełatwa lektura, ale bardzo otwierająca oczy na temat, o którym nadal (!) się nie mówi, ale o tym między innymi właśnie pisała Lorde w 1978 (!) roku.
Pokaż mimo toPonadczasowa książka.