Najnowsze artykuły
- ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
- Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
- ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
- ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jolanta Szpyra-Kozłowska
6
7,2/10
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,2/10średnia ocena książek autora
30 przeczytało książki autora
76 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Nianiek, ministra i japonki. Eseje o języku i płci
Jolanta Szpyra-Kozłowska
7,2 z 5 ocen
33 czytelników 4 opinie
2021
Oblicza płci. Język - Kultura - Edukacja
Małgorzata Karwatowska, Jolanta Szpyra-Kozłowska
8,0 z 1 ocen
4 czytelników 1 opinia
2012
Workbook in English Phonetics
Jolanta Szpyra-Kozłowska, Włodzimierz Sobkowiak
0,0 z ocen
1 czytelnik 0 opinii
2011
Lingwistyka płci. Ona i on w języku polskim
Małgorzata Karwatowska, Jolanta Szpyra-Kozłowska
7,5 z 11 ocen
63 czytelników 0 opinii
2010
Wprowadzenie do współczesnej fonologii
Jolanta Szpyra-Kozłowska
6,0 z 1 ocen
2 czytelników 0 opinii
2002
Najnowsze opinie o książkach autora
Nianiek, ministra i japonki. Eseje o języku i płci Jolanta Szpyra-Kozłowska
7,2
doskonała na halloween. bo jest naprawdę przerażająca.
nie dajcie się zwieść kolorowej okładce i sielankowemu tytułowi, to jak kołysanka w horrorze. zaczyna się strachem niewinnym, takim sobie straszkiem związanym z nagromadzeniem terminologii naukowej, co nawet szczególnie nie dziwi, biorąc pod uwagę gatunek. a jeśli dziwi, to na plus - że fachowe koszmarki nie pojawiają się od razu (trudne do wytrzymania bodajże w piątym eseju, ale to powiedziane z perspektywy polonistki). prawdziwa groza zaczyna się jednak później.
ta książka nie ma fabuły, ale jest smutną i straszną historią zniknięcia. autorka przypomniała mi o jednej ważnej rzeczy: że język nie tylko kreuje rzeczywistość, ale również dobrze ją odbija. i to lustereczko mówi przecie rzecz, która mi zmroziła krew w żyłach: że kobiety nie istnieją. można się zdziwić po 27 latach życia jako osoba z imieniem kończącym się na "a": mnie nie ma.
bo gdyby kobiety istniały, nie mówiłoby się o osobach znad wisły "polacy" ani nawet "obywatele". "czytelnicy" podręczników szkolnych nie uczyliby się tylko o "senatorach", "naukowcach", "historykach", a ich "autorzy" nie określaliby "odbiorców" jako "uczniów" i "kolegów". czasami jeszcze odbijają się w tych szkolnych książeczkach echa wiary w bajki o istnieniu kobiet. są one oczywiście nauczycielkami, pielęgniarkami, sprzątaczkami lub sympatycznymi ekspedientkami. jeśli piszą, mają na nazwisko konopnicka, a jeśli pasjonują się nauką, to nawet podwójne: curie-skłodowska. na mitycznej kobiecie dobrze leży sukienka, fartuszek, określenia "mama", "babcia", "gosposia" i "kura domowa". kobieta to nie płeć, nie tożsamość, chyba nawet nie osoba, tylko zawód. i to raczej jako synonim rozczarowania.
a może popuśćmy wodze fantazji i wyobraźmy sobie, że kobiety jednak są. są kimś więcej, mogą więcej. i tu pojawia się kłopot, bo jak je określić? "podmiotka wykonawcza - przyznasz, że brzmi dziwnie", otrzymałam dziś wiadomość. od kobiety (podobno, bo istnieje tylko hipotetycznie).
gdyby kobiety istniały, żadna osoba nie dałaby sobie wmówić, że jak ktoś się zwraca do pań w formie męskiej, to faktycznie zwraca się do nich. gdyby kobiety istniały, może by się nie wkurwiały w duchu, że dopiero co przyznały, że były dziennikarkami, a za chwilę słyszą "jak była pani dziennikarzem, to...". gdyby kobiety istniały, nikt by sobie nie dał wmówić, że żeńskie formy są śmieszne albo niezręczne.
gdyby kobiety istniały (uwaga, śmiała teza) przynajmniej tyle co mężczyźni, nikt nie nazywałby feminatywów ani nowomową, ani nową modą.
ale kobiety nie istnieją. a te, którym się wydaje, że są, muszą ładnie wyglądać i ładnie brzmieć. wygląd zdobi szata i make up, brzmienie zdobi brak końcówki "-czyni", "ka".
gdyby kobiety istniały, gdzieś na pewno by się o nich mówiło i pisało. zostałyby ślady naukowczyń, wójtek, chirurżek, astronomek, kierowczyń, muzyczek, architektek i archeolożek. kto wie, może spowiadałyby nas księdzki, rządowi szefowałyby premierki, kraju broniłyby żołnierki nawet ze stopniem generałek, a analizowałyby to ciężkie głowy profesorek. nosiłyby mundury, kombinezony, badałyby wirusy, liczyłyby odległości między planetami, naprawiałyby rury i wpadałyby w twórczy szał bez słuchania komentarzy, że są histeryczkami. bo tu feminatyw akurat nikogo nie razi.
ale kobiet nie ma. a to może jest jednak książka zbyt straszna nawet jak na halloween.
Nianiek, ministra i japonki. Eseje o języku i płci Jolanta Szpyra-Kozłowska
7,2
Nic specjalnego: jeśli wcześniej choćby z grubsza śledziło się spór w sprawie "żeńskich końcówek", to nic nowego wyczytać się nie dało. Dodatkowo opcja, za która wydaje się opowiadać Autorka - "splitting" - jest dla mnie koszmarnym wyjściem. "Jeśli Pan/Pani był/była wczoraj w mieście i kupił/kupiła...". Brr... Dodatkowo, rezygnacja z formy męskiej w funkcji generycznej nastręcza problemów interpretacyjnych. "Najlepsza szachistka na świecie" - są od niej lepsi mężczyźni czy nie? Czyli: "najlepsza spośród wszystkich szachistów i szachistek na świecie"? Trochę pokraczne. Ja bym wolała, żeby jakaś kobieta w końcu zdobyła mistrzostwo świata w szachach i była MISTRZEM świata, niż kłóciła się o ewentualną końcówkę - póki co, w ostatnich mistrzostwach w szachach szybkich i błyskawicznych ANI JEDNA kobieta nie wystąpiła w kategorii open. Może i język kształtuje świadomość, ale jednak czyny chyba bardziej.