Siostra outsiderka. Eseje i przemówienia Audre Lorde 7,5
![Siostra outsiderka. Eseje i przemówienia](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/270000/270009/423397-352x500.jpg)
ocenił(a) na 108 lata temu Najbardziej dramatyczną, bolesną, przerażającą cechą Siostry Outsiderki jest jej niegasnąca aktualność. Zbiór powstał w latach 80, a czyta się go jak reportaż ze współczesnej ameryki. I nie chodzi bynajmniej o problemy z rasizmem w obrębie feminizmu, nieustanne uciszanie Czarnego Feminizmu, deprecjonowanie doświadczeń kolorowych kobiet, odmawianie im prawa głosu. Aure Lorde pisze o gniewie tak silnym, że powodującym fizyczne mdłości na wieść, że policjant, który zastrzelił czarne dziecko na ulicy w środku dnia, zostaje uniewinniony. Brzmi znajomo? Ile takich wiadomości pojawia się w amerykańskich mediach w ciągu tygodnia? Ile dziecięcych żyć uznano już za bezwartościowe, ponieważ nie były białe?
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie natężenia gniewu, bólu, nienawiści i cierpienia w społeczności, która od czterdziestu lat, wypuszczając swoje dzieci rano do szkoły, nie wie, czy będą żyły, by wrócić wieczorem do domu na kolację (bo policjant, które mu się nudzi, bo biały szaleniec urządzi w szkole kolejną strzelaninę, bo przemoc na ulicach),a jeśli zginą, nikogo to nie będzie obchodzić, nikt nie będzie domagać się sprawiedliwości ani kary, wszyscy umyją ręce. Nie wyobrażam sobie, jak silnym trzeba być, aby neutralizować takie doświadczenia do stopnia, w którym jest w stanie funkcjonować. Jak można kupować chleb, robić owsiankę, myć wannę, pisać eseje, remontować rynny, jeśli w tym samym czasie istnieją realne szanse, że ktoś kogo kochasz, wykrwawia się właśnie na ulicy, jest duszony przez policję, nękany i gwałcony, i wszyscy przechodzą obok tego obojętnie?
Audre Lorde jest niewiarygodnie silną, wspaniałą, potężną kobietą i część swojej siły zawarła w Siostrze Outsiderce, aby udzielić jej innym, którzy też tego potrzebują. Jej eseje i poezja stanowią praktyczny poradnik przetrwania: co zrobić, żeby gniew, jaki w sobie nosisz, nie zmienił się w raka i nie pożarł cię od środka. Jak przekuwać swoją odmienność w siłę. Już tylko dlatego powinna to być lektura obowiązkowa dla wszystkich kobiet – ponieważ Lorde uczy nas, jak mamy siebie – siebie samych i siebie nawzajem – nie nienawidzić. Ponieważ w jej esejach jest tak wiele miłości, że odebrało mi to mowę. Jak często zdarza nam się czytać książkę dla kobiet od kobiety, która naprawdę kocha inne kobiety, której na nich zależy, która uważa je za wartościowe? Lorde uczy nas, jak pielęgnować własne człowieczeństwo w świecie, którego celem jest dehumanizacja kobiet, lesbijek, czarnoskórych. Jej zalecenia są proste i klarowne, i bolesne i celne jak precyzyjnie wymierzony policzek. To nie jest przyjemna lektura, ale to lektura koniczna, która stanowi doświadczenie, która zmienia czytelniczkę i jej sposób patrzenia na życie.
Jest tym bardziej konieczna, że żyjemy w żałosnym, miałkim, przesiąkniętym nienawiścią kraju, gdzie rasizm wylewa się na ulice. Kiedyś myślałam, że skoro jesteśmy jednolitym etnicznie narodem, Czarny Feminizm stanowi jedynie atrakcyjny, abstrakcyjny konstrukt myślowy, który mnie nie dotyczy. Nie personalnie. Wydarzenia ostatnich miesięcy pokazały, że to gówno prawda. Polski patriarchat jest – jakimś kurwa cudem, którego nie rozumiem – rasistowski tak samo, jak homofobiczny. To jest nasz problem. Musimy się tego nauczyć. Nie rozmontujemy systemu nienawiści uderzając w tylko jeden jego element. Czarny Feminizm jest w tym kraju białych, łysych mężczyzn rozpaczliwie potrzebny. A Audre Lorde jest pierwszą nauczycielką, do której powinnyśmy się zwrócić.
Jestem wdzięczna Lorde, ponieważ przywróciła mi mój gniew. Żyjąc w związku z kobietą przez trzy najwspanialsze lata mojego życia, nauczyłam się jednej rzeczy: normalizować swoje lęki. Zaczęłam uważać, że to oczywiste i „naturalne”, że boję się, że kiedy idziemy pod rękę, ktoś może splunąć nam pod nogami, krzyknąć „LEZBY DO GAZU”, zasugerować, że nam wsadzi; że to oczywiste, że kiedy gdzieś wychodzimy, ktoś – kelnerka, pielęgniarka, lekarz, ekspedientka – może odmówić nam obsługi, bo trzymamy się za ręce. Że można nas wyprosić z dowolnego miejsca na mieście, zwłaszcza w Walentyki, gdy jesteśmy na randce, jak wszyscy naokoło. Marnotrawiłam setki godzin na wymyślanie scenariuszy – co zrobię, jeśli coś takiego się zdarzy? Oswoiłam się z myśleniem o tym do tego stopnia, że zaczęłam się cieszyć, kiedy to się nie dzieje, jakby to był jakiś pierdolony przywilej, że mogę żyć w spokoju i nie nękana. Przestałam się gniewać na możliwość zaistnienia takich sytuacji. Lorde przywróciła mi mój słuszny gniew. I czuję się z nim silniejsza.