Rzeczy niewysłowione

Okładka książki Rzeczy niewysłowione Søren Gauger
Okładka książki Rzeczy niewysłowione
Søren Gauger Wydawnictwo: Nisza publicystyka literacka, eseje
86 str. 1 godz. 26 min.
Kategoria:
publicystyka literacka, eseje
Wydawnictwo:
Nisza
Data wydania:
2020-03-18
Data 1. wyd. pol.:
2020-03-18
Liczba stron:
86
Czas czytania
1 godz. 26 min.
Język:
polski
ISBN:
9788362795970
Średnia ocen

6,9 6,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,9 / 10
32 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
162
16

Na półkach:

nic z tego by się nie wydarzyło gdybym ja tam był

nic z tego by się nie wydarzyło gdybym ja tam był

Pokaż mimo to

avatar
1301
511

Na półkach: , , ,

Oto książka, z której nic nie wynika. Nie jest ani ładna, ani interesująca. Nie zaciekawia nawet, kiedy postanawiasz sobie stuprocentowe skupienie. Znajdujesz się nagle - nie, w sumie nie tak nagle, bo choć to pchełka, niemiłosiernie się ciągnie. A zatem znajdujesz się w k o ń c u na ostatnich stronach i czytasz o jakiejś ekstremalnie dziwnej sytuacji - i tak naprawdę nie wiesz, co do niej doprowadziło. Coś w rodzaju dwugodzinnego filmu o płynieciu łódką, na końcu którego jeden z płynących zostaje ugryziony przez węża. Poza tym jednym z kilku najdłuższych rozdziałów jest posłowie - czy można brać na poważnie książkę, której autor tak długo się tłumaczy? Jeśli miałabym rozpoznać jakieś odniesienie literackie, to od razu: Hanya Yanagihara "Ludzie na drzewach".

Oto książka, z której nic nie wynika. Nie jest ani ładna, ani interesująca. Nie zaciekawia nawet, kiedy postanawiasz sobie stuprocentowe skupienie. Znajdujesz się nagle - nie, w sumie nie tak nagle, bo choć to pchełka, niemiłosiernie się ciągnie. A zatem znajdujesz się w k o ń c u na ostatnich stronach i czytasz o jakiejś ekstremalnie dziwnej sytuacji - i tak naprawdę...

więcej Pokaż mimo to

avatar
6403
221

Na półkach:

Taka maleńka książeczka, a jakiż w niej ładunek emocjonalny! I ileż skojarzeń na myśl przywodzi!
Narracja jest fragmentaryczna, choć liniowa, jest przestrzeń dla czytelnika, by się zastanowić, czy autor aby alegorycznie się nie wypowiada.
Świetna rzecz. :)

Taka maleńka książeczka, a jakiż w niej ładunek emocjonalny! I ileż skojarzeń na myśl przywodzi!
Narracja jest fragmentaryczna, choć liniowa, jest przestrzeń dla czytelnika, by się zastanowić, czy autor aby alegorycznie się nie wypowiada.
Świetna rzecz. :)

Pokaż mimo to

avatar
1019
361

Na półkach: , , , ,

Cieszę się bardzo, że na Legimi pojawiły się publikacje wydawnictwa Nisza. Dzięki temu mogłam zapoznać się z tą niewielką książką, która okazała się bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Autor przenosi czytelnika do krainy gęstej i mrocznej, wypełnionej ciemnością i lękiem. Fragmentaryczność tej prozy sprawia, iż odbiorca czuje się tak, jak gdyby sam znalazł się w sercu dusznej i parnej krainy. Pisarz nie szczędzi też czytelnikowi opisów rozlicznych obrzydliwości i okrucieństw. Wszystko jednak zręcznie maskuje formą. Polecam!

Cieszę się bardzo, że na Legimi pojawiły się publikacje wydawnictwa Nisza. Dzięki temu mogłam zapoznać się z tą niewielką książką, która okazała się bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Autor przenosi czytelnika do krainy gęstej i mrocznej, wypełnionej ciemnością i lękiem. Fragmentaryczność tej prozy sprawia, iż odbiorca czuje się tak, jak gdyby sam znalazł się w sercu dusznej i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
45
11

Na półkach:

Chyba za dużo się po tej nowelce spodziewałem. Oczywiście są echa Conrada, jest groteska, prostota pozorowana, absurd beckettowski trochę, do tego metaliterackie puzzle w mieszanie kolejności rozdziałów, żeby utrzymać czytelnika w zawieszeniu między zagadką a psychozą.
Wyjściowa sytuacja jest banalna: grupa antropologów (żeby było więcej nieporozumień - każdy z innej kultury) wyrusza zbadać ostatnie nietknięte przez cywilizację plemię. Potem zaczyna się ironiczna gra: z egzotyką i egzotyzacją, z oczekiwaniami czytelnika i normami czytelności, z konwencją dziennika wyprawy i badań terenowych.
Niby ma się to wszystko kotłować i taplać w oparach absurdu, na granicy poczytalności narratora, ale przecież nie takie rzeczy w "Dziennikach" Malinowskiego znajdziemy. Niby ma zadać czytelnikom fundamentalne pytania o istotę człowieczeństwa, ale zmienia się w łatwą satyrę na kulturę Zachodu.
To jest ryzyko każdej antropologii, nawet antyantropologii, jak ta tutaj - bardzo chce stawiać uniwersalne pytania (choćby o dobro/zło),a ma tylko szczegółowe narzędzia, wywiedzione z empirycznego oglądu. U Conrada kluczem było powolne zanurzanie czytelnika w mroku dzięki konwencji realistycznej. Tutaj mamy od początku gimnastykę intelektualną - esej, udający źle zrobioną opowieść, udającą fabulację. Efekt w normie, pozostaje wrażenie, że lepiej by to wypadło w teatrze.

Chyba za dużo się po tej nowelce spodziewałem. Oczywiście są echa Conrada, jest groteska, prostota pozorowana, absurd beckettowski trochę, do tego metaliterackie puzzle w mieszanie kolejności rozdziałów, żeby utrzymać czytelnika w zawieszeniu między zagadką a psychozą.
Wyjściowa sytuacja jest banalna: grupa antropologów (żeby było więcej nieporozumień - każdy z innej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1079
632

Na półkach:

„Rzeczy niewysłowione” to idealny przykład tekstu, który w osiemdziesięciu paru stronach potrafi zamknąć taką bombę emocji, że myśli się o tym wszystkim długo po lekturze. I wiem o czym piszę, bo po pierwszym czytaniu jeszcze w grudniu, przyszło kolejne w lutym, a teraz znowu mam ochotę do książki powrócić. Tak naprawdę ta nowela należy do tych niezwykłych książek, których znaczenie jest nie dającą się łatwo sklasyfikować epifanią. Soren Gauger podejmuje tu wykorzystywane już wcześniej w literaturze dyskursy. Nie wnosi też nic nowego do kwestii przekazywania wiedzy. Tak naprawdę jednak, unikalna kompozycja jego dzieła, intensywność stylu oraz psychologiczna głębia przekazywanego doświadczenia, lokuje ją gdzieś na granicach naszego poznania. W tym sensie „Rzeczy niewysłowione” są książką niedokończoną, mimo że posiadają wyraźną puentę. Nie są też dziełem otwartym. To swoista struktura socjologiczna przepełniona przekonaniem nierozwiązywalności pewnych problemów moralnych i towarzyszących im emocji.
Kiedy czytamy „Rzeczy niewysłowione” trudno oprzeć się wrażeniu, że gdzieś tu wkrada się nawet jeśli nie sam Joseph Conrad, to na pewno jego tematyka. Choć w posłowiu czytamy, że na kształt tekstu wpływ miały trzy tytuły „A festa” Ivana Angelo, „Smutek tropików” Claude Levi-Straussa oraz „Sheppard Lee:Written by Himself” Roberta Montgomery’ego Birda, to już samo uzmysłowienie sobie relacji łączących Levi-Straussa z Conradem (ten pierwszy określa drugiego swoim ulubionym pisarzem i stwierdza, że chciałby napisać jego książki) sugeruje poprawność takiego rozumowania. Zarówno dla Gaugera, jak i dla autora „Jądra ciemności”, egzotyka stanowi przede wszystkim pretekst do rozważań nad pojęciem człowieczeństwa. Kluczowe w tym kontekście wydaje się zestawienie zwyczajów i norm cywilizacji Zachodu ze społecznością pierwotną î ukazanie ich wzajemnego niedopasowania. W przeciwieństwie do klasycznej antropologii ewolucyjnej, która kładła nacisk na stadialność rozwoju, obraz człowieka w książce Gaugera wiąże się ze szczególnym kontekstem kultury: inność nie podlega wartościowaniu, a kultura Zachodu, czyli ta z założenia najbardziej rozwinięta, w odmiennym miejscu i klimacie ujawnia swoje wszystkie braki i niedoskonałości. Co więcej, zamiast przyzwyczajeń i działania instynktownego, prowadzi swoje wybory przez długą drogę niepewności, która u końca potrafi być jeszcze bardziej bezwzględna, niż ścieżka wybrana przez człowieka niewykształconego.
Conradowski wymiar „Rzeczy niewysłowione” widoczny jest także na poziomie funkcjonalnym dzieła. Pełne troski i współczucia opisy tubylców („nawet jak próbują zwędzić coś z mojego namiotu, robią to niewinnie jak dzieci, przez co trudno mieć do nich pretensje”) przywodzą na myśl wyrzutków z powieści Conrada. Również strach przed wejściem do dżungli („Niewiele koszmarów pamiętam lepiej od tych, w których gubię się nocą w dżungli”) kojarzyć się może z koszmarem podróży Marlowa przedstawionym w „Jądrze ciemności”. Warto zwrócić także uwagę na przywiązanie obu pisarzy do krajobrazu. Ma to związek z przekonaniem, że oddanie głosu naturze, może jeszcze bardziej podkreślić i unaocznić powtarzalność i nieskończoność cyklu życia. Spójrzmy na taki cytat, przytoczę go w całości, bo są to słowa ważne, mimo że pozornie niewiele wnoszące do akcji „Tamtego wieczoru stałem na pokładzie sam i patrzyłem na zachód słońca. Wspaniałe widowisko. Chociaż przede mną byli komentatorzy, którym na imię legion (do tego sprawniejsi ode mnie!),ja również czuję potrzebę ujęcia w słowach majestatu takiego zachodu. Po pierwsze, spoza horyzontu wypływa oślepiający blask, bolesny, przedłużony błysk, który rozpływa się w bursztynowym bogactwie, w niezwykły sposób ozdabiając krawędzie chmur metalicznym szlaczkiem. Kolory stają się coraz głębsze – zbyt wiele odcieni i barw, by je wymienić – aż do kulminacji w głębokim, królewskim szkarłacie o wręcz namacalnym cielesnym cieple”. Uderza w tym fragmencie niezwykła metodyczność i systematyczność opisu. Można by wręcz pokusić się o tezę, że w takich miejscach jak na dłoni widać ogromną dbałość o poprawną terminologię i jednocześnie o liryczną szatę, tak dobrze znaną z dzieł Conrada. Zachód słońca był zresztą jednym z najczęściej wykorzystywanych opisów przez autora „Tajnego agenta”. Każdorazowo miał on swoje konkretne, metaforyczne uzasadnienie. Niejednokrotnie zapowiadał śmierć lub kres pewnych przekonań. Zachód nad Tamizą wprowadza „Jądro ciemności” w cywilizowany świat, w „Lagunie” ten sam, choć nieco inny zachód, jest zapowiedzią zderzenia z egzotycznymi stereotypami, z kolei patrząc na zachód słońca Nostromo kończy swój sen o sobie samym. U Gaugera ów zachód też jest zapowiedzią, bo czyż ten „oślepiający” i „bolesny” blask, nie będzie ostatecznie symbolicznym aktem poddania się swojej podłej, ludzkiej naturze?
Tropów conradowskich jest w tej książce zdecydowanie więcej, chociażby w charakterystyce głównego bohatera czy sposobie kreacji przeżyć wewnętrznych. Nie jest jednak moim celem rozłożenie noweli na czynniki pierwsze, a jedynie zachęcenie do poszukiwań zależności i innych, ukrytych znaczeń. Z premedytacją pomijam także opis fabuły, aby nie psuć czytelnikom rozwiązania kryminalnej zagadki, która momentami więcej ma z horroru, niż przygody. Wrócę jednak na chwilę do kwestii refreniczności książki Gaugera, bo ta nie daje mi spokoju. Jak już wspomniałem kanadyjski pisarz nie mówi nam nic nowego. On twórczo powtarza coś, co nigdy nie będzie miało końca. „Rzeczy niewysłowione”, mimo swojej strukturalnej maestrii i pomysłowości, są jednocześnie staromodne i świeże. Jak ten zachód słońca, który swoją nieskończoną powtarzalnością nie pozwala domknąć narracji. Każdego dnia jest ten sam, ale zupełnie różny, powtarzalny, ale zawsze określający zmierzch czegoś. I nie zawsze chodzi tu tylko o zmierzch kolejnego dnia. Czasami schyłek może być zresztą porzuceniem naiwności i zrozumieniem tego, że w pewnych sytuacjach granicznych wszyscy jesteśmy tylko ludźmi.

Recenzja ukazała się pod adresem http://melancholiacodziennosci.blogspot.com/2020/03/recenzja-rzeczy-niewysowione-soren.html

„Rzeczy niewysłowione” to idealny przykład tekstu, który w osiemdziesięciu paru stronach potrafi zamknąć taką bombę emocji, że myśli się o tym wszystkim długo po lekturze. I wiem o czym piszę, bo po pierwszym czytaniu jeszcze w grudniu, przyszło kolejne w lutym, a teraz znowu mam ochotę do książki powrócić. Tak naprawdę ta nowela należy do tych niezwykłych książek, których...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    52
  • Przeczytane
    39
  • Posiadam
    7
  • 2020
    5
  • E-book
    4
  • 2020
    2
  • Literatura piękna
    1
  • W biblioteczce
    1
  • Literatura zagraniczna
    1
  • Rok 2020
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Rzeczy niewysłowione


Podobne książki

Przeczytaj także