-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński1
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel1
-
ArtykułyMagdalena Hajduk-Dębowska nową prezeską Polskiej Izby KsiążkiAnna Sierant2
Biblioteczka
2024-03-23
2024-03-12
Daphne du Mauriel. Muza Alfreda Hitchcocka. Pisarka u nas znana z powieści „Rebeka” lub „Kozioł ofiarny”. Jej powieści charakteryzują się pewnym mrokiem i niepokojem. Angielska pisarka jest uznawana za mistrzynie suspensu. Udowodniła to nie jeden raz. Moja przygoda z tą pisarką zaczęła się dość niepozornie. Sięgnąłem po „Rebekę”, nie wiedząc, czego się spodziewać. Okazało się, że to był bardzo dobry wybór. Czasami wracam do powieści, myślami. Bowiem historia w niej zawarta utkwiła mi głęboko w sercu i umyśle. Jak sprawa się ma z niniejszą powieścią ? Czy historia mnie porwała? Czy spodobała mi się kreacja bohaterów? Czy powieść jest klimatyczna , Czy suspens jest wyczuwalny”? I czy plot twist to mocny punkt powieści? Zanim odpowiem na te ważkie pytania, wpierw przybliżę zarys fabularny powieści. W życiu dwudziestotrzyletniej Mary Yellan zaszły zmiany. Niedawno pochowała ukochaną matkę i sprzedała podupadającą farmę. Postanawia odwiedzić siostrę matki. Która mieszka na kornwalijskim odludziu, w oberży Jamajka, która prowadzi jej mąż, nieobliczalny Joss Merlyn. I w tym momencie zaczynają się kłopoty naszej bohaterki. Może zacznę od moich wrażeń. Z początku historia mnie zaintrygowała. Byłem ciekaw dalszego przebiegu fabuły. Ale im dalej w las tym napięcie spadało. Niestety nie mogę niniejszej powieści zaliczyć do ulubionych autorki. Na taki stan rzeczy składa się wiele elementów. Niewątpliwie wpływ na taki stan rzeczy miał fakt, że nieco innej spodziewałem się konstrukcji fabularnej. Oczekiwałem rasowego kryminału, a dostałem bardziej klasykę z inklinacjami powieści awanturniczej. W pewnym momencie cała opisana historia stała się dla mnie mało atrakcyjna, satysfakcjonująca i angażująca. Nawet kreacja bohaterów pozostawiała, wiele do życzenia. Byli wykreowani przez pisarkę jednowymiarowo. Trudno było czuć sympatię do jakikolwiek z postaci. Powieść, napędzają, bowiem wydarzenia, niż przeżycia głównych person. Nawet same przygody głównej bohaterki, zostały opisane przez autorkę w sposób mało wyszukany, wręcz sztampowy. Natomiast jeśli chodzi o sam suspens, to tego elementu w powieści, było jak na lekarstwo. Powieść jest pozbawiona i wybrakowana z wszelkich emocji. Paradoksalnie jest to zaskakujące, bowiem książka jest pełna akcji, ale ten pierwiastek fabularny został tak słabo wyeksponowany, że naprawdę trudno o zachwyty. W żadnym momencie czytania, nie czułem stawki, o jaka grają główni bohaterowie. Jest to niewątpliwie wina słabej narracji. Co jest negatywnym zaskoczeniem. Jeśli zaś chodzi o plot twist, to ten aspekt, nawet dobrze zadziałał . W pewnym stopniu byłem zaskoczony rozwiązaniem szarady. Ale ten element, nie zmienił diametralnie mojej ogólnej oceny. Czułem, bowiem pewne zobojętnienie. Natomiast na plus zasługuje klimat powieści, który jest posępny, nieprzyjazny i złowieszczy. Można było wyczuć pewien dyskomfort z kart powieści jaki towarzyszył głównej bohaterce. Rozległe pustkowia, wrzosowiska, torfowiska. Gęsta mgła opadająca na szczera pola, słaba widoczność, i grzęzawiska, oddają pewien ogląd i optykę z jaki przeciwnościami i przeszkodami musiała się mierzyć nasza główna bohaterka. Summa summarum, powieść do przeczytania. Ale bez większych zachwytów. Jest to zdecydowania najgorsza pozycja, jaką dane mi było przeczytać angielskiej autorki. Ale jednak, historia godna zapoznania, i przeczytania. Pozycja, obowiązkowa dla fanów pisarki, ale również dla czytelników, którym nie jest obca klasyka w niezłym wykonaniu. Dla mnie trochę za mało walorów czysto pisarskich. Nie polecam, ani odradzam. Musicie się sami przekonać czy „Oberża na pustkowiu”, to rozrywka na dobrym poziomie, czy też w jak moim przypadku lekkie rozczarowanie.
Daphne du Mauriel. Muza Alfreda Hitchcocka. Pisarka u nas znana z powieści „Rebeka” lub „Kozioł ofiarny”. Jej powieści charakteryzują się pewnym mrokiem i niepokojem. Angielska pisarka jest uznawana za mistrzynie suspensu. Udowodniła to nie jeden raz. Moja przygoda z tą pisarką zaczęła się dość niepozornie. Sięgnąłem po „Rebekę”, nie wiedząc, czego się spodziewać. Okazało...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-22
Gdy życie układa się po naszej myśli. Kiedy jesteśmy szczęśliwi. Gdy nic do szczęścia nam nie brakuje. Jesteśmy spełnieni na płaszczyźnie zawodowej i prywatnej. Możemy stwierdzić, że fortuna nam sprzyja. Kiedy jednak kończy się idylla…, jedno niefortunne wydarzenie, pewien kaprys losu, pech, wszystko może się obrócić w gruzy. A nasza radość rozpłynąć jak kamfora. Wtedy kierujemy pytanie do opatrzności dlaczego to nas spotkało? Na to nie ma dobrej odpowiedzi. Powieść Tadeusza Dołęgi- Mostowicza, „Znachor” między innymi ten aspekt naszego życia porusza w swym dziele. Czy powieść mi się podobała? Czy czuć klimat dawnych czasów? I jak podobała mi się kreacja głównych bohaterów? Zanim przedstawię moje argumenty, chciałbym pokrótce przybliżyć zarys fabularny powieści. Akcja powieści rozgrywa się w dwudziestoleciu między wojennym. Słynny chirurg, profesor Rafał Wilczur, zostaje opuszczony niespodziewanie przez żonę i córeczkę. Szuka zapomnienia w alkoholu. Okradziony i skatowany, traci pamięć. Przez lata prowadzi życie włóczęgi. Na posterunku policyjnym, podczas przypadkowego zatrzymania, kradnie akt urodzenia niejakiego Antoniego Kosiby. Po kilkunastu latach znajduje schronienie u wiejskiego młynarza Prokopa. Dzięki przeprowadzeniu udanej operacji jego syna, zyskuje w okolicy sławę znachora. Jako, że wcześniej zapoznałem się z ekranizacją Jerzego Hoffmana, fabuła powieści, jej przebieg i finał nie zaskoczył mnie. Ale gdy przeczytałem pierwszy rozdział , wiedziałem, że dla taki stan rzeczy nie jest istotny. Niesamowicie wciągająca narracja pozwoliła mi zanurzyć się w meandry fabuły. Powieść została napisana przystępnym językiem. W sposób łatwy autorowi udało się przekonać mnie do przedstawionej historii. Pod względem warsztatowym polski pisarz wzniósł się na wyżyny sztuki estetycznej, dając mi niezapomniane przeżycia, doznania i wzruszenia. Powieść została wydana w 1937 roku. Więc na krótko przed wybuchem drugiej wojny światowej. Powieść na trwałe weszła do kanonów klasyki polskiej. Jest to historia jak najbardziej uniwersalna, niepowtarzalna i unikatowa. Jej rys historyczny powinien być atrakcyjny dla miłośników dawnych wydarzeń, którzy lubią poznawać i obcować z czasami przeszłych epok. Dla mnie to był wielka frajda, zanurzyć się w świecie, jak wyglądały realia wsi w okresie międzywojennym. Zapoznanie się z obyczajami, prawami, przyzwyczajeniami czasów minionych, to wartość dodana powieści. Natomiast jeśli zaś chodzi o kreacje bohaterów, to powieść ociera się arcydzieło sztuki pisarskiej. W książce mamy dwa główne wątki. Obyczajowy i miłosny. Uzupełniają się one w sposób idealny. Tworząc zgrabną i nietuzinkową całość. Jej bohaterowie to przede wszystkim persony, które wiele w życiu przeżyły. Wątek miłosny w niniejszej powieści został rewelacyjnie wykreowany. A nasza para zakochanych, musiała stoczyć walkę z całym światem, aby spełnić swoje marzenia. Najbardziej jednak „dotknął” mnie wątek Znachora, który wszystko stracił, w tym pamięć. Jego dobroć, bezinteresowność i empatia poruszyły mnie do głębi. Wspólnym mianownikiem tych dwóch wątków jest zawiść ludzka. W większym lub mniejszy stopniu spotykamy się z nią na co dzień. Jest to nieodłączny atrybut naszego życia. Nie powiem, na naszej drodze możemy spotkać dobrych ludzi, ale na tym świecie również istnieje nikczemność, podłość i zazdrość. W pewnym stopniu niesprawiedliwość, która dotykała naszych bohaterów, mnie złościła i wzbudzała wielkie emocje, notabene na myśl mi przychodziła słynna powieść Aleksandra Dumasa „Hrabia Monte Christo”. Między tymi dwoma dziełami można wyszukać pewne styczne, analogie i podobieństwa. Podsumowując, „ Znachor” to powieść wielowymiarowa, która broni się rewelacyjną narracją, bogatym zarysem historycznym i przesłaniem, które mówi nam, że dobroć, którą jesteśmy w stanie okazać innej osobie, wraca do nas w najmniej oczekiwanym momencie ze zdwojoną siłą. Powieść obowiązkowa dla miłośników polskiej klasyki, ale również dla wszystkich, którzy chcą przeżyć niezapomniane wzruszenia, i przeżycia estetyczne na najwyższym poziomie. Gorąco Polecam!!!
Gdy życie układa się po naszej myśli. Kiedy jesteśmy szczęśliwi. Gdy nic do szczęścia nam nie brakuje. Jesteśmy spełnieni na płaszczyźnie zawodowej i prywatnej. Możemy stwierdzić, że fortuna nam sprzyja. Kiedy jednak kończy się idylla…, jedno niefortunne wydarzenie, pewien kaprys losu, pech, wszystko może się obrócić w gruzy. A nasza radość rozpłynąć jak kamfora. Wtedy...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-05
Doświadczenie zdobywamy przez całe życie. Uczymy się na własnych błędach. Z biegiem czasu na pewne sprawy mamy inny ogląd i optykę. Nie wiemy co przyniesie nam los. Jest to bowiem wielka niewiadoma. Trzy będzie nam sprzyjał, czy też jak mówi porzekadło „wiatr biednemu wieje w oczy”. Mamy marzenia, do których dążymy. Ale jedna decyzja, jeden kaprys losu może, wszystko zniweczyć i zamienić w gruz, pył i popiół. Może to być spowodowane czynnikami wewnętrznymi jak zewnętrznymi. Choroba może przekreślić nasze plany. Ale na przeszkodzie naszych dążeń może stanąć drugi człowiek. Bowiem zawiść i zazdrość ludzka ma wiele twarzy, a wydawałoby się osobom nam przychylnym, zostanie nam wbity nóż w plecy. Jest takie powiedzenie- „trzymaj przyjaciół blisko, ale wrogów jeszcze bliżej”. Kto z nas nie zna Historii Edmunda Dantesa. Czy to z filmów i seriali. Posiadając pewna wiedzę o tej historii, zapragnąłem sięgnąć po pierwowzór. I to było z mojej strony znakomite posunięcie. Ale po kolei. Czy powieść „Hrabia Monte Christo” można nazwać klasyką o ponadczasowym i uniwersalnym przesłaniu? Czy podobała mi się kreacja głównego bohatera? I jakie są moje wrażenia na świeżo po lekturze? Zanim odpowiem na te ważkie pytania, przybliżę zarys fabularny powieści. Młody oficer marynarki Edmund Dantes, ma piękną narzeczoną, wymarzone zajęcie i całe życie przed sobą. Na prośbę umierającego przyjaciela zobowiązuje się przewieźć listy zesłanego na Elbę Napoleona Bonapartego. Całkowicie nieświadomie wplątuje się w polityczny spisek, zostaje aresztowany i uwięziony. Czternaście spędzonych w więzieniu lat całkowicie go odmienia. Gdy po okresie niewoli Edmundowi udaje się zbiec, nie ma w nim śladu naiwnego idealisty. Zamiast tego pojawia się żądny zemsty… hrabia Monte Christo. Chciałbym zacząć od mojej interpretacji głównej persony. Trudne doświadczenia, a nie te pozytywne, najbardziej wpływają na nasza psychikę. Trudno wymazać te traumatyczne wydarzenia, które część z nas przeżyła w swoim życiu. Czas nie poskleja i nie zaleczy wszystkich ran. Walka dobra i zła w naszej podświadomości może być bardzo wyczerpująca. Ale jestem tego zdania, że warto przebaczać, bowiem życie w poczuciu niesprawiedliwości, i chęci odwetu może doprowadzić tylko do zgryzoty. Przytaczam te wszystkie aspekty nie bez powodu. Bowiem postawa Edmunda Dantesa alias Hrabia Monte Christo nie jest moim zdaniem godna do naśladowania. Zdaje sobie sprawę co przeżył główny bohater. I miał prawo do krwawej wendetty. Na szczęście jest to fikcja literacka. Ale w pewnym stopniu każdy coś ma z nas Edmunda Dantesa. Od nas zależy, czy pogodzimy się z przeszłością, i popatrzymy z nadzieją w przeszłość czy też „wpadniemy” w próżnię w której nie ma miłosierdzia, przebaczenia i litości. Bowiem anioł zemsty zawsze chce coś w zamian. Powieść jako klasyka broni się fenomenalną narracją. Przez powieść wręcz się płynie. Rozdziały się pochłania. Czytając niniejsza powieść miałem wielki głód na dalsze poznanie losów bohaterów. Jest to coś w tej powieści magnetycznego. Która na wielu płaszczyznach jest wprost arcydziełem literackim. Czuć w sposób intensywny czar i magię dawnej epoki. Bale, bankiety, spotkania towarzyskie. To nieodłączne elementy powieści. Natomiast jest tyle chrześcijańskich wartości w tym dziele. Dzięki czemu podczas czytania miałem wrażenie, że czytam powieść, która dotyka mnie bardzo prywatnie. Wiem, to bardzo górnolotne, ale tak po prostu czuje moje serca. Opis epoki został ta zaserwowany, przedstawiony i wyeksponowany, przez Aleksandra Dumasa że wręcz czułem się jak bym za dotykiem czarodziejskiej różdżki znalazł się w samym środku akcji. Trochę już wchodzę w moje przeżycia interpersonalne . Ale po porostu nie mogę się powstrzymać. Pomimo, że fragmentarycznie nic z pozoru się nie działo w fabule, ale z biegiem czasu wszystkie elementy wskakiwały na swoje miejsce tworząc wybitną, nietuzinkową i spójną całość. Wszystkie pionki zostały poustawiane na szachownicy. Zaczęła się walka na życie i śmierć. Muszę się wam moi drodzy przyznać, że nastąpił taki moment w moim życiu, że co raz bardziej doceniam literaturę klasyczną. Moje ocenianie walorów czysto literackich, weszło na jeszcze wyższy poziom. Ale to co mnie najbardziej rozczuliło to wątek miłosny i samo zakończenie całej historii. Oba te aspekty łączą się w jedno. Jest to słodki- gorzki finał tych wątków. Pewna scena miedzy Mercedes, a Hrabim Monte Christo wywołała u mnie ciarki na całym ciele. Kto czytał niniejszą powieść, może się domyślić o jaką scenę mi tu chodzi. Summa summarum, powieść „Hrabia Monte Christo” pomimo, ogromnej grubości, obyła się bez większych dłużyzn fabularnych. Historia ta do żywego mnie dotknęła. Spowodowane, może to być faktem, że to co przydarzyło się głównemu bohaterowi, może każdemu z nas się przytrafić. Bowiem świat jest czasami miejscem bardzo niegościnnym. Ale warto mieć w sobie zapał, samo zaparcie i wierzyć we własne możliwości. Reasumując, maksyma powieści to „Czekać i nie tracić nadziei. Kolejne słowa są zbyteczne i daremne. Gorąco Polecam!!!
Doświadczenie zdobywamy przez całe życie. Uczymy się na własnych błędach. Z biegiem czasu na pewne sprawy mamy inny ogląd i optykę. Nie wiemy co przyniesie nam los. Jest to bowiem wielka niewiadoma. Trzy będzie nam sprzyjał, czy też jak mówi porzekadło „wiatr biednemu wieje w oczy”. Mamy marzenia, do których dążymy. Ale jedna decyzja, jeden kaprys losu może, wszystko...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-29
Wesoło trzaskający ogień w kominku. Zapach świeżo przyniesionego drzewka. Dwanaście potraw na wigilijnym stole. Śpiewanie kolęd. Obdarowywanie się prezentami. O północy uroczysta pasterka. Te wszystkie tradycje, które większości z nas są kultywowane, podczas Świąt Bożego Narodzenia, są ważne. Ale gdy nie mamy z kim dzielić tego wspaniałego czasu, te aspekty nie mogą nas cieszyć. Bowiem w tym wszystkim jest najważniejsza rodzina, oraz bliska osoba, z którą dzielisz tą radosną chwilę. Bliskość definiuje nasze człowieczeństwo, bez tego jesteśmy pyłem i piaskiem. Oczywiście możemy z wyboru w ten wspaniały czas przeżyć samotnie, ale tak naprawdę w głębi serca pragniemy towarzystwa i kompanii. Kto z nas nie zna historii Ebenezera Scroogea. Nie będę przytaczał ani streszczał fabuły tej nowelki. Więc płynnie przejdą do analizy tekstu, i mam nadzieje do merytorycznej analizy. Z uwagi na krótka formę dzieło angielskiego prozaika Charlesa Dickensa nie można nazwać powieścią, a jedynie opowiadaniem. Ale jednak w tym okrojonym tekście tkwi siła i magia, która przyciąga kolejne pokolenia. I tak było ze mną. Można by rzec, że wpierw poznałem historie wielkiego skąpca z filmów fabularnych lub bajek Disneya, ale mając ponad trzydzieści wiosen dopiero teraz sięgnąłem po tą zacna lekturę. Czy za późno? Raczej nie. Bowiem niniejsze opowiadanie jest jak najbardziej uniwersalne, ponadczasowe i aktualne. Niesie za sobą wartości, które są mi bliskie. Jesteśmy tu świadkami wielkiej przemiany człowieka, który nie znosił świąt Bożego Narodzenia. Jego magii ani celebracji. Ale pewnego razu w tym znamiennym czasie, wydarzyło się coś niesamowitego, nieprawdopodobnego i niezwykłego. Można dywagować, czy angielski pisarza poszedł w fantastykę, czy wszystko się przyśniło głównemu bohaterowi. Ale faktem jest, że to co możemy przyjąć ze pewnik, może nas zupełnie zaskoczyć, i zmienić nasz pogląd o sto osiemdziesiąt stopni. „Opowieść Wigilijna” to czas gdy zdarzają się cuda. Nam czytelnikom pokolenia smartfonów i social – media może się to wszystko wydawać banialukami. Ale czasem to co nie możemy zinterpretować ani ocenić zmysłami poznawczymi, warto choć cząsteczką sceptycyzmu wziąć za dobrą monetę. Bowiem każdego z nas może spotkać coś pozytywnego, niewiarygodnego i niespotykanego co zmieni diametralnie nasze życie. Powieść, również dotyka aspektu niewykorzystanych szans. Czasami żałujemy ścieżki jaką wybraliśmy w naszym życiu. Wyborów, których z perspektywy czasu byśmy nie podjęli. Decyzji, które okazały się niesłuszne i nietrafione. Ale jednak nigdy nie jest za późno. Trzeba w sobie znaleźć siłę, aby realizować swoje marzenia. A najważniejsze otoczyć się ludźmi, dla których nasze szczęście jest nobilitujące. Na koniec moich rozważań, chciałbym przybliżyć, klimat powieści, bowiem jest niesamowity i magiczny. Miejsce akcji XIX- wieczny Londyn. Jego uliczki, krużganki, powozy. Śnieg padający na dachy domów. To wszystko w niniejszym dziele literacki, jest wartością dodaną powieści. Jest to swoisty splendor powieści klasycznej, który nigdy nie przeminie. Potrawy, świeżo wyprasowany obrus, lichtarz i pudding to elementy angielskiej Wigilii, która w sposób malowniczy, dostojny i magiczny została przedstawiona. Nadaje to powieści pewnej niezwykłości i pewnej nostalgii, która czasem nas dotyka, gdy sobie przypomnimy o czasach dzieciństwa. Summa summarum, ‘Opowieść Wigilijna” oceniam jako bardzo dobre dzieło literackie. Z przesłaniem i nauką. Jak w tym świętym czasie dać drugą szansę bliźniemu i puścić w niepamięć to co było złe i przykre. Polecam tę powieść wszystkim czytelnikom, którzy jakimś cudem jeszcze nie znają historii wielkiego skąpca. Ale również molom książkowym, którym nie straszna jest klasyka, a wręcz jest przez nich uwielbiana. Dla mnie to krótkie dzieło o wielkiej wartości, jak warto wierzyć w marzenia, które jeśli bardzo chcemy mogą się spełnić. Polecam.
Wesoło trzaskający ogień w kominku. Zapach świeżo przyniesionego drzewka. Dwanaście potraw na wigilijnym stole. Śpiewanie kolęd. Obdarowywanie się prezentami. O północy uroczysta pasterka. Te wszystkie tradycje, które większości z nas są kultywowane, podczas Świąt Bożego Narodzenia, są ważne. Ale gdy nie mamy z kim dzielić tego wspaniałego czasu, te aspekty nie mogą nas...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-12
„Targowisko próżności” to scena, na której odgrywają się wzloty i upadki elity angielskiej u schyłku czasów napoleońskich. „Estrada” ta nie zna co to bieda, niedostatek i ubóstwo. Każdy chce się pławić w luksusie, splendorze i bogactwie. Ale czy tak naprawdę te przyziemne przywileje, pozwalają na życie w pewnym stopniu szczęśliwe i spokojne? Główny narrator jako twór wszystko wiedzący, przybliża nam bohaterów niniejszej powieści. Ekspozycja głównych person to znak rozpoznawczy dzieła Williama Makepeaca Theckeraya. Czy tak bardzo szczegółowe opisanie głównych bohaterów przypadło mi do gustu? Czy to jest dobra książka na rozpoczęcie przygody z klasyką? I jakie są moje ogólne wrażenia i po lekturze? Zacznę od kreacji bohaterów. Powieść pod tym względem stoi naprawdę na niezłym poziomie. Na pierwszy plan wysuwają się dwie młode panie, których marzeniem jest szczęście u boku kochanego mężczyzny. Ale każda z nich obiera zupełnie od siebie różne ścieżki. Te dwie diametralne postawy, przyznaje budziły we mnie, skrajne emocje. Autorowi udało się świetnie wykreować pannę Amelie Sedley, która nie miał szczęścia na tym padole łez. Ale tak naprawdę trudno mi się wypowiedzieć, czy jej kibicowałem. Pomimo, jej szlachetności i dobroci serca, była kobietą bardzo niezdecydowaną, „defensywną” i nieporadną-… „Biednemu zawsze wiatr w oczy wieje”. Niektórych postaw „Targowisko próżności” nie wybacza. Może to się wydawać dość bezduszne, ale czasem warto być sprytnym, i wykorzystać szansę, która się nadarzy, nawet jeśli to oznacza złamanie pewnych norm moralnych. Tu na scenę wchodzi Becky Sharp, która przed niczym się nie cofnie, aby usidlić bogatego mieszczanina. Notabene swoją „karierę”, zaczynała jako guwernantka. Panna Sharp to harpia, która po trupach dąży co celu niszcząc wszystko na swojej drodze. Wyrafinowanie, przebiegłość i chytrość to epitety, które określają i składają się na jej kręgosłup moralny. Ale czy karma wróci? Po odpowiedzi mój drogi czytelniku odsyłam do lektury. Natomiast moim zdaniem „Targowisko próżności” nie jest dobra pozycją, aby zacząć przygodę z klasyką. Powodem postawienia tej tezy jest fakt, że grubość książki ,styl narracji, może odstraszyć nawet najśmielszego czytelnika. Jest to pozycja dla wtajemniczonego, doświadczonego i cierpliwego mola książkowego. Moim zamiarem, bynajmniej nie jest odstraszenie ciebie mój drogi czytelniku, od lektury, ale chciałbym uzmysłowić, każdemu kto ma zamiar, po sięgnięcie po dzieło angielskiego prozaika, że to przeprawa tylko dla wytrwałych, nieugiętych i nieustępliwych. Mało dialogów, wiele opisów, które moim zdaniem, można byłoby o połowę zredukować. I ten styl pisarski, który dla współczesnego czytelnika, może się okazać nie do przebrnięcia. Do lektury podchodziłem trochę z obawą, ale również z respektem. Grubość powieści, bynajmniej mnie nie przestraszyła, notabene lubię „grubaski”, ale jednak miałem momentami poczucie zniechęcenia. W niektórych momentach, powieść zupełnie mnie nie przyciągała, interesowała i frapowała. Było za dużo obyczaju, a trochę mniej interakcji pomiędzy bohaterami. Oczywiście pod tym względem powieść ma sporo czytelnikowi do zaoferowania, ale przestoje były jak najbardziej wyczuwalne. Ale moim największym zarzutem jest jednak spore rozczarowanie, zarysem historycznym książki, który przez autora został potraktowany po macoszemu. Mamy co prawda wzmiankę o bitwie pod Waterloo, i innych punktach kampanii przeciwko Bonaparte, ale było tego za mało. Ale jednak summa summarum „wartość” powieści nieco podnosi finał i rozwiązanie końcowe głównych wątków dzieła. Które bardzo mnie usatysfakcjonowały. I pozostawiły z pewnym „zadowoleniem”, które może nie bierze się z przewrotności losu, ale po prostu z ludzkiej sprawiedliwości. Reasumując, „Targowisko próżności”, wymęczyło mnie, ale to nie oznacza, że żałuje, miesiąca wyjętego z życiorysu. Jest to doświadczenie literackie, które na pewno na przyszłość zaprocentuje. Pozycja, dla fanów takich dzieł jak „Anna Karenina”, czy na naszym podwórku „Chłopi” i „Lalka”. Ale myślę, sobie również dla miłośników, czegoś naprawdę ambitnego, którym znudziły się powieści typowo rozrywkowe i „tanie”. Pomimo, wszystko pozycja godna Polecenia.
„Targowisko próżności” to scena, na której odgrywają się wzloty i upadki elity angielskiej u schyłku czasów napoleońskich. „Estrada” ta nie zna co to bieda, niedostatek i ubóstwo. Każdy chce się pławić w luksusie, splendorze i bogactwie. Ale czy tak naprawdę te przyziemne przywileje, pozwalają na życie w pewnym stopniu szczęśliwe i spokojne? Główny narrator jako twór...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-17
2023-07-26
Istnieje takie przysłowie: „nie oceniaj książki po okładce”. Pewnie ma znaczenie jakie dana książka, posiada walory estetyczne i graficzne. Ale tak naprawdę najważniejsza jest jej treść. Jesteśmy wzrokowcami, i lubimy rzeczy ładne i atrakcyjne dla oka. Tak jest z wieloma aspektami naszego życia. Ale chyba najważniejszym jest poznanie drugiej osoby. Czasami pozory mylą, i możemy źle lub krzywdząco ocenić osobę, która w początkowym rozwoju wydarzeń jest dla nas obca. Bowiem to nie wygląd zewnętrzny określa nas jaką jesteśmy istotą, ale to co ma w sercu. Powieści klasyczne mają na mojej półce wyjątkowe miejsce. Nie każda powieść trafi do mojego serca i przekonania. Ale przeważnie jest to podróż, którą odbywam z wielką przyjemnością i zapałem. Jest to dla mnie swoisty wehikuł czasu, w którym dogłębnie i „inwazyjnie” eksploruje fascynujące „czasy”. Do jakiej więc kategorii przypiszę „Katedra Marii Panny w Paryżu”? Czy powieść okazała się bliska memu sercu? Czy też klasyce, która, trochę zaniknie w ogromie przeczytanych powieści? Jeśli jesteście ciekawi odpowiedzi na te pytania, to zapraszam do dalszej analizy. Ale najpierw przybliżę zarys fabularny powieści. Dzwonnik Quasimodo, odrzucony przez ludzi ze względu na swoja niepełnosprawność i brzydotę, żyje w samotności w niezliczonych zakamarkach katedry Notre Dame. Wiedzący, czym jest odrzucenie i pragnący uczucia Quasimodo zakochuje się w prześladowanej przez ludzi Cygance Esmeraldzie. Uroda dziewczyny zachwyca nie tylko dzwonnika. Głowę dla niej traci też archidiakon Klaudiusz Frollo. „Dzwonnik z Notre Dame, to jedna z najbardziej cenionych powieści XIX- wiecznego twórcy Victora Hugo. Akcja powieści rozgrywa się u schyłku XV wieku. Autor rewelacyjnie odwzorował klimat dawnej epoki. To niesamowicie mocna strona powieści. Podczas czytania czułem się w centrum akcji. Uliczki, zakamarki, alejki. To w nich przebywałem najwięcej czasu. Jednak bardzo ważnym motywem powieści okazała się osławiona katedra. Opisywana przez autora jej wielkość, piękno i splendor, wręcz zapierały dech w piersiach i pobudzały wyobraźnię do czerwoności. Czułem się jak mała istota, która wraz z narratorem przemierza jej najbardziej skrywane tajemnice. Ważne okazały się obyczaje, które działały w niniejszej epoce. Pisarz w sposób perfekcyjny i z detalami przybliżył wszystkie mechanizmy, które działały w XV wiecznej Francji. Dzięki temu zabiegowi poznałem dzieje historyczne Paryża. Niektóre rozdziały poświęcone były jedynie wątkom historycznym. Jako, że mam w sobie zacięcie historyczne, to dla mnie była nie lada gratka. Byłoby z mojej strony „Faux pas”, gdybym nie wspomniał o bohaterach powieści. Namiętności, miłości, zdrady, pragnienia. To te silne uczucia targające postaciami. Klasyka ma to do siebie, że na te aspekty autor pochyla się w sposób rzetelny, solidny i rzeczowy. Bowiem to przeżycia bohaterów to kwintesencja, powieści „tradycyjnych”. Bohaterowie muszą stawić czoła przeszkodom, które im los zesłał. Nagrodą za trudne momenty w naszym życiu, może się nam wydawać, spełnienie marzeń czy na tle prywatnym i czy tez w sferze uczuciowej. Ale czy tak jest z bohaterami „Katedra Marii Panny w Paryżu”?. Nie chcę za wiele zdradzać, ale końcowe rozwiązania fabularne, „Złamały mi serce”. Zostawiając mnie z poczuciem pustki, nostalgii i melancholii. Finał powieści okazał się tak smutny, że pozostał ze mną na pewien czas. Co znamionuje o niesamowitej „wielkości” powieści Victora Hugo. Nie dla wszystkich czytelników finał może się okazać „strawny”, zrozumiały i klarowny, ale bez zdradzania fabuły rozdział zatytułowany „Samotnia Ludwika XI”, który jest najlepszy w książce, odpowiada w pewnym sensie na pytanie, dlaczego tak się zakończyła powieść?, Na uwagę zasługuje również główny antagonista, który tak został wykreowany przez autora, że czytelnik, może mieć problem z jednoznaczną oceną tejże postaci., Nieszczęśliwa miłość to materia o skomplikowanej „budowie”. Złamane serce, może krwawić bardzo długo. Wiele czynników może składać się na to, że jesteśmy nieszczęśliwi. Własne słabości, bariery, blokady. Mogą nas ograniczać i pętać. Ale przesłanie powieści, pomimo, że kończy się „tragicznie” jest pozytywne: nawet śmierć nie pokona prawdziwej miłości. Zawiść, nienawiść, zazdrość to przymioty, które nie są obce niektórym bohaterom powieści. Tam gdzie dobro pojawia się zło. Ten motyw od zarania dziejów, jest najczęściej wykorzystywany w literaturze nie tylko tej klasycznej. Co zwycięży w tej konkretnej powieści? Po odpowiedź zapraszam do lektury. Summa summarum, „Katedra” Marii Panny w Paryżu, porusza wiele problemów, które z którymi musieli się zmagać mieszkańcy XV wiecznego Paryża. Powieść wyróżnia się na tle historycznym, w kreacji bohaterów i finale, który dla wrażliwszych czytelników może okazać się bardzo emocjonalny i trudny w odbiorze. Dla mnie to była podróż jak wcześnie wspominałem w czasie, gdzie zgłębiłem istotę i mechanizmy panujące w epoce, która dzięki moim pasjom jest mi bliska. Polecam tą powieść molom książkowym, którzy chcą znaleźć lekturę poruszającą, absorbującą i angażującą na wielu polach. Ale również tym, którzy chcą przeżyć coś niezapomnianego. Gorąco Polecam.
Istnieje takie przysłowie: „nie oceniaj książki po okładce”. Pewnie ma znaczenie jakie dana książka, posiada walory estetyczne i graficzne. Ale tak naprawdę najważniejsza jest jej treść. Jesteśmy wzrokowcami, i lubimy rzeczy ładne i atrakcyjne dla oka. Tak jest z wieloma aspektami naszego życia. Ale chyba najważniejszym jest poznanie drugiej osoby. Czasami pozory mylą, i...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-05-25
Własne miejsce na ziemi. Czas narodzin i śmierci. Mijające pory roku. Praca, znój i trud. Kto z nas nie zna powieści Władysława Stanisława Reymonta. Czy to z własnej autopsji czy ze słyszenia. To właśnie to monumentalne dzieło, było przyczynkiem dla wielkiego wyróżnienia przez szwedzką akademię. Jaka spotkała polskiego prozaika, czyli nagrody Nobla. Mam wielki respekt do tego dzieła. Nie mam instrumentów, ani wykształcenia, aby krytykować, oceniać lub chwalić, utwór Reymonta. Ale spróbuje sklecić kilka zadań i w sposób konstrukcyjny napisać parę spostrzeżeń. Ale za nim to zrobię pokrótce, przybliżę zarys fabularny dzieła. Mijają cztery pory roku w Lipcach . U schyłku XIX wieku w tętniącej życiem wsi rozgrywają się ludzkie dramaty, wybuchają konflikty, rodzą się namiętności. Na pierwszy plan wysuwa się rodzina Borynów, w której nie najlepiej się dzieje. Na początku chciałbym poruszyć kwestię kreacji bohaterów. Zwłaszcza Jagny. Była to dziewczyna o pięknej urodzie. Swym powabem rozbudzała nie jedno męskie serce. Traf sprawił, że wpadła w oko największego z gospodarzy w Lipcach Macieja Boryny. Ślub rolnika już w podeszłym wieku z młodą kobietą, okazał się dla całej konstrukcji fabularnej zarzewiem konfliktu, który doprowadził do ostatecznego finału. Jagna wiedziała jak wykorzystać swoje wdzięki, atrakcyjność i powab. I tak jak cierpliwy rybak łapała w „sieć” kolejnych amantów. Tą bohaterkę można na swój sposób zrozumieć. Ale jej postępowanie nie było zgodne z chrześcijańska doktryna, którą wyznawali mieszkańcy wsi. To właśnie katolicyzm pełni sporą rolę w „Chłopach” Władysława Stanisława Reymonta. W tym dziele wiele jest nawiązań do uroczystości, świąt i obrzędów. Ten aspekt został świetnie uwypuklony i przedstawiony przez autora, dzieląc książkę na cztery części, czyli przemijające pory roku. Każda z nich przynosiła dla mieszkańców wsi co innego. Nowe radości, zadowolenie i satysfakcje, ale również zgryzoty, udręki i frasunki. Bowiem życie chłopa w drugiej połowie XIX wieku okazywało się czasami przewrotne, zwłaszcza, kiedy nasza ojczyzna była pod zaborami, a naszego państwa nie było na mapach świata. A mieszkańcy wsi odrabiali pańszczyznę, i podlegali dziedzicowi. Życie chłopów było bardzo trudne, jeszcze przed wielką rewolucja przemysłową. Charakteryzowało się troską o jutro. Zwłaszcza żniwa, i pogoda miały niebagatelny wpływ, na to, czy dane gospodarstwo przetrwa zimę. Czy jej mieszkańcy nie pomrą z głodu lub chorób. Polski prozaik przedstawił jaką rolę w życiu chłopów stanowiła miłość do ziemi, którą uprawiali i angażowali całe swoje siły w jej pielęgnacje .To był wręcz sens życia mieszkańców ówczesnej wsi. Szanuje bardzo dzieło Reymonta, ale niektóre elementy powieści, okazały się dla mnie trochę meczące. Sama powieść dla współczesnego czytelnika może jednak być trudna do przebrnięcia. Z dwóch powodów. Sam język dzieła, który stworzył i wcielił w swojej powieści Reymont. Który eksperci nazywają się staropolskim. Który dla mnie był osobiście trochę trudny. A czytanie nie sprawiało mi większej przyjemności. Sama akcja książki również nie powala na kolana. A wręcz jest tu towarem deficytowym. Polski autor poszedł bardziej w przeżycia bohaterów i moim zdaniem zbyt obszerne opisy przyrody. Co może samo w sobie nie jest zarzutem, ale jednak stanowi pewną słabość dzieła. W tym wszystkim jednak czuć pełna monumentalność. Która się charakteryzuje rozmachem, ponadczasowością i splendorem. Bowiem tak naprawdę dzieło Władysława Stanisława Reymonta można nazwać powieścią o tym co dany człowiek najbardziej kocha, szanuje i uwielbia. Może to być ukochana osoba, bliska rodzina, ale również pasje i zainteresowania, które nas definiują jako istoty myślące. Summa summarum, „Chłopi” to powieść, obok, której trudno przejść obojętnie. Ma swoje mankamenty, ale to nie jest najważniejsze. Bowiem przekaz powieści jest ponadczasowy, niepomierny i niezmierzony. Jak nasze życie. Które ma swój początek, jak i koniec. To dzieło również stanowi manifest do miłości do ojczyzny, którą trzeba dbać i chronić. Co brzmi w naszych współczesnych i niespokojnych czasach dosyć znamiennie. Uważam, że lektura zasługuje na należne jej miejsce w kanonie najważniejszych w historii naszej literatury. Bowiem w sposób dobitny i nieprzemijający definiuje naszą polskość.
Własne miejsce na ziemi. Czas narodzin i śmierci. Mijające pory roku. Praca, znój i trud. Kto z nas nie zna powieści Władysława Stanisława Reymonta. Czy to z własnej autopsji czy ze słyszenia. To właśnie to monumentalne dzieło, było przyczynkiem dla wielkiego wyróżnienia przez szwedzką akademię. Jaka spotkała polskiego prozaika, czyli nagrody Nobla. Mam wielki respekt do...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-04-20
Poczucie wyobcowania. Brak akceptacji. To nieodłączne aspekty, które dotykają pewien przekrój społeczeństwa. Bywa, że niefortunny splot zdarzeń, może rzutować w dalszej perspektywie na naszą przyszłość. Mówi się, że jesteśmy kowalami własnego losu. Może jest w tym ziarno prawdy, ale moim zdaniem niektóre wydarzenia w naszym życiu, determinują i kształtują nasz charakter. To można powiedzieć o angielskiej prozaiczce Daphne du Maurier, której sześć opowiadań, które wpadły w moje łapki, spróbuje merytorycznie zrecenzować. Na pewno na ukształtowanie się stylu angielskiej pisarki miała wpływ druga wojna światowa. Co wręcz się czuje w każdym spisanym słowie. To samo można rzec o „ojcu” powieści „fantastycznej” J. R. R. Tolkienie. Wiem, że to luźne nawiązanie, ale mam nieodparte wrażenie, że to właśnie trudne momenty, potrafią… - tu w tym przypadku pisarzy zahartować, i w swojej twórczości wynieść na wyżyny swój warsztat pisarski. Jakie są moje pierwsze wrażenia po lekturze? Czy w niniejszych opowiadań, można „wyłowić” głębsze przesłania i myśl? I czy przekonałem się do tego typu przedstawienia gatunku literackiego? Może zacznę od początku. Autorka sławnej „Rebeki”. Zaserwowała swoim fanom sześć perełek, opowiadań, które klimatem przypominają późniejszy gotyk. Sama piękne wydanie albatrosa, skusiło mnie do zakupienia niniejszej pozycji. Więc, z dużymi oczekiwaniami, zacząłem od pierwszego opowiadania „Ptaki”, które było sygnowane jako flagowa opowieść zbioru. I przepadłem. Bowiem z tak dobrym zestawieniem, opowiastek nigdy nie miałem do czynienia. Na to składa się wiele czynników. Przede wszystkim niniejsze opowieści mają niepowtarzalną aurę. Makabra, krwawe opisy, i antagoniści z piekła rodem. Te aspekty są zbyteczne, by „Ptaki i inne opowiadania” niepokoiły swoją narracją. Na pierwszy plan rzuca się warstwa psychologiczna. Wręcz podskórne napięcie było wręcz namacalne. Nawet w momentach spowolnienia akcji, paradoksalnie można było wyczuć grozę, tajemniczość i surrealizm. Domyślałem się na co stać Daphne du Maurier, ale ten zbiór opowiadań przebił moje oczekiwana. Wszystkie opowiadania okazały się bardzo równe. Swoją wymowę niesie ze sobą fakt, że nie mam swojego ulubionej historii. Każde z opowiadań bardzo mi się podobało. Trudno nawet sklasyfikowani gatunek literacki tego dzieła pisarki. Wielkim atutem pozycji, okazała się głębia. Która uwidoczniła się w kreacji bohaterów, ich przeżyć, w których dominuje żal, smutek, strata i ból. Wszystkie nasze czyny mają swoje konsekwencje, czy to w życiu doczesnym czy na łonie Abrahama. Pomimo krótkiej formy opowiadania są bardzo treściwe. Można im zarzucić, że nie posiadają spektakularnej puenty. Ale w tym czasem skromnym zakończeniu, kryje się drugie dno, które daje czytelnikowi wielkie pole do interpretacji i przemyśleń. Za co uwielbiam ten zbiór opowiadań? To przede wszystkim, za świadomy zabieg pisarki, kiedy czytelnik nie zostaje od razu wrzucony w wir akcji. A wręcz powolne tempo sprawia, że czytelnik rozsmakowuje się i delektuje każdym zdaniem i akapitem. Dzięki tej „sztuce”, czytelnik może lepiej poznać bohaterów ,i świat przedstawiony. Niniejsza pozycja sprawiła, i upewniła mnie w przekonaniu, że twórczość Daphne du Maurier może inspirować, nie tylko przyszłe pokolenia pisarzy, ale również moli książkowych. Bowiem w twórczości angielskiej pisarki, można znaleźć „prawdy”, wskazówki, a czasami przestrogi, które możemy wkomponować i wprowadzić w nasze życie codzienne. Summa summarum, opowiadania słynnej pisarki bronią się w wielu aspektach . Nie sposób w nich wyczuć żadnego fałszu, lub słabych stron. Dla mnie to była osobista podróż w meandry ludzkiej psychiki i jednocześnie nauka moralności. Pozycja obowiązkowa, dla fanów pisarki , ale również moli książkowych, którzy poszukują wytchnienia i odskoczni od utartych schematów i rutynowych rozwiązań fabularnych. Gorąco Polecam!!!
Poczucie wyobcowania. Brak akceptacji. To nieodłączne aspekty, które dotykają pewien przekrój społeczeństwa. Bywa, że niefortunny splot zdarzeń, może rzutować w dalszej perspektywie na naszą przyszłość. Mówi się, że jesteśmy kowalami własnego losu. Może jest w tym ziarno prawdy, ale moim zdaniem niektóre wydarzenia w naszym życiu, determinują i kształtują nasz charakter....
więcej mniej Pokaż mimo to2023-03-30
Mrok, który ogarnął świat. Najeźdźcy, których imperialne dążenia, chcą zawładnąć masami. Sztuczna inteligencja, która może w przyszłości naszą cywilizację ujarzmić. Strach, niepewność i groza o jutro . To nie lęki wydarte z kontekstu, jeśli chodzi o najświeższe informacje ze świata. Ale elementy składowe opowieści H. G. Wellsa „Wojna Światów”. Powieść została wyemitowana jako słuchowisko stacji CBS, 30 października 1938 roku. W przededniu drugiej wojny światowej i atmosferze niepewności wśród społeczeństwa. Zostało potraktowane jako rzeczywisty reportaż ataku Marsjan na ziemian. Czego skutkiem był wybuch paniki wśród mieszkańców New Jersey. Powieść swoją oryginalną treścią jak na czasy u schyłku XIX w . skłania naszą współczesną cywilizację do odpowiedzi na ważkie, a jednocześnie trudne pytania. Gdzie ten nasz świat zmierza? Co pokazuje znakomicie o kunszcie brytyjskiego pisarza. I ponad czasowości dzieła. Powieść pomimo swej krótkiej formie, bardzo przypadła mi do gustu. I jak się możecie się domyślić moi drodzy czytelnicy, raczej to będzie pochlebna recenzja. Ale żeby wszystko wyszło składnie i merytorycznie, spróbuje powściągnąć emocje, i postaram się rzetelnie podejść do tematu. Niesamowicie mocną stroną powieści jest jej stylistyka i język jaką operował H.G. Wells. To właśnie dzięki formie dysputy naukowej, jaką charakteryzuje się książka ,można zrozumieć, że niektórzy ówcześni słuchacze przerazili się nie na żarty. Pisarz w sposób rzetelny, drobiazgowy i detaliczny opisuje jak to istoty zamieszkujący czerwoną planetę zaatakowali, nasza ukochaną ziemię. Można dywagować, czy im się znudziło przebywanie na swej macierzystej planecie? Czy w swojej „mądrości” pomyśleli, że gatunek ludzki jest prymitywny, i wart zachodu podbicia? Można gubić się w domysłach. Ale fakt, faktem że wizja autora jest, jak najbardziej przerażająca w swojej istocie proroctwa. Chciałbym podkreślić, że czytając niniejszą opowiastkę, miałem nieodparte wrażenia, że czytam kronikę historyczną lub reportaż, o wydarzeniach z minionych lat , które naprawdę się wydarzyły. Zupełnie się nie dziwie, że słuchowisko z 1938 roku tak bardzo poruszyło słuchaczy. Dbałość o formę literacką autora, jak najbardziej zasługuje na wielki szacunek. Natomiast kto już parę czytał moich recenzji, to wie, że mam niesamowitą słabość do literatury gotyckiej i wiktoriańskiej. Tu również złapany jak mucha w pajęczą sieć. Wrzosowiska, bagna i trzęsawiska. To niektóre , miejsca i tło dla wydarzeń, opisanych w książce. Czuć w powieści nastrój grozy, koszmaru, i trwogi. Ponura sceneria tylko wzmaga ten niepokojący nastrój. Opowiastka ta przede wszystkim przedstawiciel powieści gatunkowej. Ale również coś jednocześnie głębszego co prześcignęło czasy minione. Z ręka na sercu mogę oznajmić że H.G. Wells to prekursor, który stworzył książkę, która jest przerażająco aktualna. A co jeśli chodzi o kreacje bohaterów? Cała historię czytelnik poznaje z miejsca bohatera, która opowiada swoją historię w pierwszej osobie. To z jego perspektywy odbiorca zostaje wrzucony w wir wydarzeń. Wraz z bohaterem przeżyłem straszne, a jednocześnie nie zapomniane przygody. Walcząc o życie i uciekając przed blaszanymi maszynami, kierującymi przez istoty obce, poznaje inne osoby, tego dramatu, które mu towarzyszą w niedoli. Jednak ich postawa jest co najmniej wątpliwa moralnie. Dzięki temu zabiegowi autor, chciał uzmysłowić czytelnikowi, jak w obliczu wojny i zagrożenia, może istota lidzka zareagować. Łatwo w takich okolicznościach o zachowanie na wskroś nietypowe, nienormalne i dziwaczne. Element stresu jest tu kluczowy. Pisarz w swojej powieści, świetnie oddał aspekt psychologiczny i realia wojny jako największą tragedie jaka może spotkać naszą cywilizację. W czasie lektury „Wojna światów”, czytało mi się jak rasową powieść postapo. Z rozdziału na rozdział, przypominała mi się i rewelacyjna powieść Cormaca McCarthyego „Droga”. Obie powieści pomimo różnic fabularnych, mają wiele stycznych, i jedno przesłanie…- pomimo zwątpienia, zawsze warto walczyć o suwerenność i wolność, nie tylko tą terytorialną, ale tą po prostu ludzką. Summa summarum, książka wybitna w swojej treści, kreacji i postaw bohaterów, tych pierwszo jak i drugo planowych . Ale przede wszystkim w niesamowitej stylistyce, dawnej epoki, którą docenią miłośnicy historii literatury, ale również fani współczesnej popkultury. Nie mogę się do czekać, kiedy sięgnę po kolejne powieści brytyjskiego pisarza, bowiem „Wojna Światów”, pozostanie na zawsze w moim sercu. Gorąco Polecam.
Mrok, który ogarnął świat. Najeźdźcy, których imperialne dążenia, chcą zawładnąć masami. Sztuczna inteligencja, która może w przyszłości naszą cywilizację ujarzmić. Strach, niepewność i groza o jutro . To nie lęki wydarte z kontekstu, jeśli chodzi o najświeższe informacje ze świata. Ale elementy składowe opowieści H. G. Wellsa „Wojna Światów”. Powieść została wyemitowana...
więcej mniej Pokaż mimo toNiepokój, niebezpieczeństwo, groza. To nieodłączne atrybuty powieści gotyckiej. Księżyc w nowiu, błyskawica, która rozdziera bezgwiezdne niebo. Siąpiący deszcz, który obmywa nagrobki zmarłych. Zamczyska o niepokojącym wyglądzie, będące siedliskiem „czystego” zła. I ta niemal namacalna złowieszczość, która dusi czytelnika, i ściska za gardło. Ale czy właśnie przedstawiciel tego nurtu w literaturze, „Drakula” Brama Stokera wydana 1897 roku, nie zestarzał się? Czy ciągle straszy kolejne pokolenia? I jakie są moje odczucia świeżo po lekturze? Zanim odpowiem na te ważkie pytania, pokrótce przybliżę zarys fabularny powieści. Książka opiera się na tajemniczej postaci legendarnego krwiopijcy hrabiego Draculi. Poznajemy go w chwili, kiedy do jego zamku, ukrytego w dzikich ostępach Karpat przybywa młody prawnik, Jonathan Harker. Początkowo jego misją staje się podpisanie stosownej umowy, na mocy której, tajemniczy hrabia ma kupić w Wielkiej Brytanii nieruchomość. Okazuje się szybko, że Jonathan wpada w pułapkę, z której wyrwać młodzieńca może tylko śmierć. Pomimo, że powieść, dawno napisano to niewątpliwie urzeka stylem i klimatem. Którego nie powstydziłby się sam Stephan King. Na to ma wielki wpływ wykreowany przez irlandzkiego pisarza, główny antagonista. Który swoją niezaspokojoną rządzą krwi, złowieszczą aparycją, działa „inwazyjnie” na wyobraźnie kolejnych pokoleń czytelników. Bowiem komu by nie zjeżył się włos na głowie, czarny charakter, który w mrocznym zakątku poszukuje niczego niespodziewającej się ofiary, i zatapiając swoje ostre kły w jego szyję, doprowadza do szaleństwa i skazania na wieczne męki. Sama książka została napisana w stylu epistolarnym. Dzięki temu zabiegowi, całą historię śledzimy z perspektywy wielu bohaterów. Bardzo sobie cenię taki rodzaj narracji. Im więcej wątków, tym bardziej powieść jest bogata i opowiedziana w detalach, Oczywiście, jest w tym aspekcie wskazany umiar. Irlandzkiemu pisarzowi udała się bowiem ta sztuka. „Warząc” wszystkie składniki i fabularne akcenty, w sposób jak najbardziej proporcjonalny dla wydźwięku całej historii. Teraz trochę prywaty. Mam wielką słabość do opisywanej w literaturze wiktoriańskiej Anglii. To właśnie na tej wyspie rozgrywa się akcja powieści. Pomijając niektóre fragmenty. Więc jestem zachwycony otoczką powieści. Kto się wychował na powieściach Agaty Christie i Artura Conan Doyle, to wie o czym mówię. Na wysoką ocenę powieści niewątpliwie ma wpływ, sam finał powieści. Który jest wyważony i nie efekciarski, jak to bywa czasami u współczesnych pisarzy. Ale przyznam, z początku właśnie takie zwieńczenie powieści trochę mnie rozczarowało, ale po pewnym czasie doceniłem kunszt pisarza. Summa summarum to kolejne moje udane spotkanie z powieścią gotycką. Wszystkie elementy układanki, wskoczyły na swoje miejsce, tworząc całość o wielkim ładunku emocjonalnym i intelektualnym. Polecam, wszystkim czytelnikom, którzy jeszcze się wahają lub odkładają w czasie sięgnięcie po tą pozycję. A również tym, poszukującym od czasu do czasu solidnego zastrzyku adrenaliny. Zachęcam!!!
Niepokój, niebezpieczeństwo, groza. To nieodłączne atrybuty powieści gotyckiej. Księżyc w nowiu, błyskawica, która rozdziera bezgwiezdne niebo. Siąpiący deszcz, który obmywa nagrobki zmarłych. Zamczyska o niepokojącym wyglądzie, będące siedliskiem „czystego” zła. I ta niemal namacalna złowieszczość, która dusi czytelnika, i ściska za gardło. Ale czy właśnie przedstawiciel...
więcej mniej Pokaż mimo toOd zarania dziejów, dochodziło i dochodzi do konfliktów między krajami i państwami. Były one wszczynane między innymi z chęci wzbogacenia się, ciągot terytorialnych i supremacji. Historia zna wielu geniuszy militarnych, których ambicje sięgały granic nie odmierzanych w sposób tradycyjny. W tym szaleństwie trudno się doszukiwać się wielkiej logiki. Gdy pożoga wojenna trawiła niewinna istnienia i ofiary. Można zauważyć, że pomimo, że w przeszłości świat znał wiele barbarzyńskich wojen i potyczek, to my ludzie nie uczymy się na błędach, a powielamy te same. Jeśli na spokojnie prześledzi się historię to można wysnuć smutny wniosek, że obraz i częstotliwość wojenna cyklicznie się powtarza. Ten aspekt został opisany w tylu dziełach, że można wybierać do woli. Ja się skupię na dwóch pierwszych tomach wielkiego dzieła rosyjskiego prozaika Lwa Tołstoja „Wojna i pokój”. Czy niniejsza powieść zasługuje rzeczywiście na pewną atencję i splendor? I czy jest wybitna? O tym wkrótce wpierw, przybliżę zarys fabularny powieści. Ta wielowątkowa rosyjska epopeja narodowa opowiada losy obywateli Cesarstwa Rosyjskiego w czasach wojen napoleońskich. Mamy tu wątki w czasie zawieruchy wojennej, jak i względnego pokoju. Na początku muszę zaznaczyć, że wielkie dzieło Lwa Tołstoja, wyróżnia się na tle innych powieści tamtej epoki wielkim rozmachem i wiernym odwzorowaniem tła historycznego. Co wpasowuje niniejszą powieść na zawsze do kanonu literatury światowej. Aspekt historyczny dzieli się na rzetelny opis socjety Petersburskiej, ale również jest wyeksponowany wątek batalistyczny. Zacznę swoją analizę od pierwszej kwestii. Tołstoj co by nie mówić był gawędziarzem, w sposobie narracji jednak nie nudził, opisując w najmniejszych detalach wszystkie „składowe” i „elementy”, na które składała się rosyjska śmietanka towarzyska. Rosyjski prozaik w punkt opisał i zdiagnozował jakie emocje i przeżycia targały bohaterami z tak zwanej wyższej sfery. Miłość, przyjaźń i namiętność, to tylko niektóre z palet emocji, które w sposób perfekcyjny oddał pisarz. Ten aspekt może wydawać się dla postronnego czytelnika nużący, ale jednak w tak plastyczny sposób został zobrazowany przez autora, że same ręce składają się do oklasków. Natomiast jeśli chodzi o batalistyczne opisy, to w tym aspekcie czytelnik po lekturze powinien poczuć się dopieszczony. Dla każdego miłośnika militariów, to wielka gratka. Bowiem Tołstoj w sposób bardzo przystępny opisał wszystkie ciekawostki i „prawa”, jakimi rządził się ten konkretny konflikt zbrojny. Wojenna zawierucha: wszechobecny zapach prochu, walki na bagnety, siarczysty zapach dymu z muszkietów, to niektóre elementy wojny konwencjonalnej. Sam język w jakim została opisana cała historia zasługuje na wielkie uznanie i szacunek. Lew Tołstoj wykazał się wielkim kunsztem operując językiem w sposób kwiecisty, soczysty i emfatyczny. Zapisując się na zawsze dzięki temu „nurtowi literackiemu” na kartach prozy klasycznej. Summa summarum, pomimo, że akcenty powieści są bardziej zaznaczone na obyczajność i tradycje rosyjskiej socjety, to jednak odnajdywałem w tym dziele wiele przyjemności z czytania. Jest to powieść, którą na przestrzeni wieków doceniają krytycy, ale również powinni zwykli odbiorcy, którzy jak wsiąkną w wszystkie meandry i detale fabularne to „przepadną” i porwą literaturze tej z pod egidy ambitnej .Gorąco Polecam
Od zarania dziejów, dochodziło i dochodzi do konfliktów między krajami i państwami. Były one wszczynane między innymi z chęci wzbogacenia się, ciągot terytorialnych i supremacji. Historia zna wielu geniuszy militarnych, których ambicje sięgały granic nie odmierzanych w sposób tradycyjny. W tym szaleństwie trudno się doszukiwać się wielkiej logiki. Gdy pożoga wojenna...
więcej mniej Pokaż mimo to
Czasami rozmowa o sprawach prywatnych, polityce, a zwłaszcza religii, może doprowadzić do nie zręcznych sytuacji, kłótni lub niesnasek. Każdy z nas jako istota myśląca ma rozum i wolną wolę. A światopoglądy, którymi się kierujemy w życiu codziennym są różnorakie i niepowtarzalne. Czerpiemy wiele z bodźców zewnętrznych, ale w tym wszystkim powinniśmy zachować zdrowy rozsądek. Co się tyczy literatury. To może dawać nam czytelnikom, przyjemność i rozrywkę, ale też edukować. Tylko od nas zależy co dla siebie wyciągniemy z danej powieści. W mojej recenzji skupię się, na aspekcie merytorycznym powieści. Więc co naprawdę myślę o najsłynniejszej powieści Umberto Eco? Czy wielowątkowość powieści jest zaletą, czy wadą? Ile w dziele włoskiego pisarza jest kryminału, a ile dysput teologicznych. Ale zanim odpowiem na te pytania, w skrócie telegraficznym objaśnię zarys fabularny powieści.
Rzecz się dzieje w 1327 roku. W anonimowym włoskim opactwie benedyktynów. Wszystkie wydarzenia rozgrywają się w ciągu tygodnia. Głównymi bohaterami są: angielski franciszkanin Wilhelm z Baskerville oraz jego uczeń – Adso Z Melku. Powieść jest napisana w formie kronikarskiej relacji Adsona. Dochodzi tam do zagadkowych zgonów.
I tak z grubsza przedstawia się fabuła powieści. Ale zapewniam, że to wierzchołek góry lodowej. Wydawałoby się, że na pierwszy rzut oka wysuwa się wątek kryminalny. Bowiem to właśnie główni bohaterowie, muszą rozwikłać zagadkę morderstwa jednego z mnichów. Ale na drugiej szali mamy drugi ważny wątek, czyli zgromadzenie się w opactwie legacji, i dysputa teologiczna na temat ubóstwa Chrystusa. Swoją analizę zacznę od stricte wątku kryminalnego, i poddam ocenie klimat powieści.
I tym momencie recenzji nie będę owijał w bawełnę. Pod tym względem powieść ociera się o ideał. Czytelnik nie zostanie wrzucony na karuzelę emocji i akcji. Ale cierpliwie zostanie zaproszony w świat inkwizycji, reguł i arkan, które panują i mają zastosowanie w powieści. Klimat powieści jest niepowtarzalny, unikalny i gotycki. Pomimo, że powieść została wydana w 1980 roku, czyta się ją jakby powstała notabene w XIV wieku. W pewnym aspekcie „Imię róży” czyta się jak rasowy klimat. Kolejne zbrodnie tylko wzbudzają poczucie dyskomfortu u czytelnika. Ale nie tylko w klasztorze grasuje morderca, ale tajemnicą otoczona jest, osławiona biblioteka, która jest siedliskiem zjaw i nocnych mar.
Nie trudno nie docenić jaki religijny motyw nakreślił w swojej powieści nakreślił włoski autor. To właśnie instytucja inkwizycji w tamtych czasach była owiana złą sławą. Ten złowieszczy aspekt Kościoła katolickiego, zawsze mnie fascynował. Wiele istnień zostało skazanych przez ten organ śledczo- sądowniczy na karę śmierci. Zazwyczaj była to śmierć poprzez spalenie na stosie. Niewątpliwie w ten sposób Kościół pozbywał się swoich rywali na podłożu religijnym, ziemiańskim i ludzkim. Te wszystkie elementy świata średniowiecznego zostały wplecione w fabułę niniejszej powieści. Co jeszcze bardziej nadaje prawdziwości fabule. Co summa summarum zrobiło dobrze książce. I tu wracam do klimatu powieści, która poprze wyżej wymienione zabiegi, może budzić pewien dyskomfort, lęk i strach.
Powieść w swojej konstrukcji i sposobie pisania jest trudna w odbiorze. Zdaję sobie sprawę, że nie dla każdego czytelnika, powieść zmarłego w 2016 filozofa będzie jasna w odbiorze. Co może dla niektórych moli książkowych być poprzez teologiczne i filozoficzne wynurzenia bohaterów, trudną przeszkodą do pokonania. Ale dla wytrwałych zapewniam, satysfakcjonujące zakończenie. „Imię róży” to swoista autopsja z wynaturzeń ludzkich, w jednym miejscu. Które mogą doprowadzić do deprawacji, nierządu i niegodziwości. W ten właśnie sposób autor w punkt uwypuklił, słabość natury ludzkiej, którą łatwo zwieść na manowce. Ale z tego wszystkiego jednak płynie pozytywny przekaz. Umysł ludzki może pokonać, wszystkie bezeceństwa życia doczesnego, gdy w porę zda sobie sprawę, za jakimi wartościami warto podążać w życiu.
Summa summarum, „Imię róży” to powieść, która zasługuje na miano kultowej. Broni się wielkim rozmachem, wyczuwalnym w każdym elemencie rzemiosła pisarskiego. Jedną maksymę, którą dla własnego użytku wyniosłem - „Że nic nam nie jest dane na zawsze”. Nie będę więcej się rozpisywał nad genialnością dzieła Umberto Eco. Na koniec trochę prywaty. Powiedzenie słynnego autora „Kto czyta książki, żyje podwójnie”, pozostanie w moim sercu na zawsze.
Czasami rozmowa o sprawach prywatnych, polityce, a zwłaszcza religii, może doprowadzić do nie zręcznych sytuacji, kłótni lub niesnasek. Każdy z nas jako istota myśląca ma rozum i wolną wolę. A światopoglądy, którymi się kierujemy w życiu codziennym są różnorakie i niepowtarzalne. Czerpiemy wiele z bodźców zewnętrznych, ale w tym wszystkim powinniśmy zachować zdrowy...
więcej mniej Pokaż mimo toKażdy z nas ma w życiu lepsze i słabsze momenty. Życie czasami daje w kość i trudno o optymizm, a powiedzenie „wszystko się ułoży” można włożyć między bajki. Jednak wychodząc z założenia, że można na niektóre rzeczy popatrzeć z większym dystansem i z szerszej perspektywy, należy nie przywiązywać wagi na rzeczy na które nie mamy większego wpływu. Warto mieć przy sobie bliską drugą osobę, która w trudnych chwilach wyciągnie pomocną dłoń i rozjaśni mrok w naszej duszy. Jaki rodzaj światopoglądu reprezentujemy? Jakie wartości nam przyświecają? Nie jeden raz przykłady przeróżnych powieści, ukazywały i stanowiły odzwierciedlenie przeżyć i paletę emocji. Czy „Tajemniczy ogród” posiada walory, i pierwiastek literatury najwyższych lotów? Czy kolejna powieść pod egidą „klasyka” niesie za sobą wartości, które powinny zostać wychwycone przez czytelnika i wcielone w życie? I po prostu jakie na świeżo są moje odczucia po skończonej lekturze? Zanim odpowiem na te ważkie pytania, opiszę pokrótce zarys fabularny. Osierocona Mary Lennox zostaje odesłana pod opiekę wiecznie nieobecnego wuja Archibalda Cravena. Pozostawiona sama sobie, dziewczynka odkrywa w pobliżu domu tajemniczy ogród, skryty za wysokim murem. I tu rozpoczyna się prawdziwa przygoda, bohaterki, która na nowo odkrywa na nowo otaczający ją świat. Niesamowicie mocnym atutem powieści jest jej różnoraka wymiarowość. „Czary” to przymiot, który pojawia się na kartach powieści. Można go określić lub zinterpretować w sposób, który może zaskoczyć niejednego czytelnika. Ja ten aspekt poddałem indywidualnej analizie. Schylam się ku tezie że powieść Frances Hodgson Burnett nie się za sobą podniosłe prawdy, że to co nas otacza jest dane nam przez „Stwórcę”. Bowiem to co piękne, niesamowite i zachwycające, pochodzi od „Istoty”, która stworzyła nas na podobieństwo, i dała nam możliwość życia na świecie, które pomimo „złych rzeczy” jest przepełniona pięknem tym wewnętrznym jak i zewnętrznym. Wielu może się ze mną nie zgadzać, bowiem zdaję sobie sprawę, że istnieje na świecie wiele przykładów i rodzajów „patrzenia w inny sposób na rzeczywistości”. Ale w tym momencie powieść sprawiła, że moje struny wrażliwości zostały poruszone do głębi. Brytyjskiej pisarce udało się w sposób jakże plastyczny oddać w powieści, czym jest przyjaźń, miłość i radość, ale również smutek, żal i ból. „Tajemniczy ogród” to typ literatury najczęściej „skatalogowany” jako ta dziecięca. Ale uważam, że mogą w niej się odnaleźć czytelnicy nieco starsi. Autorka w sposób wysublimowany, ukazała jak bohaterowie jej powieści, z tokiem akcji, przeszli proces metamorfozy. To dotyczy nie tylko fizycznej odmiany, ale również tej wewnętrznej. Świetnie ten aspekt widać na przykładzie naszej bohaterki Mary. Która z początku była istotką zagubioną, zalęknioną i samotną. Jednak moc i siła przyjaźni sprawiła, że rozwinęło się w niej piękno wewnętrzne, a powstały w niej blask, rozwiał mgłę zalegającą jej duszę. Jak to bywa w większości klasyków, i w tym przypadku, powyższa powieść trafiła do mojego serca i przekonania. Książka ma tyle walorów i zalet, że nie sposób ich wszystkich wymienić. Historia zawarta w powieści jest tak prosta, a zarazem wyjątkowa, że tylko można się rozpływać nad komplementami. Jednym z przekazów i maksym powieści jest niewątpliwie „Wielka chęć życia”. Pomimo wszelkich trudności jakie za sobą niesie egzystencja. Dzięki sposobie narracji pisarki, można wynieść jedną z ważniejszych lekcji życiowych. Nie wybieramy czasu i okoliczności w jakich się narodziliśmy, ale od nas zależy w jaki sposób wykorzystamy czas, który nam dano. Summa summarum, „Tajemniczy ogród” to taki rodzaj literatury, który ostatnimi czasy najbardziej sobie cenię. Powieść wybitna, która broni się, każdym elementem, na jaki powinna się składać powieść, którą z definicji można nazwać „najwyższych lotów”. Nic dziwnego, że powieść została parokrotnie zekranizowana. Bowiem tyle posiada atutów, że warto kultywować tą powieść, aby jak najszersze grono odbiorców, zaznajomiło się z ta piękną i wzruszającą historią. Nic mi nie pozostaje innego jak bardzo polecić tą pozycję, która ma w sobie pierwiastek „twórczy”, który na nie jednego czytelnika powinien wpłynąć inspirująco. Gorąco Polecam!!!
Każdy z nas ma w życiu lepsze i słabsze momenty. Życie czasami daje w kość i trudno o optymizm, a powiedzenie „wszystko się ułoży” można włożyć między bajki. Jednak wychodząc z założenia, że można na niektóre rzeczy popatrzeć z większym dystansem i z szerszej perspektywy, należy nie przywiązywać wagi na rzeczy na które nie mamy większego wpływu. Warto mieć przy sobie bliską...
więcej mniej Pokaż mimo toBrak akceptacji, poczucie odrzucenia, wyalienowanie. To aspekty naszej egzystencji, które mogą dotknąć każdego z nas. Jest to o tyle smutne i przygnębiające, że ta kwestia pogłębiona została w pandemicznej rzeczywistości. W pewien sposób ma to w odzwierciedlenie w niżej recenzowanej powieści. Bowiem w książce Mary Shelley, są zawarte treści i motywy które, są zatrważająco aktualne. Uważam, że jest to typ klasyki, który broni się na wielu płaszczyznach poznawczych. Nie będę w tym momencie streszczał fabuły powieści, bowiem zdaje sobie sprawę, że szerszemu gronu społeczeństwa, historia jest dosyć znana. Tylko wspomnę o okolicznościach powstania książki. Powieść powstała w 1816 roku z gotyckiej zabawy poetów romantycznych, którzy umilali sobie deszczowe, wieczory wymyślaniem opowieści z dreszczykiem. To właśnie wtedy młodziutka angielska pisarka wpadła na pomysł napisania niniejszego dzieła. Zanim przejdę do analizy tekstu, dorzucę trochę prywaty. Moja przygoda z mrocznymi gotyckimi opowieściami, rozpoczęła się od świetnego „Portret Doriana Greya” Oscara Widea, a lektura „ Doktor Jekyll i pan Hyde”, utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto podążać tym „tropem”, i poszerzać swoje horyzonty. Główną problematyką powieści Mary Shelley jest upadek „umysłu”, którego dążenie przekroczyło możliwości ludzkie. Bowiem zabawa w Boga, ma zawsze katastrofalne konsekwencje. To właśnie pewien narcyzm, zbyt wysokie mniemanie o sobie, i zbytnia wiara w soje możliwości i umiejętności, dała początek szaleństwu, który nakręcił spiralę przemocy i tragedii. Pisarka w sposób wybitny ukazała paletę negatywnych emocji, za którymi stoi dramat człowieka. Powieść jest przesycona bardzo ponurymi przeżyciami głównych bohaterów, co może budzić u czytelnika uczucie przygnębienia, dyskomfortu i bezsilności. Książki w swojej istocie nie można nazwać powieścią grozy, ale jest tak przepełniona smutkiem, co nie ułatwia prostego i chłodnego odbioru, dzieła angielskiej pisarki. Śmierć to nieodłączny element i motyw powieści. Jest wszechobecna, i nie opuszcza czytelnika ani na krok. Tworząc mroczny klimat gotyckiej opowieści. Który nie sposób skopiować i powtórzyć, nawet przez najbardziej utalentowanego pisarza współczesnego. Powieść ta jeszcze bardziej działa na wyobraźnię, gdy się ją czyta w jesienny lub zimowy wieczór, a sceneria za oknem, tylko potęguje uczucie niepokoju i smutku. Summa summarum, „Frankenstein”, na długi czas zostanie w mojej podświadomości i wyobraźni. Jest to przykład literatury najwyższych lotów. Która obroniła się przed zapomnieniem, ignorancją i niepamięcią. Co tu dużo pisać, powieść uniwersalna, dająca wiele do myślenia, i dająca wielkie pole do interpretacji. Gorąco Polecam!!!
Brak akceptacji, poczucie odrzucenia, wyalienowanie. To aspekty naszej egzystencji, które mogą dotknąć każdego z nas. Jest to o tyle smutne i przygnębiające, że ta kwestia pogłębiona została w pandemicznej rzeczywistości. W pewien sposób ma to w odzwierciedlenie w niżej recenzowanej powieści. Bowiem w książce Mary Shelley, są zawarte treści i motywy które, są zatrważająco...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-11-07
Każdy z nas potrzebuje stabilności życiowej, poczucia bezpieczeństwa, a przede wszystkim miłości. Bez tych nieodłącznych elementów życia, trudno o prawidłowy rozwój emocjonalny. Jednak przykłady różnych dzieł literackich, przedstawiają i kreują postawy, które wykruszają się poza ten schemat. Tym indywiduum niewątpliwie jest główna bohaterka, angielskiej pisarki Charlotte Bronte, Jane Eyre. Czy niniejsza powieść, pomimo, można rzecz ujmując stereotypowy „Romans”, jako przedstawicielowi płci męskiej przypadła mi do gustu? Jakie są moje refleksje na świeżo po lekturze? I czy sięgnę po inne powieści Charlotte Bronte? O tym za chwile, wpierw nakreślę zarys fabularny powieści. Książka powiada historię młodej dziewczyny Jane , która po stracie rodziców, trafia do domu brata swojej matki. Niekochana zostaje wysłana do szkoły dla sierot. Tam doznaje ciężkiego życia i surowego traktowania. Jak potoczą się jej dalsze losy? Czy zazna w życiu szczęścia. Powieść angielskiej pisarki, w pewnym stopniu odpowie na te pytania. Powieść pod egidą klasyki, wybija się wielowymiarowymi, wielowarstwowymi i głębokimi portretami psychologicznymi postaci. W tym punkcie recenzji chciałbym przeanalizować bohaterkę naszej powieści. To właśnie całą jej historię poznajemy z jej perspektywy. Pomimo trudnych momentów i doświadczeń, jej postawa jest godna podziwu. Jej zachowanie jest o tyle ważne, że nie utraciła swojej osobowości. Przytłaczające przeżycia nie złamały w niej „walecznego ducha”. To dzięki jej niepokornemu charakterowi „dała” sobie radę i wyrosła na kobietę, która twardo stąpa po ziemi i szuka szczęścia w życiu. Bronte udało się stworzyć główną bohaterkę z krwi i kości, która z biegiem czasu i wypadków ewoluuje. Co w współczesnej literaturze nie jest normą. Powieść angielskiej pisarki to przede wszystkim romans wszech czasów. Ale przyznam się, że taka klasyka trafia do mojego przekonania i serca. Można się rozpływać w stylu XIX wiecznej, historii wiktoriańskiej. W sposób „szczytowy” zostały pokazane mechanizmy i prawa jakimi rządziła się i działała bohema i śmietanka towarzyska dawnej epoki. A wątek romantyczny, który jest wszechobecny, w swojej prostocie i delikatności trafił do mojego serca. Muszę nadmienić o bardzo ważnym aspekcie powieści. Jej powłoka duchowa jest bardzo wyczuwalna na kartach tej pięknej historii. Duchowe rozterki bohaterów, nadają powieści pewną wymiarowość, która się wymyka wszelakim, szablonom, normom, schematom i ramom, jakie znamy w współczesnej literaturze. Dzięki czemu, powieść można nazwać kultową i uwielbianą przez kolejne pokolenia. Na pewno sięgnę po kolejne powieści Charlotte Bronte. Summa summarum, jestem zachwycony tą powieścią. Jestem świadom, że niektórym mniej cierpliwym czytelnikom, może się okazać mało wciągająca i nudna, ale w takiej narracji świetnie się czuję. Powieść jest napisana w pięknym i kwiecistym językiem, dzięki czemu w niemym zachwycie podziwiam to wielkie dzieło.. Polecam powieść wszystkim fanom takich powieści jak „Duma i uprzedzenie” i „Wichrowe wzgórza”. Ale przede wszystkim przedstawicielkom płci pięknej, które na pewno jeszcze bardziej intensywnie odbierze dzieło Bronte. Gorąco Polecam.
Każdy z nas potrzebuje stabilności życiowej, poczucia bezpieczeństwa, a przede wszystkim miłości. Bez tych nieodłącznych elementów życia, trudno o prawidłowy rozwój emocjonalny. Jednak przykłady różnych dzieł literackich, przedstawiają i kreują postawy, które wykruszają się poza ten schemat. Tym indywiduum niewątpliwie jest główna bohaterka, angielskiej pisarki Charlotte...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-08-16
Na przestrzeni wieków, otaczający nas świat, zmieniał się w zatrważającym tempie. Patrząc wstecz, życie było prostsze, mniej stresujące i skomplikowane. Nawet podchody miłosne wyglądały inaczej i działały na innych warunkach, niż znane w naszych czasach. Ale to co najważniejsze w naszym życiu, czyli miłość nie zmieniła swego znaczenia. Jest to najsilniejsze uczucie jakie, można przelać na drugą osobę i oddać jej cząstkę swojej duszy. Nikt z nas nie chce być samotnym. Bowiem, taki stan duszy jest niewskazany i niezdrowy. Między innymi właśnie taką tematykę w swojej powieści porusza Jane Austen. Która stworzyła klasyk, w którym rozczytywały się miliony. Więc czy ta powieść mi przypadła do gustu? I czy „Duma i uprzedzenie” otworzyła mi furtkę na gatunek literacki, który był dla mnie nieznany i obcy? Zanim odpowiem na te pytania, pokrótce opowiem o fabule powieści. Historia opisywana w niniejszej powieści, kręci się wokół rodziny Bennet. Rodzina składająca się z pięciu młodych dam, ma jeden cel. Wyjść jak najszybciej za mąż. Co jest główną misją matki dziewcząt. Jak może czytelnik się domyślić, najważniejszym składnikiem tamtych czasów, na udane zamążpójście, było zdobycie dla familii jak największego posagu. Ale czasami serce nie sługa, z czego mogły wyniknąć niespodziewane i nieoczekiwane konsekwencje. Na wstępie mojej analizy wspomnę, że powieść została wydana w 1813 roku. Wątki fabularne śledzimy z perspektywy Elizabeth Bennet. Dziewczyny, która musiała odnaleźć się w skomplikowanej grze, gdzie reguły są bezlitosne. Bowiem chodziło o jej przyszłość. Miłość jednak jak wiadomo, może zmienić optykę i postrzeganie na wiele spraw. Ale fabuła nie tylko się skupia na jednej personie. Autorka w umiejętny sposób skupia uwagę czytelnika na wielu bohaterach powieści, którzy mają wiele do zaoferowania odbiorcy. Jane Austen, świetnie przedstawiła klasę inteligencką, która lubowała się rozgrywkami na wielu płaszczyznach…- matrymonialnych, umysłowych i wykształcenia. Jednym z głównych aspektów jakie poruszyła pisarka w swojej powieści jest niewątpliwie, przedstawienie w sposób wnikliwy, „oblicz miłości”. To jakże silne uczucie, może wzbudzić, w każdym z nas euforię, pasję, zachwyt, ekscytację i uwielbienie. Ale również…- smutek, przygnębienie i żal. Pomimo, że powieść angielskiej pisarki można nazwać romansem wszech czasów, to jednak bardzo przypadła mi do gustu. Nie zważając, że bardzo rzadko sięgam po tego typu literaturę, to jednak od pierwszych akapitów zakochałem się w tej powieści. Jane Austen stworzyła dzieło, które swoją elegancją, dostojnością i wybitnością, dorównuje innym wielkim klasykom. Krótko mówiąc zdobyła moje serce i rozum .Summa summarum, „Duma i uprzedzenie” to świetna, nieszablonowa i nietuzinkowa powieść. Posiada w swojej bogatej treści tyle atutów, że na pewno wszystkich nie byłem w stanie wymienić. Dla mnie klasyk angielskiej autorki to przede wszystkim „okno” przez, które miałem wgląd, w dawną epokę i poznanie zasad jakie panowały w ówczesnym społeczeństwie. Gorąco Polecam.
Na przestrzeni wieków, otaczający nas świat, zmieniał się w zatrważającym tempie. Patrząc wstecz, życie było prostsze, mniej stresujące i skomplikowane. Nawet podchody miłosne wyglądały inaczej i działały na innych warunkach, niż znane w naszych czasach. Ale to co najważniejsze w naszym życiu, czyli miłość nie zmieniła swego znaczenia. Jest to najsilniejsze uczucie jakie,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Filozofia. Nauka, która uczy samodzielnego myślenia. Przytaczania faktów, interpretowania i analizowania. Wywodzi się ze starożytnej Gracji. Pierwsi filozofowie koncentrowali swoje zainteresowania na przyrodzie i genezie powstania świata. Wśród najwybitniejszych uczonych możemy wyróżnić: Talesa z Miletu, Platona czy Kartezjusza. Wśród pisarzy moim ulubionym autorem, który w swoich powieściach przemycał i przytaczał zagwozdki filozoficzne, jest Umberto Eco. Więc z otwartą głową podchodziłem do niniejszej powieści francuskiego filozofa i pisarza Denisa Diderota. Czy powieść mi się spodobała? Czy w swojej treści była dla mnie zrozumiała? Czy czuć klimat dawnej epoki? I czy podobała mi się kreacja dwójki bohaterów? „Kubuś fatalista i jego pan” to powiastka filozoficzna wydana w 1796 roku. Która składa się głównie z dialogów. Może zacznę od tego, że mam ambiwalentne odczucie jeśli chodzi o lekturę. Niestety dla mnie nie była to satysfakcjonująca i przyjemna przeprawa. Oczywiście szanuje ambitny zamysł autora. Zabawa konwencją. Puszczanie oka do czytelnika. Niezłe oddanie realiów XVIII wiecznej Francji. Przyzwoite nakreślenie dwójki bohaterów, ale miejscami powieść była dla mnie zupełnie nie zrozumiała. Lubię w powieściach wstawki filozoficzne pod tym kątem nie jestem ignorantem. Nie stronie od zagmatwanych fabuł oraz pomysłów na ich realizowanie. Lubuje się w niejednoznacznej narracji. Ale „Kubuś Fatalista i jego pan” w pewnym stopniu okazał się ciężkim orzechem do zgryzienia. Jedynym punktem, który mój umysł mógł się zaczepić w meandry fabularne, to główne przesłanie autora. A mianowicie, że nasz los jest spisany i przesądzony z góry. Podejmujemy decyzje, które determinują nasze poczynania. Spotykamy osoby na swojej drodze, które mogą odmienić nasze życie. Można snuć teorie nad naszym życiem oraz interpretowaniem światopoglądu, który w sposób detaliczny przedstawił w swej opowiastce francuski filozof. Pisarz prowokuje odbiorcę do samodzielnego interpretowania faktów. Co samo w sobie jest wartością dodaną powieści. Najważniejsze to myśleć podczas czytania, i analizować co w danym fragmencie ma na myśli autor. Natomiast dwójka bohaterów to duet indywiduum, który pomimo mało atrakcyjnej fabuły sprawdził się jako pewna równowaga nad optyką ówczesnego świata. To dźwignia, która ma uzmysłowić czytelnikowi, jaki dany bohater reprezentuje nurt myślowy, który „uzbraja” nas w przemyślenia nad sensem co nas wokół otacza, oraz co się znajduje po drugiej stronie. Oczywiście to wszystko trzeba przesiać przez cienkie sitko, bowiem nie każdy przedstawiony światopogląd w literaturze jest nam bliski i w niego wierzymy. Najważniejsze to być zgodnym z samym sobą, i mieć pewien kodeks moralny, którym się kierujemy i trzymamy przez całe życie. Natomiast wątek miłosny również pojawia się w powieści. Jest to parabola szukania w życiu szczęścia, oszukania przeznaczenia i znalezienia własnej drogi. W tej materii nie tylko jest najważniejsza namiętność, ale dokładne poznania swojej połówki. Nie tylko jej pragnień, ale również marzeń i pełnego zrozumienia. Trochę mi przykro, że w pełni nie zrozumiałem powieści. Po części to moja wina, bowiem nie posiadam instrumentów, lub przymiotów, aby wszystkie niuanse wyłapać, i zrozumieć w tej „Studni mądrości” jaką reprezentował Denis Diderot. Ale pocieszam się tym, że większość moich wyborów czytelniczych jest trafiona, a różne meandry potrafię dobrze zinterpretować i zrozumieć. Summa summarum, klasyka, która tym razem nie trafiła do mojego serca i przekonania. Ale nie traktuje tej powieści jako straconego czasu, ale swego rodzaju nauki, która pomimo wszystko poszerzyła moje horyzonty. Pozycja moim zdaniem dla wąskiego grona. Dla mnie książka, która jednak nie dało mi tego, czego się spodziewałem.
Filozofia. Nauka, która uczy samodzielnego myślenia. Przytaczania faktów, interpretowania i analizowania. Wywodzi się ze starożytnej Gracji. Pierwsi filozofowie koncentrowali swoje zainteresowania na przyrodzie i genezie powstania świata. Wśród najwybitniejszych uczonych możemy wyróżnić: Talesa z Miletu, Platona czy Kartezjusza. Wśród pisarzy moim ulubionym autorem, który w...
więcej Pokaż mimo to