-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać445 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2017-05-09
2021-04-06
2017-04-24
2017-04-05
2020-12-07
2017-11-17
2017-09-14
Przedwojenna Warszawa to mroczne miasto. Pełne rabusiów, gangsterów i sutenerów. Stolica przestępstw. Tak przynajmniej opisał ją Remigiusz Mróz.
Ernest Wilmański, były pięściarz, przenosi się do Warszawy w poszukiwaniu lepszego życia. Opuszczając Wilno, zostawił jednak za sobą wiele nierozwiązanych spraw. Przyjeżdżając do stolicy nie spodziewał się, że będzie brał udział w wojnie gangów, a następnie sam stanie się członkiem jednego z nich.
Z założenia Świt, który nie nadejdzie miał być chyba powieścią gangsterską. Mam jednak niemiłe wrażenie, że stopień realizacji tego pomysłu leży. Pojawiło się kilka elementów, które mogły wskazywać na ten gatunek, ale nic poza tym. Historia mnie nie wciągnęła, nie sprawiła, że zapomniałam o wszystkim dookoła. Podczas lektury czułam niedosyt, ponieważ spodziewałam się, że chociaż przez chwilę poczuję napięcie, uczucie strachu. Nie wywołała ona żadnych większych emocji. Dosyć mocno mnie to rozczarowało, ponieważ nie spełniła ona swojej roli, a co się z tym wiąże - nie zrealizowała podstaw gatunku.
Świt, który nie nadejdzie z pewnością nie jest książką, z którą można zarwać noc. Początkowe rozdziały czyta się ze znużeniem, mając nadzieję, że coś zacznie się dziać. Akcja rozkręca się na całe pięć minut lektury, a potem ponownie się urywa. Zabrakło mi suspensu, który choć trochę zbudowałby napięcie. Natomiast aż do samego końca historia jest nijaka, a jej zakończenie nie robi wrażenia. Momentami fabuła jest zaskakująca. Mam jednak wrażenie, że to raczej przemyślane zabiegi wprowadzenia w błąd czytelnika, aby na chwilę go zgubić i podnieść wartość samej historii. Cóż, naiwna nie jestem i nieprzemyślane do końca zwroty akcji nie robią na mnie wrażenia.
Remigiusz Mróz pisze prosto. Ilość wydawanych przez niego książek sprawiła, że spada jakość kolejnych. W powieściach zawsze się coś dzieje, ale, tak jak w przypadku Świtu, wydarzenia są przedstawiane jak informacje w wiadomościach. Bez emocji, bez szczegółów. Na dłuższą metę jest to męczące, ponieważ nie można zgłębić się w akcję ani zbliżyć z bohaterem.
Podsumowując, Świt, który nie nadejdzie to książka przeciętna. Można nawet powiedzieć, że taka na jeden wieczór, ponieważ czyta się ją szybko. Nie jest to jednak historia wymagająca, więc czytelnicy oczekujący czegoś wspaniałego będą rozczarowani.
Przedwojenna Warszawa to mroczne miasto. Pełne rabusiów, gangsterów i sutenerów. Stolica przestępstw. Tak przynajmniej opisał ją Remigiusz Mróz.
Ernest Wilmański, były pięściarz, przenosi się do Warszawy w poszukiwaniu lepszego życia. Opuszczając Wilno, zostawił jednak za sobą wiele nierozwiązanych spraw. Przyjeżdżając do stolicy nie spodziewał się, że będzie brał udział w...
2017-09-26
Pierwsza powieść Mojej walki Karla Ove'a Knausgårda skupia się przede wszystkim na przedstawieniu jego relacji z ojcem na wielu etapach życia pisarza. Opowiada głównie o przykrym dzieciństwie, gdzie zawsze musiał dostosowywać się do poleceń, nigdy nie mógł mieć własnego zdania. Dorastając wychowywał się bez matki, będąc w liceum już także bez ojca i starszego brata. Dorosłe życie pisarza także nie było usłane różami.
Książki Knausgårda rzucały mi się już od dłuższego czasu na księgarskich półkach, jednak nie zachęcały mnie swoją grubością, ceną i cóż - opisem. Miałam wrażenie, że to kolejna nudna i pozbawiona polotu autobiografia pisarza, który po prostu opowiedział o swoim życiu. Myliłam się! Nigdy nie czytałam bardziej interesującej historii życia jednego człowieka, nawet jeśli tak naprawdę nie było w niej nic szczególnego. Knausgård ubrał jednak swoją autobiografię w szaty powieści, uzupełniając własne przeżycia dialogami i cóż - akcją. Sposób w jaki wszystko opisał sprawia, że nie można się oderwać. Mrok, ciemność, ból i cierpienie - takie odczucia przebijają się przez niemal każdą stronę Mojej walki. Dzięki temu przywiązanie do bohatera-autora staje się silniejsze z każdym etapem jego podróży.
Po lekturze powieści Knausgårda przekonałam się, że można pisać o całkiem prozaicznych czynnościach, a jednocześnie robić to w tak dobry sposób, że pozyskanie czytelnika nie sprawia żadnych trudności. Knausgård poprzez opisywanie posiłków, codziennego wstawania, pracy czy też życia szkolnego sprawił, że czytelnik może się z nim identyfikować. Niektóre wydarzenia z jego dorastania mogą być spokojnie wydarzeniami zupełnie obcego człowieka. Podobnie jak jego kariera, małżeństwo, plany i marzenia. Ja przepadłam czytając, chociaż zdaje sobie sprawę z tego, że ta autobiografia ma więcej przeciwników niż zwolenników. Z drugiej jednak strony, mając w rękach książkę napisaną tak dojrzałym językiem... Na pewno sięgnę po więcej.
Pierwsza powieść Mojej walki Karla Ove'a Knausgårda skupia się przede wszystkim na przedstawieniu jego relacji z ojcem na wielu etapach życia pisarza. Opowiada głównie o przykrym dzieciństwie, gdzie zawsze musiał dostosowywać się do poleceń, nigdy nie mógł mieć własnego zdania. Dorastając wychowywał się bez matki, będąc w liceum już także bez ojca i starszego brata. Dorosłe...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-07-26
Sonje wychował ojciec-alkoholik. Była poniżana, bita, przerzucana od opiekuna do opiekuna, może nawet wykorzystywana seksualnie. Uciekła mając szesnaście lat, aby zacząć życie z daleka od tego tasmańskiego piekła, i zamieszkała w Australii. Jednak dwadzieścia lat później wraca do rodzinnego miasta.
Richard Flanagan po raz kolejny napisał książkę, w której ukazuje smutną historię człowieka. W Ścieżkach północy była to opowieść o doktorze pracującym na kolei śmierci w Birmie i chociaż sam wiódł tam lepsze życie niż jego współwięźniowie, musiał leczyć i walczyć o życie każdego z nich. Tutaj Sonja jest córką człowieka, który walczył w II wojnie światowej w partyzantce. Człowiekiem, którego rodzina została rozstrzelana na jego oczach. Uciekł z kraju przed końcem konfliktu wraz z matką Sonji i zamieszkał w Tasmanii – w miejscu, mającym być dla nich schronieniem. Pracował ciężko, wyczerpująco, za marną pensję i beznadziejne warunki mieszkalne. Po jakimś czasie opuściła go żona, zostawiając samego z trzyletnią córką. I tutaj zaczyna się jego historia – bolesna nie tylko dla niego, ale również dla małej dziewczynki, która od tego momentu musiała pozbyć się całej dziecięcej niewinności.
Można by powiedzieć, że takich historii jest wiele i byłaby to prawda. Smutne opowieści o rodzinie, gdzie dziecko zostaje porzucone przez matkę, a ojciec jest alkoholikiem, jest mnóstwo. Nie spotkałam się jednak z taką, gdzie akcja zostałaby umieszczona w dzikim miejscu, jakim była Tasmania w latach 50.
Klaśnięcie jednej dłoni wciąga. Opowieść chociaż sunie nieustannie jednym torem, a jakiekolwiek zwroty i konflikty akcji można policzyć na palcach jednej dłoni, sprawia, że nie można się od niej oderwać. Nieustannie czuć niedosyt, bo chciałoby się więcej emocji, uczuć i zgorszenia. Ale też powiedzmy sobie szczerze – usprawiedliwiamy pisarza. Ten odczuwalny niedosyt to chyba najlepszy komplement, jaki można powiedzieć autorowi jakiejkolwiek książki.
Sonja ukazana jest na przestrzeni kilku lat. Jako mała dziewczynka, dorastająca kobieta i w końcu dojrzała kobieta, która dotarła już do granicy nieszczęścia w życiu. Każda z nich jest inna, ale dojrzała na swój sposób. Pozbawiona matki musiała radzić sobie sama. Nie mogła polegać na ojcu, którego do pewnego momentu kochała. Czuła do niego miłość dopóki, dopóty nie poznała jakim jest człowiekiem. Przerzucana od jednej rodziny do drugiej nauczyła się jednego – nie ufać ludziom. I ta lekcja towarzyszyła jej w późniejszym życiu. Ale jako dorosła, prawie czterdziestoletnia kobieta, ciągle nie mogła wybaczyć sobie tego, że dwadzieścia lat temu opuściła swojego ojca i wyjechała. Że zachowała się egoistycznie, a i tak nie osiągnęła tego, co chciała. Nie znalazła szczęścia. I miała nadzieję, że powrót pozwoli jej się pogodzić z losem.
Ta powieść to historia, którą warto przeczytać. Nie tylko dla samej fabuły i uczuć, które są z nią związane. Warto dla języka pisarza, który w sposób magiczny potrafi stworzyć idealną atmosferę i nastrój, wzbudzić takie emocje, o których nam się nie śni. Ale również dlatego, że to język tak piękny, że nie sposób się w nim nie zakochać.
Sonje wychował ojciec-alkoholik. Była poniżana, bita, przerzucana od opiekuna do opiekuna, może nawet wykorzystywana seksualnie. Uciekła mając szesnaście lat, aby zacząć życie z daleka od tego tasmańskiego piekła, i zamieszkała w Australii. Jednak dwadzieścia lat później wraca do rodzinnego miasta.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toRichard Flanagan po raz kolejny napisał książkę, w której ukazuje smutną...