-
ArtykułyNiebiałym bohaterom mniej się wybacza – rozmowa z Sheeną Patel o „Jestem fanką”Anna Sierant1
-
Artykuły„Smak szczęścia”: w poszukiwaniu idealnego życiaSonia Miniewicz3
-
ArtykułyNigdy nie jest za późno na spełnianie marzeń? 100-letnia pisarka właśnie wydała dwie książkiAnna Sierant5
-
Artykuły„Chłopcy z ulicy Pawła”. Spacer po Budapeszcie śladami bohaterów kultowej książki z dzieciństwaDaniel Warmuz7
Biblioteczka
2023-11-29
2018-07-23
2018-12-25
2018-11-29
2018-11-20
2018-10-30
2018-10-15
2018-10-08
2018-09-29
2018-09-22
2018-09-09
2018-08-24
2018-08-15
2018-07-25
Nabrałam się na tytuł, opis i na okładkę. I na wstęp, który naprawdę mi się podobał. Czekała mnie przykra niespodzianka.
Książkę czyta się szybko, ale zdania wylatują z głowy jeszcze szybciej niż do niej wpływają. Mamy tu mnóstwo banałów, o proszę, ten kawałek aż prosi się o zacytowanie: "Nie była to jednak namiętność pospieszna, młoda i szalona, niezgrabna. Była wręcz intensywniejsza, jakkolwiek spokojna, namiętność głęboka i przemyślana, przetrawiona w kotle z rozczarowaniami, którymi obdarowuje nas życie." Ach, gdybym przed zakupieniem książki zwróciła uwagę na to, że Przemytnika słów poleca Paulo Coelho...
Kolejny minus to niedokończone wątki - a przynajmniej mnie te urwane historyjki nie zadowoliły. Jeżeli miało wyjść tajemniczo, to wyszło raczej irytująco. Na początku poznajemy dwóch facetów, o których pózniej nie ma już ani słowa. Nie żebym bardzo za nimi tęskniła, bo mimo że jeden z nich nosił okulary grube jak denka od butelek, a drugi był gruby i łysy, to nie pomogło mi to w uchwyceniu ich charakterów. W ogóle się od siebie nie różnili. Postacie w tej książce nakreślone są bardzo słabo i nie wzbudzają empatii. Jest też morderstwo, którego rozwiązania nie dostajemy i kobieta z prześladowcą, który kupuje jej suknię i bilet do teatru i właściwie tyle dostajemy w temacie tej historii...
Gdzieś pośrodku książki odzyskałam nadzieję na odrobinę akcji (tajemniczy pierścień, policja, tajemnicza kochanka) a potem znowu wszystko się zawaliło (wątki rozwiązują się w niesamowitym tempie, jakby autor chciał jak najszybciej i jak najmniej kreatywnie zamknąć coś, co zaczął całkiem przyzwoicie rozwijać. Puf, i nie ma pierścienia, nie ma policji, ani kochanki). Mogło być pięknie, ale Natalio chyba za bardzo się spieszył ze skończeniem książki. Dwa wieczory i nic z tej lektury nie wyciągnęłam oprócz ckliwej historyjki o podstarzałym podrywaczu. Naprawdę nie warto i w żadnym wypadku nie porównywałabym tej książki do Cienia Wiatru, jak to ktoś niefartownie uczynił.
Nabrałam się na tytuł, opis i na okładkę. I na wstęp, który naprawdę mi się podobał. Czekała mnie przykra niespodzianka.
Książkę czyta się szybko, ale zdania wylatują z głowy jeszcze szybciej niż do niej wpływają. Mamy tu mnóstwo banałów, o proszę, ten kawałek aż prosi się o zacytowanie: "Nie była to jednak namiętność pospieszna, młoda i szalona, niezgrabna. Była wręcz...
2018-07-08
2018-07-02
2018-06-23
Czekałam na nią wiele lat i kiedy zobaczyłam ją w końcu w sprzedaży, nie posiadałam się z radości. Po zakupie długo stała na specjalnej półce z książkami Zafona. Zerkałam na nią ukradkiem niegotowa, żeby pożegnać się z sagą Cmentarza Zapomnianych Książek. A kiedy w końcu ściągnęłąm ją z półki i zaczęłam czytać... poczułam rozczarowanie. Miałam nadzieję, że poprzednie trzy książki zostaną w tym tomie podsumowane i częściowo tak się stało - między innymi historia Davida Martina w końcu się wyjaśniła - ale w tej części przeważały nowe postacie. Policjant Vargas i agentka Alicja na tropie starych historii. Wszystko i niemal wszyscy bohaterowie jak zwykle połączeni cienkimi niteczkami przeszłych wydarzeń...
Policjant i agentka mają swoje demony, ale Zafon trochę olał Vargasa, nie domknął związanych z nim wątków i zajął się kreowaniem swojej kolejnej piękności, totalnej femme fatale z naciskiem na fatale. Trochę mnie irytowała, ale byłam zmuszona przyzwyczaić się do tej postaci bo w gruncie rzeczy była główną bohaterką Labiryntu Duchów. Każdy rozdział, w którym pojawiali się ukochani przeze mnie Fermin i Daniel (a nie było ich wiele), był dla mnie jak powrót do domu.
Na ostatniej stronie zakręciła mi się w oku łezka, bo liczyłam na trochę obszerniejsze pożegnanie ze starymi bohaterami, ale widocznie ich historie zostały już opowiedziane i Labirynt Duchów był czasem Alicji Gris. No więc niech tak będzie.
Książka napisana równie pięknie, jak poprzednie, a nawet powiedziałabym, że autor nadal pracuje nad swoim warsztatem pisarskim i go ulepsza. Czekam na kolejne książki pana Carlosa, choćbym musiała cierpliwie czekać kolejnych kilka lat.
Czekałam na nią wiele lat i kiedy zobaczyłam ją w końcu w sprzedaży, nie posiadałam się z radości. Po zakupie długo stała na specjalnej półce z książkami Zafona. Zerkałam na nią ukradkiem niegotowa, żeby pożegnać się z sagą Cmentarza Zapomnianych Książek. A kiedy w końcu ściągnęłąm ją z półki i zaczęłam czytać... poczułam rozczarowanie. Miałam nadzieję, że poprzednie trzy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-05
Zafon znów przenosi nas do świata Barcelony... i ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, połączył on losy Fermina oraz Martina, bohatera Gry Anioła. Jest też Daniel, nijaki chłopak który jednak wzbudza sympatię. Właśnie on jest osobą, w którą wczuwamy się czytając opowieść.
Kiedy tylko dostałam książkę, o mało nie zwariowałam. Chłopak śmiał się ze mnie, tak się cieszyłam ;) Rozumiem, że zaczyna się bojkot Zafona, myślę że to z powodu masy fanów różnego pokroju. Ja osobiście odkrywam w jego książkach coś, czego mi brakowało. Cudowny klimat i rzeczywiście, prócz specyficznego humoru, wyczuwam w dziełach Carlosa poezję Dostojewskiego. Piękne. Nie wspominając już o akcji i nutce grozy. Zapach palonych książek i tragedia Caraxa były wizytówką Cienia Wiatru, a tutaj mamy starucha o chciwych oczach podszeptującego papugom wulgarne słówka. Jak nie polubić tak orginalnych pomysłów i grona bohaterów o sprzecznych historiach splecionych w fabułę, gdzie pod koniec czytania wydaje się, że odbyliśmy długą podróż ku czytelniczemu "spełnieniu"?
Polecam Więźnia Nieba, bo to nie tylko oryginalny tytuł i śliczna okładka, a masa pracy nad połączeniem fabuł poprzednich książek z tą. I żadnej z nich niczego nie brakuje. Nie brakuje, a przy tym nie można powiedzieć, by było w nich czegoś za dużo, bo autor wie jak zainteresować czytelnika. Miesza w czasie i opowiada o tym, że historia lubi się powtarzać.
Zafon znów przenosi nas do świata Barcelony... i ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, połączył on losy Fermina oraz Martina, bohatera Gry Anioła. Jest też Daniel, nijaki chłopak który jednak wzbudza sympatię. Właśnie on jest osobą, w którą wczuwamy się czytając opowieść.
Kiedy tylko dostałam książkę, o mało nie zwariowałam. Chłopak śmiał się ze mnie, tak się cieszyłam ;)...
Już od pierwszych stron stała się jedną z moich ulubionych książek. Genialnie napisana, pełna emocji, refleksji i humoru. Obrazowa i przesycona miłością do książek. Nie będę się rozwodzić, po prostu z całego serca polecam. :)
Już od pierwszych stron stała się jedną z moich ulubionych książek. Genialnie napisana, pełna emocji, refleksji i humoru. Obrazowa i przesycona miłością do książek. Nie będę się rozwodzić, po prostu z całego serca polecam. :)
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-05-09
Liczyłam na trochę więcej mroku. Albo na dużo więcej mroku. Ta książeczka jest bardziej jak sprawozdanie, niż jak opowiadanie. Przyjemna, ale za mało wyrazista. Szkoda.
Liczyłam na trochę więcej mroku. Albo na dużo więcej mroku. Ta książeczka jest bardziej jak sprawozdanie, niż jak opowiadanie. Przyjemna, ale za mało wyrazista. Szkoda.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Psycholog z Aśki żaden, ale za to jaka narratorka! Może tych trzech adoratorów to była lekka przesada - już nie wspominając o wybuchowym temperamencie dwóch z nich - a Marka za cholerę nie brałabym na poważnie pod uwagę... serio, tego jego podrywu było trochę za dużo i za bardzo na raz... ale podobało mi się. Od początku do końca książka mnie wciągała. Miszczuk kupiła mnie miniówą z różowymi majtasami pod spodem, a także udało jej się mnie nabrać i zakończenie mnie zaskoczyło. W dwóch słowach: sympatyczne czytadło. Polecam!
Psycholog z Aśki żaden, ale za to jaka narratorka! Może tych trzech adoratorów to była lekka przesada - już nie wspominając o wybuchowym temperamencie dwóch z nich - a Marka za cholerę nie brałabym na poważnie pod uwagę... serio, tego jego podrywu było trochę za dużo i za bardzo na raz... ale podobało mi się. Od początku do końca książka mnie wciągała. Miszczuk kupiła mnie...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to