-
ArtykułyPan Tu Nie Stał i książkowa kolekcja dla czytelników i czytelniczek [KONKURS]LubimyCzytać14
-
ArtykułyWojciech Chmielarz, Marta Kisiel, Sylvia Plath i Paulo Coelho, czyli nowości tego tygodniaLubimyCzytać3
-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik20
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński6
Biblioteczka
2012-05
Już od pierwszych stron stała się jedną z moich ulubionych książek. Genialnie napisana, pełna emocji, refleksji i humoru. Obrazowa i przesycona miłością do książek. Nie będę się rozwodzić, po prostu z całego serca polecam. :)
Już od pierwszych stron stała się jedną z moich ulubionych książek. Genialnie napisana, pełna emocji, refleksji i humoru. Obrazowa i przesycona miłością do książek. Nie będę się rozwodzić, po prostu z całego serca polecam. :)
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012
Zafon tym razem igrał z czasem - zamieszał przyszłość z przeszłością, kazał czytelnikowi domyślać się wielu rzeczy i niewyjaśnił kilku... tego już sam doczytasz.
Nie sądzę, bym wróciła do "Gry Anioła" tak, jak czekam na dzień w którym zapomnę treść "Cienia Wiatru" by przeczytać go znowu i znowu. Mimo swej dziwności, książkę warto przeczytać choćby ze względu na to, iż jest kontynuacją "Cienia...".
Ta lektura z pewnością uprzyjemni czas thrillerem i szarpnie za serce jednocześnie wywołując dreszcz - zdziwienia lub zniesmaczenia. Fabuła przyjemnie się rozciąga i na pewno zaskoczy, a nam, czytelnikom pierwszej części, pomoże rozbudować wizję rodziny Daniela.
Zafon tym razem igrał z czasem - zamieszał przyszłość z przeszłością, kazał czytelnikowi domyślać się wielu rzeczy i niewyjaśnił kilku... tego już sam doczytasz.
Nie sądzę, bym wróciła do "Gry Anioła" tak, jak czekam na dzień w którym zapomnę treść "Cienia Wiatru" by przeczytać go znowu i znowu. Mimo swej dziwności, książkę warto przeczytać choćby ze względu na to, iż jest...
2012-07-31
Klimat tej historii jest niesamowity... pod niepozorną okładką kryje się coś, czego nie można zlekceważyć! Barwni bohaterowie, tajemnica z przeszłości i oczywiście miłość. Jeśli przez niepewność czytasz recenzje, uwierz że wystarczy znać sam opis książki, nic więcej nie jest Ci potrzebne. :)
Klimat tej historii jest niesamowity... pod niepozorną okładką kryje się coś, czego nie można zlekceważyć! Barwni bohaterowie, tajemnica z przeszłości i oczywiście miłość. Jeśli przez niepewność czytasz recenzje, uwierz że wystarczy znać sam opis książki, nic więcej nie jest Ci potrzebne. :)
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-09-06
Napis w prawym górnym rogu okładki głosi: ZACZYTAJ SIĘ. Zrób to, pozwól porwać się 70 lat wstecz i z powrotem. "Ale ostrzegam, nie spodziewaj się bajki" - mówi Anne na samym początku powieści. I pamiętaj też, by nie pozwolić nieporozumieniom nabałaganić w miłości.
Spotkali się na drugim końcu świata otoczeni szalejącą wojną. Westry powiedział, że ta wyspa zmienia ludzi. Wyciąga z nich prawdziwą naturę. Anne odpowiedziała mu, że wierzy w wolną wolę... a potem odkryli razem skryty w krzakach bungalow, o którym po okolicy krążyły legendy. Jak potoczyły się ich losy i kto miał na nie największy wpływ? Czy rzeczywiście wolna wola wystarcza? A może warto przeanalizować rady nieznajomych, choćby nie wiem jak bardzo wystawiały na próbę nasze zaufanie...?
Jakiś czas temu miałam przyjemność przeczytać "Marcowe Fiołki". To, jak bardzo tamta książka oderwała mnie od świata i wpłynęła na moje emocje, zmusiło mnie do kupienia "Domu na plaży", drugiej powieści Sary Jio.
Pierwsza książka autorki jest jak dotąd moim faworytem. Jak dotąd - ponieważ po "Domu na plaży" wydaje kolejną, kończy jeszcze jedną i ma w planie dwie następne! Czekam więc z niecierpliwością, a fanom tajemnic z przeszłości i miłości zaprawionej szczerą namiętnością - z czystym sercem polecam dotychczasowe książki Sary. U wrażliwszych zapewne w trakcie czytania nie obejdzie się bez łez.
PS; Czytelnicy "Marcowych Fiołków", koniecznie zwróćcie uwagę na postać Elliota ;)
Napis w prawym górnym rogu okładki głosi: ZACZYTAJ SIĘ. Zrób to, pozwól porwać się 70 lat wstecz i z powrotem. "Ale ostrzegam, nie spodziewaj się bajki" - mówi Anne na samym początku powieści. I pamiętaj też, by nie pozwolić nieporozumieniom nabałaganić w miłości.
Spotkali się na drugim końcu świata otoczeni szalejącą wojną. Westry powiedział, że ta wyspa zmienia ludzi....
2012-12-07
Nie dajcie się nabrać okładce. To, co jest w środku, ma niewiele wspólnego z uśmiechem.
Seattle, 1933 rok.
Vera, aby zarobić na czynsz, zmuszona jest zostawić swojego trzyletniego synka Daniela samego na noc w domu. Nie podejrzewa nawet, jak jeden wieczór w pracy wpłynie na resztę jej życia. Na dodatek w nocy spada śnieg... majowy śnieg.
Seattle, 2010 rok.
Kolejna majowa śnieżyca ma miejsce dopiero osiemdziesiąt lat później. W związku z niespotykanym o tej porze roku opadem, Claire dostaje w pracy zlecenie napisania na ten temat artykułu. Zatytułuj go "Jeżynowa Zima", mówi szef, bo tak medialnie nazywa się spóźnioną falę chłodu. Claire z pomocą Abby - najlepszej przyjaciółki i mistrza archiwalnego researchingu w jednym - przeszukuje redakcyjne archiwum w poszukiwaniu jakiegoś punktu zaczepienia, gdzie przypadkiem trafia na wzmiankę o chłopcu, który zaginął w ostatnią jeżynową zimę...
Książka to dwie przeplatające się ze sobą historie. Nie spodziewajcie się jednak gorącego romansu. Vera desperacko próbuje odnaleźć ukochanego syna, a Claire nie potrafi pogodzić się z tragedią, która miała miejsce rok wcześniej, ani z mężem, którego nie było przy niej kiedy go najbardziej potrzebowała. Trafiając na wzmiankę o Verze i Danielu, Claire czepia się tej historii próbując dociec prawdy i sprawiedliwości, a tym samym pogodzić się z własną przeszłością. Do działania dodatkowo motywują ją Abby oraz Dominick, właściciel starej kawiarenki Cafe Lavanto.
To moje trzecie (i z pewnością nie ostatnie) spotkanie z twórczością Sary Jio. Historię oceniam na plus - jak zawsze mamy u Jio wartką akcję, obrazowość i dobrze zarysowanych bohaterów. Książka jednak mogła być bardziej dopracowana, ponieważ jest w niej kilka zdecydowanie przekoloryzowanych "przypadków", a na końcu trafiamy na błędy związane z datami. Nie chcę nikomu psuć lektury, więc nie zdradzę w których dokładnie miejscach :) Zastanawiam się, czy jest to wina autorki, czy raczej tłumaczki która przy okazji pogubiła bardzo dużo literek i przecinków, a w niektórych miejscach nawet poprzestawiała słowa.
Tym, którzy nie czytali jeszcze nic tej autorki, na początek polecam jej pierwszą książkę pt. "Marcowe Fiołki", która nawiasem mówiąc jest jedną z moich ulubionych książek. Czytelnicy "Marcowych Fiołków", zepsuję Wam tą niespodziankę - w "Jeżynowej Zimie" mamy jeden rozdział, w którym dowiadujemy się co słychać u Emily!
Nie dajcie się nabrać okładce. To, co jest w środku, ma niewiele wspólnego z uśmiechem.
Seattle, 1933 rok.
Vera, aby zarobić na czynsz, zmuszona jest zostawić swojego trzyletniego synka Daniela samego na noc w domu. Nie podejrzewa nawet, jak jeden wieczór w pracy wpłynie na resztę jej życia. Na dodatek w nocy spada śnieg... majowy śnieg.
Seattle, 2010 rok.
Kolejna majowa...
2012-12-25
Christie mnie zaskoczyła, choć nie pierwszy raz*. Czy pozytywnie? Zdecydowanie tak. Pokazała otwartość na inne prócz kryminalnych zjawiska takie jak spirytyzm, czy tajemnice podświadomości, a fakt że książka została napisana w latach trzydziestych dowodzi temu, że Christie nie do końca pasowała do swojej epoki. Dodatkowo większość swoich książek Agatha pisywała z perspektywy widzenia mężczyzn; z psychologiczną dokładnością badała ich odruchy, maniery i rozmyślania, w co zapewne miał swój wkład jej talent obserwatorski. Była swego rodzaju panem Satterthwaitem i literackim Quinem w jednym, czyż nie?
Christie miała nieograniczoną wiarę i wyobraźnię, potrafiła spojrzeć poza szablon swojej epoki, na co dowodem jest ta właśnie książka i zawarte w niej opowiadania, wśród których znajdziemy takie zagadnienia jak m.in. duchy, zamianę ciał, inne wymiary... i podróże astralne. Jako zwolenniczka tego typu tematyki - polecam, choć zwolennicy kryminału nie znajdą dla siebie zbyt wiele w "Świadku Oskarżenia" (może trzy opowiadania realistyczne - "Radio", "Tajemnica Błękitnej Wazy" i "SOS").
Jest to tom "nie-Agathowy", jak to ktoś gdzieś ujął, ale mi osobiście w całości przypadł do gustu najbardziej ze wszystkich zbiorów opowiadań autorki z jakimi miałam styczność. Wg mnie w szczególności ciekawe było opowiadanie pt. "Ten czwarty".
Szkoda, że Christie nie rozwinęła swojego talentu również i w tym kierunku, bo opowiadania zawarte w "Świadku Oskarżenia" zdawały się być dopiero znakomitym zalążkiem książek poświęconych teoriom praktykującym o podświadomości.
Ale w końcu Agatha Christie była, i pewnie już pozostanie, królową kryminału.
*"Podróż w nieznane" była również odskocznią (swoją drogą - świetną!) od typowych kryminałów.
Christie mnie zaskoczyła, choć nie pierwszy raz*. Czy pozytywnie? Zdecydowanie tak. Pokazała otwartość na inne prócz kryminalnych zjawiska takie jak spirytyzm, czy tajemnice podświadomości, a fakt że książka została napisana w latach trzydziestych dowodzi temu, że Christie nie do końca pasowała do swojej epoki. Dodatkowo większość swoich książek Agatha pisywała z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-06-28
Świetna opowieść... zaczęłam ją czytać późno w nocy, więc wczułam się w klimat mgły, szarości oraz dużego domu pełnego ekscentrycznych mieszkańców. Nie pozostaje mi nic, jak tylko polecić tą pozycję (oraz animację na jej podstawie, genialna!), a sobie kupić "Nigdziebądź'' pana Gaimana.
Świetna opowieść... zaczęłam ją czytać późno w nocy, więc wczułam się w klimat mgły, szarości oraz dużego domu pełnego ekscentrycznych mieszkańców. Nie pozostaje mi nic, jak tylko polecić tą pozycję (oraz animację na jej podstawie, genialna!), a sobie kupić "Nigdziebądź'' pana Gaimana.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-12-27
2012-07-01
2012-12-01
Cabot jak zwykle zaczyna od połączenia dramatyzmu ze swoim nieodmiennym, ironicznym humorem który, jak sądzę, w dużym stopniu przyczynił się do sławy autorki.
Od samego początku książka jest wciągająca i brzmi - jeśli mogę to tak określić - dojrzalej niż inne książki autorki, które czytałam. Może dlatego, że głównym rozrusznikiem opowieści jest Świat Podziemi, do którego trafiamy wg mitów greckich po śmierci. No i właśnie - przy okazji oprócz przyjemności z czytania historii miłosnej oplecionej w oryginalną akcję, możemy coś ciekawego wynieść z tej młodzieżówki.:D
A to cytat z początków (9 i 10 str.), tak na zachętę -
- Widziałaś światło?
Ledwie te słowa wyszły z ust Alexa, jego tato, a mój wujek Chris, palnął go w tył głowy.
- Au - jęknął Alex, podnosząc rękę, żeby rozetrzeć potylicę. - Czemu nie mogę spytać, czy widziała światło?
- Bo to niegrzeczne. - Rzucił szorstko wujek Chris. - Nie pyta się o takie rzeczy ludzi, którzy umarli.
Cabot jak zwykle zaczyna od połączenia dramatyzmu ze swoim nieodmiennym, ironicznym humorem który, jak sądzę, w dużym stopniu przyczynił się do sławy autorki.
Od samego początku książka jest wciągająca i brzmi - jeśli mogę to tak określić - dojrzalej niż inne książki autorki, które czytałam. Może dlatego, że głównym rozrusznikiem opowieści jest Świat Podziemi, do którego...
2012-06-27
Z wielką przykrością muszę stwierdzić, że... przed zabraniem się za książkę, oglądałam film. Przez tą świadomość, długo wahałam się przed sięgnięciem po tą pozycję, aż w końcu skusiły mnie do tego przychylne recencje no i ta sympatyczna, czarująca okładka. Tak więc ludzie - jeśli oglądaliście film, książkę warto przeczytać i tak. Właściwie: tym bardziej.
Powieść wciągnęła mnie od samego początku i mogę szczerze powiedzieć, że kompletnie zapomniałam o fakcie znanego mi już zakończenia. Początek książki był szczególnie świetny; wszystko pomysłowe i przemyślane. Człowiek i jego istota, znaczenie czasu i samotność, którą odczuwa czasem każdy, a która nie jest zła. Jest potrzebna i pieczętowana świadomością, że mamy samych siebie i naszych bliskich, ich drobne złośliwości i miłość.
Dramat malowany paletą wzruszeń, humor i trochę seksu. Ciężko napisać cokolwiek, co oddawałoby urok i klimat "Zaklętych w czasie". Ja osobiście napawałam się opisami osób, miejsc i zdarzeń, które mimo swej dokładności, nie nudziły ani trochę. Już samo to, że Clare była artystką, a Henry bibliotekarzem, wg mnie dodawało smaku powieści; to dlatego, że sama rysuję, a praca bibliotekarza od zawsze - z wiadomych powodów;) - mnie fascynowała.
Na koniec dodam, że ryczałam przy tej pozycji jak bóbr... wzruszały mnie tak tylko nieliczne książki.
Z wielką przykrością muszę stwierdzić, że... przed zabraniem się za książkę, oglądałam film. Przez tą świadomość, długo wahałam się przed sięgnięciem po tą pozycję, aż w końcu skusiły mnie do tego przychylne recencje no i ta sympatyczna, czarująca okładka. Tak więc ludzie - jeśli oglądaliście film, książkę warto przeczytać i tak. Właściwie: tym bardziej.
Powieść wciągnęła...
2012-05-01
"Laleczka" jest pierwszą książką Joy Fielding, z jaką miałam styczność. Trafiłam na nią przypadkiem i niepewna czego mam się spodziewać, przeczytałam tę książkę w formie ebooka. Żałuję i na pewno sprawię sobie również wersję fizyczną.
Ulubionym kolorem Amandy jest czarny - nie znosi różowego. Lubi za to rozmawiać sama ze sobą. Szczególnie w stresujących sytuacjach. Benowi, jej byłemu mężowi, wcale to nie przeszkadza...
Amanda nigdy nie miała dobrych stosunków z matką, która chorowała na depresję. Ojciec dziewczyny nie miał dla niej czasu, bo sam zajmował się chorą żoną. Brak jakiegokolwiek zainteresowania ze strony rodziców ma swoje skutki w przyszłości - Amanda, prawniczka i seksoholiczka, jeszcze przed trzydziestką przechodzi przez dwa rozwody...
W trakcie książki przeszłość - niczym skradający się by ukąsić pająk - powoli wyłazi na wierzch. A wszystko przez jedną, zagadkową sytuację; pewnego upojnego wieczoru Amanda odbiera telefon od Bena. Były mąż oznajmia, że matka Amandy jest morderczynią, a on sam jej prawnikiem. Problem tkwi w tym, że zbrodnia pozornie nie ma żadnego motywu, bo związkek pomiędzy matką Amandy, która milczy jak grób, a zamordowanym jest nieznany... zwariowana sytuacja, prawda?
Amanda, by rozwiązać zagadkę, a przede wszystkim nauczyć się samej siebie i dojrzeć wreszcie emocjonalnie, musi rozkopać przeszłość i pogodzić się z ukrytymi w niej demonami.
Świetna książka i perfekcyjna narracja. Podczas czytania ma się wrażenie, że kurtyna tajemnic odkrywa się powoli, zgodnie z oczekiwaniami autorki; czytelnik domyśla się wyłącznie tego, na co mu pani Fielding pozwala. Zaskoczenie gwarantowane. Zdecydowanie polecam.
"Laleczka" jest pierwszą książką Joy Fielding, z jaką miałam styczność. Trafiłam na nią przypadkiem i niepewna czego mam się spodziewać, przeczytałam tę książkę w formie ebooka. Żałuję i na pewno sprawię sobie również wersję fizyczną.
Ulubionym kolorem Amandy jest czarny - nie znosi różowego. Lubi za to rozmawiać sama ze sobą. Szczególnie w stresujących sytuacjach. Benowi,...
2012-07-01
Zacznę od tego, że "Piosenki dla Pauli" wygrałam w konkursie, inaczej pewnie nigdy bym się za tą książkę nie zabrała. Otóż dlatego, że moim głównym motywatorem do kupowania książek są ich recenzje, a tu więcej tych niepochlebnych. Moja ocena będzie trochę pozytywniejsza.
Książka opisuje jakoś ponad tydzień z życia nastolatków (na sześciuset kartach!), i ciężko uwierzyć, że napisał to jakiś starszy, niepozorny facet.
Zwlekałam jakiś czas z zabraniem się za tą książkę, a kiedy wreszcie zaczęłam czytać... stwierdziłam, że styl jakim została napisana, jest dobry. Postacie zostały naprawdę żywo nakreślone; polubiłam Dianę i Miriam, i profesora od matmy, a Katia irytowała mnie od samego początku. Opisane sytuacje są również pełne wyobraźni. Spójrzmy chociaż na Dom Relaksu, pomysły stukniętej Irene, czy akcję z zeszytami.
Przejdę teraz do minusów. Dialogi... pasują stylowo do postaci, ale są mało realistyczne. Kto z nas podczas rozmowy używa takich słów jak "ponadto"? No właśnie. A tutaj mamy tego potąd i jeszcze więcej. Nie podobało mi się również, jak mówiła Ericka - pięciolatka, której gadanina wydawała się nadmiar inteligentna. Tłumaczka też popełniła kilka gaf; zamieniła imiona tu i ówdzie pisząc Angel zamiast Alex, i pogubiła sporo literek.
Kolejny minus, ale to już subiektywna opinia, to nadużycie tytułów popowych piosenek, które w moim przypadku nie nadawały klimatu lekturze. No, ale w końcu mamy w tytule "piosenki"...
Ogółem książka jest pomysłowa, choć za dużo w niej cukru i dramaturgii. Polecam młodszym czytelniczkom - czytać dla relaksu, wtedy nie zawiedzie.
Zacznę od tego, że "Piosenki dla Pauli" wygrałam w konkursie, inaczej pewnie nigdy bym się za tą książkę nie zabrała. Otóż dlatego, że moim głównym motywatorem do kupowania książek są ich recenzje, a tu więcej tych niepochlebnych. Moja ocena będzie trochę pozytywniejsza.
Książka opisuje jakoś ponad tydzień z życia nastolatków (na sześciuset kartach!), i ciężko uwierzyć,...
2012-07-10
Jane zdała sobie sprawę, że nie wie jak wygląda. Ale pamięta, że wyszła z domu po mleko i jajka... Wszystko komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy ze zgrozą odkrywa, że jej sukienka ubrudzona jest świeżą krwią, a w kieszeniach płaszcza znajduje niemal dziesięć tysięcy dolarów. Kim jest, zabójczynią? W kieszeni znajduje się też karteczka z nazwiskiem i datą spotkania. Z kim Jane była umówiona i po co?
Z nadzieją na odzyskanie pamięci następnego ranka, kobieta nocuje w hotelu. Niestety, po przebudzeniu wciąż ma pustkę w głowie, więc roztropnie ukrywa pieniądze i suknię, po czym prosi o pomoc policjanta. Trafia do szpitala, i właśnie w tym miejscu zaczyna się intrygująca, pełna napięcia powieść. Wczułam się w postać Jane, w jej wiarę, w strach, a później w jej dobitną wręcz determinację.
Co jest prawdą? A może prawda jest czymś dużo mniej zawiłym, niż nam się z początku wydawało?
Akcja nieco się wlecze, ale plus tego jest taki, że łatwiej zaznajomić się i przyswoić istotne szczegóły. Poznajemy każdą myśl i obraz sprzed oczu Jane, więc razem z nią możemy rozwiązywać zagadkę jej, w zasadzie niedalekiej, przeszłości. Także tym razem mamy do czynienia z mistrzowską narracją Joy.
Jane zdała sobie sprawę, że nie wie jak wygląda. Ale pamięta, że wyszła z domu po mleko i jajka... Wszystko komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy ze zgrozą odkrywa, że jej sukienka ubrudzona jest świeżą krwią, a w kieszeniach płaszcza znajduje niemal dziesięć tysięcy dolarów. Kim jest, zabójczynią? W kieszeni znajduje się też karteczka z nazwiskiem i datą spotkania. Z kim...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-04-01
Specyficzny humor i aromat pobudzają apetyt...
Książka, której nie da się przeczytać jednym ciągiem. Potrzebowałam przerw, odpoczynku od Czekolady, bo napisana - lub przetłumaczona - jest ona dość ciężko (wkurzały mnie też obcojęzyczne wstawki piętrzące się niemal na każdej stronie - głównie nazwy słodyczy. Wolę wiedzieć o czym czytam, niż irytować się brakiem tłumaczeń).
Vianne, główna bohaterka książki, budzi sprzeczne uczucia. Trudno ją polubić, choć można z łatwością wczuć się w jej postać. Podobnie jak matka Vianne i ona, kobieta jest bardzo zżyta ze swoją córką. Razem błądzą i uciekają, tak jakby to było ich przeznaczenie. A przed czym uciekają? Tego dowiesz się w trakcie książki.
Największą sympatią obdarzyłam Guilleuma i Armande, choć jej szorstkość momentami zdawała się być przerysowana. Mimo to sama Armande była sympatyczną i nad wyraz inteligentną staruszką kryjącą w sobie sekrety ludzi od lat zamieszkujących Lansquenet. Nikogo jednak nie oceniała. I to właśnie ona jedyna znała tajemnice Vianne.
Kolejną kluczową postacią jest ksiądz, "człowiek w czerni''. Na początku wzbudza on w czytelniku obojętność, ale z każdą kolejną kartą poznajemy go lepiej. Jego charakter i autosugestia wzbudzają obrzydzenie.
Książka pisana z punktu widzenia ludzi małomiasteczkowych oraz z perspektywy Vianne, która wdziera się w ten mały świat i wywraca go do góry nogami: rozmawiając i sprzedając czekoladę. To, co mi się podobało, to świetne nakreślenie charakterów i klimat. Korzystając z okazji polecę film, bo właśnie dzięki filmowi skusiłam się na przeczytanie tej książki. Ekranizacja świetnie oddaje wspomniany klimat, szczególnie chłód książkowego Lansquenet, i muszę przyznać, że bardziej przypadła mi do gustu niż książka. Rozwinięcie akcji oraz meritum lepiej do mnie dotarło. W książce zaś wiele rzeczy jest poplątanych, a magia wzbudza najczęściej negatywne emocje. Ksiądz i Vianne zdają się walczyć nie tylko między sobą, ale i o samego czytelnika. Nie mam im tego za złe, bo to... zupełnie ludzkie.
Specyficzny humor i aromat pobudzają apetyt...
Książka, której nie da się przeczytać jednym ciągiem. Potrzebowałam przerw, odpoczynku od Czekolady, bo napisana - lub przetłumaczona - jest ona dość ciężko (wkurzały mnie też obcojęzyczne wstawki piętrzące się niemal na każdej stronie - głównie nazwy słodyczy. Wolę wiedzieć o czym czytam, niż irytować się brakiem...
2012-05-01
Bajka dla dorosłych.
Typowe kobiece czytadło - tym bardziej zaskakujące, że "Obiecaj mi" napisał facet. A właściwie - może to wiele wyjaśnia? Evans mnie nie zachwycił, choć najpewniej to po prostu autor nie dla mnie.
Beth płacze. Naprawdę dużo płacze, a przy okazji jest kobietą naiwną. Dlaczego? O tym przekonacie się w trakcie czytania. No bo kto przy zdrowych zmysłach uwierzyłby w opowieści Matthew? Podczas lektury powinniśmy zmienić bieg na ''fantasy'', lub po prostu nie myśleć. Niestety, nie byłam na to przygotowana.:p
Książka na swój sposób wciągająca, jednak jej czytanie nie prowadzi do niczego zaskakującego, ani tym bardziej odkrywczego. Z każdą kolejną kartką czekałam na jakiś przełom - i nic. Zakończenie również mnie nie do końca zadowoliło; czegoś mi brakowało.
Nie wrócę do tej pozycji. Jest dobra jedynie na wieczorny relaks (jeśli nie mamy pod ręką niczego lepszego).
Z całej książki największy plus daję zapiskom sprzed rozdziałów.
Bajka dla dorosłych.
Typowe kobiece czytadło - tym bardziej zaskakujące, że "Obiecaj mi" napisał facet. A właściwie - może to wiele wyjaśnia? Evans mnie nie zachwycił, choć najpewniej to po prostu autor nie dla mnie.
Beth płacze. Naprawdę dużo płacze, a przy okazji jest kobietą naiwną. Dlaczego? O tym przekonacie się w trakcie czytania. No bo kto przy zdrowych zmysłach...
2012-01-01
Angielski tytuł książki to "The statistical probability of love at first sight", co właściwie o wiele bardziej zgadza się z treścią niż "Serce w Chmurach" (no tak, racja, przez część książki lecą samolotem...).
Książka promuje wartości rodzinne. Jest to jeden z głównych tematów w niej zawartych, choć nie męczący. Ogółem na kartach przeplatają się rozmyślania siedemnastoletniej Hadley - na temat ojca, jego powtórnego ślubu i mamy, która jest jej ostoją spokoju.
Oboje rodziców, nieświadomie, powtarza córce że miłość jest nielogiczna...
Między tym wszystkim znajduje się Oliver - chłopak, który przyprawia ją o szybsze bicie serca. Nielogiczne, jeśli zastanowić się nad tym że działa tak na nią od pierwszych chwil poznania na lotnisku, kiedy to oferuje się pomóc jej z walizką. Ale lecąca na ślub ojca, pochłonięta własnymi sprawami i wspomnieniami Hadley nawet nie podejrzewa, że Oliver może coś ukrywać.
Książka jest bardzo przyjemna, prosto napisana i w sam raz na kilkugodzinne rozluźnienie. Nic ambitnego, młodzieńcze rozterki opisane dość realistyczne. Nie sądzę, bym do niej wróciła bo język jakim została napisana (lub przetłumaczona) nie do końca we mnie trafia. Okładka jest za to bardzo udana. :)
Angielski tytuł książki to "The statistical probability of love at first sight", co właściwie o wiele bardziej zgadza się z treścią niż "Serce w Chmurach" (no tak, racja, przez część książki lecą samolotem...).
Książka promuje wartości rodzinne. Jest to jeden z głównych tematów w niej zawartych, choć nie męczący. Ogółem na kartach przeplatają się rozmyślania...
2012-05-01
Na początek, jeśli ktoś się spodziewa gorącego romansu - to nie tutaj. W "Ostatnim spotkaniu..." dostaniemy miłość, a nawet wulgarność, ale wszystko jest stonowane i przykryte intensywnym planowaniem, akcją i biżuterią.
Książka całkiem nieźle oddaje wojenną atmosferę a także klimat Paryża we wczesnych latach czterdziestych. Wszystko to widzane oczami Claire.
Wychowana na farmie, po śmierci matki Claire zdecydowała się na ucieczkę do Nowego Jorku. W pogoni za pieniądzem, nauczyła się uwodzić, a uczucia skryła pod maską pudru i diamentów. Siebie samą odnalazła dużo później; przez przypadek; kiedy to los popchnął do jej domu demona przeszłości niosącego ze sobą jej najskrytsze tajemnice. Nie mając wyboru, Claire pozostawiła dom i wyruszyła na poszukiwania byłego kochanka. Co odnalazła? Pracę w kwiaciarni i... paryski ruch oporu (dokładnie tak).
Dziewczyna zostaje wybrana do pomocy w szpiegowaniu, a informacje ma przekazywać jednemu z członków ruchu, Greyowi. Para z początku spotyka się z obowiązku, z czasem jednak spotkania stają się przyjemnością dla obojga; długimi rozmowami na tle ogrodów Paryża. To właśnie spotkania tej pary są inspiracją dla tytułu książki, a "ostatnie" spotkanie nawiązuje do tego, że Claire odrobinę późno zaczęła zdawać sobie sprawę z własnych uczuć w stosunku do Greya.
Podsumowując: wartka akcja, obrazowa fabuła i postacie z własnymi charakterami. No i metamorfoza, którą Claire przechodzi przez całą książkę.
"Ostatnie spotkanie w Paryżu" to lektura lekka i kobieca, o której szybko zapomnimy, ale odnajdując ją po roku na półce, z pewnością zapragniemy do niej wrócić.
Na początek, jeśli ktoś się spodziewa gorącego romansu - to nie tutaj. W "Ostatnim spotkaniu..." dostaniemy miłość, a nawet wulgarność, ale wszystko jest stonowane i przykryte intensywnym planowaniem, akcją i biżuterią.
Książka całkiem nieźle oddaje wojenną atmosferę a także klimat Paryża we wczesnych latach czterdziestych. Wszystko to widzane oczami Claire.
Wychowana na...
Zafon znów przenosi nas do świata Barcelony... i ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, połączył on losy Fermina oraz Martina, bohatera Gry Anioła. Jest też Daniel, nijaki chłopak który jednak wzbudza sympatię. Właśnie on jest osobą, w którą wczuwamy się czytając opowieść.
Kiedy tylko dostałam książkę, o mało nie zwariowałam. Chłopak śmiał się ze mnie, tak się cieszyłam ;) Rozumiem, że zaczyna się bojkot Zafona, myślę że to z powodu masy fanów różnego pokroju. Ja osobiście odkrywam w jego książkach coś, czego mi brakowało. Cudowny klimat i rzeczywiście, prócz specyficznego humoru, wyczuwam w dziełach Carlosa poezję Dostojewskiego. Piękne. Nie wspominając już o akcji i nutce grozy. Zapach palonych książek i tragedia Caraxa były wizytówką Cienia Wiatru, a tutaj mamy starucha o chciwych oczach podszeptującego papugom wulgarne słówka. Jak nie polubić tak orginalnych pomysłów i grona bohaterów o sprzecznych historiach splecionych w fabułę, gdzie pod koniec czytania wydaje się, że odbyliśmy długą podróż ku czytelniczemu "spełnieniu"?
Polecam Więźnia Nieba, bo to nie tylko oryginalny tytuł i śliczna okładka, a masa pracy nad połączeniem fabuł poprzednich książek z tą. I żadnej z nich niczego nie brakuje. Nie brakuje, a przy tym nie można powiedzieć, by było w nich czegoś za dużo, bo autor wie jak zainteresować czytelnika. Miesza w czasie i opowiada o tym, że historia lubi się powtarzać.
Zafon znów przenosi nas do świata Barcelony... i ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, połączył on losy Fermina oraz Martina, bohatera Gry Anioła. Jest też Daniel, nijaki chłopak który jednak wzbudza sympatię. Właśnie on jest osobą, w którą wczuwamy się czytając opowieść.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKiedy tylko dostałam książkę, o mało nie zwariowałam. Chłopak śmiał się ze mnie, tak się cieszyłam ;)...