Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Kuchnia azjatycka, udawane randki oraz dwóch absolutnie uroczych bohaterów - czy można coś jeszcze do tego dodać, by książka była lepsza? Oczywiście, można dodać pieska! I właśnie to zrobiła Sher Lee, tworząc swoją powieść.

Pewnego dnia, gdy Wojownicy Woka zostają bez dostawcy, jego obowiązki przejmuje Dylan i tym samym trafia na próg Adriana i Theo z pomylonym zamówieniem. W jego obronie staje drugi z chłopaków i tak dochodzi do zderzenia się dwóch światów - Dylan i Theo są od siebie tak różni, jak to możliwe, ale te różnice zdają się bardziej ich przyciągać niż odpychać. Tak bardzo, że Theo postanawia zaprosić Dylana na rodzinną uroczystość jako udawanego chłopaka. A to dopiero początek...

Książkę czyta się ekstremalnie przyjemnie, zarówno ze względu na styl autorki, samą fabułę, ale także jej rozplanowanie. Rozdziały są miłej długości, a napięcie dość równomiernie rozłożone. Dodatkowo występuje tu cała masa wątków pobocznych, a nie tylko relacja między głównymi bohaterami. Jeśli chodzi o Dylana i Theo to zdecydowanie pochodzą oni z różnych światów, ale na szczęście nie zostało to ujęte w sposób toksyczny. Theo jest bardzo pracowity i nie zmusza Dylana, by ten dopasował się do życia w blasku fleszy - bo cały sekret polega na tym, że jeśli kogoś kochamy nie będziemy oczekiwać tego dopasowania, tylko zrobimy wszystko, by ta osoba czuła się komfortowo będąc sobą. I tego właśnie uczy nas relacja Theo i Dylana.

W powieści ważne miejsce zajmuje również element kuchni i kultury azjatyckiej. Nie jest on przytłaczający, ale jednocześnie zaostrza apetyt czytelnika (nie tylko ten kulinarny). Dodatkowo muszę pochwalić bohaterów za to, że myślą i się ze sobą komunikują. Większość problemów w związkach książkowych wynika ze strachu przed rozmową i niepotrzebnych tajemnic, ale tutaj na szczęście wszystkie postacie wiedzą, że w większości przypadków rozmowa rozwiązuje 90% problemów.

Na pochwałę zasługuje również wydanie, które jest przeurocze z pastelową okładką, odręczną czcionką oraz małymi ilustracjami ciasteczek w środku.
Zdecydowanie jest to mój ulubieniec na Pride Month i nie tylko.

Kuchnia azjatycka, udawane randki oraz dwóch absolutnie uroczych bohaterów - czy można coś jeszcze do tego dodać, by książka była lepsza? Oczywiście, można dodać pieska! I właśnie to zrobiła Sher Lee, tworząc swoją powieść.

Pewnego dnia, gdy Wojownicy Woka zostają bez dostawcy, jego obowiązki przejmuje Dylan i tym samym trafia na próg Adriana i Theo z pomylonym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wydaje mi się, że przed dosłownie przed chwilą pożegnałam bohaterów "Czerwonej Królowej", a tutaj powracają oni do mnie z kolejnym rollercoasterem emocji i przygód! Tym razem w centrum sprawy pojawia się wątek mafijny - śmierć, porachunki, miłość i dramaty. Myślicie że to wszystko już było? Nic bardziej mylnego! Autor pokazuje, że nie bez powodu jego książki są międzynarodowymi bestsellerami. Intryga dopracowana w każdym szczególe, piekielnie inteligentna główna bohaterka oraz tajemnicza organizacja... czego chcieć więcej?

Cieszę się, że autor jeszcze więcej uwagi poświęcił Antonii. Jest ona zdecydowanie ponadprzeciętna, nie tylko w cechach charakteru nadanych jej przez Juana Gomeza-Jurado, ale także w sposobie, w jaki tego dokonał. Sam autor przyznał, że w jej kreacji wzorował się na postaciach realnych i to czuć - Antonia równie dobrze mogłaby żyć gdzieś w Hiszpanii i rozwiązywać podobne sprawy kryminalne. W tej części lepiej poznajemy bohaterkę - jej przeszłość oraz tok myślenia, a jednocześnie ciągle mamy ochotę na więcej i więcej.

Sama fabuła jest niezwykle szybka, lepsza niż czołowe filmy sensacyjne. Pościgi, napady i strzelaniny tworzą kontrast dla momentów, gdy Antonia analizuje każdy najmniejszy szczegół w danej chwili. Do tego miejsce akcji, Marbella, stanowi ciekawą odmianę po madryckiej zbrodni w poprzedniego tomu. Mimo że intryga jest mniej zagmatwana niż uprzednio, to z pewnością nie będziecie zawiedzeni, ponieważ autor zadbał o to, by ani przez chwilę nie pozwolić umysłowi czytelników na bezczynność.

Recenzja powstała w ramach przedpremierowej akcji recenzenckiej wydawnictwa SQN.

Wydaje mi się, że przed dosłownie przed chwilą pożegnałam bohaterów "Czerwonej Królowej", a tutaj powracają oni do mnie z kolejnym rollercoasterem emocji i przygód! Tym razem w centrum sprawy pojawia się wątek mafijny - śmierć, porachunki, miłość i dramaty. Myślicie że to wszystko już było? Nic bardziej mylnego! Autor pokazuje, że nie bez powodu jego książki są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bycie policjantem nie jest łatwe. Przekonuje się o tym Jon Gutierrez, który narobił sobie problemów i teraz siedzi po uszy w bagnie. Przed utratą odznaki i więzieniem może go jednak uratować Mentor pod jednym warunkiem. Jon przyprowadzi Antonię Scott na miejsce zbrodni niemożliwej. Ale w momencie gdy wejdzie do mieszkania tej szalenie inteligentnej, enigmatycznej kobiety nic już nie będzie takie samo.
Hiszpański kryminał już z definicji ma w sobie dwie zalety: jest kryminałem, a akcja toczy się w mojej ukochanej Hiszpanii. Dlatego właśnie musiałam przeczytać Czerwoną królową i z czystym sumieniem przyznaję, że moje oczekiwania ani na moment nie zostały niespełnione.
Bohaterowie, Antonia i Jon, na długo zostaną w moim sercu. Autor niezwykle dokładnie opisuje zarówno ich, jak i miejsca akcji. Z najdrobniejszymi detalami możemy wyobrazić sobie nie tylko wygląd postaci, ale także ich zachowanie, odczuwane i okazywane emocje. W dodatku podczas lektury czujemy się otoczeni zapachami, dźwiękami scenerii... Reina Roja oddziałuje na wszystkie nasze zmysły, co sprawia, że razem z Antonią i Jonem próbujemy rozwikłać zagadkę zbrodni niemożliwej.
No właśnie, zbrodnia. Czy niewykrywalny morderca popełni błąd, który umożliwi jego złapanie? Gwarantuję wam, takiej historii jeszcze nie czytaliście. Antonia jest prawdopodobnie najbardziej inteligentną osobą na świecie. Nie oczekujcie jednak dedukcji w stylu Sherlocka Holmesa. To raczej chłodna analiza faktów, odkrywanie kolejnych niewiadomych i zbieranie danych tak długo, aż będzie można ułożyć z nich całokształt układanki. Na plus zdecydowanie przemawia do mnie fakt, że czasami autor zostawia na chwilę bohaterów i przenosi czytelnika zarówno w czasie, jak i przestrzeni, przez co dostarcza nam jeszcze więcej emocji.
Jak dla mnie, Reina roja to jedno z tegorocznych odkryć i z niecierpliwością czekam na więcej!

Recenzja powstała w ramach przedpremierowej akcji recenzenckiej Wydawnictwa SQN.

Bycie policjantem nie jest łatwe. Przekonuje się o tym Jon Gutierrez, który narobił sobie problemów i teraz siedzi po uszy w bagnie. Przed utratą odznaki i więzieniem może go jednak uratować Mentor pod jednym warunkiem. Jon przyprowadzi Antonię Scott na miejsce zbrodni niemożliwej. Ale w momencie gdy wejdzie do mieszkania tej szalenie inteligentnej, enigmatycznej kobiety...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opis fabuły

Udało im się uciec. Teraz ścigają ich wszyscy.
Beniamin i Amelia uciekli z Sanktuarium, ale z wiedzą na temat polityki tego miejsca znajdują się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Nie wiedzą komu mogą ufać, a siły Sanktuarium i Koalicji bezustannie depczą im po piętach. Podczas podróży przez lasy i bezdroża każdy szmer może okazać się czyhającym wrogiem, a trzask łamanej gałązki - ostatnim, co w życiu usłyszą. W podróży do Białego Dworu, gdzie bohaterowie mają nadzieję odnaleźć schronienie, dowiedzą się czegoś istotnego nie tylko o sobie nawzajem, ale odkryją nieznane dotąd cechy własnych charakterów.

Opinia

Zakończenie poprzedniej części zostawiło mnie w oczekiwaniu na to, co nadejdzie, więc z niecierpliwieniem wypatrywałam na wydawniczym horyzoncie dalszych przygód mojego ulubionego piwowara. Oczywiście, bałam się nieco, że spotkam tutaj jeden z wielu przypadków zmarnowanego potencjału, ale na całe szczęście mój strach był zupełnie nieuzasadniony.
Tytułowa ucieczka zdecydowanie jest odczuwalna w tempie akcji. Poprzednio podróż była długa i mozolna, przez co akcja wydawała się toczyć tak samo. Tym razem pojawia się o wiele więcej skoków adrenaliny (nie tylko u bohaterów) i momentów pełnych napięcia. Szybkość i dynamika tego elementu jest również odczuwalna w scenach walk i pojedynków, które niejednokrotnie sprawiały, że wstrzymywałam oddech, zaniepokojona losem uczestników.
Ludzi da się lepiej poznać na podstawie tego, jak zachowują się w określonych okolicznościach. Tutaj okoliczności te uległy zmianie w porównaniu do poprzedniego tomu, dzięki czemu czytelnik ma okazję poznać bohaterów z takiej strony, z której oni sami siebie jeszcze nie znają. Beniamin, który na początku wydawał się lekko nieogranięty i zagubiony, powoli dorośleje i musi nawet podejmować decyzje, których skutki mogą być naprawdę poważne. Autor bardzo dobrze oddał również emocje, które targają postaciami; wartości, które wyznają oraz tworzące się między nimi więzi. Bardzo cieszy mnie również fakt, że w tej kreacji A.C.Cobble nie ograniczył się jedynie do Bena i Amelii, ale poświęcił odpowiednią ilość uwagi również bohaterom drugoplanowym. Wynika to również z tego, że skład grupy, która dopiero formowała się w pierwszym tomie, jest teraz dość stały, więc możemy skupić się na rozwoju konkretnych bohaterów a nie poznawaniu nowych.
Drugi tom serwuje nam fabułę lekko zbaczającą z kursu klasycznego high fantasy z motywem drogi na koszt bardziej przygodowego podejścia do tematu. Nie oznacza to jednak, że w ogóle nie znajdziemy tutaj elementów fantastycznych. Wręcz przeciwnie, mamy tu demony i magię, czyli dwa czynniki, których niedosyt odczuwałam podczas lektury pierwszego tomu. W powieści ponownie występuje element podróży, który dla starych wyjadaczy powieści fantasy może wydawać się dość nudny i powtarzalny, jednakże autorowi udało się nadać mu zupełnie inne cechy niż poprzednio. Przed bohaterami nie majaczy bowiem odległy cel, do którego dążą, ale ciągle muszą oglądać się za siebie. W tym wypadku tytuł jest w pełni uzasadniony - niebezpieczeństwo może nadejść z każdej strony, a chwila wytchnienia skutkuje zbliżeniem się pościgu.
Autor uraczył nas również większą dawką polityki oraz szczegółów dotyczących świata przedstawionego. Do znanych nam już czynników dorzuca nowe ciekawostki i elementy, które świetnie uzupełniają układankę. Mogłoby się wydawać, że w literaturze fantasy mieliśmy już wszystko, co tylko możliwe. Tymczasem, autor sięga po rozwiązania, które nie należą do oczywistych, ale w jakiś sposób nie można zaprzeczyć ich sensowności.
Bardzo podoba mi się sposób, w jaki autor opisuje emocje bohaterów - są bardzo prawdziwe i ludzkie, dzięki czemu możemy je zrozumieć i niejako postawić się na miejscu danej postaci. Doznanie pewnego rodzaju wypełnienia układanki odpowiednimi kawałkami potęguje dodatkowo klimat opisywanych miejsc - sceny toczące się w lesie pachną mchem, wilgocią i igliwiem, natomiast przy tych dziejących się w miastach niemal fizycznie odczuwa się ścisk gawiedzi oraz słyszy rozmowy mieszkańców przy codziennych zajęciach.
Okładka jest utrzymana w podobnej konwencji do poprzedniej - ukazanie głównego bohatera w środku dynamicznej akcji zapowiada jazdę bez trzymanki. Oczywiście mamy tu również ilustracje Leszka Woźniaka, które idealnie wpasowują się w nastrój powieści, podkręcają nasze wyobrażenia na temat danego wydarzenia i, rzecz jasna, upiększają wydanie. Na temat korekty ponownie się nie wypowiem ze względu na lekturę bardzo wczesnego egzemplarza przedpremierowego.
Jeśli tak jak ja kochacie Benka, to nie możecie nie sięgnąć po tę książkę. Obiecuję, że na kartach tej powieści czeka na Was naprawdę wiele niesamowitych przygód!

Ines de Castro

Opis fabuły

Udało im się uciec. Teraz ścigają ich wszyscy.
Beniamin i Amelia uciekli z Sanktuarium, ale z wiedzą na temat polityki tego miejsca znajdują się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Nie wiedzą komu mogą ufać, a siły Sanktuarium i Koalicji bezustannie depczą im po piętach. Podczas podróży przez lasy i bezdroża każdy szmer może okazać się czyhającym wrogiem, a...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Opis fabuły
Życie w Widokach mija Beniaminowi Ashwoodowi spokojnie, na warzeniu piwa, pogawędkach w gospodzie i zabawie na miejscowych festynach. Wszystko zmienia się, gdy w pobliskim lesie pojawia się demon. Jest to dla Beniamina pierwsze spotkanie z istotą z legend opowiadanych w karczmie przy kuflu piwa, a zarazem początek niezwykłej przygody. W Widokach pojawia się bowiem czarodziejka i mistrz mieczy, którzy wspólnymi siłami pokonują demona i ruszają w dalszą podróż. W wyniku splotu okoliczności Beniamin zostaje członkiem kompanii udającej się do baśniowego Miasta. A tam nic nie jest tak piękne, jak na pierwszy rzut oka...

Opinia
Beniamin Ashwood ciekawił mnie od momentu zobaczenia pierwszej zapowiedzi tego tytułu. Jest to klasyczne fantasy oparte na motywie podróży grupy, która stanowi zbieraninę zupełnie niepasujących do siebie bohaterów. Wydawać by się mogło, że to wszystko już było, że autor nie jest w stanie mnie zaskoczyć absolutnie niczym. A jednak, okazało się, że Beniamin Ashwood jest po prostu szokująco dobrą książką!
Najważniejszą rolę w powieści odgrywa wątek podróży i poznawania świata, pierwsze zetknięcie z bohaterami i kulturą różnych krain. Nie ma tutaj oficjalnie ogłoszonego "złola", który uciskałby wszystkich mieszkańców oraz wybrańca, który ma go pokonać. Zamiast tego jest całkiem sporo polityki, co pozwala nam wyrobić sobie opinię na temat poszczególnych władców oraz ich działań. Autor zdecydował się na narrację trzecioosobową, ale czytelnik przez cały czas nie odstępuje Bena na krok. Jest to bardzo dobry wybór, umożliwiający nam chłonięcie przedstawionego świata oraz poznanie myśli i uczuć głównego bohatera.
Na początku miałam dość mieszaną opinię o Beniaminie. Klasyczne fantasy przyzwyczaiło nas bowiem do niezwykłych postaci, wybrańców i ich tajemnych mocy. Tymczasem Ben to prosty chłopak ze wsi, który ma okazję przeżyć przygodę życia. Z jednej strony może wydawać się on trochę naiwny lub nieogarnięty, ale z drugiej ma on w sobie instynkt odkrywcy i poszukiwacza przygód, który siedzi głęboko w każdym z nas. Można odnieść wrażenie, że historia chłopaka to typowy przykład "od zera do bohatera", ale jest tutaj pokazana jego ciężka praca oraz to, że "zwykłe" machanie mieczem wcale nie przychodzi tak łatwo. Jeśli chodzi o towarzyszy Beniamina, to stanowią oni naprawdę ekscentryczną mieszankę. Najbardziej polubiłam chyba Saalę, czyli mistrza mieczy. Jest bardzo cierpliwy i wytrwały w szkoleniu Bena, a za zasłoną stanowczości da się wyczuć pewne mentorskie ciepło. Bardzo lubię w kulturze wątek treningów oraz relację uczeń-nauczyciel, zwłaszcza jeśli doprawiona jest dowcipem oraz obopólną nauką.
Zawsze kiedy wkraczam w nowy świat w literaturze fantasy mam pewien problem: czy będę umiała się w nim odnaleźć? Jak dużo informacji zaserwuje mi autor? W przypadku Beniamina Ashwooda moje lęki okazały się zupełnie nieuzasadnione. Zarówno dla głównego bohatera, jak i dla czytelnika, Widoki są pewnym punktem wyjścia, jest to teren, który znamy, poruszamy się po nim dość pewnie i nie zawracamy sobie głowy niepotrzebnymi komplikacjami. Kiedy Beniamin wyrusza w podróż, towarzyszymy mu w niej i wspólnie odkrywamy tajemnice wielkiego świata. Chłopak nie ma pojęcia o polityce, zwyczajach i kulturze innych miejsc, więc co rusz zadaje towarzyszom pytania. A są to pytania o dokładnie takie kwestie, które mogłyby ciekawić czytelnika rozpoczynającego podróż z prozą A.C. Cobble'a.
Cechą dobrej powieści fantasy jest nie tylko szczegółowe zbudowanie świata, ale także umiejętne opisanie go. Skłamałabym mówiąc, że autorowi poszło coś nie tak na tym polu. Podczas lektury o Fabrizo miałam wrażenie, jakbym stała między straganami, chłonąc ich kolory, egzotyczne zapachy i targowy zgiełk. W lesie razem z Benem czujnie rozglądałam się za demonem, a w gospodzie prawie posmakowałam nietypowych posiłków przygotowanych przez właściciela karczmy. Właśnie te cechy sprawiają, że nie mam ochoty wychodzić z tego świata - chcę dalej towarzyszyć Benowi w jego szalonych przygodach.
Akcja toczy się w realiach przypominających nieco średniowiecze, co odwzorowane zostało również w języku. Sposób mówienia Bena znacznie różni się od tego, jak wypowiada się lady Towaal. Autor świetnie poradził sobie z ukazaniem w ten sposób pochodzenia geograficznego i społecznego postaci. Oprócz fenomenalnych opisów, w powieści nie brakuje odrobiny rubasznego humoru, a także moralnych rozterek czy politycznych rozważań. Wszystko to świetnie spina stworzony przez A.C.Cobble'a świat i utwierdza nas w przekonaniu, że nic nie ludzkie, nie jest autorowi obce.

Tym, co od początku zachwyciło mnie, jeśli chodzi o wydanie, były fenomenalne ilustracje Leszka Woźniaka. Dokładnie odzwierciedlają to, co pojawiało się w mojej wyobraźni podczas lektury. Również okładka przyciąga wzrok i zapowiada niezwykłe czytelnicze przygody. Jako że czytałam egzemplarz przed ostateczną korektą, nie mogę wypowiedzieć się na temat literówek czy innych błędów, bo byłoby to nie w porządku. Z tego co widziałam, książki dostępne w księgarniach mają również mapę, która z pewnością jest bardzo przydatna podczas śledzenia losów Beniamina.
Polecam tę książkę wszystkim miłośnikom fantasy. Nie jest to bardzo innowacyjna czy odkrywcza powieść, ale ma niezaprzeczalne walory w niszy, do której przynależy i gwarantuję, że będziecie się przy niej dobrze bawić.
Ines de Castro

Opis fabuły
Życie w Widokach mija Beniaminowi Ashwoodowi spokojnie, na warzeniu piwa, pogawędkach w gospodzie i zabawie na miejscowych festynach. Wszystko zmienia się, gdy w pobliskim lesie pojawia się demon. Jest to dla Beniamina pierwsze spotkanie z istotą z legend opowiadanych w karczmie przy kuflu piwa, a zarazem początek niezwykłej przygody. W Widokach pojawia się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opis fabuły
Winea trafia na stary kontynent i prawie od razu pakuje się w kłopoty. Okazuje się bowiem, że magia działa tam o wiele potężniej, a wszystkie jej przejawy są od razu tropione. Winea okrywa również dramatyczną prawdę, która krzyżuje powierzone młodej szamance zadania. Tymczasem Noran nie ustaje w próbie wypełnienia zleconego mu zabójstwa, które jest jednak o wiele trudniejsze niż się wydawało. Czy chłopak będzie w stanie pokonać drzemiący w nim Mrok? Czy Światło i Mrok stoczą ostateczną batalię o losy Dwuświata? I po której stronie opowie się wówczas Noran?
Opinia
Podczas lektury pierwszego tomu Trylogii Mitrys byłam zafascynowana Dwuświatem, jego kreacją i pomysłem autora na stworzenie dwóch kontynentów, które pozornie funkcjonują osobno, ale w najcięższej godzinie zwracają się do siebie nawzajem. Czempion Samaela dostarcza nam nie tylko informacji o dalszych losach bohaterów, ale wzbogaca naszą wiedzę o mieszkańcach Dwuświata i zasadach oraz stosunkach, jakie między nimi panują.
Powieść ponownie została podzielona na dwie dość obszerne części, z których jedna dotyczy Winei, a druga Norana. Na początku i na końcu pojawiły się również zdecydowanie krótsze wstawki, uzupełniające historię. Przyzwyczaiłam się już do tego nietypowego podziału akcji na duże części. Dodatkowo, te wtrącenia, których wcześniej nie rozumiałam, zaczęły odgrywać w historii pewną rolę, dzięki czemu całość nabrała większego sensu. Tak jakby kolejne elementy układanki wskakiwały na swoje miejsce. Wielowątkowość wprowadzająca trochę zamieszania w poprzednim tomie okazała się teraz niezwykle potrzebna, by lepiej zrozumieć role oraz decyzje bohaterów.
Przy końcówce Mroku we krwi Winea stała się bardziej impulsywna i nie zastanawiała się zbytnio nad swoimi decyzjami. Na szczęście było to chyba chwilowe, ponieważ w Czempionie Semaela od pierwszych stron mamy waleczną, ale dość racjonalnie myślącą bohaterkę. Tym razem ogrom mieszanych emocji budził we mnie Noran. Miałam ochotę krzyczeć do niego przez karty powieści, by coś zrobił, lub wręcz przeciwnie. On jednak ma swój plan i chyba nikt nie jest w stanie przewidzieć, co stanie się z naszym skażonym Mrokiem zabójcą.
Autor pokazuje także czytelnikowi, żaden z bohaterów nie jest jednoznacznie dobry lub jednoznacznie zły. Teoretycznie mamy dwie strony: Światło i Mrok, ale czy zawsze trzeba opowiadać się po jednej ze stron? Paweł Kopijer zaburza archetyp fantastycznego świata, w którym dobrzy są dobrzy, a źli są źli. W Czempionie Semaela jest dokładnie widoczny ogromny przekrój postaci o różnych motywacjach. Spotykamy także takie, które nie chcą mieszać się w losy Dwuświata i pozostając w cieniu, nie są poplecznikami ani Światła, ani Mroku.

Ciąg dalszy recenzji dostępny na stronie: swiatksiazkoholiczek.blogspot.com

Opis fabuły
Winea trafia na stary kontynent i prawie od razu pakuje się w kłopoty. Okazuje się bowiem, że magia działa tam o wiele potężniej, a wszystkie jej przejawy są od razu tropione. Winea okrywa również dramatyczną prawdę, która krzyżuje powierzone młodej szamance zadania. Tymczasem Noran nie ustaje w próbie wypełnienia zleconego mu zabójstwa, które jest jednak o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opis fabuły

A miało być tak pięknie... Tereska Trawna za sprawą swojego własnego prywatnego małżonka przeprowadza się z rodziną na wieś, kiedy to ich lodówka zaczyna wydawać odgłosy erotycznych uniesień. Niestety, wyobrażenie sielskiego i spokojnego życia zostaje zburzone przez brak stawu, Ordynata z podwyższonym kortyzolem i pewnego dziada olchowego. Nie jest to jednak nic, z czym rady nie da sobie kubek kawy i garść kasztanków. Zestaw ten przestaje być jednak skuteczny, gdy na głowę Tereski spada teściowa, która zmusza synową do porannego joggingu, podczas którego odnajdują mało smakowitą sajgonkę z dywanu z wkładką w postaci ludziny...

Opinia

Przed lekturą tej powieści nie wiedziałam absolutnie nic na temat twórczości Marty Kisiel. Jednakże, opis Dywanu z wkładką oraz elementy tworzące fabułę tak bardzo do mnie przemówił, że nie mogłam się oprzeć tej komedii kryminalnej. Mamy tu bowiem kultowe wręcz w tym gatunku relacje na płaszczyźnie teściowa - synowa, zamieszanie związane z przeprowadzką oraz jakże upierdliwych sąsiadów. Tej książki z pewnością nie należy czytać w miejscach publicznych!

Autorka zdecydowała się na narrację trzecioosobową, aby czytelnik mógł śledzić losy różnych członków rodziny Trawnych. Głównym wątkiem jest oczywiście sprawa tytułowego dywanu, ale to nie wszystko. Nie brakuje rodzinnych walk o router, przeprowadzkowego zamieszania oraz małego śledztwa prowadzonego przez najmłodsze pokolenie Trawnych. A to zdecydowanie składa się na świetną i pełną humoru lekturę!
Po więcej szczegółów oraz zdjęcia książki zapraszam na bloga swiatksiazkoholiczek.blogspot.com

Opis fabuły

A miało być tak pięknie... Tereska Trawna za sprawą swojego własnego prywatnego małżonka przeprowadza się z rodziną na wieś, kiedy to ich lodówka zaczyna wydawać odgłosy erotycznych uniesień. Niestety, wyobrażenie sielskiego i spokojnego życia zostaje zburzone przez brak stawu, Ordynata z podwyższonym kortyzolem i pewnego dziada olchowego. Nie jest to jednak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opis fabuły
Nadszedł wielki dzień Skry. Test ostatecznego przejścia ma dać jej szansę na zostanie qi-szamanką i zyskanie szacunku w społeczności Darzan. Nikt nie spodziewa się jednak, że po ukończeniu próby wytrenowanych przez lata umiejętności, dziewczyna ujawni moce, których nigdy wcześniej nie widziano w magicznych kręgach. Najstarszy powierza młodej Szarim misję, od której mogą zależeć losy Dwuświata...
Tymczasem, gdzieś na ulicach Lwieszna, zabójca Noran poważnie naraża się wrogiemu klanowi Czerwonego Psa. Aby spłacić dług, szef Gildii wysyła młodego odmieńca na wyprawę, od której powodzenia zależą losy trawionego wojną domową kontynentu. A to dopiero początek problemów Norana i jego towarzyszy...

Opinia
Zawsze bardzo ciekawią mnie debiuty polskich autorów w high fantasy. Większość z nich ma bardzo wiele do zaproponowania, zwłaszcza jeśli chodzi o konstruowanie nowego świata oraz panujące w nim zasady. 
Paweł Kopijer stworzył świat podzielony na dwa kontynenty, organizmy, które funkcjonują całkowicie odrębnie, ale wiedzą o swoim istnieniu. Zarówno zachowanie bohaterów, jak i sytuacja panująca na Amadalu i Elise, ma swoje uzasadnienie w przestawionych przez autora zasadach działania magii i całego Dwuświata. Głównymi elementami fabuły są misje powierzone Skrze i Noranowi, czyli typowy dla gatunku motyw wędrówki. Tworzą one zupełnie odrębne historie, ale mam nadzieję, że losy bohaterów połączą się w kolejnych tomach. Mrok we krwi nie zawiera zamkniętej historii, wręcz przeciwnie - otwiera cykl, zostawiając czytelnika z wieloma pytaniami i strasznym niedosytem. Osobiście wolę kiedy jeden tom tworzy pewnego rodzaju etap w całej historii: dochodzimy do elementu kończącego jedną część i z tego właśnie punktu możemy rozpocząć kolejną. W Mroku we krwi zabrakło mi właśnie tego zwieńczenia powieści, które mogłoby zapoczątkować kolejną. Świadczy to jednak o tym, że autor bardzo skrupulatnie zaplanował przebieg fabuły i wiem, że elementy, które w pierwszej chwili wydają mi się nieistotne, będą miały ogromne znaczenie w późniejszych częściach cyklu. 
Od pierwszych stron bardzo polubiłam Skrę, jej zaradność i inteligencję. Byłam z stanie zrozumieć towarzyszące jej uczucie zagubienia w nowej sytuacji, mimo że wyjątkowe zdolności głównego bohatera/głównej bohaterki to coś znanego i wręcz typowego dla epic fantasy. W późniejszych rozdziałach rezolutność Skry gdzieś zniknęła, zastąpiona impulsywnością, co w moim odczuciu nie wyszło tej postaci na dobre. Druga część książki należy do Norana, odmieńcy i diabelnie dobrego zabójcy na zlecenie. Absolutnie uwielbiam jego sposób obserwacji i postrzegania świata. Noran i jego kompani to jedna z takich grup, z którymi mogłabym wędrować przez najbardziej niebezpieczne rejony starego kontynentu. 
Mimo że główni bohaterowie na pierwszy rzut oka różnią się właściwie wszystkim, od płeć po pochodzenie, to łączy ich naprawdę sporo. Oboje mają w sobie coś wyjątkowego, sekret, którego nie zna nikt. Ich pochodzenie również jest wielką niewiadomą. Mam nadzieję, że te wszystkie kwestie wyjaśnią się w dalszym przebiegu ich historii.
Mrok we krwi to powieść, która nadaje się dla odbiorcy w każdym przedziale wiekowym. Docelowo jest ona kierowana do dorosłego czytelnika, ale uważam, że nastolatkowie bez obaw mogą sięgnąć po tę książkę. Jedyne, co może lekko odpychać lub zniechęcać młodych odbiorców to opisy, i nie mam tu na myśli ich długości. Przyznam, że zdarzały mi się momenty, w których moja uwaga wędrowała zupełnie gdzieś indziej, poza Dwuświat i opisywane przez autora miejsce. Musiałam wtedy wracać do początku akapitu, by dokładnie wyobrazić sobie miejsce akcji. Z drugiej strony, opisy Lwieszna przywodzą mi na myśl najlepsze pozycje z gatunku dark fantasy. Podczas lektury czułam mrok i zepsucie charakteryzujące ciemne zaułki miasta, a opis zależności między klanami i grupami dał mi niezwykle wyraźny obraz sytuacji tam panującej. Brak utrzymania uwagi czytelnika w niektórych fragmentach traktuję jako braki stricte warsztatowe, nad którymi z pewnością da się pracować.
Styl Pawła Kopijera charakteryzuje się dbałością stylistyczną. Nie ma powtórzeń, a wszystko zostało utrzymane w takim tonie, że wulgaryzmy nie były potrzebne. Co więcej, przedstawiciele poszczególnych grup społecznych lub plemion mają w sposobie mówienia coś charakterystycznego. Dzięki temu da się ich rozróżnić i jest to jeden z wyznaczników, na który zwracają uwagę sami bohaterowie. To, co również mi się podobało, to sposób wprowadzenia czytelnika w nowy świat. Jest to coś świetnie wyważonego między bezpośrednim wrzuceniem odbiorcy w fabułę a powolnym opisywaniem każdego elementu - o większości panujących w Dwuświecie zasad dowiadujemy się w sposób bardzo naturalny, wynikający z dialogu i różnic między bohaterami.
Również wydanie zasługuje na uznanie. Grafika na okładce od razu przyciąga wzrok silną bohaterką z zakrwawionym mieczem w ręku. W dodatku redakcja i korekta spisały się na medal, a coś, co ogromnie ucieszyło moje serce to dołączone mapy obu kontynentów.
Słowem podsumowania, Mrok we krwi to bardzo udany debiut w polskim high fantasy. Kwestie warsztatowe, takie jak opisy, na pewno da się wypracować. Uważam że ta historia ma ogromny potencjał, od razu ciekawi czytelnika, ale osobiście wolałabym, aby pewne sprawy zostały wyjaśnione i zamknięte w tym tomie. Nie można niestety mieć wszystkiego, ale liczę na to, że lektura kolejnych tomów pozwoli mi poznać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
Ines de Castro

Opis fabuły
Nadszedł wielki dzień Skry. Test ostatecznego przejścia ma dać jej szansę na zostanie qi-szamanką i zyskanie szacunku w społeczności Darzan. Nikt nie spodziewa się jednak, że po ukończeniu próby wytrenowanych przez lata umiejętności, dziewczyna ujawni moce, których nigdy wcześniej nie widziano w magicznych kręgach. Najstarszy powierza młodej Szarim misję, od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opis fabuły

Alex, Pierwszy Syn Ameryki, nie znosi idealnego uśmieszku księcia Henry'ego. Nie znosi jego wysokich kości policzkowych, nieskazitelnego ubioru i brytyjskiego akcentu z wyższych sfer. A jeszcze bardziej nie znosi tego, jak łatwo jest Henry'emu odgrywać rolę idealnego rycerza prosto z bajki. Alex wie, że Henry odwzajemnia jego chłodne uczucia. Spotkanie tej dwójki zwykle kończy się awanturą, ale chyba nikt nie przewidział, że w wyniku kłótni na królewskim ślubie młodzi mężczyźni wylądują w torcie weselnym. By ocalić wizerunki swoich państw na arenie międzynarodowej, Alex i Henry są zmuszeni udawać najlepszych przyjaciół. Co się jednak stanie, gdy udawana przyjaźń przerodzi się w prawdziwą? A może w coś więcej?

Opinia



Powieść Red, White & Royal Blue już od pewnego czasu budziła moje zainteresowanie. Książka jest utrzymana w gatunku Young Adult, ale wydała mi się dojrzalsza niż inne powieści dla nastolatków z bohaterami LGBTQ+. Oczywisty był jej wybór jako lektury podczas PRIDE MONTH.

Książka Casey McQuiston zdecydowanie wyróżnia się na tle książek młodzieżowych. Mimo że jest to romans między dwoma młodymi mężczyznami, to przynależność gatunkowa nie zamyka możliwości poprowadzenia innych wątków. Dzięki temu mamy tutaj dość sporą dawkę polityki i podejrzewam, że miłośnicy takich klimatów mogą być zachwyceni. Dla mnie wszystko wydało się odrobinę zbyt skomplikowane, ponieważ nie znam tych spraw wystarczająco dobrze "od zewnątrz", by móc w pełni zrozumieć myśli i poczynania osób, które są w samym centrum wielkich wydarzeń.

Historię bohaterów poznajemy, towarzysząc Alexowi, jednakże zastosowano tutaj narrację trzecioosobową. W dodatku, powieść została napisana w czasie teraźniejszym i jest to chyba moje najmniej ulubione połączenie. Właśnie dlatego, choć początkowo nie zdawałam sobie z tego sprawy, pierwsze rozdziały okazały się dla mnie dość męczące w lekturze. Potrzebowałam dość dużo czasu, by przyzwyczaić się do stylu i rytmu książki.

Od początku ma się wrażenie, że Alex i Henry nie mogliby się bardziej różnić. Pierwszy Syn Ameryki jest zaangażowany w swoją polityczną karierę, ale nie stroni od tabloidów, alkoholu i dobrej zabawy. Książę Walii jawi się jako dystyngowany, zdystansowany i chłodny w swojej elegancji. Jest to trochę stereotypowe zestawienie Amerykanin-Brytyjczyk, którzy nienawidzą się, nie potrafiąc się porozumieć. Warto jednak zauważyć, że pochodzenie z różnych krajów i tradycji ma ogromny wpływ nie tyle na podejmowane przez bohaterów decyzje, ale całą ich tożsamość. Coming out w królewskiej rodzinie okazuje się bowiem dla Henry'ego tak samo trudny, jak dla Alexa oznajmienie, że spotyka się z księciem Walii. Pierwszy Syn Ameryki niejednokrotnie zaimponował mi swoim zorganizowaniem oraz odwagą. Z pewnością jest on oparciem dla Henry'ego, którego spotkało wiele nieprzyjemności i walka z rzeczywistością była dla niego bardzo trudna. Te elementy doskonale odkrywają przed czytelnikiem wrażliwość i ludzkie emocje bohaterów.

Mimo że romans głównych bohaterów nie jest w żaden sposób zakazany prawnie, to z pewnością nie można określić go jako pożądanego. Właśnie dlatego idealnie wpasowuje się w jeden z moich ulubionych motywów literackich - zakazaną miłość. Uwielbiam obserwować rodzące się między bohaterami uczucia, czytać o wszystkich przeszkodach, jakie muszą pokonać i wreszcie poznać ich prawdziwe i długo skrywane "ja" w kluczowym dla nich momencie. Dokładnie to dzieje się w tej książce: z nienawiści rodzi się przyjaźń, z której powstaje pożądanie i miłość. Uczucia bohaterów ewoluują razem z nimi i takie metamorfozy są najpiękniejszymi, jakie można spotkać w literaturze. Dziejące się w tle polityczne szaleństwo jedynie dodaje pikanterii związkowi Alexa i Henry'ego, ale nie mogę nie podziwiać autorki za odwagę i pomysłowość przy pisaniu tej historii. Wykonany przez nią research musiał być niezwykle obszerny, a idea wpływu romansu Alexa na kampanię prezydencką jego matki to już absolutny majstersztyk.

Red, White & Royal Blue to z pewnością nie książka z najszybszą akcją pod słońcem. Jest ona okrutnie słodka, urocza i pluszowa, ale kto nie potrzebuje takich książek?! Są więc momenty lekkiej (politycznej) nudy, ale także romantycznych rozczuleń i erotycznych uniesień. Przy sięganiu po tę książkę należy mieć na uwadze to, że bohaterowie to młodzi dorośli i do takiej grupy odbiorców jest ona skierowana. Dlatego właśnie mamy tutaj trochę wulgaryzmów, trochę seksu, ale przede wszystkim cudowną historię miłosną.

Bardzo się cieszę, że wydawnictwo postanowiło zostawić oryginalny tytuł. Dzięki temu wszyscy od razu wiedzą o jaką książkę chodzi, a nie bawią się w coś w stylu "Czerwień, biel i atramentowa krew". Tłumaczenie treści jest w porządku, ale zdarzały się momenty, w których chyba coś wyszło nie do końca tak, jak miało. Ogromny szacunek natomiast za minimalną ilość błędów, co obecnie zdarza się coraz rzadziej!

Polecam tę książkę osobom, które nie boją się historii miłosnej dwóch wspaniałych mężczyzn; które kochają dobre romanse i uwielbiają obserwować rozwój uczuć i osobowości postaci.

Ines de Castro

Opis fabuły

Alex, Pierwszy Syn Ameryki, nie znosi idealnego uśmieszku księcia Henry'ego. Nie znosi jego wysokich kości policzkowych, nieskazitelnego ubioru i brytyjskiego akcentu z wyższych sfer. A jeszcze bardziej nie znosi tego, jak łatwo jest Henry'emu odgrywać rolę idealnego rycerza prosto z bajki. Alex wie, że Henry odwzajemnia jego chłodne uczucia. Spotkanie tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opis fabuły

Minęło 10 lat odkąd Samuel Murray zniknął i od tego czasu Heather nie może przestać myśleć o skrywanej tajemnicy. Jej siostry, Rosie, nie było w domu w noc zaginięcia Samuela. Wątpliwości i lęk dręczą duszę Heather, ale wszystko ma szansę się wyjaśnić. Rosie przyjeżdża bowiem do Buckthorpe. Czy to spotkanie przyniesie siostrom pojednanie i poszukiwane od lat odpowiedzi? A może lepiej by było, gdyby nikt nie poznał prawdy na temat tamtej nocy...?



Opinia

Pisząc opinię o tej książce czuję się, jakbym była wieczną masochistką dla swojego gustu czytelniczego. Dobrze wiem o tym, że nie lubię thrillerów psychologicznych, ale mimo to co jakiś czas decyduję się dać im szansę. I robię to chyba tylko po to, by potwierdzić mój gust.

Od początku wiadomo, wokół czego będzie krążyła akcja powieści. Jako że książka nie należy do zbyt skomplikowanych, to odkrycie prawdy o zniknięciu Samuela jest właściwie jedynym wątkiem, jaki możemy tu odnaleźć. Autorka skupiła się na tym, by pokazać, co doprowadziło do zaginięcia chłopaka, a następnie ujawnić prawdę tak czytelnikowi, jak i bohaterom. Każdy rozdział książki został opatrzony imieniem bohaterki, z której perspektywy czytelnik pozna daną część historii. Dodatkowo, otrzymujemy również informację na temat umiejscowienia akcji w czasie: Teraz lub Wtedy. O ile Teraz da się łatwo zrozumieć, to Wtedy odnosi się do wydarzeń przeszłych rozgrywających się na przestrzeni kilku lat.
Heather i Rosie to dwudziestoparoletnie kobiety, ale jak dla mnie w ogóle nie było tu zauważalne. Równie dobrze obie mogłyby być w średnim wieku, a fabuła i ich zachowania wyglądałyby dokładnie tak samo. Dla mnie jest to pewnego rodzaju problem, ponieważ zazwyczaj od bohaterów wymagam tego, aby zachowywali się adekwatnie do swojego wieku. Tutaj niestety mi tego brakuje.

Akcja powieści rozgrywa się w małej społeczności cichego miasteczka (które z kolei uwielbiam). Autorka nie wprowadza zbyt wielu postaci, całą historię zbudowała wokół około 15 bohaterów i właściwie od samego początku daje czytelnikowi wyraźne znaki co do tego, kogo powinien nie lubić. Jeśli chodzi o mnie, to wolę sama wyrabiać sobie zdanie na temat bohaterów, ponieważ jest to dla mnie pewien element śledztwa. Tutaj niestety zostałam tej sposobności pozbawiona i pozostał mi tylko dylemat, czy wierzyć przeczuciom bohaterek, czy nie.
To, co zazwyczaj męczy mnie w książkach z gatunku thriller psychologiczny to brak akcji. Jest mnóstwo rozmyślań, zamieszania i zamętu w umysłach bohaterów i czytelnika, ale jakiejś konkretnej akcji brak. I tutaj Sarah A. Denzil wychodzi na plus. Ponad połowa książki jest okropnie nudna. Mimo że stosunkowo dobrze się ją czyta, to prawie nic się tam nie dzieje. Heather próbuje się czegoś dowiedzieć, ale albo jej to nie wychodzi, albo kobieta ucieka w ostatniej chwili. Wydaje mi się, że autorka chciała w jakiś sposób naprowadzić tutaj czytelnika na trop zniknięcia Samuela, ale, przynajmniej w moim wypadku, pozostawione okruchy informacji nie były zbyt pomocne. Jednakże, nie całe Śmiertelne kłamstwa to nuda. Naprawdę fascynujące wydarzenia zaczynają się około 270 strony, czyli na 100 stron przed końcem powieści. I te ostatnie 100 stron jest napisane fenomenalnie! Autorka mistrzowsko opisuje nie tylko emocje bohaterek, ale także ich otoczenie. podczas lektury czułam zapach lasu, wilgoć ziemi, chłód powietrza i ogarniające mnie, tak jak Heather i Rosie, przerażenie.

Muszę również oddać autorce, że jej styl pisania jest bardzo miły w odbiorze. Powieść czyta się dość szybko, nie napotkamy także brutalnych opisów, wulgaryzmów ani detalicznych scen erotycznych. Śmiertelne kłamstwa są, moim zdaniem, bardzo dobrą pozycją do rozpoczęcia przygody z thrillerami/kryminałami, o ile komuś nie przeszkadza rozbudowanie roli strefy psychicznej w książce.
Jeśli chodzi o wydanie, to pojawiło się kilka literówek, ale nie były one bardzo rażące. Podoba mi się także mroczna okładka, mimo że nie do końca widzę związek między nią a fabułą. Również tłumaczenie jest bardzo przyjemne w odbiorze i pod kątem wydania naprawdę nie mam się do czego "przyczepić"
Myślę, że fani thrillerów psychologicznych będą zachwyceni nową książką Sarah A. Denzil. Ja na pewno nie skreślam autorki, ponieważ ta powieść ma pewne mocne strony, które wyróżniają ją na tle innych thrillerów psychologicznych, które czytałam. Proszę wszystkich, by nie sugerowali się rekomendacją na tyle okładki, czyli: Idealne dla fanów "Za zamkniętymi drzwiami" i "Dziewczyny z pociągu". Uprzedzam, ta książka jest milion razy lepsza niż wspomniana Dziewczyna z pociągu.
Ines de Castro

Opis fabuły

Minęło 10 lat odkąd Samuel Murray zniknął i od tego czasu Heather nie może przestać myśleć o skrywanej tajemnicy. Jej siostry, Rosie, nie było w domu w noc zaginięcia Samuela. Wątpliwości i lęk dręczą duszę Heather, ale wszystko ma szansę się wyjaśnić. Rosie przyjeżdża bowiem do Buckthorpe. Czy to spotkanie przyniesie siostrom pojednanie i poszukiwane od lat...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opis fabuły

Dora, Miron i Joshua utworzyli pierwszy międzygatunkowy, międzysystemowy Triumwirat i wiedzą, że sprawy z pewnością nie będą miały się lepiej. W oczekiwaniu na reakcję Niebios, Piekła i społeczności magicznych postanawiają wyjechać na wieś, do dawnego domu Dory. Szybko okazuje się jednak, że nie będą to idylliczne wakacje pełne beztroski. Nowe nadprzyrodzone połączenie między przyjaciółmi powoduje nie tylko nabycie nowych mocy, ale także emocjonalne huśtawki i awantury. W dodatku na horyzoncie pojawia się nowy wróg, z którym Dora będzie musiała stoczyć walkę. I nie wiadomo, czy wyjdzie z niej zwycięsko...

Opinia
Zwycięzca bierze wszystko to kolejny tom przygód Dory Wilk, wiedźmy i Namiestniczki Thornu. Tak jak w poprzednich częściach serii nie brakuje tu humoru, zwrotów akcji, szalonych przygód i mrocznych tajemnic... To już trzecia okazja do spędzenia kilku godzin świetnej zabawy przy książce, od której naprawdę nie można się oderwać.
Dla nikogo zaskoczeniem nie będzie przedstawienie wszystkich wydarzeń w książce z perspektywy Dory. Tak było, jest i na 99% będzie. Bardzo ciekawym zabiegiem było "widmo" pojedynku - wiadomo, że się odbędzie, ale nikt nie wie, komu Dora będzie musiała stawić czoła. Daje to ogromne pole do popisu wyobraźni i dedukcji czytelników (ja się domyśliłam). Mamy tu również do czynienia z typową dla autorki wielowątkowością. Relacje między bohaterami oraz pewne podejmowane przez nich decyzje wynikają z wydarzeń z poprzednich tomów. Inne sprawy są jednak całkiem świeże i być może to one będą ciągnięte dalej w kolejnych częściach serii.
Nie ma chyba sensu rozwodzić się nad charakterkiem Dory ani faktem, że nie wiem, co bym zrobiła, gdyby ktoś kazał mi wybrać między Mironem i Joshuą. Pierwsza sprawa nie stanowi żadnego problemu, bo bohaterki z osobowością Namiestniczki to najlepsze postaci kobiecie, jakie spotyka się w literaturze. Druga wspomniana przeze mnie kwestia to już wewnętrzne rozdarcie między dwoma przystojniakami, ale spokojnie. Autorka wie o dylematach swoich czytelniczek i w celu ich rozwiązania (lub większego namieszania w naszych głowach i sercach) wprowadziła do powieści Nathaniela. Jest on najbardziej uroczym, tajemniczym i ciekawym chłopakiem, jakiego poznałam na kartach książek. Mam ogromną nadzieję, że przewinie się w którymś z kolejnych tomów, ponieważ fascynuje mnie sposób, w jaki autorka połączyła go z historią, która towarzyszy Dorze od samego początku. Co więcej, w tej części spotykamy Nikitę, od której przygód rozpoczęła się moja miłość do prozy Anety Jadowskiej. Z tego powodu czułam, że moja literacka podróż zatoczyła pewien krąg: od zupełnego wstrętu do polskiego fantasy do absolutnego uwielbienia dla tego gatunku, zwłaszcza w wykonaniu tej autorki.
Mimo może początek powieści może wydawać się trochę powolny, to nikt nie powinien się martwić. Mogę zapewnić, że późniejsza akcja to absolutne szaleństwo. Muszę oddać jednak autorce, że tak prozaiczną rzecz jak pobyt bohaterów na wsi potrafi opisać w taki sposób, że przez kolejne strony po prostu się płynie. Czytelnik czuje zbliżające się niebezpieczeństwo oraz sekrety, które w końcu wyjdą na światło dziennie, ale historie z wakacji Dory czyta z takim samym zaangażowaniem jak najlepsze sceny walki. To, co również bardzo cenię w książkach Anety Jadowskiej to nieoczywistość. Nic nie jest takie, jak się wydaje na pierwszy rzut oka i potrzeba czasu, by wspólnie z bohaterami odkryć prawdę. Uwielbiam również brak monotonii i to, że postaci zawsze muszą mierzyć się z wieloma problemami jednocześnie, które koniec końców łączą się i cała historia wygląda z tego powodu zupełnie inaczej. Czy to normalne, że nawet nie skończyłam czytać tej serii po raz pierwszy, a już mam ochotę zacząć od początku? Te książki są zbyt dobre! I uzależniają jak narkotyk...
Po raz kolejny nie mogę nie zachwycać się nowym wydaniem Heksalogii o Dorze Wilk. Zarówno okładka, jak i ilustracje (wszystkie autorstwa Magdaleny Babińskiej) są niezwykle piękne i szczegółowe, po prostu zapierają dech w piersiach. Jeśli chodzi o kwestię redakcji i korekty, to tutaj jest już trochę słabiej. Pojawiło się dość sporo błędów, jak na moje standardy: brak kropek i myślników, literówki. Niektórym może to absolutnie nie przeszkadzać, ale ja z czasem stałam się dość wybrednym pod tym względem czytelnikiem.
Dla fanów Dory, Mirona i Joshui jest to absolutny must-read, o ile jeszcze tego nie zrobili. Aneta Jadowska to dla mnie mistrzyni polskiego fantasy i z całego serca polecam jej książki tym, którzy boją się sięgnąć po ten gatunek. Mnie przekonała kilka lat temu i wpadłam jak śliwka w kompot!

Opis fabuły

Dora, Miron i Joshua utworzyli pierwszy międzygatunkowy, międzysystemowy Triumwirat i wiedzą, że sprawy z pewnością nie będą miały się lepiej. W oczekiwaniu na reakcję Niebios, Piekła i społeczności magicznych postanawiają wyjechać na wieś, do dawnego domu Dory. Szybko okazuje się jednak, że nie będą to idylliczne wakacje pełne beztroski. Nowe nadprzyrodzone...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opis fabuły

Dora nigdy nie przypuszczała, że pewnego dnia będzie miała pod dachem dziecko. Obecność Salci zupełnie zmienia zarówno związek Namiestniczki, jak i inne aspekty jej życia. Mała Salomea również musi jednak radzić sobie z różnymi problemami. Nie dość, że nie jest w stanie w pełni kontrolować swojej magii, to szkolne prześladowania i demony przeszłości spędzają jej sen z powiek. Tymczasem Kurczaczek, córka, Witkaca, rusza za zapachem ciasteczek i odkrywa przerażające tajemnice, które kryje Thorn. Miasto musi przygotować się na nowe pokolenie magicznych, których specjalnością jest pakowanie się w kłopoty...

Opinia

Ten krótki zbiór opowiadań był przemiłym prezentem-niespodzianką dla czytelników autorki. Powrót na ulice Thornu, ponowne spotkanie z uwielbianymi bohaterami oraz poznanie całkiem nowych to niesamowita przygoda, na którą czekały setki miłośników twórczości Anety Jadowskiej.
Zawsze jestem pełna podziwu dla autorów, którzy piszą z perspektywy bohatera, który jest (znacząco) w innym wieku niż oni lub innej płci. Tutaj mamy do czynienia z właśnie taką sytuacją. Mimo że we wszystkich opowiadaniach zastosowano narrację trzecioosobową, to czytelnik ma wgląd w myśli i uczucia młodych bohaterów. Aneta Jadowska udowadnia, że jest mistrzynią w swoim fachu i niestraszne jej opisywanie emocji dzieci. I jest to naprawdę niesamowite, ponieważ te rozważania cechują się odpowiednią dozą niewiedzy na temat otaczającego świata i jego niezrozumienia, a jednocześnie unikają infantylności i głupoty. Jak dla mnie jest to absolutnie fenomenalne.
Salomea jest bardzo mądrą i rezolutną dziewczynką, którą spotkało w życiu wiele zła. Na szczęście trafiła do kochającego, choć nieco dziwnego, domu Dory i Mirona. Podczas lektury opowiadania czytelnik widzi jej rozwój oraz poznaje świat Thornu z zupełnie innej perspektywy. Zachodzące zmiany można zaobserwować także w Wiktorii, czyli Kurczaczku. Dziewczyna staje się bardziej odpowiedzialna i wie, kiedy powinna zwrócić się o pomoc do kogoś bardziej doświadczonego. Mimo że tytułowe bohaterki różni bardzo wiele, począwszy od wieku, na typie magii kończąc, to uważam że znalazłyby nić porozumienia, ponieważ dla obu życie w magicznym świecie z pewnością nie jest najłatwiejsze.
Kurczaczek i Salamandra to kolekcja trzech opowiadań. Pierwsze dwa tyczą się oczywiście tytułowych bohaterek, a ostatnie jest pewnego rodzaju mrugnięciem do fanów Nikity. Aneta Jadowska zebrała tutaj swoje czołowe, najbardziej znane postacie, jednocześnie nie stawiając ich na pierwszym planie. Przedstawione tu opowiadania są historiami o dzieciach, ale nie powiedziałabym, że są skierowane do dzieci (co sama autorka również podkreślała). Być może jest to pewnego rodzaju furtka do przygód kolejnych pokoleń w Thornie. Jednocześnie zarysowane tutaj zostały bardzo ważne i znaczące problemy, z jakimi mogą borykać się dzieci, nie tylko te magiczne. Prześladowanie w szkole, kwestionowanie własnej tożsamości i poszukiwanie odpowiedzi na pytania o swoje pochodzenie to tylko niektóre z nich. Po raz kolejny widzimy tutaj niesamowitą moc fantastyki - problemy Salci i Wiktorii mogą dotyczyć każdego dziecka. Mam nadzieję, że rodzice zawsze będą walczyli o swoje pociechy tak, jak robią to Dora i Witkacy.
Czytając tę książkę czułam się, jakbym wracała do domu. Autorka serwuje czytelnikowi właściwą swojej prozie mieszankę gatunków i zabiera go w rejony, w których czuje się komfortowo. Jednocześnie wprowadza także nowe elementy, ponieważ nigdzie, a na pewno w literaturze fantasy, nie można pozwolić sobie na nudę i powtarzalność. Podczas lektury uśmiech towarzyszył mi bez przerwy i miałam wrażenie, że opowiadania Anety Jadowskiej otulają mnie bardzo miękkim i ciepłym kocykiem, pełnym dobrej literatury fantasy i rozczulającej słodyczy.
Jeśli chodzi o wydanie, to nie sposób nie przyznać, że idealnie pasuje ono do innych książek autorki wydawanych przez SQN. Okładka narysowana przez Magdalenę Babińską jest absolutnie niesamowita. Bohaterki wyglądają wspaniale, bardzo realistycznie, a całości dopełniają ich "atrybuty", cechy magii, jaką włada każda z nich. Jeśli chodzi o redakcję i korektę to przypominam sobie tylko jeden błąd, który lekko mnie zdezorientował w trakcie lektury i chodzi mi tu o brak myślnika sygnalizującego wypowiedź. Wszystkim zainteresowanym przypominam również, że zbiór opowiadań jest ekskluzywnym wydaniem SQN Originals, czyli można zakupić go tylko na stronie wydawnictwa lub jego stoiskach podczas targów książki.
Jeśli tęskniliście za Dorą, Witkacym lub Nikitą to jak najszybciej biegnijcie po Kurczaczka i Salamandrę. A jeśli nie tęskniliście, to lepiej przestańcie się okłamywać, kupujcie tę książeczkę i wróćcie do Thornu - gwarantuję, że nie pożałujecie.
Ines de Castro

Opis fabuły

Dora nigdy nie przypuszczała, że pewnego dnia będzie miała pod dachem dziecko. Obecność Salci zupełnie zmienia zarówno związek Namiestniczki, jak i inne aspekty jej życia. Mała Salomea również musi jednak radzić sobie z różnymi problemami. Nie dość, że nie jest w stanie w pełni kontrolować swojej magii, to szkolne prześladowania i demony przeszłości spędzają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dora myślała, że po ujęciu złodzieja dusz uda jej się pożyć trochę w spokoju. Niestety, nowo objęty urząd Namiestniczki Thornu z pewnością jej w tym nie pomoże. Ponadto, w snach zaczyna nawiedzać ją lubująca się w hazardzie bogini, która wciąga Dorę w swoją niebezpieczną grę. Wiedźma i jej przyjaciele nie będą mieli łatwo, ponieważ czeka ich nie tylko podróż do alternatywnego Trójmieścia w celu pogodzenia wampirów, wilkołaków i magicznych, ale także odkrywanie sekretów, o których istnieniu nie mieli pojęcia.
Sięgając po tę książkę nie miałam wątpliwości, że czeka mnie lektura pełna humoru, magii i przygód. W moich oczekiwaniach nie pomyliłam się w najmniejszym stopniu. Aneta Jadowska ponownie serwuje czytelnikowi wybuchową mieszankę romansu, kryminału i porządnie zbudowanego urban fantasy.
Do Thornu wkraczamy w bardzo podobnej sytuacji do tej, w której go opuściliśmy w poprzednim tomie. Patrzymy na wszystko oczami Dory i już od pierwszych stron zostajemy razem z wiedźmą wrzuceni w sam środek emocjonujących wydarzeń. Od samego początku mamy do czynienia z wielowątkowością fabuły i intryg. Nie sposób powiedzieć, który z rozwiązywanych przez Dorę problemów jest najistotniejszy, ponieważ autorce udało się idealnie wyważyć znaczenie poszczególnych informacji.
Bohaterowie książki Anety Jadowskiej są bardzo skrupulatnie i realistycznie skonstruowani. Najlepsze jak dla mnie jest jednak to, że cały czas się oni zmieniają. Niejednokrotnie bolesne lub przykre doświadczenia odciskają na nich piętno i właśnie to sprawia, że Dora, Miron i Joshua są tak realni, że jestem skłonna uwierzyć w ich istnienie. Dynamika ich relacji i zachowań jest zauważalna i z pewnością każdy, kto zwróci na to uwagę, doceni zastosowane przez autorkę zabiegi. Aneta Jadowska udowodniła, że ma w zanadrzu jeszcze kilka sztuczek, którymi w odpowiednim momencie zaskoczy zarówno czytelnika, jak i swoich bohaterów.
Początek książki wydawał mi się dość powolny, ale okazało się, że jest on po prostu misternie zbudowany. Podobało mi się to, że autorka nie bazuje na świecie przedstawionym w pierwszym tomie, ale także tutaj ujawnia kolejne jego sekrety. Nierzadko są one także tajemnicą dla członków różnych systemów. Również opisy miast są bardzo mocną zaletą tej powieści. Opisy alternatywnych wersji i zależności między nimi a realnymi Toruniem czy Trójmiastem nie pozwalają mi wyjść z podziwu nad wyobraźnią autorki. Natomiast relacje między poszczególnymi grupami zamieszkującymi świat stworzony przez Jadowską to istna kopalnia pomysłów i materiał na kolejne przygody Dory. Jedynym wątkiem, który został zepchnięty za daleko na boczny tor jest sprawa szkolenia Witkacego. Mam jednak nadzieję, że sprawa rozwiąże się w kolejnych tomach.
Mam nadzieję, że to, co teraz napiszę nie zostanie potraktowane jako spojler. Muszę jednak o tym opowiedzieć. Nie mogłam się bowiem nadziwić temu, jak coś, co od samego początku wydawało mi się wątkiem bardzo pobocznym i mało istotnym, nagle doprowadziło mnie do spektakularnego punktu kulminacyjnego. Było to niewątpliwie jedno z najbardziej zaskakujących rozwiązań, z jakimi spotkałam się w literaturze. Każdy element intrygi był idealnie wyważony, a napięcie mistrzowsko zbudowane.
Aneta Jadowska udowadnia także, że w języku mniej znaczy więcej. Po co komu szczegółowe opisy zbliżeń erotycznych oraz wulgaryzm na wulgaryzmie? I nie zrozumcie mnie źle - zarówno seks, jak i kilka kurtyzan oraz innych "brzydkich" słów się tu pojawia. Jest to jednak tak dobrze wplecione w akcję i wynika z sytuacji bohaterów, że właściwie nie zwracamy na to uwagi. Przekleństwa? Okay, ale kiedy Dora (jak większość z nas) się wkur....zy. Seks? Też okay, zwłaszcza gdy szalejące hormony dają się wyczuć na kartach powieści. Ale nawet wtedy wszystko jest opisane tak, by czytelnik nie zamknął książki z wyrazem obrzydzenia na twarzy. Dlatego właśnie podziwiam Anetę jako pisarkę - za jej umiejętność przekazania wszystkiego, co potrzebne w oczywisty, ale nie brutalnie dosłowny sposób.
Nowe wydanie całej Heksalogii jest po prostu bajeczne. Okładka "Bogów..." jest przepiękna, zawiera niesamowitą ilość detali i za każdym razem, gdy na nią patrzę odkrywam coś nowego. Również ilustracje autorstwa Magdaleny Babińskiej umieszczone wewnątrz książki zachwycają. Innymi słowy, ta powieść została wydana tak, jak zasługują na to dobre powieści fantasy.
Książki o Dorze Wilk mogę z czystym sumieniem polecić każdemu, zagorzałym miłośnikom fantasy (zwłaszcza urban fantasy) oraz tym, który dopiero rozpoczynają przygodę z tym gatunkiem. Takiego połączenia magii, intryg i miłości nie zapewni Wam nikt inny!

Dora myślała, że po ujęciu złodzieja dusz uda jej się pożyć trochę w spokoju. Niestety, nowo objęty urząd Namiestniczki Thornu z pewnością jej w tym nie pomoże. Ponadto, w snach zaczyna nawiedzać ją lubująca się w hazardzie bogini, która wciąga Dorę w swoją niebezpieczną grę. Wiedźma i jej przyjaciele nie będą mieli łatwo, ponieważ czeka ich nie tylko podróż do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Lillana jest idealną córką, spełniającą oczekiwania idealnych rodziców. W zamian otrzymuje chwile wolności i samotności, które akurat tego dnia postanawia spędzić w Metropolitan Museum of Art. Nie spodziewa się, że tym samym znajdzie się w środku walki o świat i o to, co kocha. Podczas jej pobytu książę Amon budzi się bowiem z martwych, jak ma to miejsce raz na tysiąc lat. Lily zostaje jego pomocnicą i towarzyszką w podróży w poszukiwaniu urn kanopskich zawierających organy księcia. Czy uda im się je odnaleźć i przywrócić Amonowi pełnię mocy? Czy zdążą powstrzymać Seta przed przybyciem na ziemię? I jak Amon poradzi sobie w świecie, którego nie widział od tysiąca lat?
Wzrok przykuło przede wszystkim wydanie, z okładką zupełnie inną niż oryginalna. Wiedziałam, że powieść Colleen Houck idealnie wpasuje się w moje gusta i nie mogłam przepuścić okazji do przeczytania jej!
Historię opowiada nam główna bohaterka, Lily. Otwarcie dzieli się ona swoimi wątpliwościami i niewiedzą. I to właśnie mi się podoba - dziewczyna nie jest wszechwiedząca, nie ma obowiązku znać historii i mitologii starożytnego Egiptu, bo jest tylko człowiekiem. Kiedy jednak angażuje się już w sprawę nie przechodzi obok niej obojętnie, z ignorancją, ale zadaje pytania, szuka możliwych rozwiązań. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście poszukiwanie urn kanopskich Amona, a późniejsza walka o bezpieczeństwo świata została trochę stłumiona przez uczucia Lily.
Główna bohaterka jest w moim wieku i od razu poczułam łączącą nas więź. Jej postać nie jest w żaden sposób przesadzona - ani nie jest ponadprzeciętnie uzdolniona, ani nie zachowuje się infantylnie. Niektórzy mogliby próbować doszukiwać się w Przebudzonych schematu: grzeczna dziewczyna poznaje wspaniałego, niegrzecznego chłopaka i postanawia się zmienić. No dobrze, ale zwróćmy uwagę na to, że Amon wcale nie jest typem bad boya i on naprawdę Lily potrzebuje. Podobało mi się, że mimo swojego boskiego pochodzenia ma on pewne trudności z odnalezieniem się we współczesnym świecie i z pewnością nie jest wszechpotężny. Nie byłabym jednak sobą, gdybym się do czegoś nie doczepiła. Mianowicie, w książce występuje dość niewielu bohaterów, odgrywających istotną rolę. Dzięki temu rozszyfrowanie tego, kto stoi za mroczną intrygą było dla mnie dziecinnie proste, ponieważ w pewnym momencie po prostu nie było innych opcji niż ta właściwa. Jednakże, na kreacje bohaterów, których udało nam się poznać, poświęcono dużo czasu i są one dokładne oraz interesujące, zwłaszcza jeśli mowa o trzech niesamowitych książętach. Sama nie jestem pewna, któremu z nich oddałabym swoje serce.
Colleen Houck wykorzystała w swojej powieści wiele wątków mitologicznych, ale zrobiła to zupełnie inaczej niż znany chyba wszystkim Rick Riordan. W niesamowity sposób połączyła ona starożytność ze współczesnością, przenosząc akcję do najbardziej znanych miejsc Egiptu. Przygody bohaterów są bardzo zróżnicowane, ale autorka daje nam czasem odpocząć od zabójczego tempa i pozwala Lily trochę pomyśleć nad swoim życiem i uczuciami. Bardzo przypadło mi do gustu również pewnego rodzaju zagubienie Amona we współczesnym świecie, nierozumienie niektórych słów oraz nieumiejętność zachowania się, które koniec końców okazywały się całkiem urocze. Dziwiło mnie jedynie to, że Amon wydawał się nie pamiętać tego, co wydarzyło się przy jego poprzednim przebudzeniu, obraz tamtego świata jakby nie zapisał się w jego pamięci. Nie jestem pewna, czy był to celowy zabieg, czy może autorce umknął fakt, że skoro książęta budzą się co millenium, to poprzedni raz musiał być około 1000 roku, czyli w połowie średniowiecza. Z drugiej strony, wtedy to musiało ciekawie wyglądać...
Autorka bardzo umiejętnie posługuje się Lily w tłumaczeniu czytelnikowi zagadnień związanych ze starożytnym Egiptem. Dopuściła do siebie chyba fakt, że nie każdy jest w równym stopniu zaznajomiony z historią i mitologią tej cywilizacji, a jej podejście i wykorzystanie dawnych opowieści o bogach odbiega trochę od znanego nam już z innych tekstów kultury.
Książkę czyta się dość szybko i przyjemnie, prawdopodobnie po części ze względu na cudowne wydanie, w którym jestem wręcz zakochana. Wszystko, nawet wewnętrzna strona okładki, zostało utrzymane w egipskim klimacie. Korekta i redakcja spisały się bardzo dobrze, a jedyne, co może komuś przeszkadzać to niewielka, w porównaniu do innych wydawanych ostatnio książek, czcionka.
Colleen Houck wprowadziła mnie w niesamowity świat pełen magii i niezwykłych historii, z którego nie mam najmniejszego zamiaru wychodzić.
Ines de Castro

Lillana jest idealną córką, spełniającą oczekiwania idealnych rodziców. W zamian otrzymuje chwile wolności i samotności, które akurat tego dnia postanawia spędzić w Metropolitan Museum of Art. Nie spodziewa się, że tym samym znajdzie się w środku walki o świat i o to, co kocha. Podczas jej pobytu książę Amon budzi się bowiem z martwych, jak ma to miejsce raz na tysiąc lat....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lily dowiaduje się, co zrobił Amon, jak niespodziewaną decyzję pojął. Chłopak postanowił bowiem porzucić swoje obowiązki na straży równowagi wszechświata. Teraz walczy w krainie umarłych z napotkanymi na swojej drodze potworami, a z ukochaną może komunikować się tylko przez sny. Lily nie może żyć bez chłopaka, czuje się wrakiem człowieka, więc wyjeżdża na farmę do swojej babci, by tam spróbować pogodzić się z obecnym stanem rzeczy. Wszystko jednak zmieni się w momencie, gdy nastolatkę odwiedzi Anubis, bóg mumifikacji i życia pozagrobowego...
Pierwszy tom zostawił mnie z niedosytem, niecierpliwym oczekiwaniem na ciąg dalszy oraz wprowadził mnie w iście egipski klimat. Czy druga część dorównuje pierwszej? A może i tutaj swój skutek odniosła "klątwa drugiego tomu"?
Narratorem ponownie zostaje Lily, zmagająca się z powrotem do dawnego życia. Tym razem, oprócz opisu otaczającej ją rzeczywistości, pojawia się sfera metafizyczna, świat snów i marzeń. To właśnie miraże będą kanałem komunikacyjnym między główną bohaterką a jej ukochanym. Oboje jednak wiedzą, że ten stan nie utrzyma się zbyt długo, ponieważ taka namiastka bliskości, jaką mogli się wcześniej cieszyć, prędzej czy później stanie się nie do wytrzymania.
Lily stała się w tej części bardzo odważna, ale czasami to męstwo przechodziło w lekkomyślność, co już nie było najlepsze. Miałam wrażenie, że autorka za wszelką cenę chciała pokazać, jak bardzo zmieniła się główna bohaterka, co czasem wychodziło jako mocno przerysowane, a w efekcie nienaturalne. Co więcej, nie jestem w stanie opisać, jak bardzo irytowały mnie wewnętrzne dialogi prowadzone między Lily a Tią. Wiem, że musiały się one jakoś ze sobą porozumiewać w sprawach dotyczących kontroli oraz lepiej się poznać (w końcu mieszkały w jednej głowie!), ale nie musiało to generować ciągłych konfliktów i nieporozumień. Tak samo niejasne jest dla mnie zauroczenie Lily wszystkimi dookoła. Biedni Asten i Ahmos byli skazani na dość mocno napaloną na nich nastolatkę, która teoretycznie ryzykowała życiem, by ocalić swojego chłopaka (a brata chłopaków!). Również postacie bogów pozostawiały dość dużo do życzenia, ponieważ nikt z nich nie został przedstawiony dokładniej. Każde bóstwo było piękne, wredne lub miłe i to by było na tyle.
Wydaje mi się, że ta część była zdecydowanie przekombinowana i szczerze mówiąc, nie wiem, czy była ona w ogóle potrzebna. Równie dobrze można było zakończyć poprzedni tom mniej dramatycznie oraz pominąć tę, dość słabą moim zdaniem, kontynuację. Bardzo wiele wątków było tutaj zbędnych lub wrzuconych w tekst w kilku słowach po to, by całkiem o nich zapomnieć, lub wywnioskować z nich w niezrozumiały sposób coś niesamowitego. Właśnie te niektóre procesy logiczne i skróty myślowe były dla mnie ogromną zagadką i do teraz nie wiem czy wynikło to z niedociągnięć autorki, czy mojego roztargnienia w trakcie lektury. W Odrodzonych czytelnik zostaje zabrany do świata egipskiej mitologii, ale tym razem całkowicie zanurza się w metafizycznej krainie bóstw starożytnego Egiptu oraz jej poszczególnych elementach. Houck odeszła od koncepcji znanej w pierwszego tomu oraz książek Ricka Riordana - tym razem to nie mitologia przenika do naszego świata, ale współczesność do meandrów dawnych wierzeń.
Na pochwałę zasługuje jednak bardzo dobra stylizacja językowa. Konkretny zasób słów zmieniał się w zależności od tego, która z tożsamości Lily akurat się wypowiadała. Autorka zadbała w swojej książce o elementy zaskoczenia, które ujawnione już czytelnikowi miały stać się dla niego bardziej zauważalne.
Okładka znowu jest przepiękna i przyciąga wzrok, mimo że ta poprzedniej części podobała mi się bardziej. Być może ze względu na większy kontrast między użytymi kolorami. Co do prezencji całości na półce, nie mogę się jeszcze wypowiedzieć, ale mam nadzieję, że trylogia będzie wyglądać bajecznie. Narzekać nie będę na pewno na przekład oraz korektę. Bardzo dobrze i poprawnie czyli tak, jak powinno być. Dodatkowo szacunek za ogromną ilość różnych czcionek, pogrubień, pochyleń i tym podobnych.
Mimo że Odrodzeni zdecydowanie nie porywają i nie rzucają na kolana, a po zachwytach z czasu lektury poprzedniej części nie pozostał nawet najmniejszy ślad, z ciekawością sięgnę po trzecią część. Na pewno interesuje mnie wątek miłosny Lily i Amona, a także widmo tajemniczej przepowiedni oraz (prawdopodobnie) zbliżającego się końca świata. Trzymam kciuki, by od teraz było już lepiej!
Ines de Castro

Lily dowiaduje się, co zrobił Amon, jak niespodziewaną decyzję pojął. Chłopak postanowił bowiem porzucić swoje obowiązki na straży równowagi wszechświata. Teraz walczy w krainie umarłych z napotkanymi na swojej drodze potworami, a z ukochaną może komunikować się tylko przez sny. Lily nie może żyć bez chłopaka, czuje się wrakiem człowieka, więc wyjeżdża na farmę do swojej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Mark wraz ze śmiercią żony stracił sens życia. Nagłe pojawienie się Evie ma szanse go przywrócić. Skutkiem nieoczekiwanego romansu jest ciąża kobiety oraz wspólne zamieszkanie. Przyjaciele z czasem zaczynają zwracać uwagę na fakt, że każdemu wyjazdowi mężczyzny towarzyszy podejrzany wypadek jego partnerki. Czy Evie jest po prostu niezdarą? A może za zamkniętymi drzwiami domu zakochanych dzieje się więcej niż można się spodziewać? Pewnej nocy sierżant Stephanie King otrzymuje wezwanie pomocy z domu Marka. Na miejscu znajduje scenę, która nie przyśniłaby się jej w najgorszych koszmarach...
Miałam już styczność z twórczością Rachel Abbott i sięgając po jej ostatnio wydaną w Polsce książkę, wiedziałam, czego mniej więcej powinnam się spodziewać. Powieści tej autorki charakteryzują złożeni bohaterowie, ciekawe intrygi, rozbudowana fabuła oraz wybory, które muszą podjąć zarówno postaci, jak i czytelnicy.
Autorka zastosowała oba rodzaje narracji: pierwszo- i trzecioosobową. Co jakiś czas otrzymujemy dostęp do perspektywy Evie, natomiast w pozostałej części książki podążamy śladem różnych bohaterów, mając też wgląd w ich myśli. Niestety dla czytelnika, narracja zmienia się dość szybko i nie jest specjalnie zasygnalizowana (jedynie nowy akapit). Autorka dobrze radzi sobie z tym zabiegiem, podkreślając tym samym te aspekty fabuły, na które powinno się zwrócić uwagę, ale mnie te "przeskoki" wybijały z rytmu i zwykle potrzebowałam chwili, by zorientować się, co się właśnie stało. Powieść rozpoczyna przyjazd Stephanie King do domu Marka. Czytelnik wie, że na miejscu policja zastała dwa ciała, ale zaraz potem cofamy się o trzy miesiące, by poznać relację Evie i jej partnera. Gdy ponownie docieramy do momentu z prologu, akcja toczy się już dalej bez zastrzeżeń czy przerw.
W internecie pojawiła się informacja, że Zmuszona, by zabić otwiera cykl książek ze Stephanie King w roli głównej. Przyznam, że postać policjantki mnie zaciekawiła, chociaż zdecydowanie nie była ona bohaterką pierwszoplanową. Intryguje mnie, jak potoczą się jej dalsze losy. Rachel Abbott tworzy silne kobiece postaci - Evie i Cleo. Stoją one po przeciwnych stronach barykady w konflikcie o Marka, ale jest to spór, którego nie sposób rozstrzygnąć. Wielokrotnie próbowałam spojrzeć na całą sprawę obiektywnie, ale nie umiałam jednoznacznie poprzeć którejkolwiek z kobiet. Obie mają swoje racje, ale żadna z nich nie jest bez skazy. Samo to, że rywalizują ze sobą o mężczyznę, który dla jednej jest kochankiem, a dla drugiej bratem sprawia, że staramy się dostrzec, co Mark ma w sobie, że najważniejsze kobiety w jego życiu się nienawidzą.
Jak wielokrotnie podkreślałam, nie jestem fanką thrillerów psychologicznych. Nie przemawia do mnie sytuacja, w której wiem bardzo mało, a bohater sam nie jest pewny tego, co próbuje mi przekazać. Na szczęście, powieści Rachel Abbott bardzo trudno przypisać do tego konkretnego gatunku, ponieważ mimo że obecne są mocne profile psychologiczne bohaterów, to na pierwszy plan wysuwa się zagadka kryminalna i odkrycie prawdy, a nie zagubienie w meandrach umysłu postaci. W Zmuszonej, by zabić poruszane są bardzo ważne tematy, między innymi tego, jak rodzi się zbrodnia. Myślę, że zbyt rzadko skupiamy się na prawdziwych motywach zabójcy czy próbujemy go zrozumieć. Autorka unika przypisania bohaterom łatki dobry lub zły i to ogromny plus - w prawdziwym życiu też to tak nie działa. Nigdy właściwie nie możemy stwierdzić, czy to, co ktoś mówi jest prawdą ani poznać powodu, dla którego podejmuje takie, a nie inne decyzje. Kolejnym elementem, który się tu pojawia, a jest generalnie dość rzadko spotykany w kryminałach czy thrillerach (o ile nie są to thrillery prawnicze) jest ukazanie procesu. Ten zabieg sprawia, że czytelnik czuje się jak członek ławy przysięgłych i od niego samego zależy, komu uwierzy.
Powieść czyta się naprawdę dobrze. Mimo trudnej tematyki i zawiłości intrygi kryminalnej, nie odczuwałam potrzeby odpoczynku od fabuły. Każdy rozdział kończy się tak, że po prostu musiałam wiedzieć, co będzie dalej. Pochłaniałam kolejne strony z nadzieją na znalezienie odpowiedzi na pytania, które mnożyły się w mojej głowie z każdą ujawnianą informacją.
Nie wiem dlaczego tak bardzo fascynuje mnie okładka tej książki. W oczach uwiecznionej na zdjęciu kobiety kryje się głębia i tajemnica - co zmusiło ją do morderstwa? Korekta i redakcja zostały wykonane w bardzo dobry sposób, a tłumaczenie nie pozbawiło powieści indywidualnego stylu autorki.
Polecam tę książkę osobom, które uwielbiają nietypowe historie kryminalne, nie boją się tematów tabu ani poznawania zawiłych umysłów bohaterów, którzy równie dobrze mogliby być prawdziwi.
Ines de Castro

Mark wraz ze śmiercią żony stracił sens życia. Nagłe pojawienie się Evie ma szanse go przywrócić. Skutkiem nieoczekiwanego romansu jest ciąża kobiety oraz wspólne zamieszkanie. Przyjaciele z czasem zaczynają zwracać uwagę na fakt, że każdemu wyjazdowi mężczyzny towarzyszy podejrzany wypadek jego partnerki. Czy Evie jest po prostu niezdarą? A może za zamkniętymi drzwiami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

W tym przypadku, najpierw sięgnęłam po polską wersję. Nie spodziewałam się, że spodoba mi się tak bardzo, że będę musiała przeczytać wszystkie trzy części serii po angielsku. Jednakże, zdecydowanie nie żałuję czytania tej samej historii dwukrotnie, ponieważ jest to zdecydowanie jeden z najlepszych romansów, jakie ostatnio wpadły w moje ręce.
Narratorem jest główna bohaterka, Lara Jean - urocza dziewczyna, której największą pasją jest pieczenie, czytanie i robótki ręczne. Posiada ona także swoje małe sekrety, czyli pięć listów napisanych do chłopców, w których kiedykolwiek była zakochana. Pewnego dnia listy znikają i okazuje się, że ktoś wysłał je do chłopaków widniejących jako odbiorcy. Lara Jean musi skonfrontować się z Joshem, jej przyjacielem i jednocześnie byłym chłopakiem jej siostry, oraz Peterem Kavinskym, graczem lacrosse'a i szkolnym przystojniakiem. Dziewczyna postanawia udawać, że jest z Peterem, aby nie komplikować spraw między Joshem, Margot i sobą. Nie podejrzewa jednak, że czyjeś przebudzone uczucia mogą zniweczyć jej doskonały plan.



Słyszałam same dobre rzeczy o książkach Jenny Han i jako miłośniczka romansów musiałam sięgnąć po przygody Lary Jean. Udawany związek to temat, o którym uwielbiam czytać. Podoba mi się obserwowanie jak uczucia postaci zmieniają się i rozwijają. Możemy zobaczyć też pojawienie się zazdrości i przywiązania, które są idealne do opisywania. Historia sama w sobie może wydawać się zbyt oczywista, ponieważ znana jest z pokazania czystej i słodkiej nastoletniej miłości, więc z łatwością jesteśmy w stanie przewidzieć zakończenie. Jednakże, pojawia się też dużo dramatu, ale problemy Lary Jean i Petera są dla mnie jak najbardziej realne. Nie zostały stworzone z niczego tylko po to, żeby być. Większość z nich to naprawdę poważne sprawy, które należy rozwiązać, by bohaterowie mogli zbudować zdrowy i silny związek.
Skoro mowa o Larze Jan i Peterze... uważam, że razem są naprawdę uroczy, ale zdecydowanie nie jest to moja ulubiona książkowa para. Między nimi jest naprawdę duży kontrast, ona - słodka i niewinna, podczas gdy on chce być najseksowniejszym i najprzystojniejszym gościem w szkole (właściwie to nie wiem, czy chce, ale jest). Prawdopodobnie to właśnie dlatego nie przekonują mnie oni do siebie jako perfekcyjnie dopasowani, ale to tylko książka i w dodatku ich historia, więc muszę uszanować ich uczucia. Urzekło mnie też poświęcenie głównej bohaterki dla swojej rodziny, ponieważ było bardzo dobrze widoczne, że wspieranie sióstr i ojca było dla niej najważniejsze.
Do wszystkich chłopców, których kochałam było fajną i szybką lekturą, tak jak się spodziewałam. Oczywiście, ogromnie mi się podobała jako super romantyczna opowieść o miłości, na jaką każdy powinien zasługiwać.
Książkę przeczytałam dzięki portalowi czytampierwszy.pl

W tym przypadku, najpierw sięgnęłam po polską wersję. Nie spodziewałam się, że spodoba mi się tak bardzo, że będę musiała przeczytać wszystkie trzy części serii po angielsku. Jednakże, zdecydowanie nie żałuję czytania tej samej historii dwukrotnie, ponieważ jest to zdecydowanie jeden z najlepszych romansów, jakie ostatnio wpadły w moje ręce.
Narratorem jest główna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opis fabuły



Kris otrzymuje wiadomość o samobójstwie swojego przyjaciela z dzieciństwa. Zaintrygowany, wyrusza do Krakowa, gdzie miała miejsce ta tragedia. Na miejscu zastaje list pożegnalny, zdjęcie pięknej dziewczyny oraz wskazówki pozostawione przez Kubę. Wszystko to prowadzi do szokujących odkryć, a miastu grozi zalanie. Czy Kris zdąży ujawnić wszystkie fakty nim zmyje je nieubłagana powódź? Czy falę zbrodni da się zatrzymać?







Opinia



Z twórczością Pawła Fleszara miała do czynienia po raz pierwszy w 2018 podczas lektury ebooka jego książki, Wyśniona jedenastka. Ponowny kontakt z autorem oraz informacja o publikacji innej powieści spod jego pióra dostarczyły mi wiele radości, ponieważ uważam, że powinno się dla niego znaleźć miejsce wśród dobrych polskich pisarzy.

Powieść Powódź przybrała formę dość nietypową, wyraźnie cechującą się dziennikarskim "rodowodem" autora. Fabuła została podzielona na 7 lipcowych dni. Każdemu z nich towarzyszy wydrukowana kartka z kalendarza oraz przytoczone artykuły prasowe informujące o postępującym zagrożeniu powodzią oraz dające czytelnikowi wartościowe wskazówki. Te ostatnie przyjęły formę zacytowanych wpisów na różne tematy, które czytający próbuje powiązać z akcją.







Krisowi zdecydowanie daleko do superbohatera czy błyskotliwego detektywa. Dlaczego właściwie rozpoczął śledztwo w sprawie śmierci Kuby? Rozumiem, że samobójstwo przyjaciela było dla niego szokiem, ale rzucanie się w wir zdarzeń to dość nietypowe zachowanie. Muszę jednak przyznać, że w nowoprzyjętej roli mężczyzna radzi sobie całkiem dobrze. Ciekawym zabiegiem było też "zderzenie" dwóch pokoleń w śledztwie - Krisowi pomagali uczniowie liceum i musiał on zmierzyć się z różnicami w poglądach i zachowaniach. Po raz pierwszy zdarzyło mi się też wejść do psychiki "ofiary", czyli Jakuba. Czy z premedytacją zostawił tropy dla Krisa? Skąd wiedział, że przyjaciel wyruszy na poszukiwanie prawdy? Czy na pewno chciał, by pewne fakty wyszły na jaw, a jego wspólnicy ponieśli konsekwencje? Paweł Fleszar pokazuje, że nikt nie jest jednoznacznie dobry lub zły. To różne życiowe doświadczenia, okoliczności kształtują nasze dalsze postępowanie. Kris nigdy nie osądzał Kuby. Po prostu starał się zrozumieć, co mogło być takim wstrząsem, że doprowadziło drugiego człowieka do odebrania sobie życia. I to właśnie jest niesamowita siła przyjaźni, którą uwiecznił autor w swojej powieści.







Jak już wspomniałam, czytelnik otrzymuje od autora wskazówki dotyczące spraw i szemranych interesów, wokół których mogą rozgrywać się opisane wydarzenia. Jednakże, bez tropów odnajdywanych przez bohaterów, nie jesteśmy w stanie sformułować daleko idących wniosków. Z jednej strony wiemy o co może chodzić, ale z drugiej nie mamy żadnych dowodów na potwierdzenie naszych teorii. Pod tym względem bardziej podobała mi się Wyśniona jedenastka, gdzie razem z bohaterami szukałam poszlak i wyciągałam z nich wnioski. Również tematyka oraz cała otoczka kryminału jest dość nietypowa. Bo o ile większość z nas słyszała kiedyś o darknecie, to z pojęciem filmów snuff spotkałam się po raz pierwszy. Konstrukcja powieści jest niezwykle poprawna i może właśnie to w niej nietypowego. Obecnie kryminały oferują nam zwrot akcji na końcu każdego rozdziału, a tutaj akcja powoli i dokładnie się zawiązuje, by doprowadzić nas do zapierającego dech w piersiach punktu kulminacyjnego i ładnie, spokojnie się rozwiązać, kończąc tym samym naszą przygodę z lekturą. Po drodze zdarzają się oczywiście ważne momenty, ale one tylko sprawiają, że chce się czytać dalej i dalej...







Jak na powieść, która ma niewiele ponad 200 stron, dzieje się tu naprawdę dużo. Różne wątki łączą się i przeplatają, a bardziej obyczajowe fragmenty dają nam lepsze pojęcie o życiu bohaterów, ich zwyczajach i motywacjach. Całość może przypominać charakterem dziennikarską relację, ale dzięki temu śledztwo Krisa staje się jeszcze bardziej dynamiczne, a odkrycia - bardziej przełomowe. Czytelnik gna przez fabułę, by poznać prawdę, by dowiedzieć się co było dalej.

Okładka Powodzi przykuwa wzrok, jest w niej coś magnetycznego. Nie dopatrzyłam się również żadnych błędów, co ostatnio nie zdarza się zbyt często w książkach. Ta powieść to nietuzinkowy kryminał, który trzyma w napięciu do ostatniej strony. Widać tutaj bardzo duży potencjał w piórze autora, który odpowiednio wykorzystany oraz wypracowany może zaowocować podbojem list bestsellerów. Trzymam kciuki za dalszy rozwój autora i kolejne publikacje.

Ines de Castro

Opis fabuły



Kris otrzymuje wiadomość o samobójstwie swojego przyjaciela z dzieciństwa. Zaintrygowany, wyrusza do Krakowa, gdzie miała miejsce ta tragedia. Na miejscu zastaje list pożegnalny, zdjęcie pięknej dziewczyny oraz wskazówki pozostawione przez Kubę. Wszystko to prowadzi do szokujących odkryć, a miastu grozi zalanie. Czy Kris zdąży ujawnić wszystkie fakty nim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Opis fabuły



Wschód nie może spotkać się z Zachodem. To przykazanie Maarianów, żeglarzy mogących przemierzyć Bezkresne Morza aż do Mrocznych Wybrzeży. Co jednak się stanie, gdy jedna z nich złamie tę jedną najważniejszą regułę? Nagle cały jej świat znajdzie się w niebezpieczeństwie. Teriana zostanie postawiona przez najtrudniejszym z wyborów: chronić rodzinę i załogę, czy brnąć w uparte w to, że po drugiej stronie morza nic nie ma. Po podjęciu decyzji, dziewczyna podpisuje umowę z... samym diabłem? Legat Marek w oczach tłumu na pewno niewiele się od niego różni. Jak zakończy się wspólna wyprawa tych dwojga i celendorskiej armii na Mroczne Wybrzeża?



Opinia



Zauważyłam, że ostatnio w modzie są morskie lub pirackie powieści dla młodzieży. Jako miłośniczka kapitana Jacka Sparrowa nie mogę narzekać, a kolejną książką w tej tendencji są niewątpliwie Mroczne wybrzeża. Autorkę możemy kojarzyć już z serii Trylogia Klątwy, ale tutaj wkraczamy w zupełnie nowy świat i odkrywamy go od podstaw.

Ponumerowane rozdziały zostały opatrzone imionami: Teriana lub Marek i różnią się one tym, do czyich myśli ma dostęp trzecioosobowy narrator. Na początku ten podział był wręcz niezbędny, by zrozumieć genezę wyprawy. Później jednak różnice między sposobem myślenia i działania bohaterów stopniowo się zacierają i właściwie pozostaje bez różnicy, czyim imieniem był opatrzony rozdział.

Teriana to jedna z najważniejszych osób na statku, ale dotychczas była kontrolowana przez matkę i każdą wolną chwilę poświęcała na to, jak uciec spod czujnego oka rodzicielki. Nie zawsze było to łatwe, a sprawy są jeszcze trudniejsze, gdy to dziewczyna musi stanąć za sterami i poprowadzić swoją załogę w towarzystwie wrogiej armii na, dosłownie, drugi koniec świata. Ten sprawdzian dojrzałości jest dla niej niezbędny, ponieważ dociera do niej, że nie zawsze mama powie jej, co robić, a czego nie. Teriana musi podjąć straszne wybory, wykazać się sprytem oraz umiejętnościami żeglarskimi. Ale przecież jest Maarianką. Walecznej młodej piratce towarzyszy legat najbardziej brutalnego, ale jednocześnie najbardziej wsławionego, Trzydziestego Siódmego Legionu - Marek. I w tym momencie można zacząć wydawać z siebie ochy i achy, bo Marek to uosobienie tego typu faceta, który czytelniczki chcą w literaturze. Młody, przystojny, wysportowany, z mroczną tajemnicą, a w dodatku zbuntowany przeciwko systemowi, któremu jednocześnie jest poddany. Czytelnik może obserwować, jak zmienia się podejście legionisty zarówno do Teriany oraz do Imperium, ale także do wierzeń i kultury Zachodu.

Z opisu można wnioskować, że będziemy mieli tu do czynienia z powieścią przygodową - daleka wyprawa, niebezpieczeństwa oraz tajemnica, której przez wieki strzegł jeden lud. Połączenie dwóch światów, wschodniego i zachodniego, może okazać się tragiczne pod względem ekspansji, ale wymieszania kulturowego, co nie zawsze jest uważane za pozytyw. Autorka bardzo mocno czerpała z historii i struktury społeczeństwa starożytnego Rzymu, co otwarcie przyznaje. Mimo że na początku trochę mnie to denerwowało ("w końcu Jensen mogłaby wymyślić coś swojego!"), to później przywykłam i starałam się czerpać przyjemność z tego, że niektóre terminy nie są dla mnie obce. Otaczający bohaterów świat nie zostaje przedstawiony i objaśniony czytelnikowi przez narratora, ale dopiero spotkanie Teriany i Marka generuje szereg opowieści i dyskusji o zwyczajach panujących w Imperium oraz wśród Maarianów. Ale jeszcze nasunęli się mi tu główni bohaterowie to powiedzmy sobie szczerze: powieść dla młodzieży bez wątku romantycznego? Nie może być! Mroczne wybrzeża nie odstają od tego schematu, ale romans tutaj zakrojony jest na mniejszą skalę, rozwija się powoli i delikatnie - tak że czytelnik wie, że coś romantycznego będzie, ale trzeba na to poczekać.

Dobrą chwilę zajęło mi "wgryzienie się" w powieść, przyzwyczajenie do stylu autorki oraz zrozumienie funkcjonujących w tym świecie mechanizmów. Na szczęście im dalej w las (a właściwie w morze), tym lepiej. Oprócz barwnych opisów mamy tu świetne poczucie humoru oraz zderzenie dwóch światów, które nie wiedziały o sobie nawzajem. Również okładka przyciąga wzrok, a barwy w tle przechodzą między sobą tak płynnie, jak w oczach Maarianów. Żałuję jedynie, że nie ma tu mapki, na której można by śledzić przebieg wyprawy.

Mroczne wybrzeża na pewno nie staną się moją ulubioną książką wszech czasów, ale chętnie wrócę do Teriany i Marka, gdy będzie taka możliwość. Opowieści z morzem w tle, z wieloma przygodami i szczyptą romansu to zdecydowanie moja bajka a ci, którzy również przepadają za tymi elementami na pewno się nie rozczarują.

Ines de Castro
książka dostępna w serwisie czytampierwszy.pl

Opis fabuły



Wschód nie może spotkać się z Zachodem. To przykazanie Maarianów, żeglarzy mogących przemierzyć Bezkresne Morza aż do Mrocznych Wybrzeży. Co jednak się stanie, gdy jedna z nich złamie tę jedną najważniejszą regułę? Nagle cały jej świat znajdzie się w niebezpieczeństwie. Teriana zostanie postawiona przez najtrudniejszym z wyborów: chronić rodzinę i załogę, czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Opis fabuły



Józef Cyppek. Rzeźnik z Niebuszewa. Przepełniony nienawiścią do świata dewiat a może rozgoryczony swoim losem mężczyzna, którego kolejna strata w życiu po prostu przerosła? Kim był seryjny zabójca, który skazany na śmierć został za tylko jedno morderstwo? Na te pytania próbuje odpowiedzieć Max Czornyj w swojej najnowszej powieści kryminalnej. Józef Cyppek na kartach powieści zdradza czytelnikowi swoją historię. Do końca nie opowiedział o pozostałych morderstwach ani nie okazał skruchy. Gdyby tylko ludzie wiedzieli z kim wtedy rozmawiali...



Opinia



Tempo wydawnicze książek spod pióra Maxa Czornyja jest zabójcze. Autor decyduje się odważnie mieszać gatunki i eksperymentować. Kolejną w jego dorobku powieścią jest książka oparta na faktach, czyli opowieść o Rzeźniku z Niebuszewa. Sprytne pomieszanie faktu i fikcji literackiej dostarcza czytelnikowi ogromnych wrażeń.

Autor zdecydował się wejść do głowy mordercy-głównego bohatera. Tym samym, wszystkie wydarzenia opowiada sam Rzeźnik, czasami robiąc tylko przerwy na to, by czytający mógł zaznajomić się z zeznaniami świadków w procesie.

Józef Cyppek, w którego psychikę mamy kompleksowy wgląd początkowo nie przeraża. Czytelnik wie, o kim czyta, zdaje sobie sprawę, że Cyppek to seryjny morderca, ale to tylko wzmaga jego ciekawość. Niby wiadomo, co robił główny bohater powieści, ale mówi o tym tylko otoczka - krótkie wzmianki samego Rzeźnika oraz przytoczone zeznania kolejnych świadków. Po prawdzie, mija bardzo dużo czasu nim dochodzi do pierwszej zbrodni, ale za to następne popełniane są wręcz lawinowo. Opisy tego, co z ciałami robił Cyppek przechodzą ludzkie pojęcie i są naturalistyczne w charakterystyczny dla tego autora sposób. Gdyby ktoś zapytał mnie, jaki polski autor jest w stanie najbardziej realistycznie opisać działalność Rzeźnika, bez wahania wskazałabym Maxa Czornyja. Ten człowiek ma w sobie upór, który nie pozwala mu przestać wyszukiwać kolejne informacje, co w karierze pisarza jest na wagę złota. Z przyjemnością porozmawiam z samym autorem, by dowiedzieć się, skąd czerpał tak dokładne detale i szczegóły dotyczące życia szczecińskiego mordercy.

Rzeźnik to powieść oparta na faktach, która powstała po długich godzinach spędzonych na wyszukiwaniu odpowiednich informacji. Bardzo trudno jest opisać prawdziwą historię tak, aby nie była ona jedynie zbiorem suchych faktów, dat i pojęć, ale potrafiła poruszyć coś w czytelniku.

Jedyną rzeczą, jaka nie pasowała mi w tej powieści jest brak chronologii. Oczywiście każdy rozdział był oznaczony datą, a zabieg wielokrotnych retrospekcji lub spoglądania w przyszłość miał swój cel, jednak ja nie do końca potrafiłam się w tym wszystkim odnaleźć. W przypadku gdy książkę czyta się na przestrzeni kilku lub kilkunastu dni, a przerwy w lekturze nie są dyktowane przez czytelnika, bardzo łatwo można się zagubić. Szybka analiza wydarzeń z przeszłości poprzedzających opis kolejnej zbrodni jest jak najbardziej przydatna w choćby najmniejszej próbie zrozumienia, co działo się w umyśle tego człowieka i co doprowadziło go do chęci zemsty za krzywdy na kolejnych osobach. Historia Cyppka jest niesamowita i przerażająca jednocześnie. Nie wyobrażam sobie, co mogli czuć na przykład jego sąsiedzi, gdy dowiedzieli się, że przez ogromną część swojego życia dzielili ścianę z mordercą. I to jakim.

Nie bez znaczenia dla książki oraz opisywanych w niej wydarzeń pozostaje kontekst historyczny. Wspomnienia ze służby podczas I wojny światowej nawiedzają głównego bohatera, a gdy wspomina czasy dyktatury Hitlera, sam nie wie czy były one dobre, czy złe. Wydarzenia z przełomu drugiej i trzeciej dekady XX wieku, czyli plebiscyty na Śląsku również odbiły się na poczuciu narodowej tożsamości Cyppka. Na kolejnych etapach życia zmienia się jego podejście do państwa oraz świadomość tego, kim jest: Niemcem czy Polakiem. To kolejny dylemat w jego życiu, kolejne pytanie, na które trzeba odpowiedzieć, by dokładnie scharakteryzować brutalnego mordercę. Czy jest to w ogóle możliwe...?

Jak już wspominałam, opisy są bardzo realistyczne, a to oznacza krew, flaki i ludzkie mięso wręcz wylewające się z kart powieści. Jak na tak drastyczne i brutalne zbrodnie przytaczane w książce, jej okładka pozostaje niewinna, prawie nierzucająca się w oczy. Jedynie tytuł obiecuje wiele krwawych wrażeń, które poruszą nawet najtwardszymi czytelnikami.

Miłośnicy literatury faktu o seryjnych mordercach nie odejdą z kwitkiem, jak również ci, którzy pragną zbadać odmęty ludzkiej duszy. Co sprawia, że człowiek może stać się potworem? Czy jest to skutek pewnej przyczyny? A może potwór drzemie w każdym z nas? Tylko czeka, aby go obudzić...

Ines de Castro

Opis fabuły



Józef Cyppek. Rzeźnik z Niebuszewa. Przepełniony nienawiścią do świata dewiat a może rozgoryczony swoim losem mężczyzna, którego kolejna strata w życiu po prostu przerosła? Kim był seryjny zabójca, który skazany na śmierć został za tylko jedno morderstwo? Na te pytania próbuje odpowiedzieć Max Czornyj w swojej najnowszej powieści kryminalnej. Józef Cyppek na...

więcej Pokaż mimo to