-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać2
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać2
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński14
Biblioteczka
2012-07-15
2012-02-03
Jak "Drżenie" trafiło w moje ręce. Mianowicie książkę poleciła mi przyjaciółka, strasznie jej się spodobała i bardzo ją zachwalała, więc natychmiast po nią sięgnęłam, ponieważ mamy taki sam gust. Jednak zawiodłam się - spodziewałam się czegoś innego. Nie wiem, może chodzi o to, że nie jestem zwolenniczką wilkołaków, lecz wampirów, które zazwyczaj wydawają mi się bardziej ludzkie. Rany, jak to dziwnie, wręcz śmiesznie brzmi - wampiry, które są ludzkie.
"Drżenie" opowiada o dziewczynie, Grace, która gdy jeszcze była mała została zaatakowana przez wilki. Obecnie mieszka razem z rodzicami i bardzo często pod domem widuje, te wyjątkowe zwierzęta, które mają w sobie coś niezwykłego, a chodzi tu o oczy, które są niczym ludzkie. Akcja zaczyna nabierać tempa, gdy miasteczko obiega wiadomość o zagryzienieniu przez wilki, kolegę ze szkoły Grace - Jacka. Dochodzi do polowania i wtedy poznaje Sama - niesamowitego chłopaka, który jest kompletnie niepodobny do innych znanych dziewczynie kolegów. W tym momencie zaczyna się wielka miłość.
Nie wiem od czego mam zacząć. Na początku, w miarę rozwoju akcji książka wydawała się ciekawa, ale z każdą następną stroną, to wrażenie po prostu znikało. Historia, która została przedstawiona jest po prostu nużąca. Jednak jest to tylko moja prywatna opinia. Myślę, że sposób w jaki odebrałam "Drżenie" wynika między innymi z tego, że nastawiłam się na coś całkowicie innego.
Język w książce jest naprawdę fajny i nie mam do niego żadnych zastrzeżeń. Pomysł na fabułe także jest dobry, tylko jak wspomniałam wcześniej zabrakło tego czegoś. Prawdę mówiąc nie wiem co powinnam jeszcze napisać, może kilka słów o bohaterach, którzy odznaczają się pewną indywidualnością, ale koniec końców wszystkie w mojej pamięci zlewają się w jedno.
Na koniec, "Drżenie" jest ciekawą pozycją, która wnosi powiew świeżości na półki w księgarniach, jednak mnie nie porwała. Polecam zwolenniczkom "Zmierzchu", "Pamiętników Wampirów" i książek o podobnej tematyce paranormal romance.
Jak "Drżenie" trafiło w moje ręce. Mianowicie książkę poleciła mi przyjaciółka, strasznie jej się spodobała i bardzo ją zachwalała, więc natychmiast po nią sięgnęłam, ponieważ mamy taki sam gust. Jednak zawiodłam się - spodziewałam się czegoś innego. Nie wiem, może chodzi o to, że nie jestem zwolenniczką wilkołaków, lecz wampirów, które zazwyczaj wydawają mi się bardziej...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-11-19
Jest to pierwsza książka od Nicholasa Sparksa, którą miałam okazję przeczytać i po prostu mnie urzekła. Wstyd się przyznać, ale uwielbiam tego typu historie miłosne. Takie moje małe guilty pleasure.
Przechodząc do konkretów, na początku odrobinę się bałam, że książka może być odrobinę nużąca, jednak nic takiego nie miało miejsca, wręcz przeciwnie. Mnóstwo rzeczy, które są wręcz absurdalnie związane z naszą rzeczywistością i codziennością - zły stan zdrowia ojca, nieciekawe kontakty z rodzicem, pierwsza prawdziwa miłość, zazdrość, zawód, cierpienie, niezrozumienie... Długo mogłabym tak wymieniać, złożyły się na to, że książką naprawdę wciąga.
Bohaterowie ciekawie wykreowani, widać, że mają swój własny charakter i odrębne spojrzenie na otaczający ich świat. Nie są jednoznacznie czarni, ani biali, każdy ma swoje za uszami (jak dla mnie i tak najwięcej ma Savannah, ale to tylko moje skromne zdanie).
Na język nie mam co narzekać, bardzo fajnie przetłumaczona. Całość ładnie ubrana w słowa. Nie wiem co jeszcze mogłabym na ten temat napisać. Jest tak jak być powinno.
Pokazane są trudności związane z życiem w wojsku i jego przykre konsekwencje. Momentami sam fakt bycia żołnierzem wymaga naprawdę wielu poświęceń, które trudno jest mi sobie wyobrazić. Jeśli dobrze zrozumiałam, najgorszym wrogiem wojskowego nie jest sam fakt bycia w terenie, co nawiasem mówiąc jest przecież przerażające i niebezpieczne, a czas, czas rozłąki z ukochanymi osobami, co wywołuje ogromne cierpienie, wręcz niewyobrażalne cierpienie. Nie ma nic gorszego od braku kontaktu twarzą w twarz z kimś kogo kochamy.
"I wciąż ją kocham" jest niesamowitą książką, która potrafi całkowicie pochłonąć czytelnika, nie jeden raz miałam łzy w oczach i strasznie przeżywałam część wydarzeń, które miały miejsce. Myślę, że powodem tego jest realizm sytuacji i emocji, które temu wszystkiemu towarzyszą.
Nicholas Sparks obdarzony jest niezwykłą wrażliwością i umiejętnością przelania na papier historii, które potrafią poruszyć ludzkie serca. Książkę polecam osobom, które przede wszystkim lubią romanse będącymi jednocześnie wyciskaczami łez. Nie jest to opowieść dla wszystkich, jednak jestem zdania, że nie zaszkodzi zapoznać się z twórczością Sparksa, bo kto wie, może jednak do kogoś przemówi.
Jest to pierwsza książka od Nicholasa Sparksa, którą miałam okazję przeczytać i po prostu mnie urzekła. Wstyd się przyznać, ale uwielbiam tego typu historie miłosne. Takie moje małe guilty pleasure.
Przechodząc do konkretów, na początku odrobinę się bałam, że książka może być odrobinę nużąca, jednak nic takiego nie miało miejsca, wręcz przeciwnie. Mnóstwo rzeczy, które są...
2012-01-13
Jak to często w moim przypadku bywa, książka trafiła do mnie przez przypadek. Byłam w bibliotece, aby oddać jakąś lekturę szkolną i moją uwagę przyciągnęła dziwna okładka z podanym adresem internetowym, gdzie można obejrzeć tajemnicze filmiki. Intrygujące. Pomyślałam sobie, czemu nie, przecież nic mnie to nie kosztuje, a książka może okazać się naprawdę ciekawa... I prawdę mówiąc odrobinę się przejechałam.
"Dolina Szkieletów" została przedstawiona w formie pamiętnika, co tylko dodaje prawdopodobieństwa całej opisanej historii i te filmiki, które pojawiają się co jakiś czas - na początku wielka atrakcja, nie wiadomo o co chodzi, zamiast przybliżać się do rozwiązania zagadki, ta staje się coraz bardziej zagmatwana i dziwna, ale w pewnym momencie tych filmików było po prostu za dużo i zaczęły przeszkadzać. Czytasz, czytasz, czytasz... I cholera jasna, hasło do strony, a jak nie obejrzysz tego co tam zostało wsadzone, nie będziesz wiedzieć co się dzieje dalej, a poza tym, nie zawsze ma się dostęp do komputera i trzeba wracać do poprzednich wątków, przypominać sobie wszystko od nowa, ogółem robiło się to męczące.
Spodziewałam się, że znajdę tutaj dużo zwrotów akcji, rozwiązania jednych zagadek i pojawienia się kolejnych, jakby to określić, brakowało trochę, a nawet bardzo dynamiki, która sprawi, że książkę przeczyta się jednym tchem, albo i szybciej, a co znalazłam w środku - dwieście stron zapisanych nieprzeciętnie dużą czcionką i narzekaniem głównego bohatera, że nie wie o co chodzi i strasznie się boi.
Podsumowując, oczekiwałam czegoś innego, ale historia nawet ciekawa, tylko za krótka i za bardzo wypchana filmikami. Polecam raczej dzieciom z gimnazjum, które w przeciwieństwie do mnie, po przeczytaniu ostatniej strony natychmiast pognają do księgarni czy biblioteki po część drugą.
Jak to często w moim przypadku bywa, książka trafiła do mnie przez przypadek. Byłam w bibliotece, aby oddać jakąś lekturę szkolną i moją uwagę przyciągnęła dziwna okładka z podanym adresem internetowym, gdzie można obejrzeć tajemnicze filmiki. Intrygujące. Pomyślałam sobie, czemu nie, przecież nic mnie to nie kosztuje, a książka może okazać się naprawdę ciekawa... I prawdę...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-01-31
2012-03-22
2012-12-13
2012-12-27
2012-11-24
2012-11-01
2012-10-27
2012-09-27
2012-04-02
Na początku książką zainteresowałam się tylko dlatego, ponieważ jestem fanką serialu, który został na jej podstawie zekranizowany i muszę przyznać, że wydawnictwo Otwarte, może nie trafiło w samą dziesiątkę, ale bardzo blisko niej.
"Pretty Little Liars. Kłamczuchy" opowiada o czterech dziewczynach, które kiedyś były przyjaciółkami, ale przestały ze sobą utrzymywać kontakt, gdy Alison, umarła w tajemniczych okolicznościach.
Akcja rozpoczyna się w momencie, gdy Aria razem z rodziną wraca do rodzinnego miasta i podobnie jak pozostała trójka [Spencer, Emily, Hannah] otrzymuje dziwne, wręcz niebezpieczne wiadomości od tajemniczego A.
Sara Shepard miała ciekawy pomysł na książkę, który zdecydowanie wypalił. Fabuła jest bardzo wciągająca i z każdym kolejnym przeczytanym słowem chce się więcej, więcej i jeszcze więcej. Mnóstwo nierozwikłanych zagadek i tajemnic, które nie powinny widzieć światła dziennego.
Jedyne co mi się nie podobało to sposób w jaki została podzielona książka. Jeden rozdział opowiada o jednej z dziewczyn i tak w kółko. Pozwala to skupić się na osobnej sprawie i bardziej wnikliwie się jej przyjrzeć, ale zatraca się koncept jedności i brak jest spójności.
Podsumowując - "Pretty Little Liars. Kłamczuchy" jest ciekawą pozycją, która tylko podsyca naszą ciekawość i zaskakuje nas nieprzewidywalnymi zwrotami akcji. Nie jest to może najambitniejsza lektura, ale warto zwrócić na nią uwagę, przede wszystkim przez młodzież, do której ta książka jest adresowana.
Na koniec polecam wszystkim, którzy lubią odrobinę pikanterii w relacjach damsko-męskich oraz są fanami tajemnic i zagadek, może nie typowo kryminalnych, ale o nie zakrawających.
Na początku książką zainteresowałam się tylko dlatego, ponieważ jestem fanką serialu, który został na jej podstawie zekranizowany i muszę przyznać, że wydawnictwo Otwarte, może nie trafiło w samą dziesiątkę, ale bardzo blisko niej.
"Pretty Little Liars. Kłamczuchy" opowiada o czterech dziewczynach, które kiedyś były przyjaciółkami, ale przestały ze sobą utrzymywać...
2012-03-10
Chyba nie muszę nikomu przybliżać sylwetki Kerstin Gier, prawda? W przeciągu ostatniego roku jej książki zapewniły jej niemałą karierę. Trylogia Czasu zrobiła oszałamiającą furorę, nie tylko u nas, ale także za granicą. Doszło do tego, że "Czerwień Rubinu" zostanie zekranizowana, czego nie mogę się doczekać. Nie wiem czy moja cierpliwość wytrzyma do przyszłego roku.
Specjalnie dla tej recenzji, bardzo się poświęciłam i ponownie przeczytałam "Zieleń Szmaragdu", który jest trzecim i zarazem ostatnim tomem Trylogii Czasu, czego bardzo żałuję.
W tej części Gwendolyn cierpi z powodu złamanego serca i z pomocą przyjaciółki Leslie i demona-ducha Xemeriusa próbuje je wyleczyć. Wiadomo, jak miłość wchodzi do gry, to rozum idzie w odstawkę, ale Gwen nie może sobie na to pozwolić. Musi znaleźć odpowiedź na to, dlaczego Lucy i Paul nie chcieli dopuścić do zamknięcia kręgu, a tym samym dania ludzkości cudownej substancji, która pozwoli wyleczyć wszystkie choroby i pomoże rozwiązać wiele problemów.
Zagadka z każdym kolejnym przeskokiem w przeszłość staje się coraz bardziej zawikłana i skomplikowana, ale Rubin nie pozostaje ze wszystkimi problemami sam. Kontaktuje się z dziadkiem, który jest skarbnicą wielu informacji mniej lub bardziej przydatnych.
Teraz kilka konkretnych słów. Książkę czyta się szybko i przyjemnie, a dostarcza przy tym tyle emocji, że aż ciężko sobie to wyobrazić. Do ostatniej strony lekturę pochłania się z zapartym tchem, pomimo tego, że nie przekazuje żadnych wielkich wartości i w zasadzie nie jest perłą literatury. Sukces "Zieleni Szmaragdu" zapewniła lekka, dynamiczna akcja, wątek miłosny, który pomijając fakt, że może sprawiać wrażenie dosyć idyllicznego i tak jest porywający oraz oczywiście tajemnice, które sprawiają, że zachodzi się w głowę, starając się znaleźć rozwiązanie.
"Trylogia Czasu" jest takim typem serii, o którym się nie zapomina i na zawsze pozostaje w naszych sercach, sprawiając ból w momencie, gdy uświadamiamy sobie, że po przeczytaniu ostatniego zdania nie poznamy już dalszych losów postaci, które tak pokochaliśmy. Ja mam wrażenie jak bym miała zespół odstawienia, albo tak zwany kac książkowy, który nie pozwala na przeniesienie się ze świata jednej historii, do świata kolejnej. Tak się dzieje, gdy książka jest wyjątkowa i zadziwiająco porywająca.
Komu mogę polecić, nie tylko tylko "Zieleń Szmaragdu", ale również pozostałe części. Oczywiście osobom, które lubią fantastykę, która przeplata się z rzeczywistością, w taki sposób, że każde nadnaturalne wydarzenie wydaje się być całkowicie realnym i zwyczajnym oraz tym personom, które nie są wielkimi fanami czytania, ale mogli by się przekonać, o tym, że książki mogą być świetną zabawą i potrafią dostarczyć niezapomnianych przygód.
Chyba nie muszę nikomu przybliżać sylwetki Kerstin Gier, prawda? W przeciągu ostatniego roku jej książki zapewniły jej niemałą karierę. Trylogia Czasu zrobiła oszałamiającą furorę, nie tylko u nas, ale także za granicą. Doszło do tego, że "Czerwień Rubinu" zostanie zekranizowana, czego nie mogę się doczekać. Nie wiem czy moja cierpliwość wytrzyma do przyszłego...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-05-28
2012-02-10
2012-02-09
2012-01-29
Właściwie nie wiem dlaczego kupiłam tę książkę, to był impuls, ale od razu uprzedzam, że nic złego na myśli nie mam - po prostu zastanawiam się nad własnym postępowaniem, które nie do końca rozumiem.
Najlepiej będzie jak zacznę od początku, bo tak być powinno, prawda? "Wschodzący księżyc" ma ciekawą fabułę, dużo się dzieje i to jest bardzo fajne, ale raczej jest to książka dla starszych czytelników, nie dla młodzieży, zwłaszcza tej gimnazjalnej.
Postacie są super zarysowane, główna bohaterka nie jest bezradną dziewczynką, która jest malutka i delikatna niczym porcelana i nie potrafiąca poradzić sobie ze strasznymi rzeczami, które jej się przytrafiają, w przeciwieństwie do masy bohaterek bardzo często pojawiających się w wielu książkach. Za to ogromny plus - zaradność i trzeźwy umysł to bardzo ważna rzecz, która w dzisiejszych czasach zanika na rzecz godzinnego siedzenia przed komputerem i pogonią za coraz to kolejnymi nowinkami technicznymi, a przecież mamy książki, które dawają nam o wiele więcej.
"Wschodzący księżyc" przeczytałam bardzo szybko i z przyjemnością, jedynym minusem są sceny erotyczne, które pojawiają się co chwilę, ale jak wcześniej wspominałam, jest to lektura przeznaczona dla starszyzny, która lubi fantastykę - wilkołaki i te sprawy.
Nie zabrakło przystojnego wampira, który intryguje swoją osobą i daje dużo do myślenia na swój temat - dobry, czy zły gościu? To jak w końcu z nim jest? I na końcu się dowiadujemy, do której kategorii należy.
Bardzo spodobało mi się to, że nie jest to kolejny cukierkowy romans, gdzie dziewczyna poznaje tego chłopaka i żyli długo i szczęśliwie. Pomiędzy Riley, a Quinnem ewidentnie iskrzy, ale jak wiadomo nic nie jest takie proste jakby mogło się wydawać.
Książkę czyta się niesamowicie szybko, fabuła i zawarta w niej akcja cudownie dodawają jeszcze większego rozpędu całej sprawie, a całość po prostu ocieka seksem, który całości dodaje pikanterii.
Właściwie nie wiem dlaczego kupiłam tę książkę, to był impuls, ale od razu uprzedzam, że nic złego na myśli nie mam - po prostu zastanawiam się nad własnym postępowaniem, które nie do końca rozumiem.
więcej Pokaż mimo toNajlepiej będzie jak zacznę od początku, bo tak być powinno, prawda? "Wschodzący księżyc" ma ciekawą fabułę, dużo się dzieje i to jest bardzo fajne, ale raczej jest to...