rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Póki co jedna z ulubionych książek Kinga. Niesamowity, przejmujący obraz powolnego popadania w obłęd. Świetne postacie, świetne zakończenie. Trzymająca w napięciu od pierwszej do ostatniej strony.

Póki co jedna z ulubionych książek Kinga. Niesamowity, przejmujący obraz powolnego popadania w obłęd. Świetne postacie, świetne zakończenie. Trzymająca w napięciu od pierwszej do ostatniej strony.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Imię wiatru wciągnęło mnie bez reszty. Od początku do końca byłam ciekawa, tego co się wydarzy. Nie przeszkadzały mi ilości rozdziałów poświęconych na opisy nauki na uniwersytecie, ani romans włóczący się w ślimaczym tempie. Przyznam jednak, że Strach Mędrca nieco mnie zawiódł. Zawiódł przede wszystkim dlatego, że interludia między rozdziałami podniosły moje oczekiwania zdecydowanie za wysoko. Opowiadano tam o wielkich wydarzeniach, wręcz przełomowych dla historii tamtejszej ludności, do których rzekomo przyczynił się nasz główny bohater. Wspomniano o niesamowitych przygodach, które sprawiły, że Kvothe stał się człowiekiem legendą. Zafascynowana opowieściami, miałam nadzieję poznać więcej szczegółów na ich temat w kolejnych rozdziałach. A tymczasem, kolejne rozdziały okazały się być kolejnymi opisami zajęć na studiach, kolejnymi dniami spędzonymi na bezpodstawnie wstydliwym krążeniu wokół Denny i bezowocnym poszukiwaniu informacji na temat Chandarian. Dosłownie powtórka treści z poprzedniej części i żadnego progresu pod względem przebiegu historii.
W Strachu Mędrca akcja wlekła się tak niemiłosiernie powoli, że przekraczało to granice mojej cierpliwości. W pewnym momencie zdecydowałam już porzucić ten tytuł, ale ostatecznie udało mi się dobrnąć do końca, z czego w sumie się cieszę, bo końcówka nieco uratowała sprawę.

Imię wiatru wciągnęło mnie bez reszty. Od początku do końca byłam ciekawa, tego co się wydarzy. Nie przeszkadzały mi ilości rozdziałów poświęconych na opisy nauki na uniwersytecie, ani romans włóczący się w ślimaczym tempie. Przyznam jednak, że Strach Mędrca nieco mnie zawiódł. Zawiódł przede wszystkim dlatego, że interludia między rozdziałami podniosły moje oczekiwania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Historia niby sekretna a jednak dość przewidywalna. Choć niewątpliwie dobrze napisana i przyjemna w odbiorze, z czasem staje się nużąca. Tak naprawdę poza opisem bachanaliów (nieco skąpym zresztą) i opisem jednego wykładu profesora Morrowa (który był swoją drogą świetny) niewiele było odniesień do kultury starożytnej Grecji czy Rzymu, co moim zdaniem jest wielkim minusem, ponieważ kierunek studiowany przez głównych bohaterów daje naprawę wiele okazji do zagłębiania się w ciekawsze filozoficzne rozważania. Zamiast tego dostajemy jedynie, kilka tytułów wrzuconych losowo w rozmyślania głównego bohatera, które generalnie nic nie wnoszą do jego wewnętrznego monologu ani nie podnoszą jakości książki jako takiej.
Co się tyczy zaś samych postaci: Richard jest najbardziej nijakim protagonistą, z jakim miałam do czynienia od dłuższego czasu. Młody chłopak, niecierpiący swojego szarego, nijakiego życia, od którego próbuje uciec, wybierając się na studia z dala od domu. W miejscu, w którym nikt go nie zna, całą swoją tożsamość opiera na zmyślonym od początku do końca życiorysie. By dopasować się do grupy bogatych, zapatrzonych w siebie, egoistycznych, młodocianych alkoholików, udaje, że jest równie bogaty i zapatrzony w siebie jak pozostali. Cały swój wolny czas, którego nie spędza na włóczeniu się za grupą, spędza śpiąc, pijąc, ćpiąc, lub chodząc na imprezy, z innymi ludźmi żyjącymi na nieco bardziej realistycznym (jak na studentów) poziomie życia, którzy posiadają maksymalnie 2 cechy charakteru na głowę. Mimo tego, że to jest on narratorem całej powieści, to wciąż zdaje się być jedynie na wpół wtajemniczonym, w połowie biernym obserwatorem poczynań pozostałej piątki bohaterów, których w teorii nazywa swoimi przyjaciółmi. Z niezrozumiałych dla mnie przyczyn, pała wielką sympatią i podziwem dla bogatszych znajomych, którzy swoją drogą, poza charakterystyczną aparycją i standardowym zestawem 2-3 cech na postać, również pozostają nijacy.
Bunny - pierwsza postać z którą miał okazję zintegrować się protagonista, jest potwornie nieznośny. Mimo tego, że Richard dostrzega w nim pewne pozytywne cechy, mnie irytował on każdym wypowiedzianym słowem, od początku do końca.
Francis - jedyne co miał do zaoferowania w powieści, to pieniądze, świetny samochód, piękny dom na wsi i kiepsko ukrywane skłonności homoseksualne.
Na osobowość Charlesa składały się jedynie alkoholizm i ekstremalnie niestosowna relacja z własną siostrą Camillą. Ta zaś, co szczególnie bezsensowne i przykre, jedyne czym może się poszczycić w powieści to nietuzinkowa uroda i uprzejmość, które najwidoczniej są wystarczającym powodem, by uczynić ją obiektem westchnień, co drugiej męskiej postaci pojawiającej się w książce.
Henry zaś, jest teoretycznie najciekawszą z postaci. W praktyce jednak posiada po prostu więcej cech niż pozostali. Może pochwalić się niezwykłym intelektem i tuzinem niezwykłych zainteroswań. Jest tajemniczy i powściągliwy, choć dla postronnych czarujący. Jest inicjatorem wszystkich istotnych dla historii wydarzeń, a jego nieprzystępność, odmienność powininny być w jakiś sposób intrygujące. Niemniej, efekt jest wprost proporcjonalnie odwrotny. Okazuje się on postacią do szpiku kości egoistyczną, narcystyczną, czy wręcz psychopatyczną. Postacią wyrachowaną i fałszywą posługującą się ludźmi do własnych celów, co było niezmiernie odpychające i sprawiło, że kompletnie nie miałam ochoty śledzić jego poczynań, a co za tym idzie, samo zakończenie, które miało przecież wzburzyć i szokować, nie wzbudziło we mnie kompletnie żadnych emocji.
Największym atutem książki okazał się język, którym została napisana książka. To on sprawił, że dalsza lektura mimo sceptycyzmu, była przyjemna
Podsumowują, książka była nieco rozczarowująca i przereklamowana. Sam pomysł na historię był bardzo ciekawy, niemniej jeśli chodzi o fabularne rozegranie całości, autorka pogubiła się mniej więcej w połowie.

Historia niby sekretna a jednak dość przewidywalna. Choć niewątpliwie dobrze napisana i przyjemna w odbiorze, z czasem staje się nużąca. Tak naprawdę poza opisem bachanaliów (nieco skąpym zresztą) i opisem jednego wykładu profesora Morrowa (który był swoją drogą świetny) niewiele było odniesień do kultury starożytnej Grecji czy Rzymu, co moim zdaniem jest wielkim minusem,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka była zarazem miłym zaskoczeniem i swego rodzaju rozczarowaniem. Sama w sobie historia (tak Zhu Chongby jak i generała Ouyanga) jest niezwykle ciekawa, ale podczas lektury można odnieść wrażenie, że sama autorka w połowie pisania nieco się pogubiła. Na początku poznajemy inteligentną, zaradną dziewczynkę, która przeżyła zdecydowanie więcej niż dziecko w jej wieku powinno przeżyć. Niezwykła wola przetrwania skłoniła ją do przejęcia przeznaczenia zmarłego brata. I właśnie owa wola przetrwania pchała ją do przodu i zmuszała do dalszego rozwoju. Zmiany zachodzące w jej charakterze na przestrzeni lat można było śledzić z przyjemnością, bez wahania dopingując głównej bohaterce.
Niestety mniej więcej w drugiej połowie książki, gdy dziewczyna zdaje sobie sprawę, że nie musi ukrywać przed bóstwami swojej prawdziwej tożsamości wszystko się narracyjnie sypie. Jedynym celem dziewczyny jest osiągnięcie tzw. "Wielkości" cokolwiek ma to znaczyć. Nagle staje się to wystarczającym uzasadnieniem dla najgorszych moralnie decyzji. Z ciekawej postaci dziewczyna staje się po prostu okropnym człowiekiem, który dąży do celu po trupach, nie zważając na nic poza własnym pragnieniem. Jedyne sensowne wyjaśnienie dla tak przemożnej żądzy przejęcia całego cesarstwa ujęte zostało dosłownie w jednym zdaniu na samym końcu książki. Wcześniej całe jej postępowanie motywowane jest tylko i wyłącznie pragnieniem wielkości dla samej wielkości, co czyni z głównej bohaterki postać próżną, egoistyczną, zapatrzoną w siebie.
Powieść ratuje nieco wątek generała Ouyanga, którego historia jest ciekawa i zrozumiała od początku do końca.

Książka była zarazem miłym zaskoczeniem i swego rodzaju rozczarowaniem. Sama w sobie historia (tak Zhu Chongby jak i generała Ouyanga) jest niezwykle ciekawa, ale podczas lektury można odnieść wrażenie, że sama autorka w połowie pisania nieco się pogubiła. Na początku poznajemy inteligentną, zaradną dziewczynkę, która przeżyła zdecydowanie więcej niż dziecko w jej wieku...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Trudno mi ocenić tę książkę, ponieważ dałam radę przeczytać jedynie 7 rozdziałów. Poddałam się po trzeciej scenie gwałtu. Może jestem przewrażliwiona, ale były dla mnie zbyt brutalne. Mimo niezwykle ciekawego świata i fabuły przedstawionych w książce, nie jestem w stanie czytać dalej.

Trudno mi ocenić tę książkę, ponieważ dałam radę przeczytać jedynie 7 rozdziałów. Poddałam się po trzeciej scenie gwałtu. Może jestem przewrażliwiona, ale były dla mnie zbyt brutalne. Mimo niezwykle ciekawego świata i fabuły przedstawionych w książce, nie jestem w stanie czytać dalej.

Pokaż mimo to


Na półkach:

O ile pierwsza połowa książki była ciekawa i zaskakująca, tak druga połowa zniszczyła dobre wrażenie. Autor sprawiał wrażenie jakby za mocno starał się zaskoczyć czytelnika. Większość zwrotów akcji wyglądała na stworzoną na wzór kawałów o "Rusku, Niemcu i Polaku".
Muszę jednak przyznać, że książkę czytało się szybko i przyjemnie, więc może dam jeszcze Cobenowi druga szansę.

O ile pierwsza połowa książki była ciekawa i zaskakująca, tak druga połowa zniszczyła dobre wrażenie. Autor sprawiał wrażenie jakby za mocno starał się zaskoczyć czytelnika. Większość zwrotów akcji wyglądała na stworzoną na wzór kawałów o "Rusku, Niemcu i Polaku".
Muszę jednak przyznać, że książkę czytało się szybko i przyjemnie, więc może dam jeszcze Cobenowi druga...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo specyficzna lektura. Czytało się szybko, chociaż nie zawsze ze zrozumieniem. Głównie dzięki niezliczonej ilości postaci i trudnej do rozszyfrowania gwarze. Nie można też tu mówić o zbytnim zaangażowaniu w lekturę, a przynajmniej w akcie I. Pozostałe dwa były nieco ciekawsze, choć o wiele łatwiej było mi wczuć się w klimat, słuchając radiowego słuchowiska. Mistrzowsko zrealizowany akt III w owym słuchowisku podwyższył ocenę lektury o co najmniej 2 gwiazdki. Niemniej jednak ogólne odczucia mam dosyć mieszane. I mam wrażenie, że nawet po skończeniu dramatu muszę przeczytać jeszcze kilka streszczeń, żeby przyswoić sobie treść utworu. Jestem pewna, że gdyby nie to, że będę tę lekturę katować na lekcjach polskiego, to prawdopodbnie nie zapadłaby mi w pamięć.

Bardzo specyficzna lektura. Czytało się szybko, chociaż nie zawsze ze zrozumieniem. Głównie dzięki niezliczonej ilości postaci i trudnej do rozszyfrowania gwarze. Nie można też tu mówić o zbytnim zaangażowaniu w lekturę, a przynajmniej w akcie I. Pozostałe dwa były nieco ciekawsze, choć o wiele łatwiej było mi wczuć się w klimat, słuchając radiowego słuchowiska....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Co tu dużo mówić. Niezwykle interesująca, prawdziwa historia (!), wyśmienicie zrelacjonowana przez mistrza, który potrafił nie tylko wprowadzić ciekawy sposób narracji w kryminale, lecz także oddać szacunek rodzinie, jednocześnie unikając krzywdzących uprzedzeń. Naprawdę genialna robota.

Co tu dużo mówić. Niezwykle interesująca, prawdziwa historia (!), wyśmienicie zrelacjonowana przez mistrza, który potrafił nie tylko wprowadzić ciekawy sposób narracji w kryminale, lecz także oddać szacunek rodzinie, jednocześnie unikając krzywdzących uprzedzeń. Naprawdę genialna robota.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Od co najmniej dwudziestu minut próbuję ubrać w słowa uczucia, które kotłują się we mnie świeżo po zakończeniu lektury.
Trudno to poukładać w coś składnego, bez wyjawiania zbyt wiele, ale spróbuję swoich sił po raz kolejny. Wyrzucanie myśli na papier, faktycznie jest pomocne, nawet jeśli są to tylko strzępki zdań czy pojedyncze słowa, bez większego sensu.

Po pierwsze, zaskoczenie i zaciekawienie
Zaskoczenie, bo zazwyczaj omijam książki młodzieżowe szerokim łukiem. Przeczytałam jedynie 50 stron "Szukając Alaski", autorstwa tak uwielbianego przez wszystkich Johna Greena, i stwierdziłam, że skoro ludzie porównują "Wszystkie jasne miejsca" do powieści jego pióra, to od Niven też powinnam trzymać się z daleka. Niemniej jednak zaintrygowana zarysem fabuły i zachęcona wieloma pochlebnymi opiniami na temat tej powieści, stwierdziłam, że powinnam dać Niven szansę.
Jakież było moje zdziwienie, gdy ni stąd, ni zowąd przeczytałam ¾ książki niemal jednym tchem.
Choć, muszę przyznać, że do postaci Theodora Fincha podeszłam na początku bardzo lekceważąco, traktując go jak typowego „bad boya”. Istne ucieleśnienie każdej nastolatki posiadającej Tumblra.
Jednak nie zauważyłam nawet kiedy zaczęłam kochać Wariata Fincha tak samo jak pokochałam Violet.

Po drugie, współczucie.
Stało się to głównie dzięki prowadzeniu pierwszoosobowej narracji, która kiedyś bardzo mi przeszkadzała. Teraz jednak przyczyniła się do tego, że czytając o losach naszych bohaterów lepiej rozumiałam ich uczucia nie tylko względem siebie nawzajem, ale także względem świata i ich samych. Dało to też szansę na lepsze poznanie ich przeszłości, przeżyć, rodziny, pozwalając jednocześnie by nie otwierali się niepotrzebnie przed nikim innym prócz czytającego.

Po trzecie, miłość nie od pierwszego wejrzenia
Bardzo podobało mi się tempo z jakim młodzi zakochiwali się w sobie. Nie była to bowiem bezsensowna miłość od pierwszego wejrzenia. Obyło się bez tekstów w stylu „oddam za ciebie życie” po trzech dniach znajomości. Nie. Najpierw było ratowanie życia. Potem szukanie pretekstów do spędzenia razem czasu. Później wspólne przeżycia i spokojne, umiarkowane ale ewidentnie istniejące, wzajemne przyciąganie. I miłość, która pozwoliła żyć na nowo.

Po czwarte, radość i duma.
Znając przeszłość głównej bohaterki, wiedząc co czuje i co przeżywa człowiek cieszył się jak głupi do sera, kiedy krok po kroku pozwalała sobie na coraz więcej. Cieszyły małe sukcesy takie jak pierwsza przejażdżka samochodem, zwrócenie okularów po zmarłej siostrze, czy robienie coraz to dłuższych notatek z każdej wyprawy.
Widok Violet, która powoli z pomocą Fincha, chłopaka marzącego o śmierci, uczyła się, że może pozwolić sobie żyć.

Po piąte, wielki smutek.
Może za bardzo się wczułam, ale to już mój problem. Szczerze mówiąc, miałam nadzieję na happy end, ale pani Niven postanowiła przypomnieć mi, że nadzieja matką głupich. Powiedzmy sobie szczerze, choć może wstyd się przyznać, ale końcowe rozdziały, poszukiwania Fincha, pogrzeb, samotne dokończenie wędrówki przez Violet, po prostu mnie zdruzgotały. Choć z drugiej strony ostatnie spojrzenie dziewczyny na całą sprawę, sprawiło, że łzy smutku były zmieszane z czymś w rodzaju dumy, z tego, że dzięki niemu, Ona potrafi ruszyć na przód.

Takie właśnie emocje pozostawili we mnie Theodor Finch i Ultraviolet Remarkey-able.

Nieprzekonanym mocno polecam.

Od co najmniej dwudziestu minut próbuję ubrać w słowa uczucia, które kotłują się we mnie świeżo po zakończeniu lektury.
Trudno to poukładać w coś składnego, bez wyjawiania zbyt wiele, ale spróbuję swoich sił po raz kolejny. Wyrzucanie myśli na papier, faktycznie jest pomocne, nawet jeśli są to tylko strzępki zdań czy pojedyncze słowa, bez większego sensu.

Po pierwsze,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam bardzo dziwny stosunek do tej książki.
Z jednej strony, jest to genialna, realistyczna opowieść o upadku cywilizacji rozgromionej tajemniczym wirusem, który przypadkiem wydostał się z wojskowego laboratorium.
Z drugiej strony jest to tragicznie dłuuuugaaa książka, która mimo genialnych postaci i świetnie prowadzonej narracji nie potrafiła zatrzymać mnie ze sobą na tyle długo, bym poznała zakończenie powieści.
Jednak nie zrozumcie mnie źle. Uważam, że w "Bastionie" nie ma rozdziałów niepotrzebnych czy nic nie wnoszących do fabuły. Wręcz przeciwnie. Każdy jeden rozdział posuwa się z fabułą do przodu, przy okazji pozwalając nam poznać losy genialnie napisanych bohaterów. Niestety niekoniecznie każdy z tych rozdziałów jest szczególnie interesujący. Świetne postacie nie wystarczyły. Setki stron mówiących o długiej wędrówce i tworzeniu nowej społeczności w Boulder skupiającym w sobie mnóstwo postaci, każda z własną historią, zaczęły mnie nużyć. Po pewnym czasie miałam wrażenie, że rozdziały nadchodzące jeden po drugim nie będą miały końca. Dla mnie miały koniec aż 18 rozdziałów przed właściwym końcem, nad czym strasznie ubolewam, ale poświęciłam tej książce naprawdę zbyt wiele czasu.
Wakacje się powoli kończą, więc wykorzystam ich ostatnie dni na mały odpoczynek od książkowych grubasów, że się tak wyrażę.
Tym razem nie dobrnęłam do końca, ale kiedyś na pewno podejmę drugą próbę i może szybciej przez nią przebrnę.

Mam bardzo dziwny stosunek do tej książki.
Z jednej strony, jest to genialna, realistyczna opowieść o upadku cywilizacji rozgromionej tajemniczym wirusem, który przypadkiem wydostał się z wojskowego laboratorium.
Z drugiej strony jest to tragicznie dłuuuugaaa książka, która mimo genialnych postaci i świetnie prowadzonej narracji nie potrafiła zatrzymać mnie ze sobą na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Duże litery i prosty język sprawiaja, że książkę czyta się szybko. Niestety jest to jedyna jej zaleta. Chociaż nawet tego nie jestem do końca pewna.
Cała reszta strasznie oklepana i przewidywalna. Do tego język, którym posługuje się Green tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że dorośli nie powinni się brac za książki dla młodzieży. Zostawmy to dzieciakom na wattpadzie.
P.S. Gdyby ktoś chciał odkupić ode mnie te niezwykłą powieść, to dajcie znać.

Duże litery i prosty język sprawiaja, że książkę czyta się szybko. Niestety jest to jedyna jej zaleta. Chociaż nawet tego nie jestem do końca pewna.
Cała reszta strasznie oklepana i przewidywalna. Do tego język, którym posługuje się Green tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że dorośli nie powinni się brac za książki dla młodzieży. Zostawmy to dzieciakom na wattpadzie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Długo zwlekałam z zabraniem się za jakąkolwiek książkę Kinga, ale kiedy już 4 osoba z rzędu zaczęła mi biadolić jaki to King jest świetny stwierdziłam, że muszę się o tym przekonać na własnej skórze.
Miasteczko Salem było najczęściej mi polecaną pozycją tego aurora, toteż był to mój "starter", że się tak wyrażę. Muszę przyznać, że na początku byłam strasznie sceptycznie nastawiona, no bo jak to tak. Książka o wampirach ma być straszna? Myślałam że temat Drakuli i jemu podobnych został już wyczerpany dawno dawno temu. No, ale mimo wszystko dałam Miasteczku szansę i bynajmniej się nie zawiodłam. Wręcz przeciwnie, byłam bardzo pozytywnie zaskoczona, bo choć jak wspomniałam, horrory o wampirach to raczej nie moje klimaty, to książka sama w sobie bardzo przypadła mi do gustu i przekonała o tym, że co jak co, ale King potrafi przyprawić o gęsią skórkę. Miasteczko Salem to mieszanka naprawdę ciekawej historii i interesujących postaci, a to wszystko oprawione zostało w świetnie poprowadzoną, trzymającą w napięciu narrację. Czego chciec więcej?
Także nie przeciągając zbytnio, polecam wszystkim niezdecydownym.

Długo zwlekałam z zabraniem się za jakąkolwiek książkę Kinga, ale kiedy już 4 osoba z rzędu zaczęła mi biadolić jaki to King jest świetny stwierdziłam, że muszę się o tym przekonać na własnej skórze.
Miasteczko Salem było najczęściej mi polecaną pozycją tego aurora, toteż był to mój "starter", że się tak wyrażę. Muszę przyznać, że na początku byłam strasznie sceptycznie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Strasznie to było romantyczne jak na pozytywizm. Może dlatego mi się spodobało. Temat ważny, klimat bardzo wzniosły, pięknie napisany utwór, baśniowo wręcz.
Przyznać jednak muszę, że rozumiem czemu niektórym mogła by się ta nowelka nie spodobać. Tak czy siak, mi się osobiście całkiem przyjemnie i szybko czytało.

Strasznie to było romantyczne jak na pozytywizm. Może dlatego mi się spodobało. Temat ważny, klimat bardzo wzniosły, pięknie napisany utwór, baśniowo wręcz.
Przyznać jednak muszę, że rozumiem czemu niektórym mogła by się ta nowelka nie spodobać. Tak czy siak, mi się osobiście całkiem przyjemnie i szybko czytało.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Zachęcona bardzo dobrym filmem sięgnęłam po książkę. Liczyłam na bardziej dogłębny opis rzeczy, stanu umysłu tak małomównej Therese. Dostałam go. Ale to, jak postać Threse jest opisana po prostu strasznie mnie zniechęciła do dalszej lektury. Jej podejście do ludzi, do życia jest tak dziecinne, że po prostu strasznie irytujące. Postać jej narzeczonego natomiast, była tak opisana, że Threse wydała się nawet gorszym człowiekiem niż na pierwszy rzut oka.
No cóż, był potencjał, bo sama w sobie historia i warunki w jakich żyły główne bohaterki były, "niesprzyjające" takiemu rodzajowi miłości, więc materiał na książkę dość ciekawy. Ale, to w jaki sposób ta historia jest przedstawiona nawet nie pozwolił mi jej doczytać do końca, bo najzwyczajniej w świecie mi się nie chciało.
Jeśli ktoś naprawdę nie ma nic lepszego do poczytania pod ręką, to polecam. Jeśli jednak znajdzie się ciekawsza, druga pozycja, to śmiało idźcie po tą drugą. Dużo nie stracicie.

Zachęcona bardzo dobrym filmem sięgnęłam po książkę. Liczyłam na bardziej dogłębny opis rzeczy, stanu umysłu tak małomównej Therese. Dostałam go. Ale to, jak postać Threse jest opisana po prostu strasznie mnie zniechęciła do dalszej lektury. Jej podejście do ludzi, do życia jest tak dziecinne, że po prostu strasznie irytujące. Postać jej narzeczonego natomiast, była tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z tego, co widzę w opiniach tutaj zamieszczonych lekturę tę albo się kocha, albo nienawidzi. No cóż, może nie do końca. Według mnie nie jest to lektura zła czy szczególnie nudna. Zaskakująco szybko przyszło mi ukończenie jej. I pierwszym końcowym wrażeniem, było przeczucie, że ten ją zapamiętam.

Dlaczego? A bo wydała mi się nieco pogmatwana, ale ciekawa. Mnóstwo w niej motywów romantycznych do szpiku kości, więc z pewnością będzie przydawała się we wszelkiego rodzaju charakterystykach epoki czy innych wypowiedziach.
Co rzuciło się jednak w oczy, to przede wszystkim paradoks owej romantyczności występującej w dramacie.
Z jednej strony widzisz wszystkie jej cechy, opisane przecież przez romantyka, pochodzącego z zamożnej, szlacheckiej rodziny. Spodziewasz się wtedy prawdopodobnie pochwał ówcześnie wyznawanych wartości.
Tu zaś morałem powieści jest głównie to, jak zgubne bywają romantyczne ideały i jak podążanie za nimi prowadzi zawsze do przedwczesnej śmierci. Do tego autor zwraca uwagę na to, że nasze wybory, często bardzo samolubne bywają destrukcyjne nie tylko dla nas, lecz także dla otaczających nas ludzi.
Kolejną rzeczą, na którą warto zwrócić uwagę, jest przełamanie zasady "czerni i bieli", ponieważ obie strony konfliktu (Arystokracja vs Rewolucjoniści) mają coś na sumieniu, a mimo to obie strony prą w zaparte, twierdząc, że to ich strona ma rację, będąc w tym przekonaniu okrutnie radykalnym.
Największą zaś wadą tej książki jest dość niespójny/ niewygodny sposób narracji. Utwór rozmieszczony jest na dość dużym spektrum czasowym, poświęcając jednak uwagę jedynie najważniejszym wydarzeniom, co jest dość normalne. Bardzo przeszkadzało mi jednak to, że o mijającym czasie dowiadujemy się gdzieś w środku dialogu. Nie ma, żadnego przerywnika, choćby jednego zdania, na temat tego, ile lat czy dni później dzieje się kolejne wydarzenie.
No i nie da się pominąć tego, jak głupie było "znudzenie się żoną" hrabiego po tak krótkim czasie od ślubu, biorąc pod uwagę, to jak bardzo był w niej niby zakochany.
Dziwna lektura, mam dość mieszane uczucia. Myślę, że moja opinia jest tak samo chaotyczna i pogmatwana jak sama książka.

Z tego, co widzę w opiniach tutaj zamieszczonych lekturę tę albo się kocha, albo nienawidzi. No cóż, może nie do końca. Według mnie nie jest to lektura zła czy szczególnie nudna. Zaskakująco szybko przyszło mi ukończenie jej. I pierwszym końcowym wrażeniem, było przeczucie, że ten ją zapamiętam.

Dlaczego? A bo wydała mi się nieco pogmatwana, ale ciekawa. Mnóstwo w niej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka czytana parę lat temu jeszcze w gimnazjum. Przecudna opowieść o chłopcu poszukującym przyjaźni, miłości i zrozumienia. Budząca sentyment symboliczna przygoda o poznawaniu świata oczami dziecka, które paradoksalnie jest w stanie dostrzec o wiele więcej niż przeciętny dorosły. Dobrze wspominam tę lekturę, ciepła, przyjemna i prosta. Polecam gorąco :)

Książka czytana parę lat temu jeszcze w gimnazjum. Przecudna opowieść o chłopcu poszukującym przyjaźni, miłości i zrozumienia. Budząca sentyment symboliczna przygoda o poznawaniu świata oczami dziecka, które paradoksalnie jest w stanie dostrzec o wiele więcej niż przeciętny dorosły. Dobrze wspominam tę lekturę, ciepła, przyjemna i prosta. Polecam gorąco :)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Co do tej książki, mam poważnie mieszane uczucia. Prawdopodobnie zostanę zlinczowana za tę opinię, ale moim zdaniem, powieść ta opisuje historię w gruncie rzeczy ciekawą i posiadającą liczne motywy literackie skłaniające do namysłu w sposób, po dłuższej chwili, nużący. Trzeba jednak przyznać, że narracja (prowadzona w pierwszej osobie), będąca tak oschłą i niewrażliwą, na początku jest intrygująca. Mnie niestety zaczęła męczyć po pewnym czasie. Choć prawdę mówiąc, jest to prawdopodobnie najlepszy z możliwych sposobów do opisania takiej osobowości. Osobowości człowieka tak obojętnego na cały otaczający go świat, że czytający sam nabiera tej obojętności w stosunku do głównego bohatera.
Nasz bohater, przebywając wśród ludzi jest jednocześnie tak od nich odizolowany, że zdaje się wcale nie przyswajać sobie, wyznaczanych przez społeczeństwo standardów moralnych. Toteż nie robi na nim wrażenia śmierć matki, co jest często w tej powieści roztrząsane jako zbrodnia prawdopodobnie gorsza od faktycznego przestępstwa, którego dopuścił się Meursault.
Zamysł ciekawy, realizacja paradoksalnie, równie interesująca, choć chyba nie dla wszystkich. Może gdyby odnaleźć w sobie więcej współczucia dla tego samotnego mężczyzny, może wtedy opowieść byłaby bardziej przejmująca. Potwierdzeniem tego jest chociażby ostatni rozdział, w którym Meursault w końcu odczuwa jakieś silniejsze emocje. Jakby dopiero wtedy zdał sobie sprawę z tego, że czyny niosą ze sobą konsekwencje, które są zbyt realistyczne, by tylko obserwować je z daleka.
Podsumowując, cieszę się, że udało mi się przez nią przebrnąć, bo choć nie była zbyt porywająca, była wartościowa, że tak się wyrażę. Nie zamierzam tu więc w żaden sposób podważać zachwytów nad tym dziełem. Wręcz przeciwnie, widzę jego walory i naprawdę doceniam lecz stało się tak dopiero po skończeniu książki, mając pełny obraz sytuacji. A zatem polecam! Jednakże muszę uprzedzić, że zabierając się za lekturę, trzeba to zrobić z odpowiednim nastawieniem.

Co do tej książki, mam poważnie mieszane uczucia. Prawdopodobnie zostanę zlinczowana za tę opinię, ale moim zdaniem, powieść ta opisuje historię w gruncie rzeczy ciekawą i posiadającą liczne motywy literackie skłaniające do namysłu w sposób, po dłuższej chwili, nużący. Trzeba jednak przyznać, że narracja (prowadzona w pierwszej osobie), będąca tak oschłą i niewrażliwą, na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli książka (lub cokolwiek tak naprawdę) jest po tylu latach wciąż tak przejmująca i aktualna, to wiedz, że coś się dzieje!
Powieść, szokująca, często brutalna, bo jesteśmy świadkami tego, jak od samego "stworzenia" odbiera nam się wszystkie prawa człowieka, jednocześnie gwarantując dożywotnie szczęście, zdrowie i piękno. Kiedy już jednak człowiek oswoi się z tą myślą, to można uznać tę powieść za momentami zabawną, co moim zdaniem dodaje jej nutkę groteskowego klimatu.
Brak jej co prawda skonkretyzowanej fabuły. Nie ma tu bowiem wytyczonego celu, nikt nie podejmuje się wyszczególnionych zadań, nikt nie ratuje świata. Niemniej jednak, jest to świetna powieść, przypominająca nieco powiastkę filozoficzną, skupiająca się raczej na opisie świata stworzonego przez autora i relacji międzyludzkich, ukazaniu pewnych idei, niż kreowaniu wielowątkowej fabuły z szalonymi zwrotami akcji.
Moim zdaniem nie ujęło to niczego tej powieści, a wręcz było wartością dodatnią.
"Nowy wspaniały świat" na pewno skłania do przemyśleń, a takie utwory są chyba najciekawsze i najbardziej wartościowe.

Jeśli książka (lub cokolwiek tak naprawdę) jest po tylu latach wciąż tak przejmująca i aktualna, to wiedz, że coś się dzieje!
Powieść, szokująca, często brutalna, bo jesteśmy świadkami tego, jak od samego "stworzenia" odbiera nam się wszystkie prawa człowieka, jednocześnie gwarantując dożywotnie szczęście, zdrowie i piękno. Kiedy już jednak człowiek oswoi się z tą myślą,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mistrzostwo.

Mistrzostwo.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jestem świeżo po zakończeniu lektury, emocje, jak zwykle po takim krótkim czasie, nie zdążyły jeszcze opaść. To moja trzecia książka Cartera, a ja zastanawiam się - czy ten człowiek w ogóle potrafi napisać złą książkę?
Co prawda jest to mało pomocna opinia, ale zarówno postać Roberta Huntera, jak i zbrodnie, którymi się zajmuje, są zbyt zawiłe i jednocześnie zbyt ciekawe, by chociaż próbować niepotrzebnie je tu opisywać. Wiem tylko, że Carter potrafiłby utrzymać dobry klimat i napięcie, pisząc nawet o gotowaniu ziemniaków.
A to po części dzięki charakterystycznym dla jego stylu pisania krótkie rozdziały,które sprawiają, że trudno oderwać sie od książki, której akcja cały czas trzyma poziom.
Co tu dużo mówić? Uwielbiam tego autora i serdecznie polecam każdemu, kto lubuje się w dobrych kryminałach.

Jestem świeżo po zakończeniu lektury, emocje, jak zwykle po takim krótkim czasie, nie zdążyły jeszcze opaść. To moja trzecia książka Cartera, a ja zastanawiam się - czy ten człowiek w ogóle potrafi napisać złą książkę?
Co prawda jest to mało pomocna opinia, ale zarówno postać Roberta Huntera, jak i zbrodnie, którymi się zajmuje, są zbyt zawiłe i jednocześnie zbyt ciekawe,...

więcej Pokaż mimo to