-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel9
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant8
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2020-04-15
2019-09-22
Niezależna powieść z uniwersum "Innych", która z pewnością zapoczątkuje miłość do głównej serii. Tajemnice, dreszczyk emocji, rozrywka na najwyższym poziomie. Polecam.
Niezależna powieść z uniwersum "Innych", która z pewnością zapoczątkuje miłość do głównej serii. Tajemnice, dreszczyk emocji, rozrywka na najwyższym poziomie. Polecam.
Pokaż mimo to2019-08-27
Świetnie skonstruowana satyra polskiego społeczeństwa, w których wstępuje diabeł zaraz po przekroczeniu granicy kraju. Przerażająca, a jednocześnie diabelnie śmieszna opowieść o Januszach i Grażynach na wakacjach.
Świetnie skonstruowana satyra polskiego społeczeństwa, w których wstępuje diabeł zaraz po przekroczeniu granicy kraju. Przerażająca, a jednocześnie diabelnie śmieszna opowieść o Januszach i Grażynach na wakacjach.
Pokaż mimo to2019-06-24
Po próbie samobójczej siedemnastoletnia Tamar trafia do szpitala psychiatrycznego dla nastolatków. Nie mogła poradzić sobie z poczuciem winy. Przez te wszystkie lata okaleczała się i pielęgnowała nienawiść do samej siebie. Jednak pobyt w szpitalu jest dla niej drugą szansą. Tam zaprzyjaźnia się zwłaszcza z dwójką z nich: Jasperem, chłopakiem, który ma anoreksję, oraz Elle – nastolatką z chorobą afektywną dwubiegunową. Ale szpital psychiatryczny to również nieustanne rozmowy z lekarzami i poważna terapia. Czy dziewczynie uda się powrót do normalnego życia? Czy w końcu przestanie się zadręczać?
"W skali od 1 do 10" to książka, której temat jest bardzo trudny, ale uważam, że jednocześnie aktualny. Coraz więcej dzieci zmaga się z problemami natury psychicznej i wymaga wsparcia czy specjalistycznego leczenia. Uważam, że takie książki są ważne. Powinno być ich coraz więcej. I na szczęście jest. Pojawia się ich bardzo wiele, można wręcz przebierać w tytułach. Jedne wypadają lepiej, inne gorzej. A jak wypadła ta powieść?
Według mnie bardzo średnio. Owszem, książka jest inteligetna i ciekawa, ale wydaje mi się, że autorka podeszła do tematu w nieco błahy sposób. Zabrakło mi realizmu i rozbudowania - pozycja była jednak zbyt krótka. Autorka nie pokusiła się o wzbogacenie fabuły pobocznymi wątkami, które przecież są bardzo istotne. Wszystko jest zawężone do jednej postaci. A i to nie bardzo. Brakowało mi skupienia na psychice Tamar, jej przeżyciach i tego, co czuje w głębi serca. Jestem zawiedziona również tym, że nie ma tu takiego... mroku, powagi sytuacji.
Po kartach tej książki przechodzi się bez większych emocji. A przecież tak nie powinno być! Takie książki mają zmuszać do refleksji, wywoływać różnorakie emocje. Takie jest ich zadanie. W "W skali od 1 do 10" nie zostało ono wykonane.
Po próbie samobójczej siedemnastoletnia Tamar trafia do szpitala psychiatrycznego dla nastolatków. Nie mogła poradzić sobie z poczuciem winy. Przez te wszystkie lata okaleczała się i pielęgnowała nienawiść do samej siebie. Jednak pobyt w szpitalu jest dla niej drugą szansą. Tam zaprzyjaźnia się zwłaszcza z dwójką z nich: Jasperem, chłopakiem, który ma anoreksję, oraz Elle –...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-06-04
www.ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
Gioia jest wyrzutkiem. Wrażliwa siedemnastolatka nie może znaleźć sobie miejsca u boku swoich rówieśników. Ich zdaniem jest dziwna, inna, a na domiar złego pochodzi z domu, w którym nie stroni się od alkoholu, brakuje pieniędzy, a między rodzicami ciągle wybuchają kłótnie. Jedyne oparcie czuje w nauczycielu filozofii i... przyjaciółce Toni. Jej życie jest nudne, smutne, okraszone cichymi śmiechami i docinkami kolegów i koleżanek z klasy. Jednak niespodziewanie Gioia spotyka Lo - chłopaka równie dziwnego i tajemniczego co ona. Nastolatek gra
w rzutki w opuszczonym barze, nosi ze sobą słoik kamieni i nie chce spotykać się z dziewczyną w miejscach publicznych. Gioia jest nim zachwycona, nareszcie ma kogoś, przy kim jest szczęśliwa i może być sobą. Problem pojawia się, gdy Lo znika. Początkowo czuje się zła, rozżalona, opuszczona, ale zdaje sobie sprawę, że może być w tym coś innego, niż przypuszcza. Podążając po śladach Lo, dowiaduje się, że miłość nie jest taka prosta, a chłopak skrywa ogromną tajemnicę...
"Miłość powinna polegać na tym, że rozumie się to, co się dzieje, zawsze, nawet gdy jest się daleko od ukochanego, wie się zawsze, kim jest ta druga osoba i czego chce, co robi, w co wierzy, ponieważ powinna być jak obrazy lub piosenki, lub książki. Gdy czujesz potrzebę wyjaśnień, to znaczy, że nie są wystarczająco mocne, wystarczająco czytelne, wystarczająco prawdziwe, by mówić same za siebie".
"Jeszcze będziemy szczęśliwi" to dziwna książka. Dziwnie dobra. Taka, która ma swoją nudę, taka, która ma swoje wzloty i upadki oraz przesłanie i emocje, które trafiają prosto w serce.
Historia Gioi jest historią smutną. Nie oszukujmy się jednak, że takie rzeczy nie mają miejsca
w realnym świecie. Chyba każdego z nas dotknęły kiedyś nieprzyjemności ze strony rówieśników. Niestety, te ani trochę nie wzmacniają Gioi, choć częściowo uodporniła się na takie zachowanie. Boi się, że popada w szaleństwo. W jej głowie zaciera się granica między rzeczywistością
a wymysłami wyobraźni. Sytuacji nie sprzyja też fakt, że w jej domu nie dzieje się dobrze. Nastolatka nie ma wsparcia w swoich rodzicach, jest pozostawiona sama sobie. Drugim istotnym w tej powieści bohaterem jest Lo. Tajemnica to jego drugie imię. Jest takim trochę nietypowym chłopakiem jak na młodzieżówkę. Nie jest to rozchwytywany przez wszystkich bad boy, ale chłopak z problemami.
Jednak moją ulubioną postacią jest nauczyciel filozofii. Człowiek, który interesuje się swoimi uczniami, z diabelnie pociągającą inteligencją, taki, którego słowa są piękne i chwytające za serce. Niesamowicie urzekła mnie kreacja nauczyciela w tej powieści. Co ciekawe, autor został wpisany na listę stu najlepszych nauczycieli we Włoszech. Mam cichą nadzieję, że jest tu autobiograficzne powiązanie.
"Jeszcze będziemy szczęśliwi" to bardzo dobra młodzieżówka. Udowadniająca, że i taki gatunek może poruszać trudne tematy np. odrzucenia, miłości, relacji rodzinnych, chorób. Widać doskonale, że autor książki otacza się młodzieżą. Doskonale oddaje realizm, problemy, uczucia
i myśli kłębiące się w głowach dojrzewających nastolatków. Polecam ją nie tylko tym młodszym, ale również dorosłym, którzy stają przed zadaniem wychowania swoich pociech.
www.czytampierwszy.pl
Izabela Nestioruk
www.ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
Gioia jest wyrzutkiem. Wrażliwa siedemnastolatka nie może znaleźć sobie miejsca u boku swoich rówieśników. Ich zdaniem jest dziwna, inna, a na domiar złego pochodzi z domu, w którym nie stroni się od alkoholu, brakuje pieniędzy, a między rodzicami ciągle wybuchają kłótnie. Jedyne oparcie czuje w nauczycielu filozofii i......
2019-05-27
Pełna intryg, nierównych, niehonorowych zagrań, okraszona najmroczniejszą magią opowieść z klimatem orientu w tle, która sprawi, że nie będziesz mógł się od niej oderwać.
Izabela Nestioruk
www.ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
Pełna intryg, nierównych, niehonorowych zagrań, okraszona najmroczniejszą magią opowieść z klimatem orientu w tle, która sprawi, że nie będziesz mógł się od niej oderwać.
Izabela Nestioruk
www.ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
2019-05-23
www.ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
W jednym z krakowskich domów dziecka, prowadzonych przez zakonnice, doszło do makabrycznej zbrodni. Widoku, który zastali tam policjanci i detektywi, nie da się opisać. Wszędzie pełno krwi i jej odór, rozczłonkowane ciała i... ani śladu wychowanków. Co stało się z dziećmi? Dlaczego zniknęły i gdzie przebywają? W swoje ręce sprawę biorą dwaj detektywi, którzy
z pewnością nie wiedzą w co się pakują. Bardzo szybko okaże się, że mają do czynienia z czymś, czego nie potrafią pojąć. Spada na nich lawina paranormalnych wydarzeń, których wyjaśnienie graniczy z cudem. Giną kolejne osoby, a oni nie są w stanie tego zatrzymać. Mimo to starają się zrobić wszystko, by temu zapobiec. Okaże się, że skrywane tajemnice są bardzo niebezpieczne, a detektywi będą musieli zapłacić cenę za wyjaśnienie sprawy...
Tworzenie dobrych horrorów to nie jest łatwa sprawa. Trzeba mieć oryginalny pomysł, umieć stworzyć zawiłą fabułę, mieć lekkie pióro i potrafić zaciekawić czytelnika. To nie prosta obyczajówka poruszająca życiowe problemy. W horrorach musi być to coś. Tajemnica, strach, rozbudowana psychologia postaci, popełniane przez bohaterów błędy, niepokój, porządny klimat.
I to wszystko ma debiut Bartłomieja Fitasa. Przed sięgnięciem po ten tytuł nastawiałam się, że dostanę coś na podobieństwo "Zakonnicy" - horroru pomysłu Jamesa Wana. Co najlepsze, wcale nie byłabym zawiedziona. Jednak "Potępiona" okazała się czymś całkowicie innym. No i fajnie.
Bartłomiej Fitas postawił na połączenie kryminału z horrorem. O dziwo, wyszło to naprawdę dobrze. Fabuła wciąga od pierwszej strony i nie puszcza aż do ostatniej. Zagadka kryminalna jest porządnie poprowadzona, nie mamy do czynienia z przygłupimi służbami (chwała za to!), co jest wiecznie powtarzającym się problemem w powieściach kryminalnych. Choć autor wykorzystuje rozdziały do tego, by przemieszać chronologię wydarzeń i osób, z których perspektywy dzieje się akcja, nie jest to żadnym problemem. Niesamowicie umiejętnie przeplata wątki, a z czasem tworzy z nich spójną całość. Bohaterowie przez niego wykreowani to pełnokrwiste osoby, które odpowiednio albo budzą sympatię albo rozbudzają negatywne emocje. Akcja rozgrywa się
w różnych miejscach, przez co jest dynamiczna, a autor ciągle i tak od siebie ciągle ją napędza. Jednocześnie ma dar budowania klimatu. "Potępiona" nie jest nadzwyczajnie przerażająca, ale wynagradza to właśnie ten emanujący z książkami mrok, niepewność i... wszechobecna paranormalność.
A więc "Potępiona" jest naprawdę udanym debiutem i nie mogę doczekać się kolejnych książek Bartłomieja Fitasa. Jestem pewna, że ma jeszcze do zaoferowania bardzo dużo. Ale dla kogo tak naprawdę jest ta książka? Dla ludzi, którzy nie mają wrażliwego żołądka, dla miłośników horrorów z kryminalną zagadką na pierwszym planie oraz tych, którzy uwielbiają postacie zakonnic
w literaturze i filmie grozy. Gwarantuję, że wciągniecie się tak jak ja! Polecam gorąco. Obowiązkowy horror do przeczytania w tym roku.
Izabela Nestioruk
www.ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
W jednym z krakowskich domów dziecka, prowadzonych przez zakonnice, doszło do makabrycznej zbrodni. Widoku, który zastali tam policjanci i detektywi, nie da się opisać. Wszędzie pełno krwi i jej odór, rozczłonkowane ciała i... ani śladu wychowanków. Co stało się z dziećmi? Dlaczego zniknęły i gdzie przebywają? W swoje ręce sprawę...
2019-05-21
Delpherina marzy o tym, by w końcu wydostać się z klasztoru. Spędziła tam całe swoje życie, gdzie była uczona posłuszeństwa i wytwarzania złota. Klasztor całkowicie odgradza odwrócone dziewczynki od świata. Jest jednak szansa na to, by wydostać się stamtąd na dobre. Poza murami klasztoru Mistrzowie - czyli płeć męska - zajmują się muzyką. Zadaniem odwróconych jest przerabiać ją na złoto, co w Blajbakanie nazywa się tworzeniem migotu. Jednak Delpherina jest inna niż jej koleżanki - nie potrafi tego robić, woli śpiewać. Gdy do klasztoru przybywa Mistrz udaje jej się odzyskać wolność. Szybko jednak okaże się, że nie jest to wolność o jakiej marzyła, a ona sama nigdy nie zazna smaku najprawdziwszej wolności... "Odwrócone" to książka, z którą mam problem. Z jednej strony podoba mi się bardzo, ale z drugiej czegoś tu zabrakło. Jedno jest pewne - autorce nie można zarzucić, że świat przez nią wykreowany jest nijaki. Zrobiła to pięknie - czapki z głów. Jeśli dobrze się wczujecie to jestem pewna, że poczujecie się jakbyście sami trafili do Blajbakanu. Opisy są szczegółowe, cechuje je barwny i jednocześnie przystępny język. Wydaje mi się jednak, że Hayley Chewins za bardzo skupiła się na świecie, w którym rozgrywa się akcja książki, i zapomniała o swoich bohaterach. Były to postacie przeciętne. Owszem, mają jakieś swoje tragedie, targają nimi emocje, ale z drugiej strony... psychologii postaci nie idzie się doszukać. Są oni w trudnej sytuacji, a w ogóle tego nie czuć, nie da się z nimi zżyć, kibicować im, współczuć. Możliwe, że to przez to, że książka jest dość krótka i zanim autorka rozkręciła się na dobre... my widzimy tylko koniec.
Ale wiecie co? Uważam, że warto przeczytać "Odwrócone". To książka wyróżniająca się fabułą, taka, która nie powiela utartych schematów w gatunku młodzieżowym i zachwycająca wyjątkowym stylem. Polecam.
Delpherina marzy o tym, by w końcu wydostać się z klasztoru. Spędziła tam całe swoje życie, gdzie była uczona posłuszeństwa i wytwarzania złota. Klasztor całkowicie odgradza odwrócone dziewczynki od świata. Jest jednak szansa na to, by wydostać się stamtąd na dobre. Poza murami klasztoru Mistrzowie - czyli płeć męska - zajmują się muzyką. Zadaniem odwróconych jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-19
Paryż. Rok 1889. Zakon Babel zwraca się do hotelarza Severina o pomoc. Otrzymuje on propozycję do skarbu, ale będzie też musiał odnaleźć poszukiwany przez Zakon starożytny artefakt. Nie da rady dokonać tego samodzielnie. Z pomocą przyjdą mu specjalistka w dziedzinie matematyki, historyk,tancerka i ktoś jeszcze... W poszukiwaniach przydadzą im się spryt, wiedza i dużo odwagi. Mroczny świat jest pełny fascynujących przygód, ale też przerażających tajemnic i niebezpieczeństwa... Jestem w szoku. Ta książka jest niesamowita. Niby skierowana do młodzieży, a jednocześnie język jest tak... wyjątkowy. Lekkość, ale też jego plastyczność i piękno, zdziwiły mnie bardzo. Widać też, że autorka naprawdę wczuła się w to, co robi. Każdy szczegół jest tu dopracowany. Piękne opisy, pełnokrwiści bohaterowie i wartka akcja, której tempo nie zmienia się ani na chwilę. Pokuszę się do stwierdzenia, że to fantastyka na najwyższym poziomie, a zachwyceni nią będą nie tylko młodsi czytelnicy. Dużym plusem są też krótkie rozdziały. Nie lubię rozwlekania ich na siłę. A do tego każdy rozdział pisany jest z perspektywy innej postaci. Uwielbiam taki zabieg. Pozwala mi to poznać bohaterów i bardzo często zrozumieć ich postępowanie.
Jeśli więc macie chęć na podróż do dekadenckiego Paryża ... koniecznie sięgnijcie po "Pozłacane wilki". Niebanalną powieść, która z pewnością nie tylko wyróżni się, ale też podbije rynek wydawniczy
Paryż. Rok 1889. Zakon Babel zwraca się do hotelarza Severina o pomoc. Otrzymuje on propozycję do skarbu, ale będzie też musiał odnaleźć poszukiwany przez Zakon starożytny artefakt. Nie da rady dokonać tego samodzielnie. Z pomocą przyjdą mu specjalistka w dziedzinie matematyki, historyk,tancerka i ktoś jeszcze... W poszukiwaniach przydadzą im się spryt, wiedza i dużo...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-15
www.ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
Weronika jest jedną z najlepszych policjantek w wydziale stołecznej policji. Jest wisienką na torcie w tym brutalnym, męskim światku. Seksowna, inteligentna i diabelnie dobra w tym co robi pociąga swoich współpracowników. Jej kariera idzie w zawrotnym tempie, gdy nagle... wszystko wywraca się do góry nogami. W wyniku dramatycznej akcji traci partnera. Kobieta nie może przeboleć straty. Wielka zażyłość i przyjaźń, która ich łączyła sprawiają, że ból po stracie jest nie do zniesienia. Jej życie zmienia się całkowicie, a Wera z każdym dniem stacza się coraz bardziej. Obwinia się, że to przez nią zginął jej partner, a zarazem najlepszy przyjaciel. Ale i tym razem przychodzi czas na zmiany...
W Wilanowie znaleziono zwłoki kandydata na urząd premiera. Jedynym naocznym świadkiem jest Przemysław Rej - wszystkim znany aktor, do którego wzdychają miliony Polek. Gwiazdor jednak nie pamięta nic, co mogłoby pomóc w śledztwie. A co więcej, obawia się o własne życie. To szansa dla Weroniki na powrót do żywych. Ma szansę znów zaistnieć i rozwijać karierę, ale przykre doświadczenia sprawiają, że podchodzi do nowego zadania niechętnie. Za namową szefa przyjmuje propozycję objęcia całodobową ochroną Reja. Przemek i Weronika, by nie wzbudzać niczyich podejrzeń posuną się do udawania zakochanych. Ale czy to będzie dobra decyzja...? Szybko okaże się, że mężczyzna skrywa mroczne sekrety, a im obojgu grozi prawdziwe niebezpieczeństwo. Wplątać się w niebezpieczną grę było łatwo. Kto okaże się zwycięzcą? Komu
i jaką cenę przyjdzie za to wszystko zapłacić?
Największym błędem "Niebezpiecznej gry" jest reklamowanie jej jako połączenie "Pitbulla"
i seksownych kryminałów Pauliny Świst. Ani z jednym, ani z drugim książka Emilii Wituszyńskiej nie ma nic wspólnego. I dobrze. Pomysł na fabułę uważam za całkiem udany. Motyw morderstwa, staczającej się policjantki i gwiazdora, który wpadł w kłopoty i do tego urokliwe, bieszczadzkie krajobrazy. Mogłoby się wydawać, że to nic innego, jak połączenie idealne. Nie jest źle, ale nie jest tak kolorowo.
Bohaterowie tej powieści są komiczni. I choć początkowo ich dziecinne, głupawe zachowanie było śmieszne... tak z czasem zrodziła się we mnie żądza mordu. Zadawałam sobie pytanie: czy dorośli ludzie naprawdę tak się zachowują? Ale później wszystko się odmieniło, a jeszcze później... znowu. Udawanie zakochanych nie przyszło Werze i Przemkowi zbyt łatwo - co to to nie. Obserwowanie ich relacji było niczym podglądanie dwojga podlotków - urocze i nieziemsko irytujące zarazem. Okaże się, że Przemek ma do zaoferowania bardzo wiele, a Weronika to specyficzna kobieta, której spokój został zmącony.
Nie bardzo jestem w stanie zrozumieć zaliczenie "Niebezpiecznej gry" do gatunku kryminału, powieści sensacyjnej. Uważam, że wątek morderstwa i całej tej sprawy, był zbyt długo spychany na drugi plan, by tak o tej powieści mówić. Zaliczyłabym tę książkę do literatury typowo kobiecej, ewentualnie z elementami kryminalnymi. W prostym języku, licznych dialogach i wyraźnym skupieniu autorki na rozwijaniu wątku damsko-męskiego, doskonale widać zamiłowanie do obyczajówek. Myślę, że książką zachwycą się w szczególności panie, które są znudzone przyziemnymi obyczajówkami i szukają czegoś, co zapewni im dodatkowe emocje. W końcu nie codziennie losy policjantki, proszącej się o życiowy upadek, krzyżują się z bogatym i piekielnie przystojnym aktorem. A co z tego może wyniknąć? Coś dobrego, czy wręcz przeciwnie? Przekonajcie się sami.
Izabela Nestioruk
www.ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
Weronika jest jedną z najlepszych policjantek w wydziale stołecznej policji. Jest wisienką na torcie w tym brutalnym, męskim światku. Seksowna, inteligentna i diabelnie dobra w tym co robi pociąga swoich współpracowników. Jej kariera idzie w zawrotnym tempie, gdy nagle... wszystko wywraca się do góry nogami. W wyniku dramatycznej...
2019-05-14
www.ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
Zanim przeczytasz upewnij się, że nie dostałeś jeszcze swojego nagrania...
Toruniem wstrząsają seryjne zbrodnie. W ciągu sześciu miesięcy w przerażających okolicznościach ginie pięciu młodych mężczyzn. Poszlakami, na które można liczyć w tej sprawie, są tajemnicze nagrania. Na płytach są krótkie filmy, dzięki którym ofiary przekazują swoim rodzinom dziwną wiadomość... Oto jedna z nich:
„Nazywam się Emil Kwiatkowski. Wiem, że zgrzeszyłem i wiem, że to, co mnie spotkało jest jedynym dobrem, jakie mogłem wyrządzić na tym świecie.
Mnie już nie ma, ale wy jeszcze jesteście. Jeszcze! Wesołych Świąt.”
Sprawę na swoje barki bierze komisarz Maciej Gorczyński, który za wszelką cenę spróbuje rozwikłać zagadkę morderstw i poznać motyw mordercy. Szybko okaże się, że nie jest to takie proste. Komisarz postanawia włączyć do śledztwa zaprzyjaźnioną jasnowidz Sylwię Trojanowską. Jednak nawet połączenie dwóch doskonałych specjalistów nie daje rezultatów. Mężczyźni wciąż giną, a policja jest bezradna...
Czy w końcu uda im się ująć mordercę, czy ten wciąż będzie panoszył się w Toruniu i siał postrach wśród mieszkańców? Jak zakończą się problemy rodzinne Macieja? Czy mężczyzna sprosta zadaniom zarówno komisarza jak i głowy rodziny?
Wiecie co? Ta książka udowadnia, że kobiety potrafią przełamać stereotyp. Że kobietom wolno odejść od ckliwych historyjek, że w ich głowach siedzą bardziej przerażające historie. Fabuła "Nagrania" zdecydowanie to potwierdza, w każdym calu. I choć Małgorzata Falkowska włączyła w swoją książkę trochę z obyczajówki, według mnie wyszło to tylko i wyłącznie na plus. Macieja, głównego bohatera, poznajemy nie tylko jako komisarza, który jest pracoholikiem, a zagadkowa sprawa seryjnych morderstw będzie dla niego całym życiem. Jest on postacią dużo bardziej złożoną niż można spodziewać się w kryminałach. Ma na swojej głowie wiele problemów, a jakby tego było mało - rozdarcie między chorą żoną a kochanką, przytłacza go z każdym dniem coraz bardziej...
Książkę przeczytałam błyskawicznie. Wciągnęła mnie od pierwszej strony, co rzadko można spotkać w kryminałach. Z reguły najpierw musimy przebrnąć przez trudny i nudny jak flaki z olejem wstęp. W "Nagraniu" czegoś takiego na szczęście nie będzie. Dalej nie jest gorzej. Z każdą stroną powieść nabiera tempa, a w czytelniku rośnie nie tylko ciekawość, ale i chęć włączenia się do rozwiązywania zagadki morderstw. Zarówno bohaterowie jak i ich poczynania nie były mi obojętne. A jeśli chodzi o Sylwię i Macieja to zdecydowanie zapewniają oni wachlarz emocji. I to nie tylko tych pozytywnych. Ale to dobrze, gdyż od razu widać, że ich znajomość jest taka... życiowa.
Z pewnością wielu ludzi odnajdzie w ich postaciach własne zachowania, myśli, czy sytuację,
w której się znajdują. Widać, że to dwoje ludzi, których można by było wyciągnąć z prawdziwego życia, nie tylko z książki.
Jedyny zawód jaki sprawiła mi Małgorzata Falkowska to fakt, że jej książka tak szybko się skończyła. A skończyła się zanim się obejrzałam. Tym bardziej boli, że chce się więcej - i to natychmiast. Zakończenie, które oczywiście było zaskakujące, pozostawiło niedosyt i nadzieję, że coś jeszcze w duecie tych dwojga się wydarzy. Pozostaje więc czekać na kolejny tom, który mam nadzieję się pojawi. No i uważać, by nie dostać tego przerażającego nagrania...
Izabela Nestioruk
www.ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
Zanim przeczytasz upewnij się, że nie dostałeś jeszcze swojego nagrania...
Toruniem wstrząsają seryjne zbrodnie. W ciągu sześciu miesięcy w przerażających okolicznościach ginie pięciu młodych mężczyzn. Poszlakami, na które można liczyć w tej sprawie, są tajemnicze nagrania. Na płytach są krótkie filmy, dzięki którym ofiary...
2019-04-30
www.ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
Klasowa wycieczka do Paryża zakończyła się inaczej, niż wszyscy to przewidzieli. Najpierw siejący zniszczenie wybuch przy budynku Luwru, a później... nic. Hubert, uczestnik wycieczki, budzi się w ciemnym i zamkniętym od zewnątrz pomieszczeniu. Nie pamięta jak się tu znalazł. Przecież był w Paryżu, a teraz... Polska i tak dziwaczne miejsce? Okazuje się, że od feralnego wyjazdu do Francji minęło aż siedem lat, a Hubert nie jest już młodym chłopcem, a mężczyzną. Na jego nieszczęście świat bardzo się zmienił. To, co zapamiętał, przeminęło już dawno. Po przebudzeniu Hubert zastał postapokaliptyczną, zrujnowaną ojczyznę i będzie musiał spróbować odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Największymi problemami nie będą zamknięte sklepy
i fabryki, brak prądu czy jakichkolwiek wygód - największym problemem tych ludzi są niebezpieczne słowiańskie demony, które wyszły z ukrycia i polują na ludzi...
Nie da się ukryć, że klimaty podupadłego świata oraz demonów, strzyg i innych straszydeł to te, którymi wręcz żyję. Uwielbiam wszystko, co ma choćby znamiona wyżej wymienionych. No to jak mogłam nie polubić książki Pauliny Hendel?
Przede wszystkim nie jest to typowa powieść postapokaliptyczna. Już na pierwszy rzut oka widać, że jest to książka typowo młodzieżowa - i fajnie, to jakieś odświeżenie w tym gatunku. Napisana jest lekkim językiem, postacie nie są zbyt rozbudowane jeśli chodzi o psychologię, a i autorka nie pokusiła się o to, by czytelnik wczuł się w klimat tragedii jaka przecież się rozgrywa. Ludzi zostali odcięci od wszystkiego, co zapewniało im komfort, wielu z nich straciło ukochanych członków rodziny. Jednak Paulina Hendel nie skupia się na tym w ogóle. Tak jakby było to tylko i wyłącznie tłem dla czegoś większego. Jako fanka takich powieści nie uważam jednak, by było to coś złego. Prędzej wywołało moje zdziwienie niż mnie zawiodło. Z reguły bohaterowie walczą nie tylko
z namacalnym złem, ale też potworami, które znajdują się w ich głowach. Jednak Paulina Hendel postawiła na rozrywkę i tajemnicę, której rozwiązanie nadejdzie w kolejnych tomach (mam nadzieję!).
Lekki problem jest też z bohaterami. Jak już wspomniałam - nie są to postacie głębokie, ale wiarygodne - przemawiają przez nich emocje, mają swoje charaktery, nie są papierowi. Jednak uznałabym ich za obojętnych - to znaczy, że ani się ich nie kocha, ani nie lubi, ani nienawidzi. Jedno jest pewne - ich przygód jestem ciekawa jak diabli!
"Strażnik" Pauliny Hendel to dobra książka, ale nie jest idealna. Na szczęście ma delikatne wady, których poprawienie określiłabym jako kosmetyczny zabieg - nic więcej. Potencjał jest ogromny. To słowiańskie postapo, które jest świetnym połączeniem, jakiego chyba jeszcze nie mieliśmy. Autorka potrafi zaciekawić od pierwszej strony. Nie ma tu długich wstępów, zbędnych opisów - same konkrety. Dziwne, nie z takimi książkami mam zazwyczaj do czynienia, ale to czyni ją wyjątkową i na swój sposób dobrą.
Reasumując, książkę polecam. I to szczególnie nastolatkom. Wydaje mi się, że to głównie do nich skierowana jest ta lekka, nastawiona na zapewnienie rozrywki powieść. Nie mogę doczekać się już lektury kolejnych tomów. Czuję się zaintrygowana i wciągnięta w zagadkę, którą stworzyła Paulina. Bawiłam się przy niej naprawdę dobrze, a lektura szła mi błyskawicznie. Zakończenie pozostawiło niedosyt i zaskoczenie, ale to bardzo dobrze! Polecam!
Izabela Nestioruk
www.ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
Klasowa wycieczka do Paryża zakończyła się inaczej, niż wszyscy to przewidzieli. Najpierw siejący zniszczenie wybuch przy budynku Luwru, a później... nic. Hubert, uczestnik wycieczki, budzi się w ciemnym i zamkniętym od zewnątrz pomieszczeniu. Nie pamięta jak się tu znalazł. Przecież był w Paryżu, a teraz... Polska i tak dziwaczne...
2019-04-24
www.ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
Niewielu ludzi jest złymi na wskroś bez żadnego powodu. Zwykle w ich życiu wydarza się coś, co sprawia, że już nie są tymi, którymi byli przed tragedią, która ich spotkała. Czasami brzemię, które muszą nosić, wykańcza ich powoli, powoli, aż w końcu wyniszcza całkowicie. Tak było i w tym przypadku...
Trójka przyjaciół - jedno z nich pochodzi z szanowanego królewskiego rodu, drugie jest córką rybaka, wyrzutkiem wzbudzającym pogardę i strach, trzecie nie żyje. Po utonięciu Anny, Evie bezustannie obarcza się winą o to, że nie potrafiła pomóc przyjaciółce i przyczyniła się do jej śmierci. W miasteczku huczą plotki o tym, że nastolatka to wiedźma, która zaczaiła się na królewskiego syna i chce go zgarnąć tylko dla siebie bez względu na niski stan społeczny. Nagle dzieje się coś, co zaskakuje wszystkich dookoła. Przy brzegu pojawia się dziewczyna, która jest łudząco podobno do zmarłej tragicznie Anny. Mimo jej ciągłych zaprzeczeń Evie jest przekonana, że jej przyjaciółka wciąż żyje i właśnie do nich wróciła. Niestety, nie wszystko jest tak kolorowe, jak się zapowiadało. "Bliźniaczka" Anny skrywa mroczną tajemnicę - nie może zostać
w Havnestadzie. Problem tkwi w tym, że dziewczyna niedługo znów zmieni się w syrenę...
Co zrobi Evie, by ratować człowieczeństwo Anny? Czy dziewczyna okaże się być tą, która utonęła przed kilkoma laty, czy to zwykły zbieg okoliczności? Jak zakończą się losy obu nastolatek? Czy dane im będzie żyć długo i szczęśliwie, a bajka ta zakończy się happy endem dla wszystkich?
Początkowo czułam się bardzo zawiedziona. Pierwsze kilkadziesiąt stron "Wiedźmy morskiej" to żmudne wprowadzenie w opowieść o trójce przyjaciół. Autorka opowiada o przeszłości swoich bohaterów przeplatając ją z akcją, która dzieje się w czasie rzeczywistym. To zabieg, który bardzo cenię, ponieważ nie muszę snuć domysłów (często błędnych), a mam wszystko czarno na białym. Jednak w tej książce było tego ciut za dużo. Wiele szczegółów nic nie wnosiło, a jedynie sprawiało, że książka autentycznie się ciągnęła. Ogółem "Wiedźma morska" nie zaskakuje swoim tempem. Akcja rozwija się bardzo powoli, nie ma większych zaskoczeń - aż do pewnego momentu! W powieści Sarah Henning, gdzieś trochę ponad w połowie książki, jest punkt przełomowy. Miejsce, w którym akcja rośnie z impetem, a autorka nie oszczędza prób zmylenia swojego czytelnika.
Czytając opis byłam nastawiona bardzo pozytywnie, czytając początek mój entuzjazm malał, ale gdy nadszedł moment prawdziwej akcji - nie mogłam się oderwać. Finał wynagrodził długie czekanie na to, by coś w końcu się wydarzyło. Coś, co nieźle wstrząśnie akcją, zwali z nóg
i całkowicie zmieni postrzeganie tej powieści. Nawet nie wiecie, jaka radość mnie ogarnęła, gdy to się w końcu stało.
"Wiedźmę morską" można więc podsumować w prosty sposób. Początek dość średni, ale rekompensujący to finał sprawia, że książkę oceniam bardzo wysoko. Nie do końca spodziewałam się tego, co zaserwowała mi autorka. I dobrze. Mam dość przewidywalnych książek. Porządne zaskoczenie to według mnie jeden z ważniejszych wyznaczników dobrej książki i rozrywki, którą ma mi dać. "Wiedźmę morską" polecam szczególnie młodzieży i fanom innych wersji dobrze znanych baśni. Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie.
Izabela Nestioruk
www.ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
Niewielu ludzi jest złymi na wskroś bez żadnego powodu. Zwykle w ich życiu wydarza się coś, co sprawia, że już nie są tymi, którymi byli przed tragedią, która ich spotkała. Czasami brzemię, które muszą nosić, wykańcza ich powoli, powoli, aż w końcu wyniszcza całkowicie. Tak było i w tym przypadku...
Trójka przyjaciół - jedno z nich...
2019-04-15
www.ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
Od dziecka fascynują mnie rzeczy niewytłumaczalne, piekielnie tajemnicze i na swój sposób potworne. Opowieści o wampirach, wilkołakach, duchach i innych stworach nigdy nie były mi obce. Od zawsze uważałam, że w każdej z tych historii jest jakieś ziarenko prawdy, coś czego logicznie nie da się wytłumaczyć, coś co sprawiło, że ludzie, którym się to przydarzało, byli całkowicie pewni tego, czego doświadczyli. A może to wszystko prawda, a nie wymysły przestraszonych ludzi...? Zastanawialiście się kiedyś nad tym?
No i stało się. Trafiłam na "Lore". Książkę nietypową, ponieważ nie jest to powieść,
a fabularyzowany dokument. Przed czytaniem zrobiłam coś najgorszego, co tylko mogłam zrobić. Nastawiłam się na to, że lektura mnie pochłonie, że będzie to świetna dawka horroru, a z treści będzie emanowała dawka tajemniczości i niepokojącej grozy. I niemal zawsze muszę się zawieść. Ale nie tym razem! Całe szczęście!
Fantastyczne postacie znane z ludowych legend, opętania, demoniczne lalki i nawiedzone domy, a na dokładkę wampiry, wilkołaki i powstanie z grobu. Aaron Mahnke przytacza opowieści w taki sposób, że nie sposób nie dać się tej książce pochłonąć. Wszystko doskonale tłumaczy, opowiada tak, by czytelnika nie tylko zaciekawić, ale i skłonić do dalszych poszukiwań, balansuje między prawdziwą grozą a humorem i traktowaniem niektórych spraw z przymrużeniem oka. Tym, co mi się bardzo podobało, jest fakt, że autor nie narzuca własnego zdania. Pozostawia czytelnika
w zadumie - czy uwierzyć, a może jednak nie?
Jak to w takim zbiorze przeróżnych historyjek bywa - są lepsze i gorsze. Nie, może nie tak. Są historie bardziej wciągające, bliższe naszym upodobaniom i te, które całkowicie nas nie interesują, dłużą się. Jeśli jesteście fanami prawdziwego strachu to 90% tej książki jest dla Was. Mi szczególnie do gustu przypadła historia mężczyzny, który przyznał się do bycia wilkołakiem, sposoby na radzenie sobie z powstawaniem z grobu oraz historie o opętaniach i demonicznej lalce o imieniu Robert, która po dziś dzień terroryzuje odwiedzających i pracowników muzeum.
"Lore" to książka, w której odnalazłam niemal wszystko, co jest przedmiotem moich zainteresowań. Brawa dla autora za posługiwanie się lekkim językiem, za umiejętność zainteresowania czytelnika od pierwszej strony i... kawał dobrej roboty! Wciągnęłam się na długie godziny, było mi żal, gdy kończyłam tę książkę. Za jej sprawą wciągnęłam się też w serial
i niezwykle ubolewam nad tym, że nie mogę nigdzie dorwać drugiego sezonu.
Podsumowując, polecam wszystkim, których interesują opowieści z dreszczykiem,
a w szczególności te oparte na faktach. Bo historie Aarona Mahnke to niekoniecznie wymysły. Obszerna bibliografia jest dowodem na to, że to, co znajdziemy w "Lore" nie jest wymysłem autora, ale mniej lub bardziej prawdziwymi śladami historii. Bo przecież w każdej historii jest ziarenko prawdy...
A więc czytajcie "The Lord of Wore: Potworne istoty" i sprawdźcie, czy nie umrzecie przy tym ze strachu. Gorąco polecam.
Izabela Nestioruk
www.ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
Od dziecka fascynują mnie rzeczy niewytłumaczalne, piekielnie tajemnicze i na swój sposób potworne. Opowieści o wampirach, wilkołakach, duchach i innych stworach nigdy nie były mi obce. Od zawsze uważałam, że w każdej z tych historii jest jakieś ziarenko prawdy, coś czego logicznie nie da się wytłumaczyć, coś co sprawiło, że ludzie,...
2019-04-12
www.ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
Każdy z nas zna historię Kopciuszka. Jest tak lubiana, że pojawiło się już tysiące nowych wersji - mniej lub bardziej wiernych oryginałowi, lepszych i gorszych. Niestety, Geekerellę zaliczyłabym do tych nieudanych. Ale zacznijmy od początku...
Elle Wittimer jest geekiem, nałogowcem jeśli chodzi o Starfield - serię science fiction, która ma
w jej sercu szczególne miejsce. Dziewczyna jest typowym kopciuszkiem. Jej ojciec zmarł, a ona mieszka w dość sporym domu razem z macochą i jej wrednymi córeczkami. Traktują młodą Elle jak służącą, wysługując się nią przy każdej możliwej okazji. Dziewczyna ma już dość takiego życia, ale czy tak naprawdę robi coś więcej poza użalaniem się nad sobą? Chyba nie. Wymyśla sobie, że wygra konkurs na cosplay do ulubionego filmu i dzięki temu jej życie całkowicie się odmieni. Nic nie jest w stanie jej powstrzymać. Wyrusza w podróż, by wygrać i dokonać poważnych zmian. Jest na tyle zdeterminowana, że na pewno się nie podda. Nie spodziewa się jednak, że los spłata jej figla i przyjdzie jej walczyć również o czyjeś serce...
Jak to w Kopciuszku bywa - "Geekerella" to opowieść o miłości, która nie ma racji bytu. Tym razem nieosiągalną miłością jest młody, nieziemsko przystojny aktor, który dostał rolę w nowym Starfield. I jakże jest to płytka historia miłosna z zakończeniem, którego można domyślić się jeszcze przed sięgnięciem po książkę. Według mnie fabuła nie przynosi żadnych zaskoczeń. Męczyłam się z tą książką niesamowicie. A nie tego spodziewałam się po zachwytach innych recenzentów i czytelników. Bo jak można aż tak zachwalać tak marną książkę? Przecież to nic nowego, nic działającego na wyobraźnię, nic, co wniosłoby coś więcej do życia. Funkcji rozrywkowej też nie spełnia. Szczerze? Ja tylko się nadenerwowałam i byłam na siebie wściekła, że wybrałam sobie tę książkę, ponieważ musiałam doczytać ją do końca. Tak niepotrzebnie rozciągniętej fabuły jeszcze nigdy nie widziałam. Wszystko można było śmiało zmieścić w 30 stronicowym opowiadaniu i nic byśmy nie stracili. Bohaterowie też nie byli lepsi. Zero w nich charakteru, pazura, emocji. No niezwykle papierowi i monotonii w swoich działaniach. Mam nadzieję, że to jedyna tak słaba książka w tym roku, którą przeczytam. Nie polecam, a już na pewno nie tym powyżej 14 lat.
Izabela Nestioruk
www.ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
Każdy z nas zna historię Kopciuszka. Jest tak lubiana, że pojawiło się już tysiące nowych wersji - mniej lub bardziej wiernych oryginałowi, lepszych i gorszych. Niestety, Geekerellę zaliczyłabym do tych nieudanych. Ale zacznijmy od początku...
Elle Wittimer jest geekiem, nałogowcem jeśli chodzi o Starfield - serię science fiction,...
2019-03-30
www.ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
"Dlaczego tak lubisz się bać? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym?"
W Joziodorach diabeł mówi dobranoc - o tej wiosce zapomniał chyba nawet sam Bóg. I to dosłownie... To tam znaleziono spopielałe zwłoki małżeństwa. To te miejsce, w którym wariują nie tylko telefony, ale i z ludźmi dzieje się coś niewytłumaczalnego. Wioska jest nasileniem niemal wszystkich nieszczęść, jakie można sobie wyobrazić - przemoc, choroby, zaginięcia i... zjawiska paranormalne. Słychać pogłoski o niezidentyfikowanym zielonym świetle, odgłosach niewiadomego pochodzenia i nawiedzonym domu. Miejsce owiane jest na tyle złą sławą, że nie można zastać w nim obcej duszy, a jedynie raz na jakiś czas trafi się śmiałek, któremu marzą się przeżycia rodem z horroru. Sprawą silnie zainteresował się młody dzielnicowy. Niestety, wiele nie udało mu się wyjaśnić, ponieważ wkrótce popełnia samobójstwo. Ale czy na pewno nie wpadł na żaden trop...?
Sprawę jego śmierci bada niejaki Vytautas Česnauskis - policjant na wpół litewskiego pochodzenia z komendy wiejskiej w Suwałkach. Szybko okazuje się, że ma to głębsze znaczenie niż się na początku spodziewał. Z uporem i godną podziwu determinacją robi wszystko, by wyjaśnić tajemniczą śmierć, ale i zagadkę Joziodor. Nie ma wątpliwości, że coś złego osiadło na tych terenach i prędzej czy później na dobre rozprawi się z mieszkańcami. Vytautas w trakcie swojego śledztwa trafia na trop kobiety, która latach siedemdziesiątych parała się czarami... Czy to możliwe, by nadal tu była...?
"Czerpanie przyjemności ze strachu? Czy to rzeczywiście masochizm? Niekoniecznie. To tak, jak ze słabością kobiet do niegrzecznych chłopców. Choć z góry wiedzą, że niczym dobrym się to nie skończy, mają przynajmniej gwarancję emocji. Emocje uzależniają".
Uwielbiam się bać. Kino grozy mam w małym palcu, literatura tego gatunku nie jest mi obca, a ja nadal szukam emocji i szukam. I znajduję. Książki Artura Urbanowicza są gwarancją dobrego, niebanalnego strachu. "Inkub", kolejny po "Gałęzistych i "Grzeszniku", przyprawił mnie o dreszcze wielokrotnie... Ta książka to ponad 700 stronicowa cegła. I jak to w większościach książek bywa, istnieje zagrożenie, że po wycięciu połowy stron... w fabule nic by się nie zmieniło. Całe szczęście, że to nie jest ten przypadek. W "Inkubie", jak się później okazuje, nawet najmniejsze szczegóły mają sens i są istotne dla fabuły. I choć spotkałam się z opiniami zarzucającymi Arturowi, że chwilami książka ciągnie się jak flaki z olejem... zaraz, co?! Według mnie to bzdura! Myślę, że to sposób na budowanie napięcia i stopniowanie grozy. Jedyną rzeczą, do której mogłabym się nieco przyczepić są dialogi. Humor jakiego używa autor trzeba lubić. Niektóre odzywki sprawiły, że pękałam ze śmiechu i cytowałam znajomym, inne zaś uważam za przejaw silenia się na luz
i młodzieżowy slang. Tych gorszych było niewiele, ale wystarczająco, by zapadło to w pamięć.
Artur lubi zaczynać niepozornie - według mnie stosuje taką "przyczajkę z przyuważką", by później zmiażdżyć czytelnika, a jeszcze później, na dokładkę dobić... i zbić z tropu całkowicie. Tak było ze mną. "Inkub" towarzyszył mi przez kilka nocy i gdyby nie to, że jednak żyć trzeba - nie odłożyłabym go i przeczytała w całości. O tej książce myśli się przed, w trakcie i długo po lekturze. To nie jest tak, że pozostawia niedosyt, że czegoś zabrakło. Po prostu zostawia człowieka
z ogromem emocji i żądzą mordu, jeśli nie dostanie kolejnej powieści spod pióra autora. Jest to też nietypowa groza, łącząca w sobie wydarzenia rozgrywające się na dwóch płaszczyznach - przeszłości i teraźniejszości. I wiecie co? Nie wiem, której płaszczyzny powinniście się bardziej obawiać...
"Inkub" to idealna propozycja dla tych, którzy szukają wyjątkowych wrażeń, mrocznego klimatu
i dusznej atmosfery. Miłośnicy rozbudowanej psychologii postaci, ciągłego niepokoju
i nieodpartego wrażenia, że ktoś właśnie Cię obserwuje, będą zachwyceni i przerażeni jednocześnie. Zmieni się też Wasze postrzeganie czarownicy jako brzyduli rzucającej niezbyt groźne czary. Będziecie się modlić, by tylko jej nigdy nie spotkać...
"Strach odbiera zdrowy rozsądek. Jest wrogiem nauki".
Izabela Nestioruk
www.ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
"Dlaczego tak lubisz się bać? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym?"
W Joziodorach diabeł mówi dobranoc - o tej wiosce zapomniał chyba nawet sam Bóg. I to dosłownie... To tam znaleziono spopielałe zwłoki małżeństwa. To te miejsce, w którym wariują nie tylko telefony, ale i z ludźmi dzieje się coś niewytłumaczalnego. Wioska jest...
2019-03-18
"Zbrodnia i karaś" to komedia kryminalna, która udowadnia, że przy trupach to jednak można boki zrywać!
"Zbrodnia i karaś" to komedia kryminalna, która udowadnia, że przy trupach to jednak można boki zrywać!
Pokaż mimo to2019-02-21
www.ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
"Mała Syrenka" to baśń o syrence zakochanej w człowieku. Jednocześnie jest to jedna
z najpiękniejszych opowieści o miłości i poświęceniu tragicznym w skutkach. Ariel wiedziała, że chcąc zdobyć swoją prawdziwą miłość, musi pozbyć się syreniego ogona. Nic nie ma za darmo. Musiała oddać w zamian swój przepiękny głos. Wiedźma morska dała jej nogi, ale zabrała język. Niema, okaleczona Arielka wyruszyła na zamek księcia, by zdobyć upragnionego mężczyznę...
A co gdyby to Urszula pokonała Ariel? Gdyby wersja, którą znamy uległa drastycznej zmianie?
Złowroga wiedźma pokonała syrenkę i zabiła jej ojca Trytona. Po pięciu latach sytuacja nadal nie uległa poprawie. Arielka, co prawda zasiada na tronie, ale co może zrobić niema królowa? Zaś Urszula w najlepsze włada królestwem księcia Eryka. Aż tu nagle... cień szansy. Do Ariel dociera wiadomość, że jej ojciec wciąż żyje. Ta nie zastanawia się długo. Jest zdeterminowana i za wszelką cenę zrobi wszystko byle tylko naprawić swoje błędy. Ale czy delikatna Arielka będzie
w stanie pokonać czarownicę i zapobiec upadłości obu królestw - tego na ziemi i pod wodą?
To już kolejna książka z serii "Mroczna baśń". Pierwsza, którą przeczytałam, była nową wersją "Śpiącej królewny". Tym razem przyszła pora na "Małą Syrenkę". Na baśń, do której nigdy nie byłam specjalnie przywiązana i dobrze znałam jedynie wersję Disney'a. Ale... muszę się do czegoś przyznać. To właśnie "Świat obok świata" wciągnął mnie bez reszty. O ile w przypadku poprzedniczki początkowo trudno było mi się odnaleźć, tak w tę lekturę wsiąknęłam od razu. Styl pisania Liz Braswell jakby nieco się poprawił. Zauważyłam też, że autorka bardziej skupia się na wykreowaniu świata, w których umieściła swoich bohaterów. Zaczęła zwracać większą uwagę na drobne szczegóły, zainteresowała się dbałością o detale i sprawiła, że czytelnik, sięgając po książkę, przenika w stworzony przez nią świat. To ogromna zaleta książek fantasy. Uwielbiam, gdy w trakcie lektury wyobraźnia pracuje na największych obrotach - przecież dopiero wtedy zaczyna się prawdziwa rozrywka.
Warto wspomnieć, że "Świat obok świata" to już nieco mroczniejsza literatura młodzieżowa. Wyczuwalny jest charakterystyczny klimat baśni, ale jednocześnie historia jest owiana świeżym,
a specyficznym niepokojem, którego brakowało w animowanej wersji baśni. Ta wersja jest czymś zdecydowanie innym, czymś, co dało mi nowe spojrzenie na baśń i kilka godzin porządnej zabawy.
Reasumując, w serii "Mroczna baśń" każdy znajdzie coś dla siebie - niezależnie od wieku. Zarówno dla młodszych i starszych będzie to wyjątkowe doświadczenie. Nie zapominajmy jednak, że to książka skierowana do dzieci i młodzieży, więc jej styl i język będą nieco inne niż w poważniejszej literaturze. Jeśli macie troszkę więcej niż naście lat to proszę, weźcie pod uwagę, że lekkość lektury to w tym przypadku zaleta, a nie wada. A ja? Nie mogę już doczekać się kolejnych tomów. Mam nadzieję, że dostąpimy zaszczytu przetłumaczenia "Pięknej i Bestii" oraz "Alladyna", którego jestem niezmiernie ciekawa. Sięgnijcie koniecznie!
Izabela Nestioruk
www.ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
"Mała Syrenka" to baśń o syrence zakochanej w człowieku. Jednocześnie jest to jedna
z najpiękniejszych opowieści o miłości i poświęceniu tragicznym w skutkach. Ariel wiedziała, że chcąc zdobyć swoją prawdziwą miłość, musi pozbyć się syreniego ogona. Nic nie ma za darmo. Musiała oddać w zamian swój przepiękny głos. Wiedźma morska...
2019-02-20
Średniowieczny kryminał zachwycający pradawnymi wierzeniami, od których włos jeży się na głowie.
Średniowieczny kryminał zachwycający pradawnymi wierzeniami, od których włos jeży się na głowie.
Pokaż mimo to2019-02-12
www.ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
Wszyscy na to czekali. Smok został pokonany. Z oryginalnej wersji baśni wiemy, że księżniczkę może obudzić tylko pocałunek prawdziwej miłości. Książę, który pokonał smoka, czyni swoją powinność i po pocałunku... sam zasypia. Teraz już niemal wszyscy zapadli w wieczny sen, więc kto przyjdzie z pomocą? Co tu robić?! Los królestwa oczywiście spoczywa w rękach Aurory. Nie jest to jednak takie proste. Wszystkie działania kontroluje Diabolina, a sprawa wybudzenia ze snu szybko się komplikuje. Przed księżniczką bardzo trudne zadanie. Będzie musiała stawić czoła wielu przeciwnościom losu, ale i Diabolinie, która nie zawaha się podjąć drastycznych środków
i zawładnąć umysłem księżniczki, by odwieść ją od planu ratowania królestwa...
Czyj plan się powiedzie - Diaboliny czy Aurory? Jak zakończy się ta niewyrównana walka dobra ze złem? Czy nowa wersja baśni, tak jak i stara, zakończy się happy endem?
Chyba nie ma osoby, której nie zaintrygowałby opis tej świetnie zapowiadającej się serii, której ideą jest rekonstruowanie wszystkim znanych z dzieciństwa baśni. Po takie książki niektórzy sięgają z obawą. Jeszcze inni są przeszczęśliwi, mając szansę na powrót do ukochanych historii po wielu latach. A ja jestem hybrydą tych dwóch postaw, ale nigdy nie oprę się takim pomysłom. Nie jest dla mnie istotne, czy autor będzie czerpał na potęgę z pierwowzoru, czy będzie delikatnie opierał się na oryginale, a może stworzy alternatywną wersję. Zawsze będzie to coś świeżego, inny punkt widzenia i dowód na to, że wyobraźnia nie ma granic. Uwielbiam zaczytywać się
w nowych wersjach dobrze znanych baśni...
Choć początkowo nie potrafiłam wciągnąć się w historię, nie bardzo wiedziałam co z czym się je (a przecież to nie była aż tak skomplikowana baśń!), to z czasem w końcu udało mi się wsiąknąć na dobre. Poważnie. Ciągle coś się działo, autorce wielokrotnie udało się mnie zmylić. Momentami nie wiedziałam, kto jest dobry, a kto zły. Nie ma szans, by domyślić się, jakie zamiary mają postacie wykreowane przez autorkę. Biedna Aurora również nie wie, komu może wierzyć. Skoro nie może polegać na bliskich, czy może polegać na samej sobie? Niektóre postacie zostały wykreowane lepiej, a inne umiarkowanie dobrze. Przyznam, że brakowało mi zagłębienia
w psychologię postaci i większego wczucia się w to, co aktualnie ich spotyka, w emocje, jakie im towarzyszą. Zdecydowanie wyszłoby to na plus, gdyż byliby bardziej przyziemni. No, ale to
w końcu książka dla dzieci i młodzieży - nie spodziewam się rozbudowania w tej kwestii. Najistotniejsze jest to, że książka wciąga i zaskakuje. Po znużeniu, które ogarnia na początku, przychodzi czas na potężne rozwinięcie akcji.
"Dawno, dawno temu... we śnie. Mroczna baśń" to dobra książka dedykowana dzieciom
i młodzieży. Myślę, że te grupy wiekowe będą zachwycone, ale i trochę starsze osoby odnajdą
w niej coś dla siebie. To dobra pozycja, by powrócić do czasów beztroskiego dzieciństwa, ale i na nowo odkryć w sobie fajnego dzieciaka! Polecam. Spędzicie z nią kilka naprawdę fajnych wieczorów.
Izabela Nestioruk
www.ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
Wszyscy na to czekali. Smok został pokonany. Z oryginalnej wersji baśni wiemy, że księżniczkę może obudzić tylko pocałunek prawdziwej miłości. Książę, który pokonał smoka, czyni swoją powinność i po pocałunku... sam zasypia. Teraz już niemal wszyscy zapadli w wieczny sen, więc kto przyjdzie z pomocą? Co tu robić?! Los królestwa...
7-letnia Wen wraz ze swoimi tatusiami , Ericiem i Andrewem, spędzają wakacje w chatce na odludziu. Wszystko zaczyna się, gdy pewnego popołudnia do bawiącej się pod domem Wen, zagaduje nieznajomy mężczyzna – Leonard. Bardzo szybko zyskuje sympatię i zaufanie małego dziecka. Zakłopotanie i zaniepokojenie dziewczynki wzbudzają jego słowa: „Nie ponosisz winy za nic, co się wydarzy. Nie zrobiłaś nic złego, ale wasza trójka będzie musiała podjąć trudne decyzje. Obawiam się, że będą to decyzje straszliwe. Z całego pękniętego serca pragnę, żebyś nie musiała ich podejmować”. Gdy Wen zauważa kolejne osoby zbliżające się do chaty, zdaje sobie sprawę, że jej rodzina jest w niebezpieczeństwie… Czego chcą nieznajomi? Jak zakończy się ich wizyta? Czy Wen, Eric i Andrew są w śmiertelnym niebezpieczeństwie?
„Chata na krańcu świata” to powieść, której głównymi motywami są apokalipsa, poświęcenie, przetrwanie. Początkowo przypominała mi takie filmy jak Nieznajomi czy Noc oczyszczenia. Im dalej w lekturę, tym szybciej okazywało się, że to nie coś na kształt zwykłego slashera-straszaka, ale coś o wiele głębszego. Książka zachwyca bohaterami – szczególną uwagę zwracają oprawcy, którzy mają dwa oblicza – te zwyczajne, ludzkie i bardziej psychopatyczne, niebezpieczne. To powieść, którą czytało się szybko i nie dało się jej odłożyć bez poznania zakończenia. Z pewnością jest to trzymająca w napięciu historia, momentami brutalna, momentami budząca różnorakie emocje. Jedno jest pewne – to książka, dzięki której nie pozbędziesz się uczucia niepokoju na długo. I nigdy nie zaplanujesz wakacji na odludziu… Polecam gorąco.
7-letnia Wen wraz ze swoimi tatusiami , Ericiem i Andrewem, spędzają wakacje w chatce na odludziu. Wszystko zaczyna się, gdy pewnego popołudnia do bawiącej się pod domem Wen, zagaduje nieznajomy mężczyzna – Leonard. Bardzo szybko zyskuje sympatię i zaufanie małego dziecka. Zakłopotanie i zaniepokojenie dziewczynki wzbudzają jego słowa: „Nie ponosisz winy za nic, co się...
więcej Pokaż mimo to