Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , , , , , ,

To jedna z moich ulubionych lektur z dzieciństwa. Uwielbiam tą historię o czterech siostrach, ich rozterkach i przygodach, pełną ciepła i humoru.

Nie mogę się doczekać kiedy sięgnę po nią ponownie i przeczytam teraz. Jestem pewna, że lektura będzie równo udana :)

To jedna z moich ulubionych lektur z dzieciństwa. Uwielbiam tą historię o czterech siostrach, ich rozterkach i przygodach, pełną ciepła i humoru.

Nie mogę się doczekać kiedy sięgnę po nią ponownie i przeczytam teraz. Jestem pewna, że lektura będzie równo udana :)

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Po tą i więcej recenzji zapraszam na mojego bloga Gwiezdne Kroniki :) http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/

Co robić, kiedy spotkasz upiora albo wąpierza? Brać nogi za pas, albo zadzwonić po Żniwiarza! Jakiś czas temu miałam okazję przeczytać książkę "Żniwiarz. Pusta noc" Pauliny Hendel (za pożyczenie bardzo dziękuję kochanej Alinie z bloga Z herbatą wśród książek <3) i pozostały mi po niej bardzo pozytywne wrażenia :)

Z pozoru Magda wydaje się być przeciętną dziewczyną, która swój czas spędza na pracy w księgarni. Jednak to, co wyróżnia ją od reszty równieśników to dar pozwalający na dostrzeganie Nawiich - upiorów i demonów krążących po naszym świecie. Razem ze swoim wujkiem Feliksem, który jest żniwiarzem, dziewczyna tropi i likwiduje potwory, ratując ludzi z opresji i wszystko wydaje się być w porządku. Do czasu kiedy w Wiatrołomie zaczynają się dziać różne dziwne rzeczy i to właśnie na Magdzie może spoczywać obowiązek, by rozwikłać tą zagadkę...

Ostatnio bardziej interesuje mnie mitologia słowiańska, dlatego gdy usłyszałam, że "Pusta noc" to historia rozgrywająca się współcześnie, ale w realiach, w których zabobony, czary i stwory rodem z mitów i pogańskiej religii ciągle istnieją, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Był to też jeden z moich ulubionych elementów tej książki. Paulina Hendel przedstawiła w niej ciekawy wachlaż potworów, a szczegółowe opisy kilkukrotnie wywołały u mnie dreszczyk emocji. Na początku nasunęły mi się pewne skojarzenia z Wiedźminem Sapkowskiego i serialem Supernatural, ale oczywiście w wersji młodzieżowej i głównie ze względu na tematykę.

Fabuła sama w sobie wciąga już od samego początku i akcja jest dość wartka. Książka jest napisana lekkim stylem, dzięki któremu można połknąć ją bardzo szybko. Bohaterowie są ciekawi i dobrze wykreowani, nawet ci poboczni. Cały pomysł na historię mi się podobał, jednak jednym minusem była jej łatwa przewidywalność, przez co zakończenie nie wywołało na mnie pożądanego wrażenie. Po prostu, czytając i łącząc poszczególne wątki, udało mi się odgadnąć co tak naprawdę się dzieje i kto jest w tym wszystkim naszym "czarnym charakterem".

Mimo to, książkę z przyjemnością doczytałam do końca, i na pewno sięgnę po jej kontynuację. Jest to przyjemna i wciągająca lektura, która wnosi na rynek książki młodzieżowej coś świeżego i innego. Polecam, jeżeli lubicie fantastykę, nadaje się idealnie do czytania gdy za oknem chuczy wiatr :)

Po tą i więcej recenzji zapraszam na mojego bloga Gwiezdne Kroniki :) http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/

Co robić, kiedy spotkasz upiora albo wąpierza? Brać nogi za pas, albo zadzwonić po Żniwiarza! Jakiś czas temu miałam okazję przeczytać książkę "Żniwiarz. Pusta noc" Pauliny Hendel (za pożyczenie bardzo dziękuję kochanej Alinie z bloga Z herbatą wśród książek <3) i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Po więcej recenzji zapraszam na mojego bloga Gwiezdne Kroniki :) http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/

Robin Hobb jest jedną z najpoczytniejszych amerykańskich autorek fantastyki i również u nas ma ona swoją rzeszę fanów. Dlatego i ja postanowiłam sięgnąć po jej książki, i samodzielnie przekonać się czy faktycznie są takie dobre :)

6-letni Bastard jest nieślubnym synem księcia Rycerskiego. Gdy jego dziadek i matka zostawiają go na dworze Królestwa Sześciu Księstw, zostaje on oddany pod opiekę koniuszego swojego ojca. Jako że nie przysługują mu pełne przywileje należne rodzinie królewskiej, chłopiec powoli przyzwyczaja się do nowego życia, pomagając w pracy w stajni, a później pobierając nauki u królewskiego skryby. Do czasu, kiedy król Roztropny postanawia wykorzystać jego ukryte umiejętności i wysyła go na sekretne lekcje do skrytobójcy.

"Uczeń skrytobójcy" to pierwsza część trylogii "Skrytobójca" Robin Hobb, ale też początek historii, którą autorka kontynuuje w kolejnych trylogiach. Muszę przyznać, że wcześniej nie słyszałam o tej autorce i książkę przeczytałam z polecenia koleżanki, ale świat Królestwa Sześciu Księstw wciągnął mnie momentalnie. Choć książki są napisane współcześnie, atmosfera bardzo przypomina tą z tradycyjnej fantasy, rodem z powieści Tolkiena.

Akcja "Ucznia..." rozgrywa się dość powoli, czytelnik obserwuje jak główny bohater dorasta, odkrywa nowe umiejętności i poznaje nowych ludzi, a jednocześnie w tle cały czas są obecne intrygi polityczne w Królestwie i walki z wrogimi ludami. Choć historia dzieje się w świecie przypominającym średniowieczną Europę, autorka wypełniła ją ciekawymi detalami, takimi jak jej własna historia, mitologia i system magiczny. Szczególnie podobał mi się pomysł nadawania członkom królewskiego rodu imion przypisanych konkretnym cechom - jak np. Cierpliwa, Szczery czy Rycerski. Imiona te miały spowodować, że w dziecku wykształci się pożądana cecha, ale czytelnik szybko przekonuje się, że nie zawsze się to udawało.

Nie wszystkich bohaterów da się od razu polubić, ale trzeba przyznać, że wszyscy są intrygujący i odgrywają swoją rolę w historii Bastarda. Bardzo podobało mi się to, jak ważną rolę pełniły tu zwierzęta, zwłaszcza psy. Duży plus daję też za to, jak autorka subtelnie ukrywa wskazówki co do tego, co wydarza się w dalszej części książki, dzięki czemu wszystko pod koniec nabiera sensu. Cała opowieść jest napisana pięknym stylem i skonstruowana tak, że może funkcjonować jako pojedyncza książka, ale jednocześnie pozostawia kilka otwartych wątków, co skłania do sięgnięcia po jej kontynuację.

Podsumowując, cieszę się, że odkryłam serię o Bastardzie i na pewno z chęcią przeczytam kolejne książki Robin Hobb. Jeżeli lubicie fantastykę oraz dobrze napisane i rozwinięte historie, gorąco ją polecam! :)

Po więcej recenzji zapraszam na mojego bloga Gwiezdne Kroniki :) http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/

Robin Hobb jest jedną z najpoczytniejszych amerykańskich autorek fantastyki i również u nas ma ona swoją rzeszę fanów. Dlatego i ja postanowiłam sięgnąć po jej książki, i samodzielnie przekonać się czy faktycznie są takie dobre :)

6-letni Bastard jest nieślubnym synem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Na więcej recenzji zapraszam na mojego bloga: http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/ :)

Dziś przychodzę do Was z recenzją książki, która bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Sięgając po "Przebudzenie Arkadii" nie do końca wiedziałam, czego się spodziewać, ale już po pierwszych rozdziałach lektura wciągnęła mnie bez końca.

Zostawiając za sobą bolesne wspomnienia, nastoletnia Rosa przenosi się z Nowego Jorku do ciotki i siostry mieszkających na Sycylii. Nieświadoma sytuacji na miejscu, trafia w sam środek okrutnego świata mafii i trwającej od lat walki największych sycylijskich rodów. Z czasem dziewczyna odkrywa, że wszystko ma związek z pradawną legendą o Arkadii, krainie której mieszkańcy potrafili zmieniać się w zwierzęta na zawołanie. Teraz Rosa musi rozwikłać tajemnicą osnuwającą Sycylię i jej mieszkańców, zanim będzie dla nich za późno...

Sycylijska mafia, niebezpieczny sekret, legenda o Arkadii... brzmi świetnie, prawda? To, że przeczytałam "Przebudzenie Arkadii" to czysty przypadek, ponieważ normalnie tego typu historie nie są moimi ulubionymi i raczej nie sięgam po thrillery. Ale bardzo cieszę się, że to zrobiłam, bo książka okazała się naprawdę dobra i wciągnęła mnie na wiele godzin.

Z początku wydaje się być podobna do innych książek młodzieżowych - świadczy o tym styl w jakim jest napisana, ale też fabuła: młoda dziewczyna po przejściach, wyjeżdża do dalszej rodziny, po drodze poznaje przystojnego chłopaka, a na miejscu wpada w sam środek kłopotów. Rosa jest też postacią, która łatwo może zirytować - lubi kłamać i jest bardzo lekkomyślna, ale postanowiłam dać jej szansę i jak tylko akcja przybrała tempa, nie pożałowałam.

"Przebudzenie Arkadii" to połączenie thrillera z elementami fantastycznymi. Tempo akcji nie zwalnia ani na chwilę, a autor zapewnia czytelnikom niezliczone niespodzianki, strzelaniny i walki między zwaśnionymi klanami. Do tego inni miłośnicy fantastyki powinni być zadowoleni z tego, jak w fabułę została wpleciona legenda o Arkadii. Sądzę, że było to bardzo dobrze przemyślane i wykreowane, a pewne sceny przyprawiają wręcz o dreszcz emocji. O samej legendzie też wcześniej nie słyszałam, dlatego było to dla mnie coś nowego, świeży pomysł wyróżniający tą książkę spośród innych młodzieżówek.

Duży plus muszę też dać za fakt, że nie mamy tutaj tak zwanej "insta-love" czyli natychmiastowego uczucia między głównymi bohaterami. Wręcz przeciwnie, ich pierwsze spotkanie jest od tego dalekie, relacja nawiązuje się krok po kroku, a romans nie jest przesłodzony. Zarówno główne, jak i poboczne postaci są ciekawe i dobrze stworzone, a Rosa (po wspomnianym przeze mnie trudnym początku), zmienia się w trakcie powieści jak najbardziej na plus.

Sięgając po "Przebudzenie Arkadii" możecie spodziewać się wartkiej akcji, niespodziewanych zwrotów fabuły i ciekawego wątku fantastycznego. Jest to opowieść, która spowoduje, że nie będziecie mogli się oderwać, dopóki nie przewrócicie ostatniej strony, a później błyskawicznie będziecie chcieli dorwać pozostałe dwa tomy trylogii. Ja osobiście już nie mogę się doczekać, kiedy po nie sięgnę, a "Przebudzenie..." gorąco Wam polecam! :)

Na więcej recenzji zapraszam na mojego bloga: http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/ :)

Dziś przychodzę do Was z recenzją książki, która bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Sięgając po "Przebudzenie Arkadii" nie do końca wiedziałam, czego się spodziewać, ale już po pierwszych rozdziałach lektura wciągnęła mnie bez końca.

Zostawiając za sobą bolesne wspomnienia, nastoletnia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Na więcej recenzji zapraszam na mojego bloga: http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/

Leonor nic nie trzyma na Ziemi. Jest sierotą, która nigdy nie zagrzała długo miejsca w jednej rodzinie i nie ma żadnych bliskich, dlatego nie waha się ani chwili przed zgłoszeniem do programu "Genesis" - pierwszego reality show, które odbędzie się w kosmosie. Leonor oraz pięć innych dziewcząt i sześciu chłopców zostaje wysłanych na Marsa, gdzie mają założyć pierwszą ludzką kolonię i rozpocząć nowe życie. Przez czas trwania podróży będą spotykać się na krótkie randki, żeby po wylądowaniu mogli dobrać się w pary, a wszystkiemu przyglądać się będą miliony widzów na Ziemi. Ale czy wszystko na pewno jest takie kolorowe, na jakie wygląda?

Przepraszam Was za krótką przerwę na moim blogu, już wracam do recenzji i dziś chciałam z Wami porozmawiać o "Fobosie" Victora Dixena. Muszę przyznać, że po opisie myślałam, że będzie to lekka młodzieżówka rozgrywająca się kosmosie, ale jak bardzo byłam zaskoczona, gdy okazało się, że to raczej młodzieżowy thriller scifi! Pod tym względem, autor zaskoczył mnie bardzo pozytywnie.

Sam pomysł na historię jest bardzo ciekawy - wysłanie wybranej grupy młodych ludzi na Marsa, by tam założyli pionierską kolonię, a wszystko to w formie reality show oglądanego przez wszystkich na Ziemi. Cała fabuła rozgrywa się na dwóch płaszczyznach - jako czytelnik widzimy co rozgrywa się na statku kosmicznym oraz na Ziemi. Oba punkty widzenia okazują się bardziej mroczne niż myślałam, trzymające w napięciu i pełne zwrotów akcji, a to że obserwujemy wszystko z góry czyni książkę jeszcze bardziej ekscytującą.

Bohaterów jest dość wielu i choć siłą rzeczy lepiej poznajemy tylko część z nich, to wszyscy są ciekawi i mają potencjał do rozwoju w kolejnych tomach. Podobało mi się też to, że autor zdecydował się stworzyć bohaterów pochodzących z różnych stron świata i różnych kulturowo, a w dodatku każdy z nich skrywał jakąś tajemnicę. Większość historii była z punktu widzenia Leonor, dlatego to w nią najłatwiej się wczuć. Nie jest ona bohaterką idealną, ale na pewno nie jest nudna przez to wydawała się bardziej realna.

Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić to same randki w kosmosie, które wydawały się dość sztuczne, szczególnie dialogi między bohaterami. Choć z drugiej strony, czego innego można się spodziewać po ludziach, którzy nie tylko w ogóle się nie znają, ale też wiedzą, że spotykają się na oczach setek tysięcy ludzi, którym muszą zaimponować. No i reakcje bohaterów stawały się trochę bardziej naturalne z czasem, dlatego nie jest to duży minus w moim rozrachunku.

Ogólnie powieść czyta się dość szybko, a jeżeli Was tak jak i mnie wciągnie cała historia, to jeszcze trudno się od niej oderwać. Jeżeli lubicie historie rozgrywające się kosmosie, z nutą tajemnicy i intrygi, gorąco polecam Wam "Fobosa"! :)

Na więcej recenzji zapraszam na mojego bloga: http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/

Leonor nic nie trzyma na Ziemi. Jest sierotą, która nigdy nie zagrzała długo miejsca w jednej rodzinie i nie ma żadnych bliskich, dlatego nie waha się ani chwili przed zgłoszeniem do programu "Genesis" - pierwszego reality show, które odbędzie się w kosmosie. Leonor oraz pięć innych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Po więcej recenzji zapraszam na: http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/

"Bitterblue" to trzecia i ostatnia książka z serii Siedem Królestw Kristin Cashore. Akcja rozgrywa się 8 lat po wyzwoleniu Monsei spod rządów króla Lecka, teraz Bitterblue jest ich królową i robi wszystko, żeby wynagrodzić swym podwładnym lata terroru.

Akcja powieści płynęła dużo wolniej niż w "Wybrańcach" czy "Iskrze", ale mi to najzupełniej nie przeszkadzało. Nie mogłam oderwać się od lektury, gdy obserwowałam jak Bitterblue dorasta do bycia królową, odkrywa sekrety swojej rodziny i swojego miasta. Zarówno nowi, jak i powracający bohaterowie byli dobrze skonstruowani i podobała mi się też relacja Bitterblue i Safa :)

Trzeba też wspomnieć, że trzecia część jest dużo mroczniejsza, niż poprzednie. Autorka opisuje okrucieństwa dokonane przez Lecka, nie bojąc się poruszać trudnych tematów i robiąc to w odpowiedni sposób.

Bardzo żałuję, że książka ta nie została u nas wydana, ale jeśli tylko ktoś z Was ma możliwość czytać po angielsku, gorąco ją polecam :) Jest naprawdę fajnym zakończeniem wspaniałej serii pełnej przygód i magii, i warto po nią sięgnąć.

Po więcej recenzji zapraszam na: http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/

"Bitterblue" to trzecia i ostatnia książka z serii Siedem Królestw Kristin Cashore. Akcja rozgrywa się 8 lat po wyzwoleniu Monsei spod rządów króla Lecka, teraz Bitterblue jest ich królową i robi wszystko, żeby wynagrodzić swym podwładnym lata terroru.

Akcja powieści płynęła dużo wolniej niż w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Po więcej recenzji zapraszam na: http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/

Kiedy pierwszy raz przeczytałam opis tej książki, bardzo chciałam ją przeczytać. Podróżnicy pomiędzy bibliotekami, przemieszczający się poprzez książki - brzmi świetnie, prawda? Ale niestety lektura mocno mnie rozczarowała.

Historia zaczęła się interesująco, ale szybko poczułam się przytłoczona zbyt dużą ilością detail świata stworzonego przez autorkę. Jako czytelnik nie miałam tak naprawdę kiedy przyswoić wszystkiego na bieżąco, bo wciąż byłam bombardowana nowymi rzeczami. Pomysł na podróżników książkowych jest ciekawy, ale ich świat był zbyt skomplikowany - autorka próbowała złączyć ze sobą bardzo wiele różnych elementów, co jedynie wprowadzało niepotrzebne zamieszanie. Myślałam też, że książki i biblioteki będą odgrywały w tej historii dużą rolę, ale tak naprawdę były tylko dźwignią do wszystkich wydarzeń.

Ciężko było mi też polubić bohaterów, zwłaszcza naszą główną bohaterkę Gię. W książce było dużo scen akcji, ale irytowało mnie jak Gia potrafiła momentalnie o wszystkim zapomnieć i zacząć rozpływać się nad chłopakami.

Podsumowując, książka ta mnie rozczarowała, myślałam, że będzie kompletnie inna. Szkoda, że autorka nie skupiła się bardziej na swoim pomyśle i nie zdecydowała się go rozwinąć, zamiast poświęcać tyle czasu wątkowi romantycznemu.

Po więcej recenzji zapraszam na: http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/

Kiedy pierwszy raz przeczytałam opis tej książki, bardzo chciałam ją przeczytać. Podróżnicy pomiędzy bibliotekami, przemieszczający się poprzez książki - brzmi świetnie, prawda? Ale niestety lektura mocno mnie rozczarowała.

Historia zaczęła się interesująco, ale szybko poczułam się przytłoczona zbyt...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Harry Potter i Przeklęte Dziecko J.K. Rowling, Jack Thorne, John Tiffany
Ocena 6,2
Harry Potter i... J.K. Rowling, Jack ...

Na półkach: , , , ,

Zapraszam po więcej recenzji na: http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/

Sięgając po tą książkę byłam dość ostrożna, głównie przez to, że czytałam wiele sprzecznych opinii na jej temat. Bardzo lubię całą serię o Harrym Potterze i zaakceptowałam jej zakończenie w siódmym tomie, dlatego nie byłam pewna, czy spodoba mi się ta nowa historia, ale jednocześnie byłam ciekawa co wniesie do magicznego świata. Nie miałam wielu oczekiwań jej względem, dlatego po lekturze przyznaję, że nie moim zdaniem nie była taka zła, jak ją niektórzy przedstawiają.

Na pewno spodobał mi się zarys fabuły i lubię też historie rodzaju "co by było, gdyby...", dlatego ciekawie było zobaczyć wszystkie alternatywne rzeczywistości. Miło było też znowu odwiedzić ulubiony świat, jednak muszę przyznać, że dużym minusem w sztuce byli dla mnie bohaterowie. Przez większość czasu miałam odczucie, jakby byli tylko karykaturą samych siebie, w szczególności Ron. Podobała mi się dynamika i przyjaźń Albusa i Scorpiusa, ale to chyba wszystko.

Tak, jak można się było spodziewać, styl różnił się od tego w głównej serii, nie tylko ze względu na to, że książka jest napisana w formie sztuki, ale też na współautorstwo Jacka Thorne'a. Spowodowało to głównie to, że cała historia miała kompletnie inną atmosferę, dlatego zagorzali miłośnicy Harry'ego na pewno mogli się na tym polu rozczarować.

Ogólnie, książkę czytało się bardzo szybko i wywołała we mnie uczucie nostalgii, ale podobała mi się dużo mniej niż główna seria.

Zapraszam po więcej recenzji na: http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/

Sięgając po tą książkę byłam dość ostrożna, głównie przez to, że czytałam wiele sprzecznych opinii na jej temat. Bardzo lubię całą serię o Harrym Potterze i zaakceptowałam jej zakończenie w siódmym tomie, dlatego nie byłam pewna, czy spodoba mi się ta nowa historia, ale jednocześnie byłam ciekawa co...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Kot w stanie czystym Gray Jolliffe, Terry Pratchett
Ocena 6,7
Kot w stanie c... Gray Jolliffe, Terr...

Na półkach: , , ,

Już od pewnego czasu mam w planach sięgnąć po książki Terry'ego Pratchetta, dlatego kiedy zobaczyłam "Kota w stanie czystym" w bibliotece, nie wahałam się ani chwili. Okazało się, że to lekka książka pełna charakterystycznego humoru, a czytając dobre kilka razy nie mogłam powstrzymać się od śmiechu :) Z tym większą przyjemnością sięgnę teraz po książki ze Świata Dysku.

Już od pewnego czasu mam w planach sięgnąć po książki Terry'ego Pratchetta, dlatego kiedy zobaczyłam "Kota w stanie czystym" w bibliotece, nie wahałam się ani chwili. Okazało się, że to lekka książka pełna charakterystycznego humoru, a czytając dobre kilka razy nie mogłam powstrzymać się od śmiechu :) Z tym większą przyjemnością sięgnę teraz po książki ze Świata...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie, aż mam problem z napisaniem jej recenzji. Może kiedyś uda mi się to zrobić, ale póki co, niech gwiazdki mówią za siebie :)

Książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie, aż mam problem z napisaniem jej recenzji. Może kiedyś uda mi się to zrobić, ale póki co, niech gwiazdki mówią za siebie :)

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Recenzja również na moim blogu: http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/2017/03/recenzja-zatrute-ciasteczko-alan-bradley.html

11-letnia Flawia de Luce mieszka w małym sennym angielskim miasteczku, wraz z ojcem i dwiema siostrami. Usiłując zorganizować sobie czas i jednocześnie unikać gnębiących ją sióstr, dziewczynka większość czasu spędza po odziedziczonym po wuju laboratorium chemicznym, oddając się swojej pasji - truciznom. Jednak pewnego ranka życie Flawii przybiera niespodziewany zwrot, gdy znajduje na grządce z ogórkami martwego mężczyznę, a głównym podejrzanym o zabójstwo jest jej ojciec. Flawia postanawia wziąć sprawę w swoje ręce i rozwiązać tajemniczą zagadkę.

Kryminały i thrillery to książki po jakie sięgam zdecydowanie najrzadziej, jednak biorąc udział w wyzwaniu czytelniczym w mojej lokalnej bibliotece byłam poniekąd zmuszona przeczytać coś z tego gatunku. Mój wybór padł na "Zatrute ciasteczko" Alana Bradleya, książkę, która zwróciła moją uwagę już jakiś czas temu. Szybko okazało się, że był to dla mnie strzał w dziesiątkę, gdyż historia Flawii wciągnęła mnie bez końca i nie mogłam się od niej oderwać. :)

Pierwsza rzecz, jaka rzuciła mi się w oczy gdy zaczęłam czytać "Zatrute ciasteczko" to genialny, czarny humor. Choć nasza Flawia i pozostali bohaterowie mają dość okropne przeżycia, nie tracą oni poczucia humoru, choć niekiedy jest on wręcz makabryczny. Mimo, że czytamy o zabójstwie, w niektórych momentach nie sposób się nie śmiać. Do tego Flawia świetnie nadaje się na główną bohaterkę serii kryminalnej - jest nie tylko niezwykle mądra jak na swój wiek, ale też bardzo spostrzegawcza i zdeterminowana. Muszę przyznać, że zauważyłam w niej coś z siebie w dzieciństwie, dlatego polubiłam ją od pierwszych stron.

Choć historia rozgrywa się w latach .50 XX wieku, to jako czytelnik miałam wrażenie, że tak naprawdę przenieśliśmy się do początków zeszłego stulecia, albo wręcz końca XIX wieku. Atmosfera małej wioski, gdzie każdy zna każdego oraz stara, wiktoriańska rezydencja Buckshaw są idealnym miejscem akcji dla tajemniczej historii, a sposób w jaki wysławia się Flawia i inni bohaterowie też wydają się pochodzić z poprzedniej epoki.

Być może jest to kwestia tego, że nie czytałam wielu kryminałów, ale zagadka przedstawiona w "Zatrutym ciasteczku" bardzo mnie wciągnęła. Miałam swoje przypuszczenia, ale mimo to autorowi udało się mnie w pewien sposób zaskoczyć i za to daję duży plus. Ogromnie podobał mi się też użyty w historii motyw unikatowego znaczka z królową Wiktorią i wszystkie przedstawione szczegóły ze świata kolekcjonerów. W trakcie czytania udało mi się wkładać kolejne elementy układanki na swoje miejsce, co sprawiło mi dużą satysfakcję.

Co więcej mogę dodać, po mojej recenzji chyba widać, że historia Flawii kompletnie mnie wciągnęła i z pewnością sięgnę po kolejne tomy serii. A jeśli i dla Was książka pełna niezwykłego humoru i atmosfery, z zadziorną bohaterką i wciągającą tajemnicą brzmi ciekawie, to gorąco polecam byście sięgnęli po "Zatrute ciasteczko"! :)

Recenzja również na moim blogu: http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/2017/03/recenzja-zatrute-ciasteczko-alan-bradley.html

11-letnia Flawia de Luce mieszka w małym sennym angielskim miasteczku, wraz z ojcem i dwiema siostrami. Usiłując zorganizować sobie czas i jednocześnie unikać gnębiących ją sióstr, dziewczynka większość czasu spędza po odziedziczonym po wuju...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Recenzja dostępna również na moim blogu: http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/2017/02/recenzja-silver-pierwsza-ksiega-snow-i.html

W "Silver. Drugiej księdze snów" powracamy do Liv i przygód we snach. Życie codzienne dziewczyny powoli zaczyna się układać, a sfera chodzenia po snach otwiera przed nią nowe możliwości, ale nic nie trwa wiecznie. W fantastycznych korytarzach czyha bowiem coś niebezpiecznego, co zaczyna zagrażać nie tylko Liv i jej znajomym, ale też jej bliskim. Psuje się też w jej życiu prywatnym, na co wpływ ma tajemnicza Secrecy, która publikuje najnowsze plotki z życia szkoły na swoim portalu.

Po drugą część przygód Liv sięgnęłam od razu i to z wielkim zapałem. Jak już wspomniałam, bardzo podobał mi się pomysł spacerowania po snach i byłam ciekawa, gdzie tym razem zabierze nas autorka. Nie zdradzając zbyt wiele, w "Drugiej księdze snów" powracają pewne wątki z części poprzedniej. Przed Liv i chłopakami staje kolejna mroczna zagadka, a do tego coraz bardziej napięte stosunki między Liv i Henrym wiele skomplikują.

W książce znowu można odnaleźć wiele humoru i fabułę powodującą, że ciężko przestać czytać zanim nie dojdzie się do ostatniej strony. Kerstin Gier zaczęła kłaść równie duży nacisk na perypetie Liv w szkole i jej życie uczuciowe, co na wątek snów. Mi akurat nie do końca przypadło to do gustu, ale jestem pewna, że spodoba się to młodszym czytelnikom.

Jednak mimo pewnych rzeczy, które mi się nie podobały, w dalszym ciągu była to udana lektura i z pewnością sięgnę po "Trzecią księgę snów",w ktorej poznamy zakończenie całej serii. Już same okładki, które oprócz tego, że są przepiękne, ukazują nam jak zmieniają się drzwi do snów Liv, sugeruje, że zakończenie trylogii będzie intensywne, dlatego jestem jej ogromnie ciekawa :)

Recenzja dostępna również na moim blogu: http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/2017/02/recenzja-silver-pierwsza-ksiega-snow-i.html

W "Silver. Drugiej księdze snów" powracamy do Liv i przygód we snach. Życie codzienne dziewczyny powoli zaczyna się układać, a sfera chodzenia po snach otwiera przed nią nowe możliwości, ale nic nie trwa wiecznie. W fantastycznych korytarzach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Recenzja dostępna również na moim blogu: http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/2017/02/recenzja-silver-pierwsza-ksiega-snow-i.html

15-letniej Liv nie potrzeba wiele do szczęścia. Niewielki domek na przedmieściach, a w nim kąt dla niej i dla jej młodszej siostry Mii, gdzie po kilku przeprowadzkach będą mogły osiąść na dobre. Ale w życiu nie wszystko układa się po naszej myśli. Zamiast do przytulnego domku, Liv i jej rodzina wprowadzają się do nowego narzeczonego jej mamy w Londynie, gdzie zaczynają się dziać różne dziwne rzeczy. Pierwszego dnia w nowej szkole Liv poznaje czterech chłopców, którzy wydają jej się dziwnie znajomi, a w jej snach zaczynają pojawiać się tajemnicze drzwi.

Choć pierwszą i drugą część z serii "Silver" przeczytałam jeszcze pod koniec grudnia, postanowiłam zamieścić moje przemyślenia na ich temat, ponieważ już niedługo, 1 marca, premierę będzie miała ostatnia część trylogii :) Jak pewnie większość z Was, z twórczością Kerstin Gier miałam po raz pierwszy przyjemność zapoznać się poprzez Trylogię Czasu, która jest jedną z moich ulubionych serii młodzieżowych. Dlatego kiedy zobaczyłam, że będzie u nas wydana jej kolejna trylogia, bardzo się ucieszyłam.

Tak, jak w Trylogii Czasu motywem przewodnim były podróże w czasie, tak w "Silver" głównym elementem są sny. Autorka stworzyła bardzo ciekawą koncepcję, w której główni bohaterowie mogą poruszać się po snach innych osób, jeśli tylko uda im się przejść przez drzwi do ich snów, a to z kolei może nie być takie proste, bo każdy śniący tworzy swoje własne zabezpieczenia. Od początku spodobał mi się ten pomysł, a szczególnie to, jak każde drzwi odzwierciedlały pasje i marzenia śniących osób. Pod koniec lektury sama zaczęłam się zastanawiać, jak wyglądałyby moje drzwi i w jaki sposób bym je zabezpieczyła :)

Książki są napisane bardzo lekkim stylem, dlatego czyta się je bardzo szybko i łatwo. Ja przez obie części przebrnęłam wręcz błyskawicznie, bo ciężko było mi się od nich oderwać. Ciekawostką były dla mnie odnośniki do pop kultury, takie małe smaczki, które można było wyłapywać podczas lektury. Jeśli chodzi o bohaterów, to po pierwszej części polubiłam ich wszystkich. Pewnie mój opis fabuły przywodzi na myśl Kruczych chłopców, ale dla mnie były to jak najbardziej pozytywne skojarzenia. Bardzo spodobała mi się też więź między Liv i jej młodszą siostrą Mią. Ich poczucie humoru, choć czasem mogło wydawać się trochę dziecinne, wywoływało uśmiech na twarzy i zapewniało wiele zabawnych momentów.

Jedyną rzeczą, która nie do końca przypadła mi do gustu było zakończenie, które moim zdaniem było trochę pospieszone i zostawiło wiele otwartych pytań, na które mam nadzieję, dostaniemy odpowiedzi w kolejnych książkach. Nie do końca również spodobał mi się wątek romantyczny, ale na szczęście wątek snów wynagrodził mi wszelkie niedociągnięcia.

Recenzja dostępna również na moim blogu: http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/2017/02/recenzja-silver-pierwsza-ksiega-snow-i.html

15-letniej Liv nie potrzeba wiele do szczęścia. Niewielki domek na przedmieściach, a w nim kąt dla niej i dla jej młodszej siostry Mii, gdzie po kilku przeprowadzkach będą mogły osiąść na dobre. Ale w życiu nie wszystko układa się po naszej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Recenzja również dostępna na moim blogu: http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/2017/02/recenzja-zimowe-zjawy-kate-mosse.html

"Zmarli pozostawiają wśród nas swoje cienie, jak echo w przestrzeni, w której niegdyś żyli."

Zimą 1928 roku Freddie wyrusza w podróż przez francuskie Pireneje, podczas której ma nadzieję pogodzić się ze stratą ukochanego brata, prześladującą go od zakończenia straszliwej I Wojny Światowej. Podczas burzy śniegowej jego samochód zbacza z drogi i tak oszołomiony po wypadku mężczyzna dociera do małej, odciętej od świata wioski Nulle. Tam poznaje Fabrissę, młodą kobietę, która tak jak i on opłakuje utratę bliskich, ale Freddie jeszcze nie wie, że za jej historią kryje się o wiele większa tajemnica...

"Zimowe zjawy" Kate Mosse to smutna, ale także nostalgiczna i wywołująca dreszcz na plecach powieść o radzeniu sobie ze stratą i pamięci o osobach, które odeszły z naszego świata. Choć początek może wydać się powolny, historia szybko wciąga, a sama już końcówka jest po prostu wspaniała.

Sądzę, że osoby które szukają wartkiej akcji i bardzo rozbudowanej fabuły, mogą się nią rozczarować. Ale dla tych, którzy lubią historie z niesamowitą atmosferą i wątkiem tajemnicy będzie to na pewno udana lektura. Choć za oknami krajobraz zaczyna już być bardziej wiosenny, "Zimowe zjawy" przeniosły mnie w surowe, zaśnieżone tereny południowej Francji. Czytając niemal czułam powiew wiatru i skrzypienie śniegu pod butami naszego bohatera. Autorka stworzyła niesamowitą atmosferę, a elementy paranormalne tylko ją pogłębiły, wywołując miły dreszczyk emocji. Niemal od początku miałam nieodparte wrażenie, że zaraz wydarzy się coś złego, z całej historii bije taka lekko niepokojąca aura, którą wyjaśnia rozwiązanie mrocznej zagadki.

W książce możemy odnaleźć dwa wątki. Pierwszy to historia Freddiego, który tak jak i rodziny wszystkich ofiar wojny nie potrafi się pogodzić ze stratą brata. I drugi, historia Fabrissy i jej rodziny, owiana nutą tajemnicy, ale równie (jeśli nie bardziej) straszna. Zakończenie, o którym nie będę pisała ze szczegółami bo naprawdę warto przeczytać je samemu, wydało mi się bardzo słodko-gorzkie, bo choć tragiczne i smutne to też można w nim wyczuć odrobinę radości. Zrobiło na mnie jeszcze większe wrażenie, kiedy dowiedziałam się, że autorka zainspirowała się prawdziwymi wydarzeniami z historii Langwedocji i małych wiosek usytuowanych pomiędzy górami.

Na koniec, choć nie odnosi się to już do treści książki, chciałam docenić jej piękną oprawę. Granatowa okładka ze srebrzystymi elementami idealnie pasuje do historii zawartej w jej wnętrzu i jest po prostu piękna :) A jeśli szukasz lektury na wciąż jeszcze długie, chłodne wieczory, zachęcam do sięgnięcia po "Zimowe zjawy", a może tak, jak ja, znajdziesz w niej poruszającą, niesamowitą opowieść.

Recenzja również dostępna na moim blogu: http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/2017/02/recenzja-zimowe-zjawy-kate-mosse.html

"Zmarli pozostawiają wśród nas swoje cienie, jak echo w przestrzeni, w której niegdyś żyli."

Zimą 1928 roku Freddie wyrusza w podróż przez francuskie Pireneje, podczas której ma nadzieję pogodzić się ze stratą ukochanego brata, prześladującą go od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , , , ,

Recenzja również dostępna na moim blogu: http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/2017/02/recenzja-marina-carlos-ruiz-zafon.html

"Marino, zabrałaś ze sobą wszystkie odpowiedzi."

Akcja powieści rozgrywa się pod koniec lat 70. XX wieku w Barcelonie. 15-letni Oscar Drai uczy się w szkole z internatem, jednak jego myśli uciekają ku zaułkom i alejom barcelońskiej dzielnicy Sarriá, które skrywają w sobie czar minionych lat. Pewnego dnia coś przyciąga go do jednego z pałacyków, który jest zamieszkany przez Marinę i jej ojca Germána. Kompletnie zafascynowany dziewczyną i jej ojcem, zaczyna spędzać z nimi coraz więcej czasu. Marina zabiera go na tajemniczy cmentarz, gdzie spotykają zagadkową damę w czerni, odwiedzającą bezimienny grób. Nie zdając sobie sprawy, że właśnie zaplątali się w o wiele większą i niebezpieczną historię, postanawiają rozwikłać zagadkę tajemniczej kobiety.

Hiszpański pisarz Carlos Ruiz Zafón jest szerzej znany ze swojego cyklu Cmentarz Zapomnianych Książek, z powieścią "Cień Wiatru" na czele, jednak na uwagę zasługują również jego wcześniejsze dzieła. Jest to moje drugie spotkanie z tą książką i uważam je za równie udane, co pierwsze :) "Marina" była pisana z myślą o młodych czytelnikach, lecz sądzę, że może ona przypaść do gustu również dorosłym. Pracując nad nią pisarz zdecydował już, że będzie to jego pożegnanie z powieścią młodzieżową, dlatego łączy ona cechy zarówno jego wcześniejszych dzieł, jak i tych późniejszych. Napisana pięknym stylem, niekiedy brzmiącym wręcz poetycko, oddaje nostalgiczną atmosferę Barcelony sprzed lat i tęsknotę za tym, co przeminęło i już nie wróci. Choć powieść rozgrywa się stosunkowo niedawno, czytelnik często odnosi wrażenie, że przenosi nas o wiele więcej lat wstecz. Barcelona stanowi niesamowite, magiczne tło wydarzeń. Zabytkowe pałacyki, brukowane uliczki spowite mgłą, opuszczone budynki; miasto idealnie oddaje klimat historii Oscara i Mariny.

"Marina" to połączenie wielu gatunków literackich. Można w niej odnaleźć elementy powieści historycznej, science fiction, horroru, czy też melodramatu. Motyw niespełnionej, tragicznej miłości przywodzi na myśl epokę romantyzmu, a utrzymujący się nastrój grozy, makabryczne elementy rodem z horrorów, motyw choroby i szaleństwa oraz przerażające opisy budowli sugerują również, że autor czerpał z gatunku powieści gotyckiej.

Fabułę tworzą dwie historie, które zostają ze sobą powiązane – tragiczne losy Mariny i Oscara oraz Evy Irinovej i Michala Kolvenika. Podczas gdy rozwiązujemy tajemnicę z dwójką młodych bohaterów, autor stosuje ciekawy zabieg przedstawiając historię Michala Kolvenika poprzez pryzmat opowieści kolejnych postaci, za każdym razem zmieniając jego historię i krok po kroku odkrywając prawdę i jej kolejne warstwy. Słowa, jakimi rozpoczyna powieść powodują, iż czytelnik cały czas zastanawia się, czy fantastyczne wydarzenia rozgrywające się na kartach książki wydarzyły się naprawdę, czy może było to tylko wyobrażenie głównego bohatera.

Choć można powiedzieć, że Zafon bardziej skupia się na fabule, nie zapomina on o postaciach. Najlepiej poznajemy Oscara, który opowiada nam swoją historię, jednak pozostali bohaterowie także są dobrze rozwinięci, a czytelnik przywiązuje się do nich poznając ich historie. Poza mrocznymi tajemnicami, autor wspaniale opisuje przyjaźnie i powtarzający się wątek tragicznej miłości. Interesującym smaczkiem i ukłonem w kierunku klasyków literatury jest postać kota, który nosi imię Kafka, oraz postaci Marii Shelley i ogólne podobieństwo historii Michala Kolvenika do słynnego Frankensteina.

Podsumowując, "Marina" Carlosa Ruiza Zafóna jest powieścią którą poleciłabym zarówno czytelnikom, którzy znają już twórczość pisarza, jak i tym, którzy zapoznają się z nią po raz pierwszy. Melancholijny, mroczny klimat przepięknej Barcelony połączony z tragiczną historią i tajemnicą, tworzą niesamowitą, magiczną opowieść od której ciężko się oderwać. Momentami wzruszająca, a momentami mrożąca krew w żyłach, "Marina" jest godną polecenia pozycją prezentującą kunszt pisarski Zafóna w najlepszym wydaniu.

Recenzja również dostępna na moim blogu: http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/2017/02/recenzja-marina-carlos-ruiz-zafon.html

"Marino, zabrałaś ze sobą wszystkie odpowiedzi."

Akcja powieści rozgrywa się pod koniec lat 70. XX wieku w Barcelonie. 15-letni Oscar Drai uczy się w szkole z internatem, jednak jego myśli uciekają ku zaułkom i alejom barcelońskiej dzielnicy Sarriá,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Chwytamy się mocno za ręce; dwie kruche istoty w świecie chylącym się ku upadkowi."

W futurystycznym świecie życie zostało wywrócone do góry nogami przez groźny wirus. Dążąc do stworzenia idealnego człowieka, naukowcy zaczęli modyfikować ludzkie DNA, lecz po pierwszym udanym pokoleniu, kolejne zaczynają umierać bardzo młodo. Aby zachować liczebność populacji, młode dziewczęta są zmuszane do poligamicznych małżeństw. 16-letniej Rhine pozostały jeszcze cztery lata życia, kiedy pewnej nocy zostaje wywieziona do luksusowej recydencji i wraz z dwiema innymi dziewczynami musi poślubić Lindena. Nowe realia pokazują jej wspaniały świat bogaczy, lecz Rhine szybko odkrywa, że to tylko iluzja i jedynie czego pragnie, to uciec stamtąd zanim nie skończy się jej czas. Jednak nie jest to takie proste pod surową obserwacją ojca Lindena, a całą sprawę komplikuje fakt, że Rhine zakochuje się w jednym ze służących, Gabrielu.

Muszę przyznać, że bardzo ciężko było mi ocenić „Atrofię”. Z jednej strony, głos rozsądku podpowiadał mi, że było w niej wiele problematycznych rzeczy, zwłaszcza dotyczących budowy świata w którym rozgrywa się opowieść. Ale później przypomniałam sobie jak dobry był styl autorki i stworzone przez nią postaci, i naprawdę nie potrafię dać jej niskiej oceny. To po prostu jedna z tych książek, która choć nie jest idealna to ma w sobie to coś, co mnie urzekło.

Jak już wspomniałam, największym minusem „Atrofii” był dla mnie dystopijny świat stworzony przez autorkę. Cała koncepcja świata, w którym mężczyźni umierają w wieku 25 lat, a kobiety w wieku 20 mogła być o wiele szerzej wytłumaczona i bardziej rozwinięta. Oprócz tego odniosłam wrażenie, że autorka zawarła w historii dość sprzeczne przesłanie - jeżeli populacja ludzi znacznie zmalała po rozprzestrzenieniu się wirusa i tak cenne było ludzkie życie, dlaczego pozbywano się tak wielu młodych dziewczyn? Niezbyt podobał mi się też pomysł na poligamiczne małżeństwa i w ogóle małżeństwa w tak młodym wieku, ale w końcu postanowiłam zaakceptować to jako jeden z elementów tamtych dystopijnych realiów.

Z drugiej strony, jednym z największych atutów tej powieści były postaci - szczególnie Rhine, Jenna i Cecily - oraz piękny styl autorki. Udało się jej stworzyć niesamowitą, czasem wręcz niepokojącą atmosferę. Z pozoru wspaniałe, wystawne życie w rezydencji okazuje się być dużo bardziej mroczne. W historii można było też wyczuć zawoalowany smutek odnośnie tego, co dzieje się z tamtym światem i jego mieszkańcami, i mam nadzieję, że autorka wróci do tego w kolejnych tomach.

Trzy bohaterki Rhine, Jenna i Cecily były naprawdę dobrze stworzone i rozwinięte. Książka została napisana z punktu widzenia Rhine, dlatego też ją mogliśmy poznać najlepiej i jest ona naprawdę silną, ambitną postacią, która cały czas dążyła do postawionego sobie celu. Interesujący był też jej wewnętrzny konflikt, kiedy to Rhine zaczęła przywiązywać się do ich porywacza Lindena, ale wciąż wiedziała, że to nie jest w porządku i planowała swoją ucieczkę. Polubiłam też jej marzycielską naturę, kiedy wspominała opowieści z przeszłości i wyobrażała sobie jak podróżuje po świecie, który już nie istnieje, a w którym dorastali jej rodzice. Nie jestem do końca przekonana do wątku romantycznego, ale jako że nie był on tu na pierwszym miejscu, to mi nie przeszkadzał.

Podsumowując, mimo kilku negatywnych uwag „Atrofia” okazała się dla mnie wciągającą lekturą i na pewno będę chciała poznać dalsze losy bohaterów w jej kontynuacji. Nie jest to książka dla każdego, ale jeśli potrafisz przymknąć oko na pewne rzeczy, jest to początek obiecującej historii, wprowadzającej ciekawe postaci i napisanej pięknym stylem.

Recenzja również na moim blogu: http://gwiezdnekroniki.blogspot.com/2017/02/recenzja-atrofia-lauren-destefano.html

"Chwytamy się mocno za ręce; dwie kruche istoty w świecie chylącym się ku upadkowi."

W futurystycznym świecie życie zostało wywrócone do góry nogami przez groźny wirus. Dążąc do stworzenia idealnego człowieka, naukowcy zaczęli modyfikować ludzkie DNA, lecz po pierwszym udanym pokoleniu, kolejne zaczynają umierać bardzo młodo. Aby zachować liczebność populacji, młode...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka nie była zła, ale nie było też tego efektu "wow". Kryminał to gatunek po jaki sięgam najrzadziej, więc sądzę, że to chyba po prostu nie moja bajka.

Obserwowanie, jak bohaterowie rozwiązują zagadkę morderstwa zbytnio mnie nie ekscytowało, choć muszę przyznać, że koncepcja zbrodni w zamkniętym pokoju była interesująca. Być może jeszcze sięgnę po inne książki Agathy Christie w przyszłości i dam im szansę, ale raczej nieprędko.

Książka nie była zła, ale nie było też tego efektu "wow". Kryminał to gatunek po jaki sięgam najrzadziej, więc sądzę, że to chyba po prostu nie moja bajka.

Obserwowanie, jak bohaterowie rozwiązują zagadkę morderstwa zbytnio mnie nie ekscytowało, choć muszę przyznać, że koncepcja zbrodni w zamkniętym pokoju była interesująca. Być może jeszcze sięgnę po inne książki Agathy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

O, tchnij jedno słowo płomienne!
Oparz mnie, osmal i spopiel,
Niech tę nieznośną chłodu gehennę
Ognista zastąpi topiel -
Pokochajże mnie prawdziwie!

Do tej pory miałam styczność z poezją Keatsa jedynie pobieżnie, dlatego można powiedzieć, że było to moje pierwsze prawdziwe spotkanie z jego twórczością, i na pewno nie ostatnie! Pokochałam jego poezję i z pewnością chciałabym w przyszłości sięgnąć po więcej.

O, tchnij jedno słowo płomienne!
Oparz mnie, osmal i spopiel,
Niech tę nieznośną chłodu gehennę
Ognista zastąpi topiel -
Pokochajże mnie prawdziwie!

Do tej pory miałam styczność z poezją Keatsa jedynie pobieżnie, dlatego można powiedzieć, że było to moje pierwsze prawdziwe spotkanie z jego twórczością, i na pewno nie ostatnie! Pokochałam jego poezję i z pewnością...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

W ŚWIECIE PEŁNYM TAJEMNIC

Świat Allie Sheridan wywrócił się do góry nogami. Odkąd zaginął jej brat Christopher, bez ustanku pakuje się w kłopoty, przysparzając swoim rodzicom coraz więcej zmartwień. W końcu, po tym jak kolejny raz trafia na posterunek policji, rodzice decydują się wysłać Allie do szkoły z internatem. Od teraz dziewczyna będzie musiała przyzwyczaić się do surowych reguł i życia w mrocznej, pełnej tajemnic Akademii Cimmeria, gdzie nic nie jest takie jakie może się wydawać.


Od zawsze uwielbiałam czytać książki, których akcja rozgrywa się w szkołach z internatem, dlatego byłam bardzo podekscytowana sięgając po „Wybranych” C.J. Daugherty. Opis fabuły wydawał mi się bardzo intrygujący, ale muszę przyznać, że książka mnie rozczarowała. Pomysł sam w sobie był ciekawy, tak jak i klimat powieści, który autorka rewelacyjnie kreuje strona po stronie, ale było kilka rzeczy, które nie pozwoliły mi w pełni czerpać radości z lektury.

Przede wszystkim, w fabule było zbyt dużo dziur. Rozumiem, że jest to dopiero pierwsza część serii, więc wiadomo, że autorka nie mogła od razu odkryć wszystkich kart, ale moim zdaniem ilość postawionych pytań znacznie przeważyła nad otrzymanymi odpowiedziami. Całość fabuły można podzielić na pół – wątek miłosny oraz to, co dzieje się w akademii. Daugherty postawiła nacisk na opisy i dialogi, przy czym akcji jest tam stosunkowo niewiele, jednak nie to uważam za najgorszą wadę książki. Historia kręci się wokół tajemnicy, którą znają wszyscy oprócz Allie, lecz to, co na początku intrygowało, wkrótce stało się dość irytujące. Biorąc pod uwagę ile było wokół tego zamieszania, oczekiwałam, że rozwiązanie naprawdę zwali mnie z nóg, ale nawet jeśli było ono dość nietypowe, autorka rozegrała wszystko w taki sposób, że miałam wrażenie, iż punkt kulminacyjny, na który tak czekałam, przeszedł niezauważony. W dodatku niektóre z wyjaśnień okazały się wprost absurdalne.
Natomiast trójkąt miłosny okazał się bardzo przewidywalny i uważam, że książka byłaby o wiele ciekawsza, gdyby zamiast na nim, autorka skupiła się na innych rzeczach. Ale tak, jak w wielu innych książkach dla młodzieży, nie mogło się obyć bez wątku miłosnego. Zaraz po przybyciu Allie do akademii, dwóch uczniów zakochuje się w niej na zabój, co, jak rozumiem nie jest to niemożliwe, ale w tym wypadku był to duży zbieg okoliczności. Oprócz tego, nie mogłam znieść, że autorka jakby nigdy nic kontynuowała ten wątek do ostatniej strony, nawet po pewnych burzliwych wydarzeniach.

Jeśli chodzi o postaci, naszą główną bohaterkę, Allie Sheridan, poznajemy jako buntowniczkę, ale wkrótce spotyka nas miła (ale czy na pewno?) niespodzianka – po przyjeździe do nowej szkoły, dziewczyna zmienia się o 90 stopni. Staje się przykładną uczennicą, a jej najgorsze wykroczenie to spóźnienie na lekcje, co dodatkowo można tłumaczyć tym, że jest tam nowa. Allie budziła we mnie dość sprzeczne uczucia, kiedy zaczynałam ją lubić, znów robiła coś, co mnie do niej zniechęcało. Chwilami potrafiła być stanowcza i niezależna, ale bardzo często też użalała się nad sobą (w pewnym momencie nazywając to nawet swoim ulubionym zajęciem) i miała nawyk liczenia dosłownie wszystkiego, co szybko stało się denerwujące i rozpraszało mnie w trakcie czytania.
Pozostali bohaterowie byli jeszcze gorsi, zostali zbudowani w bardzo niekonsekwentny sposób. Daugherty obrała sobie za cel udowodnienie nam, że nic nie jest takie, jakim się wydaje, ale wypadło to bardzo nienaturalnie. Tak naprawdę nie byłam w stanie polubić ani Sylvaina, ani nawet Cartera, przez ich ogromną zaborczość i nieznoszenie sprzeciwu. Jo przez większość książki była w porządku, ale bardzo szybko zaczęła zniechęcać do siebie czytelnika. Muszę też wspomnieć o dyrektorce Cimmerii, która absolutnie nie była osobą, która mogłaby wzbudzać szacunek uczniów i skutecznie zarządzać szkołą, a zachowywała się bardziej jak ich koleżanka.

Styl autorki jest bardzo przystępny, prosty i łatwo przyswajalny. Za plus uznaję niesamowitą atmosferę, która momentami naprawdę trzymała mnie na krawędzi oraz opisy akademii, która kompletnie mnie zauroczyła. Czytając miałam wrażenie, że się tam przeniosłam i sama przechadzam się zabytkowymi korytarzami, stąpam po miękkich dywanach i przemykam tajnymi przejściami do zakazanego lasu. W sytuacjach, kiedy akcja nabierała tempa, Daugherty świetnie budowała napięcie.


Podsumowując, myślę, że Wybrani na pewno znajdą wielu zwolenników, ale dla mnie książka była rozczarowaniem. Fajny, świeży pomysł, lecz niestety zabrakło wykonania. Lektura okazała się pełna sprzeczności, z jednej strony do bólu schematyczna, a z drugiej usiłująca podjąć wątki w niespotykany sposób, co nie do końca zdało egzamin.

W ŚWIECIE PEŁNYM TAJEMNIC

Świat Allie Sheridan wywrócił się do góry nogami. Odkąd zaginął jej brat Christopher, bez ustanku pakuje się w kłopoty, przysparzając swoim rodzicom coraz więcej zmartwień. W końcu, po tym jak kolejny raz trafia na posterunek policji, rodzice decydują się wysłać Allie do szkoły z internatem. Od teraz dziewczyna będzie musiała przyzwyczaić się do...

więcej Pokaż mimo to