Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Jak zachwyca, kiedy nie zachwyca? Może się starzeję, ale to pierwsza książka R. Mroza, po której nie chce mi się sięgać po kontynuację.
Ale może po kolei.
Problem z tą książką miałem jeszcze zanim do niej przysiadłem - marketingowy opis o zakładnikach w przedszkolu nie zachęcał i zbdował w mojej głowie obraz czegoś na kształt "Gliniarza w przedszkolu" (czy jak ten film z Arnoldem się nazywał). Pewnie dlatego tak późno sięgnąłem po tę książkę.
Na szczęście akcja nie działa się tylko w przedszkolu - to na plus. Ale reszta? OK, sam pomysł "koncertu" nawet dobry, ale mam wrażenie, że nadawałoby się to bardziej na historie z Forstem. Niestety, niektóre pomysły przychodzą do głowy o kilka lat za późno:)

Natomiast to chyba tyle, jeśli chodzi o dobre słowa. Główny bohater jakoś mnie do siebie nie przekonał, akcja rozkręcała się powoli, a kolejne zwroty akcji jakoś mnie nie ekscytowały. Finał raczej też zaskakująco słaby.

Może się starzeję i po latach czytania Mroza oczekiwałbym już czegoś więcej?

PS
Jako prawnik nie wybaczam też pomylenia podejrzewanego z podejrzanym, a podejrzanego z oskarżonym. To znaczy - nie ruszyłoby to mnie zbytnio, gdyby nie to, że sam autor, ustami swoich bohaterów, silił się tu na hiperpoprawność i poległ w tym samym miejscu. Więc uściślijmy - przed postawieniem zarzutów mamy podejrzewanego, po ich postawieniu - podejrzanego, a po wniesieniu aktu oskarżenia do sądu - oskarżonego. Nasz kompozytor krótko po schwytaniu zmienił więc status z podejrzewanego na podejrzanego, a nie z podejrzanego na oskarżonego. Poprawiam życzliwie - jak doktor nauk prawnych doktora nauk prawnych;)

Jak zachwyca, kiedy nie zachwyca? Może się starzeję, ale to pierwsza książka R. Mroza, po której nie chce mi się sięgać po kontynuację.
Ale może po kolei.
Problem z tą książką miałem jeszcze zanim do niej przysiadłem - marketingowy opis o zakładnikach w przedszkolu nie zachęcał i zbdował w mojej głowie obraz czegoś na kształt "Gliniarza w przedszkolu" (czy jak ten film z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To chyba nie jest dobra książka.

Mam w zwyczaju, by co roku w czasie urlopu przeczytać coś od Remigiusz Mroza. Tym razem padło na "Chór zapomnianych głosów". Jak można zauważyć po moich innych ocenach, nie jestem zbyt wybrednym czytelnikiem. Tym razem nie mogłem jednak dać więcej niż pięć gwiazdek, mimo że science fiction to w zasadzie bliższe mi klimaty niż typowa dla Mroza sensacja czy kryminał.

Jeżeli chodzi o zalety, to oczywiście na plus jak zawsze jest styl, który pozwala pochłonąć książkę raz-dwa. Ale tym razem to chyba wszystko. Bohaterowie są nijacy, brak większych opisów skutkuje w zasadzie brakiem klimatu, wątek miłosny jest fatalnie rozpisany, a akcja w pewnym momencie staje się totalnie przekombinowana. Współczuję redaktorowi, który musiał dokładnie sprawdzić, czy to wszystko trzyma się kupy (ufam, że tak).

Podsumowując: jest zaskakująco źle. Zobaczymy, jak będzie w drugiej części.

To chyba nie jest dobra książka.

Mam w zwyczaju, by co roku w czasie urlopu przeczytać coś od Remigiusz Mroza. Tym razem padło na "Chór zapomnianych głosów". Jak można zauważyć po moich innych ocenach, nie jestem zbyt wybrednym czytelnikiem. Tym razem nie mogłem jednak dać więcej niż pięć gwiazdek, mimo że science fiction to w zasadzie bliższe mi klimaty niż typowa dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka jest najlepszym dowodem, że przy odrobinie szczęścia R. Mróz ma szansę zostać pisarzem światowej sławy. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że jest bardzo młody i aż strach pomyśleć, jak będzie tworzył za 10 albo 20 lat.
Dziesięciu gwiazdek nie dałem za to, że pozostała jedna tajemnica, którą najwyraźniej Autor pozostawił do wyjaśnienia czytelnikowi, a ja bardzo nie lubię takich zabiegów :)

Ta książka jest najlepszym dowodem, że przy odrobinie szczęścia R. Mróz ma szansę zostać pisarzem światowej sławy. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że jest bardzo młody i aż strach pomyśleć, jak będzie tworzył za 10 albo 20 lat.
Dziesięciu gwiazdek nie dałem za to, że pozostała jedna tajemnica, którą najwyraźniej Autor pozostawił do wyjaśnienia czytelnikowi, a ja bardzo nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Arcydzieło (oczywiście, w swojej klasie).

Wahałem się, czy dać 10 czy 9, ale jednak jest coś, co wzbudziło we mnie wątpliwości. Skąd Kas znała bardzo osobiste szczegóły ze wspólnego życia Ewy i Wernera? Albo czegoś nie zrozumiałem, albo jest to poważna luka fabularna, na którą nie można po prostu przymknąć oka.
(EDIT: wyjaśnienie pojawia się na początku "Nieodgadnionej")

Arcydzieło (oczywiście, w swojej klasie).

Wahałem się, czy dać 10 czy 9, ale jednak jest coś, co wzbudziło we mnie wątpliwości. Skąd Kas znała bardzo osobiste szczegóły ze wspólnego życia Ewy i Wernera? Albo czegoś nie zrozumiałem, albo jest to poważna luka fabularna, na którą nie można po prostu przymknąć oka.
(EDIT: wyjaśnienie pojawia się na początku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nigdy nie byłem wybrednym czytelnikiem (można sprawdzić moje pozostałe recenzje), ale jednak tym razem jedyne słowo, jakie przychodzi mi na myśl, to rozczarowanie. Ale może po kolei.
Po pierwsze, zmarnowany potencjał. Wojna NATO-Rosja wydawałaby się idealnym tematem powieści, podobnie jak było to w "Inwazji", a tymczasem tutaj wojny prawie nie ma. Wielka szkoda.
Po drugie, to w zasadzie jeden wielki epilog dwóch poprzednich książek. Nie ma tu jakiegoś głównego wątku, mamy po prostu kontynuację perypetii dotychczasowych bohaterów. Notabene, książka jest wyraźnie skrojona pod czytelników, którzy wezmą się za nią bezpośrednio po "Farbie", żadnego przypomnienia czytelnikom postaci, więc ktoś, kto czytał poprzednią część rok wcześniej (jak ja) może się trochę pogubić.
Po trzecie, styl autora jest po prostu średni, dobrze się to czyta, ale bez jakiegoś "wow". Gdy fabuła to rekompensuje, to nie rzuca się aż tak w oczy, ale niestety tutaj fabuła niczego nie rekompensowała.
Po czwarte, wydarzenia w książce są albo nieciekawe (np. ucieczka po Dalekim Wschodzie), albo po prostu dziwne (ten cały zakon) lub zwyczajnie słabe (dotyczy to też niestety finału). Jest wiele niepotrzebnych scen, które w żaden sposób nic nie wnoszą do historii.
Po piąte, pisałem w recenzji "Inwazji", że zabrakło sceny wybuchu bomby atomowej. To mogłoby być coś. Niestety, autor nie skorzystał z tej możliwości nawet tutaj. Złowroga groźba wojny nuklearnej pojawia się tylko na chwilę. Liczyłem, że to zapowiedź tego na, co czekałem, ale niestety nie - była to kolejna wstawka, która nic nie wniosła do fabuły.
Po szóste, niektóre wydarzenia są zbyt nieprawdopodobne. Za dużo tu zbiegów okoliczności.
Po siódme, są pewne usterki formalne. Naliczyłem ok. 4 błędów (m.in. "Stany zjednoczone", raz batalion czy tam oddział dostał rodzaj żeński, no i ten Ramstein konsekwentnie pisany błędnie przez dwa "m")

Podsumowując, szkoda, że to wszystko się tak potoczyło. Wydaje mi się jednak, że autor po prostu nie miał tyle talentu lub warsztatu, żeby dobrze wykorzystać ten niewątpliwie genialny pomysł, jaki miał. Dotyczy to w zasadzie całej trylogii, ale szczególnie jej ostatniego tomu.

Nigdy nie byłem wybrednym czytelnikiem (można sprawdzić moje pozostałe recenzje), ale jednak tym razem jedyne słowo, jakie przychodzi mi na myśl, to rozczarowanie. Ale może po kolei.
Po pierwsze, zmarnowany potencjał. Wojna NATO-Rosja wydawałaby się idealnym tematem powieści, podobnie jak było to w "Inwazji", a tymczasem tutaj wojny prawie nie ma. Wielka szkoda.
Po drugie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tyle już tych książek Mroza było, że nie wiem, czy najlepsza, czy nie, ale nie ma to znaczenia. Z całego cyklu o Forście podobała mi się chyba najbardziej, chociaż nie do końca wiem, dlaczego. Na pewno na wielki plus specyficzny sposób ukrycia tożsamości głównego czarnego bohatera. Zakończenie też niesamowite. Fajnie spina powieść z resztą cyklu, który trochę już zdążyłem zapomnieć. Odjąłem dwie gwiazdki za jakieś kwestie ogólne i trochę zbyt mało widowiskowy finał. No i nie pozostaje mi nic innego jak sięgnąć teraz po kontynuację.

PS
Dlaczego Wiktor pozostawił Siergieja żywego?

Tyle już tych książek Mroza było, że nie wiem, czy najlepsza, czy nie, ale nie ma to znaczenia. Z całego cyklu o Forście podobała mi się chyba najbardziej, chociaż nie do końca wiem, dlaczego. Na pewno na wielki plus specyficzny sposób ukrycia tożsamości głównego czarnego bohatera. Zakończenie też niesamowite. Fajnie spina powieść z resztą cyklu, który trochę już zdążyłem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, z powodu masy szczegółów technicznych, pewnie nie dla wszystkich. Ja w pewnym momencie po prostu przestałem się przejmować tym, że w zasadzie nie rozumiem, co czytam (jeśli chodzi o bardzo techniczne kwestie czy przeliczenia), co nie osłabiło mojej przyjemności z czytania.

Jedyna konkretna sprawa, o którą mogę mieć żal, to zakończenie. Wbrew pozorom przecież otwarte. Z bohaterem rozstajemy się, gdy jest bezpieczny. Na orbicie Marsa. Kto powiedział, że to znaczy, że szczęśliwie wróci do domu? Najpierw sądziłem, że to komercyjny zabieg, by umożliwić napisanie sequela, ale, z tego, co się orientuję, nic takiego się nie wydarzyło...

Książka, z powodu masy szczegółów technicznych, pewnie nie dla wszystkich. Ja w pewnym momencie po prostu przestałem się przejmować tym, że w zasadzie nie rozumiem, co czytam (jeśli chodzi o bardzo techniczne kwestie czy przeliczenia), co nie osłabiło mojej przyjemności z czytania.

Jedyna konkretna sprawa, o którą mogę mieć żal, to zakończenie. Wbrew pozorom przecież...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Niestety, ale trochę rozczarowanie. Dopiero po przeczytaniu dowiedziałem się, że książka wcale nie była pierwotna i to może dlatego. Żaden wątek mnie nie zachwycił, no może poza pierwszym, ale moim zdaniem trochę został zepsuty wątkiem ingerencji kosmitów w ewolucję ludzkości.
Wątek HAL-a okazał się zaskakująco płytki (nie mogę oprzeć się wrażeniu, że podobny wątek myślącej maszyny znacznie lepiej rozpisał... Dan Brown w swojej ostatniej książce). Koniec też jakoś specjalnie nie porywa. Z chęcią obejrzę teraz film, bo podejrzewam, że może być znacznie lepszy.

Niestety, ale trochę rozczarowanie. Dopiero po przeczytaniu dowiedziałem się, że książka wcale nie była pierwotna i to może dlatego. Żaden wątek mnie nie zachwycił, no może poza pierwszym, ale moim zdaniem trochę został zepsuty wątkiem ingerencji kosmitów w ewolucję ludzkości.
Wątek HAL-a okazał się zaskakująco płytki (nie mogę oprzeć się wrażeniu, że podobny wątek myślącej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka ma elementy zasługujące na 10/10, więc długo się wahałem, jak wyważyć ocenę.
1. Uważam, że "odkrycie" Kirscha do połowy było tak naprawdę kapiszonem. Zdaję sobie sprawę, że w literaturze nie da się wymyślać w nieskończoność szokujących rozwiązań, które wbiją w fotel czytelnika, ale jednak muszę o tym wspomnieć. Zresztą, sama konstrukcja tego odkrycia wydaje mi się nielogiczna - nie zdradzając za dużo, Kirsch odkrywa, że za powstanie życia odpowiada prawo, któremu trzeba przypisywać cechy inteligencji - nie wyjaśniając mechanizmu, a podając samo prawo, przypisujemy ślepym siłom natury jakąś inteligencję. To paradoksalnie argumentuje na rzecz Boga ingerującego w świat, a nie odwrotnie. To trochę jakby stwierdzić, że wszystkie muchy skręcają tylko w lewą stronę - jeśli nie ma to jakiegoś uzasadnienia biologicznego, wchodzimy w sferę metafizyki.
2. Ogólnie dość słabo rozegrana jest sprawa konfliktu nauka vs. religia. Ukazany on jest często jako konflikt kreacjonizm vs. ewolucja, tak jakby to była główna oś filozoficznego sporu o Stworzenie. Może tak jest w USA, ale jeśli tak, to jest to śmieszne i świadczy tylko o zacofaniu tego kraju. Prawdziwy spór, jaki jest na tym tle, to tylko to, czy ewolucja przeczy Bogu i tu wniosek jest oczywisty, że dlaczego miałby przeczyć. Owszem, wówczas "hipoteza Boga" jest niepotrzebna do materialistycznego wyjaśnienia, ale jak najbardziej jest możliwa z punktu widzenia filozoficznego - Bóg mógł stworzyć życie i pstryknięciem palców, i ewolucją. W co chcemy wierzyć zależy tylko od nas.
Tę część ratuje jedynie kustosz Sagrady Familii (no i trochę sam Langdon), który właśnie prezentuje katolicyzm a'la Życiński czy Haller. Dobrze, że jego zdanie wybrzmiało pod koniec - choć osobiście sądzę, że w detalach był zbyt radykalny - ewolucja nie wyklucza istnienia Adama i Ewy, w tym sensie, że jakiś Adam, pierwszy człowiek (pytanie jak go zdefiniować), tak czy inaczej musiał być, z jego małżonką już mógłby być kłopot, choć i tego wykluczyć się nie da.
3. Autor zaliczył standardową wpadkę - Sagrada Familia, choć jest olbrzymia, katedrą (głównym kościołem diecezji) nie jest, a niestety raz tak zostaje nazwana. Trudno żeby katedrą był kościół dość nowy, poświęcony zresztą dopiero przez Benedykta XVI.
4. Wątek homoseksualny chyba niepotrzebny, chociaż jakoś tam może się i broni.
5. Wątek futurystyczny genialny, choć domyślam się, że w literaturze nie nowy (ale cóż, takie czasy).
6. Przyznam się, że, kto jest Tajemniczym Nieznajomym, odkryłem na ok. 100 stron przed zakończeniem. Powinna to być porażka autora, ale było wręcz przeciwnie, bo choć poznałem jego tożsamość przedwcześnie:
a) jednak było duże "wow", co przy oklepanym schemacie Dana Browna jest jednak wyczynem
b) książka jest napisana wg standardowego schematu książek Dana Browna - ktoś, kto nie czytał ich wcześniej, pewnie odkryje tajemnicę dopiero na końcu; ktoś, kto - jak ja - wie, że Tajemniczym Nieznajomym zawsze okazuje się ktoś niespodziewany, cały czas rozważa różne scenariusze i wiadomo jest, że na rozwiązanie może wpaść wcześniej.
7. Jest w końcu dowód, że można napisać współczesną książkę sensacyjną bez scen seksu (nawet nie pamiętam, żeby ktoś się całował) - ogólnie wątek miłosny trochę zaniedbany, a w sumie chyba szkoda.
8. Pytanie, czy Dan Brown nie powinien spróbować trochę innego schematu powieści, bo dosłownie KAŻDA jego książka jest taka sama - akcja dzieje się w ciągu 24 godzin, jest jakaś wielka tajemnica (która często okazuje się nie taka szokująca), jest obowiązkowo oszałamiająco piękna kobieta (choć mam wrażenie, że są coraz starsze, co chyba wynika z faktu starzenia się autora), jest wreszcie Tajemniczy Nieznajomy pod Pseudonimem, jest trochę nauki i sztuki. Pytanie, jak długo to jeszcze wytrzyma...
9. Ogólnie było dobrze, ale to już nie są te same emocje, co kiedyś. Niestety, człowiek się starzeje, a kolejne książki staje się coraz bardziej przewidywalne, nawet chyba nie z winy autora, ale z faktu, że i czytelnik ewoluuje i chciałby ciągle dostawać coś nowego ;)

Książka ma elementy zasługujące na 10/10, więc długo się wahałem, jak wyważyć ocenę.
1. Uważam, że "odkrycie" Kirscha do połowy było tak naprawdę kapiszonem. Zdaję sobie sprawę, że w literaturze nie da się wymyślać w nieskończoność szokujących rozwiązań, które wbiją w fotel czytelnika, ale jednak muszę o tym wspomnieć. Zresztą, sama konstrukcja tego odkrycia wydaje mi się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mocna. Nawet bardzo. To mój pierwszy kontakt z Lemem i podejrzewam, że nie ostatni. Piękna nie tylko jako SF, ale także jako powieść o miłości. Nie dałem 10 gwiazdek, ponieważ - o dziwo - nie powalił mnie styl autora (być może to kwestia czasu i "wychowania" na współczesnej literaturze), a dialogi były dość męczące (bełkotliwe? czasem wręcz denerwujące, gdy urywały się tuż przed podaniem jakiejś istotnej informacji). Nie zmienia to jednak ogólnie wydźwięku książki jako całości.

Mocna. Nawet bardzo. To mój pierwszy kontakt z Lemem i podejrzewam, że nie ostatni. Piękna nie tylko jako SF, ale także jako powieść o miłości. Nie dałem 10 gwiazdek, ponieważ - o dziwo - nie powalił mnie styl autora (być może to kwestia czasu i "wychowania" na współczesnej literaturze), a dialogi były dość męczące (bełkotliwe? czasem wręcz denerwujące, gdy urywały się tuż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rzadko daję 10, ale tym razem musiałem.
W tej książce jest wszystko - świetny styl, piękne opisy, wartka akcja, bardzo dobre dialogi.
No i główny bohater. Prawdziwy samiec alfa, James Bond swojego świata ;)

Jeśli to był dopiero początek autorskiej twórczości Sapkowskiego, to jestem pod niesamowitym wrażeniem.

Rzadko daję 10, ale tym razem musiałem.
W tej książce jest wszystko - świetny styl, piękne opisy, wartka akcja, bardzo dobre dialogi.
No i główny bohater. Prawdziwy samiec alfa, James Bond swojego świata ;)

Jeśli to był dopiero początek autorskiej twórczości Sapkowskiego, to jestem pod niesamowitym wrażeniem.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak na koniec XIX w., to prawdziwa rewelacja. Z punktu widzenia współczesnej literatury pewnie moglibyśmy zarzucić nieco zmarnowany potencjał, miejscami mało dramatyczną akcję, a także groteskowość niektórych aspektów funkcjonowania Marsjan (np. że w sumie niezbyt przewyższają nas technologicznie, skoro do inwazji na na nas potrzebowali odpowiedniego ułożenia planet). Co ciekawe, Marsjanie nie przerażają tu jako obcy, postacie z gatunku zjawisk paranormalnych, jak ma to miejsce współcześnie. Mimo iż biologicznie różnią się całkowicie od nas, autor przedstawił ich konsekwentnie raczej jako "ludzi z Marsa", najeźdźców na wzór np. Hitlerowców, nic więcej. Jest to ciekawa perspektywa postrzegania tego tematu - być może typowa dla ery sprzed zakorzenienie w kulturze masowej zjawiska UFO, które postrzega się raczej w kategoriach paranormalnych.

Mimo wszystkich powyższych zastrzeżeń - polecam.

Jak na koniec XIX w., to prawdziwa rewelacja. Z punktu widzenia współczesnej literatury pewnie moglibyśmy zarzucić nieco zmarnowany potencjał, miejscami mało dramatyczną akcję, a także groteskowość niektórych aspektów funkcjonowania Marsjan (np. że w sumie niezbyt przewyższają nas technologicznie, skoro do inwazji na na nas potrzebowali odpowiedniego ułożenia planet). Co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie znam się kompletnie na tej tematyce, dlatego nie wiem, na ile ta powieść spełnia kanony gatunku. Według mnie ostatecznie trochę przekombinowana.
Doceniam research autora, ale po raz kolejny u niego wiele informacji jest sztucznie wplatanych w tekst, najczęściej w dialogi. Poza tym znalazłem parę niedomówień - np. jest mowa o tym, że o Sądzie Ostateczny jest mowa tylko w Apokalipsie, podczas gdy motyw ten mamy już w Starym Testamencie, m.in. w Księdze Daniela. Po drugie, błędne informacje pojawiają się w "końcowej mowie" demona - być może był to świadomy zabieg, tzn. że demon po prostu kłamie, ale narrator tego nie zaakcentował.
Ubolewam z czysto literackiego punktu widzenia, że po raz kolejny w historii literatury książka kończy się w pewien sposób nieprzychylnie dla katolików, tj. narrator (pośrednio) ujawnia (albo może tylko sugeruje), że zawiera ona pewne przeinaczenia (nie jestem do końca pewny, czy dobrze to zrozumiałem, ostatecznie przecież następuje np. afirmacja kultu maryjnego) etc. Szkoda, bo może bardziej oryginalne byłoby, gdyby się chociaż raz okazało, że to Kościół ma rację, a nie Ci, którzy zarzucają mu fałszowanie historii czy doktryny (wątek z papieżem unikającym Istniejącego był bardzo dobry, szkoda, że jego potencjał został jednak zmarnowany).
Skoro miał to być horror, to tylko wspomnę, że nie wystraszyłem się ani razu :)
Ale ogólnie to dobra książka. Wywołała we mnie duże emocje i to się dla mnie liczy przede wszystkim.

Nie znam się kompletnie na tej tematyce, dlatego nie wiem, na ile ta powieść spełnia kanony gatunku. Według mnie ostatecznie trochę przekombinowana.
Doceniam research autora, ale po raz kolejny u niego wiele informacji jest sztucznie wplatanych w tekst, najczęściej w dialogi. Poza tym znalazłem parę niedomówień - np. jest mowa o tym, że o Sądzie Ostateczny jest mowa tylko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Reichstag" (s. 15). Serio?

Ale poza tym:

Dlaczego nikt nie wpadł na to wcześniej?

1. Autora należy przede wszystkim pochwalić za sam pomysł. Aż dziw bierze, że nikt nie podjął się tej tematyki wcześniej.
2. Niestety, autor często bywa głównym wrogiem swojej książki. Już w tym miejscu muszę zaznaczyć, że nie rozumiem, jak do dzieła słusznie aspirującego do literatury poważnej wkradły się absurdalne (wręcz żałosne) wątki dotyczące polskich władz. Wcale nie chodzi mi o sympatie polityczne autora. Chodzi o to, że polskie władze w tej książce zostały ukazane w sposób aż tak nierealistyczny, że to się nie mieści w głowie. Polska zostaje zaatakowana, a prezydent twittuje z nastolatkami. Serio? Redaktorowi się skleiły kartki, że puścił coś takiego do druku?
2a. Wątki polityczne w ogóle są najsłabsze. NATO nie kiwnęło palcem, choć to oznaczałoby koniec całej tej struktury, natomiast pośrednio Polakom przysłużyli się Chińczycy, Saudowie i Iran.
A, no i mdlejący w Dumie prezydent Słowacji... Chyba to też nie wymaga komentarza.
3. Jak na purytanina przystało, raziły mnie sceny erotyczne, która pojawiają się co jakiś czas. Nigdy nie zrozumiem, po co, ale rozumiem, że taka jest współczesna konwencja, więc pominę to przy ogólnej ocenie.
4. Trochę za dużo nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności.
5. Dobry styl, dobrze wykreowane postacie, książka wciąga.
6. Finał (jeśli tak to można nazwać) niestety nie porywa.
7. Dlaczego ciągle ktoś wymiotuje albo chce mu się wymiotować?
8. Dlaczego wszystkie kobiety są ładne, zgrabne i w ogóle?

Jak rozumiem, będą z tego następne części. Nie wydaje mi się to dobrym pomysłem. Książka opierała się bowiem na zasadniczym pomyśle, jakim jest wojna (w ścisłym tego słowa znaczeniu) w znanej nam Polsce. Bez tego kolejne części mogą się nie okazać już tak atrakcyjne. Mam wrażenie, że to będzie trochę jak z filmowym "Dniem Niepodległości" - pierwsza część zrobiła furorę, bo wtłoczyła wojnę z kosmitami w nasz świat. Druga część natomiast, siłą rzeczy, działa się już w świecie wykreowanym przez część pierwszą. Obawiam się, że z kontynuacją "Inwazji" będzie podobnie - akcja będzie toczyć się w świecie, którego już nie znamy i dlatego nie będzie aż tak interesująca.

Ale ogólnie nie jest źle :)

PS.
No i zabrakło jednego - opisu ataku jądrowego na któreś z polskich miast. Do odrobienia przy kolejnych częściach :)

"Reichstag" (s. 15). Serio?

Ale poza tym:

Dlaczego nikt nie wpadł na to wcześniej?

1. Autora należy przede wszystkim pochwalić za sam pomysł. Aż dziw bierze, że nikt nie podjął się tej tematyki wcześniej.
2. Niestety, autor często bywa głównym wrogiem swojej książki. Już w tym miejscu muszę zaznaczyć, że nie rozumiem, jak do dzieła słusznie aspirującego do literatury...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zawiodłem się, jak jeszcze na żadnej książce Star Wars. W sumie zero klimatu, fabuła banalna, postacie w sumie też kiepskie, nawet Vader czy Imperator nie robią wrażenia. Nie mogłem się doczekać, aż się skończy...

Zawiodłem się, jak jeszcze na żadnej książce Star Wars. W sumie zero klimatu, fabuła banalna, postacie w sumie też kiepskie, nawet Vader czy Imperator nie robią wrażenia. Nie mogłem się doczekać, aż się skończy...

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nigdy nie uważałem się za wybrednego czytelnika, więc tym bardziej dziwi mnie, że mogę dać tylko 6 gwiazdek.
Było to moje pierwsze spotkanie z Chyłką i Zordonem, ale nie pierwsze z Mrozem. Mroza bowiem czytałem zanim to było modne, czyli już dobre kilka lat temu, gdy w ręce (nieprzypadkowo) wpadło mi "Parabellum". Po latach pomału zaczynam sądzić, że to była chyba najlepsza książka Mroza.
Ale może do rzeczy:
1. Zalety - niewątpliwie dobrze się czyta, książka w pewnym momencie wciąga, choć trzeba trochę poczekać. Mnie wciągnęła na szczęście od początku, bo po prostu, podobnie jak autor, zawodowo zajmuję się prawem konstytucyjnym (z czego zresztą będą wynikać podane niżej moje zastrzeżenia co do pewnych kwestii prawnych). Styl Mroza też generalnie mi odpowiada, a pomysł i wykonanie, mimo zgłoszonych poniżej uwag, były dobre.
2. Wady:
a) dialogi - po raz pierwszy u Mroza niektóre dialogi po prostu mnie irytowały. Były rozwlekle zbudowane, a nie wnosiły nic nowego. Książka bez nich nic by nie straciła, a wiele zyskała (podobnie jak drzewa).
b) intryga - czy tylko ja mam wrażenie, że z dużej chmury mały deszcz? Intryga naprawdę zapowiada się na wgniatającą w fotel, a na koniec mamy zwykłe fajerwerki i to raczej mało spektakularne
c) zachowania Sendala trochę nieprawdopodobne, zwłaszcza jak na takiego geniusza, jakim musiał być. Nie zrozumiałem jego motywacji, dlaczego w pewnym momencie chciał dostać dożywocie. Może to ktoś wyjaśnić?
d) zakończenie - serio Chyłka przez to musiała wyjść z sądu?
e) przenikanie się świata realnego i wykreowanego - autor chyba trochę sam się w tym zagmatwał. Pod koniec nawiązuje do tego, że sędziowie TK są niepowoływani, wyroki niepublikowane, tymczasem w książce TK działa bez zarzutu, a sędziów jest 15. W rzeczywistości, gdyby w obecnej sytuacji sędziego TK oskarżono o zabójstwo, te tematy byłyby ściśle powiązane. W książce wychodzi na to, że zostały całkowicie rozdzielone, a "spór o TK" nie istnieje, aż do samego zakończenia, w którym mimochodem się pojawia.
3. Wątpliwości prawne - autor podzielił się z dwoma w posłowiu, więc nie będę tego komentował. Natomiast zauważyłem co najmniej dwie dodatkowe kontrowersyjne kwestie prawne:
a) sędziowie TK w trakcie Zgromadzenia Ogólnego są ubrani w togi. Tymczasem Zgromadzenie Ogólne jest organem TK, a nie sądem dyscyplinarnym. Praktyką jest, że sędziowie TK na Zgromadzeniu Ogólnym nie mają na sobie stroju urzędowych. Moja hipoteza jest taka, że w sprawach o uchylenie immunitetu byłoby podobnie. Bo nie jest to sąd dyscyplinarny, tak jak to jest w przypadku uchylenia immunitetu innym sędziom.
b) Sendal zostaje aresztowany bez zgody TK, mimo że Konstytucja wyraźnie mówi, że na to trzeba osobnej zgody TK. A zatem samo uchylenie immunitetu nie wystarczyło, w przedmiocie zgody na aresztowanie Zgromadzenie Ogólne TK powinno zebrać się ponownie.
c) teraz nie wiem, czy dobrze pamiętam, ale w pewnym momencie Chyłka i Zordon chcą "zepchnąć" postępowanie na sprawę psów, zamiast zabójstwa. Na coś takiego też trzeba byłoby zgody TK, bo immunitetu nie uchyla się w ogóle, tylko w konkretnej sprawie. A zatem w praktyce możliwy byłby tylko taki scenariusz: uniewinnienie od zabójstwa i nowe postępowanie, tym razem w sprawie psów, na którego wszczęcie musiałby się jednak osobno zgodzić Trybunał.

Nigdy nie uważałem się za wybrednego czytelnika, więc tym bardziej dziwi mnie, że mogę dać tylko 6 gwiazdek.
Było to moje pierwsze spotkanie z Chyłką i Zordonem, ale nie pierwsze z Mrozem. Mroza bowiem czytałem zanim to było modne, czyli już dobre kilka lat temu, gdy w ręce (nieprzypadkowo) wpadło mi "Parabellum". Po latach pomału zaczynam sądzić, że to była chyba najlepsza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Chociaż mam kilka zastrzeżeń, nie mogę chyba dać mniej niż siedem, bo - ogólnie rzecz ujmując - podobało mi się.
1. Prawdopodobieństwo wydarzeń tym razem jest nawet całkiem wysokie, co nie zawsze miało miejsce w poprzednich częściach.
2. Zastanawia mnie zawsze - przy okazji czytania takich książek - że główny przeciwnik zawsze wymyśla trudne zagadki, a główny bohater zawsze potrafi je rozwiązać. Tu jest niestety podobnie, ale cóż - może taka konwencja...
3. Kilka wątków wydaje się niedomkniętych - dlaczego nie znaleziono ciała Bestii? Co stało się ze Szrebską? Co z wicewojewodą? Co z pracownikiem prosektorium? Rozumiem, że przynajmniej dwa pierwsze wątki świadomie pozostały otwarte, jeśli tak - takie prawo autora, chociaż ja nie popieram nigdy takich zabiegów. Książka, a zwłaszcza cykl powinna być zamkniętą całością. Natomiast pozostałe wypadki, mam wrażenie, że autor zapomniał je domknąć, przecież wystarczyłoby po jednym zdaniu...
4. Autor nie wyjaśnił jak doszło do zabójstwa więźnia w jego celi. Po prostu poinformował czytelnika, że bardzo trudna do przeprowadzenia akcja miała miejsce i tyle ;) Za to spory minus, bo na tej zasadzie można tworzyć nawet najbardziej fantastyczne scenariusze, a to chyba nie o to chodzi. Dobrze, że chociaż wyjaśnił, jak mogła przeżyć Szrebska...
5. Nie kupuję wątku z tym jak łatwo Forst uwierzył, że Szrebska jednak żyje. Można to było całkiem lepiej rozegrać.
6. Zakończenie choć nie rozczarowuje, nie wgniata też w fotel, niestety. Wiąże się to trochę z wyżej wspomnianym niedomknięciem wątku Szrebskiej. Czy nie lepiej by było, gdyby znaleźli ją w tej piwnicy?
7. To w końcu wiadomo, dlaczego Bestia uparła się na Forsta? To wytłumaczenie z finałowej sceny to wszystko, co autor przekazał nam w tej materii?
8. Dobrze się czytało i za to lubię Mroza ;)
9. Wątek społeczny ciekawie wpleciony. Pomijam kwestię samej fabuły - być może można to było zrobić lepiej, ale podobało mi się "rozegranie" tego w warstwie dialogowej, gdzie każdy z trójki Osica, Wadryś i Forst prezentowali trzy najważniejsze stanowiska dot. tej sprawy obecne w debacie publicznej. Było to po prostu dobre.
10. Czy Osica nie powinien trochę bardziej emocjonalnie podchodzić do tematu po śmierci córki?

Ogólnie 7/10.

Chociaż mam kilka zastrzeżeń, nie mogę chyba dać mniej niż siedem, bo - ogólnie rzecz ujmując - podobało mi się.
1. Prawdopodobieństwo wydarzeń tym razem jest nawet całkiem wysokie, co nie zawsze miało miejsce w poprzednich częściach.
2. Zastanawia mnie zawsze - przy okazji czytania takich książek - że główny przeciwnik zawsze wymyśla trudne zagadki, a główny bohater zawsze...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Chyba nie ma się do czego przyczepić ;) OK, niech wyjdę na mohera - nie preferuję ani wulgaryzmów, ani scen erotycznych (zwłaszcza w wynaturzonej formie), ale trudno, bym robił z tego zarzut autorowi, skoro przyjął inną konwencję ;) Aha może znajdę jedną rzecz - autor, podobnie jak ja, jest prawnikiem. I niestety to widać. Tematy prawnicze pojawiają się nienaturalnie, widać, że autorowi chyba trochę brakuje pisania artykułów naukowych (może coś przegapiłem, ale fanom polecam np. artykuł autora w "Przeglądzie Sejmowym"). Prokurator znający na pamięć artykuły z Konstytucji i jeszcze wplatający to w rozmowę? ;) Ja sam jestem konstytucjonalistą, ale z "numerka" nie znałem artykułu, który został wspomniany w książce. Nie sądzę zresztą, by i autor go znał ;). A tak poza tym wartka akcja i wszystko na swoim miejscu. No i zakończenie. Jedno z lepszych, jakie czytałem :)

Chyba nie ma się do czego przyczepić ;) OK, niech wyjdę na mohera - nie preferuję ani wulgaryzmów, ani scen erotycznych (zwłaszcza w wynaturzonej formie), ale trudno, bym robił z tego zarzut autorowi, skoro przyjął inną konwencję ;) Aha może znajdę jedną rzecz - autor, podobnie jak ja, jest prawnikiem. I niestety to widać. Tematy prawnicze pojawiają się nienaturalnie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie wiedziałem, jaką dać ocenę. Cały cykl czytałem niestety z przerwami, łącznie kilka miesięcy. Nadal sądzę, że w całej trylogii styl jest przeciętny, a akcja tylko dobra. Ale jednak mamy mocne zakończenie całej trylogii. I za to należy się punkt więcej. Powiem tylko tyle - nie żałuję, że poznałem historię Katniss Everdeen.

Nie wiedziałem, jaką dać ocenę. Cały cykl czytałem niestety z przerwami, łącznie kilka miesięcy. Nadal sądzę, że w całej trylogii styl jest przeciętny, a akcja tylko dobra. Ale jednak mamy mocne zakończenie całej trylogii. I za to należy się punkt więcej. Powiem tylko tyle - nie żałuję, że poznałem historię Katniss Everdeen.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaskakująco przeciętna...
Owszem, muszę na początku się przyznać, że najpierw obejrzałem film (swoją drogą świetny, chyba niestety lepszy od książki). Wiedziałem zatem jak to ostatecznie się skończy. Może gdybym nie wiedział, wciągnęłoby mnie bardziej.
Jeśli chodzi o uwagi szczegółowe:
1) Narracja to zbrodnia na czytelniku. Nie dość, że w pierwszej osobie to jeszcze w czasie teraźniejszym. Pierwszy raz spotykam się z czymś takim i pozostaje mi uznać to za fanaberię autorki, która negatywnie wpływa na samą powieść. Oczywiście z czasem idzie się przyzwyczaić.
2) Nie czepiam się świata przedstawionego i nie rozumiem krytycznych uwag na ten temat. Autor ma prawo wykreować świat tak jak chce i póki nie ma tu zauważalnych sprzeczności z rzeczywistością, nie można czynić w tym zakresie żadnych zarzutów. Być może mniej doświadczeni życiowo czytelnicy sądzą, że świat jest przewidywalny, ale ja - choć sam jakoś specjalnie doświadczony nie jestem - zdążyłem się zorientować, że tak wcale nie jest. I w życiu prywatnym i społecznym dzieją się niekiedy rzeczy tak nieprawdopodobne, że powstanie kiedyś w przyszłości takiego państwa jak Panem nie może być uznane za nierealne.
3) Mimo powyższych uwag zabrakło mi trochę informacji na temat samego Panem - dlaczego powstało? Co z USA? Czy istnieją na świecie jakieś inne państwa? Panem prowadzi jakąś politykę zagraniczną? Czy dystrykty są jedynymi elementami gospodarki? W Panem mówi się po angielsku? Skoro istnieje urząd prezydenta (a nie monarchy czy wodza etc.) istnieje demokracja? Dlaczego mieszkańcom Kapitolu nie przeszkadzają Igrzyska? Jaka ideologia zwyciężyła w Panem? Co z religią? Skąd w ogóle ta nazwa "Panem"?
4) Czasami mamy niepotrzebne dłużyzny.
5) Wątek miłosny - z początku ciekawy, pod koniec robi się, niestety, trochę tandetny. Spodziewałem się, że autorka rozegra go trochę inaczej w warstwie opisowej. Tymczasem bohaterowie np. się całują i wtulają w siebie podczas oficjalnych uroczystości państwowych. Ale punkt za to, że w sumie Katniss nie jest szaleńczo zakochana. Wydaje się jednak, że znacznie więcej dramatu byłoby, gdyby dziewczyna w Dystrykcie miała swojego ukochanego, tymczasem jej więź z Gale'em jest w sumie tak samo skomplikowana jak z Peetą.
6) Nie wiem, czy tylko zasugerowałem się jedną z opinii poniżej, ale rzeczywiście dostrzegłem, że styl autorki jest dość przeciętny. Nie wiem jednak, czy to obiektywna opinia; trudno mi powiedzieć, czego w zasadzie w tym zakresie brakowało.

Na koniec:
Kupiłem całą trylogię, więc zapewne przeczytam kontynuację. Niestety "W pierścieniu ognia" też obejrzałem, a zatem dopiero fabuła ostatniej książki będzie dla mnie od początku zagadką. Mam nadzieję, że wtedy uda mi się dostrzec geniusz tych książek albo chociaż ostatniej z nich.

Zaskakująco przeciętna...
Owszem, muszę na początku się przyznać, że najpierw obejrzałem film (swoją drogą świetny, chyba niestety lepszy od książki). Wiedziałem zatem jak to ostatecznie się skończy. Może gdybym nie wiedział, wciągnęłoby mnie bardziej.
Jeśli chodzi o uwagi szczegółowe:
1) Narracja to zbrodnia na czytelniku. Nie dość, że w pierwszej osobie to jeszcze w...

więcej Pokaż mimo to