-
ArtykułyCzego to człowiek nie wymyśli! „Historia wynalazków. Moja pierwsza książka o odkryciach”Anna Sierant1
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 27 września 2024LubimyCzytać243
-
ArtykułyOceniaj po okładce – rozmowa z Anną Pol, autorką okładek do „Chłopek” i „Anne z Zielonych SzczytówEwa Cieślik2
-
ArtykułySabina Waszut, autorka „Straconego pokolenia“: Ofiary są po obu stronach konfliktuBarbaraDorosz1
Biblioteczka
2015-11-28
2015-07-28
Opowieść o miłości Apolejki do królewicza jest jedną z moich ulubionych i najlepiej zapamiętanych książek z dzieciństwa. Na sam widok okładki od razu robi mi się ciepło na sercu :)
Królewna Apolejka samotnie mieszka w bardzo wysokiej wieży. Rzadko miała gości, więc cieszyła się gdy tylko ktoś przechodził obok wieży. Pewnego razu zobaczyła królewicza i postanowiła z nim porozmawiać. Niestety zanim zbiegła z bardzo długich schodów, ten napił się wody z zaczarowanego źródełka i zamienił w osiołka. Po wielkich trudach odnalazła się "odtrutka", ale nie zadziałała tak jak powinna. Na szczęście w bajkach zwykle wszystko dobrze się kończy i tak było także tym razem... bo prawdziwa miłość przezwycięża największe problemy! Co odczarowało zły urok? Kto nie zna tej historii koniecznie musi przeczytać. Dla mnie to obowiązkowa pozycja dla każdego dziecka.
Dzisiaj przeczytałam to samo wydanie, które czytałam wtedy gdy byłam dzieckiem. Opowieść ta zachwyca mnie niezmiennie z niesłabnącą siłą. No i te przepiękne ilustracje! Gdy byłam mała, rysowałam Apolejkę niezliczoną ilość razy, najchętniej w wydaniu z ilustracji, na której zbiegając po schodach widnieje w całej swojej krasie. Przyjemnie było mi wrócić do dzieciństwa i odnaleźć w sobie to małe, zachwycone bajką dziecko.
Przypomniałam sobie właśnie, że na początku swojej pracy znalazłam gdzieś słuchowisko pod tym samym tytułem i było bardzo dobrze nagrane. Nie pamiętam kto czytał tekst, ale wiem, że był pięknie przeczytany, a do tego dołożono efekty dźwiękowe (stukot kopyt, szum wody itp.), jeśli jesteście zainteresowani książką to spróbujcie odnaleźć też to słuchowisko.
Opowieść o miłości Apolejki do królewicza jest jedną z moich ulubionych i najlepiej zapamiętanych książek z dzieciństwa. Na sam widok okładki od razu robi mi się ciepło na sercu :)
Królewna Apolejka samotnie mieszka w bardzo wysokiej wieży. Rzadko miała gości, więc cieszyła się gdy tylko ktoś przechodził obok wieży. Pewnego razu zobaczyła królewicza i postanowiła z nim...
2015-05-10
O tym, że książkę przeczytam, wiedziałam już po lekturze pierwszej części historii, w której dużą rolę odgrywa rodzina Beinów. Nie czytałam nawet opisu z okładki, bo wiedziałam, że mi się spodoba. W "Tajemnicach Luizy Bein" poznałam głównych bohaterów - Klarę i Alexa, którzy chcieli rozwiązać zagadkę dotyczącą ich przodków. Dzięki ich determinacji i wielkiego zaangażowania, czytelnicy mieli okazję poznać historię rodziny na przestrzeni wielu pokoleń. Sięgając po "Kołysankę dla Rosalie" liczyłam na coś podobnego. Z góry zakładałam, że w kolejnej części będzie obowiązywał podobny schemat i dwójka bohaterów krok po kroku będzie rozwiązywać nową zagadkę. Tu jednak zamysł autorki był inny, a cała rzecz działa się w wartemborskim pałacu, który Klara przekształciła w hotel.
Początek książki był niespieszny. Autorka przypomniała nam sylwetki bohaterów poprzedniej części, szczegółowo pokazała pałac i w skrócie przekazała co działo się w ciągu ostatnich siedmiu lat (czego ja nie zdradzę). Kiedy to czytelnik "wchodzi" z powrotem w życie Beinów, w pałacu Stu Róż pojawiają się pierwsi hotelowi goście. Są to bardzo ciekawe osoby, każda z nich zdaje się, że kryje w sobie jakąś tajemnicę, gra kogoś kim nie jest lub coś ukrywa. W zasadzie ludzie są różni i każdy ma prawo zachowywać się tak jak chce, ale w świetle dalszych wydarzeń Klara i Jakub wszystkim dokładnie się przyglądają. Wkrótce po przybyciu gości do pałacu zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Ktoś robi Klarze niewybredne żarty, a w tym samym czasie Klara odkrywa, że nie wszystkie tajemnice Beinów zostały ujawnione. I choć miała serdecznie dość róż, to jej odkrywcza natura nie odpuszcza i dziewczyna pragnie rozwiązać kolejne rodzinne (i nie tylko) zagadki.
Akcja rozkręca się, wchodzi w niebezpieczne rejony. Pojawiają się mroczne tropy dotyczące Różokrzyżowców i masonerii. Niepokojące znaki w połączeniu z informacjami, które Klara i Jakub poznali na temat rytuałów Bractwa Różokrzyżowców, wierzeń masonów i tajemniczych przepowiedni tym bardziej zatrważają gdy z pałacu ginie mała Rosalie. Blady strach pada na rodzinę Beinów. Kto stoi za porwaniem dziewczynki, jakie ma względem niej plany i jak zakończy się ta rodzinna tragedia? Zanim tego się dowiemy wiele się wydarzy...
Druga część w serii o rodzinie Beinów była dla mnie trudniejsza w odbiorze, co spowodowane jest ciężą tematyką i mrocznym tłem opowiedzianej historii. Trudno mi było zrozumieć te wszystkie informacje na temat Zakonu Różokrzyżowców, idei wolnomularskich i całej otoczki z tym związanej. O wiele bardziej zainteresowała mnie sprawa rodziców Anny i codzienność żyjących członków rodziny Beinów, bo w tym przypadku nie musiałam analizować przeczytanych treści i ich "trawić". Zaskoczyły mnie nieco postaci głównych bohaterów, zwłaszcza Alexa, który był do siebie zupełnie nie podobny, Jakuba, który teraz był bardzo opiekuńczym, konkretnym facetem, Klary, która się trochę "uspokoiła" oraz Anny, która na dobre zapomniała o swoim samotniczym (czy jest takie słowo?) trybie życia i całkiem dobrze funkcjonowała w domu pełnym ludzi i to nie tylko z rodziny. Oczywiście minęło siedem lat od wydarzeń z poprzedniej części, a ponoć nasz charakter zmienia się właśnie w takim okresie, poza tym ludzie dojrzewają, zmieniają ich przeżyte doświadczenia, nowa wiedza o życiu i sytuacje, w których się znajdują, więc nie wydaje mi się to jakoś specjalnie dziwne. Bardzo podobało mi się dokładne przedstawienie przez autorkę nowych postaci i stworzenie im ciekawych osobowości. Choć większość z gości była nieco ekscentryczna, by nie powiedzieć dziwna, to ja największą uwagę zwróciłam na Kazię. To przecież wymarzona gosposia - wszystko wie, wszystko umie, jest lojalna, oddana i szczera. Urocza! Jednak najpiękniejszy opis dotyczący postaci jaki kiedykolwiek czytałam określa Liskę "jakby ktoś otulił ją troskliwie puszystym kocykiem i wręczył kubek z aromatyczną, malinową herbatą"* (nie Liskę, tylko każdego kto się znalazł w jej towarzystwie). A tak przy okazji to zabrakło mi w książce pewnego wyjaśnienia/domówienia na temat jej...nie mogę spojlerować... (dotyczy końcówki książki). No i czy jest ktoś, kto nie pokochałby Figi???
Jak widać kolejny raz zwracam w książce większą uwagę na obyczajową stronę historii, zamiast skupić się na głównym wątku powieści. No cóż, taki mam okres czytelniczy i to już od dłuższego czasu. Nie mniej jednak podziwiam autorkę za ogromne zaangażowanie w napisanie tej książki, zgłębienie tematu wolnomularzy i wszystkiego z tym związanego (choć czuję, że autorka już wcześniej interesowała się tym zagadnieniem), umiejętne wplecenie wątku w historię Beinów i stworzenie niebanalnej opowieści.
O tym, że książkę przeczytam, wiedziałam już po lekturze pierwszej części historii, w której dużą rolę odgrywa rodzina Beinów. Nie czytałam nawet opisu z okładki, bo wiedziałam, że mi się spodoba. W "Tajemnicach Luizy Bein" poznałam głównych bohaterów - Klarę i Alexa, którzy chcieli rozwiązać zagadkę dotyczącą ich przodków. Dzięki ich determinacji i wielkiego zaangażowania,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-01-04
Klara Figiel, młoda studentka dziennikarstwa postanawia odkryć tajemnicę Luizy Bein, kobiety, której szczątki właśnie znaleziono podczas remontu Starówki w mieście zamieszkania Klary. Tak naprawdę to nie tylko sama chęć odkrycia historycznej prawdy kieruje kobietą, to coś znacznie głębszego. Dlatego też, bohaterka nie zastanawiając się ani chwili wybiera się do Szwajcarii gdzie poprzez kontakty z żyjącym cztery pokolenia później potomka Luizy, pragnie wybadać sprawę. Dziewczyna nawet nie przypuszczała jak poznanie tej historii wpłynie na jej życie, i jak wiele wydarzy się w najbliższym czasie.
Przyznam szczerze, że na początku bardzo trudno było mi wgryźć się w tę historię. Zbyt dużo faktów, co rusz pojawiających się nowych imion i nazwisk wmieszanych w całą sprawę i nieco zbyt obszerne opisy sprawiały, że gdzieś odpływałam myślami. Od początku jednak nie mogłam wyjść z podziwu nad Autorką, która tak dalece zaangażowała się w przedstawienie nam tej historii. Aż niewiarygodne, że to fikcja literacka! Te wszystkie rzeczywiste miejsca, fakty historyczne i znane nazwiska sprawiły, iż myślałam, że to opis prawdziwych wydarzeń. A jednak nie, Autorka po prostu była nimi zainspirowana pisząc swoją książkę. Pomysł zrodził się gdy w 2011 roku podczas rewitalizacji Starówki w Barczewie (dawniej Wartembork) odnaleziono szczątki tajemniczej kobiety. Wiedziałam, że muszę dać książce szansę. Dlatego wraz z opowieścią Alexa (a potem Klary) rozrysowałam sobie dwa drzewa genealogiczne, które choć wciąż niepełne ułatwiły mi zrozumienie kolejno pojawiających się wątków. Wtedy też książka nabrała barw, a ja czytałam ją z wypiekami na twarzy. Ile tam się działo! Klara wraz z Alexem odnajdywała kolejne wskazówki zbliżające ich ku rozwiązaniu tej zagadki. Niestety nie tylko oni chcieli poznać tajemnicę Luizy. Komuś bardzo zależało na tym, by ta para nie poznała nowych informacji i skutecznie im w tym przeszkadzała. Wtedy to już bez reszty przepadłam. Choć wydawało mi się, że rozwiązanie tajemnicy z tak zamierzchłej przeszłości jest niemożliwe to i tak nie mogłam się oderwać. Każdą kolejną odsłoną "śledztwa" i nowymi wskazówkami przyglądałam się z niedowierzaniem. Zdradzę jeszcze, że w ostatnich zdaniach czytelnik dowiaduje się o nowej zagadce związanej z pałacem w Wartemborku, której rozwiązanie zapewne nastąpi w kolejnej książce Renaty Kosin "Kołysanka dla Rosalie".
Autorka dopracowała swoją książkę w najdrobniejszych szczegółach, musiała się do niej mocno przygotować, gdyż ujęła w niej wiele odwołań do historii, religii, literatury, a nawet kina. Umiejętnie wplotła w jej treść znane Polakom postaci takie jak Gabriel Narutowicz czy Feliks Nowowiejski, a całą historię umiejscowiła w prawdziwych punktach na mapie. Stworzyła ciekawe, barwne postaci, nadając im wyraziste charaktery i osobowość. Sprytnie połączyła losy dwóch (a nawet trzech) rodzin, pokazała, że historia lubi się powtarzać. Pokazała prawdziwy kunszt literacki, tą powieścią osiągnęła pełne mistrzostwo. Postawiła naprawdę wysoko poprzeczkę polskim autorom. Brawo, chylę czoła!
Wierzcie mi, nie jest to żadna laurka pod adresem Autorki, zwłaszcza, że zaczęłam od wady książki (a wiadomo, że nie wszyscy czytają recenzję do końca). Ja zwyczajnie jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak pomysłową, rozbudowaną, tajemniczą i intrygującą historią. Ją po prostu trzeba poznać!
Klara Figiel, młoda studentka dziennikarstwa postanawia odkryć tajemnicę Luizy Bein, kobiety, której szczątki właśnie znaleziono podczas remontu Starówki w mieście zamieszkania Klary. Tak naprawdę to nie tylko sama chęć odkrycia historycznej prawdy kieruje kobietą, to coś znacznie głębszego. Dlatego też, bohaterka nie zastanawiając się ani chwili wybiera się do Szwajcarii...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-12-20
2014-12-15
Uwielbiam małe miasteczka i charakterystyczną dla nich społeczność. Bo choć tam każdy o każdym wszystko wie i ciągle jest się na "świeczniku", to z drugiej strony w takich miejscach łatwiej pozyskać pomoc, wsparcie czy zwyczajną troskę. Ludzie są tam bardziej życzliwi, przyjaźni i bliscy. Wiem o czym mówię, bo gdy byłam małą dziewczynką każde lato, a będąc nastolatką nawet każdy weekend, spędzałam u babci na wsi. Tam czułam się dobrze, mogłam być sobą nie bojąc się, że ktoś wykluczy mnie z grupy, bo nie robiłam tego co inni, czy nie nosiłam markowych ciuchów. Wszędzie czułam się bezpieczna o każdej porze dnia i... nocy. Wiedziałam, że nie jestem anonimowa tak jak w mieście. Tutaj moje zniknięcie zauważyliby może najbliżsi sąsiedzi z klatki, ale z pozostałej części bloku to już na pewno nie, a co dopiero mówić o reszcie osiedla. Dlatego też tak dobrze czuję się czytając książki polskich autorek, zamieszczających akcję swych powieści w takich małych miasteczkach. Z sentymentem wspominam Bujany czy Malownicze.
Wcale się nie dziwię, że Bogusia, bohaterka pierwszego tomu trylogii "Sklepik z Niespodzianką" szukając własnego miejsca na Ziemi wybrała właśnie Pogodną. Urocze miasteczko, niedaleko Kołobrzegu, przyjęło ją z otwartymi ramionami. Bardzo życzliwi ludzi z miejsca jej we wszystkim pomogli, dla nich to normalne działanie/zachowanie i nie wyobrażają sobie by mogło być inaczej. Dziewczyna wracając do Polski z pracy w Holandii przejeżdża przez Pogodną i dostrzega wiadomość o wynajmie sklepu przy rynku. Wiedziona instynktem zatrzymuje się by sprawdzić ofertę. Zawsze marzyła o otwarciu własnej kwiaciarni, więc może to właśnie los sprawił, że wracała właśnie tą drogą i dostrzegła to konkretne ogłoszenie. Jej spontaniczna decyzja o zatrzymaniu się w Pogodnej zaważyła na całej przyszłości. Bohaterka szybko dostrzega uroki życia prowincjonalnego, zaprzyjaźnia się z energiczną Adelą (radną Pogodnej), Lidką (miejscową weterynarz) i Stasią (bardzo mądrą życiowo kobietą). Szybko okazuje się, że nie wszystkie plany da się tak łatwo z realizować, więc z pomocą swoich nowych znajomych modyfikuje je i otwiera... sklepik z Niespodzianką :) Więcej zdradzać nie chcę, choć dzieje się tam bardzo dużo, trudno odłożyć książkę choć na chwilę, bo za każdym razem oznaczałoby to przerwanie w jakimś bardzo ciekawym momencie.
Polubiłam Bogusię całym sercem, to szczera, życzliwa dziewczyna, może nieco nieśmiała i zagubiona, ale zdeterminowana do tego by wreszcie w swym życiu coś zmienić. Ustatkować się i zacząć żyć "na swoim". Na całe szczęście odnajduje wsparcie w swoich nowych przyjaciółkach i znajomych. Przez te kilka tygodni, które Bogusia spędziła w Pogodnej sama poczułam się jak mieszkanka tego miasteczka. Dobrze poznałam ryneczek, okoliczne uliczki, pola i lasy, i oczywiście stary dworek. Idealnie wpasowałam się w miejscową społeczność i wspólnie z nią uczestniczyłam w festynie i nie tylko. Najbardziej jednak lubiłam pogaduszki z Lidką, Adelą i Stasią, dokładnie czułam smak aromatycznej herbaty i zapach świeżego ciasta. Było cudownie. Brakuje mi tych spotkań strasznie, dlatego czym prędzej sięgam po drugą część trylogii.
Muszę jeszcze wspomnieć o nie lada gratce, którą stanowią zamieszczone w książce przepisy na smakowite słodkości w dodatku opatrzone zabawnymi komentarzami autorki! Znajdziemy tu między innymi receptury na białą czekoladę imbirową, gorzko-słodką czekoladę z chili, mleczną czekoladę malibu, sernik trójsmak czy pyszne ptysie. Dosłownie palce lizać!
Uwielbiam małe miasteczka i charakterystyczną dla nich społeczność. Bo choć tam każdy o każdym wszystko wie i ciągle jest się na "świeczniku", to z drugiej strony w takich miejscach łatwiej pozyskać pomoc, wsparcie czy zwyczajną troskę. Ludzie są tam bardziej życzliwi, przyjaźni i bliscy. Wiem o czym mówię, bo gdy byłam małą dziewczynką każde lato, a będąc nastolatką nawet...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-11-07
Relacje między rodzeństwem często bywają trudne nawet w najserdeczniejszych rodzinach. W rodzinie Pawła, jego więź z młodszym bratem Kubą powinna być jeszcze silniejsza, gdyż po zniknięciu taty to oni byli jedynymi mężczyznami w domu i powinni zadbać o mamę. W związku z tym powinni bardziej się zżyć i doskonale umieć się dogadywać (nawet bez słów). Niestety ich relacje od jakiegoś czasu były coraz gorsze. Apogeum osiągnęły, gdy przez nieuwagę Kuby zginął chomik Pawła. Wtedy to Paweł zaczął udawać, że wcale nie ma brata, zupełnie go ignorował. Paweł miał łatwiej - miał wielu kolegów, więc nie odczuł straty, natomiast Kuba swe smutki i frustracje zajadał i robił się coraz grubszy. Paweł ze swoim bratem nie dzielił się żadnymi sprawami, nie zwierzał mu się, ani nawet nie chwalił. Nie przyznał się nawet do korespondowania z Tajemniczym Dżejmsem, a przecież w życiu chłopca było to bardzo ważne wydarzenie. Tajemniczy Dżejms jednak wiele wiedział o Pawle i często wypytywał go o jego brata. To irytowało Pawła, ale z czasem też pozwoliło spojrzeć na brata innymi oczyma. Chłopiec od jakiegoś czasu przypatrywał się bratu - zauważył ogromną zmianę w jego zachowaniu oraz.... odżywianiu. Młodszy brat postanowił się bowiem odchudzać, by znów być tym samym Kubą co kiedyś.
Czy chłopcy odbudują swoje relacje? Jak rozwinie się korespondencja Pawła z Tajemniczym Nieznajomym? Czy czegoś go nauczy? Jakie są przyczyny konfliktu chłopców i jaki mają wspólny cel (cele)? Warto przekonać się samemu.
Książeczka nie jest długa, czcionka duża, wyraźna, z szerokimi odstępami między linijkami. Ilustracji jest stosunkowo niewiele, ale nie jest to takie istotne, bo ciekawy tekst, często przeplatany listami wystarczająco zainteresuje czytelnika. Podoba mi się sposób w jaki autorka pomaga swojemu bohaterowi zrozumieć emocje, które tkwią w nim głęboko; jak podkreśla rolę rodziny (nawet jeśli jest niepełna). Doskonale jest tu przedstawiona postać matki chłopców. To osoba rozsądna, cierpliwa, sprawiedliwa i ogromnie kochająca synów. Potrafi z nimi rozmawiać, wie kiedy dziecko trzeba zostawić, by samo przeżywało swoje emocje, a kiedy pomóc mu je zrozumieć i "przetrawić". Wspiera swoich synów, jednocześnie wychowując na dobrych, dojrzałych chłopców. Głównie za to książkę polecam!
Relacje między rodzeństwem często bywają trudne nawet w najserdeczniejszych rodzinach. W rodzinie Pawła, jego więź z młodszym bratem Kubą powinna być jeszcze silniejsza, gdyż po zniknięciu taty to oni byli jedynymi mężczyznami w domu i powinni zadbać o mamę. W związku z tym powinni bardziej się zżyć i doskonale umieć się dogadywać (nawet bez słów). Niestety ich relacje od...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Przedstawiony tu zbiór opowiadań czytałam przez cały miesiąc. Różnie, po 2 - 3 opowiadania dziennie, czasem robiłam dłuższe przerwy w czytaniu. Niektóre przerwy wynikały z braku czasu, inne... z konieczności "przetrawienia" przeczytanych treści, oswojeniu się z nimi i zaakceptowaniu rzeczywistości.
Zdecydowanie nie jest to łatwa i przyjemna lektura. Te bardzo realistyczne historie ludzkie przytłaczają i przygnębiają. W większości dotyczą ludzi prostych i mało inteligentnych, których egzystencja przypomina wegetację, a nie prawdziwe życie. Niektóre z opowiadań wstrząsnęły mną wyjątkowo mocno:
- "Pokój" - dla mnie sytuacja zupełnie niezrozumiała, wręcz abstrakcyjna, gdy po śmierci matki, jej syn wraz z żoną w pośpiechu zajmują jej pokój, żeby wreszcie mieć należyte wygody. Jeszcze łóżko nie wystygło po zmarłej, a ci już dokonują przemeblowania.
- "Druciany lis" - niespotykane okrucieństwo wobec lisa i ciche przyzwolenie otoczenia.
- "Gałązka bzu" - jedna chwila, romantyczny gest, będący iskrą zapalną, która ruszyła lawinę nieszczęść i odmieniła życie młodego chłopca i jego dziewczyny.
- "Wielbłąd" - ogromna zawiść i zazdrość, brak zrozumienia i akceptacji. Bo przecież żaden sąsiad nie może być szczęśliwszy od nas, nawet jeśli to szczęście nie daje bogactwo, a opieka nad wielbłądem.
- "Wszystkiego najlepszego" - nadużywanie władzy, "zabawa" w pana Boga
- "Zimna Elka" - to chyba najtrudniejszy tekst. Patologiczne życie i żałosne jego konsekwencje.
Choć teraz, gdy tak kartkuję książkę w celu odświeżenia poszczególnych opowieści, widzę, że wszystkie teksty przepełnione są smutkiem lub głęboką nostalgią. Wszystko to wiąże się ze spotkaniem złych ludzi na drodze bohaterów, nieumiejętnością pokierowania swoim życiem na odpowiednie tory czy niewłaściwymi decyzjami życiowymi. Doprawdy przedstawiona w książce rzeczywistość jest ogromnie przytłaczająca. Wszystkie te wydarzenia mogłyby wydarzyć się na prawdę i chyba to jest najsmutniejsze.
Autor zebrał w jeden tom teksty napisane w podobnym tonie, ale przecież życie to nie tylko pasmo niepowodzeń, tragedii, beznadziei. Może być szczęśliwe i udane, bez specjalnego lukrowania. Szczęście i pomyślność też jest prawdziwe i rzeczywiste. Jedyne pozytywne aspekty, o jakich pisze autor to przyroda. Fragmenty jej opisu znajdują się we wszystkich opowiadaniach trochę tak jakby była niemym świadkiem wszystkich tych wydarzeń, a może ma być azylem? Jedyną częścią rzeczywistości, która jest nieskończenie piękna, trwa niestrudzenie i cała jest dla nas? Opisy przyrody są niezwykłe, delikatne i niemal magiczne. Sami zobaczcie - "...sierpniowe niebo było czyste i usiane gwiazdami od czubków jesionów po korę brzozy"*, "naokoło leżała mgła. Słońce dopiero co wzeszło i mgła przesłaniała jezioro. Widziałem tylko delikatne sosny i kilka jabłoni w sadzie. Zapachniało mokrą ziemią"**. Te opisy mogłabym czytać bez końca, a z natury wcale nie jestem zwolenniczką rozbudowanych, ciągle powtarzających się opisów.
Choć w życiu staram się dostrzegać głównie plusy, pozytywne aspekty każdej sytuacji to doceniam tę pozycję. Nie mogę powiedzieć, że książka mi się podobała, no bo jak tyle smutku może sprawić komuś radość? Jest to książka, która wywołuje w czytelniku wzruszenie, współczucie i refleksję. Zmusza do głębokich przemyśleń. Zwraca też uwagę na problemy innych ludzi, o których na co dzień nie myślimy. Pozwala spojrzeć na nich z innej, szerszej perspektywy.
Mam tylko jeden żal do autora. Część tekstów czytałam kilka lat temu w innym zbierze (chyba "Dziewczyna z ganku") i czuję się trochę oszukana. To nie fair, że czytelnik płaci kilka razy za to samo (doczytałam, że tylko dwa utwory miały w tym zbierze premierę, czyli aż 44 były zamieszczone w innych tomach!). To jakieś nieporozumienie... Zamierzałam skompletować sobie wszystkie zbiory opowiadań autora, ale skoro te teksty się tak powtarzają to nie widzę sensu... :(
* Kazimierz Orłoś, Historia leśnych kochanków i inne opowiadania, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013, s. 187
** Kazimierz Orłoś, Historia leśnych kochanków i inne opowiadania, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013, s. 135-136
Przedstawiony tu zbiór opowiadań czytałam przez cały miesiąc. Różnie, po 2 - 3 opowiadania dziennie, czasem robiłam dłuższe przerwy w czytaniu. Niektóre przerwy wynikały z braku czasu, inne... z konieczności "przetrawienia" przeczytanych treści, oswojeniu się z nimi i zaakceptowaniu rzeczywistości.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZdecydowanie nie jest to łatwa i przyjemna lektura. Te bardzo...