-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać460 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2023-01-08
2022-01
Pierwsza i jak dotąd jedyna biografia Andrzeja Kopiczyńskiego, czyli słynnego "40-latka", wydana cztery lata przed jego śmiercią (zmarł w 2016 roku).
Książka niestety nieudana, chaotyczna, pomijająca całe okresy aktywności zawodowej aktora. W miarę dokładnie opisany jest jedynie pobyt Kopiczyńskiego w teatrze w Szczecinie (w archiwum aktora zachowały się wycinki prasowe i pamiątki z tamtego okresu). Wszystko co działo się potem (role filmowe, Teatr Narodowy, "Kopernik" i "40-latek", Teatry: Rozmaitości i Kwadrat) są właściwie jedynie wzmiankowane. Podobnie Gucewicz pomija życie prywatne aktora, wymienia jego drugą i trzecią żonę, czyli aktorki Marię Chwalibóg i Ewę Żukowską, ale nie wspomina nawet o ich wspólnym graniu z mężem w teatrze i telewizji.
Książka sprawia wrażenie pozbawionej redakcji i koncepcji całości, a Gucewicz ma skłonność do pisania co akurat przyszło jej do głowy, nie jest niespecjalnie przywiązana do głównego wywodu, często robi dygresje, np. nagle zaczyna się zastanawiać czy gazety nie miały polecenia z góry, żeby źle pisać o "40-latku", choć jako szefowa działu kultury "Expressu Wieczornego" powinna dokładnie wiedzieć jakie były wówczas wytyczne (w innym miejscu zachwyca się "Expressem" i jego wyjątkowością na tle innych gazet PRL-owskich bez związku z opisywaną akurat historią). Kiedy przechodzi do Teatru Narodowego zupełnie traci z pola widzenia swojego bohatera i skupia się na Hanuszkiewiczu, do tego z błędami, bo w słynnej inscenizacji Słowackiego na Hondzie nie jeździła Balladyna, tylko Goplana.
Książka nie ma zakończenia, opisywana zawodowa historia Kopiczyńskiego kończy się na początku lat 80., nie wiadomo dlaczego akurat wtedy, po prostu tak, nagle pojawia się informacja, że aktor z żoną lubi spędzać czas w swoim letnim domku w Makowcu. Przewraca się stronę i okazuje się, że to już, koniec, nie ma więcej. Wrażenie chaosu potęguje brak podpisów pod zdjęciami, nie wiadomo z jakich filmów i spektakli pochodzą ani kto poza Kopiczyńskim jest na nich umieszczony.
Pierwsza i jak dotąd jedyna biografia Andrzeja Kopiczyńskiego, czyli słynnego "40-latka", wydana cztery lata przed jego śmiercią (zmarł w 2016 roku).
Książka niestety nieudana, chaotyczna, pomijająca całe okresy aktywności zawodowej aktora. W miarę dokładnie opisany jest jedynie pobyt Kopiczyńskiego w teatrze w Szczecinie (w archiwum aktora zachowały się wycinki prasowe i...
Nie ma wciąż pełnej biografii Marii Dąbrowskiej, więc niejako w zastępstwie ukazują się książki takie jak "Dąbrowska (nie)znana" Ewy Głębickiej. To zbiór publikowanych już wcześniej szkiców poruszających różne kwestie związane z autorką "Nocy i dni" (np. jej stosunek do wolnomularstwa, Marka Hłaski, Katynia itp). Jedne teksty są ciekawsze, inne mniej, problemem jest ich zbyt duży rozrzut tematyczny, który właściwie nie układa się w żadną całość. Książkę rozbija ponadto ogromny tekst o "Nocach i dniach" (jedna trzecia książki), który należało skrócić albo podzielić na części (np. wyodrębnić w osobnym artykule wątek przekładów powieści na inne języki). Ogólnie miałem wrażenie dużej przypadkowości. Poza tym ogromnym rozczarowaniem był fakt, że najkrótszy z rozdziałów dotyczy wieloletniej, lesbijskiej relacji Marii Dąbrowskiej z Anną Kowalską. Temat tak mało wyeksploatowany aż prosił się o pogłębienie, a tutaj niemal trzy razy dłuższy jest tekst o tym czy Dąbrowska lubiła Gałczyńskiego, którego znała przelotnie.
Nie ma wciąż pełnej biografii Marii Dąbrowskiej, więc niejako w zastępstwie ukazują się książki takie jak "Dąbrowska (nie)znana" Ewy Głębickiej. To zbiór publikowanych już wcześniej szkiców poruszających różne kwestie związane z autorką "Nocy i dni" (np. jej stosunek do wolnomularstwa, Marka Hłaski, Katynia itp). Jedne teksty są ciekawsze, inne mniej, problemem jest ich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Bardzo fajny PRL-owski kryminał osadzony w małym miasteczku końca lat 60. Nawet jeśli są tam fragmenty nieco naiwne to i tak czyta się świetnie!
Wydany po raz pierwszy w 1970 roku, bardzo dobrze, że został wznowiony w 2005 roku.
Bardzo fajny PRL-owski kryminał osadzony w małym miasteczku końca lat 60. Nawet jeśli są tam fragmenty nieco naiwne to i tak czyta się świetnie!
Wydany po raz pierwszy w 1970 roku, bardzo dobrze, że został wznowiony w 2005 roku.
PRL-owski kryminał osadzony w Warszawie lat 50. Najciekawsze opisy ówczesnego miasta, sama intryga niedopracowana, nie wszystko się wyjaśnia na końcu, niektóre postacie niepotrzebnie wprowadzone (np. dziewczyna Downara), kilka wątków nie ma odpowiedniego rozwinięcia. Mimo to czyta się przyjemnie, powieść ma już urok retro.
PRL-owski kryminał osadzony w Warszawie lat 50. Najciekawsze opisy ówczesnego miasta, sama intryga niedopracowana, nie wszystko się wyjaśnia na końcu, niektóre postacie niepotrzebnie wprowadzone (np. dziewczyna Downara), kilka wątków nie ma odpowiedniego rozwinięcia. Mimo to czyta się przyjemnie, powieść ma już urok retro.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toBardzo średnie opowiadania. Myślę, że dużo lepszy byłby efekt, gdyby Piwowarski po prostu napisał swoje wspomnienia z planu, a nie silił się na literaturę. Widać zresztą wyraźnie, że drygu literackiego nie ma, że jest przyzwyczajony do pisania scenariuszy, bo także te historyjki są pisane trochę jak scenariusz: krótkie nakreślenie sytuacji i dialog. Perypetie na planie, które sam przeżył albo o których mu opowiadano, nawet ciekawe, przez swoje literackie podkręcenie zazwyczaj tracą: niepotrzebnie udziwnione, z wymuszoną puentą, ze sztucznie dodanymi retrospekcjami. Pierwowzory opisywanych postaci często łatwo rozpoznać, dużo tu nawiązań do debiutanckiego filmu Piwowarskiego "Yesterday", jest też historia z planu "Smugi cienia", perypetie Eugeniusza Priwiezeńcewa w "Piratach"... W sumie opowiadań jest dwadzieścia jeden, a spodobało mi się tylko jedna, o garderobianej, która dostaje za zadanie pilnować i transportować na plan aktora-alkoholika.
Bardzo średnie opowiadania. Myślę, że dużo lepszy byłby efekt, gdyby Piwowarski po prostu napisał swoje wspomnienia z planu, a nie silił się na literaturę. Widać zresztą wyraźnie, że drygu literackiego nie ma, że jest przyzwyczajony do pisania scenariuszy, bo także te historyjki są pisane trochę jak scenariusz: krótkie nakreślenie sytuacji i dialog. Perypetie na planie,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toBardzo fajna powieść młodzieżowa. Nie ma przynudzania; nie można się od niej oderwać, bo wszystko toczy się błyskawicznie, wraz z każdą stroną coraz bardziej kibicuje się głównemu bohaterowi i jego perypetiom oraz reszcie. Najbardziej mnie ujęło, że w tej powieści nie ma ściemy; nie infatylizuje się nastolatków, nie ma udawania, że nie myślą o seksie, a jedyne czego pragną to potrzymać się za rączkę i popatrzeć w oczy. Problemy młodych mogą być równie poważne, co dorosłych mogą nawet prowadzić do samookaleczania. Jednocześnie poruszając trudne tematy, książka nie jest smętna i dołująca. Wady? Końcówka trochę mnie rozczarowała, robi się za dużo bohaterów przez co nieco trochę oddala się główny bohater i jego problemy. Dla młodzieży LGBT i ich rodzin powinna być to lektura obowiązkowa. Dodatkowy gwiazdka za b. ładną okładkę.
Bardzo fajna powieść młodzieżowa. Nie ma przynudzania; nie można się od niej oderwać, bo wszystko toczy się błyskawicznie, wraz z każdą stroną coraz bardziej kibicuje się głównemu bohaterowi i jego perypetiom oraz reszcie. Najbardziej mnie ujęło, że w tej powieści nie ma ściemy; nie infatylizuje się nastolatków, nie ma udawania, że nie myślą o seksie, a jedyne czego pragną...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toSolidnie udokumentowana, choć napisana bez polotu, biografia największej polskiej gwiazdy przedwojennego kina, kochanej przez masy Jadwigi Smosarskiej. Autorka skupia się przede wszystkim na jej życiu zawodowym, ale prywatność też jest obecna. Największą wartością książki jest próba uchwycenia fenomenu Jadzi i diagnozy typu bohaterki jaki stworzyła na ekranie. Podobnie jak swoja bohaterka, autorka dużo lepiej czuje się w świecie filmu, niż teatru; dorobek teatralny jest opisany schematycznie i w sumie bardzo pobieżnie. Szkoda, że "Smosarską" wydano w niszowym wydawnictwie zanim zaczęła się moda na II RP, w efekcie nie miała szansy na większy oddźwięk u czytelników, a to pozycja bez porównania lepsza niż późniejsze książki o Eugeniuszu Bodo, Lodzie Halamie czy Toli Mankiewiczównie.
Solidnie udokumentowana, choć napisana bez polotu, biografia największej polskiej gwiazdy przedwojennego kina, kochanej przez masy Jadwigi Smosarskiej. Autorka skupia się przede wszystkim na jej życiu zawodowym, ale prywatność też jest obecna. Największą wartością książki jest próba uchwycenia fenomenu Jadzi i diagnozy typu bohaterki jaki stworzyła na ekranie. Podobnie jak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Tak słabe, że aż zabawne. Zabawnie jest zresztą od samego początku, bo autor niewiele pisze o tym jak w czasie dojrzewania Mankiewiczówna wyglądała, jak się zmieniała (w pewnym momencie bardzo schudła, co widać na zdjęciach); nie wiadomo co działo się między 1918, a 1922 rokiem. Potem pisze o 25-26-letniej kobiecie, na ówczesne warunki już starej pannie, a w jego opisie to jakaś dzierlatka, która nie tylko nie decyduje o sobie, nie ma życia prywatnego, ale jeszcze Wolański stwierdza, że sprawowano nad nią nie tylko muzyczną pieczę, ale miała też przyzwoitkę (!). Bez przerwy są przesadzone zdania, niewielkie rólki w operze kwitowane są słowami: "Każdy chciał ją zobaczyć, usłyszeć, oklaskiwać" (str. 44), a przejście do operetki: "Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki z operowego Kopciuszka stała się operetkową diwą" (str. 57). Pełno tu niejasności, przeczenia samemu sobie, pretensjonalnych zdań i niepopartych żadnym przykładem twierdzeń, np. o teatrzyku Rex, który miał osiągać wielkie powodzenie, ale skoro tak to dlaczego działał tylko 5 miesięcy? (nota bene nazwa teatrzyku pisana jest czasem Rex, a czasem Reks - redakcja i korekta to też nie są mocne strony tej książki). Do tego zwyczajne brednie, np. że kabaret Morskie Oko nazywano "Paryżem Północy" (str. 75) - mówiło się tak o Warszawie, ale dlaczego ktoś miałby porównywać kabaret z miastem?! Autorowi zdarza się też błysnąć "humorem": "Role w 'wielkorewiowych' programach Własta nie były takie wielkie, skoro znalazła Mankiewiczówna jeszcze czas na pracę przy kolejnym filmie" (str. 138).
Szczytem wszystkie jest opis małżeństwa Mankiewiczówny z którego wynika, że po raz pierwszy zakochała się w wieku 32 lat, wcześniej z nikim się nie spotykała, nie kochała, nie romansowała (to samo dotyczy jej starszego o cztery lata męża). Nie kłoci się to autorowi z wcześniejszymi zapewnieniami o popularności i urodzie Toli, która robiła wielkie wrażenie na mężczyznach.
Wolańskiego nie zastanawia też dlaczego osiągająca takie sukcesy filmowe aktorka w ostatnim filmie zagrała ponad dwa lata przed wojną ("Pani minister tańczy" - premiera w styczniu 1937), dlaczego później nie miała żadnych propozycji. To samo z występami w teatrach jawnych w czasie wojny - najpierw autor stwierdza, że Tola wtedy nie grała, a potem pisze gdzie występowała i koncertowała, a wcześniej przytacza informacje o pobycie w Teatrze w Białymstoku, okupowanym wówczas przez Związek Radziecki.
Okres powojenny - znowu zabawnie! Autor przekonuje, że Mankiewczówna była wówczas sekowana, ale to on ją sekuje tak skrótowo i niepełnie przedstawiając ostatnie lata jej życia. Nie wiem dlaczego nie przytacza żadnego wywiadu, którego udzieliła, nie pisze w jaki sposób żegnano ją w prasie po śmierci, w jakim kontekście jej nazwisko wracało w następnych latach.
Błędy są refrenem tej książki, na pewno jest ich tam bez liku, mi w oko wpadło kilka najbardziej dla mnie rażących: Janina Korolewicz-Waydowa jest nazwana Wandą (str. 25); na zdjęciu z operetki "Pod białym koniec" widnieje Bronisław Romaniszyn, a nie Wojciech Ruszkowski (str. 67); Stanisława Umińska zastrzeliła swojego narzeczonego i nie okazało się to nieprawdą (str. 222); wspomnienia Zofii Lindorfówny opublikowano w "Pamiętniku Teatralnym", a nie "Kulturalnym" (str. 239); piosenka, którą Mankiewiczówna śpiewała w czasie wojny w Teatrze Nowości nosiła tytuł: "Ja bym chciała się zapomnieć", a nie "Ja bym chciała się zakochać" (str. 245); Maria Malicka nie grała w Theater der Stadt Warchau (str. 248).
Daję trzy gwiazdki, bo popieram upamiętnianie przedwojennych gwiazd, a pewnie gdyby nie Wolański nikt by się Mankiewiczówną nie zajął. To jego jedyna zasługa.
Tak słabe, że aż zabawne. Zabawnie jest zresztą od samego początku, bo autor niewiele pisze o tym jak w czasie dojrzewania Mankiewiczówna wyglądała, jak się zmieniała (w pewnym momencie bardzo schudła, co widać na zdjęciach); nie wiadomo co działo się między 1918, a 1922 rokiem. Potem pisze o 25-26-letniej kobiecie, na ówczesne warunki już starej pannie, a w jego opisie to...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Rozczarowanie, książka bardzo powierzchowna, po większości tematów z życia Iredyńskiego jedynie się prześlizgująca, a wielu w ogóle nie podejmująca. Np. autorka w ogóle nie uwzględniła wątku powojennego odmłodzenia się pisarza o kilka lat w dokumentach, o czym wspominali jego znajomi, a co by wyjaśniało wiele wątpliwości, choćby z okresu nastoletniego, kiedy w (metrykalnym) wieku 14 lat Iredyński przeprowadził się do Krakowa i sam na siebie zarabiał. W książce pisze się o tym jak o najzwyklejszej sprawie, autorka nie zastawia się jakim cudem 14-latek mógł zdobyć pracę i mieszkanie.
Mimo biograficznego podtytułu, "Gra w butelkę" nie jest wg mnie biografią pisarza, za mało tu samego Iredyńskiego, który ginie gdzieś w wiecznych powtórzeniach, ogólnikach i przywoływanych cytatach, często nie mających właściwie związku z bohaterem, np. nie wiem w jakim celu jest zamieszczona długa współczesna ocena restauracji, nie mającej już wiele wspólnego z miejscem w którym kilkadziesiąt lat wcześniej bywał Iredyński (str. 79). To samo z fragmentem w którym Jacek Kuroń wspomina jak w więzieniu tęsknił za żoną (str. 121).
Raducha wciąż powołuje się na legendarność Iredyńskiego, ale nie jest w stanie tej legendy krytycznie ocenić. Nie zastanawia się dlaczego jego nazwisko i twórczość zostały tak kompletnie zapomniana, bezkrytycznie przywołuje przechwałki Iredyńskiego o swojej wielkości, nie wiadomo czy poparte czymś więcej niż jedynie megalomanią. Czy coś z dorobku pisarza przetrwało próbę czasu, warte jest przypomnienia? Tytuły filmów powstałe według jego scenariusza w większości nawet tu nie padają, podobnie ze sztukami, słuchowiskami, nie wiadomo które z nich odniosły sukces, które były wówczas wydarzeniem, które cenił sam autor.
Trzecią gwiazdkę daję tylko za wybór nieoczywistego bohatera.
Rozczarowanie, książka bardzo powierzchowna, po większości tematów z życia Iredyńskiego jedynie się prześlizgująca, a wielu w ogóle nie podejmująca. Np. autorka w ogóle nie uwzględniła wątku powojennego odmłodzenia się pisarza o kilka lat w dokumentach, o czym wspominali jego znajomi, a co by wyjaśniało wiele wątpliwości, choćby z okresu nastoletniego, kiedy w (metrykalnym)...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Ciekawa i przystępnie napisana, dobre proporcje pisania o muzyce, życiorysach twórców i legendach narosłych wokół niektórych wydarzeń czy osób. Można oczywiście wymienić kilka mniej znanych zespołów czy wokalistów, których brakuje, ale w tego rodzaju publikacji to nieuniknione. Podobnie z zarzutem, że najwięcej jest o latach 80.
Jak dla mnie najlepsze kompendium o polskim rocku do którego wielokrotnie wracałem, zdecydowanie przewyższa np. dwa tomy "Polskiego rocka" Wiesława Królikowskiego. Wydaje się, że Gnoiński i Skaradziński najlepsi byli jako duet, inne książki pisane solo lub w zestawie z kim innym są zdecydowanie słabsze.
"Encyklopedia Polskiego Rocka" była kilkakrotnie wznawiana, jak dla mnie najlepsza pozostało pierwsze wydanie z 1996 roku (na okładce sześć zdjęć, z prawej strony Niemen i Kora). Późniejsze uaktualnienia wydają mi się za krótkie, powierzchowne i robione bardziej, żeby odhaczyć płytę czy okres, niż żeby zgłębić dany okres w życiu artysty czy zespołu.
Ciekawa i przystępnie napisana, dobre proporcje pisania o muzyce, życiorysach twórców i legendach narosłych wokół niektórych wydarzeń czy osób. Można oczywiście wymienić kilka mniej znanych zespołów czy wokalistów, których brakuje, ale w tego rodzaju publikacji to nieuniknione. Podobnie z zarzutem, że najwięcej jest o latach 80.
Jak dla mnie najlepsze kompendium o polskim...
Biograficzna opowieść o wieloletnim dyrektorze Mody Polskiej. Książka strasznie chaotyczna, czasem trudno się zorientować czy to wypowiada się bohater, autorka, czy jeszcze ktoś inny zaproszony do wspominania Antkowiaka. Zresztą opowieści znajomych, rodziny i współpracowników to najsłabszy element książki, bo puszczeni na żywioł, opowiadają głównie o sobie, a nie projektancie, dużo tu wodolejstwa.
Zabrakło mi zaprezentowania medialnej aktywności Antkowiaka, w jaki sposób kolekcje Mody Polskiej pokazywano w prasie, kto robił sesje zdjęciowe, jak nowe trendy przenikały do innych dziedzin sztuki, na przykład kina, teatru czy na estradę. Tego wszystkiego w książce nie ma, brakuje anegdot i (poza Agnieszką Perepeczko) informacji o ówczesnych gwiazdach z którymi Antkowiak musiał mieć kontakt.
W zdjęciach też chaos, publikowane bez ładu i składu, słabej jakości, duża część niepodpisana, najwięcej z lat 90., chociaż ta dekada jest poruszona bardzo powierzchownie. Na końcu dziwaczne "kartki z kalendarza" przygotowane chyba dla innej książki, bo nie ma wielu ważnych informacji z dziedziny mody i życia Antkowiaka, za to są daty stanu wojennego i XX Zjazdu KPZR. Brak indeksu nazwisk.
Biograficzna opowieść o wieloletnim dyrektorze Mody Polskiej. Książka strasznie chaotyczna, czasem trudno się zorientować czy to wypowiada się bohater, autorka, czy jeszcze ktoś inny zaproszony do wspominania Antkowiaka. Zresztą opowieści znajomych, rodziny i współpracowników to najsłabszy element książki, bo puszczeni na żywioł, opowiadają głównie o sobie, a nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toStrasznie słabe, przebrzmiałe sprawy polityczne. Trudno wyróżnić chociaż jeden z wywiadów.
Strasznie słabe, przebrzmiałe sprawy polityczne. Trudno wyróżnić chociaż jeden z wywiadów.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKompromitująca książka! 19 wywiadów, które są zapisem tego co dwadzieścia lat temu uchodziło za mądre, głębokie i dostojne, a dziś jest nieznośne, wsobne i dyskryminujące. Padają wielkie słowa: "Prawda", "wędrówka", "zagłada", "moralność", "stworzenie". Żeby o nich porozmawiać Katarzyna Janowska i Piotr Mucharski zwrócili się do 19 osób. Rzut oka na nazwiska powie wszystko: nie ma tu kobiet, jest 19 mężczyzn, a w tym aż 4 duchownych. Wstęp też napisał mężczyzna. Wśród autorytetów niemal sami starcy, najwięcej duchownych lub ludzi związanych z Kościołem, poza tym paru poetów, dwaj reżyserzy filmowi, jeden malarz. Najmłodszym rozmówcą jest Krzysztof Piesiewicz, który jest pytany o nagość i wstyd. Mówi wiele wzniosłych słów, kilkanaście lat później zostanie nagrany jak wciąga koks i zabawia się z prostytutkami. Ogólne wrażenie po lekturze: jeśli tak wyglądała świadomość polskich elit to dobrze, że ten wiek się skończył.
Kompromitująca książka! 19 wywiadów, które są zapisem tego co dwadzieścia lat temu uchodziło za mądre, głębokie i dostojne, a dziś jest nieznośne, wsobne i dyskryminujące. Padają wielkie słowa: "Prawda", "wędrówka", "zagłada", "moralność", "stworzenie". Żeby o nich porozmawiać Katarzyna Janowska i Piotr Mucharski zwrócili się do 19 osób. Rzut oka na nazwiska powie wszystko:...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, ale warto poznać. Znakomity przegląd historii polskiej literatury pod względem przedstawiania Żydówek. Zaskakujący punkt widzenia na Konopnicką, Orzeszkową, Reymonta, Zapolską, Nałkowską, Żeromskiego, Choromańskiego, Dołegę-Mostowicza.
Nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, ale warto poznać. Znakomity przegląd historii polskiej literatury pod względem przedstawiania Żydówek. Zaskakujący punkt widzenia na Konopnicką, Orzeszkową, Reymonta, Zapolską, Nałkowską, Żeromskiego, Choromańskiego, Dołegę-Mostowicza.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTrzy gwiazdki głównie za wybranie tematu, bo przedwojenne kino nieme i wytwórnia Sfinks to kopalnia wydarzeń. Niestety całość opisana jest nudnym stylem przypominającym pracę magisterską, a autorki nie panują nad niewielkim w sumie materiałem. Zaskoczyła mnie ogromna czcionka, brak indeksu i liczba błędów. Reymont nie dostał Nagrody Nobla za "Ziemię obiecaną", tylko "Chłopów" (str. 125). Samborski miał na imię Bogusław, a nie Bogdan (str. 206). Karolina Lubieńska, a nie Łubieńska (str. 209). Pomysł, że Niemcy wprowadzili w czasie wojny na ekrany kin film "Żona i nie żona" ze względu na udział Samborskiego i Syma jest wyssany z palca (str. 223). Stanisław Szebego, a Szabego (str. 113). To tylko kilka pierwszych z brzegu bzdur, które rzuciły mi się w oczy.
Trzy gwiazdki głównie za wybranie tematu, bo przedwojenne kino nieme i wytwórnia Sfinks to kopalnia wydarzeń. Niestety całość opisana jest nudnym stylem przypominającym pracę magisterską, a autorki nie panują nad niewielkim w sumie materiałem. Zaskoczyła mnie ogromna czcionka, brak indeksu i liczba błędów. Reymont nie dostał Nagrody Nobla za "Ziemię obiecaną", tylko...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Autobiografia znanej aktorki i skandalistki, wbrew zapowiedziom z okładki nie jest to żaden reportaż ani reporterskie śledztwo. Po prostu w pierwszych rozdziałach autorka nieco więcej miejsca niż jest to zazwyczaj przyjęte poświęca swoim przodkom, co ma swoje uzasadnienie, bo dziadkiem Szczepkowskiej był Jan Parandowski, dziś już zapomniany, ale kiedyś ważny, honorowany i czytany pisarz. Schemat opisywania poprzednich pokoleń jest dość banalny i na dłuższą metę nudnawy - autorka szpera w rodzinnych dokumentach i wyszukuje informacje w internecie. I to jest całe to wielkie śledztwo przeprowadzane "z pasją detektywa". Śmiechu warte!
Ciekawsze były dla mnie rozdziały, gdy Szczepkowska pisze o sobie. Opisuje kolejne lata dość powierzchownie, dużo tu białych plam, ale czyta się to nieźle. Jedyne co mnie denerwowało to wieczna i źle zamaskowana autokreacja - non stop Szczepkowska chce nas przekonać, że jest taka wyjątkowa, pełna sprzeczności, odważna, nietypowa pod względem życiowych priorytetów, bo przedkłada rodzinę nad karierę itd. Całość doprowadzona jest do 1989 roku, gdy w Dzienniku telewizyjnym Szczepkowska wypowiedziała słynne słowa, że 4 czerwca skończył się w Polsce komunizm. Wiem, że w innym wydawnictwie wyszedł dalszy ciąg tej autobiografii, ale poprzestanę na pierwszej części.
Autobiografia znanej aktorki i skandalistki, wbrew zapowiedziom z okładki nie jest to żaden reportaż ani reporterskie śledztwo. Po prostu w pierwszych rozdziałach autorka nieco więcej miejsca niż jest to zazwyczaj przyjęte poświęca swoim przodkom, co ma swoje uzasadnienie, bo dziadkiem Szczepkowskiej był Jan Parandowski, dziś już zapomniany, ale kiedyś ważny, honorowany i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Ciekawa książka o niezrealizowanych debiutanckich filmach planowanych na przełomie lat 50. i 60. Trzy rozdziały są poświęcone Wojciechowi Hasowi, Januszowi Morgensternowi i tandemowi: Jerzy Hoffman - Edward Skórzewski. Czego tu nie ma, jest zarówno adaptacja głośnego kiedyś kryminału "Królewna?!" Andrzeja Piwowarczyka, jest, "Stara baśń", "Zły" Tyrmanda, a nawet napisana przez Stanisława Dygata komedia zainspirowana przez kabarety STS i Bim-Bom. I wiele innych.
Najmniej pasuje do całości część o Morgensternie, bo dotyczy tylko dwóch planowanych tytułów i do tego dość do siebie podobnych, oba wojenne. Ale ogólnie bardzo to interesujące czytać o filmach, które nie powstały, choć czasem było blisko, autor na szczęście wpisuje całość w szerszy kontekst, zarówno kinematograficzny, jak i polityczny (ze społecznym jest gorzej). Szkoda, że książka powstała jako praca naukowa i została wydana w akademickim wydawnictwie, które nie dba o promocję ani nie próbuje wyjść poza wąski krąg naukowy. Fajnie, gdyby była kontynuacja i można byłoby przeczytać o niezrealizowanych projektach (niekoniecznie debiutach) w kolejnych dekadach i u innych reżyserów: Barei, Bajona, Sass, Holland, Gruzy, ale też specjalistów od kina gatunkowego: Jana Batorego, Romana Załuskiego, Krzysztofa Gradowskiego i innych.
Ciekawa książka o niezrealizowanych debiutanckich filmach planowanych na przełomie lat 50. i 60. Trzy rozdziały są poświęcone Wojciechowi Hasowi, Januszowi Morgensternowi i tandemowi: Jerzy Hoffman - Edward Skórzewski. Czego tu nie ma, jest zarówno adaptacja głośnego kiedyś kryminału "Królewna?!" Andrzeja Piwowarczyka, jest, "Stara baśń", "Zły" Tyrmanda, a nawet napisana...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to