-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2015-12-11
2016-02-01
2015-12-03
(...) Tym razem poznałam dwójkę amerykańskich nastolatków, niby jak wszyscy. Ale chwila, gdzie w ich życiu jest zabawa i beztroska? No właśnie. Codziennie muszą zmagać się ze swoimi problemami, bolesnymi i przykrymi koszmarami ‘dzieciństwa’. Krucha Callie Lawrence jest „dziwadłem” i samotniczką, nie ma znajomych i nie chce z nikim nawiązać jakiegokolwiek kontaktu. Natomiast Kayden, nawiązuje aż za częsty kontakt…szkoda tylko, że z pięścią swojego ojca. Ludzie, którzy są źródłem ich bólu, nieustannie dawkują jad, zajmując przestrzeń w ich życiu. Oboje zaczynają jako tako żyć, gdy wyjeżdżają na studia. Ale spróbujcie wyjąć z człowieka ból. On nie znika, jak się pstryknie palcami. Ich pozbawiona lukru przeszłość, ciągle ciągnie się za nimi i nie daje im o sobie zapomnieć.
Wiecie jak wyczuwam świetną książkę? Nie chce mi się jej czytać, bo myślę, że jest przeciętna. Pochwalę się, że już zaczęłam na to reagować w odpowiedni sposób. Kiedy tak się dzieje, od razu zaczynam czytać ową lekturę.
To mnie kopnęło prosto w żebra. Wykorzystałam miesięczny zapas chusteczek. Kiedy czytałam nic nie istniało, nie miało znaczenia, znikało. Dlaczego to tak bardzo boli? Czasami przeraża mnie, że niektóre książki mają na mnie tak ogromny wpływ. Zmieniają mnie w kogoś gniewnego, wzniecają bunt. I ja bym sobie nie przeszkadzała podczas czytania, oj nie.
Jestem spokojna, chociaż trochę smutna. Chce mi się płakać, kiedy czytam o tych strasznych rzeczach. Mam gdzieś, że to tylko książka. Wiem, że w naszym świecie, niestety, takie sytuacje też mają miejsce. Łzy, które jeszcze przed chwilą stały mi w oczach, gorącymi strumieniami, powoli spływają po policzkach. Nic nie widzę, może nie chcę nic widzieć? Jeden moment i wpadam w furię, nie widzę ani jednego cholernego słowa, nie mogę nic przeczytać. Kiedy udaje mi się pozbierać, widzę coś przygnębiającego – niesprawiedliwość losu.
Na całość zapraszam tutaj: http://zjadamszminke.blogspot.com/2015/12/20-powiedz-mi-jak-wyglada-szczescie.html#more
Zaglądajcie! :)
(...) Tym razem poznałam dwójkę amerykańskich nastolatków, niby jak wszyscy. Ale chwila, gdzie w ich życiu jest zabawa i beztroska? No właśnie. Codziennie muszą zmagać się ze swoimi problemami, bolesnymi i przykrymi koszmarami ‘dzieciństwa’. Krucha Callie Lawrence jest „dziwadłem” i samotniczką, nie ma znajomych i nie chce z nikim nawiązać jakiegokolwiek kontaktu. Natomiast...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-11-01
(...) Książka mnie nie powaliła, aczkolwiek w jakimś stopniu zainteresowała. Pomimo wielowątkowej akcji nie ma w niej bałaganu i człowiek ciągle się głowi, kim jest zabójca. Powiem z dumą, że ja prawie od razu zgadłam :D A zazwyczaj albo nie trafiam, albo w ogóle o tym nie myślę. Także czekałam tylko na przełom. Momentami odkładałam książkę, bo już mi się nie chciało ciągnąć niczego. Właśnie, na tym polega cały problem, jeśli byś chciał mógłbyś zasnąć. W pewnym momencie zaczął mnie drażnić brak jakichkolwiek wskazówek, brak akcji i cała ta niewiedza bohaterów. Przykro mi to pisać, ale zainteresowanie zaczęło stopniowo znikać.
O zakończeniu, jednak powiem tyle, że było nadzwyczaj udane. Po stronnicach zapełnionych brakiem sukcesów, nadszedł czas na działanie. Myślę, że zakończenie w znacznej części uratowało tę historię. Było dynamicznie i ciekawie, Bogu dzięki, bo chyba bym rzuciła książkę w najdalszy kąt pomieszczenia. No i jak już pisałam, dobrze wytypowałam mordercę.
Na całą recenzję zapraszam na bloga! :)
http://zjadamszminke.blogspot.com/2015/12/18-w-co-wozyc-rece-opinia-o-zodzieju.html#more
(...) Książka mnie nie powaliła, aczkolwiek w jakimś stopniu zainteresowała. Pomimo wielowątkowej akcji nie ma w niej bałaganu i człowiek ciągle się głowi, kim jest zabójca. Powiem z dumą, że ja prawie od razu zgadłam :D A zazwyczaj albo nie trafiam, albo w ogóle o tym nie myślę. Także czekałam tylko na przełom. Momentami odkładałam książkę, bo już mi się nie chciało...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
(...) Wszystko mnie denerwowało. Przyjaciele intelektualiści, o ile to w ogóle można nazwać przyjaźnią. Maggie i Ezrę można przełknąć, spoko. Ale co to za przyjaciele, którym nie można powiedzieć o swoich problemach? Czyli to nie przyjaciele. Poza tym, mamy tu świat kobiet – matek, które mają wszystko i jeśli tylko zechcą nic nie muszą robić. Larissa chodzi z przyjaciółkami zrobić sobie paznokcie, ale ich rozmowy to tylko puste plotki, dzieci i zakupy. Zakupy, oczywiście chodzi o kupno odzieży i obuwia znanych marek. I oczywiście, za pieniądze ciężko pracujących mężów. To zdecydowanie nie mój świat. Wolę innych bohaterów. Nie mogę jednak przyczepić się do Larissy, bo co prawda, jest matką na pełen etat. To ona zajmuje się dziećmi, domem. Potrafię zrozumieć, iż mogło ją to męczyć. Ale jak mnie coś męczy, to nie znaczy, że zaraz uciekam z domu...
Na całą recenzję zapraszam na bloga! :)
http://zjadamszminke.blogspot.com/2015/12/19-bo-wszystko-to-czasem-za-mao-analiza.html#more
(...) Wszystko mnie denerwowało. Przyjaciele intelektualiści, o ile to w ogóle można nazwać przyjaźnią. Maggie i Ezrę można przełknąć, spoko. Ale co to za przyjaciele, którym nie można powiedzieć o swoich problemach? Czyli to nie przyjaciele. Poza tym, mamy tu świat kobiet – matek, które mają wszystko i jeśli tylko zechcą nic nie muszą robić. Larissa chodzi z przyjaciółkami...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-12-05
2015-11-06
Delores Warren to kobieta inna niż wszystkie. Nie lgnie do mężczyzn, jakby byli kołem ratunkowym tego świata. Świetnie radzi sobie sama i nie szuka czegoś stałego, w zupełności wystarcza jej jedna noc. Jednak Matthew Fisher jest zdeterminowany by podbić jej serce i zdobyć ją. Droga ma okazać się nie prosta, raczej zakręcona jak włosy Pani Minge. I kiedy wszystko jest na prostej, pojawia się zakręt, a zburzony mur buduje się od nowa. Kiedy chcesz możesz wszystko, pytanie czy jest warto…
Kiedy otwiera się przecudowną okładkę, z nazwiskiem Emma Chase, wydaje się, że nie ma nic piękniejszego. Wchodzisz w historię, która jest jednocześnie przezabawna i wzruszająca. Od pierwszej strony czułam się jak ryba w wodzie, bo styl pisania autorki jest mi niesamowicie drogi. Ta kobieta wydaje się mieć ponadprzeciętny talent. Potrafi stworzyć coś takiego, że czyta się to z czystą, niczym niezmąconą przyjemnością. To musi być dar, ponieważ jest tak ciekawa i pasjonująca, że powinna dostać jakąś wspaniałą nagrodę za to. Naprawdę.
Postacie, jak przewidywałam, zauroczyły mnie natychmiastowo. Chyba nawet prędkość światła, przy tym jest wolna jak ślimak. Dee jest absolutnie wspaniała. Jest nieprzeciętną kobietą – naukowcem, ubierającym się jak striptizerka. Poza tym ma swoje dziwactwa, które nadają jej charakteru. Natomiast Matthew jest bankierem, podobnie jak Drew, ale nie aż tak pochłoniętym pracą. W oczy od razu rzuciły mi się znaczące różnice między bohaterami serii. Mianowicie, Drew ma samochód – swoją dziecinkę, a Matthew motocykl – swoją bestię. Kate ubiera się elegancko i stosownie, a Dee seksownie i wyzywająco.
Wszystkie te różnorodności między wyglądem, zachowaniami i upodobaniami bohaterów były idealnym posunięciem. Dzięki temu książka nie nudzi czytelnika swoimi powtórzeniami, a ekscytuje jak markowa bluzka kupiona za połowę ceny. Dałabym sobie obciąć jakąś kończynę, byle nie kończyć spotkania z tymi wspaniałymi postaciami. Wiem, że niejednokrotnie powrócę do tej cudnej lektury. I nie mam, co się martwić, że to koniec. Tak zjawiskowych bohaterów zapomnieć się nie da, oni ciągle będą żyli gdzieś tam, w zakamarkach serca i umysłu.
Na całą recenzję zapraszam na bloga --> http://zjadamszminke.blogspot.com/
Delores Warren to kobieta inna niż wszystkie. Nie lgnie do mężczyzn, jakby byli kołem ratunkowym tego świata. Świetnie radzi sobie sama i nie szuka czegoś stałego, w zupełności wystarcza jej jedna noc. Jednak Matthew Fisher jest zdeterminowany by podbić jej serce i zdobyć ją. Droga ma okazać się nie prosta, raczej zakręcona jak włosy Pani Minge. I kiedy wszystko jest na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-10-29
Przeczucie mnie nie myliło. Książka tak samo świetna, jak poprzednia. Z tą różnicą, że pomimo większej ilości stron, przeczytana została szybciej. Cóż, usiadłam i wyłączyłam się na kilka godzin. Dopiero, gdy skończyłam mogłam na nowo powrócić do życia. Tego nienawidzę najbardziej, wszystkie te świetne książki, mają za mało stron. I nieważne czy mają 300, czy 500 stron, jeśli są świetne, to mają stanowczo za mało. Zawsze pozostaje niedosyt.
Akcja tym razem toczy się w Nowym Jorku, a głównymi bohaterami są Sara i Max. Tutaj było, zdecydowanie więcej o bohaterach. Nie zabrakło również kolorów oczu ;) Możemy bardziej poznać i Sarę, która zranił były narzeczony, i Maxa, który „lubi kobiety”. Widać tutaj różnicę, bo autorki bardziej zagłębiły się w psychikę naszych bohaterów. Mamy też trudniejszy problem. Tematyka wciąż taka sama jak w Draniu, ale nieco cięższa. Wydaje mi się, że nawet bardziej dojrzalsza. Brakuje tej beztroski z poprzedniej części, ale to nie psuje końcowego efektu.
Autorki w „fajny” sposób przedstawiły relację bohaterów, to stopniowe pogłębianie się ich uczuć. Ta książka wykracza, w jakiś sposób, poza zwykłą literaturę erotyczną. Cała gama uczuć, nie pozwala nam się nudzić, choćby przez moment. Nie ma powtórzeń z Drania, co ma swój urok. Wtrącę tu znowu, te moje nudne, zimne oko i przyznam, że nawet na mnie ta historia podziałała, co zdarza się naprawdę rzadko.
Na całą recenzję zapraszam na
http://zjadamszminke.blogspot.com/
Przeczucie mnie nie myliło. Książka tak samo świetna, jak poprzednia. Z tą różnicą, że pomimo większej ilości stron, przeczytana została szybciej. Cóż, usiadłam i wyłączyłam się na kilka godzin. Dopiero, gdy skończyłam mogłam na nowo powrócić do życia. Tego nienawidzę najbardziej, wszystkie te świetne książki, mają za mało stron. I nieważne czy mają 300, czy 500 stron,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-04-11
Historia Chloe i Bennetta wciąga od pierwszych stron. Pomysł na taką nietypową relację między bohaterami jest świetny. To odchylenie się od schematu, a może nawet przełamanie go, był dla mnie najlepszym elementem książki. No, bo ile można czytać o maślanym wzroku, czy ślepym zakochaniu? Relacja szefa i jego stażystki opiera się na seksie. Tyle. Oboje się nie lubią, a kłótnia staje się ich „chorą grą wstępną”. Następny element, który przypadł mi do gustu to to, że nie ma tutaj czegoś takiego, jak w Greyu. Mianowicie chodzi mi o „zmylenie czytelnika” (tak to nazywam). W 50 twarzach Greya ubodła mnie próba stworzenia z tego opowieści miłosnej. A przecież wcale nie o tym jest ta książka. Za to w Pięknym draniu jest jasno i wyraźnie napisane, czego mamy się spodziewać. Nikt nie robi z nas łosia, wprowadzając w błąd. Podobało mi się również, przedstawienie historii z perspektywy Chloe i Bennetta. Dzięki temu ciągle „jesteśmy w temacie”. Możemy poznać myśli obu bohaterów, co jest dużym plusem, ponieważ pozwala nam to, na poznawanie ich uczuć względem siebie.
Przyznam, że trochę zabrakło mi tej akcji. Mimo, że naprawdę, ciągle się coś działo. A jednak mało było takiego pełnego opisu ich zajęć, czynności, życia toczącego się poza firmą. Czytelnik nie może ich zbyt dobrze poznać, co zawodzi, bo widać, że oboje są charakterni. Ona i on, to mieszanka wybuchowa. Obydwoje pyskaci tworzą barwną całość. Chciałabym wiedzieć więcej, o kobiecie, która jako jedyna mogła okiełznać swojego szefa. I trochę więcej, o mężczyźnie, który był tytułowym pięknym draniem. Wielka szkoda, że nie ma tutaj szansy na poznanie ich bliżej.
Zawsze uważnie śledzę opisy wyglądu bohaterów. Po prostu, sama już nie wiem czy to ominęłam, czy nie było napisane. Może to najgłupsza rzecz, jaką czytacie, ale… Nie było napisane, jaki miała kolor oczu. Kiedy to ona była narratorką, było o kolorze jego oczu (czekoladowe). A on o oczach nie myślał, ani nie mówił. Stopień zaabsorbowania był ogromny. Przez całą książkę się nad tym zastanawiałam! Z ogromnym żalem przyznaję, że tym, niby drobnym szczegółem, Bennett stracił w moich oczach. Nic nie poradzę, iż zwracam uwagi na takie drobnostki.
Na całą recenzję zapraszam na
http://zjadamszminke.blogspot.com/
Historia Chloe i Bennetta wciąga od pierwszych stron. Pomysł na taką nietypową relację między bohaterami jest świetny. To odchylenie się od schematu, a może nawet przełamanie go, był dla mnie najlepszym elementem książki. No, bo ile można czytać o maślanym wzroku, czy ślepym zakochaniu? Relacja szefa i jego stażystki opiera się na seksie. Tyle. Oboje się nie lubią, a...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-10-21
Z niektórych rzeczy nie wypada się śmiać? Nie w tym przypadku. Oto kraina nieposkromionego i niepoprawnego śmiechu, ze wszystkiego!
Pierwsze określenie, które przychodzi na myśl, po przeczytaniu książki to „niepoprawna”. Wielu osobom taka, właśnie może się wydawać. Jednak ja, od zawsze, jestem fanką bezceremonialności, w jakiejkolwiek formie.
Od samego początku „polubiłam” autora, który swoimi słowami, jak pociskami, z taką celnością, mógłby z pewnością zabić. Jestem prawie pewna, że co niektórzy nie skumają przekazu płynącego z tych „sarkastycznych stron” i zgorszą się nim. (Oj, jest czym, zapewniam!) Jednak żadne hejty za to, przynajmniej z mojej strony, nie polecą. Chyba już gdzieś, wcześniej pisałam, że jestem zwolenniczką szczerości?
Czarny humor to, zdecydowanie, temat przewodni. Riposty, na głupoty XXI wieku są celne i cięte. Sposób, w jaki Pan Maciej posługuje się sarkazmem i ironią jest wprost powalający. To Ci się nie podoba? A , co! Mów głośno i wyraźnie. Tak ujawniona rzeczywistość pomimo, że nieciekawa zaczyna Cię rozbrajać i mimo woli śmieszyć, bo tak jest! Widać, że autor kipi spostrzegawczością i inteligencją. Jego oko wychwytuje, wszystkie te żenujące, niepoprawności codziennego funkcjonowania. Ten Pan zamienia wszystkie beznadziejne sytuacje w żart.
Na całą recenzję zapraszam na bloga! :)
http://zjadamszminke.blogspot.com/2015/10/premierowa-recenzja-osobisty-i-osobliwy.html
Z niektórych rzeczy nie wypada się śmiać? Nie w tym przypadku. Oto kraina nieposkromionego i niepoprawnego śmiechu, ze wszystkiego!
Pierwsze określenie, które przychodzi na myśl, po przeczytaniu książki to „niepoprawna”. Wielu osobom taka, właśnie może się wydawać. Jednak ja, od zawsze, jestem fanką bezceremonialności, w jakiejkolwiek formie.
Od samego początku...
Już wcześniej zaczytywałam się w literaturze erotycznej. Książki były, o czym były. Nie oczekiwałam po nich nie wiadomo czego i tutaj się bardzo, bardzo miło zaskoczyłam.
Kiedy przeczytałam opis nie poczułam się zainteresowana. W ogóle jakoś ta książka wydawała mi się jedną z tysiąca. Z opisu wywnioskowałam, że to praktycznie taka sama historia, jak z „Pięknego Drania”. Jednak już po pierwszej stronie wszystkie obiekcje odeszły w siną dal. Facet pierwszoosobowym narratorem? Cudownie!
Niesamowicie się ucieszyłam, że będę mogła zajrzeć facetowi do głowy. Jakoś zawsze fascynował mnie ich sposób myślenia. Tym bardziej, że Drew potrafi wszystko opisać w sposób tak humorystyczny, iż nie ma mu się za złe jego postępków. Ta książka to istna skarbnica męskich „przemyśleń”. Mam ciężki orzech do zgryzienia, bo zastanawiam się, skąd kobieta mogła tyle wiedzieć o męskim sposobie myślenia?
„Ochy” i „achy” nie mają końca. Bohaterzy świetni, fabuła ciekawa. Po prostu faworyt na każdą porę roku, dnia i nocy. Drew jest zabawny, seksowny, a nawet… wrażliwy! Natomiast Kate to nie jakaś Sierotka Marysia tylko fajna babka, która ma, przysłowiowe jaja. Pani Emma Chase stworzyła świetnych, realistycznych bohaterów. Tu muszę wspomnieć, że najbardziej, najbardziej podobała mi się Delores. Jej postać jest absolutnie genialna. Która z nas, nie chciałaby mieć takiej troskliwej przyjaciółki? Jestem przeszczęśliwa, że trzecia część jest o niej i Matthew.
Na całą recenzję zapraszam na bloga:
http://zjadamszminke.blogspot.com/
Już wcześniej zaczytywałam się w literaturze erotycznej. Książki były, o czym były. Nie oczekiwałam po nich nie wiadomo czego i tutaj się bardzo, bardzo miło zaskoczyłam.
Kiedy przeczytałam opis nie poczułam się zainteresowana. W ogóle jakoś ta książka wydawała mi się jedną z tysiąca. Z opisu wywnioskowałam, że to praktycznie taka sama historia, jak z „Pięknego Drania”....
2015-10-14
Książka poszła na pierwszy ogień, bo byłam mega ciekawa, co znajdę w środku. Okazało się, iż lektura to nie lada wyczyn. Wymagała skupienia oraz zrozumienia, przemyślenia każdego zdania. Nie słyszałam wcześniej nic o panie Evansie, ale byłam taka zaskoczona! Z tego co przeczytałam wynika, że to naprawdę świetny facet. „Kiedy skończyłem, uczniowie wstali i bili mi brawo…”. Po tym zdaniu, jak z resztą po wszystkich, wywnioskowałam, że osoba pisząca jest naprawdę mądrym, doświadczonym człowiekiem. Poza tym podobały mi się sytuacje, z życia wzięte, które były argumentami autora.
„Przemożny impuls, który odczuwałem, aby wstać i wykrzykiwać wulgarne rzeczy albo żeby pluć w twarz ważnym osobom, zawsze wydawał mi się nieco dziwny.” S.84
Wiele było tu Boga. Odniosłam wrażenie, że autor jest osobą bardzo religijną i wcale się z tym nie kryje. Zdumiewające jest to jak wprowadza swoją wiarę w tekst. No i nic, czego ktokolwiek z nas by nie wiedział. Do osiągnięcia celu i szczęścia wystarczy rozmowa z Bogiem. Może to głupie, ale autor czasem wydawał mi się takim ludzkim ideałem. Mówił to, czego nauczyło go życie. A w tym były ogromne pokłady mądrości, prawdy. Myślę, że ta lektura poucza i uczula nas na najczęstsze błędy.
„Pudłujesz w stu procentach strzałów, których nie oddajesz.” S.124
Ten cytat wyśmienicie oddaje istotę rzeczy. Zakochałam się w nim. Musimy próbować. Dlatego zamierzam strzelać.
Na całą recenzję zapraszam na bloga:
http://zjadamszminke.blogspot.com/
Książka poszła na pierwszy ogień, bo byłam mega ciekawa, co znajdę w środku. Okazało się, iż lektura to nie lada wyczyn. Wymagała skupienia oraz zrozumienia, przemyślenia każdego zdania. Nie słyszałam wcześniej nic o panie Evansie, ale byłam taka zaskoczona! Z tego co przeczytałam wynika, że to naprawdę świetny facet. „Kiedy skończyłem, uczniowie wstali i bili mi brawo…”....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-09-12
http://zjadamszminke.blogspot.com/
Pewnego dnia, podczas odwiedzin miejscowej biblioteki, na półce z nowościami dostrzegłam „Krew na śniegu”. Nieźle się podekscytowałam, bo słyszałam same dobre rzeczy o autorze i jego twórczości. Wiedziałam również, że książka jest „świeża”, bo wydana w tym roku. No i wypożyczyłam, dokładnie 8 września.
W sumie to od razu trafiła na półkę, bo szkoła, nie ma czasu, do tego przygotowania do pierwszego pokazu. I zabrałam się do niej dnia 12 września.
O. Mój. Boże!
Nie przypuszczałam, że „Krew na śniegu” mi się tak spodoba, no masakra. Przeczytałam książkę w ok. 4-5 godzin!!! Wiem, jest zbyt cienka. Tak się cieszę, że ma być kontynuacja. Nie zachwycę nikogo wyszukanym słownictwem teraz, przepraszam, ale ta książka jest po prostu zaje*ista! Na pewno ją kupię i postawię na honorowym miejscu!!! Nie noo, nie mam słów by opisać tego, co czuję.
„Jutro, gdy się obudzę nic nie będzie takie samo już.”
Zacznę od tego co mnie urzekło najbardziej, a mianowicie główny bohater. Postać Olava jest tak fascynująca, tak intrygująca, tak oryginalna. Po prostu się zakochałam. Sposób w jaki Pan Jo skonstruował głównego bohatera jest mistrzowski. Nie wiem, jak mu się udało stworzyć coś tak świetnego. Od dzisiaj Pan Jo Nesbo jest moim idolem! Olav od razu podbił moje serce. Różnił się bardzo od statystycznych płatnych morderców. Od samego początku wydał mi się mega ciekawy, jednak dopiero później tak strasznie, pozytywnie mnie zaskoczył!!! Jest pierwszą postacią, która wydała mi się barwna niczym egzotyczna papuga. Pomimo swojego zawodu był człowiekiem dobrym i ciepłym.
Bohater to osoba raczej nieskomplikowana, a jednak w jakiś sposób charakterna. Niby płatny morderca, zabijał ludzi, a jednak był człowiekiem współczującym i prostolinijnym. Olav posiadał swoje poglądy, których się trzymał. Jego wypowiedzi, refleksje i sposób myślenia, wszystkie zachowania – wszystko to skradło mi serce.
OLAV – płatny zabójca, współczujący, ciepły, sprytny, wrażliwy, prostolinijny. Lepszej postaci nie można sobie wyobrazić, po prostu.
„Usłyszałem huk. Jeden, potem drugi. Poczułem uderzenie kul. Dwa ołowiane pociski. W miejsce, w którym normalni ludzie mają serce.”*
Okej, muszę się streścić. Chociaż do tej książki istnieje cała gama uczuć.
Wątek zakochania Olava w żonie swojego szefa to interesujący element, w tym całym przestępczym świecie. Następny super pomysł.
„Krótko mówiąc, w Corinie Hoffmann podobało mi się wszystko. Wszystko, z wyjątkiem nazwiska.”**
Jak już mówiłam, a raczej pisałam zbyt szybko wszystko poszło. Moje „zimne oko” natychmiast to wychwyciło. Przeczucie oczywiście mnie nie myliło.
Zakończenie to następny element, za który należą się pokłony w pas. Brawa!
Jo Nesbo to niezaprzeczalny mistrz w swoim fachu.
Świetne było to, że potrafił tak wczuć się w postać i opowiedzieć tą historie, tak niesamowicie wciągająco. Świetne było to, że skonstruował taką oryginalną postać, zupełnie niepodobną do wszystkiego, co do tej pory spotkałam. Świetne było to, że z takim poczuciem humoru podszedł do niektórych scen, jak np. rzucania głową Hoffmanna. Świetne było to, że w taki sposób pokazał wszystkie uczucia. Świetne było to, że stworzył coś tak niesamowitego!
Podsumowując, wszystko jest świetne w tym, co stworzył pan Jo. Owacje na stojąco za to wszystko. Liczę, że autor otrzyma wiele nagród za tę powieść, które jak najbardziej mu się należą. Książki tego Pana pochłania się w zastraszającym tempie. Styl pisania = cudo. Polecam każdemu, normalnie musicie to przeczytać!
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy!!!!
Ocena: 6/6
http://zjadamszminke.blogspot.com/
Pewnego dnia, podczas odwiedzin miejscowej biblioteki, na półce z nowościami dostrzegłam „Krew na śniegu”. Nieźle się podekscytowałam, bo słyszałam same dobre rzeczy o autorze i jego twórczości. Wiedziałam również, że książka jest „świeża”, bo wydana w tym roku. No i wypożyczyłam, dokładnie 8 września.
W sumie to od razu trafiła na...
2015-09-14
2015-09-12
2015-07-28
zjadamszminke.blogspot.com
Rzadko sięgam po młodzieżówki, i wcale nie dlatego, że nie lubię ich czytać. Jeszcze rzadziej po horrory. Jeśli o nie chodzi to do tej pory czytałam tylko jeden, a mianowicie „Egzorcystę”. Jako zagorzała fanka horrorów jestem zachwycona faktem, że udało mi się zdobyć „Wypowiedz jej imię”.
Kiedy tylko zobaczyłam oprawę graficzną tętno, gwałtownie, przyśpieszyło. Po prostu czułam, iż muszę ją mieć. Opis niemożliwie wręcz pobudził moją ciekawość. Stało się jasne, że prędzej czy później, zdobędę tę pozycję. I choć książka nie jest pękata czułam, że się na niej nie zawiodę. W końcu z moją permanentną miłością do horrorów, była dla mnie prawdziwą gratką.
Wkrótce nadarzyła się niesamowita okazja – zakup podręczników. Nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności i książka znalazła się w koszyku. Jednak nie prędko miałam po nią sięgnąć, bo akurat czytałam coś innego. Zapragnęłam, tak niewinnie, przejrzeć najnowszą zdobycz. To kartka tu, to kartka tam. Mam wyjątkowo słabą wolę. Obecnie czytana książka poszła w odstawkę i zaczęłam swoją przygodę z „Wypowiedz jej imię”.
Mimo, że zawsze uwielbiałam postacie z horrorów, nigdy jeszcze nie spotkałam się z historią Krwawej Mary. Mówię sobie: „Usiądę kulturalnie i zobaczę, co tam Pan Dawson wyczarował.” Pierwotny plan spalił na panewce, bo od samego początku rzuciłam się na książkę, niczym wygłodniałe zwierzę, na kawał mięsa. Ostatnio mało co czytałam naprawdę dobre książki. Niestety przyjemność, z czytania, trwała nadzwyczaj krótko, ponieważ historię Bobbie pochłonęłam w kilka chwil.
Dlaczego? Dlaczego tylko 270 stron? Przecież to się przeczyta, nawet nie w jeden dzień. Karmię się nadzieją, że może będzie jakaś kontynuacja. Koniec był tak, jakby niezakończony, :p że się tak wyrażę.
Co mi się podobało? Na pewno samo Piper’s Hall. Prywatna szkoła dla dziewcząt to idealne miejsce akcji horroru. Bohaterzy też niczego sobie, ale przyznam, że nie są jacyś szczególni. Raczej nie są postaciami, które zapadają w pamięć. Coś w stylu „mało ważne”. Chociaż tu przyznam, że wątek zauroczenia Bobbie i Caine’a był świetnym pomysłem podkolorowania całej fabuły. Bez tego byłoby nijako. Jednak samemu przedstawieniu postaci, autor nie poświęcił zbyt wiele czasu. Bez obaw, to niczego nie psuje. Bowiem sama historia jest na tyle interesująca, że nie ma się czasu na czytanie o wyglądzie.
Konstrukcja książki jest świetna. Czytając czułam się, jak jej bohaterka! Jakbym pomagała Bobbie w rozwiązywaniu zagadki i jakbym razem z nią odliczała pozostały czas. Pięć dni na rozwikłanie sprawy Mary to mało czasu, i trzeba działać, działać! Akcja toczy się dynamicznie, dzięki czemu nie można przysnąć czytając. Z resztą kto lubi horrory, rozkręcające się wolno, jak żółw? Na pewno nie ja! Bobbie w roli Sherlocka Holmesa sprawdziła się doskonale. Nie była głupiutką nastolatką i szybko, krok po kroku, dochodziła do prawdy. Sekrety wychodzące na jaw były niesamowicie ciekawe. A przy końcu akcja pędziła, jak pociąg ekspresowy.
Tajemnice szkoły Piper’s Hall były intrygujące! Kto by pomyślał, że taka porządna, szanowana szkoła ma taką mroczną przeszłość? Nie raz poczułam ciarki na plecach. A później idąc do toalety włączała się wyobraźnia i ani rusz bez zapalonego światła. A lustra? Oj, nawet nie skomentuję.
Czas, który spędziłam z lekturą „Wypowiedz jej imię” był niewątpliwie udany. Liczę, że autor zdecyduje się na kontynuację. A jeśli nie, to i tak sięgnę po inną pozycję tego autora. Mówią, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Pan Dawson nad wyraz korzystnie wypadł w moich oczach.
5/6
zjadamszminke.blogspot.com
Rzadko sięgam po młodzieżówki, i wcale nie dlatego, że nie lubię ich czytać. Jeszcze rzadziej po horrory. Jeśli o nie chodzi to do tej pory czytałam tylko jeden, a mianowicie „Egzorcystę”. Jako zagorzała fanka horrorów jestem zachwycona faktem, że udało mi się zdobyć „Wypowiedz jej imię”.
Kiedy tylko zobaczyłam oprawę graficzną tętno,...
2015-07-12
http://zjadamszminke.blogspot.com/2016/05/24-aresztowac-holego-trzeci-klucz-jo.html#more
Jak najbardziej polecam, jestem zachwycona!!! <3 :)
http://zjadamszminke.blogspot.com/2016/05/24-aresztowac-holego-trzeci-klucz-jo.html#more
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJak najbardziej polecam, jestem zachwycona!!! <3 :)