-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2017-04-11
2016-10-23
2015-12-03
(...) Tym razem poznałam dwójkę amerykańskich nastolatków, niby jak wszyscy. Ale chwila, gdzie w ich życiu jest zabawa i beztroska? No właśnie. Codziennie muszą zmagać się ze swoimi problemami, bolesnymi i przykrymi koszmarami ‘dzieciństwa’. Krucha Callie Lawrence jest „dziwadłem” i samotniczką, nie ma znajomych i nie chce z nikim nawiązać jakiegokolwiek kontaktu. Natomiast Kayden, nawiązuje aż za częsty kontakt…szkoda tylko, że z pięścią swojego ojca. Ludzie, którzy są źródłem ich bólu, nieustannie dawkują jad, zajmując przestrzeń w ich życiu. Oboje zaczynają jako tako żyć, gdy wyjeżdżają na studia. Ale spróbujcie wyjąć z człowieka ból. On nie znika, jak się pstryknie palcami. Ich pozbawiona lukru przeszłość, ciągle ciągnie się za nimi i nie daje im o sobie zapomnieć.
Wiecie jak wyczuwam świetną książkę? Nie chce mi się jej czytać, bo myślę, że jest przeciętna. Pochwalę się, że już zaczęłam na to reagować w odpowiedni sposób. Kiedy tak się dzieje, od razu zaczynam czytać ową lekturę.
To mnie kopnęło prosto w żebra. Wykorzystałam miesięczny zapas chusteczek. Kiedy czytałam nic nie istniało, nie miało znaczenia, znikało. Dlaczego to tak bardzo boli? Czasami przeraża mnie, że niektóre książki mają na mnie tak ogromny wpływ. Zmieniają mnie w kogoś gniewnego, wzniecają bunt. I ja bym sobie nie przeszkadzała podczas czytania, oj nie.
Jestem spokojna, chociaż trochę smutna. Chce mi się płakać, kiedy czytam o tych strasznych rzeczach. Mam gdzieś, że to tylko książka. Wiem, że w naszym świecie, niestety, takie sytuacje też mają miejsce. Łzy, które jeszcze przed chwilą stały mi w oczach, gorącymi strumieniami, powoli spływają po policzkach. Nic nie widzę, może nie chcę nic widzieć? Jeden moment i wpadam w furię, nie widzę ani jednego cholernego słowa, nie mogę nic przeczytać. Kiedy udaje mi się pozbierać, widzę coś przygnębiającego – niesprawiedliwość losu.
Na całość zapraszam tutaj: http://zjadamszminke.blogspot.com/2015/12/20-powiedz-mi-jak-wyglada-szczescie.html#more
Zaglądajcie! :)
(...) Tym razem poznałam dwójkę amerykańskich nastolatków, niby jak wszyscy. Ale chwila, gdzie w ich życiu jest zabawa i beztroska? No właśnie. Codziennie muszą zmagać się ze swoimi problemami, bolesnymi i przykrymi koszmarami ‘dzieciństwa’. Krucha Callie Lawrence jest „dziwadłem” i samotniczką, nie ma znajomych i nie chce z nikim nawiązać jakiegokolwiek kontaktu. Natomiast...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-12-05
2015-11-06
Delores Warren to kobieta inna niż wszystkie. Nie lgnie do mężczyzn, jakby byli kołem ratunkowym tego świata. Świetnie radzi sobie sama i nie szuka czegoś stałego, w zupełności wystarcza jej jedna noc. Jednak Matthew Fisher jest zdeterminowany by podbić jej serce i zdobyć ją. Droga ma okazać się nie prosta, raczej zakręcona jak włosy Pani Minge. I kiedy wszystko jest na prostej, pojawia się zakręt, a zburzony mur buduje się od nowa. Kiedy chcesz możesz wszystko, pytanie czy jest warto…
Kiedy otwiera się przecudowną okładkę, z nazwiskiem Emma Chase, wydaje się, że nie ma nic piękniejszego. Wchodzisz w historię, która jest jednocześnie przezabawna i wzruszająca. Od pierwszej strony czułam się jak ryba w wodzie, bo styl pisania autorki jest mi niesamowicie drogi. Ta kobieta wydaje się mieć ponadprzeciętny talent. Potrafi stworzyć coś takiego, że czyta się to z czystą, niczym niezmąconą przyjemnością. To musi być dar, ponieważ jest tak ciekawa i pasjonująca, że powinna dostać jakąś wspaniałą nagrodę za to. Naprawdę.
Postacie, jak przewidywałam, zauroczyły mnie natychmiastowo. Chyba nawet prędkość światła, przy tym jest wolna jak ślimak. Dee jest absolutnie wspaniała. Jest nieprzeciętną kobietą – naukowcem, ubierającym się jak striptizerka. Poza tym ma swoje dziwactwa, które nadają jej charakteru. Natomiast Matthew jest bankierem, podobnie jak Drew, ale nie aż tak pochłoniętym pracą. W oczy od razu rzuciły mi się znaczące różnice między bohaterami serii. Mianowicie, Drew ma samochód – swoją dziecinkę, a Matthew motocykl – swoją bestię. Kate ubiera się elegancko i stosownie, a Dee seksownie i wyzywająco.
Wszystkie te różnorodności między wyglądem, zachowaniami i upodobaniami bohaterów były idealnym posunięciem. Dzięki temu książka nie nudzi czytelnika swoimi powtórzeniami, a ekscytuje jak markowa bluzka kupiona za połowę ceny. Dałabym sobie obciąć jakąś kończynę, byle nie kończyć spotkania z tymi wspaniałymi postaciami. Wiem, że niejednokrotnie powrócę do tej cudnej lektury. I nie mam, co się martwić, że to koniec. Tak zjawiskowych bohaterów zapomnieć się nie da, oni ciągle będą żyli gdzieś tam, w zakamarkach serca i umysłu.
Na całą recenzję zapraszam na bloga --> http://zjadamszminke.blogspot.com/
Delores Warren to kobieta inna niż wszystkie. Nie lgnie do mężczyzn, jakby byli kołem ratunkowym tego świata. Świetnie radzi sobie sama i nie szuka czegoś stałego, w zupełności wystarcza jej jedna noc. Jednak Matthew Fisher jest zdeterminowany by podbić jej serce i zdobyć ją. Droga ma okazać się nie prosta, raczej zakręcona jak włosy Pani Minge. I kiedy wszystko jest na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Już wcześniej zaczytywałam się w literaturze erotycznej. Książki były, o czym były. Nie oczekiwałam po nich nie wiadomo czego i tutaj się bardzo, bardzo miło zaskoczyłam.
Kiedy przeczytałam opis nie poczułam się zainteresowana. W ogóle jakoś ta książka wydawała mi się jedną z tysiąca. Z opisu wywnioskowałam, że to praktycznie taka sama historia, jak z „Pięknego Drania”. Jednak już po pierwszej stronie wszystkie obiekcje odeszły w siną dal. Facet pierwszoosobowym narratorem? Cudownie!
Niesamowicie się ucieszyłam, że będę mogła zajrzeć facetowi do głowy. Jakoś zawsze fascynował mnie ich sposób myślenia. Tym bardziej, że Drew potrafi wszystko opisać w sposób tak humorystyczny, iż nie ma mu się za złe jego postępków. Ta książka to istna skarbnica męskich „przemyśleń”. Mam ciężki orzech do zgryzienia, bo zastanawiam się, skąd kobieta mogła tyle wiedzieć o męskim sposobie myślenia?
„Ochy” i „achy” nie mają końca. Bohaterzy świetni, fabuła ciekawa. Po prostu faworyt na każdą porę roku, dnia i nocy. Drew jest zabawny, seksowny, a nawet… wrażliwy! Natomiast Kate to nie jakaś Sierotka Marysia tylko fajna babka, która ma, przysłowiowe jaja. Pani Emma Chase stworzyła świetnych, realistycznych bohaterów. Tu muszę wspomnieć, że najbardziej, najbardziej podobała mi się Delores. Jej postać jest absolutnie genialna. Która z nas, nie chciałaby mieć takiej troskliwej przyjaciółki? Jestem przeszczęśliwa, że trzecia część jest o niej i Matthew.
Na całą recenzję zapraszam na bloga:
http://zjadamszminke.blogspot.com/
Już wcześniej zaczytywałam się w literaturze erotycznej. Książki były, o czym były. Nie oczekiwałam po nich nie wiadomo czego i tutaj się bardzo, bardzo miło zaskoczyłam.
Kiedy przeczytałam opis nie poczułam się zainteresowana. W ogóle jakoś ta książka wydawała mi się jedną z tysiąca. Z opisu wywnioskowałam, że to praktycznie taka sama historia, jak z „Pięknego Drania”....
2015-09-12
http://zjadamszminke.blogspot.com/
Pewnego dnia, podczas odwiedzin miejscowej biblioteki, na półce z nowościami dostrzegłam „Krew na śniegu”. Nieźle się podekscytowałam, bo słyszałam same dobre rzeczy o autorze i jego twórczości. Wiedziałam również, że książka jest „świeża”, bo wydana w tym roku. No i wypożyczyłam, dokładnie 8 września.
W sumie to od razu trafiła na półkę, bo szkoła, nie ma czasu, do tego przygotowania do pierwszego pokazu. I zabrałam się do niej dnia 12 września.
O. Mój. Boże!
Nie przypuszczałam, że „Krew na śniegu” mi się tak spodoba, no masakra. Przeczytałam książkę w ok. 4-5 godzin!!! Wiem, jest zbyt cienka. Tak się cieszę, że ma być kontynuacja. Nie zachwycę nikogo wyszukanym słownictwem teraz, przepraszam, ale ta książka jest po prostu zaje*ista! Na pewno ją kupię i postawię na honorowym miejscu!!! Nie noo, nie mam słów by opisać tego, co czuję.
„Jutro, gdy się obudzę nic nie będzie takie samo już.”
Zacznę od tego co mnie urzekło najbardziej, a mianowicie główny bohater. Postać Olava jest tak fascynująca, tak intrygująca, tak oryginalna. Po prostu się zakochałam. Sposób w jaki Pan Jo skonstruował głównego bohatera jest mistrzowski. Nie wiem, jak mu się udało stworzyć coś tak świetnego. Od dzisiaj Pan Jo Nesbo jest moim idolem! Olav od razu podbił moje serce. Różnił się bardzo od statystycznych płatnych morderców. Od samego początku wydał mi się mega ciekawy, jednak dopiero później tak strasznie, pozytywnie mnie zaskoczył!!! Jest pierwszą postacią, która wydała mi się barwna niczym egzotyczna papuga. Pomimo swojego zawodu był człowiekiem dobrym i ciepłym.
Bohater to osoba raczej nieskomplikowana, a jednak w jakiś sposób charakterna. Niby płatny morderca, zabijał ludzi, a jednak był człowiekiem współczującym i prostolinijnym. Olav posiadał swoje poglądy, których się trzymał. Jego wypowiedzi, refleksje i sposób myślenia, wszystkie zachowania – wszystko to skradło mi serce.
OLAV – płatny zabójca, współczujący, ciepły, sprytny, wrażliwy, prostolinijny. Lepszej postaci nie można sobie wyobrazić, po prostu.
„Usłyszałem huk. Jeden, potem drugi. Poczułem uderzenie kul. Dwa ołowiane pociski. W miejsce, w którym normalni ludzie mają serce.”*
Okej, muszę się streścić. Chociaż do tej książki istnieje cała gama uczuć.
Wątek zakochania Olava w żonie swojego szefa to interesujący element, w tym całym przestępczym świecie. Następny super pomysł.
„Krótko mówiąc, w Corinie Hoffmann podobało mi się wszystko. Wszystko, z wyjątkiem nazwiska.”**
Jak już mówiłam, a raczej pisałam zbyt szybko wszystko poszło. Moje „zimne oko” natychmiast to wychwyciło. Przeczucie oczywiście mnie nie myliło.
Zakończenie to następny element, za który należą się pokłony w pas. Brawa!
Jo Nesbo to niezaprzeczalny mistrz w swoim fachu.
Świetne było to, że potrafił tak wczuć się w postać i opowiedzieć tą historie, tak niesamowicie wciągająco. Świetne było to, że skonstruował taką oryginalną postać, zupełnie niepodobną do wszystkiego, co do tej pory spotkałam. Świetne było to, że z takim poczuciem humoru podszedł do niektórych scen, jak np. rzucania głową Hoffmanna. Świetne było to, że w taki sposób pokazał wszystkie uczucia. Świetne było to, że stworzył coś tak niesamowitego!
Podsumowując, wszystko jest świetne w tym, co stworzył pan Jo. Owacje na stojąco za to wszystko. Liczę, że autor otrzyma wiele nagród za tę powieść, które jak najbardziej mu się należą. Książki tego Pana pochłania się w zastraszającym tempie. Styl pisania = cudo. Polecam każdemu, normalnie musicie to przeczytać!
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy!!!!
Ocena: 6/6
http://zjadamszminke.blogspot.com/
Pewnego dnia, podczas odwiedzin miejscowej biblioteki, na półce z nowościami dostrzegłam „Krew na śniegu”. Nieźle się podekscytowałam, bo słyszałam same dobre rzeczy o autorze i jego twórczości. Wiedziałam również, że książka jest „świeża”, bo wydana w tym roku. No i wypożyczyłam, dokładnie 8 września.
W sumie to od razu trafiła na...
Nie zacznę efektownie, bo nie wiem od czego. Zawsze kiedy chcę powiedzieć coś o tej książce, która skradła mi serce, staje się niemową. Stać mnie tylko na banały w stylu „cudowna” czy „świetna”. Uwierzcie mi, że to zdecydowanie za mało. Mam tysiąc słów, aby ją określić. Jednak kiedy chcę to zrobić ciało odmawia mi posłuszeństwa, a język splątany jest niczym supeł. Dzisiaj będzie bardzo sentymentalnie i do bólu słodko.
Nie chciałam czytać tej książki. Teraz już sama nie wiem dlaczego. Na pewno nie byłam zachwycona okładką, która jest czarna i sprawia wrażenie przygnębiającej. Opis książki średnio mnie przekonał, bo nie jestem fanką rosyjskich klimatów. Istna ironia, bo i jestem fanką romansów historycznych, i jestem pasjonatką historii. Mama mi radziła, żebym przeczytała, bo jest naprawdę świetna. A ja nie byłam przekonana. Minęło dużo, dużo czasu zanim sięgnęłam po „Jeźdźca miedzianego”. Kiedy skończyłam czułam się, jakby sama Lilu śpiewała mi do ucha: „Mama mówiła…”
Ciąg dalszy można przeczytać na http://zjadamszminke.blogspot.com/ :)
Nie zacznę efektownie, bo nie wiem od czego. Zawsze kiedy chcę powiedzieć coś o tej książce, która skradła mi serce, staje się niemową. Stać mnie tylko na banały w stylu „cudowna” czy „świetna”. Uwierzcie mi, że to zdecydowanie za mało. Mam tysiąc słów, aby ją określić. Jednak kiedy chcę to zrobić ciało odmawia mi posłuszeństwa, a język splątany jest niczym supeł. Dzisiaj...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Ogółem nie lubię takich teraźniejszych romansów, jednak ten bardzo mi się spodobał. Jane i Cal tworzą zabawną parę. Pomimo wcześniejszej nienawiści do Jane, futbolista zaczyna darzyć ją sympatią i jak się później okazuje również miłością.Przez cały czas wspólnie się kłócą, co sprawia im satysfakcję:) .
Bardzo interesujący początek-z urodzinami i prezentami:).
Jane która bardzo pragnie dziecka, jednocześnie wstydzi się nagości i swoich piersi.Chce, żeby ojciec jej dziecka był głupkiem.
Natomiast Cal nie chce się pogodzić z tym,że się starzeje i okazuje się bardzo mądrym facetem:)
Świetna książka :)
Ogółem nie lubię takich teraźniejszych romansów, jednak ten bardzo mi się spodobał. Jane i Cal tworzą zabawną parę. Pomimo wcześniejszej nienawiści do Jane, futbolista zaczyna darzyć ją sympatią i jak się później okazuje również miłością.Przez cały czas wspólnie się kłócą, co sprawia im satysfakcję:) .
Bardzo interesujący początek-z urodzinami i prezentami:).
Jane która...
Uwielbiam tę książkę!
A w szczególności głównych bohaterów: zabawnego-Lachlana i charakterną-Kimberly.
Książkę czytałam 3 razy i za każdym podobała mi się tak samo.
Wiele zwrotów akcji, kłótni między "Kimber" i Lachlanem, a także "delikatnej" przemocy:D
Podobał mi się również wątek o rodzinie głównej bohaterki.
Natomiast miłość Lachlana do Megan odrobinkę mnie irytowała.
Fajne w tej książce było to, że Kimberly nie była jakąś pięknością, tylko zwyczajną dziewczyną z ognistym temperamentem. O czym mógł się przekonać główny bohater, bo nieźle oberwał parasolką po głowie;D
Najbardziej jednak spodobały mi się fragmenty, w których Megan jest załamana przeciętną urodą Kimberly, natomiast później Lachlan myśli, że Kimberly jest strasznie nieprzeciętną dziewczyną:).
Historia ciekawa, zabawna i porywająca. Z mnóstwem humoru.Gorąco polecam.
Uwielbiam tę książkę!
A w szczególności głównych bohaterów: zabawnego-Lachlana i charakterną-Kimberly.
Książkę czytałam 3 razy i za każdym podobała mi się tak samo.
Wiele zwrotów akcji, kłótni między "Kimber" i Lachlanem, a także "delikatnej" przemocy:D
Podobał mi się również wątek o rodzinie głównej bohaterki.
Natomiast miłość Lachlana do Megan odrobinkę mnie...
zjadaczka.blogspot.com
"Margo” intryguje nie tylko zjawiskową okładką i tajemniczym opisem, ale także swoją bardzo dobrą reputacją. W sieci można natknąć się na wiele pochlebnych słów, skierowanych w jej stronę. Jest w niej pewne szaleństwo, które przyciąga czytelnika niczym magnez, ale też w niczym nie przypomina zwykłej książki młodzieżowej, wpisanej w moją rubrykę „literatury banalnej”.
„Często przyglądam się kolegom i koleżankom ze szkoły, zastanawiając się, czego oni będą potrzebować w dorosłym życiu i co poświęcą, żeby to zdobyć.”
Na pierwszy rzut oka, okazałam spore zdziwienie, widząc objętość „Margo” (dwuznaczność tych słów mnie bawi, kto przeczyta ten zrozumie ;). Oczywiście wprawiło mnie to w ogromne zadowolenie, bo jako rasowy książkoholik, czułam w kościach (dzisiaj mega dwuznacznie), że ta historia zapadnie mi w pamięci na długi czas. Prawdopodobnie będzie mnie prześladować w autobusie, na lekcji, przy obiedzie i jak zobaczę dom, podobny do jej domu. W dwóch słowach: czysty zamęt. Uwielbiam dotykać „Margo” i okiem, i dłonią. Pokłon w stronę grafika, za tak cudowną okładkę. Trochę lakieru na literkach, wybrzuszony polakierowany tytuł, estetyka grzbietu – zachwycam się. Uwielbiam czuć jej zapach, kiedy kartkuję ją w poszukiwaniu ulotnych momentów z życia Margo. Cieszy mnie, że rozdział jest zachęcająco krótki i przyozdobiony motywem okładkowym. Natomiast kartki okryte zgrabną i przejrzystą czcionką, bardzo wspomagają oko podczas czytania.
Jestem absolutnie i niepodważalnie oczarowana wszystkim, co związane jest z „Margo”.
Poznajemy główną bohaterkę, jako bardzo młodą osóbkę, bo zaledwie trzynastoletnią. To ona jest narratorką i oprowadza nas po swojej głowie i Bone. Od razu zaskoczyła mnie swoją przenikliwością, bo nie tego spodziewałam się po kimś w jej wieku. Namacalny jest smutek, ale też niezwykła błyskotliwość dziewczyny. Wyglądem nie przypomina standardowej bohaterki, rodem z romantycznej komedii. Oczywiście pewnie też dlatego, że owa książka z tymże gatunkiem ma niewiele wspólnego. Autorka, jakby chcąc przygnębić nas jeszcze bardziej, tworzy Margo jako „brzydką grubaskę”. A przynajmniej jest to jej autoprezentacja. Nasza bohaterka od razu zjednuje swoim sposobem bycia, pomimo jej dziwoty nie da się jej nie lubić. Pokochałam Margo za to, że jest bohaterką „z jajem”, ale też bardzo wrażliwą i mocną dziewczyną.
„Wszyscy wiedzą, kim jest moja matka, ale i tak wolę, żeby nikt tego nie widział.”
Relacja matki z córką, ukazana w książce, szokuje. Matka, która traktuje córkę jak powietrzę lub ewentualnie – niepotrzebne śmieci. „Przynieś, podaj, pozamiataj” to idealny opis ich kontaktów. Kobieta, która jest piękna, zgrabna i delikatna, to całkowite przeciwieństwo Margo. Wydaje się, że jedyną osobą, którą kocha (poza sobą) jest ojciec Margo. Z kolei on podziela opinię matki, na temat ich córki, i również traktuje ją obcego lokatora ukochanej. Mężczyzna podziela uczucie matki Margo.
Mieszkańcy Bone to ludzie skrajnie różnorodni. Pisząc to miałam na myśli, patologicznie różni. W Bone znajdziesz domy: cracku, złych ludzi, starej wróżki, hodowlę marihuany i wiele innych atrakcji niepublicznych. Kluczową postacią w książce, w moim odczuciu, jest Judah. Chłopak, który jest kwintesencją życia, będąc jednocześnie sparaliżowanym.
Ostatnio zrobiłam się nazbyt wybredna i w literaturze przebieram, jak w lumpeksie (przepraszam za porównanie, ale idealnie to oddaje). Jedna książka na milion, okazuje się swoistą perłą wśród tanich kamieni. „Margo” nią jest, naprawdę. Instynkt podpowiadał mi, że nie mogę jej odłożyć, póki nie skończę. Poniedziałek i wtorek był mój, lekcje musiały poczekać i choć wiem, że to złe podejście, to niestety żadna siła nie mogła mnie od niej oderwać. Ta książka to powiew świeżości na rynku literackim, prawdziwy niepodrabialny oryginał. Jej specyficzność od razu skradła moje serce. Z szoku przechodziłam w przygnębienie, aby na mecie zobaczyć mętlik w swojej głowie (okładka trafiona). Czułam się zmanipulowana i oszukana, ale też zaskoczona. Czekałam całe życie na taką książkę. Książkę, która będzie mogła powiedzieć wszystko. Ukazano w niej najgorsze zachowania ludzi, najgorsze miejsce na ziemi. A jednak nade wszystko przebija się w niej twoja własna sprawiedliwość. Nie możesz ocenić, bo wiesz, że zrobiłbyś tak samo.
Spodziewałam się czegoś wyjątkowego i po stokroć to otrzymałam. Poprzeczkę podniosłam naprawdę wysoko i dane mi było rozczarować się tak pozytywnie, jak tylko to możliwe. „Margo” to wstrząsająca opowieść o sprawiedliwości uwięzionej w każdym z nas. Świadomość, którą daje obciąża i szokuje, jest głęboko poruszająca i mocna.
Z głębi serca polecam, ta historia jest warta każdej strony i minuty. Pokochasz Margo, a mroczne Bone zapadnie Ci w pamięci na długo.
zjadaczka.blogspot.com
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to"Margo” intryguje nie tylko zjawiskową okładką i tajemniczym opisem, ale także swoją bardzo dobrą reputacją. W sieci można natknąć się na wiele pochlebnych słów, skierowanych w jej stronę. Jest w niej pewne szaleństwo, które przyciąga czytelnika niczym magnez, ale też w niczym nie przypomina zwykłej książki młodzieżowej, wpisanej w moją rubrykę...