-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać445 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2012-08-20
2012-05-14
W końcu wyszła! No i proszę, poranne wykłady musiały obyć się beze mnie, bo oczywiście czytałam całą noc. A teraz piszę tę recenzje i wyrzucam sobie, że przecież mogłam poczekać, dozować przyjemność, w końcu na następną część przyjdzie jeszcze długo poczekać…
Powieść jest świetna! Z czytaniem po angielsku nie mam większego problemu, a nawet uważam, że książka sporo traci w polskim tłumaczeniu. Więc zachęcam wszystkich do sięgnięcia po oryginalne wydanie + okładka jest śliczna.
Akcja: od samego początku powieść trzyma w napięciu, co rozdział stawiając bohaterów przed nowymi dylematami. I tu odniosłam wrażenie, że niektóre wątki zostały zbyt szybko zakończone. Było sporo gadania, jakie to ważne, jakie niebezpieczne a potem akapit albo dwa i po sprawie, idziemy dalej. Pozostawiło to leki niedosyt. Z drugiej jednak strony ciągle coś się działo, nie sposób było się nudzić.
Wątek romantyczny: mistrzowsko poprowadzony i nie chodzi mi bynajmniej o główną parę. Skomplikowana relacja Mai i Jordana, wypadła całkiem przekonywująco, ale najbardziej czekałam na sceny Isabelli i Simona. W tej części bardzo polubiłam Izzie. Pokazała jak bardzo jest bezbronna w obliczu cierpienia ludzi, których kocha. Zaniepokojona o swojego brata, niepewna uczuć do Simona, Isabella, która w tej wojnie straciła tak wiele była w stanie zrobić wszystko, aby ochronić tych, którzy pozostali przy jej boku. To sprawiło, że obok Magnusa jest ona teraz moją ukochaną postacią. Również relacja czarownika i młodego Lightwooda została dokładniej ukazana. Jedno z nich maiło żyć wiecznie drugie zaś zestarzeć się i umrzeć, ciężko w takich okolicznościach o sielankę. Aleck zmagał się z ciągłymi wątpliwościami dotyczącymi przeszłości partnera oraz przyszłości ich związku. Zazdrość i niepewność zaprowadziły go na ścieżkę, z której nie mógł już zawrócić.
Lektura była tak przyjemna właśnie dlatego, że bohaterowie zostali ukazani z nowej perspektywy. Nawet Sebastian, „główny zły”, zyskał nieco bardziej ludzką twarz. Poznajemy bliżej tajemnice jego dzieciństwa i motywy, jakie nim kierują. Mimo iż czyni on wiele złego nie byłam w stanie powstrzymać fali współczucia. To przecież nie jego wina, że jest, jaki jest. Kto by pomyślał, że łezka zakręci mi się w oku właśnie na wspomnienie Jonatana Morgensterna?
Wzmianki o bohaterach czy przedmiotach, które znamy doskonale z „Diabelskich Maszyn” pojawiały się prawie w każdym rozdziale. Mój umysł pracował na najwyższych obrotach próbując wyłapać wszelkie niuanse. Mam nadzieję, że nic mi nie umknęło (I tu pragnę wtrącić, że Brat Zachariasz jest kimś więcej niż się wydaje – w mojej skromnej opinii oczywiście, totalna spekulacja. Ale po przeczytaniu powiecie czy też nie odnieśliście takiego wrażenia).
A więc na zakończenie powiem tylko ze ta część mnie nie zawiodła. Wiem, że fanów serii nie trzeba zachęcać do przeczytania, więc tylko powiem: kochani warto było czekać!
Ps. Proszę przestańcie w końcu porównywać "Dary Anioła" do epickich cykli Fantasy, to bezcelowe. Pewnie, że wypadają blado, ale to zupełnie inny gatunek. Fajnie napisana opowieść o miłości z magią w tle to świetna odskocznia od pełnych intryg, wojen i okrucieństwa dzieł z „wyższej półki”. Tutaj dobro w końcu wygra ze złem, a miłość pokona przeciwności. To nic złego pozwolić sobie, choć na chwilę w to uwierzyć.
W końcu wyszła! No i proszę, poranne wykłady musiały obyć się beze mnie, bo oczywiście czytałam całą noc. A teraz piszę tę recenzje i wyrzucam sobie, że przecież mogłam poczekać, dozować przyjemność, w końcu na następną część przyjdzie jeszcze długo poczekać…
Powieść jest świetna! Z czytaniem po angielsku nie mam większego problemu, a nawet uważam, że książka sporo traci w...
2012-07-01
Film oparty na tej powieści całkiem niedawno zrobił na całym świecie nie lada furorę. Przyznam, że z nie do końca jasnych powodów fakt ten zniechęcił mnie do lektury „Igrzysk śmierci”. Zwlekałam, więc dość długo, ale jak tylko książka trafiła w moje ręce przeczytałam ją w dwa dni.
Myślę, że z tym tytułem zetkną się każdy, więc przybliżanie fabuły nie ma sensu. Bohaterowie wydali mi się wyjątkowo prawdziwi, bark tu idealizowania. Główna bohaterka zyskała moją sympatię, ale przyznaję, że spodziewałam się czegoś innego. W filmie odebrałam ją, jako twardą i nieustępliwą, tak też chciała, aby postrzegali ja widzowie w Panem. Dzięki narracji pierwszoosobowej w powieści mamy okazję zobaczyć jej prawdziwe oblicze. Pomimo wszystkich swoich umiejętności pozostaje zwykłą nastolatką, która zmaga się z podobnymi dylematami co każda z nas (nie licząc walki na śmierć i życie oczywiście).
Świat przedstawiony w powieści wydał mi się przerażająco realny. Państwo Panem znajduje się na ruinach dawnej Ameryki Północnej a krótka historia jego powstania, przybliżona w powieści, wydaje się całkiem prawdopodobna. Czy ludzie byli by zdolni urządzić tak potworne widowisko w świecie, w którym my żyjemy? A może to tylko nieprawdopodobna wizja autorki? Odpowiedź na to pytanie powinien rozważyć każdy w swoim sercu. Wnioski, do których ja doszłam nie wróżą jednak nic dobrego.
Nie mogę doczekać się dalszego rozwoju akcji. Powieść mogę polecić każdemu.
Ps. Naprawdę denerwują mnie stwierdzenia, że fanki „Zmierzchu” są to dziewczęta zbyt głupie na „Igrzyska śmierci”. Owszem druga powieść jest być może trochę bardziej ambitna, ale bez przesady. To ciągle książka młodzieżowa opowiadająca o dylematach dorastania i posiadająca bardzo rozbudowany wątek miłosny. Nie róbcie więc z niej wielkiego arcydzieła, stawiając swój gust literacki ponad „głupiutkimi nastolatkami”. Bo muszę was zmartwić, oba tytuły to bestsellery, które leżą obok siebie na półce z podpisem „ Literatura młodzieżowa”.
Film oparty na tej powieści całkiem niedawno zrobił na całym świecie nie lada furorę. Przyznam, że z nie do końca jasnych powodów fakt ten zniechęcił mnie do lektury „Igrzysk śmierci”. Zwlekałam, więc dość długo, ale jak tylko książka trafiła w moje ręce przeczytałam ją w dwa dni.
Myślę, że z tym tytułem zetkną się każdy, więc przybliżanie fabuły nie ma sensu. Bohaterowie...
2012-01-29
2012-01-02
2012-03-06
2011-12-18
Jak tylko dorwałam się do "Mechanicznego Księcia" oczywiście zarwałam noc. Czytałam oryginalne angielskie wydanie, bo do polskiej premiery jest dla mnie stanowczo za długo. I muszę powiedzieć, że w tej wersji dopiero czuć klimat epoki wiktoriańskiej. Nie widać jak wiele powieść tarci w polskim tłumaczeniu dopóki nie przeczyta się oryginału.
To chyba jedna z najlepszych książek Cassandry Clare. Zaskoczyło mnie to również z tego względu że drugie części trylogii zazwyczaj są najsłabsze w całym cyklu. Ta część natomiast spodobała mi się znacznie bardziej niż „Mechaniczny Anioł”! Intryga mnie nie zawiodła, jest spójna i nieprzenikniona. Czasem zdarza się, że po przeczytaniu kilku pierwszych rozdziałów powieści wiesz jak wszystko się skończy, tutaj jest to niemożliwe! W zamian za kilka odkrytych tajemnic Cassie serwuje nam drugie tyle nowych. Dowiedzieliśmy się wiele o przeszłości Willa, a także trochę więcej o pochodzeniu Tessy i motywach postępowania Mistrza. Ale te kilka informacji tylko zrodziło dziesiątki nowych pytań.
Pojawiło się też kilka bardzo ciekawych postaci, niektóre z nich od razu skradły moją sympatie. A znani nam bohaterowie pokazali się z zupełnie nowej strony.
I w końcu mieliśmy ten głośno zapowiadany trójkąt miłosny! Pełen namiętności i rozdzierający serce na pół a nie pozorowany i sztuczny jak w „Darach Anioła”. Will dopiero w tym tomie wydał mi się sympatyczny (w ogóle nie rozumiałam tych ochów i achów pod jego adresem po „Mechanicznym Aniele”). A Jem rozkochał mnie w sobie jeszcze bardziej! Sceny, w których był z Tessą sam na sam czytałam po 10 razy i nie mogłam się nadziwić. James to naprawdę Ty? Na Anioła! Nie mogłam się oderwać od tej książki, chciałam więcej! I niby powinnam być zadowolona z obrotu spraw, ale przeczytałam zbyt wiele powieści dla młodzieży żeby wiedzieć, z kim skończy Tessa. Oczywiście możemy mieć nadzieje, że Cassie będzie bardziej oryginalna niż większość pisarek, ale…
Podejrzewam, że zanim wyjdzie kolejna część przeczytam tę jeszcze wiele razy. Na szczęście W międzyczasie czeka nas premiera „Miasta Zagubionych Dusz”.
Jak tylko dorwałam się do "Mechanicznego Księcia" oczywiście zarwałam noc. Czytałam oryginalne angielskie wydanie, bo do polskiej premiery jest dla mnie stanowczo za długo. I muszę powiedzieć, że w tej wersji dopiero czuć klimat epoki wiktoriańskiej. Nie widać jak wiele powieść tarci w polskim tłumaczeniu dopóki nie przeczyta się oryginału.
To chyba jedna z najlepszych...
2011-09-13
Kiedyś miałam trochę sceptyczne podejście do "Władcy Pierścieni", nie jestem pewna dlaczego... "Klasyka gatunku", "musisz to przeczytać" słyszałam od każdej osoby, która podziela moje zainteresowania. No dobra, jak trzeba to trzeba. Początkowo taka właśnie była moja motywacja do sięgnięcia po ten tytuł. Nie chciałam żeby ludzie wciąż wytykali mi nieznajomość tej "najbardziej cenionej pozycji gatunku fantasy".
Po przeczytaniu kilku pierwszych stron przytłoczyła mnie mnogość nazw geograficznych, nazwisk, rodowodów, dat , itp. Bałam się, że się w tym pogubię.
Parę godzin później nie byłam już w stanie się od tej książki oderwać. Urzekły mnie barwne opisy zwyczajów panujących wśród Hobbitów, a także wielu innych ras zamieszkujących Śródziemie. Nawet te początkowo irytujące szczegóły teraz zdawały się nieodzowną częścią powieści. Dodawały jej "autentyczności" pozwalając czytelnikowi odnieść wrażenie, że ma do czynienia z prawdziwą kroniką, nie zaś wytworem czyjejś wyobraźni.
Coś niesamowitego!
Portrety bohaterów są niezwykle rozbudowane, akcja ciekawa i wciągająca. Obszerne niekiedy opisy nie nużą, co naprawdę mnie zdziwiło. W zasadzie nie mam za bardzo do czego się przyczepić. Nie ma co prawda wątków romantycznych (następne części trylogii pod tym względem podobno wykazują małą poprawę) ale jest historia przyjaźni która poruszyła moje serce równie mocno.
J.R.R. Tolkien stworzył od podstaw zupełnie nowy świat, z własną historią i mitologią oraz unikalnym językiem, którego po dziś dzień uczą się miliony fanów na świecie. Nigdy wcześniej nie czytałam tak dobrego fantasy (wiem że jeszcze wiele wspaniałych tytułów przede mną, ale jednak)! Cieszę się że sięgnęłam po tę powieść i bez zbędnej zwłoki biorę w swoje ręce kolejną część.
Szczerze wszystkim polecam, powielając opinie, które ja kiedyś słyszałam: Koniecznie musicie to przeczytać!
PS. Polecam zakup albo chociaż wydrukowanie mapy Śródziemia (łatwiej z niej korzystać niż z tych małych mapek na końcu książki) pomoże zorientować się gdzie znajdują się bohaterowie. Przestanie was przerażać ten natłok nazw geograficznych, które bez zerknięcia na mapę niewiele mówią.
PPS. Ja zrobiłam sobie też oś z kilkoma ważnymi datami z historii Śródziemia. Teraz gdy w tekście natrafię na jakąś datę mogę owe wydarzenie szybko umiejscowić w czasie.
Może się to wydać głupie, ale myślę, że dla osoby, która podobnie jak ja dopiero zaczyna swoją przygodę z powieściami Tolkiena rady te będą pomocne.
Kiedyś miałam trochę sceptyczne podejście do "Władcy Pierścieni", nie jestem pewna dlaczego... "Klasyka gatunku", "musisz to przeczytać" słyszałam od każdej osoby, która podziela moje zainteresowania. No dobra, jak trzeba to trzeba. Początkowo taka właśnie była moja motywacja do sięgnięcia po ten tytuł. Nie chciałam żeby ludzie wciąż wytykali mi nieznajomość tej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-07-08
2011-06-03
Powieść przerosła moje oczekiwania! Po tych wszystkich zapowiedziach głoszących, że uwaga koncentrować się będzie na Simonie byłam dość niepewna, ale okazało się ze niesłusznie. Co prawda Simon gra w tej powieści dość znaczącą role, ale dostatecznie dużo miejsca zajmują też perypetie ukochanych Jace’a i Clary. Może ich związek był miejscami zbyt melodramatyczny, ale i tak ich kochamy xD. Akcja bardzo ciekawa i nieprzewidywalna, parę razy wbiło mnie w fotel a zakończenie - zakończenie mnie rozwaliło O_o !
Po lekturze "Miasta upadłych aniołów" złapałam się też na tym że naprawdę POLUBIŁAM SIMONA! Ten sam bohater, który w poprzednich częściach był nieprawdopodobnie wręcz łąjzowaty i irytujący, teraz naprawdę zyskał moją sympatie. Może dlatego że nie łazi już jak pies za Clary tylko ma własne problemy. Podczas lektury ostatnich rozdziałów przemknęło mi nawet przez głowę, że byłby świetnym materiałem na chłopaka. Sama siebie nie poznaje ;P Bardzo ciekawym akcentem były też nawiązania do "Mechanicznego anioła".
No, co tu dużo mówić, tę książkę naprawdę warto przeczytać!!! ;)
Powieść przerosła moje oczekiwania! Po tych wszystkich zapowiedziach głoszących, że uwaga koncentrować się będzie na Simonie byłam dość niepewna, ale okazało się ze niesłusznie. Co prawda Simon gra w tej powieści dość znaczącą role, ale dostatecznie dużo miejsca zajmują też perypetie ukochanych Jace’a i Clary. Może ich związek był miejscami zbyt melodramatyczny, ale i tak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010-12-01
2010-11-01
2010-01-01
2010-01-01
2010-01-01
2010-01-01
2010-01-01
2009-06-01
2009-06-01
2009-06-01
Natrafiłam na nią przypadkiem i co tu dużo mówić wpadłam po uszy! Jako zagorzała miłośniczka fantastycznego świata i wątków romantycznych, byłam wniebowzięta! Ciekawa historia, niespodziewane zwroty akcji i Jace! xD
Natrafiłam na nią przypadkiem i co tu dużo mówić wpadłam po uszy! Jako zagorzała miłośniczka fantastycznego świata i wątków romantycznych, byłam wniebowzięta! Ciekawa historia, niespodziewane zwroty akcji i Jace! xD
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Adept magii” to pierwsza część „Opowieści o wojnie światów” Raymonda E. Feista. Przedstawia historię sieroty Puga i jego przyjaciela Tomasa. Według zasad panujących w Midkemii chłopcy wykonywali różne prace aż do dnia wyboru, kiedy to mistrzowie przyjmowali ich na terminatorów. Tak, więc Tomas został wybrany przez Mistrza miecza a Pug w dość ciekawych okolicznościach został uczniem Mistrza magii. Za chwile znajdą się w samym środku dziwnych i przerażających wydarzeń z najazdem obcej cywilizacji na czele.
Jestem w głębokim szoku, że dopiero teraz trafiłam na tę powieść! Na początku strasznie przypominała mi „Ruiny Gorlanu” Flanagana. Na „Zwiadowców” trafiłam wcześniej, ale to powieść Feista ukazała się, jako pierwsza. Podobny jest jednak tylko początek, pozostałe wydarzenia różnią się diametralnie.
Urzekła mnie mnogość wątków i połączenie rozgrywek politycznych z magią czającą się na każdym kroku. Również sposób narracji jest bardzo ciekawy, autor skacze o kilka lat do przodu. Dzięki temu możemy zaobserwować jak w tym czasie zmienili się bohaterowie a akcja płynie wartko bez większych przestojów.
Przeczytałam powieść jednym tchem i od razu sięgnęłam po kolejny tom. W oryginalnie „Adept magii” i „Mistrz magii” były wydane jako całość. Dlatego proszę nie zniechęcajcie się, jeżeli pierwsza część was nie zauroczy, druga bije ją na głowę! Polecam, polecam i jeszcze raz polecam!
„Adept magii” to pierwsza część „Opowieści o wojnie światów” Raymonda E. Feista. Przedstawia historię sieroty Puga i jego przyjaciela Tomasa. Według zasad panujących w Midkemii chłopcy wykonywali różne prace aż do dnia wyboru, kiedy to mistrzowie przyjmowali ich na terminatorów. Tak, więc Tomas został wybrany przez Mistrza miecza a Pug w dość ciekawych okolicznościach...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to