-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać455 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2012-11-29
2012-09-22
2012-10-10
2012-07-21
2012-08-20
„Adept magii” to pierwsza część „Opowieści o wojnie światów” Raymonda E. Feista. Przedstawia historię sieroty Puga i jego przyjaciela Tomasa. Według zasad panujących w Midkemii chłopcy wykonywali różne prace aż do dnia wyboru, kiedy to mistrzowie przyjmowali ich na terminatorów. Tak, więc Tomas został wybrany przez Mistrza miecza a Pug w dość ciekawych okolicznościach został uczniem Mistrza magii. Za chwile znajdą się w samym środku dziwnych i przerażających wydarzeń z najazdem obcej cywilizacji na czele.
Jestem w głębokim szoku, że dopiero teraz trafiłam na tę powieść! Na początku strasznie przypominała mi „Ruiny Gorlanu” Flanagana. Na „Zwiadowców” trafiłam wcześniej, ale to powieść Feista ukazała się, jako pierwsza. Podobny jest jednak tylko początek, pozostałe wydarzenia różnią się diametralnie.
Urzekła mnie mnogość wątków i połączenie rozgrywek politycznych z magią czającą się na każdym kroku. Również sposób narracji jest bardzo ciekawy, autor skacze o kilka lat do przodu. Dzięki temu możemy zaobserwować jak w tym czasie zmienili się bohaterowie a akcja płynie wartko bez większych przestojów.
Przeczytałam powieść jednym tchem i od razu sięgnęłam po kolejny tom. W oryginalnie „Adept magii” i „Mistrz magii” były wydane jako całość. Dlatego proszę nie zniechęcajcie się, jeżeli pierwsza część was nie zauroczy, druga bije ją na głowę! Polecam, polecam i jeszcze raz polecam!
„Adept magii” to pierwsza część „Opowieści o wojnie światów” Raymonda E. Feista. Przedstawia historię sieroty Puga i jego przyjaciela Tomasa. Według zasad panujących w Midkemii chłopcy wykonywali różne prace aż do dnia wyboru, kiedy to mistrzowie przyjmowali ich na terminatorów. Tak, więc Tomas został wybrany przez Mistrza miecza a Pug w dość ciekawych okolicznościach...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-05-14
W końcu wyszła! No i proszę, poranne wykłady musiały obyć się beze mnie, bo oczywiście czytałam całą noc. A teraz piszę tę recenzje i wyrzucam sobie, że przecież mogłam poczekać, dozować przyjemność, w końcu na następną część przyjdzie jeszcze długo poczekać…
Powieść jest świetna! Z czytaniem po angielsku nie mam większego problemu, a nawet uważam, że książka sporo traci w polskim tłumaczeniu. Więc zachęcam wszystkich do sięgnięcia po oryginalne wydanie + okładka jest śliczna.
Akcja: od samego początku powieść trzyma w napięciu, co rozdział stawiając bohaterów przed nowymi dylematami. I tu odniosłam wrażenie, że niektóre wątki zostały zbyt szybko zakończone. Było sporo gadania, jakie to ważne, jakie niebezpieczne a potem akapit albo dwa i po sprawie, idziemy dalej. Pozostawiło to leki niedosyt. Z drugiej jednak strony ciągle coś się działo, nie sposób było się nudzić.
Wątek romantyczny: mistrzowsko poprowadzony i nie chodzi mi bynajmniej o główną parę. Skomplikowana relacja Mai i Jordana, wypadła całkiem przekonywująco, ale najbardziej czekałam na sceny Isabelli i Simona. W tej części bardzo polubiłam Izzie. Pokazała jak bardzo jest bezbronna w obliczu cierpienia ludzi, których kocha. Zaniepokojona o swojego brata, niepewna uczuć do Simona, Isabella, która w tej wojnie straciła tak wiele była w stanie zrobić wszystko, aby ochronić tych, którzy pozostali przy jej boku. To sprawiło, że obok Magnusa jest ona teraz moją ukochaną postacią. Również relacja czarownika i młodego Lightwooda została dokładniej ukazana. Jedno z nich maiło żyć wiecznie drugie zaś zestarzeć się i umrzeć, ciężko w takich okolicznościach o sielankę. Aleck zmagał się z ciągłymi wątpliwościami dotyczącymi przeszłości partnera oraz przyszłości ich związku. Zazdrość i niepewność zaprowadziły go na ścieżkę, z której nie mógł już zawrócić.
Lektura była tak przyjemna właśnie dlatego, że bohaterowie zostali ukazani z nowej perspektywy. Nawet Sebastian, „główny zły”, zyskał nieco bardziej ludzką twarz. Poznajemy bliżej tajemnice jego dzieciństwa i motywy, jakie nim kierują. Mimo iż czyni on wiele złego nie byłam w stanie powstrzymać fali współczucia. To przecież nie jego wina, że jest, jaki jest. Kto by pomyślał, że łezka zakręci mi się w oku właśnie na wspomnienie Jonatana Morgensterna?
Wzmianki o bohaterach czy przedmiotach, które znamy doskonale z „Diabelskich Maszyn” pojawiały się prawie w każdym rozdziale. Mój umysł pracował na najwyższych obrotach próbując wyłapać wszelkie niuanse. Mam nadzieję, że nic mi nie umknęło (I tu pragnę wtrącić, że Brat Zachariasz jest kimś więcej niż się wydaje – w mojej skromnej opinii oczywiście, totalna spekulacja. Ale po przeczytaniu powiecie czy też nie odnieśliście takiego wrażenia).
A więc na zakończenie powiem tylko ze ta część mnie nie zawiodła. Wiem, że fanów serii nie trzeba zachęcać do przeczytania, więc tylko powiem: kochani warto było czekać!
Ps. Proszę przestańcie w końcu porównywać "Dary Anioła" do epickich cykli Fantasy, to bezcelowe. Pewnie, że wypadają blado, ale to zupełnie inny gatunek. Fajnie napisana opowieść o miłości z magią w tle to świetna odskocznia od pełnych intryg, wojen i okrucieństwa dzieł z „wyższej półki”. Tutaj dobro w końcu wygra ze złem, a miłość pokona przeciwności. To nic złego pozwolić sobie, choć na chwilę w to uwierzyć.
W końcu wyszła! No i proszę, poranne wykłady musiały obyć się beze mnie, bo oczywiście czytałam całą noc. A teraz piszę tę recenzje i wyrzucam sobie, że przecież mogłam poczekać, dozować przyjemność, w końcu na następną część przyjdzie jeszcze długo poczekać…
Powieść jest świetna! Z czytaniem po angielsku nie mam większego problemu, a nawet uważam, że książka sporo traci w...
2012-08-02
"Skrzydła Laurel" podpatrzyłam na czyimś profilu i w wirze lekkich wakacyjnych lektur postanowiłam przeczytać. Wynik jest taki, że książka naprawdę bardzo mi się podobała i z pewnością sięgnę po kolejne części.
Zacznę od tego, że ta powieść ma chyba jedną z najgorzej dobranych okładek, jakie widziałam. Nic tutaj nie pasuje: przeciętna dziewczyna, która w niczym nie przypomina wróżki a już na pewno głównej bohaterki, ubrana w jakiś boleśnie różowy szlafrok(?) z mającym wyglądać magicznie(?) motylkiem. Oh God Why?!
Z przyjemnością pragnę jednak stwierdzić, że jest to jedna z najlepszych powieści z gatunku paranormal romance, jaką czytałam! Wróżki były nowością, a podejście do tego zagadnienia zupełnie innowacyjne i zaskakujące. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie też główna bohaterka, fajna rzeczowa dziewczyna. Potrafię zrozumieć jej motywy, żadnych irracjonalnych wyskoków jak to się zdarza jaj „koleżankom po fachu”. Trójkąt miłosny całkiem ciekawie napisany: mamy tutaj szkolnego kolegę Dawida, który od początku jest oparciem dla Laurel oraz baśniowego Tamaniego, z którym łączy ją silna więź, mimo iż jeszcze nie jest tego świadoma.
Żeby nie przedłużać napisze tylko, że ta powieść to perełka wśród zalewającej nas zewsząd tandety. Nie zrażajcie się cukierkową (i zwyczajnie brzydką) okładką! Zawsze można obłożyć powieść w jakiś ładny papier, a zawartość jest naprawdę warta uwagi. Polecam fankom gatunku!
"Skrzydła Laurel" podpatrzyłam na czyimś profilu i w wirze lekkich wakacyjnych lektur postanowiłam przeczytać. Wynik jest taki, że książka naprawdę bardzo mi się podobała i z pewnością sięgnę po kolejne części.
Zacznę od tego, że ta powieść ma chyba jedną z najgorzej dobranych okładek, jakie widziałam. Nic tutaj nie pasuje: przeciętna dziewczyna, która w niczym nie...
2012-07-04
Po „Portret w bieli” sięgnęłam, ponieważ miałam lekkiego „doła” i tylko dobry romans był w stanie temu zaradzić. I udało się. Powieść bardzo mi się podobała, czytało ją się szybko i przyjemnie. Niejednokrotnie wywoływała uśmiech na mojej twarzy.
Ktoś może tu dopatrywać się niekonsekwencji po tym jak niedawno zjechałam w swojej recenzji „Pamiętnik” Sparksa. Nic z tych rzeczy. Nie mam nic przeciwko „literaturze kobiecej”. Poprawka: dobrej literaturze kobiecej. Uważam, że powieść Nory Roberts jest bardzo dobra w swoim gatunku. Znacznie lepsza od książki Sparksa, który w moim mniemaniu do perfekcji opanował granie na najniższych ludzkich uczuciach. A to żadna sztuka. Powieść „Portret w bieli” to lekki romans do poduszki. Jest znacznie bardziej szczery niż nadmuchane do granic możliwości i przepełnione patosem powieści wyżej wymienionego pana.
Następnym razem, gdy najdzie mnie ochota na dobry romansik sięgnę na pewno po kolejną część „Kwartetu weselnego” i wszystkim również serdecznie go polecam.
Po „Portret w bieli” sięgnęłam, ponieważ miałam lekkiego „doła” i tylko dobry romans był w stanie temu zaradzić. I udało się. Powieść bardzo mi się podobała, czytało ją się szybko i przyjemnie. Niejednokrotnie wywoływała uśmiech na mojej twarzy.
Ktoś może tu dopatrywać się niekonsekwencji po tym jak niedawno zjechałam w swojej recenzji „Pamiętnik” Sparksa. Nic z tych...
2012-07-01
2012-07-01
Film oparty na tej powieści całkiem niedawno zrobił na całym świecie nie lada furorę. Przyznam, że z nie do końca jasnych powodów fakt ten zniechęcił mnie do lektury „Igrzysk śmierci”. Zwlekałam, więc dość długo, ale jak tylko książka trafiła w moje ręce przeczytałam ją w dwa dni.
Myślę, że z tym tytułem zetkną się każdy, więc przybliżanie fabuły nie ma sensu. Bohaterowie wydali mi się wyjątkowo prawdziwi, bark tu idealizowania. Główna bohaterka zyskała moją sympatię, ale przyznaję, że spodziewałam się czegoś innego. W filmie odebrałam ją, jako twardą i nieustępliwą, tak też chciała, aby postrzegali ja widzowie w Panem. Dzięki narracji pierwszoosobowej w powieści mamy okazję zobaczyć jej prawdziwe oblicze. Pomimo wszystkich swoich umiejętności pozostaje zwykłą nastolatką, która zmaga się z podobnymi dylematami co każda z nas (nie licząc walki na śmierć i życie oczywiście).
Świat przedstawiony w powieści wydał mi się przerażająco realny. Państwo Panem znajduje się na ruinach dawnej Ameryki Północnej a krótka historia jego powstania, przybliżona w powieści, wydaje się całkiem prawdopodobna. Czy ludzie byli by zdolni urządzić tak potworne widowisko w świecie, w którym my żyjemy? A może to tylko nieprawdopodobna wizja autorki? Odpowiedź na to pytanie powinien rozważyć każdy w swoim sercu. Wnioski, do których ja doszłam nie wróżą jednak nic dobrego.
Nie mogę doczekać się dalszego rozwoju akcji. Powieść mogę polecić każdemu.
Ps. Naprawdę denerwują mnie stwierdzenia, że fanki „Zmierzchu” są to dziewczęta zbyt głupie na „Igrzyska śmierci”. Owszem druga powieść jest być może trochę bardziej ambitna, ale bez przesady. To ciągle książka młodzieżowa opowiadająca o dylematach dorastania i posiadająca bardzo rozbudowany wątek miłosny. Nie róbcie więc z niej wielkiego arcydzieła, stawiając swój gust literacki ponad „głupiutkimi nastolatkami”. Bo muszę was zmartwić, oba tytuły to bestsellery, które leżą obok siebie na półce z podpisem „ Literatura młodzieżowa”.
Film oparty na tej powieści całkiem niedawno zrobił na całym świecie nie lada furorę. Przyznam, że z nie do końca jasnych powodów fakt ten zniechęcił mnie do lektury „Igrzysk śmierci”. Zwlekałam, więc dość długo, ale jak tylko książka trafiła w moje ręce przeczytałam ją w dwa dni.
Myślę, że z tym tytułem zetkną się każdy, więc przybliżanie fabuły nie ma sensu. Bohaterowie...
2012-06-28
Podczas okresu dorastania sen z powiek spędzało mi „gdybanie”. Potrafiłam przeleżeć wiele godzin zastanawiając się, co by było gdybym zrobiła czy powiedziała coś całkiem innego. Układałam w głowie miliony scenariuszy, które nigdy nie miały się spełnić. Myślę, że każdemu kiedyś zdarzyło się pomyśleć: „gdybym wiedziała, że tak to się skończy w życiu bym tego nie zrobiła”. Każdy kiedyś marzył o posiadaniu daru widzenia przyszłości. Ale czy zastanawialiście się kiedyś, co taki dar naprawdę oznacza?
Ośmioletnia Penelopa Bailey posiada dar prekognicji, widzenia przyszłości. Nie jednej przyszłości, jest bowiem wiele wariantów zależnych od najrozmaitszych czynników. I właśnie taki dar ma dziewczynka, potrafi zobaczyć wiele możliwych przyszłości i za pomocą niewielkich z pozoru czynności jak np. położenie lalki na schodach spowodować, że spełni się ten wariant, który najbardziej jej odpowiada.
Penelopa jest w stanie sprawić, że wszystko pójdzie po jej myśli, dlatego więc jest bardzo cenna. Zarówno Demokracja jak i Konfederacja pragną mieć ją dla siebie. Wielkie osobistości z całej Galaktyki zrobią wszystko by posiąść tę jakże potężną broń.
Pomimo swoich zdolności Penelopa pozostaje zagubionym dzieckiem, które jak niczego innego potrzebuje miłości i akceptacji. I taką właśnie widzi ją Mysz od samego początku ich znajomości. I to właśnie ich wspólną ucieczkę obserwujemy w pierwszym tomie cyklu.
Akcja dzieje się w bardzo odległej przyszłości, w której ziemianie kolonizują coraz więcej planet a interakcje z kosmitami są na porządku dziennym. Poznajemy wiele postaci różnych ras. Wielu łowców nagród z nietuzinkowymi imionami jak Jankeski Kliper, Jimmy Kolec czy Ollie Trzy Pięści. Osobiście najbardziej polubiłam Wiecznego Chłopca. Powieść jest stosunkowo krótka, więc akcja płynie dość wartko. Mamy okazje obserwować jak Penelopa staje się coraz bardziej pewna siebie a jej zdolności coraz silniejsze.
Pomimo, że trafiłam na ten tytuł przypadkiem a o autorze nigdy wcześniej nie słyszałam, powieść bardzo mi się podobała. Jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy dziewczynki. Czy naprawdę jest ona zagrożeniem dla całej Galaktyki tak jak twierdzi Lodziarz? Jakie decyzje będzie podejmowała? Z pewnością sięgnę po kolejne tomy cyklu.
Po lekturze jestem przekonana co do jednej rzeczy: widzenie przyszłości to przekleństwo, którego nigdy nie chciałabym zaznać.
Podczas okresu dorastania sen z powiek spędzało mi „gdybanie”. Potrafiłam przeleżeć wiele godzin zastanawiając się, co by było gdybym zrobiła czy powiedziała coś całkiem innego. Układałam w głowie miliony scenariuszy, które nigdy nie miały się spełnić. Myślę, że każdemu kiedyś zdarzyło się pomyśleć: „gdybym wiedziała, że tak to się skończy w życiu bym tego nie zrobiła”....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-06-01
2012-05-30
To była moje pierwsza powieść tego autora, kupiona przypadkiem na straganie z tanimi książkami. Miałam ochotę na powieść sensacyjno-przygodową i "Gniew Boży" doskonale się sprawdził. Fabuła i postacie rodem z filmów akcji z lat 90-tych. Wychowałam się na filmach z Willisem, Satllonem czy Seagalem i ten rodzaj rozrywki bardzo mi odpowiada. Prawdziwi faceci wykonują niebezpieczną misje, trup ściele się gęsto, a i nie brakuje kobiety dla której główny bohater jest w stanie zrobić wszystko.
Krótka, dobrze napisana i wciągająca historia była miłą odmianą i przypomniała mi czasy gdy w kinach królowali prawdziwi twardziele. Chyba muszę czytać więcej "męskiej literatury".
To była moje pierwsza powieść tego autora, kupiona przypadkiem na straganie z tanimi książkami. Miałam ochotę na powieść sensacyjno-przygodową i "Gniew Boży" doskonale się sprawdził. Fabuła i postacie rodem z filmów akcji z lat 90-tych. Wychowałam się na filmach z Willisem, Satllonem czy Seagalem i ten rodzaj rozrywki bardzo mi odpowiada. Prawdziwi faceci wykonują...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-02-04
2012-01-31
Ostatnio bardzo chętnie sięgam po powieści z gatunku paranormal romance. Obecnie wśród powieści młodzieżowych panuje na nie moda, wiec wybór jest całkiem spory. Jednak tylko część z nich to warte uwagi pozycje. Reszta to marne czytadła, których autorzy postanowili iść po najniższej linii oporu wrzucając kilka wampirów, wilkołaków i może anioły na dokładkę i liczyć, że to rozhisteryzowane nastolatki to kupią.
Po tym przydługim wstępie mogliście się zorientować, że do tej pozycji byłam nastawiona sceptycznie. I moje obawy na szczęście się nie sprawdziły.
Świat wykreowany przez autorkę wydaje się dość spójny. Nowością są kosiarze, pożerające ludzkie duszę stworzenia, z którymi walczy główna bohaterka. Wszystkie niuanse dotyczące istot nadprzyrodzonych są opisane bardzo dokładnie, dzięki czemu nie czujemy się zagubieni pod natłokiem nowych nazw i różnorodnych stworzeń. Opisy pojedynków są niezwykle dokładne i barwne, co pozwala nam niemal przenieść się w wir walki.
Bohaterowie są dość schematyczni, co mi osobiście nie przeszkadzało. Will to facet idealny, marzenie każdej dziewczyny. Jest czuły, bezgranicznie oddany i oczywiście nieziemsko przystojny. Ellie jest dziewczęca, uczuciowa, współczująca i posiada niesamowitą moc, która ocali świat. No i oczywiście jak wiele jej podobnych bohaterek potrafi być równie niesamowicie irytująca. Chyba stało się to już nieodłącznym elementem gatunku.
Wątek romantyczny wciągną mnie do granic możliwości. Relacja Ellie i Willa jest bardzo fascynująca i skomplikowana. Ich związek pochłoną mnie do tego stopnia, że w pewnym momencie, gdy napotykałam opis walki lub snu przelatywałam go tylko wzrokiem z irytacją, nie mogąc się doczekać kolejnych wspólnych scen głównej pary.
Podsumowując: „Anielski Ogień” to świetna powieść na wakacyjne dni, czy leniwe wieczory. Mogę ją z czystym sercem polecić nie tylko nastolatkom, ale i każdej miłośniczce romansów. Na pewno skusze się na kolejne części cyklu.
Ostatnio bardzo chętnie sięgam po powieści z gatunku paranormal romance. Obecnie wśród powieści młodzieżowych panuje na nie moda, wiec wybór jest całkiem spory. Jednak tylko część z nich to warte uwagi pozycje. Reszta to marne czytadła, których autorzy postanowili iść po najniższej linii oporu wrzucając kilka wampirów, wilkołaków i może anioły na dokładkę i liczyć, że to...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to