-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2023-08-16
2023-03-18
2021-12-27
Mocowałem się z tą książką, przyznaję. Nie dlatego, że była źle napisana, przeciwnie, gdyby napisano ją gorszym stylem, mniej rzeczowo, z mniejszą empatią, być może jej temat, by mnie tak nie dotknął. A tymczasem uczyniłem z tej lektury temat jednego z moich cyklicznych konwersacji językowych z mieszkającą w Kanadzie Japonką -- niczego się zresztą niedomyślającą.
"27 śmierci Toby'ego Obeda" to mozaika wzajemnie przeplatających się historii nadużyć, przemocy, wykorzystywania seksualnego, dehumanizacji, pozbawienia poczucia przynależności, kultury i języka pierwszych ludów zamieszkujących tereny dzisiejszej Kanady. To historia wielopokoleniowej krzywdy mająca tysiące twarzy i nazwisk -- ocalałych i oprawców. Historia, która na zawsze zmieniła dzieje Kanady i Kanadyjczyków. Od końca XIX wieku aż do lat 70. dzieci rdzennych mieszkańców Kanady były odbierane rodzicom i przymusowo umieszczane w szkołach z internatem prowadzonych zwykle przez rozmaite kościoły chrześcijańskie. W instytucjach dochodziło do nadużyć wobec dzieci na niewyobrażalną skalę, której namiastkę z bezlitosną szczerością opisuje w swoim reportażu Joanna Gierak-Onoszko.
Po "27 śmierci" warto sięgnąć nie tylko dlatego, by wiedzieć. To lekcja wrażliwości dla nas wszystkich. Lekcja, której potrzebujemy także w Polsce, by mierzyć się z trudnymi rozdziałami naszej historii. Bo Kanada, jakkolwiek w dalszym ciągu nie jest do końca zgodna, jak o sprawie mówić, jak postępować dookoła niej, podjęła trud, aby rozmawiać otwarcie, zadośćuczynić i odciąć się od oprawczego dziedzictwa, dla którego nie może być usprawiedliwienia. "Takie były czasy" -- słowa, które Gierak-Onoszko przywołuje wielokrotnie w swoim tekście nie mogą służyć już za wyjaśnienie. To słowa, które wszyscy kiedyś słyszeliśmy w odpowiedzi na pytania o wyrządzone kiedyś krzywdy, a które są przecież pośrednim tłumaczeniem sprawców.
"Robimy to, co nam robiono" -- przemoc zawsze rodzi przemoc, to kolejna mocna lekcja, której udziela nam lektura, nie oszczędzając brutalnych przykładów. Stres pourazowy, alkoholizm, przemoc fizyczna i seksualna, samobójstwa, poczucie pustki wywołane oderwaniem od korzeni -- to problemy, z którymi do dziś zmagają się ocaleńcy, ich rodziny i potomkowie. Z czułością przedstawiając swoich bohaterów i przenikliwie analizując pokłosie narodowej zbrodni w oczach kanadyjskiej opinii publicznej, Gierak-Onoszko w "27 śmierciach" brawurowo kreśli też szeroką perspektywę społeczno-polityczną. To złożona i delikatna sprawa, o której jednak nie wolno nam zapomnieć dla naszego wspólnego dobra.
Mocowałem się z tą książką, przyznaję. Nie dlatego, że była źle napisana, przeciwnie, gdyby napisano ją gorszym stylem, mniej rzeczowo, z mniejszą empatią, być może jej temat, by mnie tak nie dotknął. A tymczasem uczyniłem z tej lektury temat jednego z moich cyklicznych konwersacji językowych z mieszkającą w Kanadzie Japonką -- niczego się zresztą niedomyślającą.
"27...
2016-08-03
Jestem niezmiennie urzeczony pisarstwem Oty Pavla. Gdyby mi ktoś tę książkę zarekomendował tak, jak czyni to wydawca na obwolucie, a mianowicie, że to zbiór czeskich opowiadań i reportaży sportowych z drugiej połowy zeszłego stulecia, pokręciłbym jednoznacznie głową, że to nie dla mnie, że może kiedyś, ale raczej tego nie widzę. Miałem już na szczęście za sobą lekturę wstrząsającego zbioru "Śmierć pięknych saren", a znajoma, od której dostałem ten, zapewniła mnie, że to zupełnie nie to, czym się być wydaje. I w zupełności miała rację. Ota Pavel jest nie tyle reportażystą po takiej czy innej szkole prasowej, jest bacznym obserwatorem, nietuzinkowym poetą i przede wszystkim w pierwszej kolejności człowiekiem. To, co go interesuje najbardziej, to właśnie człowiek. Niech on i będzie olimpijskim mistrzem, ale może być sprzątaczem w szatni z wielkim sercem dla futbolu albo dobrze zapowiadającym się kolarzem, któremu jednak nie udaje się zdobyć zwycięstwa w kluczowym wyścigu. Nie chodzi o zwycięstwo ani o przegraną.
Ota jest tak blisko swoich bohaterów jak tylko się da, a zaraz obok niego z zapartym tchem kolejne strony przewraca czytelnik. Nie ma żadnej literackiej żonglerki, żadnego piedestału, na którym ustawia się pisarz i wskazuje miejsce gdzieś w dole sali, żadnej kreacji większej niż historie, które są przedmiotem opowiadań. Są postaci z krwi i kości, ich emocje, emocje Oty, nasze emocje. No i Ota, który pisze to wszystko z sercem, w tonie, któremu właściwa jest pewna naturalna poetyka -- niezupełnie wyszukana, ale też wcale nie uliczna. Historie są przejmujące właśnie dzięki temu, jak zostały napisane i co, czy raczej kogo, pisarz ustawił w ich centrum. Bardzo podoba mi się też to, że puenty, które Ota czyni, mogą, ale nie muszą decydować o wartości jego opowiadań.
Nie będę ich teraz niezbornie przytaczał czy streszczał, ale zapewnię, że każde z nich miało w sobie coś, co zasługuje na to, żeby po nie sięgnąć. To literatura dialogująca, bezpretensjonalna, niepopadająca w samozachwyt, ale też daleka od banału, o refleksyjnym wydźwięku z ziarnem optymizmu. Nie są to zresztą historie zbyt zobowiązujące, można zainteresować się nimi w dowolnej chwili bez konieczności jakichkolwiek przygotowań formalnych, psychicznych czy nadrabiania braków w zakresie historii czeskiego sportu.
Jestem niezmiennie urzeczony pisarstwem Oty Pavla. Gdyby mi ktoś tę książkę zarekomendował tak, jak czyni to wydawca na obwolucie, a mianowicie, że to zbiór czeskich opowiadań i reportaży sportowych z drugiej połowy zeszłego stulecia, pokręciłbym jednoznacznie głową, że to nie dla mnie, że może kiedyś, ale raczej tego nie widzę. Miałem już na szczęście za sobą lekturę...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to