-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać455
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2020-08-30
2019-09-26
Wizja przyszłości przedstawiona w ,,Modyfikowanym węglu'' jest zarówno ekscytująca jak i przerażająca. Oszukać śmierć i żyć tyle, ile się pragnie? Piękna sprawa. Szkoda tylko, że niosąca ze sobą wiele zła, jeżeli ktoś o niekoniecznie dobrych zamiarach nie planuje odejść ze świata żywych zbyt prędko.
Podczas czytania odnosi się wrażenie, że zostały poruszone takie wątki, które się ze sobą w żaden sposób nie łączą. Im jednak dłużej siedzimy w fabule, tym bardziej elementy układanki łączą się. Zostało to napisane w taki sposób, że nie potrafię się przyczepić do żadnego motywu. Wszystko zostało rozwiazane i to w sposób sprawiedliwy dla czytelnika.
Gdybym miał na coś narzekać, to byłby to przekaz informacji. Mamy bohaterów o imionach niekiedy kłopotliwych do zapamiętania. Mamy wiele nowych pojęć technologicznych. Wiele wątków, ktore łatwo pomieszałem i których nie byłem pewny dopóki nie przeczytałem książki do końca (być może to celowy zabieg autora). Jedna scena wydała mi się nawet tak losowa, że musialem czytać rozdział od nowa, bo nie potrafiłem zrozumieć jak doszło do przedstawionych wydarzeń. Jedną postać raz całkowicie pomyliłem z inną, bo zapomniałem, że to dwie różne osoby (pomimo tego, że ich nazwiska nie były podobne). Być moze wynikało to z mojego roztrzepotania lub czasem późnych godzin, w których czytałem.
Pomimo takiego zamieszania, świetnie mi się czytało. Nie mogę się doczekać drugiego tomu.
Wizja przyszłości przedstawiona w ,,Modyfikowanym węglu'' jest zarówno ekscytująca jak i przerażająca. Oszukać śmierć i żyć tyle, ile się pragnie? Piękna sprawa. Szkoda tylko, że niosąca ze sobą wiele zła, jeżeli ktoś o niekoniecznie dobrych zamiarach nie planuje odejść ze świata żywych zbyt prędko.
Podczas czytania odnosi się wrażenie, że zostały poruszone takie wątki,...
2018-08-24
Widząc tytuł "Księga jesiennych demonów" od razu pomyślałem, że może to być coś w klimatach Wiedźmina (bez większego powodu, ot pierwsza myśl). Gdzieś tam biegające demony w lasach i opuszczonych budynkach w czasach średniowiecznych. Jak się okazuje, nie ma polowania na żadne zjawy ani tym bardziej średniowiecznych klimatów. Otrzymujemy natomiast lata współczesne i przykrości ludzkie, które są wywoływane przez zjawy chowające się w złocistych kolorach jesieni. Przynoszą chwile szczęścia, aby później odebrać je człowiekowi ze zdwojoną siłą. Zupełnie jak jesień, która na początku jest przepiekna, ale im dłużej ona trwa, tym coraz bardziej kolory natury stają się wyblakłe.
Otrzymujemy 5 różnych opowiadań, których nie potrafię posortować od najlepszego do najgorszego. Wszystkie stały na równi, przez co przy każdym nowym opowiadaniu nie czułem znudzenia, ani rozczarowania.
Opowiadania wydają się być ze sobą połączone. Są to jedynie drobne elementy, ale jednak odnosi się wrażenie, że jedno ma coś do drugiego. Uważam to za ogromny plus, bo dodaje smaczku podczas czytania. Zawsze lubiłem powroty do kiedyś poruszanych motywów.
Chociaż wiedziałem, że w każdym opowiadaniu jakaś nadnaturalna istota i magia, domyślałem się jak wszystko może się zakończyć, a mimo to brnąłem dalej i dalej podekscytowany.
Chętnie chwycę jeszcze po twórczość Jarosława Grzędowicza. Pisze w sposób ciekawy i przyjemnie się czyta.
Widząc tytuł "Księga jesiennych demonów" od razu pomyślałem, że może to być coś w klimatach Wiedźmina (bez większego powodu, ot pierwsza myśl). Gdzieś tam biegające demony w lasach i opuszczonych budynkach w czasach średniowiecznych. Jak się okazuje, nie ma polowania na żadne zjawy ani tym bardziej średniowiecznych klimatów. Otrzymujemy natomiast lata współczesne i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-04-06
Nie było to to, czego się spodziewałem. Może dlatego, że nie przykułem zbytniej uwagi do opisu. Sięgnąłem po tą książkę ze względu na okładkę. Urzekła mnie i pomyślałem, że dam jej szansę.
To pierwszy raz kiedy sięgnąłem po tego typu literaturę, zwykle nie przepadam za takimi gatunkami. Nie oznacza to jednak, że się kompletnie rozczarowałem. Przeciwnie. Jako że nie miałem żadnych konkretnych wymagań, czytałem to jako swobodną historię. Chociaż tematyka nie jest wcale taka lekka.
Postać głównego bohatera, Jacka, miała być zagadką dla wszystkich innych bohaterów mniejszych lub większych tej powieści. Jacek był zagadką nawet dla mnie, chociaż miałem przed oczami wypisane wszystkie jego przemyślenia. Z jednej strony nawet go lubiłem, z drugiej był często irytujący. Nie spodobało mi się jego podejście do wielu kwestii, ale niekiedy przyznawałem mu rację.
Inni bohaterowie również nie zrobili na mnie jakiegoś szczególnego wrażenia. Spodobały mi się przede wszystkim negatywne postacie. Pasowały do tego świata i czuć było od nich tę negatywną energię.
Drażniły mnie też czasem zbyt długie wywody Jacka. Coś, co można było opisać krócej, rozwodziło się na kilka stron. A że w większości były to właśnie te wkurzające spostrzeżenia, no to zdarzało mi się męczyć czytaniem.
Powieść ma swoje dobre strony. Jestem człowiekiem, który żyje beztrosko. Czytając o tym, jakie przerażające rzeczy mogą dziać się w Warszawie czy innych miastach w Polsce, zacząłem powątpiewać w rzeczywistość jaką dostrzegam. Wiadomo, że powieść to fikcja, ale nie jest wykluczone, że mroczne wydarzenia tam przedstawione, nie dzieją się naprawdę.
Nie było to to, czego się spodziewałem. Może dlatego, że nie przykułem zbytniej uwagi do opisu. Sięgnąłem po tą książkę ze względu na okładkę. Urzekła mnie i pomyślałem, że dam jej szansę.
To pierwszy raz kiedy sięgnąłem po tego typu literaturę, zwykle nie przepadam za takimi gatunkami. Nie oznacza to jednak, że się kompletnie rozczarowałem. Przeciwnie. Jako że nie miałem...
Oczekiwania miałem nieco inne, jednak skłamałbym, gdybym powiedział, że się zawiodłem. Jak na pierwszą powieść, to przyznam, że nieźle się autorka spisała. Dałbym ocenę 6,5/10, ale że nie można, to z dobrego serca zaokrąglę do wyższej noty.
Klasycznie zacznę od wytknięcia tego, co mi się nie podobało.
- Postacie. Chyba jedyną najprawdziwszą postacią jest Suzette. Być może dlatego, że o niej wiemy najwięcej. Znamy jej dzieciństwo, jaka była kiedyś, jaka jest obecnie i jaką osobą chce być. Znamy jej marzenia i obawy. Jej reakcje są wiarygodne. Nie można tego powiedzieć o pozostałych postaciach. Chociaż nie wszystkie są, to wydają się jednowymiarowi. Hanna - kocha tatę, nienawidzi mamy. Alex - wierzy tylko w to, co widzą jego własne oczy, chociażby cały świat był przeciwko niemu. Pozostali bohaterowie, którzy przejawiają się okazjonalnie w trakcie trwania fabuły - przemili aż do bólu, zawsze chętni do pomocy (może taka mentalność jest rzeczywiście w Stanach, a może to po prostu wyidealizowani ludzie, żeby zaznaczyć kontrast między nimi, a wyzwaniami jakimi wymierzała im Hanna).
- Zakończenie. Nie chcę zbyt wiele pisać, żeby nie wprowadzać spoilerów, ale zakończenie wyglądało tak, jakby nagle z rozdziału na rozdział przemieszały się dwie rzeczywistości. Nie zrozumiałem, co się wydarzyło. Jakie prawdziwe emocje odczuwali główni bohaterowie? Czy to było pozytywne, czy negatywne zakończenie? Całkowicie mnie to zbiło.
- Zło Hanny. Tu też ciężko się wypowiedzieć bez spoilerów. Jest to najważniejszy motyw powieści, a mimo to, czegoś tu zabrakło. Jakiegoś definitywnego objaśnienia. Lub może wręcz przeciwnie. Być może zbyt dużo zostało powiedziane. Czytałem zagraniczne recenzje i tam szczególnie zwracali na to uwagę.
To teraz pozytywy.
- Podział narracji. Podoba mi się to, że mogliśmy widzieć tą samą historię z dwóch różnych punktów widzenia, matki i córki.
- Suzette. Wspomniałem, że była najlepszą bohaterką. Gdy zaczynałem czytać, byłem gotowy, skupić się głównie na Hannie, bo to przecież ona jest tą, która miała napędzać akcję. To ona chce zaszkodzić mamie i chcemy zobaczyć, jak to będzie wyglądać. Tymczasem narracja z punktu widzenia Suzette była o wiele bardziej interesująca. Poznałem ją bardzo dobrze, przez co polubiłem ją.
- Historia ogólnie. Ciekawy pomysł zrealizowany pomyślnie. Nie nudziłem się podczas czytania, chociaż przyznaję, że niekiedy wydarzenia jakby się powtarzały. Nie odczułem tego negatywnie. Poza tym raz nawet miałem ochotę zapłakać ze wzruszenia. Myślę, że to bardzo pozytywna reakcja. Być może to dzięki temu nie jestem w stanie ocenić ją poniżej 7.
To była dobra książka, ale ciężko powiedzieć, czy byłbym w stanie ją komuś polecić. Nie dla wszystkich osób byłaby to łatwa lektura, szczególnie dla osób bardzo rodzinnych (dzieci mieć nie chciałem przed przeczytaniem, a po przeczytaniu tym bardziej nie chcę). Poza tym jest to raczej przeciętniak. Z nieco lepszej półki, ale wciąż przeciętniak.
Oczekiwania miałem nieco inne, jednak skłamałbym, gdybym powiedział, że się zawiodłem. Jak na pierwszą powieść, to przyznam, że nieźle się autorka spisała. Dałbym ocenę 6,5/10, ale że nie można, to z dobrego serca zaokrąglę do wyższej noty.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKlasycznie zacznę od wytknięcia tego, co mi się nie podobało.
- Postacie. Chyba jedyną najprawdziwszą postacią jest Suzette. Być...