-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać445
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2021-06-10
2020-08-30
Oczekiwania miałem nieco inne, jednak skłamałbym, gdybym powiedział, że się zawiodłem. Jak na pierwszą powieść, to przyznam, że nieźle się autorka spisała. Dałbym ocenę 6,5/10, ale że nie można, to z dobrego serca zaokrąglę do wyższej noty.
Klasycznie zacznę od wytknięcia tego, co mi się nie podobało.
- Postacie. Chyba jedyną najprawdziwszą postacią jest Suzette. Być może dlatego, że o niej wiemy najwięcej. Znamy jej dzieciństwo, jaka była kiedyś, jaka jest obecnie i jaką osobą chce być. Znamy jej marzenia i obawy. Jej reakcje są wiarygodne. Nie można tego powiedzieć o pozostałych postaciach. Chociaż nie wszystkie są, to wydają się jednowymiarowi. Hanna - kocha tatę, nienawidzi mamy. Alex - wierzy tylko w to, co widzą jego własne oczy, chociażby cały świat był przeciwko niemu. Pozostali bohaterowie, którzy przejawiają się okazjonalnie w trakcie trwania fabuły - przemili aż do bólu, zawsze chętni do pomocy (może taka mentalność jest rzeczywiście w Stanach, a może to po prostu wyidealizowani ludzie, żeby zaznaczyć kontrast między nimi, a wyzwaniami jakimi wymierzała im Hanna).
- Zakończenie. Nie chcę zbyt wiele pisać, żeby nie wprowadzać spoilerów, ale zakończenie wyglądało tak, jakby nagle z rozdziału na rozdział przemieszały się dwie rzeczywistości. Nie zrozumiałem, co się wydarzyło. Jakie prawdziwe emocje odczuwali główni bohaterowie? Czy to było pozytywne, czy negatywne zakończenie? Całkowicie mnie to zbiło.
- Zło Hanny. Tu też ciężko się wypowiedzieć bez spoilerów. Jest to najważniejszy motyw powieści, a mimo to, czegoś tu zabrakło. Jakiegoś definitywnego objaśnienia. Lub może wręcz przeciwnie. Być może zbyt dużo zostało powiedziane. Czytałem zagraniczne recenzje i tam szczególnie zwracali na to uwagę.
To teraz pozytywy.
- Podział narracji. Podoba mi się to, że mogliśmy widzieć tą samą historię z dwóch różnych punktów widzenia, matki i córki.
- Suzette. Wspomniałem, że była najlepszą bohaterką. Gdy zaczynałem czytać, byłem gotowy, skupić się głównie na Hannie, bo to przecież ona jest tą, która miała napędzać akcję. To ona chce zaszkodzić mamie i chcemy zobaczyć, jak to będzie wyglądać. Tymczasem narracja z punktu widzenia Suzette była o wiele bardziej interesująca. Poznałem ją bardzo dobrze, przez co polubiłem ją.
- Historia ogólnie. Ciekawy pomysł zrealizowany pomyślnie. Nie nudziłem się podczas czytania, chociaż przyznaję, że niekiedy wydarzenia jakby się powtarzały. Nie odczułem tego negatywnie. Poza tym raz nawet miałem ochotę zapłakać ze wzruszenia. Myślę, że to bardzo pozytywna reakcja. Być może to dzięki temu nie jestem w stanie ocenić ją poniżej 7.
To była dobra książka, ale ciężko powiedzieć, czy byłbym w stanie ją komuś polecić. Nie dla wszystkich osób byłaby to łatwa lektura, szczególnie dla osób bardzo rodzinnych (dzieci mieć nie chciałem przed przeczytaniem, a po przeczytaniu tym bardziej nie chcę). Poza tym jest to raczej przeciętniak. Z nieco lepszej półki, ale wciąż przeciętniak.
Oczekiwania miałem nieco inne, jednak skłamałbym, gdybym powiedział, że się zawiodłem. Jak na pierwszą powieść, to przyznam, że nieźle się autorka spisała. Dałbym ocenę 6,5/10, ale że nie można, to z dobrego serca zaokrąglę do wyższej noty.
Klasycznie zacznę od wytknięcia tego, co mi się nie podobało.
- Postacie. Chyba jedyną najprawdziwszą postacią jest Suzette. Być...
2019-12-31
Zastanawiałem się nad wadami „Dolores Claiborne”, ale nie potrafię żadnych wymienić. Szkoda, że ta powieść Kinga nie zyskała większego uznania.
Początek jest bardzo intrygujący, Dolores chce opowiedzieć swoją historię od nieco innej strony, niż policja od niej oczekuje. Dość szybko przyznaje się do morderstwa, ale kiedy opowiada o tym, jak do tego doszło, jakie motywy popchnęły ją do popełnienia zbrodni, nie potrafimy jej nienawidzić, a nawet jej współczujemy. Dolores mówi o swojej pracy u Very Donovan, o swoim małżeństwie i relacji z dziećmi. Spójnie skacze pomiędzy datami i nie ukrywa żadnych faktów. Chce wyjawić wszystko.
Była do bardzo smutna powieść. Wszystkie poruszone motywy zostały wyjaśnione, a zakończenie było satysfakcjonujące. Zasłużone 10/10.
Zastanawiałem się nad wadami „Dolores Claiborne”, ale nie potrafię żadnych wymienić. Szkoda, że ta powieść Kinga nie zyskała większego uznania.
Początek jest bardzo intrygujący, Dolores chce opowiedzieć swoją historię od nieco innej strony, niż policja od niej oczekuje. Dość szybko przyznaje się do morderstwa, ale kiedy opowiada o tym, jak do tego doszło, jakie motywy...
2018-01-06
Sięgając po tę książkę, nie mierzyłem wysoko. Leżała wśród wielu innych książek w przecenie za 2 euro, a dodatkowo chciałem przećwiczyć swoją znajomość języka angielskiego. Powiedziałem sobie "czemu nie?"
Początek był trudny, ponieważ pojawił się motyw, którego bardzo nie lubię - kilkadziesiąt stron historii życia głównej bohaterki. Rozumiem, że te wspomnienia są bardzo ważne, wręcz kluczowe dla pozostałych wydarzeń, ale czemu są wciśnięte jedne po drugich przez chyba 100 stron?
Kiedy już się przemęczyłem, zabawa się zaczęła. Reszta fabuły popłynęła szybko, ponieważ mamy tutaj zestaw ciekawych bohaterów o różnych osobowościach oraz intrygujące wydarzenia. Nie zabrakło również jednego czy dwóch momentów, kiedy zrobiło się bardzo smutno, co wywołało jeszcze większą sympatię do bohaterów głównych.
Podczas czytania nie wiedziałem jakiego mam się spodziewać zakończenia, dlatego kiedy ono nadeszło, byłem nawet usatysfakcjonowany. Prawdą jest, że niektóre wydarzenia były nieco naciągane, dużo zbiegów okoliczności, ale nie było to nic na tyle szczególnego, żeby popsuło czytanie.
Oceniam 7/10, podobała mi się ta powieść, a jakieś ostatnie 100 stron całkowicie mnie pochłonęło.
Sięgając po tę książkę, nie mierzyłem wysoko. Leżała wśród wielu innych książek w przecenie za 2 euro, a dodatkowo chciałem przećwiczyć swoją znajomość języka angielskiego. Powiedziałem sobie "czemu nie?"
Początek był trudny, ponieważ pojawił się motyw, którego bardzo nie lubię - kilkadziesiąt stron historii życia głównej bohaterki. Rozumiem, że te wspomnienia są bardzo...
2017-11-22
Kiedy spojrzałem na ocenę ogólną czytelników, obawiałem się, że dostanę coś niesatysfakcjonującego, że moje odczucia będą podobne jak po przeczytaniu "Mrocznej Połowy" również Stephena Kinga. Dobrze że stało się inaczej.
Człowiek sprawdza ilość stron i dostrzega liczbę 300. Pojawia się pytanie - w jaki sposób 300-stronicowa historia o kobiecie przykutej do łóżka ma mnie utrzymać i nie znudzić? Musiałem to sprawdzić.
Dobrym posunięciem ze strony autora okazało się użycie rozmów Jessie z głosami wewnątrz jej głowy. Wtedy nie tylko bohaterce czas płynie łatwiej, ale i czytelnikowi. Chociaż Jessie jest sama, to rozmowy z jej innymi osobowościami nadają wręcz wrażenia, jakby więcej osób było również przykutych do swoich łóżek i prowadzą między sobą konwersację.
Stephen King podrzuca nam również kilka retrospekcji dotyczących życia Jessie, poznajemy jej historię przez co ja osobiście, polubiłem tę bohaterkę jeszcze bardziej.
O Stephenie Kingu mówi się, że to "król horroru". Zanim przeczytałem Grę Geralda, raczej nie czułem jakiegoś konkretnego strachu, może niewielki niepokój, ale to bardziej z powodu martwienia się o bohaterów. Jednak to co dostaliśmy w tej powieści, wreszcie wywołało u mnie tę emocję, której mi brakowało. Mówię tutaj o postaci ukrytej w mroku, którą widziała Jessie. Ten opis oraz moje wyobrażenia wystarczyły, abym poczuł mocniejsze bicia serca i uczucie strachu.
Nie zabrakło również momentu wzruszającego. Co prawda im dalej czytałem, tym bardziej się okazało, że źle zinterpretowałem scenę, ponieważ potoczyło się to inaczej, niż się spodziewałem (a po tym jak autor opisywał scenę, już się martwiłem, że skoczyć się to może tylko w jeden sposób). Przysięgam, że podczas czytania tego jednego fragmentu aż słyszałem w głowie powolną muzykę graną na pianinie mówiącą "to co się wydarzy, już nie będzie można cofnąć".
Do pewnego momentu chciałem dać tej powieści pełne 10/10, jednak im bliżej końca, tym bardziej się zacząłem zawodzić na minimalnych sytuacjach. Daję więc szczere 8 gwiazdek.
Kiedy spojrzałem na ocenę ogólną czytelników, obawiałem się, że dostanę coś niesatysfakcjonującego, że moje odczucia będą podobne jak po przeczytaniu "Mrocznej Połowy" również Stephena Kinga. Dobrze że stało się inaczej.
Człowiek sprawdza ilość stron i dostrzega liczbę 300. Pojawia się pytanie - w jaki sposób 300-stronicowa historia o kobiecie przykutej do łóżka ma mnie...
2017-10-17
Grzechem jest być fanem Stephena Kinga, a nie przeczytać jego pierwszej powieści.
Książka krótka i nawet jak czytałem ją głównie podczas 15-minutowych przerw pomiędzy zajęciami na uczelni, zdołałem ją pochłonąć bardzo szybko.
Żałuję, że najpierw obejrzałem najnowszą ekranizację, a dopiero potem przeczytałem (ale obejrzałem ją jeszcze kiedy nie znałem Kinga i nie wiedziałem, że to on jest twórcą Carrie, więc chyba można mi wybaczyć).
No i ta okładka. Wszędzie w księgarniach spotykałem okładki z promowaniem najnowszej ekranizacji. Tak szczerze, to nie podoba mi się ona. Dlatego przeszukałem internet, aby zdobyć tą boską okładkę z piękną, mroczną Carrie, której bordowe oczy świecą z lekkim promyczkiem, a dłonie ociekają krwią. Jedna z wielu okładek Prószyńskiego i S-ki, którą po prostu pokochałem.
Telekineza. To właśnie ta umiejętność wyróżnia Carrie ponad wszystkich innych ludzi. Moc potężna i wystarczająca, by narobić sporo bałaganu. No i czemu by jej nie wykorzystać, skoro istnieje, a nasi szkolni gnębiciele robią wszystko, aby tylko nam utrudnić życie? Na początku bardzo współczułem Carrie. Sam w gimnazjum byłem nieco poniżany. Może nie do takiego stopnia jak Carrie, ale rutynowe wyzwiska pod moim adresem nie poparte żadnymi argumentami spowodowały, że podczas czytania potrafiłem zrozumieć uczucia bohaterki. Potrafiłem również zrozumieć motywy jej działania. Ale czy posunąłbym się do tego, czego dokonała Carrie?
To jest ta smutna część horroru, w jakim czytelnik bierze udział. Obserwowanie tego jak ofiara staje się oprawcą. Jest to okrutne, niewybaczalne, ale przede wszystkim smutne. I chociaż ludzie życzyli, aby w piekle smażyła się Carrie White, polubiłem ją od samego początku. Carrie została opisana przez Stephena Kinga jako naprawdę piękna dziewczyna. Nie miała takiej budowy ciała jak większość dziewcząt z jej szkoły, miała typowy dla jej wieku trądzik, ubierała się w średniowieczną modę narzuconą przez jej matkę fanatyczkę. Ale była piękna i można było to wyczuć. Z charakteru miła, ale bojaźliwa przez otaczających ją ludzi. Utalentowana szwaczka, której kreacji można pozazdrościć. Była idealnym "materiałem"(że tak brzydko ujmę) na przyjaciółkę, na ukochaną dziewczynę być może dla jakiegoś szczęśliwca. Jednak nie dano jej tej możliwości. Ani ze strony rodziny, ani ze strony szkolnego środowiska.
Jedni z silną wolą zignorują swoich prześladowców, inni zamkną się w sobie i odizolują się od świata, jeszcze inni w krytycznym punkcie odbiorą sobie życie, a ci z najbardziej skrzywdzonym umysłem i sercem staną się jeszcze gorsi od swoich oprawców wszystkich razem wziętych.
Grzechem jest być fanem Stephena Kinga, a nie przeczytać jego pierwszej powieści.
Książka krótka i nawet jak czytałem ją głównie podczas 15-minutowych przerw pomiędzy zajęciami na uczelni, zdołałem ją pochłonąć bardzo szybko.
Żałuję, że najpierw obejrzałem najnowszą ekranizację, a dopiero potem przeczytałem (ale obejrzałem ją jeszcze kiedy nie znałem Kinga i nie wiedziałem,...
2013-12-20
"Igrzyska Śmierci" to książka tego typu, która trafia w moje serce. Walka o przetrwanie, śmierć, dramat, życie w ucisku brutalnej polityki. Miałem kilka postaci, do których naprawdę się przywiązałem. Początkowo unikałem tej książki (sam nie wiem dlaczego). Gdy jednak postanowiłem ją przeczytać, to doszedłem do wniosku, że moje zwlekanie było błędem. Mogę polecić "Igrzyska" każdemu.
"Igrzyska Śmierci" to książka tego typu, która trafia w moje serce. Walka o przetrwanie, śmierć, dramat, życie w ucisku brutalnej polityki. Miałem kilka postaci, do których naprawdę się przywiązałem. Początkowo unikałem tej książki (sam nie wiem dlaczego). Gdy jednak postanowiłem ją przeczytać, to doszedłem do wniosku, że moje zwlekanie było błędem. Mogę polecić...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-02-11
Wzruszająca i straszna historia. Podczas czytania tego nie czułem, ale teraz kiedy zabrałem się za pisanie mojej opinii, stwierdzam, iż chwyta za serce. Tak mi jest mocno żal z powodu tego, co się wydarzyło w życiu większości postaci. Niewinni ludzie cierpią, a inni delektują się ich cierpieniem patrząc tylko na swoją korzyść. A najgorsze jest to, że przedstawiona historia mogłaby się przytrafić w prawdziwym świecie (jeden wątek tej książki jest oparty na faktach, bardzo okrutny).
Każdy lubi obstawić, kim jest przestępca podczas czytania kryminału. Ja obstawiłem niemalże na początku, w momencie kiedy właściwa akcja się rozpoczyna i... trafiłem. Nie był to zwykły strzał w pierwszą lepszą postać, po prostu zauważyłem, że jest to osoba nietypowa. Można powiedzieć "czyli ta postać bardzo się rzuca w oczy, słaba postać do kryminału, skoro ją tak łatwo zdemaskować". Ale nie zgodzę się z tym, nie łatwo ją zdemaskować, trzeba dowodów, których dostarczają nam kolejne rozdziały historii. Chociaż muszę przyznać, że brakowało mi tego elementu zwrotnego, który pokazuje "mylisz się czytelniku, to nie ta osoba jest przestępcą, strzelaj dalej".
"Piętno śmierci" jest tą książką, która dała mi do myślenia po przeczytaniu. Wzruszyła mnie i chętnie polecę ją każdemu. Bardzo dobre dzieło.
Wzruszająca i straszna historia. Podczas czytania tego nie czułem, ale teraz kiedy zabrałem się za pisanie mojej opinii, stwierdzam, iż chwyta za serce. Tak mi jest mocno żal z powodu tego, co się wydarzyło w życiu większości postaci. Niewinni ludzie cierpią, a inni delektują się ich cierpieniem patrząc tylko na swoją korzyść. A najgorsze jest to, że przedstawiona historia...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-09-22
Po przeczytaniu pierwszego tomu "Kręgu" pokładałem wielkie nadzieje w "Ogniu". No i nie zawiodłem się, bo ten tom czytało mi się tak samo dobrze (o ile nie lepiej) jak pierwszy.
W Engelsfors powstaje organizacja, która z pozoru wygląda na niewinną, mającą same dobre cele. Ale coś jest nie tak. Zanim jeszcze bohaterki zaczynają podejrzewać, że PE "śmierdzi", czytelnik sam jest w stanie to zauważyć. I to jest najlepsze - wiemy, że coś nie gra, ale nie wiemy dlaczego, nie wiemy jaki w tym cel. I czytamy tę historię, i drążymy ten temat, i im dalej jesteśmy, tym więcej się wyjaśnia, a mimo to wciąż stoimy w niepewności niemalże do końca książki.
Zwroty akcji - nieziemskie. Zarówno w wątku PE jak i wątku rozprawy sądowej sytuacja potrafi się zmienić w sekundę z pozytywnej na negatywną i z powrotem. Właśnie to uwielbiam w tej książce - nigdy się nie mogę spodziewać co się może wydarzyć, losy są nieprzewidywalne.
Mógłbym pisać ile się da, ale nie chcę za dużo zdradzać. Jedynie co mogę powiedzieć na koniec to to, że zakochałem się w tej trylogii. Właśnie zamówiłem trzeci tom przez internet i nie mogę się doczekać kiedy dostanę go w moje łapki!
Po przeczytaniu pierwszego tomu "Kręgu" pokładałem wielkie nadzieje w "Ogniu". No i nie zawiodłem się, bo ten tom czytało mi się tak samo dobrze (o ile nie lepiej) jak pierwszy.
W Engelsfors powstaje organizacja, która z pozoru wygląda na niewinną, mającą same dobre cele. Ale coś jest nie tak. Zanim jeszcze bohaterki zaczynają podejrzewać, że PE "śmierdzi", czytelnik sam...
Przeczytałem Zieloną milę, abym mógł o niej opowiedzieć na mojej prezentacji z literatury amerykańskiej. Pamiętałem, jak kiedyś oglądałem film, który bardzo mi się spodobał, dlatego wiedziałem, że książka też będzie dobra. Okazała się o wiele lepsza, niż przypuszczałem. Tak jak nigdy, wsiąknałem w historię. Było smutno i szokująco.
Nie zabrakło w tej powieści niczego. Jeśli miałbym być czepliwy, jest jeden element, który nie pasuje mi do całości. Jest to ostatni rozdział opisujący rok 1956. Myślę, że nic on nie zmienia, a element który wyjaśnia jest niepotrzebny (albo ma większe znaczenie, niż mi się wydaje). Jest to jednak tylko szczegół, bo nic nie psuje.
Do Stephena Kinga przylgnął tytuł mistrza horroru, ale potrafi też pisać wspaniałe historie bez straszaków. Pokochałem Dolores Claiborne, pokochałem Zieloną Milę. Nie dostrzegajmy w Kingu tylko i wyłącznie "tego gościa od horrorów". 10/10.
Przeczytałem Zieloną milę, abym mógł o niej opowiedzieć na mojej prezentacji z literatury amerykańskiej. Pamiętałem, jak kiedyś oglądałem film, który bardzo mi się spodobał, dlatego wiedziałem, że książka też będzie dobra. Okazała się o wiele lepsza, niż przypuszczałem. Tak jak nigdy, wsiąknałem w historię. Było smutno i szokująco.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNie zabrakło w tej powieści niczego....