-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński1
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel1
-
ArtykułyMagdalena Hajduk-Dębowska nową prezeską Polskiej Izby KsiążkiAnna Sierant2
Biblioteczka
2018-02-23
2018-02-12
Porzuciłam ją w połowie z równie beztroską radością, co przeczytałam jej pierwszy tom "Dotyk". Czyli tak, jak się spodziewałam - badziewko do pośmiania, ale nie na dłuższą metę. Jeden tom i trzeba przestać.
Porzuciłam ją w połowie z równie beztroską radością, co przeczytałam jej pierwszy tom "Dotyk". Czyli tak, jak się spodziewałam - badziewko do pośmiania, ale nie na dłuższą metę. Jeden tom i trzeba przestać.
Pokaż mimo to2017-12-10
Nie przeczytałam do końca i pewnie tego nie zrobię.
Miałam obowiązek przeczytać cztery opowiadania, przeczytałam pięć i chyba było to dla mnie o trzy za dużo. Przeczytałam jeszcze, jako tako, ale gdy musiałam jedną ze scen opisać na sprawdzianie, to o mało nie zwymiotowałam.
Są to jednak bardzo dobrze napisane opowiadania i podoba mi się styl Tadeusza Borowskiego, chętnie przeczytałabym coś nie związanego z obozami w jego wykonaniu, ale chyba nie znajdę.
"Pożegnanie z Marią" jest pięknie i poetycko napisane, a chociaż tytuł sugeruje, jak ma się skończyć, to na koniec naprawdę jest "bum".
"Chłopiec z Biblią" to opowiadanie, które przeczytałam z rozpędu. Jest króciutkie i bardzo trudne w przetrawieniu.
O pozostałych trzech nie będę nic pisała. Przeczytałam i to wyczerpało moje siły całkowicie.
"Dzień na Hermenzach"
"Proszę Państwa do gazu"
"U nas w Auschwitzu"
Nie przeczytałam do końca i pewnie tego nie zrobię.
Miałam obowiązek przeczytać cztery opowiadania, przeczytałam pięć i chyba było to dla mnie o trzy za dużo. Przeczytałam jeszcze, jako tako, ale gdy musiałam jedną ze scen opisać na sprawdzianie, to o mało nie zwymiotowałam.
Są to jednak bardzo dobrze napisane opowiadania i podoba mi się styl Tadeusza Borowskiego, chętnie...
Ilość przekleństw w tej książce - makabra. Zrezygnowałam.
Ilość przekleństw w tej książce - makabra. Zrezygnowałam.
Pokaż mimo to2017-04-18
Przygodę uważam za zakończoną, ponieważ sprawdzian zaliczyłam. Ku swojemu zdziwieniu zostałam również poinformowana na lekcji, że owa powieść ma jakiś tam wymiar symboliczny...
A więc przedstawiam Państwu powieść Stefana Żeromskiego o... LIŚCIACH.
Tak, właśnie o liściach.
Początek, rozwinięcie i zakończenie polega na ciągłym opisywaniu liści.
Odkąd dobrnęłam do mniej więcej połowy "Ludzi bezdomnych" zaczęłam stwierdzać u siebie objawy alergii na słowo "liście". To jakaś masakra.
Dodatkowo mam ochotę przepisać tę powieść(a tak dokładniej ją skrócić). Otóż osobiście uważam, że niezwykle mądrym posunięciem ze strony autora byłoby 100% wycięcie z historii wszelkich wzmianek o doktorze Judymie i uroczej pannie Podborskiej(której imię cały czas ulatuje mi z głowy), występujących czy to razem czy osobno.
Jakby tak wyciąć wszystkie te liście i (niestety)głównych bohaterów, to zostałyby opisy stosunków panujących w środowisku lekarskim Warszawy końca XIX wieku, krótkie opisy ówczesnych fabryk i życia biedoty(które już u Prusa były) oraz rzut na powstawanie i funkcjonowanie Cisów wraz z opisem tamtejszych stosunków towarzyskich(uwielbiam panów zawiadujących owym uzdrowiskiem, szczególnie Krzywosąda). I w takim wydaniu powieść tę przeczytałabym z ochotą i sporą przyjemnością.
Tak, gdyby była to powieść wyłącznie o Cisach i tamtejszych inwestorach, byłby to kawał dobrej lektury. A tak, tylko zmarnotrawiony czas...
Powieści tej nie polubiłam. Stanowczo wolę Żeromskiego w nowelkach.
Przygodę uważam za zakończoną, ponieważ sprawdzian zaliczyłam. Ku swojemu zdziwieniu zostałam również poinformowana na lekcji, że owa powieść ma jakiś tam wymiar symboliczny...
A więc przedstawiam Państwu powieść Stefana Żeromskiego o... LIŚCIACH.
Tak, właśnie o liściach.
Początek, rozwinięcie i zakończenie polega na ciągłym opisywaniu liści.
Odkąd dobrnęłam do mniej...
2016-12-07
Zatrzymałam się na wizycie Rodiona u Soni i nie mam już sił, aby dalej to czytać!
Sprawdzian odklepany(5-), omawianie na lekcjach skończone, tylko jeszcze referat odpukać, a zakończenie znane i jako tak pojęte.
Potwornie się wynudziłam przy zbrodni i karach Raskolnikowa, wbrew obiegowej opinii książka nie wydała mi się ani trochę emocjonująca. Postacie mnie denerwują(z wyjątkiem uroczego Razuchimina, który zdecydowanie podbił moje serce), akcja męczyła, a język i styl nawet nie mieszczą się w ocenie.
Powieść nie wpasowuje się w żaden konkretny gatunek, a łączy ich kilka z niepowodzeniem, bo jako:
- kryminał nie jest kryminałem, bo nie ma żadnej tajemnicy, zagadki, niejasności;
- romans - miłość jest, ale nie w takiej mierze jakiej się po takim gatunku by oczekiwało
- powieść grozy - tu by się coś znalazło, ale dość mało
- powieść psychologiczno-społeczna - jest nią najpełniej, z punktu widzenia jednostki widzimy Petersburg i jego mieszkańców, ich reakcje wobec popełnionej zbrodni i mamy portret wewnętrzny zbrodniarza przed, w trakcie i po popełnionym uczynku. I jest to tak rozwleczone, że brnęłam przez to jak poprzez dwumetrowe śniegi.
Nie dałam rady, może z powodu poprzedniej czytanej przeze mnie powieści o podobnym dość temacie("Pokuta" i spędzone nad nią dwa miechy), ale także dlatego, że temat mnie nie wciągnął, nie odczuwałam żadnych emocji przy czytaniu tej pozycji, więc zrezygnowałam.
Może kiedyś jeszcze wrócę, choć wątpię:(
Zatrzymałam się na wizycie Rodiona u Soni i nie mam już sił, aby dalej to czytać!
Sprawdzian odklepany(5-), omawianie na lekcjach skończone, tylko jeszcze referat odpukać, a zakończenie znane i jako tak pojęte.
Potwornie się wynudziłam przy zbrodni i karach Raskolnikowa, wbrew obiegowej opinii książka nie wydała mi się ani trochę emocjonująca. Postacie mnie denerwują(z...
Kompletnie nie rozumiem tej książki. Postacie płaskie, bez wyrazu, a akcji 0.
Kompletnie nie rozumiem tej książki. Postacie płaskie, bez wyrazu, a akcji 0.
Pokaż mimo to2015-05-11
No cóż, czy ja dotarłam chociaż do połowy? Zdaje się, że nie. Ostatnim razem nudziłam się tak przy "I tu żyją smoki", ale tamta seria miała przynajmniej ciekawe podstawy, a autor unikatowy pomysł.
Tu nie ma nic. Ani klimatu, ani ciekawych postaci, ani oryginalności. Nawet potencjału nie dostrzegłam.
Dlatego ewidentnie skończyłam przygodę w świecie czarownic i zdecydowanie do niej nie wrócę.
No cóż, czy ja dotarłam chociaż do połowy? Zdaje się, że nie. Ostatnim razem nudziłam się tak przy "I tu żyją smoki", ale tamta seria miała przynajmniej ciekawe podstawy, a autor unikatowy pomysł.
Tu nie ma nic. Ani klimatu, ani ciekawych postaci, ani oryginalności. Nawet potencjału nie dostrzegłam.
Dlatego ewidentnie skończyłam przygodę w świecie czarownic i...
2014-01-01
Nudna i rozwleczona, w 1/3 zaczęło mi się nudzić, a nie dotarłam nawet do głównego nurtu zdarzeń, które miały być w książce.
Nudna i rozwleczona, w 1/3 zaczęło mi się nudzić, a nie dotarłam nawet do głównego nurtu zdarzeń, które miały być w książce.
Pokaż mimo toMoją silną wolę złamała główna bohaterka, gdy zaczęła sypiać z własnym bratem.
Moją silną wolę złamała główna bohaterka, gdy zaczęła sypiać z własnym bratem.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-09-25
"Dziuni po prostu nie dało się lubić" można przeczytać na kartach powieści. Rzeczywiście "Dziuni" nie da się lubić, a już na pewno nie da się jej czytać.
Autorka próbuje w śmieszny sposób napisać tragiczną historię. Każde zdanie ma być potencjalnie śmieszne - nie śmieszą, są żałosne. Historia, która składa się z opisywania epizodzików z życia głównej bohaterki, nie mających ze sobą wiele wspólnego, nie mających sensu, nie mających celu. Bo ta historia właściwie jest o wszystkim i o niczym.
Niby jest o Dziuni, ale Dziunia właściwie jest nieosiągalna(i ponoć ma zginąć, ale to nie teraz). Niby jest o czymś co ma się zdarzyć, ale wciąż nie następuje. Najczęściej pojawiająca się fraza brzmi: "ale teraz nie o tym, o tym będzie później". I autorka wraca do opisywania "nienormalności" Dziuni i licznych postaci, które pojawiają się tylko po to by zniknąć nie odegrawszy w historii prawie żadnej roli.
Język pisarki jest... eee... no... więc... niezrozumiały lub dziecinnie prosty. Należałoby jeszcze wspomnieć, że występują w książce słowa, które nie istnieją. Zdania - proste bez ozdób jakichkolwiek. Dialogi - raz na parę stron, ale napisane aby były.
Ta książka reprezentuje sobą, chyba tylko głupotę autorki, bo tego nie da się czytać(jak wspomniałam na początku). Pisarka postanowiła na swój "zabawny" sposób opisać patologię i głupotę ludzką, ale bez żadnego konkretnego pomysłu. W czasie, gdy pisarka próbuje wmówić czytelnikom jak to pomieszane w głowie ma Dziunia(a raczej społeczeństwo, bo chyba to próbowała pokazać), sama robi z siebie wariatkę. Naprawdę nie chciałabym poznać osoby, która non stop pisze to samo "w koło Macieju".
Żałuję tych paru godzin, kiedy próbowałam się przemęczyć z tą książką(tego czasu nie odzyskam, chyba że pisarka chciałaby mi odstąpić kilka swoich wolnych?), a jeszcze bardziej żałuje, że osobiście zaproponowałam bibliotece jej zakup. To niestety marnotrawstwo pieniędzy i cennego miejsca na półkach.
ZDECYDOWANIE NIE POLECAM!!!
"Dziuni po prostu nie dało się lubić" można przeczytać na kartach powieści. Rzeczywiście "Dziuni" nie da się lubić, a już na pewno nie da się jej czytać.
Autorka próbuje w śmieszny sposób napisać tragiczną historię. Każde zdanie ma być potencjalnie śmieszne - nie śmieszą, są żałosne. Historia, która składa się z opisywania epizodzików z życia głównej bohaterki, nie...
2014-06-10
Nie da rady, ten styl mnie poraża, a najgorsze są nazwy i imiona. Nikomu nie polecam, a doszłam dość daleko jak tak słabą historię.
Nie da rady, ten styl mnie poraża, a najgorsze są nazwy i imiona. Nikomu nie polecam, a doszłam dość daleko jak tak słabą historię.
Pokaż mimo toMoja przygoda z Vernem skończyła się jakoś tak na trzeciej stronie tej książki, ale wcześniej dwie przeczytałam. Chyba za dużo nagrano tych filmów.
Moja przygoda z Vernem skończyła się jakoś tak na trzeciej stronie tej książki, ale wcześniej dwie przeczytałam. Chyba za dużo nagrano tych filmów.
Pokaż mimo to
Doszłam do wniosku, że skoro książkę odkładam co dwa rozdziały na rzecz innych, które jednak kończę w ekspresowym tempie, to nie warto czytać dalej.
Przygodę zakończyłam więc gdzieś w połowie.
"Rycerze Pożyczonego Mroku" to powieść fantasy dla dzieci z nutkami horrory-stycznymi(takie przynajmniej odniosłam wrażenie, na podstawie sceny z żarówką). Książka jest napisana nie zbyt ciekawie i kompletnie mnie nie wciągnęła.
Nie polecam
Doszłam do wniosku, że skoro książkę odkładam co dwa rozdziały na rzecz innych, które jednak kończę w ekspresowym tempie, to nie warto czytać dalej.
więcej Pokaż mimo toPrzygodę zakończyłam więc gdzieś w połowie.
"Rycerze Pożyczonego Mroku" to powieść fantasy dla dzieci z nutkami horrory-stycznymi(takie przynajmniej odniosłam wrażenie, na podstawie sceny z żarówką). Książka jest napisana nie...