-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1140
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać366
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
Istnieją piosenki, które poruszają najgłębsze fragmenty naszej duszy. Topią serce, wypalają ślad w naszej pamięci. Ich słowa bez przerwy tłuką się w naszej głowie, a my mamy wrażenie, że wreszcie odnaleźliśmy coś wyjątkowego. Muzyka ma wielką moc. Niektórzy ludzie nią żyją, jest im równie niezbędna, jak powietrze, bo dzięki niej wszystko wokoło nabiera kolorów. Czasami jest jak pędzel w dłoni artysty. Tworzy wszystko co piękne, sprawia, że czujemy się spełnieni.
Nick jest rockmanem. Należy do zespołu, który występuje w okolicznych klubach. I jak to zwykle bywa z takimi jak on ? muzyka jest dla niego lekarstwem na wszystko, a szczególnie na złamane serce. Wciąż nie może pozbierać się po rozstaniu z Tris. Tak samo jest z Norah, która również doświadczyła odrzucenia. Tę dwójkę łączy zaledwie zamiłowanie do muzyki, ale to właśnie ona doprowadza do ich pierwszego spotkania, które przeradza się w szaloną noc pełną przygód i... miłości w rytmie rocknrolla. Jak potoczą się ich losy? Czy zwykła fascynacja zmieni się w coś więcej?
Do tej książki przyciągnął mnie opis. A szczególnie cytat, który został w nim załączony: "Wiem, że to dziwne pytanie, ale czy miałabyś coś przeciwko udawaniu mojej dziewczyny przez następnych pięć minut? Zapowiadała się naprawdę interesująca opowieść i po prostu musiałam się z nią zapoznać".
Książka okazała się dosyć specyficzna, tak jak inne dzieła Davida Levithana. Ten styl kojarzył mi się nieco z Johnem Greenem, który w podobny sposób tworzył swoje historie. Ta była błyskotliwa, romantyczna, a momentami nieco kontrowersyjna. I nie brakowało w niej muzyki, która była ważnym elementem życia bohaterów. Niektóre z tekstów autorstwa Nicka można było znaleźć na kartach "Playlisty dla dwojga", co uważam za plus.
Postacie były barwne. Każda z nich miała swój odmienny charakter i niestandardowy tok myślenia. Autorzy skupili się przede wszystkim na parze tytułowych bohaterów. Rozdziały były pisane z ich perspektyw. Nick był typowym muzykiem ? kreatywny, z artystyczną duszą i talentem do tworzenia piosenek. Jego świat kręcił się wokół muzyki i próbował nawet leczyć nią swoje złamane serce. Natomiast Norah nie była taka jak inne nastolatki. Wyróżniał ją styl ubierania się, zachowanie. Całkowicie odstawała od żeńskiego społeczeństwa w jej wieku.
Nicka i Norah połączyło zamiłowanie do piosenek. Poza tą jedną rzeczą praktycznie nie mieli wspólnych zainteresowań. A ich przypadkowe spotkanie przerodziło się w całkowicie szaloną noc, podczas której posmakowali miłości i w końcu zapomnieli o byłych partnerach. Uczucia odmieniły ich życie, a udawany pięciominutowy związek zamienił się w coś poważniejszego. Miłość i muzyka ? w tym wypadku wydaje się być idealnym połączeniem.
Podsumowując, "Nick i Norah. Playlista dla dwojga" to historia dwójki ludzi zakochanych w muzyce i próbujących zapomnieć o swoich miłosnych zawodach. To dosyć specyficzna powieść, więc nie każdemu może się spodobać. Na początku miałam mieszane uczucia w stosunku do niej, ale potem było coraz lepiej. Piosenki i szalone przygody w ciągu jednej nocy to dopiero część tego, co prezentuje duet dobrze znanych autorów. Powinna się spodobać fanom ich twórczości, a także osobom, które lubią historie miłosne z muzyką w tle.
Istnieją piosenki, które poruszają najgłębsze fragmenty naszej duszy. Topią serce, wypalają ślad w naszej pamięci. Ich słowa bez przerwy tłuką się w naszej głowie, a my mamy wrażenie, że wreszcie odnaleźliśmy coś wyjątkowego. Muzyka ma wielką moc. Niektórzy ludzie nią żyją, jest im równie niezbędna, jak powietrze, bo dzięki niej wszystko wokoło nabiera kolorów. Czasami jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Są osoby, dla których jesteśmy w stanie zrobić wszystko. Są tak ważne, że nie jesteśmy w stanie bez nich żyć. To tak jakby na całym świecie zabrakło tlenu. Czasami nawet sami wolelibyśmy zginąć, ażeby ukochana osoba mogła nadal żyć. Niektóre osoby w naszych oczach warte są każdego poświęcenia. Ale jak daleko można się posunąć, aby je ocalić?
Tella przetrwała dwa etapy Piekielnego Wyścigu ? przeżyła w dżungli i nie zginęła na pustyni. Teraz czeka na nią coś jeszcze bardziej niebezpiecznego, w końcu wyścig powoli zmierza ku zakończeniu. Razem z grupką innych uczestników i Guyem próbuje zrobić wszystko, aby dotrzeć do mety jako pierwsza. Tyle, że każde z nich ma swoje własne tajemnice i osoby, które pragnie uratować. A lek jest tylko jeden. Jak potoczą się jej losy? Czy wygra z morderczymi warunkami i podstępnymi przeciwnikami?
Pierwsza część tej serii bardzo mi się spodobała. Uwielbiam historie w takich klimatach, zwłaszcza, gdy bohaterami są młodzi ludzie. Od pierwszych stron zostałam wciągnięta w dobrze znany mi już świat, w którym niekiedy człowiek musiał liczyć na swoje zwierze.
Podobał mi się pomysł z pandorami, czyli zwierzętami z nadzwyczajnymi umiejętnościami, takimi jak zianie ogniem, czy zmiana postaci. A do tego motyw przetrwania, desperacka walka o lek dla ukochanej osoby, czy też zmaganie się z własnymi demonami. Autorka bardzo sprytnie to wszystko sobie obmyśliła i zgrabnie zamieściła na kartach powieści.
W bohaterach zaszło dużo zmian od chwili, gdy zaczynali wyścig. Tella stała się odważniejsza i bardziej buntownicza. Nie chciała, by Guy uważał, że tylko dzięki niemu doszła tak daleko. Chciała pokazać, że potrafi dać sobie radę sama i że ma szansę na wygranie wyścigu. Pragnęła odnaleźć w sobie ukrytą siłę.
Autorka przybliżyła bardziej także postać Guya i Harper, ale bardziej pod względem emocjonalnym. Czytelnik mógł poznać emocje, jakie nimi targały. Szczególnie interesował mnie Guy ? z tą jego odwagą i nutką tajemniczości był uważany za twardą osobę. Ale były też takie momenty, w których się otwierał i ukazywał swoje prawdziwe uczucia. Bardzo mi się to spodobało.
Wątek romantyczny w dalszym ciągu był kontynuowany, choć mogłoby się wydawać, że w Piekielnym Wyścigu nie ma miejsca na głębsze uczucia. To miłość nigdy nie powinna mieć miejsca ? każdy był rywalem, przeszkodą w osiągnięciu celu. Przez całą powieść bohaterowie tłumili w sobie prawdziwe uczucia, obawiając się je wyznać. Raz się od siebie oddalali, by znów zacieśnić swoje relacje. Miłość była tutaj ciekawym dodatkiem, ale nie odgrywała głównej roli.
Podsumowując, "Kamień i sól" to opowieść o przetrwaniu i przekraczaniu własnych granic. Nie brakuje w niej akcji, walki o życie i miłości. To nie tylko wyścig. To coś o wiele bardziej złożonego, z większą liczbą intryg, niż się przypuszcza. Bardzo spodobała mi się ta książka i cieszy mnie to, że autorka zdołała utrzymać poziom z poprzedniej części. Polecam ją w szczególności fanom fanom powieści młodzieżowych wypełnionych akcją. Naprawdę warto ją przeczytać. A mi pozostaje jedynie z niecierpliwością wyczekiwać kolejnego tomu, szczególnie po zakończeniu, jakie zaserwowała autorka.
Są osoby, dla których jesteśmy w stanie zrobić wszystko. Są tak ważne, że nie jesteśmy w stanie bez nich żyć. To tak jakby na całym świecie zabrakło tlenu. Czasami nawet sami wolelibyśmy zginąć, ażeby ukochana osoba mogła nadal żyć. Niektóre osoby w naszych oczach warte są każdego poświęcenia. Ale jak daleko można się posunąć, aby je ocalić?
Tella przetrwała dwa etapy...
Niektóre piosenki, choć nieoczekiwanie, stają się prawdziwymi hitami. Aktualne są nawet po wielu latach, wpisane w pamięć całych pokoleń. Część z nich wywołuje wspomnienia, łzy, a czasami nawet złość. To one przypominają o minionych wydarzeniach, osobach, które odeszły. Muzyka ma wielką moc. Potrafi wywrócić do góry nogami cały świat, a nawet ranić... zwłaszcza tych pogrążonych w smutnych wspomnieniach. Tych, dla których została napisana.
Remy miała w swoim życiu mnóstwo chłopaków. I dzięki temu do perfekcji opanowała zrywanie. Ma nawet opracowaną specjalną taktykę, którą wykorzystuje za każdym razem. A przynajmniej do czasu, gdy przez przypadek spotyka Dextera, który jest kompletnie inny niż wszyscy. Nieco zwariowany, niezorganizowany i na dodatek do wszystkiego ma optymistyczne nastawienie. Ale Remy i tak będzie musiała odejść, gdy zrobi się zbyt poważnie. Najwidoczniej odziedziczyła to po własnej matce, która wychodzi za mąż już po raz piąty. Remy nie zna nawet własnego ojca, a jedyną rzeczą, jaka po nim została, jest piosenka, którą dla niej napisał – Kołysanka – a której Remy nienawidzi...
Ostatnio miałam jakąś fazę na czytanie powieści obyczajowych. Do tej przyciągnął mnie motyw muzyki, która jest głównym elementem książki. Najczęściej pojawiała się Kołysanka – stary hit napisany właśnie dla głównej bohaterki przez jej ojca, który był muzykiem. Dlatego też Remy tak bardzo jej nie lubiła.
Wszystko w tej książce kręci się wokół muzyki i związków – tych mniej lub bardziej udanych, ale zawsze krótkich. Autorka sprytnie to sobie obmyśliła. Ta książka sprawia wrażenie takiej jak inne historie miłosne, jednak coś w sobie ma. Może to ta piosenka, może refleksje, które nachodzą po jej przeczytaniu. Z pewnością nieco się wyróżnia spośród innych.
Z bohaterów najbardziej polubiłam Dextera. Był niepoprawnym optymistą, artystą i wyłamywał się z ram tych wszystkich chłopaków, z którymi chodziła Remy. To właśnie on swoją osobowością i czynami sprawił, że w głównej bohaterce zaszło wiele zmian. Remy na początku nawet nie wierzyła w prawdziwą miłość. Nie była stała w uczuciach, tak samo jak jej matka – popularna pisarka, która miała wyjść za mąż już po raz piąty.
Wątek romantyczny był ciekawie obmyślony. Z Dexterem na początku wszystko toczyło się tak jak we wszystkich związkach, w które angażowała się główna bohaterka. Dopiero potem coś się zmieniło. Tu miłość grała dużą rolę, może nawet największą. Podobało mi się to, jak autorka stopniowo uświadamiała Remy wagę jej związku z Dexterem. Pokazała dziewczynie niewierzącej w prawdziwą miłość, że to, co ją łączy z młodym muzykiem, wcale nie jest tylko przelotnym romansem.
"Kołysanka" to powieść o muzyce i miłości, która przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie. To książka o odnajdywaniu samego siebie i zmierzeniu się z rzeczywistością. Niby zwykła historia miłosna, ale ma w sobie coś głębszego. Bardzo mi się spodobała i szczerze powiedziawszy, to nawet nie oczekiwałam, że będzie taka dobra. Polecam fanom lekkich historii miłosnych z muzyką w tle.
Niektóre piosenki, choć nieoczekiwanie, stają się prawdziwymi hitami. Aktualne są nawet po wielu latach, wpisane w pamięć całych pokoleń. Część z nich wywołuje wspomnienia, łzy, a czasami nawet złość. To one przypominają o minionych wydarzeniach, osobach, które odeszły. Muzyka ma wielką moc. Potrafi wywrócić do góry nogami cały świat, a nawet ranić... zwłaszcza tych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Czasami granica pomiędzy prawdą a kłamstwem jest bardzo cienka. A czasem nie potrafimy rozpoznać, co jest właściwe. Brniemy coraz bardziej w bagno, a potem nie możemy się wydostać. Siedzimy w tym zbyt głęboko. Nie można ot tak zmienić swojego toku myślenia, gdy zabrnęło się już tak daleko. Nagle zbuntować się przeciw temu, w co się ślepo wierzyło przez całe życie. Nie ma na to szans.
Smoki są wśród nas. Jednym z nich jest szesnastoletnia Ember Hill, dawniej członkini Talonu, potężnej organizacji skupiającej smoki. Ale teraz, gdy poznała jej najgorsze tajemnice, zaczęła się buntować. Zdradziła organizację, by razem z Rileyem nakłaniać innych do buntu. Ale najpierw musi uratować Garreta, wobec którego ma dług wdzięczności. On ocalił jej życie. Teraz ona musi wyciągnąć go z jednej z komandorii Zakonu Świętego Jerzego. Ale buntownicy nie mają łatwo. Po piętach depcze im zarówno Talon, jak i Święty Jerzy. A to tylko kwestia czasu, kto dopadnie ich pierwszy...
Pierwsza część nie była może jakimś arcydziełem, ale spodobała mi się. Byłam także ciekawa dalszych losów Ember, ponieważ po pierwszym tomie miałam w głowie mnóstwo pytań. I już od samego początku zostałam wciągnięta w wir wydarzeń. Działo się o wiele więcej niż w "Talonie", co uważam za duży plus, bo nie mogłam oderwać się nawet na chwilę.
Ciekawy jest sam pomysł na książkę. W niej nie ma takich zwyczajnych smoków. One potrafią przybrać ludzką postać, zachowywać się jak ludzie i nawet czuć wszystko to, co zwyczajny człowiek. Ale w dalszym ciągu to niebezpieczne bestie... I właśnie w tej chwili do akcji wkraczają dwie organizacje – Talon skupiający smoki i żołnierze Świętego Jerzego, którzy zajmują się zabijaniem tych stworzeń. Niby dwie różne organizacje, ale łączy ich jedno: ślepe dążenie do celu i oczywiście przeróżne intrygi.
Bohaterowie byli barwni i dobrze wykreowani. W dalszym ciągu moim ulubieńcem pozostaje Garret, który w "Buntowniku" musiał się zmierzyć z wieloma przeciwnościami i zacząć ufać tym, których przez całe życie uważał za wrogów. Jednym z nich jest Riley, który ciągle mnie irytował. Jakoś nie mogłam się do niego przekonać. Za to zmieniło się moje przekonanie o Ember. Naprawdę ją polubiłam. Udowodniła, że jest naprawdę wartościową postacią.
W tej części został wprowadzony trójkąt miłosny, ale był tylko takim dodatkiem. Już od samego początku przeczuwałam, że tak będzie. Nie lubię takich rozwiązań, ponieważ zwykle wychodzi na to, że bohaterka nie wybiera tej osoby, którą chce. W każdym razie autorka pokazała rozdarcie głównej bohaterki: jej smoczyca chciała jednego, a ta ludzka cząstka czegoś zupełnie innego. A z tego wyniknęło mnóstwo komplikacji...
Podsumowując, "Buntownik" to świetna kontynuacja serii. Jest o wiele lepszy od poprzedniej części. Nie brakuje w nim akcji, intryg i zaskakujących tajemnic, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. A to wszystko w nieco smoczych klimatach. Trzeba przyznać, że autorka miała naprawdę dobry pomysł, bo nigdy wcześniej nie spotkałam się w literaturze ze smokami w ludzkich ciałach. Ta książka powinna się spodobać fanom fantastyki i nietypowych rozwiązań. To pozycja obowiązkowa dla osób, które czytały Talon. Gwarantuję, że ta część jest znacznie ciekawsza!
Czasami granica pomiędzy prawdą a kłamstwem jest bardzo cienka. A czasem nie potrafimy rozpoznać, co jest właściwe. Brniemy coraz bardziej w bagno, a potem nie możemy się wydostać. Siedzimy w tym zbyt głęboko. Nie można ot tak zmienić swojego toku myślenia, gdy zabrnęło się już tak daleko. Nagle zbuntować się przeciw temu, w co się ślepo wierzyło przez całe życie. Nie ma na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Rodzina jest głównym elementem życia każdego człowieka. To ona uczy nas żyć, kochać. Dzięki niej stajemy się tacy, jacy jesteśmy teraz. Dla niej jesteśmy w stanie zrobić wszystko. Walczyć. Poświęcić się. Ryzykować własne życie, a nawet umrzeć... Bo życie bez najbliższych nie ma najmniejszego sensu. Bo po co żyć, jeśli nie ma się dla kogo?
Minęło kilka miesięcy od ostatniej przygody Gregora w Podziemiu. Obiecał sobie, że już nigdy tam nie wróci. I tak by było, gdyby nie to, że Botka została uprowadzona. Podziemni znowu potrzebują pomocy, ponieważ pojawiła się kolejna przepowiednia. Tym razem o białym szczurze imieniem Mortifer, który może doprowadzić ich świat do upadku i przywrócić władze szczurom. Gregor podejmuje wyzwanie i wyrusza w niebezpieczną podróż razem z grupka przyjaciół i kilkoma innymi osobami. To właśnie w jego rękach spoczywa los Podziemia i będzie musiał zrobić wszystko, by go uratować. Nawet jeśli będzie musiał poświęcić siebie i innych. Czy Gregor wypełni przepowiednię? Czy zdoła zapobiec najgorszemu?
Poprzednia część podobała mi się, ale jednak szału nie było, że tak to ujmę. Ale jak dla mnie to było dopiero takie wprowadzenie do tego świata, bo dopiero po przeczytaniu "Gregora i Przepowiedni Zagłady" doszłam do wniosku, że to naprawdę dobra seria. Cóż, w końcu Suzanne Collins nie pisze złych książek.
Po raz kolejny miałam okazję wrócić do świata ukrytego w podziemiach Nowego Jorku, pełnego stworzeń, które wprawdzie dobrze znamy, ale w większych rozmiarach i bardziej krwiożerczych. Nie brakowało też ludzi. Tworzyli społeczność, którą ma władać król. Pomysł z innym światem ciekawy, aczkolwiek nie wnosi nic nowego do literatury.
Poza wyobraźnią, autorka popisała się wykonaniem. Język, jakim się posługiwała był prosty i lekki. Czytało mi się bardzo szybko i przyjemnie. Nie brakowało akcji i oczywiście barwnych bohaterów, z którymi czytelnik przeżywał coraz to najniebezpieczniejsze przygody.
Gregor miał taki charakter, że po prostu nie dało się go nie lubić. Może i był zwykłym chłopcem, ale cechowała go wielka odwaga i zdolność do poświęceń. Pragnął tylko tego, by jego rodzina była kompletna i szczęśliwa. W tej części pojawiło się kilka nowych postaci. Jednymi z nich byli kuzyni Luksy, księżniczki Regalii. Na początku ich wszystkich wrzuciłam do jednego worka, jako okrutnych i zepsutych. Jednak w trakcie wyprawy Gregora okazało się, że nie wszyscy są tacy, jakich ich widziałam. Wystarczyło zapoznać się z nimi bliżej.
Podsumowując, "Gregor i Przepowiednia Zagłady" to świetna kontynuacja serii. Spodobała mi się nawet bardziej, niż pierwszy tom. Działo się więcej, autorka wciąż utrzymywała napiętą atmosferę, w niektórych momentach trzymała czytelnika w nieświadomości. Nie brakowało akcji, świetnych bohaterów i poświęcenia, które grało dużą rolę w książce. Autorka przykładem Gregora pokazała jak ważna jest rodzina i lojalność wobec innych. Jeśli komuś podobała się poprzednia część, nie zawiedzie się także na tej, bo jest naprawdę dobra. To w końcu Suzanne Collins, a czy nie warto zapoznać się z jej książkami? Gorąco zachęcam do przeczytania.
_________
Recenzja także tu: http://zagubiona-wslowach.blogspot.com/
Rodzina jest głównym elementem życia każdego człowieka. To ona uczy nas żyć, kochać. Dzięki niej stajemy się tacy, jacy jesteśmy teraz. Dla niej jesteśmy w stanie zrobić wszystko. Walczyć. Poświęcić się. Ryzykować własne życie, a nawet umrzeć... Bo życie bez najbliższych nie ma najmniejszego sensu. Bo po co żyć, jeśli nie ma się dla kogo?
Minęło kilka miesięcy od...
Ludzie różnie wyobrażają sobie koniec świata. Zniknięcie słońca. Czysto apokaliptyczne wizje rodem z Pisma Świętego. I wreszcie meteoryt niszczący wszystko co popadnie i obracający w proch planetę. Wersji jest wiele, ale mają jedną wspólną cechę: zawsze jest to katastrofa. I śmierć, zniszczenie, zagłada. Tym właśnie jest Endgame. Końcem wszystkiego, co nam znane. I początkiem czegoś o wiele gorszego.
Do Endgame przystąpiło dwunastu graczy. Przy życiu pozostało dziewięciu, każdy z nich to dobrze wyszkolony, rasowy zabójca, zdolny do wszystkiego, by tylko wygrać. Pierwszy klucz został zdobyty i tym samym rozpoczęło się Zdarzenie Teraz toczy się gra o istnienie ludzi. Zasady uległy zmianie. Niektórzy z Graczy wierzą, że Endgame może zostać zatrzymane. Jeden z ludów posiada sekret, dzięki któremu może nawet pokonać istoty, które stworzyły tę destrukcyjną grę. Stawka jest większa, niż przetrwanie ludu. Gracze zrobią wszystko, aby zdobyć Klucz Niebios, czymkolwiek on jest. Prawda może okazać się zaskakująca. Kto zdobędzie kolejny klucz? Kto wyjdzie z tej zagrywki cało?
Pierwsza część tej serii nie wywarła na mnie dużego wrażenia, ale zakończenie było na tyle intrygujące, że zapragnęłam poznać dalsze losy bohaterów. Nie rozumiem, jak można kończyć książkę w takim momencie! Ale to znana sztuczka wśród autorów, na dodatek bardzo skuteczna. Ciekawa odpowiedzi na pytania sięgnęłam po "Klucz Niebios". I już na wstępie muszę przyznać, że podobała mi się bardziej od "Endgame. Wezwanie".
Bohaterów było wielu i każdy z nich posiadał odmienny charakter. Łączyło ich tylko jedno: udział w Endgame. Ciężko było wybrać swojego faworyta. Ze mną jest już tak, że jak już sobie kogoś wybiorę, to okazuje się że umiera i w kolejnej części muszę wybrać innego (to już po raz drogi mnie spotkało podczas czytania serii). Oczywiście nie wspomnę kto to, ale warta uwagi jest także Sarah Alopay, która grała po to, aby zapomnieć. Udział w poprzednim etapie gry wiele ją kosztował i musiała zmagać się z poczuciem winy. Moją uwagę zwrócił także An Liu, ale w negatywnym sensie. Był trochę przerażającą postacią. Bezwzględny, szalony i upośledzony. A na dodatek ta jego makabryczna metoda powstrzymywania tików...
Bardzo zaciekawił mnie Klucz Niebios, a raczej to, co nim było. Z zainteresowaniem przewracałam kolejne kartki, by dowiedzieć się, kto w końcu go zdobędzie. Został ukazany świat w obliczu zagłady. Powolne zmierzanie do końca, katastrofy i wszechobecna panika były tłem dla najistotniejszych wydarzeń – krwawej walki o przetrwanie.
Nie brakowało akcji. Na każdej stronie można było znaleźć intrygi, krwawe bójki, czy desperackie próby przetrwania. A do tego tajemnicze znaki, teksty, czy liczby, które miały prowadzić do klucza. Ta książka to jedna wielka zagadka, zrozumiała tylko dla nielicznych, którzy podejmą się wyzwania.
Podsumowując, "Klucz Niebios" to dobra kontynuacja serii. Spodobała mi się bardziej, niż pierwszy tom. Jest pełna zagadek i szyfrów, ale nie brakuje w niej też akcji i wylewu krwi. To coś więcej, niż zwykła książka – czytelnik sam może zagrać i spróbować rozwiązać zagadki. A przy tym kibicować swoim faworytom i razem z nimi odkrywać prawdziwe cele Stwórców. Jeśli ktoś szuka czegoś oryginalnego, ta książka jest dobrym rozwiązaniem.
Recenzja pochodzi z: http://zagubiona-wslowach.blogspot.com
Ludzie różnie wyobrażają sobie koniec świata. Zniknięcie słońca. Czysto apokaliptyczne wizje rodem z Pisma Świętego. I wreszcie meteoryt niszczący wszystko co popadnie i obracający w proch planetę. Wersji jest wiele, ale mają jedną wspólną cechę: zawsze jest to katastrofa. I śmierć, zniszczenie, zagłada. Tym właśnie jest Endgame. Końcem wszystkiego, co nam znane. I...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Życie wybranka losu wcale nie jest łatwe. Jest pełne trudnych wyborów, cierpienia i poświęcenia dla innych, nawet ceną własnego zdrowia, czy nawet życia. Czasami trzeba zrezygnować własnych pragnień na rzecz tego, co słuszne. Czasami jest się zmuszonym do podejmowania łamiących serce decyzji. Nikt nie wybrał sobie takiego życia. Nie za taką cenę. Ale trzeba po prostu zacisnąć zęby i iść dalej, próbując nie upaść i zwyciężyć.
Gregor wypełnił już dwie przepowiednie. Teraz nadszedł czas na kolejną, Przepowiednię Krwi. Chłopiec musi wrócić do Podziemia i powstrzymać szerzącą się tam śmiercionośną zarazę, wybijającą każde stałocieplne stworzenie. Tyle, że ma pewien problem. Mama pozwoli mu iść pod warunkiem, że wybierze się tam razem z nim. Ale gdy zaraża się jedna z jego najbliższych osób, Gregor uświadamia sobie, jak mało czasu ma na znalezienie leku. Musi zrobić wszystko, aby powstrzymać chorobę i uratować mieszkańców podziemnej krainy. Czy podoła wyzwaniu?
To było już moje trzecie spotkanie z Gregorem i Podziemiem. Bardzo polubiłam tę historię i z przyjemnością sięgnęłam po kolejny tom, aby poznać jego dalsze losy, z każdą częścią wymagające większego poświęcenia i ryzyka.
Miło było wrócić do świata pełnego ludzi i obcujących z nimi zwierząt, takich jak szczury, czy nietoperze. Tyle, że w o wiele większych rozmiarach, niż te, które znamy. Mimo, że mamy do czynienia ze zwierzętami, nie brakuje intryg, kłamstw i wzajemnej walki o dominację. W Regalii nie było pokoju, a żeby uratować całe Podziemie, wrogowie musieli połączyć siły. Byli zmuszeni działać razem, aby przeżyć i wypełnić przepowiednię. Autorka sprytnie to sobie obmyśliła i tym razem jej rozwiązanie mnie zaskoczyło.
Bohaterowie byli dużą zaletą tej powieści – świetnie wykreowani i barwni. Moim ulubieńcem w dalszym ciągu pozostał Gregor, wojownik, w którego rękach były losy całej podziemnej krainy. Nie chciał tego wszystkiego, ale musiał zmierzyć się ze swoim przeznaczeniem. Podobało mi się w nim to, że mimo swojego młodego wieku był zdolny do wielkich poświęceń. Był gotów zrobić dosłownie wszystko dla swojej rodziny i mieszkańców Regalii, chociaż ci nie pałali do niego sympatią. Pojawiło się także kilka zupełnie nowych postaci, takich jak na przykład Hamnet, którego zresztą bardzo polubiłam. Za wszystko, co zrobił. Był bardzo intrygującą postacią, tak jak Luksa, czy nawet Riperd. Tego szczura z części na część darzę coraz większą sympatią.
Zauważyłam także, że autorka lekko inspirowała się grecką mitologią. W poprzednich częściach również było to widać, ale tutaj szczególnie rzucało się w oczy. Wspólne były niektóre imiona, zwłaszcza nietoperzy, a także nazwy miejsc. Ale to już chyba stała część twórczości Suzanne Collins, ponieważ w trylogii Igrzyska Śmierci niektóre rzeczy również zostały zaczerpnięte z mitów.
Podsumowując, "Gregor i Klątwa Stałocieplnych" to opowieść o poświęceniu i walce ze śmiertelnym wirusem. Nie brakuje w niej akcji i świetnych bohaterów. Muszę przyznać, że z każdym kolejnym tomem coraz bardziej przywiązuję się do Podziemia. Ta książka bardzo mi się spodobała. Może jest przeznaczona dla nieco młodszych czytelników, ale to nie robi dla mnie żadnej różnicy. Suzanne Collins wciąż potrafi mnie zaskakiwać. Z niecierpliwością wyczekuję kolejnej części. A tę serię polecam każdemu, bez względu na wiek. Jest naprawdę dobra!
Życie wybranka losu wcale nie jest łatwe. Jest pełne trudnych wyborów, cierpienia i poświęcenia dla innych, nawet ceną własnego zdrowia, czy nawet życia. Czasami trzeba zrezygnować własnych pragnień na rzecz tego, co słuszne. Czasami jest się zmuszonym do podejmowania łamiących serce decyzji. Nikt nie wybrał sobie takiego życia. Nie za taką cenę. Ale trzeba po prostu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Istnieją rzeczy, które nie mieszczą się w ciasnej granicy ludzkiego pojmowania. Jak istoty, które są zaprzeczeniem wszystkiego, w co się dotąd wierzyło. Inne światy ukryte przed ludzkim okiem, o których nie miało się pojęcia. Gdyby ktoś nagle zaczął o tym rozpowiadać, zapewne zostałby uznany za wariata i zamknięty w ośrodku psychiatrycznym. Ale to wszystko prawda. Są inne światy. Może właśnie Ty trafisz do jednego z nich?
Gregor to zwykły chłopak. W jego rodzinie brakuje tylko ojca, który dwa lata temu zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach. Jego życie zupełnie się zmienia, gdy wraz z młodszą siostrą spada przez klatkę wentylacyjną w pralni i trafia do ukrytego świata pod Nowym Jorkiem. Tam jest zupełnie inaczej – brakuje światła słonecznego, a ludzie żyją w zgodzie z ogromnymi nietoperzami i innymi stworzeniami zamieszkującymi Podziemie. Gregor pragnie jak najszybciej wrócić do domu, ale wkrótce okazuje się, że wcale nie trafił tam przypadkiem. Niedokończona Przepowiednia mówi, że to właśnie on ma odmienić losy podziemnej krainy. A przy okazji ma szansę odnaleźć dawno zaginionego ojca... Czy mu się to uda?
Pewnie nie sięgnęłabym po tę książkę, gdyby nie to, że jej autorką jest Suzanne Collins, którą wprost uwielbiam za genialne i niezapomniane "Igrzyska Śmierci". Pierwsza część serii opowiadającej o Gregorze Naziemnym jest jej debiutem książkowym. I to udanym. Chociaż książka jest nieco dziecinna, to mi się spodobała.
Zacznijmy od pomysłu. Autorka stworzyła inny świat ukryty w podziemiach Nowego Jorku. A w nim mnóstwo stworzeń, które co prawda znamy, ale nie są dla nas groźne. Tyle, że tam takie zwierzęta jak szczury, czy nietoperze mają o wiele większe rozmiary. Może ten koncept nie jest żadną nowością w literaturze, bo przywodzi mi na myśl "Alicję w Krainie Czarów". Już sam sposób, w jaki trafił tam główny bohater jest podobny. Tyle, że sama autorka przyznała, że zainspirowała ją historia słynnej Alicji.
Postacie były dobrze wykreowane. Od pierwszej chwili polubiłam Gregora. Był opiekuńczy i jednocześnie odważny. Nie wahał się poświęcić samego siebie dla dobra innych i świata, którego nawet nie lubił. I co najlepsze, wcale nie uważał się za bohatera, nie przypominał o swoich zasługach. Był po prostu zwyczajnym chłopcem.
To nie jest książka jak wszystkie inne. Niesie ze sobą ukryty przekaz. Pokazuje jak ważna jest rodzina, czy zaufanie wobec innych. Autorka na przykładzie chłopca pomaga czytelnikowi dostrzec pewnie wartości. Wszystko zgrabnie przeplecione z akcją, dzięki czemu ciężko się nudzić. Gregor wciąż napotyka przeszkody, zagadki ciężkie do rozwiązania. Ale nie niemożliwe.
Podsumowując, "Gregor i Niedokończona Przepowiednia" to dobra powieść. Nie brakuje w niej akcji, interesującego podziemnego świata i oczywiście tajemnic napotykanych na każdym kroku. Jest może przeznaczona dla nieco młodszych czytelników, ale mi się spodobała. Bo w końcu to Suzanne Collins. Ona nie pisze słabych książek. Może nie jest to dzieło na miarę słynnych "Igrzysk Śmierci", ale przyjemnie się czyta. Z wielką chęcią sięgnę także po kolejną część, bo jestem ciekawa, jak dalej potoczą się losy Gregora. Mogę polecić ją osobom lubiącym lekkie opowieści i oczywiście fanom autorki. Warto przeczytać tę powieść!
________________
Recenzja także na blogu: http://zagubiona-wslowach.blogspot.com/
Istnieją rzeczy, które nie mieszczą się w ciasnej granicy ludzkiego pojmowania. Jak istoty, które są zaprzeczeniem wszystkiego, w co się dotąd wierzyło. Inne światy ukryte przed ludzkim okiem, o których nie miało się pojęcia. Gdyby ktoś nagle zaczął o tym rozpowiadać, zapewne zostałby uznany za wariata i zamknięty w ośrodku psychiatrycznym. Ale to wszystko prawda. Są inne...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Każdy z nas kryje w sobie mrok. Tyle, że nie wszyscy go okazują. Ale gdzieś tam jest... ukryty głęboko w sercu, czekający tylko na przebudzenie. I zawładniecie człowiekiem, doprowadzenie momentu, w którym jakiekolwiek dobro przestanie mieć sens. Tyle, że wtedy może okazać się za późno na ratunek. A Ty, drogi Czytelniku, czy dałbyś się mu pochłonąć, by przez chwilę poczuć się jak pan tego świata?
Adelina Amouteru została naznaczona podczas tajemniczej epidemii, przez którą straciła jedno oko. Jest odmieńcem z nadzwyczajnymi umiejętności nazwanymi Mrocznym Piętnem. Jednak jest to równie przydatne, o niebezpieczne. Z każda chwilą jest w niej coraz mniej dobra, szczególnie po tym, jak wstąpiła na drogę zemsty. Ale jej moce powoli zaczynają wymykać się spod kontroli... Gdzie zaprowadzi ją pragnienie zemsty? Czy uda jej się osiągnąć swoje cele?
Jest jedno słowo, które idealnie opisuje tę książkę: mroczna. Może nawet jedna z najmroczniejszych, jakie kiedykolwiek miałam okazję przeczytać. Każda strona była nim dosłownie przesiąknięta. Im dalej w treść, tym większe miałam wrażenie, że coraz mocniej zaciska swoje szpony wokół bohaterów i jak doprowadza ich do zguby. Skojarzyło mi się nieco z fatum znanym ze słynnych greckich tragedii.
Adelinę można by określić jako bohaterkę tragiczną – pełną nienawiści, żądną zemsty i władzy, a na dodatek osamotnioną. Jej Mroczne Piętno coraz mocniej ciągnęło ją w otchłanie, zabijając resztki dobra, jakie się w niej tliły. Autorka fantastycznie ją wykreowała. Była pełna sprzeczności i zła do szpiku kości, ale w jej sercu była jeszcze jakaś resztka miłości. To wszystko sprawiło, że Adelina była bardzo specyficzna osobą.
Zresztą cała "Drużyna Róży" była wypełniona barwnymi postaciami takimi jak chociażby Magiano, czy Enzo. Na początku jakoś niezbyt lubiłam Magiano, ale z czasem zyskał moją sympatię. Miałam wrażenie, jakby był słońcem rozświetlającym ciemności otaczające Adelinę. Z kolei Enzo przeszedł metamorfozę. Dostrzegałam w nim fragmenty jego dawnej osobowości, ale to już nie był ten sam książę, który tak bardzo intrygował mnie w poprzedniej części.
Jak już wcześniej wspominałam, w książce panuje niesamowity klimat. Akcja powieści rozgrywała się w renesansowych Włochach, co dodawało uroku całej historii. Autorka bardzo sprytnie wszystko obmyśliła i muszę przyznać, że ta rzeczywistość całkowicie mnie pochłonęła.
Mrok i miłość to mieszanka wybuchowa. Autorka połączyła je obie razem i wyszło jej naprawdę świetnie. W tej części wątek romantyczny był zaledwie tłem wydarzeń, ale bardzo mi się spodobał. Miłość nakłaniała główną bohaterkę do desperackich czynów, czy kolejnych kłamstw. Była zarówno zbawieniem, jak i przekleństwem. Mam cichutką nadzieję, że w kolejnej części będzie większy nacisk na jej uzdrawiającą moc.
Podsumowując," Malfetto. Drużyna Róży" to powieść po brzegi wypełniona mrokiem. Nie brakuje w niej zaskakujących zwrotów akcji, poświęcenia i wyniszczającej żądzy władzy. Marie Lu ponownie mnie nie zawiodła. Jestem pod wrażeniem kreacji bohaterów i całej tej rzeczywistości. Dawno nie czytałam książki, w której zło by panowało. To fantastyczna historia! Polecam ją każdemu, w szczególności osobom, którym znudziły się klasyczne schematy. A ja już nie mogę doczekać się kolejnej części!
Każdy z nas kryje w sobie mrok. Tyle, że nie wszyscy go okazują. Ale gdzieś tam jest... ukryty głęboko w sercu, czekający tylko na przebudzenie. I zawładniecie człowiekiem, doprowadzenie momentu, w którym jakiekolwiek dobro przestanie mieć sens. Tyle, że wtedy może okazać się za późno na ratunek. A Ty, drogi Czytelniku, czy dałbyś się mu pochłonąć, by przez chwilę poczuć...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to