-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać438
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant13
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2017-02-15
2016-08
2016-08
2016-07-01
2016-06-12
2016-05-14
2015
2015-08-27
Książka tak jak Północ-Południe jest podzielona na 8 opowiadań, cztery na każdą krainę. Tym razem mamy dzikie, nieokiełznane w pełni Wielkie Stepy, gdzie wciąż groźba ataku sąsiedniego narodu jest aktualna, tak samo jak wojna domowa.
Natomiast na drugim końcu cesarstwa, w największym porcie na kontynencie, trafiamy w sam środek walki między złodziejami, a miejską strażą. Widzimy te potyczki, a raczej intrygi i knowania z punktu widzenia miejskiego złodziejaszka, i raczej nie kibicujemy Prawym i ich przełożonym.
Kolejna książka tego niesamowitego polskiego pisarza. Tak samo jak jej poprzedniczka pełna intryg, magii, honoru i niesamowitych opisów walki.
Czytając tą powieść, jest się od razu zrzucony na pełną wodą. Wchodzisz do zupełnie nowego świata, w którym wszystko jest jednocześnie znajome jak i obce. Imperium przypomina Cesarstwo Rzymskie, ze swoimi wieloma nacjami czy dialektami. Jednak, gdy rzymianie tłumaczyli jedynie sobie funkcjonowanie świata przez działanie bóstw, w tym świecie stworzonym przez Wegnera ONI naprawdę istnieją i wszystko opiera się na ich Mocy i korzystaniu z niej.
W tej serii uwielbiam to, że trzeba najpierw przeczytać ją całą by zrozumieć o co w niej chodzi, by pojąć te wszystkie podstępy. Dopiero z ostatnimi zdaniami niemające ze sobą nic wspólnego wątki, nagle się ze sobą łączą i to w spektakularny sposób. Jak zawsze, końcówka zwiastuje kolejny problem, a z nim kolejną opowieść.
Książka tak jak Północ-Południe jest podzielona na 8 opowiadań, cztery na każdą krainę. Tym razem mamy dzikie, nieokiełznane w pełni Wielkie Stepy, gdzie wciąż groźba ataku sąsiedniego narodu jest aktualna, tak samo jak wojna domowa.
Natomiast na drugim końcu cesarstwa, w największym porcie na kontynencie, trafiamy w sam środek walki między złodziejami, a miejską strażą....
2009
Do świetnych książek powraca się wielokrotnie. Czasami po kilkuletniej przerwie, czasami wcześniej. O ilości razy, kiedy czytało się książkę najczęściej świadczą ślady użytkowania: złamany grzbiet, poniszczona okładka, okruszki między kartkami czy zagięte rogi. Zgadzam się, takie rzeczy są czynieniem zła dla książek. Ale tak jak my z biegam lat, z każdym rokiem "użytkowania" zaczynamy siwieć oraz zyskujemy zmarszczki, tak książki podczas użytkowania zyskują kolejne "zmarszczki".
W mojej biblioteczce są dwie pozycje, które owych przejawów użytkowania mają najwięcej, gdyż po nie naprawdę często sięgam nie zależnie od tego co akurat robię. Po prostu mam ochotę na tą pozycje. Te książki to ostatnia część Pottera oraz pierwsza Tuneli.
Do tej książki naprawdę mam bardzo duży sentyment. I to z kilku powodów. Po pierwsze to pierwsza książka, którą kupiłam do swojej kolekcji. Można powiedzieć, że od niej zaczęła się moja obsesja na punkcie kupowania książek.
Po drugie, ta książka w niesamowity sposób nawiązuje do mitu o Atlantydzie Platona. Zawsze fascynował mnie nieodkryty świat, który funkcjonuje w tajemnicy przed nami, gdzieś tam.
Po trzecie, ten niesamowity zwrot akcji pod koniec książki. Gdy już się wydaje, że wszystkie jest dobrze, nagle tak przestaje być. A bohaterowie nie są do końca przewidywalni, ani schematyczni. Każdy z nich jest inny i w toku zdarzeń się zmienia. W tej grze o przetrwanie postacie pokazują swoje mocne strony oraz swe wady, które mogą zaważyć o ich życiu bądź śmierci.
Uwielbiam tą serię za ten niesamowity realizm. Fakt, że jest naprawdę duże prawdopodobieństwo, że to wszystko może się zdarzyć.
Do świetnych książek powraca się wielokrotnie. Czasami po kilkuletniej przerwie, czasami wcześniej. O ilości razy, kiedy czytało się książkę najczęściej świadczą ślady użytkowania: złamany grzbiet, poniszczona okładka, okruszki między kartkami czy zagięte rogi. Zgadzam się, takie rzeczy są czynieniem zła dla książek. Ale tak jak my z biegam lat, z każdym rokiem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-01-08
Wreszcie, po jakiś kilkunastu latach przeczytałam pierwowzór, na bazie którego powstała bardzo luźna ekranizacja mojej ulubionej, zaraz po Tarzanie, animacji Disneya. Nie przeczę, że czytając dzieło Roberta L. Stevensona co chwilę porównywałam akcje powieści do animacji. Czytając opis kucharza okręgowego miałam przed oczami zamiast jednonogiego pirata, tylko cyborga z świdrującym połyskującym okiem. A jego nieodłączna papuga w mojej głowie wciąż była różowiutkim stworzonkiem zmieniającym kształty. Jednak teraz mowa nie o filmie wytwórni Disneya, tylko o książce.
Książka ta rozbudza wyobraźnie już od pierwszych stron. Akcja powieści dzieje się w czasach, gdy było tyle nieznanych lądów i wód do odkrycia. A wraz z nimi nowe bogactwa. Nic dziwnego, że szybko znaleźli się ludzie, chcący złupić te skarby, a ich przygody i potyczki, zmyślone czy nie, wciąż są równie interesujące.
Ludzie, nie mogąc przeżyć podobnych przygód chcą móc je obejrzeć na ekranie (dlatego taka duża popularność sagi filmowej o kapitanie Sparrow) lub przeczytać. Można powiedzieć, że to główny powód niesamowitości i aktualności tej książki. Czytając o nieznanych wyspach, o walkach w których główna stawka to niewyobrażalne bogactwo mamy poniekąd wrażenie, że sami w tym uczestniczymy. Postacie są w taki sposób ukazane, że mamy jasno określony podział na tych dobrych i tych złych. Nie możemy nie lubić tych dobrych i prawych postaci, tak samo jak nie możemy kochać tych podstępnych, dwulicowych.
Jednakże główny bohater działał mi na nerwy. Nie wiem czy to dlatego, że nie cierpię narracji pierwszoosobowej, czy przez jego brawurowość i lekkomyślność. Co prawda wszystko to co popełnił przez impuls chwili uchodziło mu na sucho, jednakże nadal nie potrafię jakość szczególnie pochlebnie wyrazić się o tej postaci.
Wreszcie, po jakiś kilkunastu latach przeczytałam pierwowzór, na bazie którego powstała bardzo luźna ekranizacja mojej ulubionej, zaraz po Tarzanie, animacji Disneya. Nie przeczę, że czytając dzieło Roberta L. Stevensona co chwilę porównywałam akcje powieści do animacji. Czytając opis kucharza okręgowego miałam przed oczami zamiast jednonogiego pirata, tylko cyborga z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-11-24
Piękna, niesamowita, wciągająca książka o przyjaźni, odwadze i honorze. Nic dodać nic ująć
Piękna, niesamowita, wciągająca książka o przyjaźni, odwadze i honorze. Nic dodać nic ująć
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-12-06
2015-11-02
Nawet nie wiem kiedy tą książkę przeczytałam... ona jest tak rewelacyjna. Zakochałam się w niej. Ta okładka, ta historia...
Zacznijmy jednak od początku.
Na książkę czekałam od czerwca bodajże. Dostałam wtedy na urodziny kartkę podarunkową do Empika i przez cały ten okres czasu próbowałam się powstrzymać, by nie kupić czegoś innego. Naprawdę nie wiem jak tego dokonałam. Posiadam chyba jednak silną wolę.
Gdy przyszła paczka z książką, najpierw przez pierwsze kilka minut zachwycałam się tą przecudowną okładką. Potem przeszłam do "narkotyzowania się" zapachem. Przez bite półgodziny siedziałam w nosem w książce. Dosłownie! Uwielbiam zapach książek z tego wydawnictwa.
Jak wreszcie zabrałam się do lektury, nawet nie zauważyłam kiedy zbliżyłam się do ostatnich stron! Co prawda, przez szkołę głownie, lektura tych pięciuset stron zajęła mi około 4 dni. Jednak to były jedne z najlepiej spędzonych dni w moim życiu.
Na początku, gdy usłyszałam o nowej serii pisanej przez Riordana potraktowałam to jako próba zarobienia większej ilości pieniędzy. Myślałam, że będzie to bardziej na poziomie Kronik Rodu Kane, które mimo że pokochałam, nie dorastają do pięt Percy'emu Jacksonowi czy Olimpijskim Herosom. Myliłam się! Magnus Chase ma w sobie wszystko co najlepsze w historiach Ricka Riordana. Niecodzienny bohater, którego narracja i niecodzienne komentarze nie rzadko wywołują śmiech. Świat mitologiczny, taki przecież obcy dla współczesnych czytelników przedstawiony w sposób prosty i zrozumiały.
Czytając ciągle przyłapywałam się na porównywaniu Magnusa (ciągle wymawiam jak mango, nie jak magnez) do Percy'ego oraz Sam do Annabeth. (Gdy ona się pojawiała miałam fangirling w najczystszej postaci). Zestawiałam też mitologię oraz bogów greckich/rzymskich do tych nordyckich. Mimo niewielkich podobieństw, książka jest niesamowita, genialna, wspaniała, fantastyczna... Mogę długa wymieniać. Po prostu czuję, że zaczęłam kolejną niesamowitą serię.
Nawet nie wiem kiedy tą książkę przeczytałam... ona jest tak rewelacyjna. Zakochałam się w niej. Ta okładka, ta historia...
Zacznijmy jednak od początku.
Na książkę czekałam od czerwca bodajże. Dostałam wtedy na urodziny kartkę podarunkową do Empika i przez cały ten okres czasu próbowałam się powstrzymać, by nie kupić czegoś innego. Naprawdę nie wiem jak tego dokonałam....
2014-06
2015-02-19
W polskiej literaturze, tak jak i w muzyce czy filmie, zdarzają się wybitne jednostki. Perełki, po które sięgamy ciągle od nowa, mimo zmieniającej się rzeczywistości i przestrzeni lat. Aleksander Fredko, taką perełką jest.
Mimo, że żył i tworzył w tej samej epoce, co nasz wieszcz narodowy, czyli Adam Mickiewicz, wyłamał się od schematu twórców romantycznych i stworzył coś takiego, co bawi nas kilka wieków później. Fredro jest uważany, całkowicie prawidłowo, za jednego z największych polskich komediopisarzy. Jego liczne komedie, oraz bajka "Paweł i Gaweł", uznawana jako klasyk kanonu bajek dziecięcych, niezmiennie od wielu lat, są podstawą lektur w szkole.
"Śluby panieńskie" to moja ulubiona komedia, tego komediopisarza. W przeciwieństwie do "Zemsty" w szkole raczej omawiana nie jest i to błąd, ponieważ jest świetną ripostą, do wizji romantycznej miłości Mickiewicza (którego wszystkie działa są omawiane w liceum).
Podtytuł "czyli magnetyzm serc", oraz jego przesłanie, jest aktualne również dzisiaj, dwieście lat, po wydaniu dzieła. Wszystkie znane mi pary, dobrały się tak samo jak Albin i Klara, czy Gucio i Aniela.Fredro chyba miał racje, że przeciwieństwa się przyciągają. A przeciwne sobie serca, nagle się łączą.
W "Ślubach" lubię też, że łatwo można dopasować do nich powiedzenie "między nienawiścią a miłością jest cienka linia" oraz "kto się czubi ten się lubi".
A najbardziej podoba mi się, stwierdzenie Gucia, że kobietę najlepiej zdobyć ignorując ją. Spójrzmy tylko na Albina. Wystarczył mu tylko dzień ignorancji, by zyskać miłość Klary, o którą ubiegał dwa lata.
W polskiej literaturze, tak jak i w muzyce czy filmie, zdarzają się wybitne jednostki. Perełki, po które sięgamy ciągle od nowa, mimo zmieniającej się rzeczywistości i przestrzeni lat. Aleksander Fredko, taką perełką jest.
Mimo, że żył i tworzył w tej samej epoce, co nasz wieszcz narodowy, czyli Adam Mickiewicz, wyłamał się od schematu twórców romantycznych i stworzył coś...
2015-01
2014-09-27
Z arcydziełami literatury narodowej jest tak, że bardzo trudno się je recenzuje. Szczególnie nam, młodym czytelnikom, którzy jak wiele poprzednich sięgnęło po tą książkę w ramach szkolnej lektury. Po wysłuchaniu wychwalanych słów pod adresem pana Adama Mickiewicza przez polonistów, ciężko nam powiedzieć coś własnego o tej powieści. Co prawda, pan Mickiewicz był geniuszem, skoro udało mu się napisać dwunastu ksiąg, regularnym trzynastozgłoskowcem. Tu trzeba przyznać racje wszelkiej maści polonistom. Jak też na człowieka romantyzmu przystało w swoim dziele zawarł elementy zarówno realistyczne jak i fantastyczne. Ukazuje też piękno dzikiej i nie zniszczonej ludzką ręką litewskiej puszczy.
My, ludzie żyjący w XXI wieku, czytając opowieść o ostatnim zajazdzie na Litwie, mamy jednak problem z językiem w jakim powstał. Nasz dwudziestowieczny polski znacząco różni się od tego sprzed dwóch stuleci. Mimo, że język nie zdążył tak bardzo wyewoluować jak od czasów Kochanowskiego, niektóre słowa zmieniły się.
Moja polonistkom postawiła przed klasą popularne w dzisiejszych czasach challange. Tylko tym razem, zamiast bezsensownego wylewania na siebie wodę, mieliśmy przeczytać 12 ksiąg w 12 dni. Nazwała to #PanTadeuszChallange. Jakie było moje zdziwienie, jak okazało się, że po podjęciu wyzwania, zostały mi jeszcze dwa dni do końca jego terminu. Książkę, jako powieść czytaną zdaniami, nie wersami, czytało się bardzo przyjemnie. Mimo Homeryckich opisów, których nie cierpię.
Z arcydziełami literatury narodowej jest tak, że bardzo trudno się je recenzuje. Szczególnie nam, młodym czytelnikom, którzy jak wiele poprzednich sięgnęło po tą książkę w ramach szkolnej lektury. Po wysłuchaniu wychwalanych słów pod adresem pana Adama Mickiewicza przez polonistów, ciężko nam powiedzieć coś własnego o tej powieści. Co prawda, pan Mickiewicz był geniuszem,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014
Skończyły się strony świata, jednak to nie znaczy, że skończyła się opowieść. Ona się dopiero zaczyna!
W trzeciej książce z cyklu ponownie przenosimy się na stepy, ale zahaczamy też o góry. Ta książka to opowieść o północno-wschodnich krańcach imperiów. Tak jak w poprzednich częściach pełno tu magii, tajemnic, intryg ale i też epickich bitew czy charakterystycznych bohaterów.
W tym tomie pojawiają się moje kochane Czerwone Szóstki i Czaardan Laskolnyka. Te dwa zespoły to powody, dlaczego pokochałam poprzednie części. A połączenie ich razem, splątanie ich wątków w jedno - mistrzostwo.
Wegner w genialny sposób zilustrował to, co mówi ludowa mądrość. "Mężczyzna jest głową rodziny, a kobieta jest szyją, która tą głową kręci". Widać to idealnie w relacjach Ojciec Wojny-niewolnica. Yawenyr jest niezwykłą postacią, nie sposób go nie polubić, mimo że jest raczej bohaterem negatywnym, głównym wrogiem głównych bohaterów: Wozaków. Ojciec Wojny został pokazany jako genialny strateg, który zawsze jest na trzy kroki przed wrogami podczas planowania starcia. Mimo podeszłego wieku potrafi jeszcze złapać Synów Wojny za pyski i sprawić, że znienawidzą dzień swoich narodzin.
Inną wybijającą się postacią, która wywarła na mnie emocje jest Key'la. To cierpienie, które doznała; ten wszystkich ból, który przechodził jej młode ciało... Na końcu ksiązki to wszystko sprawiło, ofiara którą poniosła doprowadziła w końcu do końca tej strasznej walki. Mała Key'la ponownie stała się bohaterką. Nie tylko dla Wozaków, ale też dla mnie. Chciałabym w obliczu cierpienia mieć tyle odwagi i honoru by postąpić tak jak ona to zrobiła. Fakt, że wrogowie będąc pod wrażeniem tego co ta małą dokonała sprawiło, że sama poczułam dumę.
Jednak ta książka, to nie tylko chytrzy bohaterowie czy ich heroiczne czyny, ale też spektakularne bitwy. Uwielbiam Wegnera za świat który stworzył, wszystko jest tak dokładnie przemyślane. Łącznie z opisami bitw i formacjami wojskowymi. Sam fakt, że przez większość tego, liczącego prawie 700 stron, klocka to pis jednej bitwy, który wcale nas nie zanudza. Wręcz przeciwnie: chcemy więcej i więcej!
Nie mogę doczekać się aż zacznę "Pamięć wszystkich snów".
Skończyły się strony świata, jednak to nie znaczy, że skończyła się opowieść. Ona się dopiero zaczyna!
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toW trzeciej książce z cyklu ponownie przenosimy się na stepy, ale zahaczamy też o góry. Ta książka to opowieść o północno-wschodnich krańcach imperiów. Tak jak w poprzednich częściach pełno tu magii, tajemnic, intryg ale i też epickich bitew czy charakterystycznych...