-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2016-07
2016-06-02
2014-06
2015-09-11
Pierwsza część sagi "Igrzysk Śmierci" jest zdecydowanie moją ulubioną z całej trylogii. Jak to zwykle bywa z pierwszą częścią serii, jest to bardziej wprowadzenie do okrutnego świata, w jakim przyszło żyć bohaterom. Lubię tą cześć najbardziej ze wszystkich, ponieważ nie ma tu tyle rozważań Katniss ile w pozostałych.
Pierwsza część sagi "Igrzysk Śmierci" jest zdecydowanie moją ulubioną z całej trylogii. Jak to zwykle bywa z pierwszą częścią serii, jest to bardziej wprowadzenie do okrutnego świata, w jakim przyszło żyć bohaterom. Lubię tą cześć najbardziej ze wszystkich, ponieważ nie ma tu tyle rozważań Katniss ile w pozostałych.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-02-01
2015-06-28
Tą wspaniałą książkę pochłonęłam w jedno niedzielne popołudnie.
Ami dostała szansę - o której marzy każda kobieta będąc jeszcze małą, głupiutką dziewczynką - zostania księżniczką, żoną prawdziwego królewicza.
Jednak bardziej, niż wątek miłosny, zainteresował mnie podział na kasty oraz świat, w którym dzieje się akcja. Świat po Czwartej Wojnie Światowej. Nie ma już Stanów Zjednoczonych Ameryki, o nie, potęga upadła. Czytając fragment lekcji historii, na które uczestniczyły dziewczyny, uśmiechałam się głupkowato. USA nie mogące się wypłacić Chiną i stające się w rezultacie ich prowincją. Genialne!
A pomysł z klasami i trudnością z przemieszczaniem się między nimi... dla mnie, wychowanej w kraju, gdzie równość i braterstwo ma średniowieczne korzenie, za sprawą demokracji szlacheckiej, a następnie wywalczonej demokracji... po prostu nie mogę wczuć się w rolę i życie tych osób.
Tą wspaniałą książkę pochłonęłam w jedno niedzielne popołudnie.
Ami dostała szansę - o której marzy każda kobieta będąc jeszcze małą, głupiutką dziewczynką - zostania księżniczką, żoną prawdziwego królewicza.
Jednak bardziej, niż wątek miłosny, zainteresował mnie podział na kasty oraz świat, w którym dzieje się akcja. Świat po Czwartej Wojnie Światowej. Nie ma już Stanów...
2015-07-04
Podczas czytania tej pozycji zaczęłam rozważać poruszony w niej problem. Mając możliwość zmienienia świata, co bym zrobiła? W jaki sposób pomogła tym wszystkim, którzy tej pomocy potrzebują? Czy byłabym zdolna przeciwstawić się obecnemu reżimowi i to na oczach całego świata, wiedząc, że mogę przez to odpaść z gry? Takie same pytania zadaje sobie również Ami, bohaterka drugiej części Sagi Selekcja.
W grze pozostała już tylko szóstka dziewczyn. Pół tuzina młodych kobiet walczy o jedną jedyną nagrodę jaką jest serce przystojnego księga Maxona, a co za tym idzie korona. Podczas gdy jedne dziewczyny są ciągle w pałacu tylko po to, by zdobyć to nie wygodne nakrycie głowy, zwane koroną, a drugie dziewczęta mażą o zdobyciu serca przyszłego króla, Ami nie wie czego chce.
Wreszcie zdaje sobie sprawę z tego, że kocha Maxona, jednak obowiązki jakie niesie za sobą tytuł księżniczki zbytnio ją przewyższają, a świadomość wagi tego tytułu napawa strachem. Z drugiej strony jest jeszcze Aspen, który dzielnie służy w pałacowej gwardii. America nie jest do końca pewna, czy go wciąż kocha, czy to jeszcze jest przywiązanie i dawna świadomość, że to z nim powinna być.
Do tego wszystko dochodzą jeszcze Rebelianci i ich nieustanne ataki na pałac. Podczas jednego z nich dziewczyna zauważa coś niesamowitego - kradną książki i tylko książki. Po co im one? Czemu tak bardzo im na nich zależy?
Podczas czytania tej pozycji zaczęłam rozważać poruszony w niej problem. Mając możliwość zmienienia świata, co bym zrobiła? W jaki sposób pomogła tym wszystkim, którzy tej pomocy potrzebują? Czy byłabym zdolna przeciwstawić się obecnemu reżimowi i to na oczach całego świata, wiedząc, że mogę przez to odpaść z gry? Takie same pytania zadaje sobie również Ami, bohaterka...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-07-09
2015-08-16
Książka autorstwa Victorii Aveyard jest książką dystopijną, bez dwóch zdań. Więc, jak to w książkach tego typu bywa, zagłębiamy się w niesprawiedliwy świat, podzielony na panów i ich niewolników. A główny bohater, którego losy śledzimy zostaje wplątany przez przeróżne wydarzenia w sam środek walki o zniesienie podziałów i przyłącza się do rewolucji. Tak jest i w tym przypadku.
Główna bohaterka, nie jaka siedemnastoletnia Mare Barrow należy do rasy Czerwonych, zwykłych ludzi, którzy mieli pecha urodzić się z czerwoną krwią. Bo w świecie Mare o wszystkim decyduje kolor krwi. Jeżeli twoje żyły wypełnia srebrny płyn, potrafisz kontrolować jakiś żywioł lub wykonać inną "sztuczkę" - masz szczęście. Jesteś na szczycie drabiny społecznej. Natomiast jeżeli twoja krew jest czerwona, co tu dużo mówisz - masz pecha.
Czytając tą książkę, z każdym kolejnym rozdziałem zauważałam silne nawiązania do innych powieści. Gdy pierwsze rozdziały, szczególnie te z życia w Palach, przypominały mi Igrzyska Śmierci (porównania do młodszej siostry, zarabianie na życie w sposób niezgodny z prawem czy Kilorn, którego uczucia do Mare jak dla mnie daleko wykraczają za przyjaźń - Gale), z każdym kolejnym rozdziałem zaczęłam porównywać książkę do "Rywalek" Kiery Cass. Opis życia w pałacu, nauka etykiety... A pod koniec, szczególnie ostatnie rozdziały, dla mnie to była "Gra o tron" w wykonaniu Aveyard.
Nie powiem, że końcówka mnie nie zaskoczyła, bo zaskoczyła. Nie mogę wybaczyć autorce tego, co zrobiła z moim kochanym Marvenem, z którym już od pierwszej chwili shippowałam Mare... Ciągle miałam nadzieje, że to tylko gra, że podczas wizyty w lochach uwolni ukochaną i brata...
Jeżeli jesteśmy już przy Calu... nie, nie i jeszcze raz nie. Co prawda, na początku jeszcze się wahałam, którego z braci wolę, ale z czasem, po zamachu podczas Balu i zachowaniu Cala... nie, po prostu nie mogłam go znowu polubić.
Książka mimo wszelkich tych podobieństw jest niesamowita. Łączy to co niesamowite w Igrzyskach Śmierci, Rywalkach czy Grze o tron... Mimo tych prawie 500 stron, pochłonęłam ją w dwa wieczory. Czyta się ją niesamowicie szybko i przyjemnie. Z niecierpliwością czekam na następny tom, który na pewno przeczytam.
Książka autorstwa Victorii Aveyard jest książką dystopijną, bez dwóch zdań. Więc, jak to w książkach tego typu bywa, zagłębiamy się w niesprawiedliwy świat, podzielony na panów i ich niewolników. A główny bohater, którego losy śledzimy zostaje wplątany przez przeróżne wydarzenia w sam środek walki o zniesienie podziałów i przyłącza się do rewolucji. Tak jest i w tym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Po przeczytaniu tej książki, żałuje jednego - okrojenia kanonu lektur. Co spowodowało, że właśnie ta pozycja nie jest poruszana na lekcjach. Przez co mojemu pokoleniu i tym późniejszym będzie coraz trudniej zrozumieć tą książkę, świat w niej przedstawiony. Jako osoba urodzona po '89 roku zupełnie nie rozumiem postawy tych ludzi, ich oddania, wielkości Partii oraz jej kultu. Dla mnie to całkowicie nie pojęte, jak można aż tak bardzo podporządkować się systemowi. Jako Polka, jestem wychowana w społeczeństwie, który walczy z władzą i systemem.
Czytając, nie raz porównywałam tą powieść, do współczesnych książek dystopijnych typu "Igrzyska Śmierci". Podczas gdy te współczesne są napisane pozytywnie, czytając "Rok 1984" czułam smutek, otaczającą mnie szarość i wszechobecny strach. (Czy nie tymi słowami dzisiaj opisuje się czasy PRL-u?). Naturalistyczny opis urwanej ręki leżącej na chodniku, czy fragment gdy O'Brian opisuje atak wygłodniałych szczurów na ludzką twarz wprawiały mnie w osłupienie i powodowały mdłości.
W przypadku Wielkiego Brata, podczas opisywania jego wyglądu na plakat, raz oczyma wyobraźni widziałam Hitlera a raz Stalina. Myślę, że to wiązało się z tym, czym w systemach wprowadzonych w Rzeszy i w ZSSR był pojedynczy człowiek. Nic nie znaczącym tworem.
Nie sposób nie przyznać, że książka jest mocna. Nawet bardzo. Naucza i pokazuje, jak bardzo system zarówno komunistyczny, jak i faszystowski, jest zły i nie odpowiedni dla człowieka.
Winston twierdził, że prole, czyli nic nie znaczące masy, stojące na samym spodzie drabiny społecznej, mają szansę skończyć z znanym mu światem. O'Brianen bardzo postarał się, wyperswadować to głównemu bohaterowi z głowy, co z resztą mu się udało. Ze mną jednak sobie nie poradził. Powstrzymuje teorię Smitha, ponieważ tak jak on, zauważyłam w tych ludziach... ludzi. Jakkolwiek by nie zabrzmiało. Członkowie Partii, zarówno tej Wewnętrzej jak i Zewnętrznej, przypominali mi bardziej zwierzęta lub zwykłe pudełka bez tego, co czyni nas ludzkością. Może WB i Partiia wypleniła człowieczeństwo ze swoich, ale z proletariatu nie.
Po przeczytaniu tej książki, żałuje jednego - okrojenia kanonu lektur. Co spowodowało, że właśnie ta pozycja nie jest poruszana na lekcjach. Przez co mojemu pokoleniu i tym późniejszym będzie coraz trudniej zrozumieć tą książkę, świat w niej przedstawiony. Jako osoba urodzona po '89 roku zupełnie nie rozumiem postawy tych ludzi, ich oddania, wielkości Partii oraz jej kultu....
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to