Czarownica. Tom 2. Polowanie. Anna Litwinek 6,0

Druga część przygód Soni Hunamskiej, rudowłosej dziennikarki, dzięki której bawiłam się doskonale czytając pierwszą część jej historii.
Sonia nadal pracuje w redakcji, w międzyczasie próbując rozwinąć swoje czarodziejskie moce. Pomaga jej w tym Iwo i jego dziadek, znani nam już z części pierwszej. Niestety, osoba, której Sonia potrzebuje najbardziej, nadal pozostaje w śpiączce, więc na jej pomoc w tym momencie nie można liczyć. Jej przewodniczka po magicznym świecie, ciotka Hala, aby powrócić do naszego świata, potrzebuje pomocy Soni. Ta jednak nadal wydaje się zbyt słaba.
W międzyczasie na jej redakcyjne biurko trafia sprawa zaginionego z miejscowego kościoła obrazu. Rzecz o tyle dziwna, że obraz, namalowany przez miejscowego artystę, nie przedstawiał żadnej materialnej wartości. Dlaczego więc komuś tak bardzo na nim zależało, że nie tylko dokonał jego kradzieży, ale do tego uknuł misterną intrygę, aby rzucić podejrzenia na niewinną osobę?
Oczekiwałam wiele po kontynuacji „Czarownicy”, chciałam fajerwerków i wybuchów magii, wszakże Sonia już wie, że jest czarownicą, i ma świadomość swoich mocy. Zamiast fajerwerków dostałam jednak zimne ognie, zamiast magii, która miała atakować mnie z każdej strony, dostałam jej namiastkę zupełnie niezaspokajającą mojego apetytu. Sonia, zamiast rozwijać swoje zdolności, cofa się, waha, boi, wydaje się bardzo infantylna. Nie tak chciałam ją widzieć, miała być silną kobietą, świadomą siebie, swoich mocy i żyjącą w zgodzie z naturą i sobie podobnymi. Nie podoba mi się obraz słabej czarownicy.
Mam wrażenie, że Anna Litwinek nie bardzo miała pomysł na Sonię po przemianie. Może byłoby lepiej zakończyć na część pierwszej niż dać czytelnikowi tę słabiznę. Co więcej, wydaje mi się, że autorka będzie kontynuować serię. Wnoszę po tym, że Sonia chyba w końcu będzie musiała dojrzeć i zmierzyć się ze swoimi mocami. Czy ja chciałabym kontynuować tę przygodę? Po tej części mam ogromne wątpliwości, ale ja lubię zmieniać zdanie, więc kto wie? 😁
No i jeszcze okładka. Ja wiem, że nie ocenia się po niej książki, ale to po prostu jakiś maszkaron jest! Różowe obrzydlistwo, bleee 😊