-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik249
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
Ta książka to plagiat. Autorzy ukradli książkę islandzkiej autorki Aldy Sigmundsdottir, przetłumaczyli ją i wydali jako swoją. Kiedy autorka się do nich zwróciła, zignorowali ją. Państwo Biernat, wstyd jak sto pięćdziesiąt. Jak możecie na siebie patrzeć w lustrze?
Ta książka to plagiat. Autorzy ukradli książkę islandzkiej autorki Aldy Sigmundsdottir, przetłumaczyli ją i wydali jako swoją. Kiedy autorka się do nich zwróciła, zignorowali ją. Państwo Biernat, wstyd jak sto pięćdziesiąt. Jak możecie na siebie patrzeć w lustrze?
Pokaż mimo to2019-04-10
Po przeczytaniu tej książki uderzyły mnie dwie kwestie:
Po pierwsze: kiedyś, te biedne dziewczyny były wyzyskiwane, mogły zmienić dom, ale wyzysk zostawał ten sam. Do tego ze względu na niskie zarobki, własne życie szło w odstawkę, małżeństwo, rodzina, żyło się życiem pracodawcy.
Patrzę na młode dziewczyny-prekariuszki i widzę to samo. Praca po godzinach, niska płaca, można zmienić pracę, ale sama praca się nie zmieni, własne życie, rodzina, własne mieszkanie odkładane na nie wiadomo kiedy. Wcale wiele się nie zmieniło, tyle, że nie mieszka się już w pracy, choć w sumie...
Po drugie: tak samo jak kiedyś, nie szanujemy pracy domowej i usług opiekuńczych. To nie przypadek, że strajkują pielęgniarki i nauczyciele (a właściwie nauczycielki, bo to sfeminizowany zawód). To nie przypadek, że sprzątaczki i nianie pracują na czarno bez żadnej ochrony prawa pracy. To nie przypadek, że kobietom harującym całe życie w domu nie przysługuje żadna emerytura po latach ciężkiej pracy. Praca w domu i opieka to "powołanie". Tak nam się wmawia teraz i tak się wmawiało służącym przed wojną. Nauczyciele mają do garnka wrzucić etos, a pielęgniarki powołanie. Za to służące mają służyć rodzinie tak, jak by samemu Jezusowi służyły.
Co do samej książki, to na pewno była ciekawa, choć doszukałam się w niej nieścisłości. Myślę też, że byłaby bardziej przystępna, gdyby napisano ją z jakimś kluczem - może historycznym a może etapów kariery takiej dziewczyny. Teraz wątki są dość chaotycznie porozrzucane po całej książce. Tym niemniej, cieszy mnie że z autorką zgadzamy się w lekkiej irytacji - w zabytkowych pałacach i kamienicach nigdy prawie nie ma informacji o życiu codziennym i o tym jak radzono sobie z całą logistyką (a radzono sobie dzięki służbie, oczywiście).
Po przeczytaniu tej książki uderzyły mnie dwie kwestie:
Po pierwsze: kiedyś, te biedne dziewczyny były wyzyskiwane, mogły zmienić dom, ale wyzysk zostawał ten sam. Do tego ze względu na niskie zarobki, własne życie szło w odstawkę, małżeństwo, rodzina, żyło się życiem pracodawcy.
Patrzę na młode dziewczyny-prekariuszki i widzę to samo. Praca po godzinach, niska płaca,...
2019-02
Daję 7 gwiazdek, trochę na wyrost, za ważność tematu.
Spodziewałam się rozpracowania tematu mansplainingu, tymczasem to po prostu zbiór esejów o tym, dlaczego feminizm jest potrzebny. Przekonanym nie jest potrzebny, nieprzekonani nie przebrną przez często abstrakcyjne rozważania. Solnit pisze dość ogólnie - o odmawianiu kobietom głosu, o traktowaniu ich (nas) jak wariatki, kiedy to jest przydatne, o reakcjach mężczyzn na odmowę seksu, o kobietobójstwie. Być może warto jest mieć rozważania z zakresu współczesnej krytyki feministycznej spisane w jednym miejscu, jednak myślę, że gdyby te zagadnienia były spisane jako reportaże a nie eseje, to miałyby większą siłę rażenia. Myślę, że to jednak trochę zmarnowana okazja.
Daję 7 gwiazdek, trochę na wyrost, za ważność tematu.
Spodziewałam się rozpracowania tematu mansplainingu, tymczasem to po prostu zbiór esejów o tym, dlaczego feminizm jest potrzebny. Przekonanym nie jest potrzebny, nieprzekonani nie przebrną przez często abstrakcyjne rozważania. Solnit pisze dość ogólnie - o odmawianiu kobietom głosu, o traktowaniu ich (nas) jak wariatki,...
2019-02-21
Nie sposób pisać o tych książkach osobno, bo to de facto jedna gigantyczna powieść, wydana w czterech częściach - tak też będę ją traktować. Skończyłam ją głównie dlatego, że miałam ostatnio trochę podróży, był czas na czytanie, ale gdyby nie to - nie wiem czy bym dobrnęła, bo wymaga czasu (oczywiście).
W skrócie, nikogo nie zaskoczę - to historia przyjaźni dwóch dziewczynek, potem nastolatek, kobiet i staruszek, opisana z perspektywy jednej z nich, bardzo BARDZO dokładnie. Jakieś 70 lat życia opisane ze szczegółami i niuansami kobiecej przyjaźni. Kiedy teraz to piszę, brzmi to sielankowo, ale nie dajmy się zwieść. Ta przyjaźń jest pełna napięć, to rollercoaster. Jest tam autentyczne przywiązanie i miłość, ale też zazdrość, autentyczna niechęć, próby kontroli zakrawające o sabotaż, pięcie się po drabinie społecznej. Nie ma zawiązania wątku ani punktu kulminacyjnego - jak w życiu. Są górki, dołki, ciąże, narodziny, śmierci, historia życia codziennego, wszystko na tle burzliwej historii Włoch. Przyjaciółka (nomen omen) powiedziała mi, że naprawdę nie potrzeba było czterech tomów na tę książkę, ja też nie nazwałabym jej arcydziełem, ale jest udana. Gdyby była krótsza raczej nie przywiązałabym się do postaci, zarówno głównych jak i drugoplanowych. Nie znamy autora/autorki, zastanawiam się czy aby nie dlatego, że to po prostu autobiografia. Kto miał znać tożsamość i rozpoznać bohaterów, ten zna i rozpoznał.
To dobra tetralogia na wakacje - takie leniwe, gdzie odpoczywa się z książką, albo objazdowe, kiedy spędza się czas w pociągach i samolotach. To książka z kategorii slow reading - nie na połknięcie w całości i dostanie czkawki, tylko na zanurzenie się w nurcie cudzego, długiego życia. (A przy okazji zrobienie małego podsumowania własnego - gdzie jestem, ile mi zostało, co się jeszcze zdarzy?)
Nie sposób pisać o tych książkach osobno, bo to de facto jedna gigantyczna powieść, wydana w czterech częściach - tak też będę ją traktować. Skończyłam ją głównie dlatego, że miałam ostatnio trochę podróży, był czas na czytanie, ale gdyby nie to - nie wiem czy bym dobrnęła, bo wymaga czasu (oczywiście).
W skrócie, nikogo nie zaskoczę - to historia przyjaźni dwóch...
2019-02-21
Nie sposób pisać o tych książkach osobno, bo to de facto jedna gigantyczna powieść, wydana w czterech częściach - tak też będę ją traktować. Skończyłam ją głównie dlatego, że miałam ostatnio trochę podróży, był czas na czytanie, ale gdyby nie to - nie wiem czy bym dobrnęła, bo wymaga czasu (oczywiście).
W skrócie, nikogo nie zaskoczę - to historia przyjaźni dwóch dziewczynek, potem nastolatek, kobiet i staruszek, opisana z perspektywy jednej z nich, bardzo BARDZO dokładnie. Jakieś 70 lat życia opisane ze szczegółami i niuansami kobiecej przyjaźni. Kiedy teraz to piszę, brzmi to sielankowo, ale nie dajmy się zwieść. Ta przyjaźń jest pełna napięć, to rollercoaster. Jest tam autentyczne przywiązanie i miłość, ale też zazdrość, autentyczna niechęć, próby kontroli zakrawające o sabotaż, pięcie się po drabinie społecznej. Nie ma zawiązania wątku ani punktu kulminacyjnego - jak w życiu. Są górki, dołki, ciąże, narodziny, śmierci, historia życia codziennego, wszystko na tle burzliwej historii Włoch. Przyjaciółka (nomen omen) powiedziała mi, że naprawdę nie potrzeba było czterech tomów na tę książkę, ja też nie nazwałabym jej arcydziełem, ale jest udana. Gdyby była krótsza raczej nie przywiązałabym się do postaci, zarówno głównych jak i drugoplanowych. Nie znamy autora/autorki, zastanawiam się czy aby nie dlatego, że to po prostu autobiografia. Kto miał znać tożsamość i rozpoznać bohaterów, ten zna i rozpoznał.
To dobra tetralogia na wakacje - takie leniwe, gdzie odpoczywa się z książką, albo objazdowe, kiedy spędza się czas w pociągach i samolotach. To książka z kategorii slow reading - nie na połknięcie w całości i dostanie czkawki, tylko na zanurzenie się w nurcie cudzego, długiego życia. (A przy okazji zrobienie małego podsumowania własnego - gdzie jestem, ile mi zostało, co się jeszcze zdarzy?)
Nie sposób pisać o tych książkach osobno, bo to de facto jedna gigantyczna powieść, wydana w czterech częściach - tak też będę ją traktować. Skończyłam ją głównie dlatego, że miałam ostatnio trochę podróży, był czas na czytanie, ale gdyby nie to - nie wiem czy bym dobrnęła, bo wymaga czasu (oczywiście).
W skrócie, nikogo nie zaskoczę - to historia przyjaźni dwóch...
2019-02-21
Nie sposób pisać o tych książkach osobno, bo to de facto jedna gigantyczna powieść, wydana w czterech częściach - tak też będę ją traktować. Skończyłam ją głównie dlatego, że miałam ostatnio trochę podróży, był czas na czytanie, ale gdyby nie to - nie wiem czy bym dobrnęła, bo wymaga czasu (oczywiście).
W skrócie, nikogo nie zaskoczę - to historia przyjaźni dwóch dziewczynek, potem nastolatek, kobiet i staruszek, opisana z perspektywy jednej z nich, bardzo BARDZO dokładnie. Jakieś 70 lat życia opisane ze szczegółami i niuansami kobiecej przyjaźni. Kiedy teraz to piszę, brzmi to sielankowo, ale nie dajmy się zwieść. Ta przyjaźń jest pełna napięć, to rollercoaster. Jest tam autentyczne przywiązanie i miłość, ale też zazdrość, autentyczna niechęć, próby kontroli zakrawające o sabotaż, pięcie się po drabinie społecznej. Nie ma zawiązania wątku ani punktu kulminacyjnego - jak w życiu. Są górki, dołki, ciąże, narodziny, śmierci, historia życia codziennego, wszystko na tle burzliwej historii Włoch. Przyjaciółka (nomen omen) powiedziała mi, że naprawdę nie potrzeba było czterech tomów na tę książkę, ja też nie nazwałabym jej arcydziełem, ale jest udana. Gdyby była krótsza raczej nie przywiązałabym się do postaci, zarówno głównych jak i drugoplanowych. Nie znamy autora/autorki, zastanawiam się czy aby nie dlatego, że to po prostu autobiografia. Kto miał znać tożsamość i rozpoznać bohaterów, ten zna i rozpoznał.
To dobra tetralogia na wakacje - takie leniwe, gdzie odpoczywa się z książką, albo objazdowe, kiedy spędza się czas w pociągach i samolotach. To książka z kategorii slow reading - nie na połknięcie w całości i dostanie czkawki, tylko na zanurzenie się w nurcie cudzego, długiego życia. (A przy okazji zrobienie małego podsumowania własnego - gdzie jestem, ile mi zostało, co się jeszcze zdarzy?)
Nie sposób pisać o tych książkach osobno, bo to de facto jedna gigantyczna powieść, wydana w czterech częściach - tak też będę ją traktować. Skończyłam ją głównie dlatego, że miałam ostatnio trochę podróży, był czas na czytanie, ale gdyby nie to - nie wiem czy bym dobrnęła, bo wymaga czasu (oczywiście).
W skrócie, nikogo nie zaskoczę - to historia przyjaźni dwóch...
2019-02-21
Nie sposób pisać o tych książkach osobno, bo to de facto jedna gigantyczna powieść, wydana w czterech częściach - tak też będę ją traktować. Skończyłam ją głównie dlatego, że miałam ostatnio trochę podróży, był czas na czytanie, ale gdyby nie to - nie wiem czy bym dobrnęła, bo wymaga czasu (oczywiście).
W skrócie, nikogo nie zaskoczę - to historia przyjaźni dwóch dziewczynek, potem nastolatek, kobiet i staruszek, opisana z perspektywy jednej z nich, bardzo BARDZO dokładnie. Jakieś 70 lat życia opisane ze szczegółami i niuansami kobiecej przyjaźni. Kiedy teraz to piszę, brzmi to sielankowo, ale nie dajmy się zwieść. Ta przyjaźń jest pełna napięć, to rollercoaster. Jest tam autentyczne przywiązanie i miłość, ale też zazdrość, autentyczna niechęć, próby kontroli zakrawające o sabotaż, pięcie się po drabinie społecznej. Nie ma zawiązania wątku ani punktu kulminacyjnego - jak w życiu. Są górki, dołki, ciąże, narodziny, śmierci, historia życia codziennego, wszystko na tle burzliwej historii Włoch. Przyjaciółka (nomen omen) powiedziała mi, że naprawdę nie potrzeba było czterech tomów na tę książkę, ja też nie nazwałabym jej arcydziełem, ale jest udana. Gdyby była krótsza raczej nie przywiązałabym się do postaci, zarówno głównych jak i drugoplanowych. Nie znamy autora/autorki, zastanawiam się czy aby nie dlatego, że to po prostu autobiografia. Kto miał znać tożsamość i rozpoznać bohaterów, ten zna i rozpoznał.
To dobra tetralogia na wakacje - takie leniwe, gdzie odpoczywa się z książką, albo objazdowe, kiedy spędza się czas w pociągach i samolotach. To książka z kategorii slow reading - nie na połknięcie w całości i dostanie czkawki, tylko na zanurzenie się w nurcie cudzego, długiego życia. (A przy okazji zrobienie małego podsumowania własnego - gdzie jestem, ile mi zostało, co się jeszcze zdarzy?)
Nie sposób pisać o tych książkach osobno, bo to de facto jedna gigantyczna powieść, wydana w czterech częściach - tak też będę ją traktować. Skończyłam ją głównie dlatego, że miałam ostatnio trochę podróży, był czas na czytanie, ale gdyby nie to - nie wiem czy bym dobrnęła, bo wymaga czasu (oczywiście).
W skrócie, nikogo nie zaskoczę - to historia przyjaźni dwóch...
2018-02-01
Sama nie wiem co o tej książce sądzić. Z jednej strony dobrze mi się ją czytało, jest po prostu dobrze napisana i dobrze przetłumaczona. No i jednak jest to już teraz dokument historyczny. Z drugiej, jak ktoś wcześniej napisał, postaci są trochę śmieszne a trochę groteskowe i ja już w ogóle nie wiem czy ta książka jest na poważnie o czasach słusznie minionych czy to taka lekka rozrywka. Brunner cały się składa ze swojej ciemnej strony, Borek jest prawie komediowy - jak to odbierać?! Na pewno warto poznać kontekst tużpowojennej Czechosłowacji zanim się po nią sięgnie. W pewnym momencie zapętlenie głównych bohaterów jest tak skomplikowane, że można zgubić wątek.
Sama nie wiem co o tej książce sądzić. Z jednej strony dobrze mi się ją czytało, jest po prostu dobrze napisana i dobrze przetłumaczona. No i jednak jest to już teraz dokument historyczny. Z drugiej, jak ktoś wcześniej napisał, postaci są trochę śmieszne a trochę groteskowe i ja już w ogóle nie wiem czy ta książka jest na poważnie o czasach słusznie minionych czy to taka...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-01-07
Czytanie książki, zwłaszcza w oryginale, było jak słuchanie zabawnego kumpla przy piwie. To ten typ knajpianej narracji, kiedy ktoś musi bardzo dokładnie wyjaśnić kontekst, żeby dojść do sedna ("miałem takiego wujka, który miał Ładę, a wtedy Łada to nie była tania rzecz, i ten wujek miał taką stodołę, którą zresztą dzielił ze swoim sąsiadem, a ten sąsiad, miał córkę. I ta córka...") więc czasami są dłużyzny, ale koniec końców jest bardzo barwna i zabawna, plus świetnie opisuje realia życia w społeczeństwie skrajnie niedemokratycznym. Możemy sobie czytać o apartheidzie, ale dopiero takie relacje unaoczniają co to właściwie było. Wielki plus za to. W ogóle, uważam, że to pozycja obowiązkowa dla tych, co się wybierają dla RPA.
Czytanie książki, zwłaszcza w oryginale, było jak słuchanie zabawnego kumpla przy piwie. To ten typ knajpianej narracji, kiedy ktoś musi bardzo dokładnie wyjaśnić kontekst, żeby dojść do sedna ("miałem takiego wujka, który miał Ładę, a wtedy Łada to nie była tania rzecz, i ten wujek miał taką stodołę, którą zresztą dzielił ze swoim sąsiadem, a ten sąsiad, miał córkę. I ta...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-30
Romans, political/historical fiction i to wszystko jeszcze przeniesione w czasie. Wydawałoby się, że nie można z takiej kombinacji wyjść obronną ręką, a jednak, udało się. Po pierwsze - świetnie opisane to, co by było gdybyśmy jednak nie trafili za Żelazną Kurtynę. Bylibyśmy Europą A? Nie sądzę, jednak jesteśmy zaściankiem, taki nasz geopolityczny los. Świetnie pomyślane realia nigdy nie istniejącej epoki - od urbanistyki po język i obyczaje.
Ale w gruncie rzeczy, dla mnie osobiście ta książka była idealnym prezentem na 30 urodziny, moment kiedy definitywnie przestaje się być podlotkiem, a ważne decyzje są tuż za rogiem i nie ma jak już odwlekać dorosłości. Ot, takie przypomnienie, że życie ma się jedno i nie warto tracić czasu na głupoty, ale też że to właśnie bycie w okolicach trzydziestki to jest ten złoty czas dla bohaterów. Dzięki, Panie Zygmuncie, jakoś mi lepiej : )
Romans, political/historical fiction i to wszystko jeszcze przeniesione w czasie. Wydawałoby się, że nie można z takiej kombinacji wyjść obronną ręką, a jednak, udało się. Po pierwsze - świetnie opisane to, co by było gdybyśmy jednak nie trafili za Żelazną Kurtynę. Bylibyśmy Europą A? Nie sądzę, jednak jesteśmy zaściankiem, taki nasz geopolityczny los. Świetnie pomyślane...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nie urywa. Koncept i konstrukcja ciekawe, ale ten świat jest zbudowany pobieżnie, tak, że zupelnie nie można sie w niego zanurzyć. Do tego dość chaotyczna akcja. Drażniło bardzo i trąciło myszką tłumaczenie Michała Ronikera z 1975 roku, takie kwiatki jak "amphetamina", choć słowo "amfetamina" było już wtedy znane. Niestety, rozczarowanie.
Nie urywa. Koncept i konstrukcja ciekawe, ale ten świat jest zbudowany pobieżnie, tak, że zupelnie nie można sie w niego zanurzyć. Do tego dość chaotyczna akcja. Drażniło bardzo i trąciło myszką tłumaczenie Michała Ronikera z 1975 roku, takie kwiatki jak "amphetamina", choć słowo "amfetamina" było już wtedy znane. Niestety, rozczarowanie.
Pokaż mimo to