-
Artykuły
Sherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1 -
Artykuły
Dostajesz pudełko z informacją o tym, jak długo będziesz żyć. Otwierasz? „Miara życia” Nikki ErlickAnna Sierant3 -
Artykuły
Magda Tereszczuk: „Błahostka” jest o tym, jak dobrze robi nam uporządkowanie pewnych kwestiiAnna Sierant1 -
Artykuły
Los zaprowadzi cię do domu – premiera powieści „Paryska córka” Kristin HarmelBarbaraDorosz1
Biblioteczka
2015-08-17
2015-08-26
Trudno być "innym" w dzisiejszych czasach. Człowiek, który od dziecka nie rozumie i przeciwstawia się ogólnie przyjętym normom, od początku ma pod górkę. Mimo tego czerpie z życia wszystko, co staje na jego drodze i jest szczęśliwy. Robi to co kocha, a nie to czego inni od niego oczekują. A co najważniejsze nikogo nie udaje i jest sobą.
Trudno natrafić na takie osoby wśród dorosłych, nie mówiąc tego typu nastolatkach.
Leonard jest "inny". Nie interesuje go imponowanie przed rówieśnikami, ale odkrycie tajemnicy smutku dorosłych, których uważnie obserwuje.
,,Mam taką teorię, że z wiekiem tracimy zdolność do bycia szczęśliwym.''
Jednak jeden, długo szykowany plan może wiele zmienić. W dniu swoich osiemnastych urodzin Leonard postanawia popełnić samobójstwo. Ale nie tylko sobie zamierza odebrać życie...
Rzadko trafiam na autora, który każdą książką wywołuje łzy. Przeczytałam wszystkie powieści Matthew Quicka, które były dedykowane nastolatkom i każda wzbudzała we mnie skrajne emocje.
Historia Leonarda nie była wyjątkiem. Od początku czytelnik zostaje rzucony na głęboką wodę. Ojciec nastolatka zostawił rodzinę jak chłopiec był młody, a matka przez większość roku przebywa na innym kontynencie. Cienie przeszłości nie dają o sobie zapomnieć. Nastolatek czuje się odrzucony, a jego codzienność rozświetlają spotkania przy filmach ze starszym sąsiadem, słuchanie grającego kolegi na skrzypcach i lekcje o Holokauście.
,,Najpierw cię ignorują,potem się z ciebie śmieją, potem cię zwalczają,potem wygrywasz."
Często narzekamy na swoje życie i nie doceniamy tego, co mamy. Matthew Quick, znowu pokazuje i przypomina o wielu wartościach, ale również o problemach. Łatwo odebrać sobie życie, ale czy warto? Trudno być wykluczonym przez rodziców i rówieśników, tylko dlatego, że jest się sobą.
Historia jest bardzo prawdziwa. Czasami żałowałam, że aż tak. Jednak dzięki temu jest piękna i wyjątkowa. Tak jak Leonard, którego nie sposób nie polubić.
Fabuła przeskakuje z teraźniejszości do przeszłości. Czasami trudno było mi się odnaleźć, ale wydaje mi się, że Matthew Quick w ten sposób idealnie pokazał psychikę głównego bohatera.
"Rewolucja rozpoczyna się od ciągu pojedynczych decyzji, od kolejnych wdechów i wydechów"
Autor użył w książce wiele nietypowych pomysłów, które od razu polubiłam. Specyficzny humor również przypadł mi do gustu. ,,Wybacz mi Leonardzie" przypomina o akceptacji drugiego człowieka i empatii. Pobudza szare komórki i nie pozostawia obojętnym. Na pewno wrócę do tej historii jeszcze nie raz i bardzo ją Wam polecam.
Trudno być "innym" w dzisiejszych czasach. Człowiek, który od dziecka nie rozumie i przeciwstawia się ogólnie przyjętym normom, od początku ma pod górkę. Mimo tego czerpie z życia wszystko, co staje na jego drodze i jest szczęśliwy. Robi to co kocha, a nie to czego inni od niego oczekują. A co najważniejsze nikogo nie udaje i jest sobą.
Trudno natrafić na takie osoby...
2015-08-18
W pewnym momencie życia każdej kobiety pojawia się facet, żeby je doszczętnie zrujnować. Tak jest i w przypadku Stephanie Plum, która na szczęście potrafi się zemścić.
Stephanie nie potrafi się oprzeć urokowi Morellego, jak większość dziewczyn z New Jersey i traci dziewictwo za ladą z eklerkami. Gdyby jeszcze tego było mało Morelli nie zamierza potem się do niej odezwać. W zamian za to Plum przejeżdża go samochodem, a to dopiero początek, bo została łowcą nagród i za złapanie Joego Morelliego ma dostać dziesięć tysięcy. Propozycja nie do odrzucenia.
,,Jechałam wtedy buickiem mojego ojca do galerii handlowej i zaskoczona spostrzegłam Morellego przed sklepem mięsnym Giovichinniego. Depnęłam pedał gazy, ryknął potężny silnik, wóz podskoczył na krawężniku, a prawy przedni błotnik zbił Morellego z nóg. Zatrzymałam samochód i wysiadłam, żeby ocenić uszkodzenia.
- Stało się coś?"
Niedawno w telewizji leciała ekranizacja ,,Jak upolować faceta" i chociaż oglądałam już ją kilka razy to jeszcze nie miałam okazji by sięgnąć po książkę. Jednak tym razem tak się wciągnęłam w film, że następnego dnia już czytałam książkę. Jakby było tego mało to mama poszła moim śladem, a to coś, ponieważ zwykle nie ma wystarczająco czasu, żeby czytać.
Na pewno największym plusem są bohaterowie, których nie da się nie polubić. Stephanie jest bardzo zabawna, a do tego prawdziwa. Również Morelliego obdarzyłam sympatią, bo potrafi przytknąć nosa głównej bohaterce.
,, - Podoba mi się, jak ci się kręcą włosy - powiedział wreszcie. - Pasują do twojej osobowości. Mnóstwo energii, niewiele kontroli, seksowne jak cholera."
Książka jest wyjątkowo zabawna. Chociaż znałam niektóre sceny z filmu to i tak nie raz się śmiałam. Mało było powieści, przy których aż tak szeroko się uśmiechałam.
,,-Nie ujdzie ci to na sucho.
- A co, wezwiesz policję?
- Pan Bóg cię pokarze.
- Pierdolić go. (...)
Wypadłam przed drzwi i zobaczyłam, jak Beyers przekręca kluczyki w stacyjce. W ułamku sekundy samochód eksplodował w ogłuszającym huku. Drzwi poleciały na obie strony jak frisbee. (..)
- Myślisz, że Bóg wkurzył się na Beyersa i go usmażył?
- To tylko teoria."
Głównym wątkiem ,,Jak upolować faceta" jest zagadka i gdybym nie widziałam ekranizacji to zakończenie zaskoczyłoby mnie. O dziwo nie pojawił się wątek miłosny. Spodziewałam się, że między bohaterami coś zajdzie, ale się myliłam. Może w ,,Po drugie dla kasy" to się zmieni. Trochę mi smutno, że nie obejrzałam filmy dopiero po skończeniu powieści. Jednak i tak jestem zachwycona pierwszą częścią wielotomowego cyklu.
Nowe wydanie jest śliczne. Jednak pojawiały się drobne błędy: brakowało literki w jakimś słowie albo było źle napisane. Bardzo mi to nie przeszkadzało, ale niektórych może to bardzo irytować.
Poza tym w książce nie mam się do czego przyczepić, ale do cyklu już tak, ponieważ według mnie ma zdecydowanie za dużo tomów. Nigdy jeszcze nie przeczytałam aż tyle części o jednej postaci. Mam przynajmniej nadzieję, że wysoki poziom będzie utrzymany, a autorka nie kontynuowała serii tylko dla pieniędzy. Muszę się koniecznie tego dowiedzieć.
Książkę polecam wszystkim, bo jest świetna. Idealna na lato, ale też na inne pory roku. Po prostu warto przeczytać.
W pewnym momencie życia każdej kobiety pojawia się facet, żeby je doszczętnie zrujnować. Tak jest i w przypadku Stephanie Plum, która na szczęście potrafi się zemścić.
Stephanie nie potrafi się oprzeć urokowi Morellego, jak większość dziewczyn z New Jersey i traci dziewictwo za ladą z eklerkami. Gdyby jeszcze tego było mało Morelli nie zamierza potem się do niej...
2015-08-09
Są takie serię, które niewyobrażalnie nas nudzą i chcemy je przerwać, brniemy przez nie tylko dla samej zasady, bo zawsze kończymy każdy cykl. Jednak są takie książki, o których nie da się zapomnieć i staramy sięgnąć, jak najszybciej po następne przygody nasze ulubionych postacie. Przykładem drugiego przypadku mogą zdecydowanie być ,,Kroniki królobójcy", którego bohaterów po prostu nie mogę na długo zostawić.
Nie dawno pojawiła się recenzja pierwszego tomu - ,,Imię wiatru", a ja już zabrałam się za kontynuacje. Zwykle mija większy odstęp czasu zanim sięgnę po następny tom, dlatego że nie chce zanudzić Was - czytelników ciągle tą samą serią. Jednak w tym przypadku po prostu musiałam pomyśleć o sobie i sięgnąć po ,,Strach mędrca", bo już nie mogłam się doczekać następnych przygód Kvotha.
Kote opowiada kronikarzowi następny semestr na Uniwersytecie, swoje starcia z zaciekłym wrogiem i miłosne zaloty do Denny, która jest wciąż poza jego zasięgiem. Zdradza, w jakich tarapatach się znalazła i jak stawał się powoli legendą.
,,Kwestia winy nie ma tu nic do rzeczy. Drzewo nie powoduje burzy, ale każdy głupiec wie, gdzie uderzy błyskawica."
Ten tom utrzymuję się na bardzo podobnych poziomie, jak swój poprzednik. Ze swoimi plusami, czyli niesamowitymi bohaterowie, fantastycznym piórem pisarza i wciągającą akcją. Oraz ze swoim minusem tj. powolne rozkręcanie się akcji, chociaż muszę oddać autowi, że i tak skrócił nudnawy wstęp.
Końcówka tej książki zapowiada nam, że w następnej części zaczniemy od razu od przygody. Mam nadzieję, że Patrick Rothfuss utrzyma ten stan rzeczy do samego końca.
Nadal nie dowiedziałam się, dlaczego Kvothe dostał tytuł Królobójce, a jestem tego bardzo ciekawa. Mam następnie, że wyjaśni się to w następnej części, a nie dopiero w trzecim tomie, na który pewnie przyjdzie mi czekać bardzo długo.
Wątku romantycznego prawie nie ma. Oczywiście jest Denna, o której marzy nasz główny bohater, ale nic, jak do tej pory się nie wydarzyło. Powoli rozwijająca relacja między nimi jest zdecydowanie zaletą książką, bo mimo wszystko znają się niezbyt długo.
Widać, że autor ma wielką wiedzę. Możemy przeczytać o Patrick Rothfuss np. to, że eksperymentuję w piwnicy z formułami alchemicznymi. Dzięki temu w książce wszystko jest bardziej realistyczne, bo wszystkie umiejętności Kvothe, które nieobeznani ludzie nazywają magią, są bardzo logiczne. Tak bardzo, że nawet wydawało mi się, że jakby się skupiła to i mi to by się udało. Co byłoby niezmiernie przydatne :)
Polecam serię osobom, które uwielbiają dobrą fantastykę, przygody, nieprzeszkadzający wątek romantyczny oraz niezapomnianych bohaterów.
,,Mędrzec obawia się tylko trzech rzeczy: morza w czasie sztormu, nocy bez księżyca i furii człowieka łagodnego."
Są takie serię, które niewyobrażalnie nas nudzą i chcemy je przerwać, brniemy przez nie tylko dla samej zasady, bo zawsze kończymy każdy cykl. Jednak są takie książki, o których nie da się zapomnieć i staramy sięgnąć, jak najszybciej po następne przygody nasze ulubionych postacie. Przykładem drugiego przypadku mogą zdecydowanie być ,,Kroniki królobójcy", którego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-07-20
Wiele ludzi na świecie cierpi, walcząc z chorobami. Nie poddają się, ponieważ nie chcą opuszczać swoich bliskich i pragną żyć. Jednak czasami ból jest tak wielki, że w człowieku zostaje tylko pusta i wszelka determinacja znika bez śladu. A czy dla organizmu może być coś gorszego niż brak nadziei na lepsze jutro i poddanie się chorobie?
Kiersten ma dopiero osiemnaście lat, ale wiele przeszła. Przed nią kolejne wyzwanie- nauka w nowej szkole, gdzie będzie musiała zapomnieć o traumatycznej przeszłości. Jest bardzo nieśmiała i dziewczęca, a od czasu wypadku buduje wokół siebie mur.
Pewnego dnia przypadkowo wpada na mega ciacho.
Wes nie dość, że jest najlepszym rozgrywającym futbolu w szkole, przyszłym milionerem, to posiada niewyparzony język i jako opiekun roku Kiersten, nieźle namiesza w życiu dziewczyny.
Cała historia może brzmieć banalnie gdyby nie fakt, że Weston jest chory. Na tyle, że lekarze dają mu kilka miesięcy.
,,Trudno jest żyć - łatwiej jest umrzeć. Zamykasz oczy i więcej ich nie otwierasz. Co w tym trudnego? Nic- tyle tylko, że cholernie trudno zostawić tych, których się kocha."
,,Utrata” nie jest pokaźnych rozmiarów, ale mimo to bardzo zżyłam się z bohaterami. Współczułam głównej bohaterce, zauroczyłam się w Westonie i byłam ciekawa tajemnic, które skrywa Gabe.
Zastanawiałam się, dlaczego autorka stawiała tak niewyobrażalne trudności w życiu głównych postaci. Każda straciła kogoś, kogo kochała, a teraz okazuje się, że może czekać ją taka sama historia. Doszłam do wniosku, że Rachel Van Dyken, chciała pokazać, że każde życie jest wiele warte i trzeba o nie walczyć, bo czasami zdarzają się cuda.
,,Życie nie jest sprawiedliwe, ale bycie
żywym? Bycie żywym jest niebem. Bycie żywym jest darem. Każda droga
jest inna, z jakiegoś powodu taka jest nasza. Im wcześniej to
zaakceptujemy, tym wcześniej przestaniemy płakać i zaczniemy żyć."
Wiele par przechodzi przez to, co nasi bohaterzy i myślę, że Kiersten i Wes mogą być oni nadzieją dla innych.
"Może nadejść taki czas, że twoje serce będzie musiało bić za mnie... A jeśli mnie zabraknie, ty będziesz musiała żyć dalej."
Czasami trudno było mi uwierzyć, że pomimo swojego młodego wieku, Weston był taki mądry i spokojny. Znam kilka osób, mających tyle samo lat co on i muszę przyznać, że ich sposób bycia jest zupełni inny niż Westowna. Momentami żałowałam, że nie zachowuje się jak nastolatek, ponieważ czułam nutkę sztuczności. Wiem, że chłopak dużo przeżył, ale to nie zmienia faktu, że wciąż jest młody.
,,Bywa, że dokonujemy złych wyborów, ale bywa i tak, że nasze wybory okazują się dobre. Mówimy tak, gdy coś idzie nie po naszej myśli. Nie kwestionujemy naszych decyzji, jeśli wszystko układa się, jak trzeba. Zaczynamy je kwestionować, jak wszystko się wali"
W samej historii się zakochałam. ,,Utrata" wywoływała u mnie śmiech, ale niejednokrotnie polała się łezka. Mimo, że nie należę do osób, które łatwo można wzruszyć. Całą książkę pochłonęłam w jeden dzień, a to już o czymś świadczy. Może losy Kierten i Wesa są trochę przesłodzone i naiwne, ale dzięki temu dają nadzieję na lepsze jutro.
Nieczęsto autorzy sięgają po ciężkie tematy i niejednokrotnie nie udaje im się pisać na ten temat lekko. Rachel Van Dyken na pewno nie należy do tej grupy i wprost bawi się słowem.
Narracja jest podzielona pomiędzy Kiersten, a Wesa i uważam, że autorka trafiła z pomysłem w dziesiątkę. Możemy jeszcze bardziej zżyć się z postaciami, a przy okazji poznać historię z dwóch różnych stron.
Wiele ludzi na świecie cierpi, walcząc z chorobami. Nie poddają się, ponieważ nie chcą opuszczać swoich bliskich i pragną żyć. Jednak czasami ból jest tak wielki, że w człowieku zostaje tylko pusta i wszelka determinacja znika bez śladu. A czy dla organizmu może być coś gorszego niż brak nadziei na lepsze jutro i poddanie się chorobie?
Kiersten ma dopiero osiemnaście...
2015-07-21
Długo poszukiwałam książki, przy której choć w małym stopniu, będę odczuwała takie same emocje jak przy ,,Igrzyskach Śmierci". Ale w końcu ją znalazłam :)
Fabuła ,,Ognia i wody" na pierwszy rzut oka nie wydaje się aż tak obiecująca, ale im dłużej czytelnik wgłębia się w lekturę, to tym trudniej jest mu się z nią rozstać.
Brat Telli jest bardzo chory, a lekarze nie wiedzą, co mu dolega. Zmartwieni rodzice postanawiają, przeprowadzić się na wieś, żeby chłopak mógł zregenerować siły.
Przynajmniej taką wersję zdarzeń przedstawiają Telli.
Jednak cała rodzina widzi, że stan chłopca się pogarsza. Nic więc dziwnego, że jego siostra postanawia go uratować i zgadza się wziąć udział w Piekielnym Wyścigu, którego istnienie było dotąd ukrywane przez jej rodziców.
,,Jeśli ten wyścig nie jest prawdziwy, to żartowniś, który się mną bawi, zasługuje na milion punktów za zaangażowanie"
Tella do końca nie wiedziała, w co się pakuje, decydując się na udział w wyścigu. Jednak była zdeterminowana postawić wszystko na jedną kartę i zdobyć cudowną nagrodę- lekarstwo, które na długi czas wyleczy z każdej choroby. Brzmi pięknie.
Choć żeby nie było za cudownie, organizatorzy Piekielnego Wyścigu przygotowali dla uczestników zadania, podczas których najłatwiej zginąć. Bohaterka musi przeżyć wędrówkę przez dżunglę czy pustynię, w poszukiwaniu bezpiecznej bazy. No, ale nikt nie gwarantował, że wyjdzie z tego żywa.
Na szczęście każdy z uczestników dostaje swoją pandorę. Jest to genetycznie zmodyfikowane zwierze, mające "super moce", dzięki którym może pomóc swojemu panu przeżyć.
Tella nie ma pojęcia, jakie umiejętności posiada jej pandora, nie licząc słodkiego wyglądu. Mimo tego, dziewczyna nie załamuję się i z uporem wartym podziwu, pokonuje kolejne przeciwności losu.
Na początku nie za bardzo polubiłam główną bohaterkę. Jej myśli były skupione przede wszystkim na wyglądzie zewnętrznym. Podczas trwania wyścigu, Tella dojrzała i stała się odważna. Kiedy zachodziła taka potrzeba, umiała dowodzić i nie bała się wyrazić własnego zdania. Jednak zostało jej coś z nastolatki i nieraz śmiałam się z jej sarkastycznych myśli czy odpowiedzi.
Kto lubi silne charaktery, na pewno nie będzie zawiedziony.
Każda postać jest nietuzinkowa, posiada swoje zalety, ale również i wady, dzięki czemu wydaje się czytelnikowi bardziej ludzka. Jednak wszystkich łączył jeden cel- zdobycie lalkarstwa, nawet jeśli czeka ich śmierć.
- Mój kuzyn- mówi- Jestem tu dla mojego kuzyna. Bo on zrobiłby to samo dla mnie"
Narracja jest pierwszoosobowa, dzięki czemu możemy jeszcze bardziej zżyć się z główną bohaterką. Akcja goni i trudno jest choć na chwilę oderwać się od historii w obawie, że zaraz się coś wydarzy.
Bardzo podobał mi się pomysł autorki z wyścigiem, mimo że w niektórych momentach przypominał mi ,,Igrzyska śmierci". Ale w tym dobrym znaczeniu :)
Wątek romantyczny jak najbardziej był, ale bardzo subtelny i rozgrzał mi jeszcze bardziej apetyt na drugą część.
Na koniec nie mogę nie wspomnieć o pięknej okładce i wydaniu książki. ,,Ogień i woda" jest podzielony na dwie części i mniejsze rozdziały. Każdy zaczyna się od osobnej strony, będącej w specjalnym kolorze.
Książka na pewno zostanie w mojej pamięci na długi czas, a ja mam nadzieję, że wydawnictwo jak najszybciej wyda kontynuacje. Polecam z całego serca :)
Długo poszukiwałam książki, przy której choć w małym stopniu, będę odczuwała takie same emocje jak przy ,,Igrzyskach Śmierci". Ale w końcu ją znalazłam :)
Fabuła ,,Ognia i wody" na pierwszy rzut oka nie wydaje się aż tak obiecująca, ale im dłużej czytelnik wgłębia się w lekturę, to tym trudniej jest mu się z nią rozstać.
Brat Telli jest bardzo chory, a lekarze nie wiedzą,...
2015-07-05
2015-05-27
Kiedy para decyduje się na powiększenie rodziny, wie że ich życie nie będzie już takie same. Będą musieli poświęcić całą swoją uwagę i czas dla maluszka. Ale kochają swoje go całym sercem i są dla niego wstanie zrobić wszystko.
Kontakty Ryana z ojcem do najlepszych nie należą. Kiedy chłopak był młodszy, jego tato skupił swoją całą uwagę na pracy. Ich relacja się oziębiła, a syn wybrał trenera jako swój autorytet.
Pewnego dnia Jake po długich namowach pozwala Ryanowi prowadzić samochód, mimo że chłopak nie posiada prawa jazdy. Skutki jego decyzji są katastrofalne. Dochodzi do tragedii i jak na ironię, nic nie łączyło ich jeszcze tak bardzo.
Książka porusza trudny temat, a autorka postarała się o to, żeby czytelnik przeżył istny roller coaster uczuć.
Mimo, że Ryan spowodował jeden z najgorszych wypadków, bardzo mu współczułam. Na swoich barkach dźwigał ogromny ciężar i chwilami myślałam, że go nie uniesie. Narracja jest trzecioosobowa i skupia się przede wszystkim na Jaku.
Myślę, że na jego miejscu większość rodziców podjęłaby taką samą decyzję. Trochę żałowałam, że autorka jednak nie zdecydowała się na narracje pierwszoosobową, żeby jeszcze bardziej zżyć się z myślami i rozterkami bohatera, ale cóż zrobić.
Podczas czytania, cały czas rozmyślam nad tym, jak bym się zachowała na miejscu bohaterów. I jeżeli miałabym być szczera, nie mam pojęcia. W sumie trwam w nadziei, że nie znajdę się w takiej sytuacji. Dodatkowo autorka dla czytelników, stworzyła wiele tematów do dyskusji. Chwilowo, książka jest w rękach mojej mamy, ale kiedy skończy czytać, na pewno będziemy o powieści dużo rozmawiać. Bo w końcu takiej historii się nie zapomina :)
Na początku ,,Cicho sza" mnie nudziło. Wiem, że w książce, nie można było pominąć wyrzutów sumienia, ale momentami miałam ich dość.
Za to kolejne rozdziały pobudzały moją ciekawość.
Mimo, że skutki przestępstwa są przedstawione na drodze prawnej, ani razu się nie pogubiłam, a wręcz z przyjemnością śledziłam te teksty. Duży plusik dla autorki i tłumaczki za odbiór.
Dziwię się tylko okładce, która nie pasuje do treści. No chyba, że skrywa jakieś metaforyczne przesłanie.Choć w to wątpię.
Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki i uważam je za bardzo udane. Z ręką na sercu mogę książkę polecić nie tylko rodzicom, ale i ich starszym pociechom.
Kiedy para decyduje się na powiększenie rodziny, wie że ich życie nie będzie już takie same. Będą musieli poświęcić całą swoją uwagę i czas dla maluszka. Ale kochają swoje go całym sercem i są dla niego wstanie zrobić wszystko.
Kontakty Ryana z ojcem do najlepszych nie należą. Kiedy chłopak był młodszy, jego tato skupił swoją całą uwagę na pracy. Ich relacja się...
2015-05-30
,,-Ale czymże jest sen, Conorze O'Malley? - spytał potwór, nachylając się nad Conorem. - Któż może stwierdzić, że to cała reszta nie jest snem?
Granica między snem, a rzeczywistością czasami jest taka cienka, że aż nie widoczna. Niekiedy nie możemy stwierdzić, czy to działo się naprawdę, czy było tylko nocną marą. Wszystko wydaję się być tak realistyczne, że musi być prawdą, ale czy na pewno?
Siedem minut po północy do Conora przychodzi potwór. Opowie mu trzy opowieści, a potem chłopiec będzie musiał odwdzięczyć się mu czwartą - prawdą, ale nie byle jaką. Jego prawdą.
Chłopiec nie ma łatwego życia. Jego ojciec zostawił ich i założył drugą rodzinę, a do tego jego mama choruję na raka i leczenie nie przynosi rezultatów.
,,Nie ma znaczenia to, co myślisz, bo twój umysł sto razy dziennie sam sobie zaprzecza. Chciałeś za wszelką cenę ocalić mamę, a jednocześnie wolałeś, by odeszła. Twój umysł uwierzy w pocieszające kłamstwa, znając jednocześnie bolesne prawdy, które sprawiają, że te kłamstwa stają się konieczne. I twój umysł w końcu ukarze cię za to, że uwierzyłeś w jedno i drugie."
Patrick Ness napisał ,,Siedem minut po północy" na podstawie pomysłu Siobhan Dowd. Historia, która na pierwszy rzut oka wydaję się być horrorem: przerażająca okładka i rysunki w środku oraz upiorny tytuł. Jednak nie można nazwać tej książki dreszczowcem. Poza powodującym szybsze bicie serca opisem budzenia się potwora na początku książki, nie było żadnych strasznych momentów. Jest to książka, która niesie ze sobą przesłanie, dlatego w tej recenzji jest aż tyle cytatów. I tak wybrałam tylko kilka wśród wielu naprawdę dobrych.
Nie da się zapomnieć o ,,Siedmiu minut po północy" po przeczytaniu. Jest tak poruszająca, pełna metafor, że trzeba ją głęboko przemyśleć.
Nie jest to obszerna książka. Ma trochę ponad 200 stron i dużą ilość obrazków, ale sprawia że czytelni jest bardziej wzruszony i zaobserwowany niż po przeczytaniu wielkiego tomiska. Autor porusza ważne kwestię: śmierci, radzenia sobie ze stratą i oszukiwania samego siebie.
,,Niekiedy ludzie muszą najmocniej okłamywać właśnie samych siebie."
Potwór w tym przypadku nie jest złą postacią. Pomaga głównemu bohaterowi odnaleźć prawdę. Conor od samego początku nie boi się monstra. Widział już gorsze rzeczy. Jestem pod wrażeniem tej postaci. Ma tylko trzynaście lat, a jest odważna i samodzielna. Złożyła się na to głównie choroba matki, ale i tak to nie umniejsza jego umiejętności radzenia sobie w trudnych sytuacjach.
,,-Nie zawsze musi istnieć jakiś dobry bohater. Tak jak i nie zawsze musi istnieć zły. Większość ludzi plasuję się gdzieś pośrodku."
Nie mogę zapomnieć o obrazkach, które znajdowały się w książce. Czarno-białe ilustracje sprawiały, że ,,Siedem minut po północy" było bardziej mroczne. Jim Kay wykonał naprawdę kawał świetnej roboty.
Nie mam się do czego przyczepić. Książkę czyta się bardzo szybko, ale z pewnością zostanie ze mną jeszcze długo po przeczytaniu ostatniej strony.
,,Nie piszesz swojego życia słowami - rzekł potwór - lecz działaniami. Nie jest ważne, co myślisz. Liczy się tylko to, co robisz."
,,-Ale czymże jest sen, Conorze O'Malley? - spytał potwór, nachylając się nad Conorem. - Któż może stwierdzić, że to cała reszta nie jest snem?
Granica między snem, a rzeczywistością czasami jest taka cienka, że aż nie widoczna. Niekiedy nie możemy stwierdzić, czy to działo się naprawdę, czy było tylko nocną marą. Wszystko wydaję się być tak realistyczne, że musi być...
2015-05-10
Czy można kogoś jednocześnie kochać i nienawidzić? Wydawało mi się, że to nie możliwe. Przecież są to dwa całkiem sprzeczne uczucia i nie można ich jednoczenie czuć do jednej osoby. George R.R. Martin w drugiej części piątego tomu udowodnił mi, że jednak można. Autor zaprosił mnie do tańca ze smokami i teraz długo o nim nie zapomnę.
Nie jestem wstanie napisać opisu bez zdradzania naprawdę ważnych informacji. Od pierwszego części serii wiele się zmieniło. Większość bohaterów albo nie żyję lub są całkiem innymi osobami. Nikogo Martin nie oszczędził, a trzeba przyznać, że miał całe grono bohaterów, nad którymi mógł się znęcać.
Pisarz skupił się głównie na wydarzeniach mających miejsce na Murze i w Zatoce Niewolniczej, czyli mieliśmy dużo rozdziałów dotyczących Jona Snowa i Daenerys Targaryen. Tym razem dowiadujemy się trochę mniej o Królewskiej Przystani, Cersei i jej bracie bliźniaku - Jaime.
Przyznam, że trochę się bałam tego, że dużo zapomniałam, bo trochę czasu mięło od przeczytania pierwszej części ,,Tańca ze smokami". Jednak wystarczyło kilka stron i wszystko wróciło, znów wciągnął mnie wir serii ,,Pieśni lodu i ognia". Wszystkie wspomnienia odżyły i nawet nie zdawałam sobie sprawy, że tak bardzo tęskniłam za bohaterami.
Tak, jak w każdej części, tak i w tej zginęli ważni bohaterowi. Jeden, którego bardzo lubiłam i jego śmierć byłam dla mnie szokiem.
Bałam się, że po świetnej ,,Nawałnicy mieczy" nie może być nic lepszego, ale w ,,Tańcu ze smokami" autor udowodnił, że potrafi utrzymać wysoki poziom przez tyle części. Wydaję mi się, że właśnie przez George Martina mam wygórowane oczekiwania do książek.
Teraz wyjaśnię, dlaczego napisałam, że kocham i nienawidzę tego autora. Uwielbiam Martina za to, że potrafi stworzyć takie arcydzieło, tak piękny i jednocześnie brutalny świat dopracowany do ostatniej kropki. Wielbię go za nieprzewidywalność i za odwagę, bo przecież pisarz kocha często swoich bohaterów, jak własne dzieci, więc trzeba się wykazać dużym heroizmem, żeby ich zabić.
Natomiast nienawidzę George R.R. Martina za problemy z zasypianiem i brak skupienia na lekcjach, bo zastanawiam się nad losem bohaterów. I przede wszystkim jestem wściekłam na autora, bo zabił kolejną postać, którą bardzo lubiłam i myślałam, że będzie żyła do końca serii, ale kolejny raz mnie zaskoczył.
Szukałam, kiedy pojawi się ,,The winds of winter" i okazuję, że autor planuję skończyć w 2015 roku, więc jeszcze sobie trochę poczekam. Mam nadzieję, że tłumacz da z siebie wszystko i na polską primerę nie będzie trzeba długo czekać.
Przez zakończenie piątego tomu boję się, że jednak nie wytrzymam. Dużo rzeczy jest niedopowiedziane, zagadkowe, więc będę miała się nad czym zastanawiać.
Zdecydowanie obowiązkowa książka dla tych, którzy zaczęli serię, chociaż może lepiej poczekajcie, aż będzie blisko premiery szóstego tomu. Ci, którzy jeszcze nie przeczytali ,,Gry o tron" koniecznie muszę to zmienić, bo warto. Myślę, że każdy będzie zachwycony, nawet przeciwnik fantastyki.
Czy można kogoś jednocześnie kochać i nienawidzić? Wydawało mi się, że to nie możliwe. Przecież są to dwa całkiem sprzeczne uczucia i nie można ich jednoczenie czuć do jednej osoby. George R.R. Martin w drugiej części piątego tomu udowodnił mi, że jednak można. Autor zaprosił mnie do tańca ze smokami i teraz długo o nim nie zapomnę.
Nie jestem wstanie napisać opisu bez...
2015-04-19
Od dawna planowałam przeczytać skandynawski kryminał. Dużo słyszałam o tym, że wiodą prym w swoim gatunku. Jeśli już mówi się o książkach tego typu to nie da się pominąć Jo Nesbo, którego książek jeszcze nie czytałam i oczywiście Stiega Larssona. Lubię kryminały, choć czytałam zaledwie kilka. Każda kolejna pozytywna recenzja ,,Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet" tylko coraz bardziej sprawiało, że chciałam jak najszybciej po tę książkę sięgnąć. Gdy nadarzyłam się tylko okazja, nie wahałam się. Czy było warto?
Mikael Blomkvist dostaje wyrok za zniesławienie. Musi zawiesić swoją karierę dziennikarza na pewien czas. Jednocześnie dostaję propozycję pracy od Henrika Vangera, który chce po raz ostatni spróbować rozwiązać zagadkę sprzed lat...
,, ... każda rodzina ma swojego trupa w szafie, ale rodzina Vangerów, miała całe cmentarzysko."
Zdecydowanie nie żałuje przeczytania tej książki. Był to jednej z najlepszych kryminałów, jakie czytałam. Tylko opowiadania Arthura Conan Doyle'a zauroczyły mnie tak samo.
Zagadka była cudowna. Zastanawiałam się długo nad nią i miałam swoich podejrzanych, a okazało się, że autor mnie całkowicie zaskoczył.
,,Ludzie zawsze mają swoja tajemnice. Chodzi tylko o to, żeby je odgadnąć."
Głównych bohaterów również bardzo polubiłam. Jednak moim faworytem była zdecydowanie Lisbeth Salander. Jest genialną hackerką, która wykorzystuję swój dar do szukania informacji o ludziach. Niestety jest aspołeczna i ukrywa swój intelekt przez co nie do końca może wykorzystać swoje umiejętności.
W ,,Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" jest wiele drastycznych opisów dotyczących przemocy wobec kobiet i znęcania się wobec zwierząt. Niektóre po prostu musiałam ominąć, bo myślę, że nie przespałabym kilku następnych nocy. Zdecydowanie osoby o słabych nerwach nie powinny sięgać po tę pozycję.
Jedynie, co mi się nie spodobało to końcówka książki. Czułam, jakby autor na siłę próbował powiększyć swoje dzieło, które i bez tego byłoby pokaźnych rozmiarów. Pod koniec Stieg również rozwinął temat hakerstwa. Wszystko super, tylko nie za bardzo zrozumiałam. Chyba tylko ktoś bardzo dobrze zapoznany z komputerem pojąłby to.
Szkoda, że autor nie doczekał publikacji swojego dzieło. Gdyby żyłby dużej to jestem pewna, że stworzyłby wiele książek równie dobrych, a może i jeszcze lepszych. Nie jestem do końca pewna, czy sięgać po następne tomy, bo duża ilość czytelników stwierdziła, że są gorszę, a ja nie chce sobie zepsuć wrażenia.
Powstał również film na podstawie tej książki, ale jeszcze go nie widziałam. Jednak chciałabym to zmienić. Mam nadzieję, że się na nim nie zawiodę.
Zdecydowanie polecam wszystkim fanom kryminałów, którzy uwielbiają trudne zagadki i nie boją się drastycznym opisom.
,,Przez lata przysporzyłem sobie wielu wrogów. Nauczyłem się jednego: nie podejmuj walki kiedy wiesz, że z pewnością przegrasz. Ale nigdy nie pozwól, żeby komuś kto Cię znieważył uszło to na sucho. Czekaj na stosowny moment i oddaj kiedy znajdziesz się w dużo lepszej sytuacji, nawet jeśli nie pragniesz odwetu."
Od dawna planowałam przeczytać skandynawski kryminał. Dużo słyszałam o tym, że wiodą prym w swoim gatunku. Jeśli już mówi się o książkach tego typu to nie da się pominąć Jo Nesbo, którego książek jeszcze nie czytałam i oczywiście Stiega Larssona. Lubię kryminały, choć czytałam zaledwie kilka. Każda kolejna pozytywna recenzja ,,Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet" tylko...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-08-28
Uważamy się za najmądrzejszych. Jednak właśnie takie myślenie oznacza, że tacy nie jesteśmy. Wystarczyły cztery fale, żeby z siedmiu miliardów zostały tylko niedobitki.
,,Pierwsza fala. Ciemność.
Druga fala. Powódź.
Trzecia fala. Zraza.
Czwarta fala. Uciszacze."
Jestem pewna, że każdy oglądał choć jeden film o kosmitach. Prym wśród nich wiodą m.in. "Mów mi Dave", czy "Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia". Niestety tym razem nie odwiedzili nas mili i przyjaźni obcy, którzy chcieli nas ochronić przez zagładą. Ci Przybysze chcą tylko jednego. Pozbyć się nas z Ziemi. Dzięki inteligenci przekraczającej naszą z łatwością dożą do celu. My sami nieraz im to ułatwiliśmy.
Sama już nie wiem, kto jest moim wrogiem. Tata mówił, że to ten, który celuję do mnie z broni. Jednak z takim myśleniem sami siebie wyeliminujemy. Nawet nie mamy pojęcia, jak Oni wyglądają. Mogą być tacy jak my. Nie jestem pewna, czy czasem nie zostałam sama na Ziemi. Może jestem ostatnim człowiekiem na planeciei i tylko w moich rękach spoczywa los ludzkości.
Czytałam już nie jedną książkę o kosmitach, jednak ta jest całkiem inna. Na pewno nie można nazwać w tym przypadku Przybyszy przyjaznymi istotami. Tutaj sytuacja jest całkiem inna niż w "Obsydianie", czy "Jestem numerem cztery". Obcy nawet nie próbują się z ludźmi skontaktować. Od razu zaczynają wyludniać nasz odwieczny dom - Ziemię.
Sytuację na Błękitnej Planecie poznajemy z trzech punktów widzenia. W tym jednym z tych głównych bohaterów jest Przybysz, co mnie zaskoczyło. Oczywiście pozytywnie. Narracja jest pierwszoosobowa, więc mogłam się bez problemu wczuć się w odczucia postaci, których po prostu pokochałam. Wszystkich trzech. Bez wyjątków, co jest u mnie rzadkie. Oczywiście miałam swojego faworyta, a właściwie faworytkę. Cassie, z którą miałam najwięcej styczności w powieści. Podczas czytanie pierwszy raz spotkałam się z tym, że sama nie wiedziałam, kto jest dobry, a kto zły. Kto jest obcym, a kto człowiekiem. Raz obstawiałam jednych, raz drugich. Na pewno nie można powiedzieć o tej książce, że jest przewidująca. Akcja wciąga od pierwszej strony i nie wypuszcza, aż do końca. Cały czas miała w swojej głowie różne pytania. I kiedy znajdywałam na nie odpowiedzi, pojawiały się coraz to nowsze. Nie dało się przy tej pozycji nudzić. Jak można się było domyślić i końcówka była zaskakująca i pozostawiała czytelnika z pytaniami, na które odpowiedzi musi szukać w drugim tomie, który ukaże się dopiero 16 września, ale w Ameryce.
Umieszczony na początku powieści cytat idealnie pasował do całej akcji :
,,Jeśli kosmici odwiedzą nas kiedykolwiek, myślę, że skutki mogą być podobne, jak w przypadku odkrycia Ameryki przez Krzysztofa Kolumba. Jak wiadomo, wydarzenie to okazało się niezbyt pomyślne dla rdzennych mieszkańców tego kontynentu... " (Stephen Hawking)
Przyznam, że jeszcze nie czytałam takiej książki. Trochę z "Igrzysk śmierci" i "Gone". Jednak posiadał coś jaszcze, co sprawiło, że pokochałam "Piątą falę". Mianowice jest mroczna. Ta cecha sprawia, że jest idealna dla wszystkich. Nie powiem, że szybko mi się czytało. Jednak to nie miało nic wspólnego z znudzeniem, czy brakiem akcji. Po prostu było dużo opisówki. Takich opisów nie powstydził się nawet sam Sienkiewicz. Jednak ten jeden minus nie sprawił, żebym odjęła chociaż jeden punkt. Po prostu nie mogłam. Kto czytał powinien mi przyznać rację.
Polecam ją po prostu wszystkim.
POZNAJ NAJLEPSZĄ POWIEŚĆ FANTASTYCZNĄ 2013 ROKU, ZANIM WSZYSCY ZACZNĄ ZACHWYCAĆ SIĘ FILMEM.
Ekranizacja już w 2016 roku, więc czytajcie :)
http://wonderlandof-books.blogspot.com/2014/09/przeczytaj-ksiazke-zanim-wszyscy-zaczna.html#comment-form
Uważamy się za najmądrzejszych. Jednak właśnie takie myślenie oznacza, że tacy nie jesteśmy. Wystarczyły cztery fale, żeby z siedmiu miliardów zostały tylko niedobitki.
,,Pierwsza fala. Ciemność.
Druga fala. Powódź.
Trzecia fala. Zraza.
Czwarta fala. Uciszacze."
Jestem pewna, że każdy oglądał choć jeden film o kosmitach. Prym wśród nich wiodą m.in. "Mów mi Dave", czy...
2015-04-01
Po erze wszędobylskich wampirów i wilkołaków nastał czas zombi. Choć szczerze mówiąc, nie pociąga mnie zjadanie ludzkiego mięsa, ale dla idei byłam gotowa zrobić wyjątek i sięgnąć po książkę. A pomysł pomieszania żywych trupów i Alicji z Krainy Czarów uważam za genialny.
,,Gdyby ktoś mi powiedział,że całe moje życie zmieni się między jednym uderzeniem serca a drugim,parsknęłabym śmiechem.Od szczęścia i tragedii,od niewinności do upadku?Żarty.Ale tyle wystarczyło.Jedno uderzenie serca.Mgnienie oka,oddech,sekunda-i wszystko co znałam i kochałam zniknęło."
Alicja musi przestrzegać surowej zasady- nie może wychodzić z domu po zmroku, ponieważ jej ojciec uważa, że wieczorem grasują potwory. Dziewczyna mu nie wierzy i w dniu urodzin namawia mamę do wyjazdu na spektakl.
Niestety podczas drogi powrotnej, rodzinę atakują zombi i zabijają rodziców Alicji. Dziewczyna nie może sobie tego wybaczyć i od tej chwili przysięga zemstę.
Trafia pod opiekę dziadków i całkowicie zmienia otoczenie. W nowej szkole poznaje grupę uczniów, którzy wyrównują porachunki z wiecznie żywymi.
Książka chodziła za mną od premiery, ale dopiero teraz biblioteka postanowiła ją zakupić. Na moje szczęście. Nie spodziewałam się po powieści czegoś wielkiego, ale historia mnie urzekła.
Autorka genialnie nakreśliła bohaterów. Co prawda byli trochę schematyczni, ale nie przeszkadzało mi to.
Uwielbiam zadziorne bohaterki i właśnie taką dostałam.
“Mnogość gorących, spoconych facetów i ostra broń. Właśnie wkroczyłam w fantazję każdej dziewczyny.”
Pomimo tragedii którą przeżyła, nie użalała się nad sobą i nie czekała na rycerza, tylko brała sprawy we własne ręce. Jej rozmowy i wieczne zadawanie pytań przyprawiały mnie o uśmiech.
Moje serce podbił Cole. Błagam, kto nie leci na pozornie złego chłopca, który skrywa fantastyczne cechy? Nikt nienormalny.
Postacie drugoplanowe również były wspaniale wykreowane i nie można znaleźć wśród nich słabszego ogniwa.
Bardzo polubiłam nową przyjaciółkę Alicji, Kat.
Żaden bohater mnie nie irytował, a to zdarza się rzadko w młodzieżówkach .
Akcja naprawdę goni, a mnie 500 stronicowa książka zajęła trzy dni. Cały czas coś się dzieję, jest walka za walką, a autorka swoimi pomysłami niejednokrotnie mnie zaskakiwała. I wiecie co, nie było trójkąta:) Ostatnimi czasy dość rzadko spotykane zjawisko- kolejny plusik.
Sam pomysł przedstawienia zombi był był ciekawy, nie jako bezmyślne stworzenia, ale mające rozum i utrudniającym życie niejednemu człowiekowi.
Jedynym minusem, który znalazłam, to mała ilość nawiązania do powieści
Lewisa Carroll'a. Co prawda imię i królik jest, ale dla mnie to troszkę za mało.
Jeżeli jeszcze się nie zorientowaliście, to z książką spędziłam miłe chwilę. Czytałam ją trochę z przymrożeniem oka i otrzymałam bardzo wciągającą i momentami zabawną historię. Tak więc z ręką na sercu polecam:)
“Nigdy nie zapominaj, że zło jest złem. Nie możesz tego zmienić. Nie możesz poprowadzić go ku światłu. Ale jeśli na to pozwolisz, ono poprowadzi cię ku ciemności.”
1.Alicja w krainie zombie
2.Alicja i Lustro Zombi
3.Alicja. Królowa zombi
4. A Mad Zombie Party
Po erze wszędobylskich wampirów i wilkołaków nastał czas zombi. Choć szczerze mówiąc, nie pociąga mnie zjadanie ludzkiego mięsa, ale dla idei byłam gotowa zrobić wyjątek i sięgnąć po książkę. A pomysł pomieszania żywych trupów i Alicji z Krainy Czarów uważam za genialny.
,,Gdyby ktoś mi powiedział,że całe moje życie zmieni się między jednym uderzeniem serca a...
2015-03-14
Od dłuższego czas bardzo zależało mi na przeczytaniu ,,Ostatniej spowiedzi". Spotkałam się z kilkoma negatywnymi opiniami, ale ta książka mnie po prostu przyciągała.
Bradin Rothfeld jest liderem rockowego zespołu, który wspiął się na szczyt popularności. Wiele fanek dałoby się pokroić dla jego jednego dotyku, a on nadal szuka tej jedynej...
Ally Hanningan po nieudanym związku z Adamem decyduję się na toksyczny związek z wybrankiem... jej rodziców. Czuję się bezpiecznie, ponieważ póki nie musi kochać, nie musi również cierpieć.
Kiedy drogi tych dwojga się krzyżują na lotnisku i od razu łapią znakomity kontakt, wiadomo już że będą kłopoty.
Nie spodziewałam się, że aż tak bardzo spodoba mi się ta książka. Zwykle gustuję w powieściach, gdzie wątek miłosny gra drugie/trzecie skrzypce. W tym przypadku był on najważniejszy. Bałam się, że przez to nie spodoba mi się książka, ale sam nie wiem dlaczego, lecz tak się nie stało. Pierwszy tom mnie wciągnął, zahipnotyzował. Przypuszczam, że to przez sposób w jaki piszę autorka. Zazdroszczę takiego talentu.
Główna bohaterka jest postacią z problemami. Nadal nie może się pozbierać po rozstaniu i zdradzie. Nie potrafi zaufać innym, postępuję zgodnie z wolą rodziców i decyduję się na związek z obowiązku. Kiedy spotyka Bradina zdaję sobie sprawy, że nie musi z kimś być tylko dla wygodnego życia, ale dla miłości. Czuło się, że Nina Reichter chciała wprowadzić jakiś inny wątek, ale został on potraktowany trochę niechlujnie.
Pierwowzorem Bitter Grace jest Tokio Hotel. Oczywiście znam tej zespół, ale nigdy nie byłam jego fanką. Pamiętałam tylko jedną ich piosenkę, a właściwe teledysk. Wiedziałam, że są na nim roboty i na początku członkowie zespołu jadą samochodem. Mało, ale wyszukiwarka potrafi zdziałam cuda. Długo nie zajęło mi znalezienie tytułu tej piosenki (Tokio Hotel - Automatic [patrz na dół ]). Przez praktycznie większość pierwszego tomu słuchałam tego kawałku. Dzięki ,,Ostatniej spowiedzi" pokochałam ten zespół i .. niemiecki. Dlaczego? Ponieważ w podręczeniu od niemieckiego jest ich zdjęcie. Następną lekcję spędzę na wlepieniu się w nich. Dobrze, że siedzę z tyłu :)
Pierwszy tom był po prostu niesamowity, więc jak tylko go przeczytałam od razu pobiegłam po kontynuację. Niestety trochę mniej mi się już spodobałam. Ally zaczęła mnie wkurzać swoim zachowaniem i częstym płakaniem. Czytając czułam się, jakby autora nie miała już pomysłu. Ciągle to samo. Kłótnia. Pogodzenie. Kłótnia... Nawet sposób pisania autorki nie pomógł.
Bardzo mnie to zasmuciło, bo miałam duży sentyment do tej książki. Głównie przez to trochę podwyższyłam ocenę drugiej części.
Mimo wszystko uważam, że jest to świetny debiut naszej pisarki. Często zabawny, ale skupiający się głównie na miłosnym wątku. Nie jestem fanką romansów, ale w tym przypadku mi to nie przeszkadzało. Polecam!
P.S. Zapomniałam opowiedzieć o pewniej sytuacji. Gdy oddawałam pierwszy tom do biblioteki, zostałam zapytana czy warto przeczytać tę książkę. Ja zaczęłam wychwalać ,,Ostatnią spowiedź", ale jak tylko powiedziałam że jest tam niemiecki zespół, zorientowałam się, że popełniłam gafę. Kobieta zrobiła wielkie oczy i powiedziała: ,,Ooo. Niemiecki zespól. To chyba sobie odpuszczę". Nie sądziłam, że jesteśmy aż tak uprzedzeni. Mam nadzieję, że Wy tacy nie będziecie i sięgniecie po tę książkę. Przynajmniej po pierwszy tom :)
Od dłuższego czas bardzo zależało mi na przeczytaniu ,,Ostatniej spowiedzi". Spotkałam się z kilkoma negatywnymi opiniami, ale ta książka mnie po prostu przyciągała.
Bradin Rothfeld jest liderem rockowego zespołu, który wspiął się na szczyt popularności. Wiele fanek dałoby się pokroić dla jego jednego dotyku, a on nadal szuka tej jedynej...
Ally Hanningan po...
2015-03-07
Pewnie dużo osób dałaby wiele za to, żeby spotkać się w cztery oczy ze swoim życiem. W dzisiejszych czasach często o nim zapominamy- wszędzie się śpieszymy i czasami tak bardzo chcemy zaimponować innym, że zapominamy kim jesteśmy.
Główna bohaterka, Lucy również bardzo zaniedbała swoje życie- mieszka w ciaśniutkiej kawalerce i przetrzymuje w niej nielegalnie kota; nie mówiąc o tym, że pracuje w firmie, gdzie tłumaczy hiszpańskie instrukcje, choć nie zna tego języka. I nie może pogodzić się z rozstaniem.
Jej codzienność stanowią coraz to nowe kłamstwa i wykręty. A życie o tym pamięta i w najmniej oczekiwanym momencie to ujawni.
Pewnego dnia pod drzwiami swojego mieszkanka znajduje kopertę, a w niej zaproszenie na spotkanie ze swoim Życiem. Ich wspólne wyjście do łatwych nie należy. Ale cóż, pierwsze koty za płoty.
Lucy nie brakuje wad- często się załamuje i zbyt szybko się poddaje, a przez jej nałóg kłamania domek z kart, który sobie zbudowała, pomału się burzy. Dzięki temu jest bardzo ludzka. Ja ją polubiłam zdecydowanie za ironiczny humor i dystans do siebie. A ze swoim Życiem tworzy idealny duet.
- Jesteśmy jak Superman i Lois Lane. Jak Pinky i Mózg.
- Jak rentgen i złamana noga.”
Drugoplanowe postacie również były dopracowane. W ,,Porze na życie" możne spotkać wachlarz charakterów- zaczynając od surowych rodziców, idąc przez zatroskanych przyjaciół i kończąc na zestresowanych współpracownikach.
Jest to moje drugie spotkanie z twórczością Cecelii Ahern i jestem nią coraz bardziej oczarowana. Książka napełniona jest humorem i trudno się nie roześmiać. Autorka po raz kolejny wybiera niby prosty i normalny temat, ale historia przepełniona jest magią.
,,Porę na życie" czyta się błyskawicznie. Co prawda moje oczy błagały o odpoczynek prze małą czcionkę, ale byłam dla nich bezlitosna.
Powieść zawiera przesłanie i zmusza nas do zastanowienia się nad własnym życiem.
''Dopóki istniejesz, istnieje również twoje życie. Dlatego, okazując miłość, czułość i uwagę mężom, żonom, rodzicom, dzieciom i przyjaciołom, nie powinniśmy zapominać o nim, bo twoje Zycie to ty: zawsze trzyma za ciebie kciuki i dopinguje cię nawet wtedy, gdy myślisz, że ci się nie uda.,,
Książka idealna na doła- nie dość, że śmieszna i ciepła, to jeszcze zachęca do działania. Mam nadzieję, że przeczytacie:)
P.S. Czy tylko ja chciałabym mieć takie nogi, jak dziewczyna na okładce??
Pewnie dużo osób dałaby wiele za to, żeby spotkać się w cztery oczy ze swoim życiem. W dzisiejszych czasach często o nim zapominamy- wszędzie się śpieszymy i czasami tak bardzo chcemy zaimponować innym, że zapominamy kim jesteśmy.
Główna bohaterka, Lucy również bardzo zaniedbała swoje życie- mieszka w ciaśniutkiej kawalerce i przetrzymuje w niej nielegalnie kota; nie...
2015-01-25
Po kilku tygodniach odkładania "na później", wreszcie udało mi się poznać twórczość sławnej autorki. Przyznaję się bez bicia, że pomimo tego, że książka jest w bibliotece, musiałam posiadać własny egzemplarz. A to przez mojego ukochanego aktora na okładce:)
Alex i Rose są przyjaciółmi od czasu, kiedy dzielili ze sobą szkolną ławkę. Mijają lata, a ich relacje są nienaruszone. Wszyscy po cichu mają nadzieję, że ta nierozłączna para jeszcze bardziej pogłębi więzi. Niestety, Alex zmuszony jest do przeprowadzki za ocean, a ich przyjaźń jest wystawiona na ogromną próbę. Ale przeznaczenie nie chce zapomnieć o tej dwójce.
Love, Rosie by itslopez
,Ludzie przychodzą, ludzie odchodzą. Wiemy o tym, ale za każdym razem, gdy się to zdarza, jesteśmy zaskoczeni. To jedyna rzecz w naszej egzystencji, której możemy być pewni, ale często łamie nam serce."
Kiedy tylko otwiera się książkę, ukazuje się nam jej wyjątkowa zawartość- listy i e-maile, żadnych dialogów czy monologów. Po raz pierwszy spotkałam się z taką formą i byłam bardzo ciekawa, czy autorce uda się przekazać to, czego dowiadujemy się z rozmów z drugim człowiekiem. A przede wszystkim tego, czy uda mi się zżyć z bohaterami, których znam tylko z listów.
Moje obawy zostały rozwiane już po pierwszych rozdziałach. Bardzo zżyłam się z Alexem i Rosie i razem z nimi rozpaczałam, kiedy decyzja o przeprowadzce okazała się nieunikniona. Choć przyznaję, że później zaczynali mnie irytować. Zastanawiałam się, jak można mieć takiego pecha i tyle niedomówień w relacji. Jak Rosie "szła do przodu", chcąc pogłębić stosunki z Alex'em, on się wycofywał. I na odwrót.
Ze wszystkich postaci najbardziej polubiłam córkę Rosie- Katie. Dzięki jej wybrykom ( z sokiem) miałam ogromny ubaw. Zadziorna jak mamusia:P Nie mogę również zapomnieć o ulubionej przyjaciółce Rosie, Ruby. Świetna kobieta i koleżanka- zawsze spierała i kibicowała Rosie, a przy tym była wyluzowana.
,,Nikt nie ma idealnego życia. Nie wyobrażaj sobie, że tylko nad Twoją głową wiszą czarne chmury, inni zaś widzą słońce. Wielu ludzi czuje się podobnie. Po prostu musimy się nauczyć korzystać z tego, co przynosi życie."
Autorka nie porusza w książce wyszukanych tematów, a pomimo tego powieść jest wyjątkowa i ma w sobie coś magicznego. Widać, że Cecelia Ahern jest profesjonalną pisarką, kiedy czyta się ,,Love, rosie". Język jest prosty, a listy i e-mail'e przesiąknięte humorem.
Nie było czasu na nudę, ponieważ co jakiś czas na drodze przyjaciół stawały nowe przeszkody. Przez kilka chwil naprawdę myślałam, że to koniec historii, a tu bum! Zmiana kierunku fabuły i nowe możliwości stawały otworem.
Przy ,,Love, Rosie" spędziłam cudowne chwilę i jestem pewna, że innym równie mocno spodobają się poplątane losy Alex'a i Rosie.
Póki co, muszę czekać aż w internecie pojawi się ekranizacja. Mam nadzieję, że Ruby pozostanie sobą:)
Po kilku tygodniach odkładania "na później", wreszcie udało mi się poznać twórczość sławnej autorki. Przyznaję się bez bicia, że pomimo tego, że książka jest w bibliotece, musiałam posiadać własny egzemplarz. A to przez mojego ukochanego aktora na okładce:)
Alex i Rose są przyjaciółmi od czasu, kiedy dzielili ze sobą szkolną ławkę. Mijają lata, a ich relacje są...
2014-11-11
John Green. Autor bestsellerowych książek. Twórca ,,Gwiazd naszych wina". Mogłabym poświęcić cały post na wypisywaniu jego osiągnięć. Jednak nie o to mi chodzi. Tak naprawdę nie ciągnęło mnie do przeczytania jego książek. Nie wiem dlaczego. Przecież czytałam bardzo dużo pochlebnych recenzji. Jednak moja intuicja mi mówiła: ,,Nie czytaj tego. Nie czytaj żadnej z jego książek. Mówię ci, że będziesz tego żałować." Cieszę się, że jednak nie posłuchałam tego głosu. Teraz, kiedy mam za sobą moją pierwszą książkę Johna Greena za sobą, przysięgam uroczyście nigdy więcej nie iść za głosem mojej intuicji. Oraz obiecuję, że podziękuje bibliotekarce za umiejscowienie tej książki w bardzo widocznym miejscu.
Quentin, czy też Q nie należy do szkolnej śmietanki towarzyskiej. To nie przeszkadzam mu w cichym podkochiwaniu się w Margo Roth Spiegelman. Kiedy byli mali przyjaźnili się, ale z biegiem czasu ich relacje ucierpiały. Pewnej nocy Margo w przebraniu ninja zabiera Q na wyprawę, która zmieni jego życie.
Sięgając po ,,Papierowe miasta" byłam pełna wątpliwości, ale rozwiały się one kiedy skończyłam pierwszy rozdział. Już wtedy zrozumiałam, dlaczego wszyscy zachwycają się tym autorem.
Narratorem jest chłopak i chyba po raz pierwszy cieszę się z tego. W książce były pokazane zabawne sytuacje na które nie wpadłaby dziewczyna (bez urazy). Koledzy Quentina mieli typowo głupie pomysły, ale muszę przyznać, że były wyjątkowo zabawne. Nie raz wybuchałam niekontrolowanym śmiechem, a naprawdę trudno mnie rozśmieszyć, kiedy nie jestem w humorze.
Książka opowiada o dorastaniu. Główny bohater przez kilka tygodni zmienia się, dojrzewa. Ważną postacią wokół której kręciły się myśli Q i sama książka jest Margo, która przy bliższym spotkaniu jest naprawdę złożoną postacią, którą trudno rozgryźć. Do teraz nie do końca mogę zrozumieć tą postać.
Powieść jest pisana lekkim stylem, idealnym dla młodzieży. Przecież to książka dla nastolatków.
Zakończenie książka całkowicie mnie zaskoczyło. Spodziewałam się czegoś innego. Jednak uważam, że to plus, ponieważ nie można nazwać tej książki przewidującą.
Z pewnością sięgnę po inne dzieła Johna Greena, ale nie koniecznie po ,,Gwiazd naszych wina". Dlaczego? Ponieważ czuję, że za dużo wiem o fabule tej książki i nie będę miała niespodzianki.
Podsumowując. Polecam wszystkim. Książka jest przepełniona humorem, ale nie brakuję poważnych tematów i nie ma tutaj typowych ,,problemów" nastolatków.
John Green. Autor bestsellerowych książek. Twórca ,,Gwiazd naszych wina". Mogłabym poświęcić cały post na wypisywaniu jego osiągnięć. Jednak nie o to mi chodzi. Tak naprawdę nie ciągnęło mnie do przeczytania jego książek. Nie wiem dlaczego. Przecież czytałam bardzo dużo pochlebnych recenzji. Jednak moja intuicja mi mówiła: ,,Nie czytaj tego. Nie czytaj żadnej z jego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-02-17
nieoficjalne tłumaczenie na naszym blogu: http://wonderlandof-books.blogspot.com/p/tumaczenia-nieoficjalne.html
Zapraszamy.
nieoficjalne tłumaczenie na naszym blogu: http://wonderlandof-books.blogspot.com/p/tumaczenia-nieoficjalne.html
Zapraszamy.
2014-08-26
Myślę, że większość z Was czytała, a przynajmniej słyszała o tej książce. ,,Złodziej pioruna" doczekał się ekranizacji i własnej powieści graficznej, a to już duży sukces. Pewnie dlatego, nie byłam za bardzo zdziwiona, kiedy poczułam silną potrzebę zapoznania się z serią.
Dla Percy'ego Jacksona tegoroczny rok szkolny nie odróżniał się niczym szczególnym od poprzednich. Zbierał słabe oceny, nie mógł się skupić, a dodatkowo, ciągle się kłócił z koleżanką z klasy. Po ostatniej sprzeczce czeka go wydalenie ze szkoły. Dla Percy'ego to żadna nowość, a nawet tego się spodziewał. Do pewnego momentu, kiedy to przez przypadek wyparował nauczycielkę od matematyki.
Po tym zdarzeniu dowiaduje się, że jest osobą półkrwi. Jego ojciec jest jednym z greckich bogów. Tylko, że nie wiadomo którym. Percy poznaje nowy świat, pełen niebezpieczeństw i tajemnic. Jak na złość Zeus posądza go o kradzież swojego pioruna piorunów. Wraz z dwójką zaufanych przyjaciół- Annabeth i Grover'em- muszą podjąć się niebezpiecznej misji i udowodnić niewinność chłopaka.
Po książkę miałam sięgnąć już dawno, lecz nie mogłam się przełamać, co było spowodowane wiekiem bohatera. Nie lubię, kiedy w powieści główny bohater ma mniej lat niż ja. Jednak teraz ogromnie się cieszę, że jednak się przełamałam. Może faktycznie Percy ma ledwie dwanaście lat, ale swoim zachowaniem przebił praktycznie wszystkich moich męskich rówieśników. Podziwiałam go za odwagę i to, że najpierw dba o dobro bliskich, a nie własne. Przy każdym problemie starał się myśleć racjonalnie, ale wiadomo, rozum czasem zawodzi.
Postacie drugoplanowe również były dla mnie miłą niespodzianką. Grover, satyr, miał za zadanie opiekować się naszym herosem.
„- Ekhm - odezwał się Grover - Percy? - Mhm? - Pewnie cię to zainteresuje. - Mhm? - Cerber mówi, że mamy dziesięć sekund na modlitwę do wybranego boga. A potem... no wiesz... on jest głodny.
Starał się ze wszystkich sił, ale nie zawsze mu się udawało. Annabeth, córka Ateny, jak można się spodziewać, była mądra i sprawiedliwa. Kolejną postacią, którą przy okazji polubiłam najbardziej był Pan D. Bogowie za karę, kazali mu zastać dyrektorem Obozu Herosów, a sam zainteresowany, nie był szczęśliwy z tego faktu. Jest szczery aż do bólu i uwielbia posyłać cięte riposty.
"Gdyby to ode mnie zależało - kontynuował Dionizos - kazałbym wszystkim twoim komórkom stanąć w ogniu. Następnie zamietlibyśmy popiół i byłoby po problemie. Ale Chejron najwyraźniej uważa, że to się kłóci z moją rolą na tym przeklętym
obozie: mam dbać o to, żeby się wam, bachory, nie stała żadna krzywda."
Jest to również moja pierwsza przeczytana książka, w której wątek mitologiczny jest bardzo ważny. Autor dopracował każdy szczegół. Przebywając w królestwie Hadesa, nie była obecna Persefona, ponieważ było lato. A jak już jesteśmy przy tym bogu, to muszę przyznać, że mnie rozśmieszył. On i jego podwładny- Charon.
-Charon żąda podwyżki- wymknęło mi się(..)
-Ty mi tu nie wyjeżdżaj z Charonem!- ryknął Hades- Odkąd odkrył włoskie garnitury, stał się nie do zniesienia.
Podczas czytania, mocno pragnęłam przenieść się do świata herosów i wraz z nimi przeżywać te wszystkie niebezpieczne przygody. A u mnie, takie zachowanie nie często się zdarza.
Narratorem jest Percy, który swoim humorem jeszcze bardziej barwi strony powieści. Dodatkowym plusem są nazwy rozdziałów, które są idealnie dopasowane do sytuacji.
Jak widać książka wywarła na mnie piorunujące wrażenie. Więc jeśli znajdzie się ktoś, kto jeszcze po książkę nie sięgnął, to mam nadzieję, że jak najszybciej to zmieni!
wonderlandof-books.blogspot.com/2014/09/nawet-pobogowie-wioda-ciezkie-zycie.html
Myślę, że większość z Was czytała, a przynajmniej słyszała o tej książce. ,,Złodziej pioruna" doczekał się ekranizacji i własnej powieści graficznej, a to już duży sukces. Pewnie dlatego, nie byłam za bardzo zdziwiona, kiedy poczułam silną potrzebę zapoznania się z serią.
Dla Percy'ego Jacksona tegoroczny rok szkolny nie odróżniał się niczym szczególnym od poprzednich....
Obiecałam sobie, że przeczytam tę książkę jeszcze przed jej ekranizacją, ale jak to bywa z moimi planami, ten też nie wypalił. Później już zabrakło motywacji i mimo, że czytałam wiele pozytywnych recenzji, nie mogłam się zmusić do poznania historii Thomasa. I muszę stwierdzić, że byłam kretynką marnując tyle okazji, dzięki którym mogłam wejść w świat labiryntu.
Pewnego dnia Thomas budzi się w klatce, zupełnie nie pamiętając o swojej przeszłości. Kiedy się z niej wydostaje, okazuje się, że jest jednym z chłopców, którzy zostali osadzeni w nowej rzeczywistości. Są jak w zamkniętym pudełku, wokół którego rozpościera się przerażający labirynt.
Jedyną możliwością powrotu okazuje się znalezienie przejścia w ogromnej konstrukcji. Może wydawać się Wam to łatwe, ale trzeba do tego dodać hordy potworów, które tylko na Was czekają.
Sytuacji nie poprawia fakt, że Stwórcy labiryntu zmuszają swoich więźniów do szybszego działania, odcinając im zapasy wody i energii.
,,Nie było błękitu, nie było czerni, nie było gwiazd, nie było również fioletowego wachlarza budzącego się do życia porannego słońca. Niebo, w całej swej rozciągłości, było ciemnopopielate. Bezbarwne i martwe."
Pierwsze rozdziały nie zachwyciły mnie tak, jak bym tego chciała. Co prawda nie nudziłam się, ale czegoś mi brakowało. Jednak to uczucie szybko zmieniło się w ciekawość w chwili pojawienia się Teresy. Później nie było na co narzekać, ponieważ w każdym rozdziale czekały zagadki i pędząca akcja. Trudno było oderwać się od lektury, czytając o kolejnych próbach ucieczki.
Uważam, że autor stworzył nowatorski świat, choć dopiero w kolejnych częściach będę mogła go całkowicie poznać. Mimo tego, już widać, że James Dashner bardzo rozważnie planował stworzenie systemu labiryntu.
Na pewno nie można przyczepić się do kreacji bohaterów. Nie zachowywali się jak supermeny, ale czuli strach czy zwątpienie w słuszność ucieczki. Tak jak każdy człowiek popełniali błędy, co czyniło ich jeszcze bardziej naturalnymi i bliskimi czytelnikowi.
Każdy z uwiezionych był inny i na swój sposób wyjątkowy. Szybko ich polubiłam, choć niektórzy wzbudzali strach. Pewnie nie będę wyjątkowa, ale najbardziej polubiłam Thomasa i Newta.
,,Znowu odzywa się w tobie pragnienie śmierci? Chcesz się powłóczyć z Bóldożercami, a może wyskoczyć razem na piwo?"
Po przeczytaniu pierwszej części czułam duży niedosyt i od razu wzięłam się za kontynuację. Lubię zaskakujące zakończenia, a to do nich należało.
Myślę, że nie ma potrzeby dalszego pisania, ponieważ uważam, że każdy powinien sięgnąć po ,,Więźnia labiryntu" i zatracić się w jego wyjątkowym świecie.
Obiecałam sobie, że przeczytam tę książkę jeszcze przed jej ekranizacją, ale jak to bywa z moimi planami, ten też nie wypalił. Później już zabrakło motywacji i mimo, że czytałam wiele pozytywnych recenzji, nie mogłam się zmusić do poznania historii Thomasa. I muszę stwierdzić, że byłam kretynką marnując tyle okazji, dzięki którym mogłam wejść w świat labiryntu.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPewnego...