-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2016-12-12
2016-12-25
2016-11-21
2016-11-28
2016-11-20
2016-11-14
2016-11-13
2016-10-27
Kiedy słyszę Pruszków, niemal od razu na myśl przychodzi mi mafia pruszkowska. To właśnie w tej niewielkiej, uśpionej mieścinie pod Warszawą rozgrywa się akcja powieści. Komisarz Byś zajmuje się sprawą morderstwa młodej dziewczyny. Niezidentyfikowane i zmasakrowane ciało nie wróży dobrze a rozwiązanie zagadki tego zabójstwa jest dla niego sprawą honorową. Bardzo szybko wychodzi na jaw związek ofiary z mafią pruszkowską. Niestety, to tylko szczyt góry lodowej w oceanie rozmaitych i często niespodziewanych powiązań. Sprawa okazuje się nie być prosta, ale komisarz Byś jest w stanie zrobić naprawdę wiele, by doprowadzić ją do końca.
Kreacja głównego bohatera - świetnie wyważona, pozbawiona absurdów i bardzo ludzka. Dzięki wtrąceniom i spostrzeżeniom niczym z życia codziennego zwykłego Kowalskiego, komisarz Byś, mimo swojej pozornej nieprzystępności, staje się bliższy czytelnikowi. Jego normalność sprawia, że chciałoby się przybić mu piątkę. A to wszystko dzięki sprytnemu prowadzeniu narracji. Jestem pod wrażeniem swobody z jaką autor przekazuje konkretne i proste informacje, często w zupełności nie związane ze sprawą. Tworzy to ciekawy, przyjemny w odbiorze i właściwy autorowi styl. Jednak nie tylko postać Bysia zasługuje na uznanie. Niemal każdy z bohaterów wnosi coś niepowtarzalnego do fabuły. Silne charaktery, ciekawe historie i niepowtarzalne usposobienia każdego z nich to mocne punkty powieści. Jestem pod ogromnym wrażeniem sposobu przedstawienia żeńskiej części obsady książki. Zwłaszcza w przypadku Kaśki, która zasługuje na szczególną uwagę.
Lubię odkrywać nowych polskich autorów, ale jeszcze bardziej lubię polskich autorów, którzy wiedzą jak posługiwać się słowem pisanym. Do nich właśnie należy Bartosz Szczygielski. Doskonały debiut powieściowy. Naprawdę ciężko uwierzyć, że to pierwsza książka autora. Aorta trafiła prosto w mój kryminalny gust. Doskonale usnuta i szczerze zaskakująca intryga, ciekawie poprowadzona akcja, niezliczone i tajemnicze powiązania między bohaterami w połączeniu z tematem pruszkowskiej mafii tworzą niesamowicie dobrą, klimatyczną historię. Fabuła wciąga na długie godziny, a rozwiązanie zagadki absorbuje myśli tak mocno, że można zapomnieć o całym świecie. I te zakończenie - takie, które jeszcze długo się pamięta i karze wyczekiwać kontynuacji. Apeluję więc o więcej Gabriela Bysia! Mam ogromną nadzieję, że pojawią się kolejne powieści, a ja do tego czasu nie umrę z ciekawości co dalej... Aorta to dopracowana i ciekawie przedstawiona, trzymająca w napięciu powieść, którą warto poznać. Polecam sięgnąć po tę lekturę, jeśli szukacie nieoczywistego, wciągającego kryminału na wysokim poziomie.
Kiedy słyszę Pruszków, niemal od razu na myśl przychodzi mi mafia pruszkowska. To właśnie w tej niewielkiej, uśpionej mieścinie pod Warszawą rozgrywa się akcja powieści. Komisarz Byś zajmuje się sprawą morderstwa młodej dziewczyny. Niezidentyfikowane i zmasakrowane ciało nie wróży dobrze a rozwiązanie zagadki tego zabójstwa jest dla niego sprawą honorową. Bardzo szybko...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-08-12
2016-11-06
Gdyby ktoś, jeszcze dwa tygodnie temu, powiedział mi, że będę się zachwycać książką, która tak bardzo wpłynęła na stan mojego żołądka, popukałabym się w czoło. A jednak! Usiadłam przy komputerze z zamiarem wylania z siebie tony zachwytów pod adresem Zabójcy z sąsiedztwa - najbardziej niesmacznej, przyprawiającej o dreszcze i przerażającej książki jaką dotychczas czytałam. I czuję się z tym świetnie! Czy to nie paradoksalne, że powieść, która niejednokrotnie przyprawiła mój żołądek o skurcze jednocześnie zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie i wywołała ogromne pokłady adrenaliny? No cóż... moją kondycją psychiczną będę martwić się później.
Moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, o której wcześniej słyszałam same dobre rzeczy okazało się tak udane, jak się spodziewałam. Jestem pod ogromnym wrażeniem książki autorstwa Alex Marwood. Pomysł na fabułę uważam za niesamowicie trafiony. Klimat kamienicy znajdującej się w szemranej dzielnicy Londynu i mieszkającego w niej tajemniczego zabójcy-psychola mówi sam za siebie. Doskonale rozwinięte obrazy psychologiczne wszystkich postaci, świetnie wykreowani mieszkańcy i ich przeszłość, tworzą świetną obyczajową część książki. Dzięki czemu lektura Zabójcy z sąsiedztwa to jeszcze większa przyjemność. Skrupulatne opisy zdarzeń pozwalają czytelnikowi poczuć się tak, jakby stał z boku i na bieżąco obserwował poczynania bohaterów. Niezwykle dokładnie przedstawione poczynania zabójcy ze swoimi ofiarami silnie działają na wyobraźnię i dodają książce pikanterii. Powieść została spisana niezwykle drobiazgowo i obrazowo, co za tym idzie nie trudno wyobrazić jej sobie na dużym ekranie. Czekam na film, z chęcią wrócę do tej historii w takiej formie.
Zabójca z sąsiedztwa z pewnością nie jest powieścią dla dzieci. To książka dla czytelników o mocnych nerwach i wytrzymałych żołądkach. Wciągająca i odrzucająca zarazem. Napięcie i ciekawość wzrastają ze strony na stronę. Książka jest dopracowana i przemyślana do ostatniego słowa. To pozycja, którą bez wątpienia warto poznać i warto polecać. Dlatego polecam Wam Zabójcę z sąsiedztwa. Tylko trzymajcie Wasze żołądki krótko, bo mogą nieco oszaleć z nadmiaru wrażeń.
Gdyby ktoś, jeszcze dwa tygodnie temu, powiedział mi, że będę się zachwycać książką, która tak bardzo wpłynęła na stan mojego żołądka, popukałabym się w czoło. A jednak! Usiadłam przy komputerze z zamiarem wylania z siebie tony zachwytów pod adresem Zabójcy z sąsiedztwa - najbardziej niesmacznej, przyprawiającej o dreszcze i przerażającej książki jaką dotychczas czytałam. I...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-10-12
Dzięki, a może przez rosnącą popularność powieści new adult, i wysyp nowości w tymże gatunku, coraz ciężej trafić na książkę naprawdę dobrą i wartą uwagi. Taką, która wychodzi nieco poza schemat, oferuje coś innego i jest w stanie zaskoczyć czytelnika. Na szczęście mamy Colleen Hoover, która przybywa z ratunkiem wszystkim tym, którzy rozpaczliwie potrzebują powiewu świeżości w powieściach dla młodych dorosłych. November 9 to kolejna powieść autorki, która poza rozrywką niesie za sobą niebanalne przesłanie i zmusza czytelnika do refleksji.
November 9 to całkiem niezwykła książka o całkiem niecodziennej relacji młodego pisarza i dziewczyny, która za wszelką cenę pragnie spełnić swoje marzenia. Napisana w typowym dla autorki lekkim, przyjemnym i zabawnym stylu, dzięki któremu przez powieść dosłownie się płynie. Ciekawie wykreowani bohaterowie z interesującą historią dodają książce uroku i jeszcze bardziej umilają czas przy niej spędzony. A czasu jest naprawdę niewiele, bo nie da się od niej oderwać. Ma też jeden zasadniczy minus... za szybko się kończy.
Wracając do bohaterów - do gustu przypadł mi w szczególności Ben, swoim sposobem bycia, poczuciem humoru i wrażliwością. Powinnam się już przyzwyczaić, że autorka kreuje niesamowicie dobre męskie postacie, prawda? No i nie pierwszy raz mam wątpliwości co do bohaterki... Fallon bez Bena reprezentuje poziom pierwszej lepszej postaci z pierwszej lepszej powieści NA. Natomiast w duecie tworzą spójną całość. Uczucie między nimi, głównie przez formę książki, rozwija się w nietypowy sposób, a mimo tego wypada bardzo naturalnie. Poza romansem na którym w głównej mierze skupia się powieść, ogromną rolę odgrywa w niej przeszłość bohaterów - zwłaszcza Bena. Ta natomiast bardzo długo pozostaje nie wyjaśniona. Dopiero spisana przez niego książka odkrywa całą prawdę. Książka w książce jest zdecydowanie najbardziej poruszającą częścią historii.
Po raz kolejny powieść, która wyszła spod pióra Hoover okazała się być świetnym wyborem. Wzruszająca i niebanalna historia z wieloma humorystycznymi wątkami, tak, to coś czego szuka. Dzięki tej książce, jeszcze bardziej polubiłam Hoover. Zdecydowanie uważam ją za mistrzynię gatunku, a November 9, spośród książek które czytałam, podobała mi się najbardziej. Jeśli szukacie książki, która poruszy Was do łez, rozbawi i zostanie w Waszych myślach na dłuuugi czas - November 9 będzie idealna.
http://www.mawreads.pl/
Dzięki, a może przez rosnącą popularność powieści new adult, i wysyp nowości w tymże gatunku, coraz ciężej trafić na książkę naprawdę dobrą i wartą uwagi. Taką, która wychodzi nieco poza schemat, oferuje coś innego i jest w stanie zaskoczyć czytelnika. Na szczęście mamy Colleen Hoover, która przybywa z ratunkiem wszystkim tym, którzy rozpaczliwie potrzebują powiewu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-10-23
2016-10-26
Lisa De Jong napisała typową powieść dla młodzieży. Pierwsza miłość, pierwsze rozczarowania, pierwsze ważne decyzje. Na usta (a w zasadzie na palce) ciśnie się stwierdzenie, że powieść wpasowuje się w ramy gatunku - jednak nie do końca jest to prawdą. Tym razem role głównych bohaterów się odwróciły. Zazwyczaj to ona jest tą niezdecydowaną, bo jak to się mówi: kobieta zmienną jest. W tym przypadku idealnie pasowałoby stwierdzenie, że to on jest zmienny - i to koszmarnie zmienny... Drake został przedstawiony w sposób, jakiego po pozornie wyluzowanej gwieździe uczelnianego futbolu, nie koniecznie można się spodziewać. Do bólu wrażliwy i ostrożny w relacjach z innymi, skryty i zamknięty w sobie. Muszę przyznać, że pod względem kreacji postaci, która w dzieciństwie przeżyła wiele, czego skutkiem było zmaganie się z problemami przez całe życie, Drake wypada świetnie. Jednak ostatecznie jego postać męczy i nudzi. Ileż można przyglądać się gierkom w stylu: w tej chwili cię chcę, a za chwilę wolę, żebyś odeszła i o mnie zapomniała? Bezustanne zabawy uczuciami Emery i okrutny egoizm bardzo zniechęciły mnie do jego postaci. Relacja między parą przez długi czas szczerze mnie nudziła i tylko tło, w postaci życia rodzinnego, relacji między głównymi bohaterami a ich najbliższymi i chęć odkrycia wszystkiego, co z tym związane, zmusiła mnie do przeczytania powieści do końca.
Chociaż przez ponad połowę książki byłam bardzo negatywnie nastawiona do historii Emery i Drake'a, to sama końcówka okazała się naprawdę dobra. Wydarzenia, które zgotowała dla nich autorka sprawiły, że powieść nabrała tępa i stała się ciekawsza. Nie zmieniło to jednak mojego zdania o książce. Chociaż nie miałam okazji poznać pierwszego tomu serii 'Rain' jestem niemal przekonana, że nie chcę nadrobić tej zaległości. Lisa De Jong nie przekonała mnie do swoich powieści, nie zostałam zauroczona, nie poczuła więzi z bohaterami, a ich historia nie wzbudziła we mnie żadnym emocji. "Kiedy wszystko się zmienia" okazało się przeciętną powieścią dla młodzieży, która poza ciekawym, choć nie do końca satysfakcjonująco rozwiniętym, wątkiem pobocznym nie oferuje nic nowego.
Lisa De Jong napisała typową powieść dla młodzieży. Pierwsza miłość, pierwsze rozczarowania, pierwsze ważne decyzje. Na usta (a w zasadzie na palce) ciśnie się stwierdzenie, że powieść wpasowuje się w ramy gatunku - jednak nie do końca jest to prawdą. Tym razem role głównych bohaterów się odwróciły. Zazwyczaj to ona jest tą niezdecydowaną, bo jak to się mówi: kobieta...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-10-21
Autorka wykreowała tak sympatycznych bohaterów, że nie można ich nie polubić. Umiejscowiła akcję w przepięknie i barwnie opisanym miejscu, sprawiającym, że książka nabiera niezwykłego, przytulnego klimatu. Czytając o perypetiach mieszkańców kamienicy, można poczuć się tak, jakby znało się ich całe życie. Problemy, a w zasadzie problemiki, którymi zostali obarczeni bohaterowie nie mają wywołać w czytelniku współczucia ani smutku - nie jest to historia, w której wylewa się łzy rozpaczy nad ich losem. Wręcz przeciwnie, należy cieszyć się z sukcesów, zaśmiewać pod nosem czytając o wydarzeniach, które ich spotykają. A popłakać można, owszem, ale tylko przez rozczulenie. Wszyscy mieszkańcy kamieniczki, a nawet ci "dochodni" jej bywalcy tworzą cudowny obraz kompletnie nie pasujących do siebie kawałków układanki. Dokładnie tak jak patchworkowa narzuta babci Pelagii.
Nie spodziewałam się, że decydując się na tę książkę otrzymam tak piękną i rozczulającą historię, przepełnioną czystymi pozytywnymi uczuciami, bez najlżejszego powiewu złych emocji. Nie wiedziałam, że moja sympatia do autorki jeszcze bardziej się pogłębi, ale stało się - uwielbiam panią Magdalenę, jej książki, poczucie humoru, które przelewa na papier, niezastąpiony klimat, który stworzyła pisząc "Pracownię dobrych myśli" i ciepło, które wprost bije z kart powieści. Przepełniona dobrymi myślami, pozytywną energią i radością najnowsza powieść Magdaleny Witkiewicz to zdecydowanie najpiękniejsza, najweselsza i najdelikatniejsza historia o miłości, przyjaźni i poszukiwaniu szczęścia, jaką przyszło mi czytać. Proste słowa, lekki styl i ogromne przesłanie, które bez problemu trafi do każdego odbiorcy. Jednym słowem - arcydzieło.
Do granic możliwości rozczulona, z głową wypełnioną samymi dobrymi myślami polecam Wam całym sercem "Pracownię dobrych myśli". To idealna lektura na jesienny wieczór. Jeden, bo po przeczytaniu pierwszego rozdziału, nie sposób się od niej oderwać.
Autorka wykreowała tak sympatycznych bohaterów, że nie można ich nie polubić. Umiejscowiła akcję w przepięknie i barwnie opisanym miejscu, sprawiającym, że książka nabiera niezwykłego, przytulnego klimatu. Czytając o perypetiach mieszkańców kamienicy, można poczuć się tak, jakby znało się ich całe życie. Problemy, a w zasadzie problemiki, którymi zostali obarczeni...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-10-13
Imagines ciężko nazwać zwykłą książką. Tak na dobrą sprawę, nie ma ona absolutnie nic wspólnego ze słowem "zwykły". To zbiór 34 opowiadań fanfiction, spisanych przez 33 autorów Przekrój gwiazd, bohaterów fanfików, jest naprawdę ogromny, jestem pewna, że niektóre z nich Was zaskoczą, a dużym plusem jest fakt, iż ich nazwiska nie zostały zmienione.
Książkę czyta się błyskawicznie, czego zasługą są krótkie, treściwe opowiadania. Fanfiki, zwłaszcza w takiej formie, są dość specyficzne. Akcja toczy się szybko i niespodziewanie. Nie ma zasad i ograniczeń. Wszystkie chwyty dozwolone, a granice wyznacza jedynie wyobraźnie autora. Niekiedy może to rozbudzić ochotę na więcej, ale zdarza się, iż pojawia się przesyt. Opowiadania zawarte w Imagines reprezentują przeróżne style i poziomy, dlatego ciężko ocenić książkę jako całość. Zachwytów nie było, nie było też zawodu. Ta pozycja w moich oczach wypada bardzo neutralnie. Ostatecznie dobrze spędziłam czas przy lekturze.
Ogromnym plusem okazało się zaangażowanie czytelnika jako głównego bohatera wszystkich opowiadań. Każde z nich pisane jest w sposób, który pozwala czytelnikowi wyobrazić sobie, iż dane wydarzenia naprawdę miały miejsce z jego życiu. Rozpoczynanie fanfika zwrotem "Wyobraź sobie, że..." i dostosowanie fabuły do narracji drugoosobowej jest naprawdę fajnym zabiegiem i idealnie wpasowało się w klimat książki.
Imagines będzie idealnym wyborem dla fanów fanfiction, tych którzy dopiero poznają gatunek i chcieliby zebrać wiele opowiadań w jednym miejscu, a także dla tych, których pasjonuje świat celebrytów i chociaż w marzeniach chcieliby spędzić czas ze swoimi ulubieńcami. Przyznam, że nie śledzę świata show biznesu, jestem bardzo w tyle jeśli chodzi o wschodzące gwiazdy, dlatego znacznej części w ogóle nie znałam. Niemniej jednak znalazłam wśród wszelkich znanych mi mniej lub bardziej popularnych ludzi tych, którzy interesowali mnie najbardziej. Ian Somerhalder, Channing Tatum... ekhm! Myślę, że mogę polecić tę książkę. Ze względu na coś innego, coś przy czym możecie się świetnie bawić i spędzić miło czas. Nic zobowiązującego, po prostu czysta rozrywka. Aha! Zdecydowanie odradzam rozpoczynanie lektury od pierwszego opowiadania - uważam, że jest jednym z najsłabszych i skutecznie może zniechęcić do dalszej przygody z książką.
Imagines ciężko nazwać zwykłą książką. Tak na dobrą sprawę, nie ma ona absolutnie nic wspólnego ze słowem "zwykły". To zbiór 34 opowiadań fanfiction, spisanych przez 33 autorów Przekrój gwiazd, bohaterów fanfików, jest naprawdę ogromny, jestem pewna, że niektóre z nich Was zaskoczą, a dużym plusem jest fakt, iż ich nazwiska nie zostały zmienione.
Książkę czyta się...
2016-10-11
Uratuj mnie miało być dla mnie chwilą zapomnienia z lekką, niezobowiązującą książką. Okazało się, iż to jedna z tych, które mimo lekkości fabuły są cięższe w odbiorze niż niejeden pisany specjalistycznym językiem podręcznik. Dlaczego? Na początku sądziłam, że wina leży po stronie zbyt szybkiego i chaotycznego biegu wydarzeń i kompletnym braku logiki w kreacji bohaterów. Zaraz potem zaczęłam zauważać pseudo-wartościowe fragmenty, które jak mniemam miały skłaniać czytelników do refleksji, takie, które zapisuje się w zeszycie z pięknymi cytatami. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że niemal każdą z owych "mądrości" można przeczytać na różnego rodzaju portalach dla młodych dziewczyn. Do tego doszły przyprawiające mnie o mdłości słodko-pierdzące wymiany zdań między głównymi bohaterami. Od tej słodyczy można nabawić się cukrzycy, a absurdalność i dziecinność, którymi wręcz ociekają przechyliły szalę rozczarowania i zażenowania. Przestałam liczyć ile razy pacnęłam się książką w głowę, by dać wyraz mojemu skonsternowaniu. Skąd te zachwyty?!
"Uratuj mnie" to wybitnie dziecinna i nudna powieść młodzieżowa. Wpasowująca się w schematy, powielająca to, co już doskonale znamy. Książka, która zgodnie z opisem ma obrazować ciężką codzienność młodych ludzi, ich problemy i proces podnoszenia się z dołka została pozbawiona emocji, jakiejkolwiek logiki i spłycona do granic możliwości. Mam wrażenie, że autorka ani trochę nie przywiązała wagi go przeszłości bohaterów podczas kreowania ich charakterów. Oh, zaraz, zaraz... ale jakie charaktery? W świecie Mai i Kylera wszystko dzieje się jak za skinieniem czarodziejskiej różdżki. Cyk, i już! Mało wiarygodnie i mało interesująco. Wiem, że Anna Bellon jest młodą autorką, wiem, że "Uratuj mnie" zostało pierwotnie publikowane na Wattpadzie - czy to usprawiedliwia niski poziom powieści? Niestety nie. Mimo minimalnych oczekiwań względem fabuły zostałam bardzo rozczarowana. Niektóre wielkie hity Wattpada powinny tam pozostać. Nie, nie, nie! Nie polecam!
Uratuj mnie miało być dla mnie chwilą zapomnienia z lekką, niezobowiązującą książką. Okazało się, iż to jedna z tych, które mimo lekkości fabuły są cięższe w odbiorze niż niejeden pisany specjalistycznym językiem podręcznik. Dlaczego? Na początku sądziłam, że wina leży po stronie zbyt szybkiego i chaotycznego biegu wydarzeń i kompletnym braku logiki w kreacji bohaterów....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-10-01
Kitt Lundgren już drugi raz ma do czynienia ze sprawą zabójcy małych dziewczynek. Mimo wszelkich starań, które policjantka wkładała w rozwiązanie sprawy, morderca nie został schwytany, a ich pierwsze spotkanie mocno odbiło się na jej zdrowiu i życiu prywatnym. Tym razem sprawca zmienił nieco sposób działania, czego nie zauważyła detektyw Riggo - nowa partnerka kobiety, a co nie uszło uwadze Kitt. Wspólniczki mają podstawy by przypuszczać, iż zabójca jest jedynie naśladowcą prawdziwego Mordercy Śpiących Aniołków. Przypuszczenia potwierdza telefon od samego Potwora, który jeszcze bardziej miesza w śledztwie. Gra rozpoczęta. Trzy-cztery, start!
Czy istnieje zbrodnia doskonała? Czy możliwe jest, zatrzeć wszelkie tropy? Morderca Śpiących Aniołków twierdził, że jedynie takie morderstwa popełnia - nie pozostawiając żadnych śladów, dobierając ofiary tak, by na pierwszy rzut oka nic ich nie łączyło. Policjanci poruszą niebo i ziemię, złamią reguły i poświęcą każdą chwilę by tym dopaść zabójcę, kimkolwiek się okaże. Podejrzanych jest wielu, jednak poszlaki nie wskazują bezpośrednio na żadnego z nich.
Naśladowca to napisana z niebywałym smakiem i kunsztem powieść kryminalna, która trzyma w niepewności do ostatnich stron. Świetnie uwita zagadka, zaskakujące motywy i przerażające morderstwa - to coś, czego szukam w thrillerach, dlatego ta pozycja trafiła prosto w mój gust. Oburzające i przyprawiające o dreszcze morderstwa na dzieciach w połączeniu z wątkiem stalkingu tworzą mrożący krew w żyłach klimat. Natomiast mocny punkt kulminacyjny jest doskonałym zwieńczeniem śledztwa i całej historii. Jestem pod ogromnym wrażeniem stylu Spindler. Na pewno jeszcze niejednokrotnie skuszę się na powieści jej autorstwa. Natomiast Naśladowca jest rewelacyjną pozycja, w stu procentach godną polecenia.
Kitt Lundgren już drugi raz ma do czynienia ze sprawą zabójcy małych dziewczynek. Mimo wszelkich starań, które policjantka wkładała w rozwiązanie sprawy, morderca nie został schwytany, a ich pierwsze spotkanie mocno odbiło się na jej zdrowiu i życiu prywatnym. Tym razem sprawca zmienił nieco sposób działania, czego nie zauważyła detektyw Riggo - nowa partnerka kobiety, a co...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-09-15
Przeprawa młodego mężczyzny przez dno emocjonalne. Jego wzloty i upadki, gorsze i lepsze chwile kogoś, kto zmaga się z najtrudniejszym okresem w życiu. Odnajdywanie drogi, leczenie złamanego serca i miłość - prawdziwa, silna, taka która przetrwa wszystko. Brzmi banalnie? Wcale banalne nie jest. Mimo wielu historii opowiadających o tym samym, w Gusie jest coś, co wyróżnia tę książkę na tle innych. Magia i dobroć płynąca niemal z każdej strony. Wracając do lektury, ponownie trzymając ją w rękach, przewracając strony i przypominając sobie fragmenty, czuję się jak w domu. Ciepłym, przytulnym, takim w który mimo zmartwień i ciężkich chwil jest najczystsza miłość. Między prostą miłością do drugiej osoby, pojawia się też miłość do pasji - tak bardzo żałuję, że do książki nie dołączono płyty z muzyką tworzoną przez Gusa. Czy nie byłoby cudownie usłyszeć to, co gra w duszy bohaterowi? Moim zachwytom pod adresem Gustova mogłoby nie być końca, ale warto też wspomnieć o innych postaciach. Uważam, że są wielkim atutem powieści. Myślę, że jakąkolwiek historię Kim Holden by dla nich wymyśliła - byłby to strzał w dziesiątkę. Kreacja każdej z nich jest po porostu świetna. Nie ma się do czego przyczepić. Więcej, takie osoby chciałabym spotykać na swojej drodze. Nowi bohaterowie wpasowali się w klimat i idealnie pasują do tych, których już znamy.
Wspominając Promyczka nie mam tak ciepłych odczuć jak teraz, kiedy myślę o Gusie. To książka, która jest idealnym dopełnieniem poprzedniczki. Powieść, o której się nie zapomina, która podnosi na duchu i daje nadzieję. Gus sprawił, że moje serce runęło o ziemię by po chwili poskładać się w jedną całość - kawałek po kawałeczku. Myślicie, że niemożliwym jest, by jedna książka zburzyła cały świat a zaraz potem ułożyła go na nowo w jeszcze piękniejszy obraz? Musicie przeczytać tę pozycję, zmieni Wasze zdanie o 180 stopni. Piękna i niezapomniana, serwująca mnóstwo emocji. - dokładnie to, czego szukam w literaturze new adult. Moi drodzy, czytajcie Promyczka, bo warto poznać tę historię, by móc sięgnąć po Gusa. Mam nadzieję, że i Wy pokochacie Holden tak jak ja, a sama Holden skusi się na więcej książek powiązanych z tym światem, bo z przyjemnością wróciłabym do mojego książkowego, ukochanego domu.
http://www.mawreads.pl/2016/09/gus-kim-holden.html
Przeprawa młodego mężczyzny przez dno emocjonalne. Jego wzloty i upadki, gorsze i lepsze chwile kogoś, kto zmaga się z najtrudniejszym okresem w życiu. Odnajdywanie drogi, leczenie złamanego serca i miłość - prawdziwa, silna, taka która przetrwa wszystko. Brzmi banalnie? Wcale banalne nie jest. Mimo wielu historii opowiadających o tym samym, w Gusie jest coś, co wyróżnia tę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-09-22
"Bez winy" to powieść przepełniona sarkazmem i ironią. Ciekawa, lekka i przyjemna historia o tym, by nie oceniać ludzi po pozorach. O przewrotności losu i miłości, którą doskonale definiuje powiedzonko z czasów podstawówki - kto się czubi ten się lubi. Grayson i Kira przypominają mi właśnie takie podkochujące się w sobie dzieci z podstawówki i ich końskie zaloty. Nawet burzliwa i niełatwa przeszłość nie zrujnowała uroczego i słodkiego obrazu głównych bohaterów. Dlatego też sceny seksu i dość nachalna postawa Graysona w tych sprawach, odrobinę gryzła mi się z obrazem Kiry i Greya, który powstał w mojej głowie. Niemniej jednak uważam, że Bez winy jest książką godną poznania. Jeśli szukacie pozycji przy której zapomnicie o codzienności i będziecie mogli się zrelaksować - ta książka będzie idealna.
http://www.mawreads.pl/2016/09/przedpremierowo-bez-winy-mia-sheridan.html
"Bez winy" to powieść przepełniona sarkazmem i ironią. Ciekawa, lekka i przyjemna historia o tym, by nie oceniać ludzi po pozorach. O przewrotności losu i miłości, którą doskonale definiuje powiedzonko z czasów podstawówki - kto się czubi ten się lubi. Grayson i Kira przypominają mi właśnie takie podkochujące się w sobie dzieci z podstawówki i ich końskie zaloty. Nawet...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-09-18
Czytelnik już od pierwszych stron powieści wie, że Jeremy nie żyje. Autorka przedstawia suchy fakt, po czym cofa się do przeszłości i opowiada historię chłopaka, jego rodziny i przyjaciół. Płynnie przechodzi do wydarzeń z dnia zaginięcia splatając relacje i odczucia każdego z domowników. Domysły ścierają się z punktem widzenia samego Jeremy'ego. Mimo, iż autorka już na początku zdradza, jak zakończy się historia Bean'ów, powieści nie brakuje elementów zaskoczenia. Wydarzenia z 1995 roku są owiane nutką tajemnicy, którą czytelnik stopniowo odkrywa. Doskonale wykreowani bohaterowie o silnych charakterach sprawiają, że jest to lektura, której się nie czyta, a przeżywa. Jest coś magicznego w stylu pisania McPartlin. Coś, co sprawia, że nie można się oderwać a strony przewracają się same. Autorka świetnie dostosowuje styl wypowiedzi do wieku i charakteru bohaterów, co czyni książkę jeszcze ciekawszą.
„Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu” to poruszająca powieść o wielu obliczach miłości. Zaskakująca i do bólu wzruszająca. Pod ciekawą i wciągającą historią kryje zaskakujący morał, który powinien dać do myślenia wszystkim tym, którzy po nią sięgną. A poznać ją powinien każdy. Teraz jestem pewna, że przeczytam absolutnie wszystko, co wyjdzie spod pióra McPartlin. Uwielbiam jej styl i to, co przekazuje za pomocą słów. Jeśli jeszcze nie znacie żadnej z jej książek, nie zastanawiajcie się długo. Polecam całym sercem.
http://www.mawreads.pl/2016/09/gdzies-tam-w-szczesliwym-miejscu-anna.html
Czytelnik już od pierwszych stron powieści wie, że Jeremy nie żyje. Autorka przedstawia suchy fakt, po czym cofa się do przeszłości i opowiada historię chłopaka, jego rodziny i przyjaciół. Płynnie przechodzi do wydarzeń z dnia zaginięcia splatając relacje i odczucia każdego z domowników. Domysły ścierają się z punktem widzenia samego Jeremy'ego. Mimo, iż autorka już na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
O niezależnych kobietach z czasów przedwojennych mówi się niezwykle rzadko. Mata Hari, a tak naprawdę Margaretha Zelle w pełni zasłużyła na to miano. Jako egzotyczna tancerka zdobyła ogromną popularność. Dzięki Kobiety jej zazdrościły a mężczyźni marzyli, by spędzić noc w jej ramionach. Bez problemu wykorzystywała ich słabość, by wspinać się coraz wyżej, by spełniać swoje marzenia. Elegancka i zachwycająca femme fatale. Otoczona wianuszkiem adoratorów, chętnie przyjmując komplementy. W końcu okrzyknięta szpiegiem, oznaczona kryptonimem H12, osadzona w więzieniu i skazana na śmierć. Nawet w najcięższych chwilach nie traciła nadziei. Przeszła przez życie z podniesioną głową, dzięki czemu jej historia nigdy nie zostanie zapomniana.
Mata Hari to bardzo kontrowersyjna postać, nie tylko ze względu na to w jaki sposób zdobyła to, na czym jej zależało, a głównie przez podejmowane decyzje. Jednak uważam, że warto poznać historię tej kobiety. Z pewnością jest ona jedną z ciekawszych osobowości ówczesnych czasów. Z jednej strony inspirująca, z drugiej wzbudzająca litość. I chociaż cytat mówi jednoznacznie jak chciała być postrzegana: "Urodziłam się w nieodpowiedniej epoce, dlatego nie mogę niczego naprawić. Nie wiem, czy w przyszłości ktoś o mnie wspomni. Gdyby tak się stało, nie chcę, żeby widziano we mnie ofiarę, lecz kobietę odważnie idącą przez życie, która za niezależność bez wahania zapłaciła najwyższą cenę.", ja wciąż nie mogę pozbyć się uczucia współczucia dla tej kobiety, pomieszanego z podziwem i odrobiną niezrozumienia. Mata Hari to niezwykła postać, która osiągnęła wszystko o czym marzyła, stała się osobą w której towarzystwie chcieli przebywać niemal wszyscy mężczyźni, a która ostatecznie została sama. Jej historia jest nie tylko opowiastką o ciekawej kobiecie, ale też niezapomnianą lekcją.
Uważam Szpiega za książkę godną poznania. Coelho odnalazł się doskonale w literaturze faktu. Wiernie i niezwykle realnie przedstawił postać Maty Hari, poprzez fikcyjną korespondencję kobiety z jej adwokatem. Na zaledwie 200 stronach, z perspektywy bohaterki, opowiada jej historię. Doskonale oddaje emocje, jakie mogły jej towarzyszyć. Ubiera w słowa ogólnodostępne informacje na temat kobiety i tworzy z nich książkę, od której nie łatwo się oderwać. Niezwykle ciekawa, poruszająca i dająca do myślenia. Coelho nadał nowe życie historii Mata Hari w sposób, z którego ona sama z pewnością byłaby zadowolona. Polecam Szpiega.
O niezależnych kobietach z czasów przedwojennych mówi się niezwykle rzadko. Mata Hari, a tak naprawdę Margaretha Zelle w pełni zasłużyła na to miano. Jako egzotyczna tancerka zdobyła ogromną popularność. Dzięki Kobiety jej zazdrościły a mężczyźni marzyli, by spędzić noc w jej ramionach. Bez problemu wykorzystywała ich słabość, by wspinać się coraz wyżej, by spełniać swoje...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to