Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Śląsk - polski i niepolski jednocześnie; swój, bliski i zarazem obcy; wspaniały i wywołujący wstyd. Piekna i intymna opowieść o poszukiwaniu tożsamości swojej i Śląska

Śląsk - polski i niepolski jednocześnie; swój, bliski i zarazem obcy; wspaniały i wywołujący wstyd. Piekna i intymna opowieść o poszukiwaniu tożsamości swojej i Śląska

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie przypadła mi do gustu. Mam wrażenie, że autorka zbyt mocno chciała zobrazować całe fińskie społeczeństwo (nie jest to zbyt liczny naród, ale to wciąż 5 mln indywidualnych osób) nie posiadając ku temu narzędzi. Brak tu sensownych badań, większość opinii wyrażona "na chłopski rozum" na podstawie rozmów. I właśnie, rozmówcami są tu najczęściej imigranci z innych krajów. Szkoda, że nie na tym skupiła się autorka - ukazanie "nordyckiego raju" oczami ludzi z zewnątrz. Niestety, skończyło się na ciągłym "Finowie to, Finowie tamto" totalnie od czapy, opisywaniu urody rozmówców (i "przeciętnej" urody Finów) i anegdotkach, które choć ciekawe, nie mogą być podstawą opisu społeczeństwa. Podanie historyjki, co do której nawet nie ma grama pewności, że jest prawdziwa, jako dowód na to, jak absurdalne rozmiary przyjmuje równouprawnienie, totalnie mnie zniechęciło. Do tego mnogość poruszonych tematów: analiz zjawisk socjologicznych, które przekraczają chyba kompetencje autorki; wygłaszanych z pełną pewnością komentarzy na temat zawiłości historycznych.

Jako osoba interesująca się kulturą fińską, nie mogę polecić tej pozycji. Doceniam próbę ukazania wad życia w Finlandii, jednak ta książka nie spełni się ani jako luźny wstęp do tej kultury, ani jako dogłębna analiza, gdyż brak tu odpowiedniej wiedzy merytorycznej. Nie ma tu też zbytnio miejsca na wyciągnięcie własnych wniosków na podstawie faktów - wszystko zostało już skomentowane. I jest to chyba moim największym zarzutem i rozczarowaniem.

Nie przypadła mi do gustu. Mam wrażenie, że autorka zbyt mocno chciała zobrazować całe fińskie społeczeństwo (nie jest to zbyt liczny naród, ale to wciąż 5 mln indywidualnych osób) nie posiadając ku temu narzędzi. Brak tu sensownych badań, większość opinii wyrażona "na chłopski rozum" na podstawie rozmów. I właśnie, rozmówcami są tu najczęściej imigranci z innych krajów....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niesamowicie ciekawy temat, jednak mi forma nie do końca przypadła do gustu. Bardzo trudno było mi przebrnąć przez zdania ciągnące się przez pół strony (jakby na złość rozdzielanie nie kropkami, lecz przecinkami) i ciągły kontrast pomiędzy niemal poetyckim przedstawieniem świata, a strumieniem prawie że prostackich myśli. Mam wrażenie, że pod koniec zaczęło czytać się jakoś łatwiej. Może to mój umysł dostosował się do treści, a może to sam autor zmienił nieco styl. Tak czy inaczej, tematyka nietuzinkowa, a sama nicość zaczęła być kusząca jak nigdy.

Niesamowicie ciekawy temat, jednak mi forma nie do końca przypadła do gustu. Bardzo trudno było mi przebrnąć przez zdania ciągnące się przez pół strony (jakby na złość rozdzielanie nie kropkami, lecz przecinkami) i ciągły kontrast pomiędzy niemal poetyckim przedstawieniem świata, a strumieniem prawie że prostackich myśli. Mam wrażenie, że pod koniec zaczęło czytać się jakoś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wciągający powrót do świata, który po kilku latach fascynuje jeszcze bardziej. Gorzka opowieść o ludzkiej naturze. Collins to nadal mistrzyni literatury młodzieżowej, po którą chętnie sięgną też dojrzalsi odbiorcy.

Wciągający powrót do świata, który po kilku latach fascynuje jeszcze bardziej. Gorzka opowieść o ludzkiej naturze. Collins to nadal mistrzyni literatury młodzieżowej, po którą chętnie sięgną też dojrzalsi odbiorcy.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Skłania do zadania sobie kilku niekomfortowych pytań. J Jednocześnie jest dosyć mało subtelna w swojej misji

Skłania do zadania sobie kilku niekomfortowych pytań. J Jednocześnie jest dosyć mało subtelna w swojej misji

Pokaż mimo to

Okładka książki Małe kobietki. Wydanie ilustrowane Louisa May Alcott, Frank Thayer Merrill
Ocena 7,3
Małe kobietki.... Louisa May Alcott, ...

Na półkach: , ,

Pełna ciepła opowieść o sile rodzinnej miłości. Obecnie może wydawać się nieco naiwna i płytka, ale część z morałów jest aktualna nawet dziś

Pełna ciepła opowieść o sile rodzinnej miłości. Obecnie może wydawać się nieco naiwna i płytka, ale część z morałów jest aktualna nawet dziś

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bolesna, brutalna, ale w pewnym sensie piękna. Prowokuje do rozmyślań, gdzie zaczyna, a gdzie kończy się człowieczeństwo

Bolesna, brutalna, ale w pewnym sensie piękna. Prowokuje do rozmyślań, gdzie zaczyna, a gdzie kończy się człowieczeństwo

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Naprawdę ciekawe i wciągające rozwinięcie historii, które dla mnie mogłoby być już jej zakończeniem. Część zwrotów akcji była przewidywalna, ale nie przeszkadzało mi to w uważnym śledzeniu opowieści. Teraz pozostaje tylko czekać na ostatni tom, w którym wszystkie tajemnice mają zostać rozwiązane.

Naprawdę ciekawe i wciągające rozwinięcie historii, które dla mnie mogłoby być już jej zakończeniem. Część zwrotów akcji była przewidywalna, ale nie przeszkadzało mi to w uważnym śledzeniu opowieści. Teraz pozostaje tylko czekać na ostatni tom, w którym wszystkie tajemnice mają zostać rozwiązane.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Druga trylogia ma nieco bardziej kameralny klimat niż poprzedniczka - dla mnie jest to jej zdecydowanym atutem. Jednocześnie drugi tom jest wstępem do większych problemów w przyszłości. Zakończenie nie rozczarowuje, jednak historia jako całość wciągnęła mnie trochę mniej niż "Stop prawa". Na pochwałę zasługuje jednak kreacja postaci, które choć dosyć proste, budzą sympatię, a ich motywacje są jasne.

Druga trylogia ma nieco bardziej kameralny klimat niż poprzedniczka - dla mnie jest to jej zdecydowanym atutem. Jednocześnie drugi tom jest wstępem do większych problemów w przyszłości. Zakończenie nie rozczarowuje, jednak historia jako całość wciągnęła mnie trochę mniej niż "Stop prawa". Na pochwałę zasługuje jednak kreacja postaci, które choć dosyć proste, budzą sympatię,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jest w niej coś niesamowitego. Pomimo że przedstawia postawy, których w żadnym stopniu nie popieram, ukazuje je tak, że zaczynam bardzo dobrze rozumieć Annę i jej motywacje. Powieść ta jest świetnym obrazem ludzkich relacji, tego jak bardzo ludzie potrafią się ranić, nawet tego nie chcąc. Wisienką na torcie jest wspaniała postać Lewina - człowieka z jednej strony postępowego i wyprzedzającego swoje czasy w chęci uczynienia rolnictwa lepszym, a z drugiej o kontrowersyjnych poglądach i nie do końca obytego ze społeczeństwem. 'Anna Karenina' jest też doskonałym opisem rosyjskiego społeczeństwa drugiej połowy XIX wieku, zarówno z perspektywy arystokracji jak i chłopstwa.

Jest w niej coś niesamowitego. Pomimo że przedstawia postawy, których w żadnym stopniu nie popieram, ukazuje je tak, że zaczynam bardzo dobrze rozumieć Annę i jej motywacje. Powieść ta jest świetnym obrazem ludzkich relacji, tego jak bardzo ludzie potrafią się ranić, nawet tego nie chcąc. Wisienką na torcie jest wspaniała postać Lewina - człowieka z jednej strony...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Przeżyć. Droga dziewczyny z Korei Północnej do wolności Yeonmi Park, Maryanne Vollers
Ocena 7,8
Przeżyć. Droga... Yeonmi Park, Maryan...

Na półkach: , , ,

Niesamowita historia, wzruszająca, ale też w pewien sposób budująca. Z pewnością dobry punkt wyjścia, jeśli chodzi o tematykę Korei Północnej i innych współczesnych reżimów komunistycznych. Pomaga w docenieniu tego, co się ma i otwiera oczy na stan, w jakim znajdują się Koreańczycy - ukazuje, że Korea to nie tylko Kimowie i ich groźby wojny nuklearnej, a przede wszystkim bieda i cierpienie milionów przy dostatnim życiu niewielu. Porusza wiele społecznych tematów, między innymi handel ludźmi. Naprawdę opowieść godna polecenia.

Niesamowita historia, wzruszająca, ale też w pewien sposób budująca. Z pewnością dobry punkt wyjścia, jeśli chodzi o tematykę Korei Północnej i innych współczesnych reżimów komunistycznych. Pomaga w docenieniu tego, co się ma i otwiera oczy na stan, w jakim znajdują się Koreańczycy - ukazuje, że Korea to nie tylko Kimowie i ich groźby wojny nuklearnej, a przede wszystkim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nie sposób odmówić jej lekkości, wciąga i szybko się czyta. Ale poza tym?

Wychwalana jako pochwała geekostwa, mi wydawała się co najwyżej pochwałą chorego siedzenia w wirtualnym świecie, pochłonięcia przez niego bez reszty. Tworzy obraz geeka jako członka jakiegoś bardzo elitarnego stowarzyszenia, zamiast ukazywać go jako zupełnie normalnego człowieka, który lubi i interesuje się popkulturą (i niekoniecznie musi być pryszczatym nastolatkiem, który przez rok nie wychodził na zewnątrz). I choć w zakończeniu sam Halliday próbuje perswadować zwycięzcy odejście od tego uzależnienia, to wydało mi się to przejawem sporej hipokryzji, bo słowa wychodziły z ust (awatara) człowieka, który sam zapoczątkował to szaleństwo i bez cienia refleksji stworzył konkurs, który wymagał od uczestników poświęcenia niemal całego życia.

Przytłaczająca większość tak wychwalanych odniesień dotyczy seriali, filmów i gier wideo. Co z książkami, co z komiksami: mediami, które budowały popkulturę w czasach, gdy gier komputerowych jeszcze nie było, a telewizja nie była dostępna dla każdego. Niby pojawiło się kilka nawiązań do mang i do Władcy Pierścieni, ale były to dzieła, które doczekały się adaptacji na ekrany. Zabrakło mi przede wszystkim wzmianek o postaciach amerykańskich komiksów superhero, które przecież od kilkudziesięciu lat kształtowały kulturę popularną (nie tylko za oceanem).

Na koniec dodam tylko, że od zadań konkursowych oczekiwałam czegoś nieco więcej niż odtwarzania (czy to scen z filmu, czy też przejścia gry), może jakiegoś zadania wymagającego nieco kreatywności. Nie będę również ukrywać, że powtarzanie tych samych czynności w zdobywaniu jaja nie jest oznaką kreatywności samego autora, dla mnie było to na pewno największe rozczarowanie w tej opowieści.

Nie sposób odmówić jej lekkości, wciąga i szybko się czyta. Ale poza tym?

Wychwalana jako pochwała geekostwa, mi wydawała się co najwyżej pochwałą chorego siedzenia w wirtualnym świecie, pochłonięcia przez niego bez reszty. Tworzy obraz geeka jako członka jakiegoś bardzo elitarnego stowarzyszenia, zamiast ukazywać go jako zupełnie normalnego człowieka, który lubi i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Całkiem przyjemny powrót do świata Mistborn. Na plus zdecydowanie fakt, że cywilizacja nie stanęła w miejscu, a bohaterowie poprzedniej trylogii są raczej legendą niż żywym wspomnieniem. Samą powieść pochłania się błyskawicznie, to lekka lektura o może niezbyt wyszukanych zwrotach akcji, ale na pewno nierozczarowująca. Może spodziewałam się nieco więcej steampunkowych akcentów i lepiej zarysowanych postaci, ale te, które mamy, potrafią zaskarbić sobie sympatię czytelnika

Całkiem przyjemny powrót do świata Mistborn. Na plus zdecydowanie fakt, że cywilizacja nie stanęła w miejscu, a bohaterowie poprzedniej trylogii są raczej legendą niż żywym wspomnieniem. Samą powieść pochłania się błyskawicznie, to lekka lektura o może niezbyt wyszukanych zwrotach akcji, ale na pewno nierozczarowująca. Może spodziewałam się nieco więcej steampunkowych...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Kształt wody Daniel Kraus, Guillermo del Toro
Ocena 6,3
Kształt wody Daniel Kraus, Guill...

Na półkach: , ,

Rozczarowująca. Rozpoczyna się dosyć intrygująco, tylko po to, by zakończyć się jako żenujący "romans". Kilka nieścisłości, niby szczegóły, ale irytujące i sprawiają, że książka wydaje się być napisana "na kolanie" na fali popularności filmu. Narracja niezbyt pozwala na zżycie się z bohaterami

Rozczarowująca. Rozpoczyna się dosyć intrygująco, tylko po to, by zakończyć się jako żenujący "romans". Kilka nieścisłości, niby szczegóły, ale irytujące i sprawiają, że książka wydaje się być napisana "na kolanie" na fali popularności filmu. Narracja niezbyt pozwala na zżycie się z bohaterami

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mój żenadometr przekroczył stan krytyczny. Czy żałuję, że przeczytałam tę "książkę"? Nie. Warto było zapoznać się z dziełkiem cytowanym na co drugiej fejsbukowej stronie z pseudomądrościami życiowymi. I śmiać się w duchu z fanów tej pisaniny, która nigdy nie powinna zostać wydana drukiem. Szkoda drzew. Chciałabym myśleć, że to parodia, choć daleko temu od dobrego humoru. Jeśli Pan pisarz z Bożej łaski nabazgrał to na poważnie - tym gorzej dla świata.

Mój żenadometr przekroczył stan krytyczny. Czy żałuję, że przeczytałam tę "książkę"? Nie. Warto było zapoznać się z dziełkiem cytowanym na co drugiej fejsbukowej stronie z pseudomądrościami życiowymi. I śmiać się w duchu z fanów tej pisaniny, która nigdy nie powinna zostać wydana drukiem. Szkoda drzew. Chciałabym myśleć, że to parodia, choć daleko temu od dobrego humoru....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Gdzieś to już widziałam.

Ta myśl towarzyszyła mi przez cały, bardzo krótki zresztą, czas czytania powieści. Tak się teraz zastanawiam, czy słowo "powieść" nie jest trochę na wyrost. Od początku czułam, że będę miała do czynienia z klonem "Igrzysk śmierci", ale przekonały mnie liczne opinie traktujące o tym, jak wspaniała jest ta opowieść i jak genialnie autorka wykreowała świat. Osobiście, nie czuję tego. Opisy nie rozbudziły mojej wyobraźni. Postaci? Nie martwiłam się o żadną z nich. Z nikim nie poczułam więzi. Ba, główna bohaterka irytowała mnie ogromnie. A fabuła? Jak już mówiłam, ten świat zdawał mi się zlepkiem pomysłów innych pisarzy,. Nie oskarżam, może to czysty przypadek. Ale, jak już mówiłam - przewidywalność, to główny problem tej opowieści. A uwierzcie, jeżeli mi uda się przewidzieć większość fabuły, to coś jest na rzeczy (tak, jestem lamą, którą bardzo łatwo zaskoczyć). Nie lubię się rozczarowywać. Ale w sumie, to się nie rozczarowałam, bo nie miałam w stosunku do "Czerwonej królowej" żadnych oczekiwań. Cieszę się, że przynajmniej udało mi się to skończyć, niecałe 500 stron (fakt, że niewiele tekstu na każdej z nich) pochłania się bardzo szybko. Odkłada książkę na półkę. I zupełnie o niej zapomina.
-------------------------------------------------------------
Ostatecznie po jej przeczytaniu nie czułam nic. No, może lekkie podekscytowanie na myśl o czekającym teraz na mnie kolejnym tomie Malazańskiej Księgi Poległych ;)

Gdzieś to już widziałam.

Ta myśl towarzyszyła mi przez cały, bardzo krótki zresztą, czas czytania powieści. Tak się teraz zastanawiam, czy słowo "powieść" nie jest trochę na wyrost. Od początku czułam, że będę miała do czynienia z klonem "Igrzysk śmierci", ale przekonały mnie liczne opinie traktujące o tym, jak wspaniała jest ta opowieść i jak genialnie autorka wykreowała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Gdzie to szumnie zapowiadane przerażenie? Być może mam już tak spaczone odczuwanie emocji, że nawet najbardziej przerażające historie nie robią na mnie najmniejszego wrażenia. Może. Fakt jest taki, że nawet przez moment nie poczułam ukłucia strachu. Słabo, jak na thriller. A kiedy dochodzi do tego marny język (wina autora czy tłumacza?) i zachowanie bohaterów rodem ze szkoły podstawowej (serio, moi rówieśnicy są o wiele dojrzalsi w sprawach uczuciowych) rzekomo dorosłych i doświadczonych przez życie osób, powstaje nudne czytadło do przeczytania i zapomnienia. Ach, i te schematyczne postaci. Zero głębi, zero przemiany, nic. Trochę mi przykro, że od znajomego dostałam akurat tę powieść. Jedyne, co mi się w niej podobało? Wydarzenia nie widziane oczyma głównego bohatera. Miłośniczką kryminałów nigdy nie byłam, a ta historia bynajmniej nie zmieniła mojego poglądu na ich temat.

Gdzie to szumnie zapowiadane przerażenie? Być może mam już tak spaczone odczuwanie emocji, że nawet najbardziej przerażające historie nie robią na mnie najmniejszego wrażenia. Może. Fakt jest taki, że nawet przez moment nie poczułam ukłucia strachu. Słabo, jak na thriller. A kiedy dochodzi do tego marny język (wina autora czy tłumacza?) i zachowanie bohaterów rodem ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jak dla mnie - lepsza od pierwszego tomu, ale to jeszcze nie to. Choć opowieść z gatunku lekkich i przyjemnych, niezwykle ciężko było mi przez nią przebrnąć.

Nie wynika to bynajmniej z faktu, że autorka nie umie pisać. Wręcz przeciwnie - stworzyła kilka scen, które naprawdę trzymały mnie w pełnym niecierpliwości oczekiwaniu tego, co się wydarzy. Niestety, takich momentów było zdecydowanie zbyt mało. Przez większość powieści mamy tęskne i ckliwe przemyślenia Nory na oczywisty temat - Patcha. Który, moim zdaniem, jest kolejnym "zmierzchowym" (podobieństwo do Edwarda kłuje w oczy) typem chłopaka. Idealnie przystojny, opiekuńczy, na siłę przedstawiany jako mroczny drań. Jednym słowem - nuuuda, czyli to, co we wszystkich paranormalnych romansach.

Nora. Strasznie mnie drażni. Zachowująca się jak pies ogrodnika, nieszanująca niczyjej prywatności... O ile jestem w stanie zrozumieć jej dociekliwość w sprawie śmierci ojca, o tyle cała reszta jest, za przeproszeniem, szczeniackim zachowaniem.

Jasnym punktem mógłby być Scott. Mógłby... ale jeszcze trochę mu do tego brakuje. Jest jednak na całkiem dobrej drodze do tego, by stać się jedyną postacią, którą obdarzę sympatią.

Miłość, miłość, miłość. Widać, że pani Becca ma pomysł, ale po co go rozwijać, skoro można poprzestać na średnim romansie dla nastolatek. A szkoda, bo gdyby skupiła się na akcji, mogłaby być z tego niesamowita historia. A tak, mamy kompletnie niedopracowany świat, w którym niemal wszystko kręci się wokół głównej bohaterki i jej "true love".

Nie planowałam czytania kolejnych tomów serii. Ale muszę przyznać,że ostatnia strona mnie zaciekawiła. Boję się jednak, że znowu będę musiała przebijać się przez dziesiątki stron zachwytów nad panem Łatką i rozterek sercowych Nory.

Jak dla mnie - lepsza od pierwszego tomu, ale to jeszcze nie to. Choć opowieść z gatunku lekkich i przyjemnych, niezwykle ciężko było mi przez nią przebrnąć.

Nie wynika to bynajmniej z faktu, że autorka nie umie pisać. Wręcz przeciwnie - stworzyła kilka scen, które naprawdę trzymały mnie w pełnym niecierpliwości oczekiwaniu tego, co się wydarzy. Niestety, takich momentów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Z niemałym żalem powitałam ostatnią stronę pierwszego tomu Księgi. Niestety, moja lokalna biblioteka nie jest zaopatrzona w dalsze przygody Severiana. Ale już w ich pierwszej odsłonie dzieje się całkiem sporo.

Uniwersum wykreowane przez Wolfe'a jest inne niż większość typowych światów fantasy, choć, z drugiej strony, można zakwalifikować serię do gatunku science fiction. Może od planety będącej domem Severiana dzieli nas zaledwie kilka (tysięcy) lat świetlnych? A może mamy do czynienia z Ziemią, tak znajomą, a jednocześnie całkiem inną od tej, na której żyjemy?

Zostałam wchłonięta w tę opowieść od niemal pierwszej strony. Pisana prosto, ale zgrabnie, nie brak w niej opisów, nie odpycha surowością języka. Mamy tu kilka rozważań na dosyć ważne tematy, gładko wplecionych w fabułę, nie nużących. Brak tu nadęcia, które może się pojawić przy filozoficznych rozważaniach w książkach czytanych dla rozrywki.

Mam nadzieję, że będę miała jeszcze okazję zdobyć kolejne tomy i poznać dalsze losy młodego kata, bo pierwszy niezwykle zaostrzył mój apetyt.

Z niemałym żalem powitałam ostatnią stronę pierwszego tomu Księgi. Niestety, moja lokalna biblioteka nie jest zaopatrzona w dalsze przygody Severiana. Ale już w ich pierwszej odsłonie dzieje się całkiem sporo.

Uniwersum wykreowane przez Wolfe'a jest inne niż większość typowych światów fantasy, choć, z drugiej strony, można zakwalifikować serię do gatunku science fiction....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Sporej części Polaków (w tym także mnie) Afganistan kojarzy się głównie z telewizyjnymi doniesieniami o wojnie. Dzięki historii Andrei Busfield miałam szansę poznać ten kraj z innej perspektywy - perspektywy zwykłego chłopca. Jego bystrymi oczyma dotknęłam afgańskiej rzeczywistości, pozornie niepodobnej do polskiej, a jednocześnie nadspodziewanie swojskiej. Choć jest tu nieco uogólniania, nie wpływa to znacząco na odbiór książki.

Zakończenie jest nieco przesłodzone, ale napawa optymizmem. Muszę przyznać, że to bardzo udany debiut. Opowieść nie nuży, choć brak tu niesamowitych zwrotów akcji. To przede wszystkim historia o życiu - z wszystkimi jego jasnymi i ciemnymi stronami.

Sporej części Polaków (w tym także mnie) Afganistan kojarzy się głównie z telewizyjnymi doniesieniami o wojnie. Dzięki historii Andrei Busfield miałam szansę poznać ten kraj z innej perspektywy - perspektywy zwykłego chłopca. Jego bystrymi oczyma dotknęłam afgańskiej rzeczywistości, pozornie niepodobnej do polskiej, a jednocześnie nadspodziewanie swojskiej. Choć jest tu...

więcej Pokaż mimo to