Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Jest szczera i prawdziwa, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie

Jest szczera i prawdziwa, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

dawno nie czytałam tak złego grafomaństwa. brawo, zostałam zaskoczona.

dawno nie czytałam tak złego grafomaństwa. brawo, zostałam zaskoczona.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książki amerykańskiej pisarki są mocniejsze od powyższych tytułów. To połączenie high schoolowej młodzieżówki z dobrym kryminałem. Autorka seryjnie bohaterkom serii (i czytelniczkom:) pewien dreszczyk emocji. A wszystko w "Pretty Little Liars" owiane jest tajemnicą, sekretami, które nigdy nie powinny wyjść na wierzch.

Jednak pewnej tajemniczej osobie, która podpisuje się jako A., udaje się (niczym pokemony) zdobyć je wszystkie. I to dla mnie zgrzyta. Bo można być świetnym kryminalistą, ale nie da się być wszędzie i widzieć wszystko. Taki trochę Big Brother z tej/tego tajemniczej/go A. Jest to dla mnie naciągane. Poza tym, żyjemy w świecie, gdzie mamy wszędzie kamery, dżi-pi-esy, satelity, identyfikatory, służby itp. I jak A. udaje się ciągle być nieuchwytną/ym? Geniusz.

Shepard stworzyła sympatyczne bohaterki. Są, jak dla mnie, rozpieszczone, dla dość przeciętne umysłowo. Jak to w głowach nastolatek -chłopaki, modne ciuchy, psychopatyczny morderca najlepszej przyjaciółki, filmy, imprezy. Po obejrzeniu serialu (który ciągle jest emitowany, już 3. sezon!) wyłoniłam swoją ulubienicę. No i zarówno w książce, jak i w serialu, nie cierpię Hanny. Chociaż potrafię zrozumieć jej rozterki, ale jakoś mnie irytuje. Mniejsza z tym.

Dużo się dzieje, jest akcja, dramaty, sekrety, grzeszki mniejsze i większe, piękne i popularne dziewczyny - trochę jak "Plotkara"? Ale Sara Shepard dodała do tego mordestwo i voila! - przepis na sukces.
Fajne na odmóżdżenie. Ciekawa rozrywka, szybko się czyta. Ale jakoś nie zmienia niczego w życiu. Dla fanów seriali i życia cudzym życiem;) Fanki "Plotkary" się nie zawiodą.

Moja ocena : 3/5

Miłego czytania i do usłyszenia!

written-by-bird

Książki amerykańskiej pisarki są mocniejsze od powyższych tytułów. To połączenie high schoolowej młodzieżówki z dobrym kryminałem. Autorka seryjnie bohaterkom serii (i czytelniczkom:) pewien dreszczyk emocji. A wszystko w "Pretty Little Liars" owiane jest tajemnicą, sekretami, które nigdy nie powinny wyjść na wierzch.

Jednak pewnej tajemniczej osobie, która podpisuje się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pamiętam, jak podobał mi się dość puściutki film "50 pierwszych randek". I na bank nie jestem jedyną, której fabuła książki Watsona skojarzyła się z tym filmem. Tak, nasza bohaterka codziennie budzi się jako 20-latka zamknięta w ciele dojrzałej kobiety. Wiele lat temu miała wypadek, który spowodował u niej amnezję. Pamięta tylko dzieciństwo i to, co przeżyła w dniu dzisiejszym. Każdego dnia budzi się w cudzym domu z nieznajomym mężczyzną obok niej w łóżku. A sprawy jeszcze się skomplikują...

Tyle ze wstępu, nie chcę dalej zagłębiać się w szczegóły, ponieważ wiem, jaka to frajda dowiadywać się coraz to nowych rzeczy i przeżywać je wspólnie z naszą bohaterką, Chriss.

Książka została podzielona na trzy części: DZISIAJ, DZIENNIK CHRISTINE LUCAS, DZISIAJ. I niestety, akcja, która niezwykle wciąga rozpoczyna się dopiero od połowy książki na moje oko. Wcześniej musimy razem z Chriss dowiedzieć się czegoś o niej, jak funkcjonuje, z kim się spotyka na co dzień itd. I być możne dlatego tak łatwo było mi oderwać się od tej części historii i szlam zająć się czymś innym.

Jednak nasza bohaterka wcale nie jest nudna. Sam przypadek jej choroby jest fascynujący. Da się ją lubić, chociaż czasami denerwowała mnie jej paranoja. Ale gdybym miała amnezję, to jestem pewna, że sama bym potrafiła tak się zachowywać, więc całkowicie to rozumiem. Oprócz Chris możemy w powieści spotkać parę innych postaci, o których nie będę teraz wspominał dla dobra interesującego czytelnictwa :)

Świetne zakończenie, przy którym nie można sobie odpuścić ani jednej strony. Napięcie siega zenitu, a ja chcę jak najszybciej dowiedzieć się rozwiązania sytuacji. Siedziałam do 2 w nocy, żeby tylko móc dokończyć czytać, bo nie mogłabym iść spać bez wiedzy KIM BYŁ TEN CZŁOWIEK (odsyłam do lektury!). Chociaż, pochwalę się troszkę, już trochę wcześniej domyślałam się prawdy iw 60%:)

Moja ocena : 4,5/5
Miłego czytania i do usłyszenia!

PS. To mój pierwszy kryminał, więc jeśli chcecie rozpocząć swoją przygodę z tego typu gatunkiem - POLECAM.

written-by-bird

Pamiętam, jak podobał mi się dość puściutki film "50 pierwszych randek". I na bank nie jestem jedyną, której fabuła książki Watsona skojarzyła się z tym filmem. Tak, nasza bohaterka codziennie budzi się jako 20-latka zamknięta w ciele dojrzałej kobiety. Wiele lat temu miała wypadek, który spowodował u niej amnezję. Pamięta tylko dzieciństwo i to, co przeżyła w dniu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Główna bohaterka żyje w świecie, gdzie w wieku 16 lat robi się ludziom operacje plastyczne, które upodobniają do siebie całe społeczeństwo. W ten sposób nie istnieją kompleksy na punkcie odstających uszu, fałdek na brzuchu czy daleko osadzonych od siebie oczu. Jednak nasza dziewczyna poznaje przyjaciółkę, która kocha te swoje małe "wady" i chce uciec od rzeczywistości, w której wszyscy są śliczni i głupi. I tak rozpoczyna się wewnętrzny konflikt młodej Tally, która z pewnych powodów wyrusza w podróż za swoją znajomą...

Sam pomysł na taką dystopię jest ciekawy. Operacje plastyczne są aktualnie na czasie. Ludzie pożądają zmian w swoich ciałach, chcemy się non stop odmładzać. Jednak czytając "Brzydkich" doszłam do wniosku, że powieść jest bardziej skierowana na przygodę niż psychologiczne psychobełkoty o naszych potrzebach bycia pięknymi. Trochę szkoda, bo sama akcja nie jest zbyt wciągająca. Nie mamy tutaj zbyt wielu nowych przygód bohaterów, w kółko wałkowany jest problem sumienia Tally. Bardzo denerwował mnie fakt, że autor co chwila przypomina o poprzednich wydarzeniach, jakby czytelnik po przeczytaniu pięciu stron robił sobie miesięczną przerwę i potrzebował solidnego streszczenia wydarzeń z poprzedniego rozdziału. A może po prostu nasza bohaterka została wykreowana na taką drama queen, która co chwila roztrząsa przeszłość i musi nam o tym przypominać. Strona po stronie.

Zapewne przesadzam, bo aż tak nie jest lana woda, ale muszę przyznać, że było wiele momentów, w których się nudziłam i czytałam tylko dlatego, że nie chciałam porzucić tej powieści. Może bohaterowie uratowaliby sytuację, gdyby byli charyzmatyczni, oryginalni, szaleni. Ale dla mnie owa banda nastolatków, których poznajemy w książce, jest niezwykle przeciętna. Tak bardzo, że pomimo tego, że czytałam tę powieść parę dni temu, to musiałam przed chwilą sprawdzić jak nazywa się główna bohaterka książki.

Jednak muszę przyznać, że zakończenie tej pierwszej części jest bardzo dobrze rozegrane i zachęcające do sięgnięcia po kolejną częśc. I zapewne tak zrobię po dłuugiej przerwie. Nie muszę się martwić o to, że zapomnę o wydarzeniach z "Brzydkich", bo pewnie przeczytam o nich w "Ślicznych" wiele razy.

Moja ocena: 2,5/5

http://written-by-bird.blogspot.com/

Główna bohaterka żyje w świecie, gdzie w wieku 16 lat robi się ludziom operacje plastyczne, które upodobniają do siebie całe społeczeństwo. W ten sposób nie istnieją kompleksy na punkcie odstających uszu, fałdek na brzuchu czy daleko osadzonych od siebie oczu. Jednak nasza dziewczyna poznaje przyjaciółkę, która kocha te swoje małe "wady" i chce uciec od rzeczywistości, w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na pierwszy rzut oka historia dość popularna, znana i oklepana. Młody outsider, jakich wielu w powieściach młodzieżowych (żeby czytelnicy mogli bardziej się wczuć w sytuację bohatera?) wyjeżdża do szkoły poza miejscem zamieszkania, tam poznaje przyjaciół, którzy są troszkę zwariowani, nie da się przy nich nudzić. I tak zaczynają tworzyć swoją własną, małą i elitarną grupę, w której są szczęśliwi, napruci i wolni.



Jednak John Green dokonał czegoś niebywałego, stworzył powieść, w której śmiech przeplata się ze smutkiem, bólem i inteligentnymi dialogami pomiędzy postaciami. Nie powiedziałabym, że jest to typowa młodzieżówka, gdzie Smerfy są dobre, a Gargamel zły. Wszyscy mają w sobie coś dobrego, ale także popełniają błędy. Przez to są tacy ludzcy i interesujący.



Klucha to chłopak, którego wyobrażamy sobie, jako kolesia grającego non stop na playstation z chrupkami, colą i energetykami pod ręką, który może i widzi ładne dziewczyny, imprezy, ale czuje, że stać go jedynie na obserwowanie tych "zjawisk". Pogodził się z tym, że nigdy nie będzie w elicie najpopularniejszych, jakie możemy spotkać w (prawie) każdej klasie. Jednak jakaś jego część chciałaby to zmienić. Bo kto nie pragnie tego, żeby być pożądanym i lubianym? Takim typem, bez którego nie uda się żadna impreza. Bo czegoś będzie na niej brakowało. I właśnie tego "czegoś" naszemu bohaterowi brak. A przynajmniej on tak uważa. Osobiście nic do niego nie mam, wychował się w kochającej rodzinie. Jednak uznał, że czegoś mu brak. I tak też wyruszył na pewnego rodzaju wędrówkę. I książka rozpoczyna się razem z jego wyjazdem i nowym życiem, którego pragnął...



Nie chcę streszczać książki, bo jaki byłby w tym cel, skoro nikt nie musi czytać powieści Greena do szkoły i żadne bryki nie są nikomu potrzebne, ale chciałabym na chwilę zatrzymać się przy przyjaciołach Kluchy.



Pułkownik to osoba przypominająca mi Prosiaczka z "Kubusia Puchatka" - mały ciałem, ale wielki duchem. Coś w tym jest, bo pomimo swojej budy, Pułkownik to świetny żołnierz. Strateg, który nigdy nie kabluje i jego najwyższą wartością jest honor. To także oddany przyjaciel, który, jak to wojskowy, lubi się trochę rządzić.



Takumi to Japończyk, który mówi zabawne rzeczy, jest jednym z muszkieterów i jakoś więcej o nim nie zapamiętałam;)



Natomiast Lara niezwykle mnie bawiła. Świetna Rumunka z jeszcze lepszym akcentem i zachowaniem trochę jakby Rumunia leżała na Marsie, a nie na tej samej planecie, na której żyją Amerykanie. W pewnym momencie książki było mi jej po prostu szkoda.



Alaska zasługuje chyba na największą część mojego wpisu dotyczącego książki Greena, ale wszyscy o niej gadają, więc trochę mam dość jej popularności. Która wzięła się skąd? Ta dziewczyna fascynuje innych, jest dziwna, hipnotyzuje swoimi szmaragdowymi oczami, jak to określił Klucha. Odbiega od normy, zachowuje się jak osoba z chorobą dwubiegunową. Świetne pomysły, świetne lektury. Inteligentna. Nie potrafi poradzić sobie z własną przeszłością, ale często zachowuje się jak hipiska, która chwyta dzień i pędzi na bezdechu. Może irytować, intrygować, ale nikt nie przejdzie obok niej obojętnie. Sama żyje trochę na krawędzi prawa, nie raz ryzykuje wyrzuceniem ze szkoły. Jednak zawsze się jej udaje wyjść bez szwanku. No, prawie zawsze...





Bohaterowie są tak barwni, że musiałam chociaż trochę o nich napisać. W gruncie rzeczy to oni tworzą tę historię, bez nich książka byłaby nudna, przewidywalna i mogłabym ją określić jako "jedną z wielu". A powieść Greena, a w szczególności Alaska są wyjątkowe.

Dlaczego jeszcze warto sięgnąć po tę lekturę? Ponieważ nie ma jasnego zakończenia. Tkwimy pomiędzy stronami czekając na wyjaśnienie pewnej tajemnicy, kiedy dochodzimy do ostatnich kartek pamiętnika Kluchy (bo książka została napisana w formie pamiętnika podzielonego na wydarzenia PRZED i PO) i dowiadujemy się, że pewnych rzeczy po prostu się już nie dowiemy. Nie ma jak, nie ma po co. Niektóre sprawy musimy sami przeżyć i tyle. Green dał pole do popisu czytelnikowi, możemy interpretować zachowanie bohaterów dowolnie, jest wiele możliwości ich motywacji. I za to cenię dobrą książkę, która niczego nie narzuca, ale zmusza do myślenia.



Moja ocena : 5/5

written-by-bird

Na pierwszy rzut oka historia dość popularna, znana i oklepana. Młody outsider, jakich wielu w powieściach młodzieżowych (żeby czytelnicy mogli bardziej się wczuć w sytuację bohatera?) wyjeżdża do szkoły poza miejscem zamieszkania, tam poznaje przyjaciół, którzy są troszkę zwariowani, nie da się przy nich nudzić. I tak zaczynają tworzyć swoją własną, małą i elitarną grupę,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Atrofia to debiut amerykańskiej pisarki, która ukończyła filologię angielską ze specjalizacją kreatywnego pisania. I muszę przyznać, że pomysł na książkę miała niebanalny. Już w wielu filmach i książkach ludzie próbowali udoskonalić nasz gatunek, wymyślili nawet sztuczną inteligencję.

W "Atrofii" mamy do czynienia ze światem po III wojnie światowej, w wyniku której cały świat przestał istnieć. Jedynie Ameryka Północna uratowała się, ponieważ była najbardziej rozwinięta technologicznie. I tam właśnie naukowcy wpadli na pomysł stworzenia embrionów, które będą idealne genetycznie. Pierwsze pokolenie z tych embrionów żyje sobie długie lata w zdrowiu i szczęściu. Niestety problem polega na tym, że ich dzieci umierają w wieku 20, 25 lat. I jedną z takich osób jest główna bohaterka trylogii - Rhine, która zostaje porwana i sprzedana obcemu mężczyźnie.



Cała książka opisuje życie świata zmierzającego ku całkowitej zagładzie, gdzie ludzie zrobią wszystko, aby utrzymać gatunek przy życiu. Nie ma zbytnich zwrotów akcji, ponieważ większość scen odbywa się w ścianach mieszkania bogatego Lindena i jego ojca. To dość ciekawy sposób pokazania czytelnikowi, w jakim więzieniu mieszkają ci ludzie, jak mało widzieli i jak mało mają czasu na to, aby cokolwiek z tym zrobić.



Dlatego Rhine jest swoistą buntowniczką, nie chce poddać się systemowi i pragnie być przede wszystkim wolną dziewczyną. Da się lubić główną bohaterkę, która pokazuje nam swoją aktywną formę życia. Nie poddaje się.

W przeciwieństwie do Jenny, która również została porwana i sprzedana Lindenowi. Dziewczyna po prostu pragnie przeczekać pozostały jej czas i nie wychyla się, chociaż jest bacznym obserwatorem zdarzeń.

Z kolei najmłodsza z nowych mieszkanek domu Ashby'ego jest zachwycona swoim "więzieniem". Cieszy się z nowego życia, ponieważ pochodzi z sierocińca, gdzie nie miała takich luksusów. Najbardziej mnie denerwuje ze wszystkich. Jest wścibska, głupia i naiwna.

Jednak, jak się okazuje w książce, nie ma tutaj bohaterów całkowicie białych lub czarnych. Ojciec Lindena to mroczna postać, której większość się boi a ja po prostu nie cierpię tego naukowca, który poświęci wszystko w imię odnalezienia leku na wirus, jaki przynosi śmierć 20-letnim ludziom.

Każdy ma swój sposób na przetrwanie tego życia. Ludzie często są nieświadomi tego, co dzieje się poza murami ich rezydencji. To smutne, ale dzisiaj też często nie wiemy co dzieje się za ścianą i sąsiedzi praktycznie nie znają się oprócz mówienia sobie grzecznościowego "dzień dobry".



Warto zwrócić w tej książce uwagę na niewolnictwo. Pomimo zaawansowanej technologii i licznych hologramów, które zastępują ludziom prawdziwe życie, przyszli ludzie cofnęli się do czasów, kiedy można było sobie kupić ludzi potrzebnych do pracy przy domu. Nie szanuję ich życia i praw, liczy się tylko dyskrecja, podporządkowanie i wydajność. Książka opisuje również różnice pomiędzy różnymi stanami Stanów Zjednoczonych. W niektórzy panuje skrajne ubóstwo, by w innych ludzie mogli chodzić na bankiety z fontannami czekolady.



Nie chcę zdradzać szczegółów fabuły, dlatego przyznam, że książka mnie wciągnęła, historia była interesująca, ale trochę za mało akcji jak dla mnie, a bohaterowie nie są niezwykle ciekawi. Zakończenie dość oczywiste, jednak myślałam, że autorka stworzy je ciekawiej, żeby zachęcić czytelników do sięgnięcia po kolejną część "Fever".



No i przyznaję, że okładka jest niezwykle adekwatna do treści publikacji i przepiękna po prostu.

Moja ocena : 4/5

http://written-by-bird.blogspot.com/2012/07/10-atrofia-lauren-destefano.html

Atrofia to debiut amerykańskiej pisarki, która ukończyła filologię angielską ze specjalizacją kreatywnego pisania. I muszę przyznać, że pomysł na książkę miała niebanalny. Już w wielu filmach i książkach ludzie próbowali udoskonalić nasz gatunek, wymyślili nawet sztuczną inteligencję.

W "Atrofii" mamy do czynienia ze światem po III wojnie światowej, w wyniku której cały...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

idealna na wakacje. główna bohaterka jest przerysowana i komiczna, ogólnie da się jej wybaczyć paskudny charakter. jest tak głupia, że pewnie nawet nie wie, jak inaczej można się zachowywać mając jej pieniądze. przesłanie książki jest urocze, bardzo sztampowe i popularne. mimo wszystko idealne kiczowate czytadło na ciepłe dni. a nawet na chłodne dni, ta książka potrafi ocieplić innych.

idealna na wakacje. główna bohaterka jest przerysowana i komiczna, ogólnie da się jej wybaczyć paskudny charakter. jest tak głupia, że pewnie nawet nie wie, jak inaczej można się zachowywać mając jej pieniądze. przesłanie książki jest urocze, bardzo sztampowe i popularne. mimo wszystko idealne kiczowate czytadło na ciepłe dni. a nawet na chłodne dni, ta książka potrafi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na początek mojej letniej listy książek do przeczytania wybrałam "Dumę i uprzedzenie", ponieważ liczyłam na niezobowiązujący wakacyjny romans. Jakże się myliłam!

Pomimo wątków miłosnych, dość istotnych w tej pozycji, książka przede wszystkim w dość prześmiewczy sposób opisuje ówczesne społeczeństwo i zachowania tamtejszych ludzi, którzy przede wszystkim patrzyli nawzajem na swoje majątki i hierarchię społeczną. Oprócz tego ich główną rozrywką bylo obgadywanie siebie nawzajem. Doprawdy nie byle jaka gratka dla intelektualistów, za jakich się wielu mieszkańców XVIII-XIX Anglii miało.

Sam Pan Bennet mówił, że sąsiedzi nawzajem stanowią dla siebie rozrywkę, bo mogą nawzajem plotkować o rodzinach. Warto zaznaczyć, że postać ojca Bennet jest bardzo sympatyczna, pomimo pewnego dziwactwa. Zawsze ironiczny, celnie opisywał co się dzieje w życiu rodziny. Niestety nie szanował zbytnio swojej żony, był wobec niej obojętny. Nic dziwnego, wiele małżeństw w tamtych czasach było podyktowanych wysokością posagu panny młodej. Ha, niespodzianka - nic się do dzisiaj nie zmieniło. To pieniądze często są motorem napędowym "wielkich" miłości.

Wśród tych obłudnych osobistości, które tylko pozornie sprawiają kulturalnych, grzecznych i przyjaźnie nastawionych do innych, występuje panna Elizabeth, której mało obchodzą owe konwenanse. Pragnie ślubu z miłości, odrzuca wszelkie rodzinne interesy, które moja znienawidzona bohaterka, pani Bennet próbuje zawrzeć.
Zatrzymajmy się na chwilę przy postaci pani Bennet. Wydaje mi się być takim typowym dawnym moherem, dla której liczą się tylko powierzchowne zalety, jak majątek męża, jego miejsce w społeczeństwie. Chociaż stop, tak naprawdę liczy się dla niej po prostu to, żeby jak najszybciej wydać za mąż swoje córki. Nawet jeśli będzie to Rzeźnik z serialu "Dexter", wszystko jedno. Chociaż bardzo nie lubi pana Darcy'ego.

Mnie właśnie niezwykle przypadł do gustu. Kojarzy mi się z młodym buntownikiem, który ma swoje zdanie, nie pragnie blichtru i sztucznego przyklasku i średnio dba o to, co o nim ludzie mówią. Czytając książkę nie sugerowałam się okładką i wyobrażałam go sobie jako młodego mężczyznę z lekkim nieładem na głowie i lekko nonszalancki styl ubierania. Ach, wyobraźnia młodej czytelniczki:)
Oczywiście mamy też innych bohaterów, ale nie będę się rozwodziła nad każdym z nich, warto samemu wyrobić sobie zdanie. Chociaż wspomnę tylko, że plastiki już wtedy istniały, a Jane osobiście nie przypadła mi do gustu. Jest zbyt wyprasowana i zachowuje się jakby miała kijek w wiadomej części ciała.


Muszę przyznać, że to nie jest książka, która pochłonęła mnie całkowicie. Na początku w ogólnie nie mogłam się przekonać, ponieważ najzwyczajniej w świecie nudził mnie wałkowany przez bohaterów temat i ich rozterki. Nie wiem, jakbym dała radę, gdybym musiała prowadzić całe swoje życie w ten sposób. Oprócz tego język nie jest dość przystępny i mnie po prostu czasami denerwowały te wzajemne adoracje bohaterów. To takie nieszczere. I chyba taki był zamysł autorki.

Warto zapoznać się z historią, nie jest to romans, bardziej obyczajówka, ale też nie jestem do końca przekonana. Natomiast akcji zbytniej tam nie ma, jeśli ktoś poszukuje tego typu literatury. Ciekawe na wieczory przy gorącej czekoladzie albo na kocu przy jeziorze. Oczywiście omawia też aspekty, nad którymi warto się zastanowić, ale ja po prostu przeczytałam tę książkę i uznałam, że większość bohaterów to idioci, którzy bardziej skupiają się na innych, niż na swoim własnym życiu. Smutne życie w gorsecie.

Moja ocena: 4/5

Parę cytatów, która zaznaczyłam w swojej książce (polecam takie zaznaczanie choćby ołówkiem ważnych dla nas fragmentów, do których w każdej chwili można powrócić i łatwo znaleźć w książce ):

I nie oczekujmy od energicznego młodzieńca szczególnej przezorności i rozwagi. Częstokroć padamy bowiem ofiarami własnej próżności. Kobiety przypisują uwielbieniu nadmierne znaczenie.

Lecz nawet jeśli nie kierują nim złe intencje bądź chęć unieszczęśliwiania innych, mógł zwyczajnie zbłądzić i nieumyślnie sprawić komuś ból. Wystarczy odrobina bezmyślności, obojętność wobec uczuć innych ludzi lub brak własnego zdania.

Młodzieniec łatwo zakochuje się w pannie na kilka tygodni, po czym za sprawą przypadkowego rozstania równie łatwo o niej zapomina. Taka niestałość to zjawisko dość powszechne.

Oczywiście jest ich o wiele więcej, ale zachęcam do lektury.

http://written-by-bird.blogspot.com/2012/07/9-duma-i-uprzedzenie-jane-austen.html

Na początek mojej letniej listy książek do przeczytania wybrałam "Dumę i uprzedzenie", ponieważ liczyłam na niezobowiązujący wakacyjny romans. Jakże się myliłam!

Pomimo wątków miłosnych, dość istotnych w tej pozycji, książka przede wszystkim w dość prześmiewczy sposób opisuje ówczesne społeczeństwo i zachowania tamtejszych ludzi, którzy przede wszystkim patrzyli nawzajem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W gimnazjum miałam okazję poznać część twórczości pani Stolarz i pamiętam, że niezwykle podobała mi się seria jej książek dla młodzieży. Już wtedy panowały wszędobylskie wampiry, jednakże "Niebieski płomień na magię" to książka bardziej o czarownicach. Napisana ze smakiem i pomysłem. Po paru latach postanowiłam sprawdzić, czy kolejna książka tej samej autorki zapadnie mi w pamięci.


Moja opinia(krótko mówiąc) : raczej nie.

Chociaż pewne składowe na pewno są warte uwagi. Chociażby niezwykłe, jak dla mnie, podobieństwo do już miętoszonego milion razy "Zmierzchu". Nie chcę spojlerować, ale pewne sytuacje są tak typowe dla pani Meyer, że czytając to samo po raz drugi w zupełnie innej książce czułam jak mój mózg przeistacza się w mydło zasadowe. Sami bohaterowie po części są podobni do Edwarda i Belli, ale w większości paranormali spotykamy się z aroganckim, tajemniczym outsiderem i dość przeciętną, ale uroczą idiotką, która nie potrafi oderwać wzorku od swojego chłopca.

Plus? Jej, jak szybko to się czytało. Lubię, kiedy akcja jest wartka i można się wciągnąć w historię bez zbędnych opisów krajobrazu i wyglądu heroiny. Poza tym fenomenalne jest to, że w 80% książka została napisana dialogami. To bohaterowie sami siebie charakteryzują i to uwielbiam. Przeczytałam w jeden dzień, chociaż muszę przyznać, że ponad 260 stron to dość przeciętny wynik jak na książkę.

Jest także coś, co niezwykle przykuwa moją uwagę. Morderstwa. Oprócz tego, że główny bohater jest uwikłany w pewną tajemniczą śmierć, to nie jest on jedynym podejrzanym człowiekiem. Co jakiś czas w książce pojawiają się strony z pamiętnika pewnego psychicznego człowieka, który ma niecne, mroczne i brudne plany wobec niewinnej Camelii. Także do tego paranormalnego tworu dochodzi nam wątek kryminalny. Do końca zastanawiałam się, kim jest owy mężczyzna z pamiętnikarskich wstawek. I tutaj przejdę do ostatniego punktu...

Zakończenie. Jak dla mnie fenomenalne. Tzn. oczywiście mogłoby być jeszcze mniej sztampowe, ale i tak autorka wyłamała się ze stereotypowych zakończeń tego typu literatury. Byłam zachwycona ostatnią stroną, cieszę się, że nie przeczytałam jej przed rozpoczęciem lektury.

Moja ocena: 4/6

W gimnazjum miałam okazję poznać część twórczości pani Stolarz i pamiętam, że niezwykle podobała mi się seria jej książek dla młodzieży. Już wtedy panowały wszędobylskie wampiry, jednakże "Niebieski płomień na magię" to książka bardziej o czarownicach. Napisana ze smakiem i pomysłem. Po paru latach postanowiłam sprawdzić, czy kolejna książka tej samej autorki zapadnie mi w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

z jednej strony barachło a z drugiej geniusz. i masz babo placek.

z jednej strony barachło a z drugiej geniusz. i masz babo placek.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubię tego typu literaturę. I bohaterów. Takich "Małych Księciów", którzy żyją w swoim świecie i pokazują, że na wszystko można spojrzeć inaczej. Tak, debiut Barman wytyka nas, zabieganych ludzi, i śmieje się w twarz. Nie tylko nam, samego Kartezjusza wyśmiano i obalono. A konkretniej zrobiła to główna bohaterka powieści, Karen. Sama siebie nazywa hybrydą i nigdy nie zaprzeczyła temu, że jest ociężała umysłowo. Co z tego, skoro nawet z IQ telewizora można być dobrym człowiekiem o czystych intencjach. Prawdę mówiąc, podczas lektury uważałam ją za niespotykane zjawisko, ponieważ Karen twierdzi, że nie potrafi kłamać. Kto z nas nie potrafi kłamać? Ręce w górę. No właśnie, trochę lepiej, trochę gorzej, jak kto potrafi. Często bez mrugnięcia okiem ani wyrzutów sumienia. Czasami z przymusu, czasami z wygody, czasami dla dobra innych. Jednak Karen tego nie potrafi. Czego jeszcze nie potrafi? Okazywać wielu uczuć. Zna parę podstawowych, reszta wymaga od niej wielkiego wysiłku. Fascynująca postać.

Jest niepełnosprawna umysłowo, fakt, ale czy taka zwykła Ja jej współczuję? Niezbyt. Nie wynika to z mojego braku empatii czy obojętności na losy innych. Po prostu Karen to dziewczyna, która została przedstawiona jako niezwykle zaradna kobieta. I wydrzeć się potrafi, postawić do pionu dorosłych mężczyzn. Ba, nawet jak będzie trzeba, to zacznie tłuc szyby i bić się z innymi. Wbrew pozorom mądrze mówi, nieraz czułam się głupsza od niej.W dużej mierze stała się taka dzięki swojej krewnej.

Poznajemy ją w dość opłakanym stanie, kiedy to zauważa ją jej ciotka. Isabelle jest niezwykła kobietą, z sercem i poczuciem misji. Tak, ta kobieta postawiła sobie cel, może też trochę z poczucia zwykłego obowiązku i postanowiła go osiągnąć. Chociaż ma do siebie żal w pewnej scenie w książce, to ja uważam, że bardzo dobrze wywiązała się ze swojego zadania. Również zaradna, chociaż lubiła popić, co mogę o niej więcej napisać? Była dla Karen, Karen była dla niej i tyle. Uzupełniały się.

Z samej powieści możemy się także dowiedzieć, jak działa rybny przemysł w Meksyku, ale nie tylko tam. Nigdy się tym zbytnio nie interesowałam, bo nie jestem zwolenniczką tych morskich potworów, ale po lekturze nagle zachciało mi się zapisać do Greenpeace. Taki był zamysł autorki? Nie wiem, ale jeśli tak, to się jej udało. Oczywiście wiele brudnych i mrocznych stron wielkich firm znam, bo co jakiś czas ekolodzy alarmują o różnych przekrętach, ale chęć zysków do samego końca życia niektórych ludzi jest po prostu żałosna.

Po więcej szczegółów odsyłam do lektury, która okazała się być prawdziwie wolną od stresu. Przez te parę godzin czułam, że odpoczywam i nawet mogłabym karmić te wielkie tuńczyki.

Moja ocena: 5/5

http://written-by-bird.blogspot.com/2012/07/12-dziewczyna-ktora-pywaa-z-delfinami.html

Lubię tego typu literaturę. I bohaterów. Takich "Małych Księciów", którzy żyją w swoim świecie i pokazują, że na wszystko można spojrzeć inaczej. Tak, debiut Barman wytyka nas, zabieganych ludzi, i śmieje się w twarz. Nie tylko nam, samego Kartezjusza wyśmiano i obalono. A konkretniej zrobiła to główna bohaterka powieści, Karen. Sama siebie nazywa hybrydą i nigdy nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka Jay'a Ashera jego debiutem tego pisarza. Powiedzieć, że dość dobrym to zbyt ostra krytyka. Dla mnie ta pozycja na rynku jest po prostu zniewalająca.
Pomimo tego, że historia opowiada tak smutną i przejmującą historię, to nieraz się nawet uśmiechnęłam. A czego można chcieć więcej od książki, niż wywoływania emocji i tego "wow. to już się skończyło?" - zaraz po skończeniu czytania.
Kolejny plus: zostałam wciągnięta w historię od samego początku. Trochę wbrew mojej woli, bo sama obawiałam się, co takiego główny bohater usłyszy na tych taśmach, chciałam by je oddał, kiedy jeszcze może, ale takiego wała: na samym początku dowiadujemy się, że Clay już przesluchał kasety i właśnie wysyła je gdzieś dalej. Co mogę w takiej sytuacji zrobić? Muszę się dowiedzieć, co na nich było. I tak razem z tym młodym bohaterem wkraczam w świat Hannah, zwiedzam jej drogi i przeżywam wszystko to, co ona. Genialny pomysł z dualistyczną narracją, w której niestety co chwila się gubiłam.
I tutaj muszę zaliczyć to do minusów, ponieważ chyba niewiele osób lubi się zagubić w książce, kiedy jednocześnie dwójka narratorów postanowiła podzielić się z czytelnikami zupełnie różnymi historiami. I tak też komentarze rzucane przez Clay'a albo jakieś go rozmyślania są dość istotne dla mnie, ponieważ dopowiada pewne rzeczy, o których Hannah przemilczała, albo opowiada, jak dane wydarzenie wyglądało z jego perspektywy. Czasami po prostu dziewczyna swoje, a chłopak swoje - jak w życiu.
Kolejna sprawa to czas akcji. Sama wędrówki Clay'a i jego słuchanie wszystkich kaset trwa jeden dzień. Czyli tyle, ile zajęło mi przeczytanie tej książki, z tym, że ja nie wychodziłam poza granice mojego królestwa i miałam długie przerwy na inne zajęcia. Prawdę mówiąc, dopiero wieczorem mogłam na spokojnie zająć się tą lekturą. To taki typ powieści, w której nie chcemy zwlekać, tak samo zresztą jak Clay. Człowiek nie upaja się historią Hannah, pragnie przeżyć to jak najszybciej i mieć to z głowy. Co nie zmienia faktu, że całość jest fantastyczna. Sama bohaterka, wbrew pozorom emo dziecko, niezwykle łatwa od polubienia. Nawet na kasetach, rzadko i nie ma co się dziwić, rzuca żarcikami. Jest dosadna, szczera i z tego, co wynika, bardzo dobra. Sęk w tym, że osobiście nie uważam, aby miała prawo obarczać niektórych z nich za to, co się stało. Po prostu dostanie takich kaset musiało być traumatyczne dla, przypuszczam, ich wszystkich, ale ja gdybym była na ich miejscu zdziwiłabym się tak samo jak oni. Chociaż przyznaję, że rozumiem logikę Hannah - nawet najmniejsza Twoja zła decyzja może znacząco wpłynąć na kogoś innego i dalsze jego losy. Kula śnieżna? Dobre określenie.
Widziałam, że istnieje audiobook do tej książki. Przerażająca sprawa, ale myślę, że warto by spróbować tego sposobu zapoznania się z lekturą. Po prostu słuchanie Hannah bezpośrednio z odtwarzacza to niezwykłe przeżycie. Jednakże aktualnie nie jestem na tyle odważna. I postanowiłam usypiać przy zupełnie innej, bardzo nieletniej, paranormalnej książce, o której prawdopodobnie nie ma sensu nawet pisać.
Niebanalna. Ciekawy wątek. Świetny sposób zapisu. Życiowe. Daje do myślenia.

Książka Jay'a Ashera jego debiutem tego pisarza. Powiedzieć, że dość dobrym to zbyt ostra krytyka. Dla mnie ta pozycja na rynku jest po prostu zniewalająca.
Pomimo tego, że historia opowiada tak smutną i przejmującą historię, to nieraz się nawet uśmiechnęłam. A czego można chcieć więcej od książki, niż wywoływania emocji i tego "wow. to już się skończyło?" - zaraz po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Naprawdę warto przeczytać. Żeby się dowartościować, że istnieją więksi idioci od nas, którzy w to wierzą.

Naprawdę warto przeczytać. Żeby się dowartościować, że istnieją więksi idioci od nas, którzy w to wierzą.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Spodziewałam się czegoś lepszego, niestety nie wciągnęło mnie, chociaż jest to krótka lektura.

Spodziewałam się czegoś lepszego, niestety nie wciągnęło mnie, chociaż jest to krótka lektura.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobra część z cyklu, ale jak dla mnie motyw przewodni urządzenia imprezy to trochę za mało na ponad 200 stron. Na końcu dramat, nie wiadomo, jak się potoczy dalej, dość serialowe zakończenie.

Dobra część z cyklu, ale jak dla mnie motyw przewodni urządzenia imprezy to trochę za mało na ponad 200 stron. Na końcu dramat, nie wiadomo, jak się potoczy dalej, dość serialowe zakończenie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Przy drugiej części przygód Sookie byłam znużona, chciałam jak najszybciej dotrzeć do końca książki i jednocześnie za nic mi się nie chciało tego czytać. Być może po prostu nie miałam zbytnio ochoty na czytanie, może za bardzo skupiałam się na myśleniu o jedzeniu, a może po prostu to nie była książka dla mnie. Jednakże nie zraziłam się i zaczęłam czytać Klub Martwych. Olaboga, jak ja nie mogłam się od tego oderwać jak Reksio od szynki czy też pan Karol od Familiady. Po prostu wrosłam w tę historię, czułam jakbym była integralną częścią historii postawioną w centrum wydarzeń. Przedni humor, Eric, akcja, jeszcze raz Eric i tak oto nie zauważyłam, kiedy dotarłam na 339 stronę. Tylko ten Bill jakiś taki jak flaki z olejem...

Przy drugiej części przygód Sookie byłam znużona, chciałam jak najszybciej dotrzeć do końca książki i jednocześnie za nic mi się nie chciało tego czytać. Być może po prostu nie miałam zbytnio ochoty na czytanie, może za bardzo skupiałam się na myśleniu o jedzeniu, a może po prostu to nie była książka dla mnie. Jednakże nie zraziłam się i zaczęłam czytać Klub Martwych....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przede wszystkim zapada w pamięć.
Przeczytałam ją parę lat temu, a od jakiegoś czasu chodziła mi tak często po głowie, że po prostu musiałam odszukać jej tytuł. Dzisiaj mi się udało i wiem, że moim następnym celem będzie odszukanie jej w bibliotece.
Polecam.

Przede wszystkim zapada w pamięć.
Przeczytałam ją parę lat temu, a od jakiegoś czasu chodziła mi tak często po głowie, że po prostu musiałam odszukać jej tytuł. Dzisiaj mi się udało i wiem, że moim następnym celem będzie odszukanie jej w bibliotece.
Polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach:

zdecydowanie wciągająca i trochę pocieszająca, że mimo wszystko mogłoby być u nas gorzej.
w końcu nie atakują nas jeszcze zmutowane owieczki Dolly.

zdecydowanie wciągająca i trochę pocieszająca, że mimo wszystko mogłoby być u nas gorzej.
w końcu nie atakują nas jeszcze zmutowane owieczki Dolly.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Trochę starsza, z większym książkowym dorobkiem na karku, znalazłam "Posłańca" na półce (a konkretnie podłodze) w domu u koleżanki. Okładka zaprojektowana bardzo podobnie do poprzedniej mojej lektury Zusaka, intrygujący tytuł i opis z tyłu książki. Biorę!
Swoje musiała odczekać u mnie na półce, ale kiedy się za nią zabrałam, to zjadłam wszystkie strony w przeciągu 2 dni.

Po pierwsze: pięknie wydana. Niezwykle ciekawie została książka podzielona na 5. części. Każda część utworu to inna karta, którą podczas swojej wędrówki dostaje główny bohater. Możemy zobaczyć, jak wyglądały te karty i wskazówki na nich zapisane. Oprócz tego każdy rozdział został oznaczony inną figurą z kart (nie jestem biegła w tym temacie).

I tak razem z Edem podróżujemy, ratujemy świat i oczyszczamy go z tego całego syfu, który się nazbierał koło nas. Bo szukać daleko nie musimy, główny bohater dociera tam, gdzie prawdopodobnie sam by nie poszedł, a wcale daleko szukać by nie musiał. Dlaczego? Ed jest niezwykle przeciętnym 19-latkiem, który ma przyjaciół, gra z nimi w karty i jest taksówkarzem. Nie pracuje dla służb specjalnych, nie ukończył Harvardu i nic nam nie wiadomo o innych jego pasjach. Ilu widzimy takich osób obok siebie? Wielu. Często my sami prowadzimy takie życie. No i bum, nagle Ed zostaje posłańcem.

Nie chcę ujawniać szczegółów powieści, dlatego nie zdradzę, z czym owy posłaniec musi się borykać, ale przejdę do samej idei książki. Otóż jest to dość jasne napisane, że nie ważne, czy Smith czy Kowalski, możemy być bohaterami. I to nawet bez pelerynki. Przypomina mi to trochę historię znaną z "Kick Ass", ale tutaj to ktoś postronny napędza bohatera i daje mu kolejne zadania.. Kim on jest? Dowiadujemy się na samym końcu powieści i muszę przyznać, że jestem trochę rozczarowana. Stawiałam na bardziej oryginalny pomysł, jednak rozumiem zamysł Markusa. Przeżyć tę historię z Edem? Zastanowić się na tym, jak często przymykamy oko na cudze problemy, nawet te najmniejsze i cieszymy się, że to nie dotknęło nas? Uświadomić sobie, że należy to zmienić? Warto.

Moja ocena: 4,5/5

http://written-by-bird.blogspot.com/2012/07/8-posaniec-markus-zusak.html

Trochę starsza, z większym książkowym dorobkiem na karku, znalazłam "Posłańca" na półce (a konkretnie podłodze) w domu u koleżanki. Okładka zaprojektowana bardzo podobnie do poprzedniej mojej lektury Zusaka, intrygujący tytuł i opis z tyłu książki. Biorę!

Swoje musiała odczekać u mnie na półce, ale kiedy się za nią zabrałam, to zjadłam wszystkie strony w przeciągu 2 dni.



...

więcej Pokaż mimo to