Przetrąceni

Okładka książki Przetrąceni Helene Hegemann
Okładka książki Przetrąceni
Helene Hegemann Wydawnictwo: Świat Książki literatura dziecięca
224 str. 3 godz. 44 min.
Kategoria:
literatura dziecięca
Tytuł oryginału:
Axolotl Roadkill
Wydawnictwo:
Świat Książki
Data wydania:
2011-03-30
Data 1. wyd. pol.:
2011-03-30
Liczba stron:
224
Czas czytania
3 godz. 44 min.
Język:
polski
ISBN:
978-83-247-2069-9
Tagi:
Przetrąceni Axolotl Roadkill
Średnia ocen

4,4 4,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
4,4 / 10
132 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
163
1

Na półkach:


avatar
35
14

Na półkach:

Czekałam aż dojdę do końca. Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś trafię na tak beznadziejna książkę. Tematyka ciekawa, ale cała reszta pozostawia dużo do życzenia.

Czekałam aż dojdę do końca. Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś trafię na tak beznadziejna książkę. Tematyka ciekawa, ale cała reszta pozostawia dużo do życzenia.

Pokaż mimo to

avatar
1757
1756

Na półkach:

Szczęśliwy przypadek sprawił, a może umyślny los, że wiosenne wydanie katalogu książkowego przeglądałam z zaprzyjaźnioną nastolatką. W dziale literatury dla młodzieży postukała palcem w okładkę tej książki mówiąc, że siostra już ją dla niej zamówiła. Spojrzałam na krzykliwe hasła umieszczone nad nią.
Że siedemnastoletnia autorka już mnie nie dziwi, a nawet cieszy, ale porównanie do kultowej książki o nastoletnich narkomanach z Berlina, zaciekawiło mnie. Pamiętam jak kiedyś wyczekiwałam na kolejny numer tygodnika, w którym wspomnienia Christiane F. były drukowane w odcinkach. Wiek autorki i to porównanie sprawiło, że byłam przekonana o autobiograficznej formie tego przekazu.
Wszystko się zgadzało poza ostatnią frazą.
Opisane wydarzenia nie były oparte na autopsji autorki. Zanim przekonałam się, że cała fabuła to fikcja, musiałam przeczytać całą powieść, a właściwie ni to monolog, ni to rozmowę z matką przeplatane dziennikiem rejestrującym dni z życia szesnastoletniej berlinianki Mifti i jej zwierzeniami do wyimaginowanej przyjaciółki. Z tej różnorodnej formy opisu jej zachowań, postaw, myśli, rozterek – "Czy życie na trzeźwo ma w ogóle jakiś sens?", potrzeb, nałogu, analizy przeszłości, chęci do życia tylko tu i teraz, wyłaniał się obraz zagubionej nastolatki. Widziałam w jej nonszalancji "straumatyzowaną, hiperinteligentną osobę, która zboczyła z właściwej drogi i wydaje z siebie osławiony niemy krzyk o miłość/wzywa pomocy z krawędzi otchłani", a której matka narkomanka, schizofreniczka, neurotyczka, sadystka nie dała szansy dorosnąć, dojrzeć do samodzielnego życia. Skazała ją na wieczność trwania na etapie kijanki, z której nigdy nie miała przeobrazić się w postać dorosłą. W powieści tę rolę symbolu zatrzymanego procesu dojrzewania pełniła ambystoma w larwalnej formie aksolotla, której uśmiechnięty pyszczek nie bez powodu umieszczono na tytułowej okładce.
I wszystko w tej powieści było właśnie takie inteligentne, spostrzegawcze, mądre… genialne!
Zbyt genialne.
Coś mi nie pasowało. Nie dawało spokoju. Bo niby dlaczego tak gęsto pozaznaczałam papierowymi znacznikami zdania, które celnie trafiały w sedno, idealnie oddawały moje myśli, dokładnie ujmowały wnioski, na które pracowałam w pocie czoła dwa razy szesnaście lat? I która nastolatka powołuje się na Fiodora Dostojewskiego, będąc zauroczona jego twórczością, omijając szkołę z daleka? Jaką unikalną osobowością trzeba być, by posługiwać się takimi zdaniami w wieku nastu lat.
Wątpiłam i czytałam dalej będąc pod urokiem Mifti, zaczynając jednak powoli wierzyć i godzić się z tym, że mam przed sobą nastolatkę-geniusza, wyjątkowy talent. Aż do momentu, kiedy za ostatnią kartką powieści, ukazał mi się tytuł kolejnego rozdziału: Wykaz źródeł.
What?! – wymknęła mi się cicho zwyczajowa reakcja na całkowite zaskoczenie.
W beletrystyce? Źródła?
I wszystko się wyjaśniło! Wątpliwości ulotniły się niczym powietrze z balonika, a podejrzenia uprawomocniły. Miałam do czynienia z powieścią pozszywaną z tekstów zaczerpniętych z innych książek, prywatnej korespondencji, dialogów, piosenek, komentarzy "w postaci cytatu dosłownego, zmodyfikowanego bądź pomysłu".
W pierwszym momencie, kierowana emocjami, poczułam się oszukana i rozczarowana, ale zaraz potem odezwał się głos rozsądku stawiający pytanie – a właściwie dlaczego nie? Czy pisarz piszący „z głowy” tak naprawdę opiera się tylko na swojej wyobraźni i wyłącznie własnych doświadczeniach? Musiałby żyć jako eremita w całkowitym odosobnieniu społecznym. „Tradycyjny” pisarz tworząc również czerpie z przeżyć innych, inspirowany rozmowami, dialogami, dyskusjami, wydarzeniami czy emocjami osób z otoczenia. Tyle, że one nie są zapisane i zawsze można je bezkarnie przeinaczyć, zmienić, przywłaszczyć, a potem spokojnie zapomnieć o źródłach inspiracji.
Autorka tej książki stworzyła patchwork ze słowa utrwalonego przez innych i znalezionego w Internecie. I jest w tym bardzo dobra. Żeby stworzyć estetycznie spójną powieść, pełną emocji, wrażenia autentyzmu, z przesłaniem (pokolenie nastolatków pełne jest przetrąconych dzieciaków o uśmiechniętych buziach aksolotlów) w oparciu o zasadę intertekstualności, trzeba do tego posiadać zdolności bardzo dobrego pisarza.
I gdybym ja miała porównać tę powieść do innej z tej tematyki, to widziałabym w niej młodszą siostrę "Ślepych torów" Irvine’a Welsha.
Jest równie obrzydliwa (to komplement),ekshibicjonistyczna co błyskotliwa.
Winna jestem również słowa najwyższego uznania dla tłumacza. To z czym się zetknął w swojej pracy nad przekładem tekstu z języka niemieckiego i ogrom trudności na jakie napotykał - żargon nastolatków, slang narkomanów, neologizmy, styl wypowiedzi, hiperwulgaryzmy.
Kłaniam się czapką do ziemi.
http://naostrzuksiazki.pl/

Szczęśliwy przypadek sprawił, a może umyślny los, że wiosenne wydanie katalogu książkowego przeglądałam z zaprzyjaźnioną nastolatką. W dziale literatury dla młodzieży postukała palcem w okładkę tej książki mówiąc, że siostra już ją dla niej zamówiła. Spojrzałam na krzykliwe hasła umieszczone nad nią.
Że siedemnastoletnia autorka już mnie nie dziwi, a nawet cieszy, ale...

więcej Pokaż mimo to

avatar
989
513

Na półkach: ,

Kogoś tu poniosła fantazja ułańska. Tylko nie wiem kogo, czy autorkę czy tłumacza. I nie chodzi o mniej, czy bardziej realistyczne sceny, które są opisywane, ale o język jakiego używają bohaterowie. Rozumiem, że narkomanii bredzą trzy po trzy, bez ładu i składu, ale nie mogę sobie wyobrazić, że znają słownictwo, którym posługują się wykształceni i oczytani ludzie, a którego przeciętny człowiek nawet nie używa na co dzień lub zwyczajnie nie zna. Co więcej, słownictwo to przeplata się ze slangiem, w którym co drugie słowo jest niezrozumiałe. Tłumaczenie jest fatalne. Slangu się nie tłumaczy dosłownie. Trzeba znaleźć adekwatne słowo w języku polskim. I te anachronizmy... Na przykład "w pytę" - czy ktoś jeszcze tak mówi? Przydałby się słownik z tłumaczeniem. Mało prawdopodobny dla mnie jest też fakt, że narkomanii tak dobrze znają angielski, którym czytelnik jest zasypywany na praktycznie każdej stronie.
Może i ta książka odniosła sukces w Niemczech, ale po ogólnej ocenie na Lubimy Czytać widać, że się w Polsce nie przyjęła. Moim zdaniem, "My dzieci z dworca ZOO", chociaż minęło już wiele lat od publikacji, jest nieporównywalnie lepsze, a przede wszystkim - realistyczne (w końcu oparte na prawdziwych wydarzeniach). A "Przetrąceni", książka jakby pisana na siłę, zwyczajnie nie ma tego czegoś.

Kogoś tu poniosła fantazja ułańska. Tylko nie wiem kogo, czy autorkę czy tłumacza. I nie chodzi o mniej, czy bardziej realistyczne sceny, które są opisywane, ale o język jakiego używają bohaterowie. Rozumiem, że narkomanii bredzą trzy po trzy, bez ładu i składu, ale nie mogę sobie wyobrazić, że znają słownictwo, którym posługują się wykształceni i oczytani ludzie, a którego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
451
148

Na półkach: ,

Poddałam się na 70 stronie. Nie byłam w stanie dalej tego czytać. Nie mój klimat. Nie podobał mi się język oraz styl pisania (m.in za dużo przekleństw) . Za duży chaos. Pogubiłam się i nie wiedziałam o co chodzi. Szkoda czasu.
Myślałam że to będzie coś lepszego.

Poddałam się na 70 stronie. Nie byłam w stanie dalej tego czytać. Nie mój klimat. Nie podobał mi się język oraz styl pisania (m.in za dużo przekleństw) . Za duży chaos. Pogubiłam się i nie wiedziałam o co chodzi. Szkoda czasu.
Myślałam że to będzie coś lepszego.

Pokaż mimo to

avatar
226
65

Na półkach: ,

Nigdy nie miałam problemu z czytaniem "ciężkich książek", ale do tej pozycji podchodziłam trzy razy i ani razu nie udało mi się dobrnąć do jej końca. Treść fajna, ale jak dla mnie książka napisana jest zbyt chaotycznie

Nigdy nie miałam problemu z czytaniem "ciężkich książek", ale do tej pozycji podchodziłam trzy razy i ani razu nie udało mi się dobrnąć do jej końca. Treść fajna, ale jak dla mnie książka napisana jest zbyt chaotycznie

Pokaż mimo to

avatar
224
55

Na półkach:

Nie trafiła do mnie. Może dlatego, że jestem z trochę starszej dekady. Z pewnością przemówi do zbuntowanych nastolatków. Ja mogę jej dać plusa jedynie za język - wyrafinowany, niesamowicie mocno przesiąknięty światem współczesnej młodzieży, chwilami wręcz jak zaszyfrowany.

Nie trafiła do mnie. Może dlatego, że jestem z trochę starszej dekady. Z pewnością przemówi do zbuntowanych nastolatków. Ja mogę jej dać plusa jedynie za język - wyrafinowany, niesamowicie mocno przesiąknięty światem współczesnej młodzieży, chwilami wręcz jak zaszyfrowany.

Pokaż mimo to

avatar
39
11

Na półkach:

Nie wiem czy moja opinia jest godna uwagi, ponieważ nie byłam w stanie nawet dokończyć książki. Książka bez żadnego składu ani ładu.

Nie wiem czy moja opinia jest godna uwagi, ponieważ nie byłam w stanie nawet dokończyć książki. Książka bez żadnego składu ani ładu.

Pokaż mimo to

avatar
453
314

Na półkach: ,

No sorry, ale to nie moja bajka. Za dużo przekleństw, nieciekawie ugryziony temat i bezsensowny układ tekstu. Ratunku gubię się w akcji. Możliwe, że kiedyś wrócę, na razie podziękuję :-/

No sorry, ale to nie moja bajka. Za dużo przekleństw, nieciekawie ugryziony temat i bezsensowny układ tekstu. Ratunku gubię się w akcji. Możliwe, że kiedyś wrócę, na razie podziękuję :-/

Pokaż mimo to

avatar
788
329

Na półkach:

Barachło straszliwe.

Barachło straszliwe.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    173
  • Chcę przeczytać
    147
  • Posiadam
    82
  • Teraz czytam
    9
  • Chcę w prezencie
    5
  • Mam
    3
  • Ulubione
    3
  • 2012
    2
  • Z biblioteki
    2
  • Przeczytane w 2015 r.
    1

Cytaty

Więcej
Helene Hegemann Przetrąceni Zobacz więcej
Helene Hegemann Przetrąceni Zobacz więcej
Helene Hegemann Przetrąceni Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Okładka książki Flora szuka skarbów Gabriela Rzepecka-Weiss, Maciej Szymanowicz
Ocena 9,4
Flora szuka sk... Gabriela Rzepecka-W...
Okładka książki Książka o górach Patricija Bliuj-Stodulska, Robb Maciąg
Ocena 9,2
Książka o górach Patricija Bliuj-Sto...
Okładka książki Pani wiatru Lisa Aisato, Maja Lunde
Ocena 8,8
Pani wiatru Lisa Aisato, Maja L...

Przeczytaj także