-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2020-07-15
2020-05-30
"Czas cezarów" przeczytałem z przyjemnością. Trzeba przyznać, że Łukasz Orbitowski ma wielki talent do opowiadania historii. Wciągnąłem się bez reszty w pierwszą tytułową część, by nieco zwolnić czytając kontynuację powieści w kolejnych opowiadaniach. Te moim zdaniem odbiegały od "Czasu cezarów" i były mniej udane. Nie zmienia to faktu, że warto sięgnąć po ten tytuł. Pomimo tego, że całość jest zawarta na zaledwie 184 stronach.
Dla fanów autora z początków jego twórczości pozycja obowiązkowa. Szkoda, że pisarz nie eksperymentuje już z fantastyką i zakorzenił się w literaturze pięknej.
Warto nadmienić, że książka ukazała się w limitowanym nakładzie, dlatego na próżno jej szukać w księgarniach. W chwili, kiedy piszę niniejszy tekst można ją kupić tylko w sklepie internetowym wydawcy.
"Czas cezarów" przeczytałem z przyjemnością. Trzeba przyznać, że Łukasz Orbitowski ma wielki talent do opowiadania historii. Wciągnąłem się bez reszty w pierwszą tytułową część, by nieco zwolnić czytając kontynuację powieści w kolejnych opowiadaniach. Te moim zdaniem odbiegały od "Czasu cezarów" i były mniej udane. Nie zmienia to faktu, że warto sięgnąć po ten tytuł. Pomimo...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-05-15
Swoje pierwsze spotkanie z Maxem Czornyjem uważam za udane. "Grzech" jest bowiem jednym z lepszych kryminałów ostatnich lat. Rzekłbym nawet, że został napisany w iście Carter-owskim stylu. Co uważam za plus bo jestem fanem wspomnianego autora.
Pierwszy tom serii z komisarzem Erykiem Deryło zapowiada cykl mrocznych i krwawych powieści. Widać to na każdym kroku. Brutalne opisy zbrodni, gęsty i mroczny klimat towarzyszą nam do samego finału. Jest to niewątpliwie największy atut.
Fabularnie powieść broni się ciekawą intrygą i licznymi nawiązaniami do religii. Nie jest to może coś oryginalnego, ale dla miłośników gatunku historia będzie bez wątpienia intrygująca. Szkoda, że autor nie pokusił się o lepsze pokazania głównego protagonisty.
To samo tyczy się głównego bohatera i jego kompanów. Moim zdaniem największym mankamentem "Grzechu" są tragicznie wykreowani bohaterowie. Od początku miałem problem z utożsamieniem się z postaciami i tak pozostało do końca. Deryło według mnie został skrzywdzony przez brak kilku większych rozdziałów poświęconych jego życiu prywatnemu i przemyśleniom. Przez to trudno zrozumieć cechy charakteru czy porywczość. To samo autor zrobił z przeciwnikiem komisarza. Wielka szkoda. Mam nadzieję, że następnym razem będzie lepiej i postacie będą bardziej rozbudowane.
Reasumując. Grzechem będzie nie przeczytać "Grzechu" jak jesteś fanem gatunku. Przystępując jednak do lektury warto wiedzieć, że powieść nie jest pozbawiona wad. Mimo wszystko rozpoczęcie serii uważam za udane.
Swoje pierwsze spotkanie z Maxem Czornyjem uważam za udane. "Grzech" jest bowiem jednym z lepszych kryminałów ostatnich lat. Rzekłbym nawet, że został napisany w iście Carter-owskim stylu. Co uważam za plus bo jestem fanem wspomnianego autora.
Pierwszy tom serii z komisarzem Erykiem Deryło zapowiada cykl mrocznych i krwawych powieści. Widać to na każdym kroku. Brutalne...
2020-03-11
Od premiery „Pragnienia” minęło już trochę czasu i zacząłem powoli tęsknić za Harrym Hole. Na całe szczęście Jo Nesbo nie próżnuje i pisze kolejne książki regularnie. Dzięki temu mamy już dwunasty tom przygód policjanta z Oslo. Czy jest on równie udany co poprzednie części? Przekonajmy się.
W poprzednich tomach mogliśmy uświadczyć przemiany Harrego Hole. Wyszedł on z alkoholizmu i postawił na rodzinę. Stał się bardziej odpowiedzialny i nałogi zamienił na ciepło domowego ogniska. W tej części wszystko co osiągnął ciężką pracą runęło w posadach. Trafił ponownie na stare śmieci i zajrzał do kieliszka. Wyrzucony z domu przez Rakel zapija smutki na Sofies Gate i próbuje sobie przypomnieć dni, w których ciąg alkoholowy stał się ważniejszy od świadomości. A takich dni jest coraz więcej. Alkoholizm to niestety nie jedyne zmartwienie głównego bohatera. Hole nie tylko musi zmierzyć się z demonami swojej duszy, ale i dawnym wrogiem. Droga przez piekło się rozpoczyna i prowadzi przez 464 strony niesamowitej akcji.
„Nóż” ma w sobie sporo z thrillera psychologicznego. Co zaliczam na plus. Liczne rozterki głównego bohatera nadają tej powieści jeszcze głębszego i mroczniejszego klimatu. Reszta jest nadal na wysokim poziomie i w dawnym stylu. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo się cieszę się, że mogę powtórzyć słowa, które wypowiedziałem wielokrotnie recenzując książki tego autora. Brzmią one następująco: Nesbo to mistrz i nie ma sobie równych.
Liczne pułapki zastawione na czytelnika, nagłe zwroty akcji i barwne postacie to bez wątpienia jedne z największych atutów Nesbo. Przyznaję, że wielokrotnie nabrałem się na sztuczki autora i dałem się wyprowadzić w maliny. Rzadko się to komuś udaje, bo zawsze staram się wyprzedzić bieg wydarzeń.
Fabuła jest taka jak powinna być. Mroczna i świetnie prowadzona. Motywy działań są wnikliwie tłumaczone i wzbogacone o prawdziwie męskie opisy. Można powiedzieć, że jest to literatura dla dojrzałych czytelników których problemy życia codziennego nie są obce. Naturalnie głównym daniem jest tutaj śledztwo i to ono napędza całą powieść. Wcześniej wymienione „smaczki” są dodatkiem do historii, która nie daje odpocząć aż do ostatniej strony. Warto sięgnąć po niniejszą powieść. Dla lepszego efektu polecam znajomość poprzednich części.
Wady? Brak. Ciężko się ich doszukać. Przejdźmy zatem do skromnego podsumowania.
Jo Nesbo wraz z Chrisem Carterem nie maja sobie równych. „Nóż” to kawał solidnej literatury. Pozycja obowiązkowa dla miłośników gatunku i osób lubiących historie z dreszczykiem. Już wypatruje kolejnego tomu. Mam nadzieję, że nie będę musiał na niego długo czekać.
Od premiery „Pragnienia” minęło już trochę czasu i zacząłem powoli tęsknić za Harrym Hole. Na całe szczęście Jo Nesbo nie próżnuje i pisze kolejne książki regularnie. Dzięki temu mamy już dwunasty tom przygód policjanta z Oslo. Czy jest on równie udany co poprzednie części? Przekonajmy się.
W poprzednich tomach mogliśmy uświadczyć przemiany Harrego Hole. Wyszedł on z...
2020-02-01
"Rzeźbiarz śmierci" to powieść z mocnym akcentem psychologicznym. Jak to bywa u Chrisa Cartera pierwszoplanową rolę odgrywa motyw i poczynania głównego protagonisty, aniżeli wartka akcja. Przez większość książki śledzimy bowiem kolejne etapy śledztwa i zagłębiamy się w umysł zabójcy. Jak na byłego psychologa kryminalnego Biura Prokuratora Stanu Michigan przystało autor spisał się pod tym względem wzorowo. Rozwiązanie zagadki satysfakcjonuje i daje mocnego kopa. Cieszę się, że pisarz zastosował kilka sztuczek, które potrafią zmylić czytelnika. Na plus zaliczam ostatnie rozdziały, które podkręcają tempo akcji i dodają mocnego akcentu finałowi sprawy.
Na koniec dodam, że poszczególne tomy przygód Roberta Huntera można czytać osobno. Sam nie zachowuje chronologii.
Jeżeli chodzi o ocenę to mocna ósemka się należy. Zachęcam do przeczytania.
"Rzeźbiarz śmierci" to powieść z mocnym akcentem psychologicznym. Jak to bywa u Chrisa Cartera pierwszoplanową rolę odgrywa motyw i poczynania głównego protagonisty, aniżeli wartka akcja. Przez większość książki śledzimy bowiem kolejne etapy śledztwa i zagłębiamy się w umysł zabójcy. Jak na byłego psychologa kryminalnego Biura Prokuratora Stanu Michigan przystało autor...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-01-31
Świetnie napisana książka. Pełna humoru, przejmujących historii i szczerych wyznań lekarza stażysty. Myślę, że każdy kto pracuje w służbie zdrowia utożsami się z niniejszym tytułem. A dla tych co chcą zacząć swoją przygodę z zawodem lekarza, pielęgniarki bądź farmaceuty może być ona "straszakiem" i przestrogą na przyszłość.
Polecam i mam nadzieję, że podobnych książek będzie więcej.
Świetnie napisana książka. Pełna humoru, przejmujących historii i szczerych wyznań lekarza stażysty. Myślę, że każdy kto pracuje w służbie zdrowia utożsami się z niniejszym tytułem. A dla tych co chcą zacząć swoją przygodę z zawodem lekarza, pielęgniarki bądź farmaceuty może być ona "straszakiem" i przestrogą na przyszłość.
Polecam i mam nadzieję, że podobnych książek...
2019-12-28
Jacek Piekara ma na swoim koncie mnóstwo opowiadań. Mniej lub bardziej udanych. Przeczytałem wszystkie zbiory krótkich historii autora i muszę stwierdzić iż ten, który dzisiaj zrecenzuje jest najbardziej udany. To także dowód, że Piekara to nie tylko „Cykl inkwizytorski”. Przejdźmy zatem do konkretów.
„Mój przyjaciel Kaligula” to zbiór piętnastu mocno zróżnicowanych opowieści. Znajdziemy tutaj klasyczne fantasy, historie z dreszczykiem i czarnym humorem. Znalazło się też miejsce na powieści obyczajowe. Różnorodność to bez wątpienia największy atut tego zbioru opowiadań. Każdy czytelnik, który po niego sięgnie znajdzie coś dla siebie. Naturalnie trzeba się przygotować na to, iż styl autora i poglądy zostały zachowane. Innymi słowy: Jacek Piekara jakiego znamy.
Jeżeli chodzi o fabuły poszczególnych opowieści to nie zamierzam ich streszczać. Po co psuć zabawę z czytania? Zdradzę tylko tyle, że nie ma opowieści osadzonej w tym samym uniwersum. Co to oznacza? A to, że akcja każdej historii dzieje się w innym świecie. Jakby tego było mało poszczególne historie niosą ze sobą pewną myśl przewodnią. Bywały także zakończenia, które skłaniały do refleksji. Wszystko to świadczy o pomysłowości autora i kunszcie pisarskim.
Plusem jest również to, że wszystkie stworzone światy są nad wyraz realne i pokazują świat takim jakim jest naprawdę. Od tej złej jak i dobrej strony. Opowiadanie, które idealnie pokazuje ten kontrast to: „Stowarzyszenie Nieumarłych Polaków”. Niby napisane w lekko żartobliwym tonie, ale skłaniające do refleksji. Sam po jego skończeniu zastanawiałem się jakbym postąpił w sytuacji, w której znalazła się ludzkość w tym akurat świecie.
Cieszę się, że miałem tyle pozytywnych odczuć po przeczytaniu tego tomu. Po średnim zbiorze jakim był: „Besie i ludzie” traciłem nadzieję na coś bardzo dobrego dobrego. Przyznaję, miła niespodzianka.
Reasumując. Wszyscy doskonale wiemy, że nie ma równych zbiorów opowiadań. W tym przypadku jest jeszcze trudniej, bo różnorodność światów i gatunków jest spora. W takiej sytuacji nie sposób wszystkich historii ocenić równo i wyodrębnić te najlepsze. Dlatego „Mój przyjaciel Kaligula” otrzymuje ode mnie zasłużoną piąteczkę. Dlaczego? Bo wszystkie opowiadania przypadły mi do gustu i świetnie się przy nich bawiłem.
Na minus mogę zaliczyć zbyt duże odniesienia do polityki. Jak już wcześniej wspomniałem w moich poprzednich recenzjach Jacka Piekarę można lubić albo nienawidzić. Ja zaliczam się do tej pierwszej grupy. Stąd ta wysoka ocena.
Polecam!
Jacek Piekara ma na swoim koncie mnóstwo opowiadań. Mniej lub bardziej udanych. Przeczytałem wszystkie zbiory krótkich historii autora i muszę stwierdzić iż ten, który dzisiaj zrecenzuje jest najbardziej udany. To także dowód, że Piekara to nie tylko „Cykl inkwizytorski”. Przejdźmy zatem do konkretów.
„Mój przyjaciel Kaligula” to zbiór piętnastu mocno zróżnicowanych...
2019-11-21
"Horyzont" to bardzo wzruszająca i emocjonująca powieść. Dzięki Jakubowi Małeckiemu poznajemy historię dwóch różnych ludzi, których życiowe doświadczenia łączą w sposób szczególny. Jestem przekonany, że każdy kto sięgnie po niniejszą powieść długo o niej nie zapomni.
Nie ukrywam, że chętnie bym przeczytał ciąg dalszy tej historii. Zżyłem się bowiem z Mariuszem i Zuzą.
Polecam i zachęcam do przeczytania.
"Horyzont" to bardzo wzruszająca i emocjonująca powieść. Dzięki Jakubowi Małeckiemu poznajemy historię dwóch różnych ludzi, których życiowe doświadczenia łączą w sposób szczególny. Jestem przekonany, że każdy kto sięgnie po niniejszą powieść długo o niej nie zapomni.
Nie ukrywam, że chętnie bym przeczytał ciąg dalszy tej historii. Zżyłem się bowiem z Mariuszem i...
2019-11-06
„Ja, inkwizytor. Głód i pragnienie” to świetna powieść. Wprawdzie nie najlepsza z cyklu, ale plasuje się w czołówce. To co wyróżnia niniejszy tytuł to barwne postacie poboczne i genialne dialogi. To dzięki tym aspektom książkę czyta się w mgnieniu oka.
Historia jak to bywa w książkach Jacka Piekary jest brutalna i opatrzona ostrym językiem. Myślę, że każdy fan cyklu nie będzie zaskoczony tym co zastanie na kartkach papieru. Naturalnie niespodzianek te nie zabraknie.
Warto nadmienić, że główna oś fabularna została uzupełniona o kilka wątków znanych z poprzednich części. Dowiemy się z niej między innymi skąd wzięli się Bliźniacy i jak przebiega rozmowa z demonicznymi istotami. Dodam również, że w książce znajdziemy dwa opowiadania. Pierwsze jest zdecydowanie krótsze, ale również przypadło mi do gustu.
Mordimer Madderdin w dobrej formie. Polecam
„Ja, inkwizytor. Głód i pragnienie” to świetna powieść. Wprawdzie nie najlepsza z cyklu, ale plasuje się w czołówce. To co wyróżnia niniejszy tytuł to barwne postacie poboczne i genialne dialogi. To dzięki tym aspektom książkę czyta się w mgnieniu oka.
Historia jak to bywa w książkach Jacka Piekary jest brutalna i opatrzona ostrym językiem. Myślę, że każdy fan cyklu nie...
2019-09-03
Książką Jakuba Żulczyka zainteresowałem się po pozytywnych recenzjach serialu wyprodukowanego przez HBO. To właśnie one zwróciły moją uwagę na autora. Nie będę ukrywał, że ciężko było mi przejść obojętnie wobec tak wysokich not. Dlatego jak to mam w zwyczaju najpierw postanowiłem przeczytać o później obejrzeć. Na wstępie mogę zdradzić, że serial ani książka mnie nie zawiodły.
"Ślepnąc od świateł" to powieść bardzo specyficzna, do której trzeba się przekonać. Ostry język, momentami zbyt chaotyczne dialogi i nietuzinkowy główny bohater mogą odstraszyć wielu czytelników już na samym początku. Warto jednak przebrnąć przez pierwsze strony i wciągnąć się w fabułę. To ona jest mocną stroną tego tytułu.
Życie dilera narkotykowego pochłania do ostatniej strony. Podobnie jak brudna, mroczna i pozbawiona skrupułów Warszawa. Mocną stroną książki są również prawdziwe ludzkie historie i dramaty. Myślę, że nikomu z nas nie są one obce.
Autor wykreował także mnóstwo postaci pobocznych. Dario i Jacek na stałe zapiszą się do mojej listy "the best of". Podobnie jak Kuba Nitecki, z którym trochę się utożsamiam.
Czy polecam? Jak najbardziej. Warto wczuć się w historię opowiedzianą przez Jakuba Żulczyka. Po lekturze można wpaść w konsternację. Powieść szokuje i skłania do przemyśleń.
Książką Jakuba Żulczyka zainteresowałem się po pozytywnych recenzjach serialu wyprodukowanego przez HBO. To właśnie one zwróciły moją uwagę na autora. Nie będę ukrywał, że ciężko było mi przejść obojętnie wobec tak wysokich not. Dlatego jak to mam w zwyczaju najpierw postanowiłem przeczytać o później obejrzeć. Na wstępie mogę zdradzić, że serial ani książka mnie nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-08-28
Przeglądając strony poświęcone książkom natrafiłem na zapowiedź książki Grzegorza Gajka. Intrygująca okazała się nie tylko okładka, ale i wydawnictwo. W takim przypadku nie pozostało mi nic innego jak tylko napisać o egzemplarz recenzencki. Otrzymałem go za co bardzo dziękuję. Pora przejść do sedna.
„Ciemna strona księżyca” to powieść SF z elementami horroru czerpiąca swoje inspiracje z klasyków gatunku. Dawno nie czytałem powieści, która miałaby tak gęsty i mroczny klimat. Już początek historii wprawił mnie w osłupienie. Wszystko przez kreację jednego z głównych bohaterów i jego rozmówcy. Nie ma co ukrywać, że autor potrafi pisać dialogi i umie zachęcić czytelnika do dalszego poznawania historii. Fabuła nie jest może wybitna, ale sposób w jaki została przedstawiona sprawia, że czytelnik musi poznać jej zakończenie. Na plus można zaliczyć język i barwne opisy, które są kwintesencją „Ciemnej strony księżyca”. Od dawien dawna nie byłem tak mocno zaskoczony przeczytana książką. Aż dziw bierze, że leżała tyle lat w szufladzie.
Największe obawy wzbudzała we mnie ilość postaci. Nie będę ukrywał, że lubię skupiać się na jednym bohaterze. Dopiero po przeczytaniu kilku stron odetchnąłem z ulgą. Obawy okazały się bowiem bezzasadne. Poznawanie historii z różnej perspektywy tylko nadało fabule iskry.
Czy znalazłem jakieś minusy? Nie. Może dlatego, że się ich nie doszukiwałem. Ogromne brawa dla wydawnictwa IX za wydanie tak świetnej powieści. Gratulacje należą się również dla grafika za genialną szatę graficzną i okładkę. Nadmienię jeszcze, że książka została wzbogacona o opowiadania i wstęp od autora.
PS: Tutaj można znaleźć wywiad, który przeprowadziłem z autorem:
https://naszerecenzje.wordpress.com/2019/08/23/ciemna-strona-ksiezyca-grzegorz-gajek/
Przeglądając strony poświęcone książkom natrafiłem na zapowiedź książki Grzegorza Gajka. Intrygująca okazała się nie tylko okładka, ale i wydawnictwo. W takim przypadku nie pozostało mi nic innego jak tylko napisać o egzemplarz recenzencki. Otrzymałem go za co bardzo dziękuję. Pora przejść do sedna.
„Ciemna strona księżyca” to powieść SF z elementami horroru czerpiąca...
2019-07-24
Chris Carter kolejny raz pozytywnie mnie zaskoczył. "Galeria umarłych" to bez wapienia solidny kryminał z mocnymi akcentami dobrego thrillera. Szczególnie w ostatnich rozdziałach, które są jednymi z najlepszych w dorobku autora. Takiego obrotu spraw się nie spodziewałem i jestem pod ogromnym wrażeniem tego w jaki sposób Carter zakończył powieść. Jest to bez wątpienia przełom, bo czegoś takiego nie było w żadnej poprzedniej książce z Hunterem w roli głównej. Aż pozazdrościłem czytelnikom z zagranicy, którzy kontynuacje mają już za sobą.
Przejdźmy zatem do dania głównego. Zacznę może od tego, że wyobraźnia pisarza pod względem kreowania morderców i miejsc zbrodni jest godna podziwu. Zawsze z ogromnym zainteresowaniem czekam na wyjaśnienie motywów zbrodni i ujęcie sprawcy. Szacunek należy się również za logiczne i satysfakcjonujące wyjaśnienie sprawy. Tutaj widać doświadczenie Cartera jako psychologa. W "Galerii umarłych" wszystko ma przysłowiowe "ręce i nogi" a zakończenie jak już wcześniej wspomniałem wgniata w fotel.
Na minus mogę zaliczyć zbyt duża ilość nowych i irytujących bohaterów pobocznych. Nowi agenci byli momentami bardzo irytujący. Do reszty grzechem byłoby się przeczepić.
Polecam i wypatruje kontynuacji.
Chris Carter kolejny raz pozytywnie mnie zaskoczył. "Galeria umarłych" to bez wapienia solidny kryminał z mocnymi akcentami dobrego thrillera. Szczególnie w ostatnich rozdziałach, które są jednymi z najlepszych w dorobku autora. Takiego obrotu spraw się nie spodziewałem i jestem pod ogromnym wrażeniem tego w jaki sposób Carter zakończył powieść. Jest to bez wątpienia...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-06-24
"Egzekutor" jest kolejną solidną powieścią, która wyszła z pod pióra Chrisa Cartera. Widać, że wraz z napisaniem pierwszej powieści autor bardzo się rozwinął i nabrał pisarskiej formy. Powieść podobnie jak poprzedniczka skupia się nie tylko na prowadzonym śledztwie, ale również nad aspektami psychologicznymi. Forma prowadzenia narracji nadal pozostała bez zmian. Rozdziały są krótkie, treściwe i przesycone brutalnymi opisami miejsc zbrodni. Jak sam autor wspomniał w jednym z wywiadów, że przemoc pojawiająca się w jego książkach nie jest wcale przesadzona. Jako psycholog widział miejsca zbrodni i dzięki temu wie jak wygląda prawdziwa brutalność. To bez wątpienia cecha charakterystyczna Cartera.
Jeżeli zaś chodzi o fabułę to książka broni się sama. Trzeba jednak otwarcie przyznać, że mało w niej akcji. Całość skupia się raczej na prowadzeniu dochodzenia i poczynaniach głównego protagonisty. Nie zmienia to faktu, że historia potrafi wciągnąć a zakończenie zaskoczyć. Wielkim atutem Cartera jest to, że potrafi wejść w skórę mordercy i w logiczny sposób wyjaśnić jego poczynania. Dzięki temu po skończonej lekturze czujemy satysfakcję.
Kolejny raz się nie zawiodłem. Polecam z pełną odpowiedzialnością.
"Egzekutor" jest kolejną solidną powieścią, która wyszła z pod pióra Chrisa Cartera. Widać, że wraz z napisaniem pierwszej powieści autor bardzo się rozwinął i nabrał pisarskiej formy. Powieść podobnie jak poprzedniczka skupia się nie tylko na prowadzonym śledztwie, ale również nad aspektami psychologicznymi. Forma prowadzenia narracji nadal pozostała bez zmian. Rozdziały...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-26
Czytając "Puzyńska" mamy przed oczami piękną wieś: Lipowo. Saga, którą rozpoczyna dobrze przyjęty "Motylek" zdobyła fanów w całej Polsce. Dzięki rosnącej popularności autorki kolejne powieści, których akcja dzieje się w tej niewielkiej wsi sprzedają się jak świeże bułeczki. Autorka w swoich książkach przykłada wagę nie tylko do wątków obyczajowych, ale także do pracy policji. I tym momencie się zatrzymamy, bowiem "Policjanci. Bez munduru" to nie kontynuacja sagi o Lipowie a zbiór wywiadów przeprowadzonych z policjantami na różnym szczeblu zawodowym.
Wydawnictwo Prószyński i S-ka wydało także pierwszą część pt: "Policjanci.Ulica". Zachęcam do zapoznania się z książką.
Literatura faktu ma to do siebie, że nad sukcesem książki pracują nie tylko autorzy, ale i osoby udzielające wywiadu. W tej publikacji Pani Kasia i jej rozmówcy poradzili sobie celująco. Czytając poszczególne wywiady widać, że autorka zna się na temacie. Dobrze dobiera słowa i wie jakie pytania zadać. Nie ma poruszania niepotrzebnych tematów i zbędnych dialogów. Wszystko ma przysłowiowe ręce i nogi. Wprawdzie w rozmowach poruszane są bardzo ważne i momentami smutne tematy, to znalazło się miejsce na luźne rozmowy i śmieszne gagi.
Do czytania zachęca także różnorodność rozmówców. Mamy tutaj technika kryminalistycznego, dochodzeniowca i wielu innych policjantów pracujących bez tytułowego munduru. Taki dobór osób sprawia, że czytelnik ma obraz pracy w policji z różnych perspektyw. To niewątpliwie skutkuje brakiem monotonni. Ja przeczytałem ją z przyjemnością i się nie nudziłem.
Cieszę się ogromnie, że takie publikacje powstają. To dzięki nim społeczeństwo inaczej spojrzy na pracę mundurowych. Tym bardziej, że nie jest to lekka praca o czym wyraźnie mówią rozmówcy Katarzyny Puzyńskiej. Jestem zdecydowanie na tak i z przyjemnością przeczytam kolejne książki autorki. Tym razem może strażacy?
Na zakończenie dodam, że każdy kto kupi książkę wspiera Fundacje Pomocy Wdowom i Sierotom po Poległych Policjantach. Czytając pomagamy innym. Czy może być coś lepszego?
Czytając "Puzyńska" mamy przed oczami piękną wieś: Lipowo. Saga, którą rozpoczyna dobrze przyjęty "Motylek" zdobyła fanów w całej Polsce. Dzięki rosnącej popularności autorki kolejne powieści, których akcja dzieje się w tej niewielkiej wsi sprzedają się jak świeże bułeczki. Autorka w swoich książkach przykłada wagę nie tylko do wątków obyczajowych, ale także do pracy...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-11
Znajomość z Chrisem Carterem zacząłem od jego pierwszej powieści pt: "Krucyfiks". Kryminał zachwycił mnie na tyle, że postanowiłem sięgnąć po resztę książek tego autora. Tym razem zacząłem niechronologicznie. Na całe szczęście spojlerów z poprzednich części nie doświadczyłem. Śmiało można zaczynać kolejne powieści bez znajomości poprzednich.
Przechodzę jednak do sedna. Jakiś czas temu zastanawiałem się czy jest autor, który zachwyci mnie tak jak Jo Nesbo. Czytałem kolejnych autorów i żaden nie zbliżył się do jego poziomu. Wszystko zmieniło się po przeczytaniu "Jestem śmiercią". Teraz wiem, że Nesbo ma konkurenta.
Przyznaje, że nigdy nie przeczytałem powieści z tak dobrze wykreowanym głównym protagonistą. Postać mordercy intryguje, zachwyca i sprawia, że chce się poznać jego historię. Autor w mistrzowski sposób wykreował tą postać. Zakończenie tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że Carter doszedł do perfekcji. Lepiej tego zrobić nie można było. Majstersztyk.
Co do konstrukcji całej powieści. Nie będę oryginalny jak powiem, że to kryminał przez duże "K". Fabuła wciąga i jest przesiąknięta gęstym klimatem. Niepokój i adrenalina towarzyszą nam od samego początku do końca. Brutalne opisy tylko potęgują doznania podczas lektury. Tak samo jak nagłe zwroty akcji. Rozdziały są krótkie i treściwe. Czyta się wyjątkowo szybko.
Huntera i jego partnera nie sposób zignorować. Są to dobrze wykreowani główni bohaterowie.
Minusy? Nie znalazłem.
Warto i jeszcze raz warto. Polecam.
Znajomość z Chrisem Carterem zacząłem od jego pierwszej powieści pt: "Krucyfiks". Kryminał zachwycił mnie na tyle, że postanowiłem sięgnąć po resztę książek tego autora. Tym razem zacząłem niechronologicznie. Na całe szczęście spojlerów z poprzednich części nie doświadczyłem. Śmiało można zaczynać kolejne powieści bez znajomości poprzednich.
Przechodzę jednak do sedna....
2019-02-24
Po przeczytaniu "Pana Mercedesa" wiedziałem, że Stephen King potrafi pisać dobre kryminały. Dlatego z przyjemnością sięgnąłem po kolejną powieść mistrza grozy z tego gatunku.
"Outsider" zaczął się dość specyficznie, bowiem po przeczytaniu pierwszego rozdziału mieliśmy mordercę jak na tacy. Wszystko wydawało się oczywiste, dlatego zastanawiałem się gdzie jest haczyk. Obrót o 180 stopni nastąpił stosunkowo szybko i dopiero wtedy zrozumiałem, że słowa Sokratesa: "Wiem, że nic nie wiem" są jak najbardziej na miejscu.
Fani Stephena Kinga się nie zawiodą. Jego styl pisania, w tym sposób prowadzenia dialogów i barwne opisy pozostały niezmienione. Mamy tutaj wszystko do czego King nas przyzwyczaił. W książce pojawiają się nawet postacie znane z jego poprzednich powieści. Dla fanów pisarza jest to fajna ciekawostka. Przejdźmy zatem do konkretów.
Przez większość książki narracja prowadzona jest jak w rasowym kryminale. Motyw szukania sprawcy, nagłe zwroty akcji, przesłuchania, śledztwo. Styl "Kingowski" daje upust prawie pod koniec. I tutaj się zatrzymajmy, bo recenzja nie jest zaznaczona jako "spojler". Zdradzić mogę tylko tyle, że jak to w powieściach mistrza grozy bywa, świat paranormalny miesza się z tym "normalnym".
Moim zdaniem takie połączenie wyszło autorowi całkiem przyzwoicie. Samo rozwiązanie zagadki okazało się satysfakcjonujące. Na pochwałę zasługuje również sposób w jaki King przedstawił głównego protagonistę. Jego motywy i to kim jest znalazły logiczne odzwierciedlenie na kartach powieści. Innymi słowy wszystko stworzyło spólną całość.
Poczułem jednak mały niedosyt związany z zakończeniem. Po dobrnięciu do ostatniej strony miałem wrażenie, że wszystko poszło za łatwo. Szkoda, bo autor przyzwyczaił nas do bardziej spektakularnych finałów.
Reasumując. "Outsider" to dobra książka, ale do ideału dużo jej brakuje. Warto jednak sięgnąć po ten tytuł głównie ze względu na niecodzienną fabułę.
Po przeczytaniu "Pana Mercedesa" wiedziałem, że Stephen King potrafi pisać dobre kryminały. Dlatego z przyjemnością sięgnąłem po kolejną powieść mistrza grozy z tego gatunku.
"Outsider" zaczął się dość specyficznie, bowiem po przeczytaniu pierwszego rozdziału mieliśmy mordercę jak na tacy. Wszystko wydawało się oczywiste, dlatego zastanawiałem się gdzie jest haczyk. Obrót...
2018-10-03
Po "Rycerza kielichów" sięgnąłem z mocnym przymrużeniem oka. Nie spodziewałem się po tej książce wielkich fajerwerków, ponieważ przed przeczytaniem zobaczyłem średnie oceny recenzentów. Ku mojemu zaskoczeniu powieść okazała się nad wyraz dobra. Zdecydowanie lepsza niż sugerowała średnia ocen.
Jacek Piekara kolejny raz pokazał, że potrafi przyciągnąć czytelnika na długie godziny. "Rycerz kielichów" to świetna powieść fantasy z barwnymi bohaterami. Fabuła, której akcja dzieje się w typowej krainie fantasy i jednocześnie w czasie rzeczywistym potrafi wciągnąć. Szkoda tylko, że "czas rzeczywisty" nie został bardziej rozbudowany. Autor ewidentnie skupił się na aspekcie fantasy. Co nie jest oczywiście złe, bo wyszło mu to całkiem dobrze. Znajdziemy tutaj wszystko czego powinniśmy spodziewać się po rasowej fantastyce. Konflikty mające podłoże polityczne, zdrady, piękne kobiety, bitwy i magię. Innymi słowy pozycja obowiązkowa dla miłośników gatunku.
Warto nadmienić, że mało jest tutaj Piekary jakiego znamy. Wprawdzie w książce znajdziemy ostry język, brutalne sceny walki i rubaszny humor, ale nie jest to Mordimer Madderdin i spółka.
Cieszę się, że Fabryka Słów wydała niniejszą powieść w odświeżonej wersji. Polecam i zachęcam do przeczytania.
Po "Rycerza kielichów" sięgnąłem z mocnym przymrużeniem oka. Nie spodziewałem się po tej książce wielkich fajerwerków, ponieważ przed przeczytaniem zobaczyłem średnie oceny recenzentów. Ku mojemu zaskoczeniu powieść okazała się nad wyraz dobra. Zdecydowanie lepsza niż sugerowała średnia ocen.
Jacek Piekara kolejny raz pokazał, że potrafi przyciągnąć czytelnika na długie...
2018-09-09
Swoją przygodę z twórczością Stefana Dardy postanowiłem zacząć od zbioru opowiadań. Jak sam autor wspomina opowiadania pochodzą z różnych okresów jego twórczości, także nie będę oceniał warsztatu. Zajmę się głównie przedstawionymi historiami.
"Opowiem ci mroczą historię" to zbiór dziewięciu opowiadań grozy. Ich tematyka jest najróżniejsza. Począwszy od spotkania z duchami po zombie kończąc. Autor zajął się również mroczną stroną ludzkiej natury. Te historie są zdecydowanie najciekawsze.
Opowiadania pod względem fabularnym wypadają bardzo nierównie. Historie może i są ciekawe, ale grozy w nich nie doświadczymy. Zombie nie straszną a duchy wypadają blado...dosłownie. Nie zmienia to faktu, że opowiadania czytało mi się znośnie. Szkoda, że autor nie kończył swoich historii w bardziej zaskakujący sposób.
Na plus zaliczam pomysłowość autora. "Ostatni telefon", "Opowiem ci mroczną historię" i moje ulubione opowiadanie, którego akcja dzieje się w pociągu "Pierwsza z kolei" to zdecydowanie najlepsze opowieści ze zbioru. Reszta moim zdaniem wypadła przeciętnie.
Czy warto więc sięgnąć po "Opowiem ci mroczą historię"? Jeżeli jesteś fanem szeroko pojętej grozy to tak.
Swoją przygodę z twórczością Stefana Dardy postanowiłem zacząć od zbioru opowiadań. Jak sam autor wspomina opowiadania pochodzą z różnych okresów jego twórczości, także nie będę oceniał warsztatu. Zajmę się głównie przedstawionymi historiami.
"Opowiem ci mroczą historię" to zbiór dziewięciu opowiadań grozy. Ich tematyka jest najróżniejsza. Począwszy od spotkania z duchami...
2018-06-30
Pierwszy tom „Pana lodowego ogrodu” przeczytałem z wypiekami na twarzy. Jeszcze żadne Polskie fantasy nie zachwyciło mnie tak bardzo jak najsłynniejsze dzieło Jarosława Grzędowicza. Ciężko było znaleźć jakieś minusy. Mojego zapału nie sposób było ugasić, bo im dalej zagłębiałem się w fabułę tym bardziej byłem zachwycony kunsztem autora. Świetna fabuła, opisy wyjęte wprost z najgłębszych otchłani wyobraźni i klimat, którego nie sposób podrobić. Wszystko to składało się w jedną spójną całość i tworzyło dzieło wprost idealne.
Rozpoczęcie cyklu w tak dobrym stylu jest oczywiście wielkim wyczynem, ale także wielką odpowiedzialnością. O ile w tomie pierwszym nie miałem wielkich wymagań, to w drugim oczekiwałem podobnego poziomu. Trzeba przyznać, że autor postawił sobie poprzeczkę bardzo wysoko.
Teraz nasuwa się pytanie: Czy się zwiodłem? Już po pierwszych stronach odetchnąłem z ulgą. To nadal ten sam „Pan lodowego ogrodu”.
Uwaga! Poniższy opis zdradza zakończenie pierwszego tomu. Osoby, które nie skończyły czytać części pierwszej proszone są o pominięcie tego fragmentu.
Vuko Drakkainen po przegranej bitwie z Pier van Dykenem zostaje zamieniony w drzewo i skazany na wiecznie zapomnienie. Od tej niedoli ratuje go tajemniczy przybysz, który daje mu nowe życie. Ściąga z niego urok rzucony za pomocą magii i pozwala na rehabilitację. Niestety, ale to nie rozwiązało wszystkich problemów. Zmęczony, zrozpaczony i bez podstawowych rzeczy Vuko odkrywa, że niezawodny „Cyfral”, który dawał mu nie tylko większe szanse w walce, ale i możliwość zrozumienia ojczystego języka mieszkańców Midgaardu znika. Pojawia się jednak w swojej pierwotnej formie. Jakiej? Tego już nie zdradzę. Wszystkie te wydarzenia sprawiły, że priorytety głównego bohatera się zmieniły. Teraz liczy się nie tylko dopadnięcie naukowca i wykonanie misji, ale i przetrwanie.
Trzymaczem władca „Tygrysiego Tronu” po utracie wszystkiego co kocha kontynuuje podróż wraz ze swoim towarzyszem, by móc zregenerować siły i wrócić by odzyskać utracone królestwo.
Koniec spojlerów.
„Pan Lodowego Ogrodu – tom II” pod względem fabularnym jest moim zdaniem znacznie lepszy od pierwszego. Głównie dlatego, że coraz więcej kart zostaje odkrytych i możemy bardziej zagłębić się w wykreowany świat. Im dalej brniemy przez kolejne rozdziały tym wyraźniej widzimy ile pracy musiał włożyć Jarosław Grzędowicz w napisanie tej książki. Nie tylko żeby stworzyć tak ciekawy i spójny wątek fabularny, ale przede wszystkim w stworzenie Midgaardu. W tym świecie wszystko ma swoje miejsce i logiczne wyjaśnienie. Fauna, flora i postacie tworzą historię, która zapiera dech w piersiach. Wspomniane we wstępie opisy tylko potęgują nasze odczucia i sprawiają, że Midgaard pochłania nas do reszty.
Fajnie, że autor urozmaicił przygodę i umieścił w swojej powieści dwóch bohaterów. Kontrast między postaciami jest jeszcze bardziej widoczny niż w tomie pierwszym. To też wpływa na odbiór historii i wprowadza spore urozmaicenie. Kolejnym plusem jest pojawienie się „Cyfrala” w nowej formie. Przyznaję, że tego się nie spodziewałem.
Jak się później okazało, to nie jedyne zaskoczenie jakiego doświadczyłem. Czytanie tej powieści mogę na spokojnie porównać do przejażdżki roller coasterem.
Jarosław Grzędowicz kontynuacją „Pana lodowego ogrodu” obronił się po mistrzowsku. Nie pozostaje mi nic innego jak zabrać się za tom trzeci.
Pierwszy tom „Pana lodowego ogrodu” przeczytałem z wypiekami na twarzy. Jeszcze żadne Polskie fantasy nie zachwyciło mnie tak bardzo jak najsłynniejsze dzieło Jarosława Grzędowicza. Ciężko było znaleźć jakieś minusy. Mojego zapału nie sposób było ugasić, bo im dalej zagłębiałem się w fabułę tym bardziej byłem zachwycony kunsztem autora. Świetna fabuła, opisy wyjęte wprost z...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-03-03
Pan z Wami! Jako i ogród jego! Wstąpiwszy, porzućcie nadzieję. Oślepną monitory, ogłuchną komunikatory, zamilknie broń. Tu włada magia.
Na wstępie mojej recenzji pragnę zaznaczyć, że książka pochodzi z kolekcji: „Mistrzowie Polskiej Fantastyki”.
We wszystkich szanujących się rankingach najlepszych Polskich serii fantasy, cykl „Pan lodowego ogrodu” wymieniany jest jako jeden z najlepszych. Jarosław Grzędowicz stworzył kultową już serie, która trwale zapisała się do kanonu Polskiej literatury podobnie jak „Wiedźmin” Andrzeja Sapkowskiego czy cykl o Mordimerze Madderdinie Jacka Piekary. Co więc musi mieć w sobie książka, żeby trwale zapaść w pamięci czytelnika i mimo upływu lat nadal być jedną z najbardziej poczytnych? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w mojej recenzji.
Vuko Drakkainen człowiek pochodzenia polsko-fińsko-chorwackiego zostaje wybrany, by wyruszyć na ratunek ekspedycji naukowej znajdującej się na planecie Midgaard. Planeta jest jedyną znaną cywilizacją antropoidalną zaraz po Ziemi. Vuko nie zostaje wybrany przypadkiem. Zna on bowiem języki obce, obyczaje i potrafi radzić sobie w trudnych warunkach, bo jest dobrze wyszkolonym komandosem. Zadbano również o to, żeby nie różnił się od mieszkańców planety. Dlatego zmodyfikowano jego wygląd zewnętrzny i wszczepiono wspomagający „Cyfral”. Tak przygotowany Vuko przemierza „Wybrzeże żagli” i przyjmuje lokalne imię Ulf Nitj’sefni. Trafia on jednak na zły okres, bo na planecie trwa wojna Bogów. Giną śmiertelnicy i niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku. Czy uda mu się dokończyć zadanie? Czy odnajdzie zaginionych towarzyszy? Historia okaże się nieprzewidywalna i pełna niespodzianek.
Czytając opis fabuły może się wydawać, że „Pan lodowego ogrodu” to powieść science fiction. Po części tak jest. Mamy tutaj elementy stricte sf, ale jest ich bardzo mało. To mnie bardzo ucieszyło, bo nie jestem fanem tego gatunku. Elementy związane z eksploracją kosmosu znikają zaraz po wylądowaniu Vuko na planecie Midgaard. Wtedy książka zmienia się z rasowe dark fantasy.
Pod względem fabularnym książka broni się na każdym kroku. Historia przedstawiona przez autora wciąga od pierwszych stron. Nie tylko za sprawą głównego wątku fabularnego jakim jest śledztwo, ale przede wszystkim przez wykreowany świat. Czytając „Pana lodowego ogrodu” mamy wrażenie, że uczestniczymy w historii, w iście Tolkienowskim stylu. Wszystko za sprawą barwnych opisów krain i postaci. Te elementy wprawiają w zachwyt i zadumę. Grzędowicz doszedł do perfekcji w opisywaniu stworzonego przez siebie świata. Widać, że włożył dużo wysiłku i pracy, żeby stworzyć takie cudo. Nic dziwnego, że stworzono grę planszową na motywach powieści. Mam nadzieję, że w przyszłości doczekam się ekranizacji i gry komputerowej.
Wspominając o głównych bohaterach nie sposób pominąć postaci, która podobnie jak Vuko, Nocny Wędrowiec odgrywa kluczową rolę. Tą postacią jest młody książę tohimon, szkolony na przyszłego władcę. To dzięki niemu poznamy Wybrzeże Żagli z innej perspektywy. Momenty z nim są tak samo ciekawe i interesujące. Wątek z bysterkami szczególnie zapisał się w mojej pamięci.
Sam Vuko jest bohaterem bardzo interesującym. Zabawnym i sympatycznym. Jestem przekonany, że w kolejnych tomach jego postać rozwinie się jeszcze bardziej. Dzięki wyjątkowej kreacji Nocny Wędrowiec stał się postacią kultową, którą zna każdy miłośnik gatunku.
„Pan lodowego ogrodu” to powieść wybitna. Wręcz genialna. Każdy powinien mieć w swojej biblioteczce wszystkie cztery tomy.
Pan z Wami! Jako i ogród jego! Wstąpiwszy, porzućcie nadzieję. Oślepną monitory, ogłuchną komunikatory, zamilknie broń. Tu włada magia.
Na wstępie mojej recenzji pragnę zaznaczyć, że książka pochodzi z kolekcji: „Mistrzowie Polskiej Fantastyki”.
We wszystkich szanujących się rankingach najlepszych Polskich serii fantasy, cykl „Pan lodowego ogrodu” wymieniany jest jako...
"Geniusz zbrodni" może śmiało kandydować na najlepszą książkę psychologiczną z motywem kryminalnym w tle. Kreacja głównego protagonisty to majstersztyk. Dawno nie czytałem powieści z tak dobrze wykreowaną postacią. Chris Carter wspiął się na wyżyny swoich umiejętności. Polecam
"Geniusz zbrodni" może śmiało kandydować na najlepszą książkę psychologiczną z motywem kryminalnym w tle. Kreacja głównego protagonisty to majstersztyk. Dawno nie czytałem powieści z tak dobrze wykreowaną postacią. Chris Carter wspiął się na wyżyny swoich umiejętności. Polecam
Pokaż mimo to