-
ArtykułyCzytamy w weekend. 7 czerwca 2024LubimyCzytać108
-
ArtykułyHistoria jako proces poznania bohatera. Wywiad z Pawłem LeśniakiemMarcin Waincetel1
-
ArtykułyPrzygotuj się na piłkarskie święto! Książki SQN na EURO 2024LubimyCzytać6
-
Artykuły„Nie chciałam, by wydano mnie za wcześnie”: rozmowa z Jagą Moder, autorką „Sądnego dnia”Sonia Miniewicz1
Biblioteczka
2021-02-08
2021-04-20
4/10
Zachwalany przez wielu "Woyzeck" jest dla mnie totalnym nieporozumieniem, wyraźnie miałem zbyt wysokie oczekiwania, ale chyba ciężko mi się dziwić. Przede wszystkim zamiast spodziewanego dramatu z osobliwym, kafkowskim klimatem dostałem zaledwie zarys właściwego dramatu.
Niby są tu prowadzone dwutorowo dwa wątki (Woyzecka i jego żony), ale prowadzone tak szybko, że sceny zmieniają się w ekspresowym tempie i zanim czytelnik zdąży mniej więcej zrozumieć jej znaczenie, zaczyna się następna. Dialogi są zupełnie nijakie i ciężkie do czytania, mogę to policzyć na karb tłumaczenia, ale raczej to wina szkicowości całego "Woyzecka". Nie kupuję (na ile ją zrozumiałem) wymowy dramatu, bo opresyjność armii i doktora (sic!) jest wręcz śmieszna i nie wiem skąd wynikała infantylność bohatera. Wobec tego zbrodnia też nie szokuje, a gniew, że ktoś położył łapę na mojej własności, to raczej niezbyt ciekawy motyw morderstwa. Zastanawia mnie też przynależność gatunkowa - ani to dramat naturalistyczny, ani romantyczny, ani nic pomiędzy.
Jeśli to ma być jedno z najbardziej cenionych dzieł niemieckiego dramatu XIX wieku, to zastanawiam się na jak niskim poziomie musi być ta dramaturgia. Cóż, nie chcę uchodzić za wielkiego znawcę, malkontenta i krytyka, ale chyba już za późno. Podejrzewam jednak że szkicowość "Woyzecka" jest pewnym atutem dla samych reżyserów teatralnych i aktorów, którzy mogą wziąć klasyczne i jako tako kojarzone dzieło, a potem przerobić je w dowolny sposób. Ale ja, jako zwykły czytelnik, żadnego potencjału tu nie widzę.
4/10
Zachwalany przez wielu "Woyzeck" jest dla mnie totalnym nieporozumieniem, wyraźnie miałem zbyt wysokie oczekiwania, ale chyba ciężko mi się dziwić. Przede wszystkim zamiast spodziewanego dramatu z osobliwym, kafkowskim klimatem dostałem zaledwie zarys właściwego dramatu.
Niby są tu prowadzone dwutorowo dwa wątki (Woyzecka i jego żony), ale prowadzone tak szybko, że...
2021-04-02
6,5/10
Swego czasu kontrowersyjne "Lochy Watykanu" André Gide'a będące jedną z pierwszych eksperymentalnych powieści w literaturze Zachodu. Jej fabułę napędza absurdalna kryminalna intryga podających się za duchownych naciągaczy, którzy wyłudzają pieniądze od francuskich i włoskich arystokratów pod pozorem ratowania papieża z masońskiej niewoli. Z tego powodu nazwałbym to swoistą komedią kryminalną, choć sam pisarz formą chciał nawiązać do tradycyjnej starofrancuskiej farsy.
W pierwszej warstwie jest to przede wszystkim satyra na burżuazję, w duchu buñuelowskim wyśmiewająca jej naiwność, dziecinność i dewocję. Gide zdaje się upatrywać religijność lub ateizm tylko jako cechę charakteru lub dzieło czystego przypadku, niż faktyczne przekonanie wypływające z wnętrza człowieka. Jednym z kluczowym motywów jest także problematyka popełnienia zbrodni bez motywu, której dopuszcza się centralna postać powieści, oraz sposób pojmowania świata przez wyraźnych socjopatów reprezentowanych przez Lafcadio i Protosa. Udało się także Gide'owi podszyć wszystko bardzo subtelnym absurdem, a także roztoczyć w utworze osobliwy nastrój belle epoque, tak pięknej, że aż nudnej - stąd skłonność wśród bohaterów do poszukiwania wrażeń lub podejmowania ryzyka.
Bardzo doceniam podejmowane przez autora tematy i zabawę z oczekiwaniami czytelnika, m.in. przewrotne poświęcanie czasu narracyjnego na elementy w żaden sposób istotne, jak walka Amadeusza z pluskwami. Równie doceniam dość nowoczesną narrację. Mimo, że Gide operuje raczej prostym językiem, jego sposób opowiadania historii skojarzył mi się ze specyfiką języka i narracji Nabokova. Ten jednak zdecydowanie stoi wyżej od Francuza, bo niestety "Lochy Watykanu" literacko są raczej dość zwyczajne, przynajmniej ze współczesnej perspektywy.
Ostatecznie mam jednak bardzo mieszane uczucia względem "Lochów Watykanu". Z jednej strony imponuje mi zamysł, a także bardzo różnorodna tematyka, którą pisarz zdołał poruszyć w tak króciutkiej powieści. Czytało się ją szybko i całkiem przyjemnie, jednak w żadnym stopniu nie jest satysfakcjonująca. Brak tu głębszych rozważań mimo kilku ciekawych cytatów, intryga nie zostaje pociągnięta ani rozwiązana w interesujący sposób, a subtelny humor nie podnosi walorów rozrywkowych powieści do zadowalającego poziomu. W efekcie czekałem, aż fabuła skręci w nieoczekiwaną stronę lub zostanę w jakiś sposób zaskoczony. Zanim to nadeszło, książka się skończyła. Wielka szkoda, bo to oczywisty zmarnowany potencjał.
6,5/10
Swego czasu kontrowersyjne "Lochy Watykanu" André Gide'a będące jedną z pierwszych eksperymentalnych powieści w literaturze Zachodu. Jej fabułę napędza absurdalna kryminalna intryga podających się za duchownych naciągaczy, którzy wyłudzają pieniądze od francuskich i włoskich arystokratów pod pozorem ratowania papieża z masońskiej niewoli. Z tego powodu nazwałbym to...
2021-02-09
2021-02-08
10/10
Tak jak "Ferdydurke", "Zbrodnia i kara" była przeze mnie znienawidzoną lekturą w liceum. Postanowiłem wtedy po prostu nie czytać Dostojewskiego i teraz nie wiem, czy powinienem żałować, że nie sięgnąłem po jego twórczość wcześniej. Może już wtedy byłbym w stanie docenić literaturę i nauczyć się regularnego, świadomego czytania. Ale może wręcz przeciwnie? Może należy cieszyć się, że zacząłem czytać dopiero po latach, gdy dopiero teraz zacząłem Dość o mnie, czas powiedzieć coś o książce!
"Zbrodnia i kara" zdaje się zaczynać in medias res, gdy Raskolnikow już postanowił popełnić morderstwo, gdy już nękają go uciążliwe stany chorobowe. Genialność powieści, której odmawiałem jej w czasach szkolnych, polega właśnie na tym, że dopiero na przestrzeni całej książki czytelnik stopniowo dowiaduje się, co tak naprawdę kierowało Raskolnikowem. Wbrew mojemu nieprawidłowemu przeświadczeniu, które również wyniosłem ze szkoły, Dostojewski nie poświęca całości książki wyłącznie stanom psychicznym i wyrzutom sumienia Rodiona leżącego nieustannie na kanapie. Dzieje się tu znacznie więcej i nie o samego Raskolnikowa tu chodzi.
Dostojewski poza Raskolnikowem prezentuje całą gamę żywych postaci - od alkoholika Marmieładowa i jego bojącej się całego świata córki Sonii, poprzez dogłębnie nieszczęśliwą Katarzynę Iwanownę, usychającą z troski nad synem matkę Raskolnikowa i jego spokojnej siostry, głośnego i poczciwego Razumichina (uwielbiam go, doskonały przyjaciel dla Rodiona), aż do nijakiego Lebieziatnikowa z dziwnymi poglądami, ekscentrycznego i przebiegłego Porfirego oraz Łużyna, który za obyczajnością skrywa arogancję i podłość. Nad tym wszystkim stoi tajemniczy i niepokojący samą swą obecnością Swidrygajłow z niejasnymi zamiarami wobec Rodiona i jego najbliższych. Sam Raskolnikow jest ciekawą postacią, paradoksalnie odpychającą, jednocześnie zaskakującą nagłą dobrocią serca, inteligencją i siłą charakteru. To wszystko składa się swoisty obraz społeczeństwa petersburskiego oraz obraz miasta do cna zepsutego, które samą swą atmosferą oddziałuje na bohaterów, wywołując w nich rozpacz, agresję i całą masę negatywnych uczuć.
Nie dam rady nie porównywać "Zbrodni i kary" do "Braci Karamazow", których przeczytałem wcześniej. "Zbrodnia i kara" nie posiada dłużyzn czy przeładowania wątkami i myślami. Jest to powieść przemyślana, o spójnej kompozycji, a jej akcja jest wartka i trzyma w napięciu niczym dobry thriller. Wręcz powiedziałbym, że ta najsłynniejsza powieść Dostojewskiego może być uznawana za pierwszy thriller psychologiczny w dziejach.
10/10
Tak jak "Ferdydurke", "Zbrodnia i kara" była przeze mnie znienawidzoną lekturą w liceum. Postanowiłem wtedy po prostu nie czytać Dostojewskiego i teraz nie wiem, czy powinienem żałować, że nie sięgnąłem po jego twórczość wcześniej. Może już wtedy byłbym w stanie docenić literaturę i nauczyć się regularnego, świadomego czytania. Ale może wręcz przeciwnie? Może należy...
7/10
Dla uczniów polskiego systemu edukacyjnego twórczość Charlesa Dickensa sprowadza się do samej "Opowieści wigilijnej", ale uczniowie z krajów anglosaskich są raczej bliżej zaznajomieni z "Davidem Copperfieldem", "Opowieścią o dwóch miast" lub "Wielkimi nadziejami", a czytelnicy żyjący w czasach Dickensa lub niewiele dekad później raczej zaczytywali się przede wszystkim "Klubem Pickwicka". Dla mnie jednak twórczość angielskiego realisty od dziecka kojarzy mi się z "Oliverem Twistem".
Postanowiłem sobie odświeżyć tę powieść, ponieważ nie skończyłem jej za pierwszym razem. Sięgnąłem po nią pod wpływem premiery filmu Polańskiego, który choć był pomyślany jako film dla dzieci, zrobił na mnie wstrząsające wrażenie brutalnością i brudem świata ukazanym na ekranie. Pierwsze rozdziały książki poraziły mnie tak samo - Oliver Twist od małego dziecka jest głodzony i bity za najmniejsze przewinienia, czego nie potrafiłem wtedy, będąc w zasadzie niewiele starszym od bohatera, tego zrozumieć. Choć teraz powieść Dickensa nie wydaje się mi aż tak straszna, wciąż jednak zadziwia brutalnością, opisywanym bestialstwem czy spektakularnym opisem śmierci jednego z bohaterów, co jest chyba bardzo rzadko spotykane w XIX-wiecznej literaturze.
W wieku dziecięcym nie zauważyłem też wielkich pokładów ironii, którą pisarz wkłada w opowiadanie. Realizm Dickensa łączy się ze specyficzną satyrą. Choć znana jest wszystkim dickensowska wrażliwość na ubóstwo, nędzę i niedolę ludzką (co widać chociażby w rozlicznych naturalistycznych opisach złych warunków mieszkaniowych, cierpienia fizycznego, głodu i marnej jakości jedzenia), to w "Oliverze Twiście" jest zaskakująca spora ilość naprawdę czarnego humoru. Rzeczywistość industrialnej Anglii przedstawiona jest w dość groteskowy sposób i co ciekawe, zwykle dotyczy to urzędników i stróżów prawa oraz związanych z nim sytuacji. W rozdziałach, w których pojawia się szajka złodziei i inni złoczyńcy, Dickens wraca do ponurego realizmu, w którym można się doszukiwać zapowiedzi francuskiego naturalizmu Zoli.
"Oliver Twist" po wielu stronach nabiera dość kryminalnego zacięcia, a z czasem zaczyna dominować w nim dość wartki wątek sensacyjny. Sierota Oliver pojawia się coraz rzadziej, a pierwsze skrzypce przejmują dobrzy ludzie, którzy starają się rozwikłać zagadkę pochodzenia chłopca i uwolnić go od zakusów jego wrogów z przestępczego półświatka. Choć fabuła jest czasami oparta na mało prawdopodobnych przypadkach, a postaci są raczej niezbyt dogłębnie nakreślone, a dialogi raczej dość drętwe, to śledzi się ją z przyjemnością i zapałem. Na pochwałę jednak zasługuje stworzenie relacji bandyty Williama Sikesa z Nancy, której tragiczne położenie, stany chorobowe i szlachetny charakter zostały wyciągnięte jakby żywcem z jakiegoś dzieła Dostojewskiego. Choć Dickens nie zajmuje się literackim psychologizmem, to na podstawie samych zachowań Nancy można wywnioskować wielki konflikt, jaki toczył się w jej sercu i umyśle.
Z powieści Dickensa płynie szczere i żarliwie głoszone przesłanie, że nie należy ulegać złym wpływom. Oliver Twist mimo całego cierpienia i próby wciągnięcia go w działalność przestępczą, zapierał się rękoma i nogami przed karierą ulicznego złodzieja, wielokrotnie dając przykład swojej uczciwości. Dzięki temu udało mu się zdobyć troskliwy, opiekuńczy i kochający dom. Dickens zbliża się też do głoszonej przez polskich pozytywistów potrzeby pracy u podstaw. Angielski pisarz wyraża przekonanie, że uczciwa praca podparta szczerą wiarą i dobrocią serca potrafi zdziałać cuda. Może i trochę naiwne, prostolinijne i staroświeckie, ale też całkiem mądre i pokrzepiające. Zresztą, kto zabroni mu bycia idealistą?
7/10
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toDla uczniów polskiego systemu edukacyjnego twórczość Charlesa Dickensa sprowadza się do samej "Opowieści wigilijnej", ale uczniowie z krajów anglosaskich są raczej bliżej zaznajomieni z "Davidem Copperfieldem", "Opowieścią o dwóch miast" lub "Wielkimi nadziejami", a czytelnicy żyjący w czasach Dickensa lub niewiele dekad później raczej zaczytywali się przede wszystkim...