-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński8
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać459
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2023-06
2023-05
2023-04
2023-04
2019-01-24
2019-01-10
2019-01-05
2018-12-05
2018-03-24
2016-09-29
2016-05-26
Drugie (po "Matce Boskiej płatnych morderców") spotkanie z Vallejo zaliczam do spotkań satysfakcjonujących. Do tego stopnia, że dziwi mnie niska ocena tej książki na portalu "LC". Może po prostu moje oczekiwania po lekturze poprzedniej powieści obniżyły poprzeczkę oczekiwań?
Bo "Mój brat alkad" to sprawnie napisana satyra. Na władzę i idące za tym zdeprawowanie, na mentalność Kolumbijczyków, na układy i układziki, na Kościół, ale to już chyba z rozpędu, bo Vallejo po prostu opisuje krajobraz rodzinnego miasteczka. Logicznym zatem jest, że dostaje się wszystkim, którzy jego koloryt współtworzą.
Wbrew niektórym opiniom, nie uważam tej powieści za wulgarną, choć Vallejo nie waha się przed wzmocnieniem wypowiedzi niecenzuralnymi wyrażeniami. Ale z drugiej strony, przy takim, hm, klimacie społecznym dziw bierze, że "Mój brat alkad" nie jest bardziej wypełniony "bluzgami".
Rzecz byłaby depresyjna, gdyby nie zjadliwe poczucie humoru, którym autor okrasza akcję. Humoru niejednokrotnie mocno czarnego.
Warto przeczytać. Zwłaszcza kandydaci na sołtysów i burmistrzów mają dobrą lekcję polityki. Także społecznej.
Drugie (po "Matce Boskiej płatnych morderców") spotkanie z Vallejo zaliczam do spotkań satysfakcjonujących. Do tego stopnia, że dziwi mnie niska ocena tej książki na portalu "LC". Może po prostu moje oczekiwania po lekturze poprzedniej powieści obniżyły poprzeczkę oczekiwań?
Bo "Mój brat alkad" to sprawnie napisana satyra. Na władzę i idące za tym zdeprawowanie, na...
2016-05-07
2016-01-25
Kiedy książka Vidala "The Town and the Pillar" (osobiście wolę oryginalny tytuł) ukazała się pod koniec lat 40. XX wieku, wywołała spore kontrowersje w Ameryce. Patrząc z perspektywy czasu można stwierdzić, że bardzo dobrze zapowiadała nadchodzące zmiany w obyczajowości USA, a co za tym idzie - rewolucję seksualną. Ba! stanowiła niezły kij wbity w mrowisko, ponieważ odczarowywała bez skrupułów amerykańską fabrykę snów, Hollywood.
Można polemizować czy i dziś ta powieść jednego z najbardziej szczerych pisarzy amerykańskich potrafi bulwersować. Pewnie nie aż tak - jakby nie było minęło ponad 50 lat. Jednakże ekscytujące pozostaje w niej coś innego.
Vidal chłodno, niemal kronikarsko, opisuje wchodzenie w dorosłość młodego homoseksualisty, ukazując go nie tylko jako nieukształtowanego (bo ten proces dopiero postępuje), ale przede wszystkim jako antypatycznego bubka, stojącego o jeden krok od socjopatii. Nie ocenia go, nie krytykuje, ale czytelnik raczej nie stanie się jego sympatykiem. Ale czy w tej powieści w ogóle da się kogoś lubić? Wszyscy uprawiają swoje gry, mniej lub bardziej świadomie. Albo, jak główny bohater, przez większość czasu pozwalają się nieść prądowi, wykazując się oportunizmem. Przyznam szczerze, to sztuka tak poprowadzić narrację, by niczego nie sugerując czytelnikowi wmówić mu, że, na przykład, mamy do czynienia z autentycznymi przygodami autora.
Ponadto, siłą tej powieści jest bezpardonowe rozprawienie się ze społecznością gejowską. Nie ma zmiłuj - menażeria typów środowiskowych przedstawiona ze znawstwem (choć sam autor zapewniał, że do tego mu było daleko) pozostaje do naszych czasów najlepszą charakterystyką zaklętego kręgu homoseksualnej bohemy: ciotki-plotkarki, sublimujący się, heteronormatywni, biseksualni z ciekawości czy - jak byśmy dziś ich określili - gay-for-pay. Ci, którzy szukają miłości - głównie do siebie - oraz ci, którzy zrobią wszystko, by utwierdzić się w swojej życiowej przegranej. A każdy odszczepieniec narażony jest na ostracyzm i pogardliwą opinię z kategorii "nie-nasz".
I to jest, moim zdaniem, najmocniejszy atut książki. Pomimo tylu lat zachowania społeczne, które przedstawił autor pozostają bez zmian, pomimo wszelkich rewolucji socjologicznych. I Stonewall nie ma tu nic do rzeczy.
Kiedy książka Vidala "The Town and the Pillar" (osobiście wolę oryginalny tytuł) ukazała się pod koniec lat 40. XX wieku, wywołała spore kontrowersje w Ameryce. Patrząc z perspektywy czasu można stwierdzić, że bardzo dobrze zapowiadała nadchodzące zmiany w obyczajowości USA, a co za tym idzie - rewolucję seksualną. Ba! stanowiła niezły kij wbity w mrowisko, ponieważ...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-01-06
2006-10-17
2013-02-10
Druga część historii rodziny Neshov zdaje się być stworzona według tej samej receptury i według tych samych składników, co jej poprzedniczka, "Ziemia kłamstw". Jednakże wydaje się, że tutaj nieco traci ona tempo. Nadal czytanie jej stanowi przyjemność i czytelnikowi towarzyszy zainteresowanie co do dalszego rozwoju sytuacji, ale skala problemów, z którymi bohaterowie muszą (?) się zmierzyć, niepokojąco przechyla się w stronę "opery mydlanej". Pewne rozwiązania fabularne, choć z jednej strony logiczne, sprawiają wrażenie obliczonych na tanie poruszenie czytelnika, co, mając w pamięci naturalność i zwartość pierwszego tomu, jest niepotrzebne.
Mocne 6.
Druga część historii rodziny Neshov zdaje się być stworzona według tej samej receptury i według tych samych składników, co jej poprzedniczka, "Ziemia kłamstw". Jednakże wydaje się, że tutaj nieco traci ona tempo. Nadal czytanie jej stanowi przyjemność i czytelnikowi towarzyszy zainteresowanie co do dalszego rozwoju sytuacji, ale skala problemów, z którymi bohaterowie muszą...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to