Polski poeta, prozaik i kompozytor. Laureat VIII Konkursu im. Jacka Bierezina (2000). W 2007 został nominowany do Nagrody Literackiej Gdyni za książkę Henry Berryman Pięśni. Jego wiersze były tłumaczone m.in. na niemiecki, angielski, słoweński, serbski, bułgarski, czeski, hiszpański, kataloński, włoski. Jest buddystą, uczniem Ole Nydahla. Mieszka w Krakowie, do lipca 2010 w Poznaniu.
Nie umiem dokładnie sprecyzować dlaczego tak jest, ale od pewnego momentu lektury nie mogłem przestać myśleć o książce Jerzego Krzysztonia „Obłęd” (przeczytanej gdzieś w zamierzchłej przeszłości). I wcale nie dlatego nawet, że i tu i tam mamy niejako do czynienia z pacjentem psychiatrycznym. Chociaż może właśnie tak. Może sposób prowadzenia narracji właśnie z tym jest związany. Ale tak jak Krzysztoń opowiadał niejako swoje własne przeżycia, tak historia opisana przez Edwarda Pasewicza powstała chyba w jego głowie. A w każdym razie sposób jej przedstawienia. Bo nie wiem, czy jest to od początku do końca wymyślona powieść, czy może reportaż literacki. A może rodzaj spisanych własnych przeżyć autora? Bo nie wiem, w którym miejscu kończą się fakty, a w którym zaczyna fikcja, co jest prawdą, a co tylko domysłem. Kompozytor Norbert von Hannenheim jest postacią autentyczną, choć nigdy o nim wcześniej nie słyszałem, ale czy autentyczne są, decydujące tu niemal o wszystkim, zapiski babki narratora, Weroniki Werhunt z Międzyrzecza? Jeśli cała ta opowieść powstała wyłącznie w głowie autora, to nie wiem, pod czego wpływem ją pisał, jakich środków zażywał, co było jego inspiracją. Że powstał majstersztyk, nie mam wątpliwości. Ale majstersztyk trudny w lekturze. Fascynujący, ale niełatwy. Niby całość układa się w jakąś logiczną opowieść, ale wątków jest tak dużo, styl tej książki wymaga ciągłej uwagi, bo nim się człowiek zorientuje już jest w innym miejscu, już stracił wątek, już nie wie kto w tym momencie i o czym opowiada; czy to lata trzydzieste, czy zaraz-powojenne, czy może już współczesne. Do tego dochodzą sny bohatera, które – choć wydaje się to niemożliwe – są jeszcze bardziej szalone niż jego jawa. Jeśli komuś w tym opisie jeszcze wciąż czegoś mogłoby zabraknąć, to należy niewątpliwie dodać, że całość przesiąknięta jest homoerotyzmem i to w sposób absolutnie uciekający od jakiejkolwiek subtelności (żeby to w miarę subtelnie określić). No i jest tego prawie 600 stron! Polecam z czystym sercem, ale chyba tylko najwytrwalszym czytelnikom. Bo lektura to faktycznie fascynująca i w formie i w treści, ale na pewno nie łatwa. Myślę, że taką książkę można napisać tylko raz w życiu.
Jak tradycja karze w numerze na koniec roku muszą się znaleźć zestawienia i prezentowniki. A listy kocham najbardziej. Tu miałam używanie przebierając wśród list gatunkowych i tematycznych. Małym zgrzytem były „Najpiękniejsze okładki”, gdzie treść nie końca pokrywała się z ilustracjami.
Nie uważam za zasadne streszczania książek, szczególnie np. blisko sześciostronicowe opracowanie biografii „Babel. Człowiek bez losu”. Trzeba być mocno wciągniętym w temat, żeby jeszcze sięgnąć po książkę. Jeśli już streszczać to książki, które nie doczekały się jeszcze tłumaczenia. Ale może tylko ja tak mam.
Poza tymi mankamentami znalazło się jednak dużo ciekawych treści, szczególnie z działu niespodzianki, czyli „Co nas podnieca”.
Moje ulubione:
Agnieszka Jucewicz „Jakim językiem mówi twoje cierpienie” – o tym jak się ma widzenie siebie w czasie kryzysu psychicznego w kontrze do diagnozy zmieniającej się za nieustannie ewoluującą psychiatrią;
Katarzyna Wężyk „Każdej jej porno” – o tym czego szukamy w literaturze erotycznej (z prześmiesznymi wyimkami z wybranych erotyków);
Renata Lis „ Między Pornhubem i plebanem” – o tym czy pornografia to zło;
Małgorzata Żarów „Jak dobrze pisać o seksie” – o tym jak pisze się o seksie; brawa za „mentalną strefę erogenną”;
Ignacy Karpowicz „Seks najgorszy” – o nominacjach do nagrody za najgorszą scenę erotyczną w literaturze;
Natalia Szostak ”Dzieła martwych ludzi” – o oczekiwaniach wobec pisarzy co do autopromocji i aktywnego istnienia w social mediach;
Karolina Sulej „A ty noś, noś, noś ręce w kieszeni” – o znaczeniu kieszeni, co z pozoru brzmi trywialnie, a jednak w kontekście kulturowo-społecznym nabiera sensu;
Olga Drenda „Odruch luksusowy” – o tym czym jest humor;
Jacek Podsiadło „Pisarzu, czy i nie żal” – o absurdach i niezręcznościach z lektur uzupełniających