-
Artykuły„Shrek 5”, nowy „Egzorcysta”, powrót Avengersów, a także ekranizacje Kinga, Dahla i Hernana DiazaKonrad Wrzesiński4
-
Artykuły„Wyluzuj, kobieto“ Katarzyny Grocholi: zadaj autorce pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać23
-
Artykuły„Herbaciany sztorm”: herbatka z wampiramiSonia Miniewicz1
-
ArtykułyWakacyjne „Książki. Magazyn do Czytania”. Co w nowym numerze?Konrad Wrzesiński9
Biblioteczka
2009-11-02
2013-08-13
2013-09-30
2013-02-10
2013-05-26
2013-01-27
2013-07-09
Przyznanie Steinbeckowi literackiej nagrody Nobla wzbudziło wiele kontrowersji (jak zresztą każdorazowy wybór nowego laureata), zresztą sam zainteresowany otwarcie twierdził, że na takie wyróżnienie nie zasłużył. Może i nie, ale przyznam szczerze, że nikt inny nie potrafi tak oszczędnymi słowami, kilkoma prostymi, niewymuszonymi zdaniami, odmalować przed oczami czytelnika krajobraz, konkretną scenę... Co tam odmalować, obcując z jego literaturą niemalże uczestniczy się w tych opisanych wydarzeniach, wręcz czuje się powietrze amerykańskiej prowincji, rzeka niemalże przepływa obok nas i my wyłapujemy jej subtelną woń.
"Kasztanek", pierwsze z opowiadań, a jednocześnie nieco słabsze od "Perły", świetnie przedstawia historię młodego bohatera, który otrzymuje swojego pierwszego źrebaka.
"Perła" - to prawdziwy skarb - każda scena wydaje się gotowa do sfilmowania - każde zdanie kreuje kolejny kadr filmu w naszym umyśle. To zaiste prawdziwa sztuka. I choćby za tę umiejętność przyznałbym Nobla Steinbeckowi.
Niestety, nie jestem w komitecie noblowskim, ale tutaj na Lubimy Czytać mogę z czystym sumieniem polecić jego prozę i właśnie te dwa opowiadania, z naciskiem na "Perłę".
Warto.
Przyznanie Steinbeckowi literackiej nagrody Nobla wzbudziło wiele kontrowersji (jak zresztą każdorazowy wybór nowego laureata), zresztą sam zainteresowany otwarcie twierdził, że na takie wyróżnienie nie zasłużył. Może i nie, ale przyznam szczerze, że nikt inny nie potrafi tak oszczędnymi słowami, kilkoma prostymi, niewymuszonymi zdaniami, odmalować przed oczami czytelnika...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-08-03
2013-11-11
2013-02-04
2013-01-21
Widząc w księgarni książkę z fotografią dawnych Zakładów Izraela Poznańskiego na okładce, moje patriotyczne łódzkie serce ucieszyło się, że oto wreszcie ktoś napisał rzecz, która rozgrywa się w moim rodzinnym mieście. A kiedy jeszcze zobaczyłem, że to kryminał ocierający się o okultystyczne zagadnienia, to radość ma nie miała końca. Książkę kupiłem i czym prędzej zabrałem się do czytania. Jednakże, wraz z kolejnymi stronicami stopniowo traciłem zainteresowanie powieścią kryminalną retro i coraz niecierpliwiej spoglądałem na półki z innymi wydawnictwami.
Oto mamy genialnego młodego komisarza Drwęckiego, który - niczym Strażnik Teksasu - walczy z mafią warszawską Anno Domini 1929, budząc jednocześnie w niej podziw dla swej niezwykle skromnej osoby, przesiaduje z literatami i filozofami (bo przecież ile można z glinami rozmawiać) a przede wszystkim - zostaje wysłany /zesłany/ do Łodzi, by rozpracować sprawę tajemniczych okoliczności śmierci swego byłego podwładnego. Dintojra, żydowskie czary-mary i łódzki półświatek przemysłowy - to tylko niektóre "dybuki" z którymi dzielny bohater Drwęcki będzie musiał się zmierzyć.
O mój Boże! Zawsze zastanawiam się, jak całkiem fajną intrygę, całkiem fajny materiał można w najprostszy i najgłupszy jednocześnie sposób spaprać (używając kolokwializmu). Czy naprawdę w co drugie, trzecie zdanie trzeba wtrącać dowcip? Czy na pewno policjant ciężko postrzelony i ten, który ledwo uszedł postrzałowi mają siły prowadzić czczą paplaninę? A jak wszystko idzie jak z płatka temu dzielnemu młodemu komisarzowi! Niestety, prawdopodobieństwa zero, czuć papier na odległość.
Doceniam starania Lewandowskiego, by odtworzyć klimat międzywojennej Łodzi i doceniam próbę zgłębienia wiedzy z historii miasta. Tyle, że sprawia ona wrażenie na siłę "wciśniętej", jakby autor podkreślał, że zapoznał się z tematem, choć w wyniku jego zabiegów raczej obnażona jest powierzchowność tego zaznajomienia. Przykładowo, opisując podróż policjantów z Warszawy przez łódzkie Bałuty autor podaje raz za razem, wręcz jednym tchem, nazwy ulic, przez które bohaterowie jadą. Tylko, że nic z tego nie wynika. Zupełnie, jakby pisarz patrzył na przedwojenną mapę i spisywał z niej.
Legendarny Ślepy Maks jest przedstawiony jako niemalże dresiarz Międzywojnia, choć nie trzeba zbyt głębokich studiów, by dotrzeć do informacji, że ten "łódzki Al Capone" był w rzeczywistości drobnym człowieczkiem, z kaprawym oczkiem.
Żeby nie było, że się czepiam. Intryga jest naprawdę interesująca i wciągająca, zaś klimat Łodzi okresu międzywojnia daje się gdzieniegdzie wyczuć. Wiem, to tylko powiastka kryminalna, żadna tam nowa "Ziemia Obiecana". Wiem, mam zupełnie tego świadomość. A jednak, po przeczytaniu "Perkalowego dybuka" nie nabrałem ochoty na kolejne spotkanie z komisarzem Drwęckim.
Widząc w księgarni książkę z fotografią dawnych Zakładów Izraela Poznańskiego na okładce, moje patriotyczne łódzkie serce ucieszyło się, że oto wreszcie ktoś napisał rzecz, która rozgrywa się w moim rodzinnym mieście. A kiedy jeszcze zobaczyłem, że to kryminał ocierający się o okultystyczne zagadnienia, to radość ma nie miała końca. Książkę kupiłem i czym prędzej zabrałem...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to