Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Meller nie jest pisarzem. Ta książka to potwierdza.

Meller nie jest pisarzem. Ta książka to potwierdza.

Pokaż mimo to


Na półkach:

No nie wiem... Czy powieść musi trzymać się utartych ścieżek, aby być thrillerem? Czy szukanie własnej drogi to wyznacznik prawdziwego talentu? Tego rodzaju pytania krążą mi w głowie po przeczytaniu pierwszej książki niejakiego Demma. Nie da się jej jasno skategoryzować. Trudno umieścić ją obok czegoś, co już znam. Z jednej strony jest to bez wątpienia plus, ale z drugiej - może być problemem.

Widząc hasło thriller czy kryminał, mamy wobec książki pewne oczekiwania. Fakt, "Między bukami echa mają gęstość krwi" zawiera zagadkę kryminalną, śledztwo lokalnych policjantów i sceny pełne napięcia. Ale zawiera też mnóstwo wypełniaczy. Wstawki, odniesienia czy różnego rodzaju dopowiedzenia to dość spora część tekstu. W gruncie rzeczy byłoby to strasznie męczące, gdyby nie styl autora, który tworzy taki klimat, że aż normalnie spać przez to nie mogłam.

Myślę, że "Między bukami..." to podróż, wycieczka po nastrojowych zakątkach podkarpacia (sama znam je bardzo dobrze, co na pewno miało wpływ na ocenę), jak i konwencjach literackich. Nie polecam wielbicielom typowych kryminałów ze stacji benzynowj. Ale jeśli ktoś szuka czegoś nowego, jakiejś nietuzinkowej wariacji - warto tę książkę przeczytać.

No nie wiem... Czy powieść musi trzymać się utartych ścieżek, aby być thrillerem? Czy szukanie własnej drogi to wyznacznik prawdziwego talentu? Tego rodzaju pytania krążą mi w głowie po przeczytaniu pierwszej książki niejakiego Demma. Nie da się jej jasno skategoryzować. Trudno umieścić ją obok czegoś, co już znam. Z jednej strony jest to bez wątpienia plus, ale z drugiej -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To jest chyba najlepszy reportaż o Bieszczadach. Najlepiej oddaje to, kim są ludzie mieszkający dzisiaj w tych górach. Nie jakieś kurde zakapiory czy inne dziwolągi. Normalni ludzie i ich rodziny. W końcu w Biesach nie ma już rdzennych mieszkańców, są tylko ci zasiedleni. Skąd się wzięli? Czy rzeczywiście dobrze im pośród gór? Potaczała wyjaśnia i robi to uczciwie, w dobrym stylu. Brawo!

To jest chyba najlepszy reportaż o Bieszczadach. Najlepiej oddaje to, kim są ludzie mieszkający dzisiaj w tych górach. Nie jakieś kurde zakapiory czy inne dziwolągi. Normalni ludzie i ich rodziny. W końcu w Biesach nie ma już rdzennych mieszkańców, są tylko ci zasiedleni. Skąd się wzięli? Czy rzeczywiście dobrze im pośród gór? Potaczała wyjaśnia i robi to uczciwie, w dobrym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest tutaj bardzo interesujący pomysł, oryginalność, ale na tym się skończyło. Warsztatowo ta opowieść leży. Nie wchłonęła mnie jak dobry western. Po prostu zabrakło w tym talentu do opowiadania historii. Sienkiewiczem ten Nowak to nie jest.

Jest tutaj bardzo interesujący pomysł, oryginalność, ale na tym się skończyło. Warsztatowo ta opowieść leży. Nie wchłonęła mnie jak dobry western. Po prostu zabrakło w tym talentu do opowiadania historii. Sienkiewiczem ten Nowak to nie jest.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Słaba książka. Po Krajewskim można (i należy!) spodziewać się więcej. Niestety autor mocno rozczarowuje w tym wypadku i wszystko jest tu jakieś takie miałkie, sypkie... jak tynk w dziadowej kamienicy, która mało kogo interesuje.

Słaba książka. Po Krajewskim można (i należy!) spodziewać się więcej. Niestety autor mocno rozczarowuje w tym wypadku i wszystko jest tu jakieś takie miałkie, sypkie... jak tynk w dziadowej kamienicy, która mało kogo interesuje.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo interesująca książka. Jakże inny był ten świat, który opisuje.

Bardzo interesująca książka. Jakże inny był ten świat, który opisuje.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Sir David... nic dodać, nic ująć.

Sir David... nic dodać, nic ująć.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Była pilchomania, naród się podniecał, a tu się okazuje, że nie ma zupełnie czym. Powiedziałabym, że to smutne, ale tak nie jest. Po prostu czas weryfikuje prawdziwe talenty i tyle.

Była pilchomania, naród się podniecał, a tu się okazuje, że nie ma zupełnie czym. Powiedziałabym, że to smutne, ale tak nie jest. Po prostu czas weryfikuje prawdziwe talenty i tyle.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziadostwo i dla mnie ostateczny dowód na to, że Twardoch jest po prostu przereklamowany. Jedna * za okładkę.

Dziadostwo i dla mnie ostateczny dowód na to, że Twardoch jest po prostu przereklamowany. Jedna * za okładkę.

Pokaż mimo to


Na półkach:

No ekstra, no po prostu bomba! Książka tak błyskotliwie napisana, że aż nawet nie czuć, jaka to cegła tak naprawdę. Piękna opowieść o młodości, która dojrzewa i powoli staje się gorzkim kawałkiem chleba do połknięcia...

No ekstra, no po prostu bomba! Książka tak błyskotliwie napisana, że aż nawet nie czuć, jaka to cegła tak naprawdę. Piękna opowieść o młodości, która dojrzewa i powoli staje się gorzkim kawałkiem chleba do połknięcia...

Pokaż mimo to


Na półkach:

Krótka rzecz, nastrojowa, jednak dość prymitywna w fabule i kreacji postaci. Główna bohaterka jest oczywiście piękna i zaradna. Bardzo dojrzała i odpowiedzialna jak na swój wiek (ma dopiero 18 lat). Praktycznie nie ma żadnych wad a pstro z głowy wyparowało z niej już dawno. Nie ma drugiego dna. Ogólnie cała powieść jest oparta na takim skrótowym pojmowaniu realiów. Poza tym ciekawa lektura.

Krótka rzecz, nastrojowa, jednak dość prymitywna w fabule i kreacji postaci. Główna bohaterka jest oczywiście piękna i zaradna. Bardzo dojrzała i odpowiedzialna jak na swój wiek (ma dopiero 18 lat). Praktycznie nie ma żadnych wad a pstro z głowy wyparowało z niej już dawno. Nie ma drugiego dna. Ogólnie cała powieść jest oparta na takim skrótowym pojmowaniu realiów. Poza tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Koniecznie!

Koniecznie!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ach, ile w internecie szumu, że już film z tego robią, że już bestseller, że kolejne arcydzieło... No i jak to z takim szumem bywa, nie ma on pokrycia z wartością samej książki, której dotyczy. Święto ognia jest byle jakie i płaściutkie. Wydaje mi się, że stworzone na siłę i z tym szkodliwym poczuciem, że cokolwiek Małecki napisze, ludzie kupią to w ciemno. No, niestety - to prawda. Wiele przeczytałam pozytywnych opinii o tej książce i mam nieodparte wrażenie, że to fani Małeckiego, którzy sami siebie próbują przekonać do tego, że ta książka jest w jakimś stopniu ponadprzeciętna. Ja tam zakochana nie jestem, więc nie muszę sobie wciskać kitu, a Jakuba Małeckiego stać na coś o wiele wiele lepszego. Pokazał to w Horyzoncie, któremu Święto ognia do pięt nie dorasta. A ci niby filmowcy to się będą musieli nieźle napocić, żeby zrobić z tego coś dobrego. Tak myślę ja i mój mąż, Piotrek, który również jest bardzo mocno rozczarowany.

Ach, ile w internecie szumu, że już film z tego robią, że już bestseller, że kolejne arcydzieło... No i jak to z takim szumem bywa, nie ma on pokrycia z wartością samej książki, której dotyczy. Święto ognia jest byle jakie i płaściutkie. Wydaje mi się, że stworzone na siłę i z tym szkodliwym poczuciem, że cokolwiek Małecki napisze, ludzie kupią to w ciemno. No, niestety -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ano prawda - arcydzieło.

Ano prawda - arcydzieło.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Krótko i na temat. Ładna oprawa. Dobrze prezentuje się na półce.

Krótko i na temat. Ładna oprawa. Dobrze prezentuje się na półce.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Historyjka nawet fajna, ale nieustannie towarzyszyło mi przy niej poczucie, że "hmmm, gdzieś już o tym czytałam" albo "a tego nie było czasem w jakimś filmie?" Nie mówię, że autor od kogoś zżynał, aczkolwiek trudno mi dać mu punkty za oryginalność. I tak, ktoś mógłby to nazwać zabawą konwencjami, ale dla mnie w tym wypadku to było tylko chodzenie na skróty.

Historyjka nawet fajna, ale nieustannie towarzyszyło mi przy niej poczucie, że "hmmm, gdzieś już o tym czytałam" albo "a tego nie było czasem w jakimś filmie?" Nie mówię, że autor od kogoś zżynał, aczkolwiek trudno mi dać mu punkty za oryginalność. I tak, ktoś mógłby to nazwać zabawą konwencjami, ale dla mnie w tym wypadku to było tylko chodzenie na skróty.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ja pierdolę, przeczytałam jednym tchem. Zjadłam śniadanie i przeczytałam i teraz wezmę i przeczytam to jeszcze raz, a potem znowu. No po prostu szok! Hrabal, coś ty mi zrobił?!

Ja pierdolę, przeczytałam jednym tchem. Zjadłam śniadanie i przeczytałam i teraz wezmę i przeczytam to jeszcze raz, a potem znowu. No po prostu szok! Hrabal, coś ty mi zrobił?!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Interesujący zbiór, ale nic a nic nie może się równać z "Dwunastoma opowiadaniami tułaczymi".

Interesujący zbiór, ale nic a nic nie może się równać z "Dwunastoma opowiadaniami tułaczymi".

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie powiem, żebym była jakoś szczególnie zachwycona tą historią. Wydaje mi się, że za dużo w niej było... no, wszystkiego. Ale z drugiej strony świat wykreowany przez Siri Pettersen jest bardzo wyrazisty i powiew północnego powietrza ciągnął z tej książki za każdym razem, gdy przewracałam kartkę na drugą stronę. Dobra powieść na polskie upały.

Nie powiem, żebym była jakoś szczególnie zachwycona tą historią. Wydaje mi się, że za dużo w niej było... no, wszystkiego. Ale z drugiej strony świat wykreowany przez Siri Pettersen jest bardzo wyrazisty i powiew północnego powietrza ciągnął z tej książki za każdym razem, gdy przewracałam kartkę na drugą stronę. Dobra powieść na polskie upały.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Po Stasiuku można się było spodziewać, że jego książka będzie płynąć, jak płynie rzeka Bug. Ale "Przewóz" bywa suchy jak żwir. Dialogi to niekiedy trzaskanina typu:
- Kurwa, bierz to.
- Nie.
- Mówię. Kurwa!
- Dobra, chuj. Niech ci będzie.
Czytanie czegoś takiego niekoniecznie jest jakimś wiekopomnym doznaniem literackim, aczkolwiek w tej taczce żwiru zdarza się autorowi przemycić bardzo piękne zdania, które jako tako sytuację ratują. Uff, to jednak Stasiuk - myślałam sobie czasami.

Jest też trochę problem z rozdrobnieniem na krótkie epizody z różnych punktów widzenia, żeby potem ni stąd, ni zowąd przeskoczyć do perspektywy kogoś zupełnie innego i tak się mieszają te warstwy troszkę niechlujnie. Zwłaszcza na początku, potem idzie się do tego przyzwyczaić. Po pisarzu klasy Stasiuka spodziewałam się jednak bardziej zaawansowanej dyscypliny.

Wielgachnego minusa dostaje też ode mnie wydawnictwo Czarne. A to dlatego, że w "Przewozie" zdarza się obcy język, które nie został przetłumaczony nawet w przypisach. Cóż, nie chciało się widać.

Po Stasiuku można się było spodziewać, że jego książka będzie płynąć, jak płynie rzeka Bug. Ale "Przewóz" bywa suchy jak żwir. Dialogi to niekiedy trzaskanina typu:
- Kurwa, bierz to.
- Nie.
- Mówię. Kurwa!
- Dobra, chuj. Niech ci będzie.
Czytanie czegoś takiego niekoniecznie jest jakimś wiekopomnym doznaniem literackim, aczkolwiek w tej taczce żwiru zdarza się autorowi...

więcej Pokaż mimo to