-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant5
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński37
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać420
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Biblioteczka
Mężczyzna czujący powołanie.
Pewnego dnia Konstantin Dühnfort , komisarz policji kryminalnej z Monachium, odbiera wiadomość o zaginięciu chłopca i postanawia natychmiast zająć się śledztwem. Kolejne morderstwa paraliżują całą wioskę a mieszkańcy nie poczują spokoju, dopóki zabójca nie zostanie schwytany.
Kobieta, która pragnie zapomnieć.
Po śmierci najbliższej rodziny życie głównej bohaterki - Agnes Gaudela - ulega gwałtownej zmianie. Kobieta postanawia uciec z miasta na wieś, by zapomnieć o nękających ją koszmarach, uwolnić się od poczucia winy i zacząć nowe życie. Przeprowadzając się jeszcze nie wie, że zostanie wciągnięta w wir niebezpiecznej gry, której stawką będzie jej własne życie i która pomoże jej odnaleźć prawdę dotyczącą śmierci najbliższych.
A to dopiero początek…
Mieszkańcy wioski położonej niedaleko Monachium przeżywają swój prywatny horror. Giną kobiety, nikt nie może być niczego pewien - być może mordercą jest ktoś z wioski.
Fabułę poznajemy z perspektywy wielu osób, nawet samego ściganego - łatwiej jest zrozumieć motywy, jakie kierują poszczególnymi osobami. Mimo tak dokładnych opisów przeżyć, nie sposób rozpoznać, kto z wioski jest mordercą. Liczne wskazówki i tropy (często fałszywe) złożone w jedną układankę prezentują portret psychologiczny… kogo? Ano właśnie.
To niesamowite, że po tylu kryminałach, historiach z dreszczykiem i znanych schematach (powieści i bohaterów) autorka potrafiła odnaleźć coś własnego, niepowtarzalnego. Dynamiczna akcja, ciekawe dialogi i dobrze skomponowana intryga - to trzy niewątpliwe plusy tej pozycji.
Mężczyzna czujący powołanie.
Pewnego dnia Konstantin Dühnfort , komisarz policji kryminalnej z Monachium, odbiera wiadomość o zaginięciu chłopca i postanawia natychmiast zająć się śledztwem. Kolejne morderstwa paraliżują całą wioskę a mieszkańcy nie poczują spokoju, dopóki zabójca nie zostanie schwytany.
Kobieta, która pragnie zapomnieć.
Po śmierci najbliższej rodziny...
Średniowieczny zakon rycerski powstały w 1118 roku, potocznie Templariusze, w rzeczywistości Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona, znany z wypraw krzyżowych i utrzymywania samego króla francuskiego Filipa IV Pięknego. Niestety, jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to najczęściej chodzi o pieniądze - pożyczki i kredyty, jakich udzielali, były przyczyną zawiści a co za tym idzie, zawieszenia działalności Zakonu - pieniądze zostały przekazane joannitom i lokalnym władcom, a braci zakonnych palono na stosie. Wiele już książek powstało odnośnie historii zakonu, zarówno naukowych, jak i przygodowo-historycznych. Tematyka ta zdaje się być niewyczerpywalna ;) Potwierdza to kolejna pozycja - "Zbawienie Templariuszy" Raymonda Khoury, uznana przez The Historical Novels Review za "książkę, w której napięcie nie spada ani na sekundę."
Czytelnik przenosi się w inny świat. Wątek historyczny w powieści występuję, aczkolwiek nie dominuje - może to być wada i zaleta. Książkę czyta się szybko, a styl autora naprawdę zasługuje na pochwałę. Brak niepotrzebnych faktów i danych szczegółowych. Dla historyków? Owszem, ale jako dodatek, zachęta do dalszych poszukiwań. Najbardziej książkę poleciłabym miłośnikom przygodówek lub książek historyczno-sensacyjnych.
Po każdej książce czegoś się spodziewam, czasami już po tytule wyobrażam sobie, że będzie to coś emocjonującego, albo piekielnie nudnego, choć stara mądrość narodu mówi: nie oceniaj książki po okładce! Z jednej więc strony patrzył na mnie kolejny sensacyjny thriller w stylu brownowskim (broń Boże nie wrzucam tu na Dana Browna, którego notabene lubię :) ) - Templariusze (u Browna Zakon Syjonu), Watykan, zagadka z przeszłości - brzmi znajomo, nic nowego. Muszę jednak przeprosić - pomyliłam się. Temat spięty w ciekawą historię, zgrabnie połączony wątek historyczny z sensacyjnym, realistyczne opisy, a do tego to, co lubię najbardziej - akcja, akcja i jeszcze raz akcja.
Średniowieczny zakon rycerski powstały w 1118 roku, potocznie Templariusze, w rzeczywistości Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona, znany z wypraw krzyżowych i utrzymywania samego króla francuskiego Filipa IV Pięknego. Niestety, jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to najczęściej chodzi o pieniądze - pożyczki i kredyty, jakich udzielali, były przyczyną zawiści a co...
więcej mniej Pokaż mimo to
To bez wątpienia wspaniała powieść, wprowadzająca w świat po wojnie 30-letniej, przybliżająca reguły siedemnastowiecznej Bawarii. Troje bohaterów - ciekawy świata medyk, budzący postrach wśród mieszkańców kat i piękna, żądna przygód córka kata - Magdalena - biorą udział w morderczym wyścigu, jakim staje się rozwiązanie zagadki i odkrycie tożsamości mordercy.
Bardzo zaciekawiły mnie zwyczaje i postrzeganie rodzin katowskich w tamtym okresie. Kata nie można było pozdrawiać - wierzono, że przynosi to nieszczęście. Córki katów miały obowiązek poślubienia mężczyzn z rodzin katowskich, dlatego jeden z bohaterów - medyk - musi się bardzo postarać, aby zaskarbić sobie sympatię ojca swojej wybranki - kata Jakuba Kuisla.
Zdeterminowani mieszkańcy miasta zrobią wszystko, albo znów zapanował porządek. Nie wahają się oskarżać o czary, wydawać rozkazy torturowania,, czy też poświecić niewinnych w imię wyższego dobra. W takim świecie prawda przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie.
Plusem jest wartka akcja i ciekawe, bardzo realistyczne dialogi. Powieść porywa i stawia czytelnika w samym centrum wydarzeń. Dbałość o szczegóły uruchamia wyobraźnię i dodatkowo podnosi ocenę książki. Stroje, sprzęty, narzędzia tortur, polowania na czarownice, praca akuszerek - to doskonała lekcja historii ale także życia. Autor ciekawie połączył pomysł na przedstawienie i opisanie własnej rodziny z interesującą zagadką kryminalną.
Gorąco polecam!
To bez wątpienia wspaniała powieść, wprowadzająca w świat po wojnie 30-letniej, przybliżająca reguły siedemnastowiecznej Bawarii. Troje bohaterów - ciekawy świata medyk, budzący postrach wśród mieszkańców kat i piękna, żądna przygód córka kata - Magdalena - biorą udział w morderczym wyścigu, jakim staje się rozwiązanie zagadki i odkrycie tożsamości mordercy.
Bardzo...
2012-06-18
Anioł Edomu, Lucyfer, Belzebub, przez Michaela Greena żartobliwie zwany partią opozycyjną w Bożym Parlamencie, powszechnie znany jako szatan - istniał od zawsze. Na przestrzeni wieków portret szatana w literaturze ulegał licznym modyfikacjom. Twórcy dostosowywali jego kształt do realiów epoki tak, by stworzyć jak najbardziej przekonującego demona. Początkowo był ohydnym stworzeniem, wężem, by z epoki na epokę upodobnić się do człowieka, uczynić z siebie partnera, nieodłącznego towarzysza ludzi. Jaki jest zatem szatan XXI wieku? To raczej konformista, ciepłolubny, z płonących rydwanów przesiadł się do czarnych limuzyn, założył okulary przeciwsłoneczne, zapuścił modną bródkę. Więc nawet szatan uległ modzie i zrobił się TRENDY.
W powieści „Diabeł autobiografia” powraca dobrze znana przypowieść biblijna o stworzeniu pierwszych ludzi i roli szatana w świecie, czy też bardziej prywatnie, w życiu człowieka. Rozwiedziony Clay nawiązuje znajomość z samym diabłem, który podczas pierwszej rozmowy przedstawia się jako Lucian. Jest to zapewne nawiązanie do jednego z imion szatana - Lufycer, inaczej „niosący światło”. Clay to człowiek, który wątpi w sens życia, zdradzony przez żonę, to także pisarz, którego książki nie cieszą się popularnością. Lucian, aby zmylić Claya, przybiera różne postaci, a główny bohater ma poważne problemy z rozpoznaniem diabła. Jedno jest pewne - po spotkaniu z Lucianem jego życie diametralnie się zmienia, nabiera nowego znaczenia. Zresztą - sam Clay dostaję nową pracę, ale o tym ciii…
Język w powieści jest bardzo różnorodny - czasami kwiecisty, czasami prosty, na pewno zrozumiały dla każdego. Kolory z okładki przypominają małe „piekiełko”, zresztą - sama czcionka napisu DIABEŁ wygląda, jakby kreślona w pośpiechu przez istotę o długim pazurze…
Stanowczo polecam, jako odmienną, ciekawą pozycję, która być może nie ma w sobie wielu elementów nowatorskich, lecz na nowo odkrywa prawdę o człowieku i porusza problem walki ze złem. Wielki plus za podejście do tematu - upadek Lucyfera z perspektywy diabelskiego sługi - to coś, czego jeszcze nie znałam!
Anioł Edomu, Lucyfer, Belzebub, przez Michaela Greena żartobliwie zwany partią opozycyjną w Bożym Parlamencie, powszechnie znany jako szatan - istniał od zawsze. Na przestrzeni wieków portret szatana w literaturze ulegał licznym modyfikacjom. Twórcy dostosowywali jego kształt do realiów epoki tak, by stworzyć jak najbardziej przekonującego demona. Początkowo był ohydnym...
więcej mniej Pokaż mimo to
Rick Riordan - amerykański pisarz, który zasłynął z serii książek o Percym Jacksonie, stworzył nową opowieść w klimacie fantasy. Słowa "labirynt" i "kości" pojawiały się już wcześniej w wielu powieściach ("Kolekcjoner kości" Jefery'ego Deavera czy "Labirynt" Kate Moss), więc sam tytuł nie jest intrygujący. Ciekawiło mnie natomiast, czy autor tak poczytnej serii uwielbianej przez nastolatków może stworzyć coś równie poczytnego i przyciągającego. Czy czasem nie jest tak, że po wielkim sukcesie mimo braku pomysłów występuje tendencja: "byle coś napisać, cokolwiek". "Labirynt kości" zamknęłam dzisiaj rano i powiem szczerze, mam mieszane uczucia.
Dużym plusem są bohaterowie - czternastoletnia Amy i jej młodszy brat Dan. Choć sama fabuła nie jest zawiła i skomplikowana, rodzeństwo od początku wzbudziło we mnie sympatię - terroryzowani przez cioteczną babkę Beatrice, która przejmuje nad nimi opiekę po śmierci rodziców, decydują się by w zamian za milion dolarów otrzymać pierwszą wskazówkę na drodze do wielkiej przygody. Przed bohaterami pojawia się mnóstwo zagadek i to wcale niełatwych, bo wymagających logicznego myślenia i odwagi. Amy i Dan to zwykli nastolatkowie, dlatego wielu ma prawo zanucić pod nosem: "Ale to już było...", choć z może właśnie to przyciąga rzeszę fanów - bohaterem opowieści może być każdy, także młody czytelnik bez super-mocy i nadnaturalnych zdolności.
Rick Riordan w jednym z wywiadów stwierdził, że po wstępnych rozmowach z wydawnictwem Scholastic najbardziej zafascynował go pomysł na fabułę książki - wielki ród, do którego należą najsłynniejsze osoby na świecie: Albert Einstein, George Washington i wielu, wielu innych. Autor wielokrotnie pracował z dziećmi, które nie lubią czytać. Seria 39 wskazówek została w dużej mierze dedykowana takim dzieciom, jako opowieść, która przyciągnie ich uwagę i zachęci do dalszego poznawania losów rodu Cahillów. Bodźcem i zachętą jest przeniesienie fabuły do wirtualnego świata - każdy może włączyć się do poszukiwań 39 wskazówek wchodząc na podaną z tyłu okładki stronę internetową.
Trzeba pamiętać, że czego innego oczekuje dorosły, czego innego dziecko - może moje oczekiwania były zbyt wygórowane. Ambitna lektura, wartka akcja, wzbudzająca wiele emocji? Stanowczo nie. Książka dla młodzieży, lekka, podnosząca na duchu - jak najbardziej!
Rick Riordan - amerykański pisarz, który zasłynął z serii książek o Percym Jacksonie, stworzył nową opowieść w klimacie fantasy. Słowa "labirynt" i "kości" pojawiały się już wcześniej w wielu powieściach ("Kolekcjoner kości" Jefery'ego Deavera czy "Labirynt" Kate Moss), więc sam tytuł nie jest intrygujący. Ciekawiło mnie natomiast, czy autor tak poczytnej serii uwielbianej...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-05-18
Wydawało mi się, że po zaskakującej maturze z historii przez długi czas nie sięgnę po żadną książkę, która choćby wyrazem kojarzy się z tym, czego musiałam się uczyć przez ostatnie miesiące. Kiedy jednak w domu pojawiła się całkiem sympatycznie wyglądająca powieść historyczna zdecydowałam. Veni, vidi, vici. Sięgnęłam, przeczytałam, opisałam!
Opowieść ta rozgrywa się w trzecim wieku przed Chrystusem, kiedy to Rzym walczy z Kartaginą o wpływy polityczne i gospodarcze w zachodniej części Morza Śródziemnego. Africanus to (Publiusz Korneliusz Scypion Afrykański) to wódz rzymski, którego historię śledzimy od momentu narodzenia. Uczestniczymy w jego dorastaniu, obserwujemy pierwszą bitwę, którą stacza bohater.
Niezliczona ilość wątków i ciekawie prowadzona narracja sprawiają, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Niespodziewane wydarzenia napędzają akcję, dlatego fabuła jest bardzo wciągająca i trudno się oderwać. Należy pochwalić także dbałość autora o szczegóły. Znakomicie przedstawiają się opisy innych bohaterów - są bardzo prawdziwe, doskonale odwzorowane (szczególnie portret Hannibala - jednego z dowódców wojsk kartagińskich).
Autor dołączył do powieści kilka map i słowniczek wyjaśniający trudne pojęcia. Podczas czytania warto się z nimi zapoznać, aby jeszcze lepiej zrozumieć i polubić epokę starożytną. Myślę, że gdyby lekcje historii w liceum choć w najmniejszym stopniu były tak ciekawe jak ta powieść, większość zrozumiałaby, że historia to nie tylko daty, przyczyny i skutki, ale także wybitne jednostki oraz ich życie, czasami nierealne, pełne przygód, rozczarowań i pożegnań.
Zaskoczyła mnie natomiast końcówka - autor pozostawia fabułę otwartą, co z jednej strony jest irytujące (no jak to tak - w środku opowieści!), z drugiej natomiast… niedosyt gwarantuje, że sięgnę po następne części „Africanusa”.
Wydawało mi się, że po zaskakującej maturze z historii przez długi czas nie sięgnę po żadną książkę, która choćby wyrazem kojarzy się z tym, czego musiałam się uczyć przez ostatnie miesiące. Kiedy jednak w domu pojawiła się całkiem sympatycznie wyglądająca powieść historyczna zdecydowałam. Veni, vidi, vici. Sięgnęłam, przeczytałam, opisałam!
Opowieść ta rozgrywa się w...
2011-04-24
Helen, duch-światło, czyli narratorka całej powieści, umarła 130 lat temu. Po śmierci pod postacią ducha dziewczyna (jeśli można ją tak nazwać) szuka gospodarzy i zamieszkuje w ich ciałach, aż do chwili, gdy ciało ów gospodarza umiera. Wtedy Helen wnika w kolejnego człowieka.
Czytelnik pierwszy raz spotyka Helen, gdy ta jest muzą nauczyciela angielskiego i pisarza - Browna. Duch staje się natchnieniem nauczyciela, pomaga mu wymyślając szczegóły jego książki. Oczywiście nauczyciel nie zdaje sobie sprawy z obecności Helen, która w żaden sposób nie może zdradzić, że „siedzi” w jego ciele. Wszystko zmienia się, gdy podczas jednej z lekcji Helen zostaje zauważona…
W normalnym świecie nikomu nie podobałoby się, gdyby pewnego dnia spostrzegł, że zamiast „prywatnego rozumu” ciałem kieruje obca… osoba? Dusza? Myśl? Jednak najbardziej istotne jest to, że myśli prowokowane przez duchy okazują się ostatnim ratunkiem dla ludzi, których życie wisi na włosku i którzy bez wewnętrznej pomocy być może nie poradziliby sobie z codziennością. W powieści ukazana jest z pozoru normalna rodzina, jednak gdy przyjrzymy się im bliżej, okazuje się, że rodzice zmuszają córkę do posłuszeństwa, a ona pozostając pod ich ciągłą kontrolą przestaje mieć jakiekolwiek zdanie, podporządkowując się poleceniom tyrana-tatusia i zrozpaczonej matki. Jest także zagubiony chłopak, który szuka przyjaciół w towarzystwie narkomanów i podejrzanych typów. On także nie radzi sobie z życiem. Dlatego tak ważna jest obecność dusz, która – choć nie odczuwalna – dla ludzi z problemami i rozterkami staje się wybawieniem.
Ciekawe zakończenie i warty pochwały styl, trzymający w napięciu. Powieść nie nudzi, wręcz przeciwnie, czyta się ją dosyć szybko. Książkę polecam, może nie jako wymagającą lekturę, ale po prostu jako przyjemność.
Helen, duch-światło, czyli narratorka całej powieści, umarła 130 lat temu. Po śmierci pod postacią ducha dziewczyna (jeśli można ją tak nazwać) szuka gospodarzy i zamieszkuje w ich ciałach, aż do chwili, gdy ciało ów gospodarza umiera. Wtedy Helen wnika w kolejnego człowieka.
Czytelnik pierwszy raz spotyka Helen, gdy ta jest muzą nauczyciela angielskiego i pisarza - ...
2011-03-07
Historia oparta jest na życiu bardzo wpływowej grupy Żydów w miasteczku Safed w północnej Galilei w XVI wieku. Tłem zakazanej miłości młodej, żydowskiej pary są tajemne nauki żydowskie opisujące źródła judaizmu. Powieść opisuje także czarne charaktery, które są ponadczasowym towarzyszem ludzkości. Mamy do czynienia z zawiścią, egoizmem i chorymi ambicami. Historia bohatera książki – Chaima - ukazuje cienką linię jaka dzieli uparte dążenie do celu od zamknięcia się na cały świat i ludzkie uczucia. Wielką zaletą książki jest to, że możemy powiązać wydarzenia w niej opisane z historią bliskiego wschodu. To wpływa na wyobraźnię i czyni opisywane postaci bardziej autentycznymi. Polecam książkę jako połączenie walorów historycznych oraz historii ludzi, którzy mimo dzielących nas 450 lat mają podobne jak my wątpliwości do otaczającego nas świata.
Historia oparta jest na życiu bardzo wpływowej grupy Żydów w miasteczku Safed w północnej Galilei w XVI wieku. Tłem zakazanej miłości młodej, żydowskiej pary są tajemne nauki żydowskie opisujące źródła judaizmu. Powieść opisuje także czarne charaktery, które są ponadczasowym towarzyszem ludzkości. Mamy do czynienia z zawiścią, egoizmem i chorymi ambicami. Historia bohatera...
więcej mniej Pokaż mimo to
Radosław Sikora w jednym z wywiadów dla "historia.org.pl" twierdzi, że książka „Z dziejów husarii” skierowana jest albo do ludzi, którzy w prosty sposób chcą zdobyć podstawy wiedzy o husarzach, albo do osób, które trochę wiedzą, ale chciałyby się dowiedzieć więcej.
W książce zostały przedstawione dzieje, taktyka, oręż i ewentualne zabezpieczenie przed najazdem husarzy. Już we wstępie dowiadujemy się czym była husaria i poznajemy zdanie autora na jej temat. Twierdzi on (słusznie), że motywacją polskiej szlachty do walki była chęć zdobycia sławy, patriotyzm, umiłowanie wolności ale także… poczucie wyższości. Kolejny rozdział traktuje o broniach, głównie kopiach. Sikora przedstawia czytelnikom budowę i sposób użycia kopii husarskiej. Zapewne wielu z nas na filmach często oglądało z zapartym tchem walki rycerzy, ale mało kto zdaje sobie sprawę z siły uderzenia rycerskich kopii. Rozbudowany jest też wątek o broni palnej, która wbrew pozorom wcale nie była ogromną przeszkodą dla husarzy – Sikora wykazuje jej wady i cytuje: „Chłop strzela, Pan Bóg kule nosi”. Po krótkim rozdziale o sposobach którymi można było pokonać husarza autor przechodzi do wyglądu „jeźdźców” – opowiada o skrzydłach pokrytych piórami. Tekst dopełniają kolorowe obrazki przedstawiające zbroje husarskie, lub sposób mocowania skrzydła.
Dlaczego husaria przestała istnieć? Na to także znajduje Sikora odpowiedź. Wini słabe wyszkolenie, wzrost inteligencji wrogów, którzy unikali starć z husarią na otwartym polu, upadek pewności siebie oraz problemy w finansowaniu husarzy. A ciekawostką jest, że husaria nie narodziła się w Polsce, choć dużo słyszy się o polskiej jeździe husarskiej. „Przywędrowała” do nas z Serbii i Węgier, aczkolwiek jako Polacy możemy się chwalić najlepszą husarią na świecie!
Przyznam, że książka początkowo mnie nie zaciekawiła, ale gdy tylko ją otworzyłam i zobaczyłam, w jaki sposób jest napisana, od razu zmieniłam zdanie. Bardzo przystępny język nawet laikom pozwala zrozumieć dzieje husarii. Wielkim plusem jest wydanie książki – przyjemny dla oka druk i bogate ilustracje wykonane przez Dariusza Wielca sprawiają, że aż chce się ją czytać.
Podoba mi się także naukowe podejście Radosława Sikory i jego talent do przekazywania swojej wiedzy – bez zbędnych komentarzy, niepotrzebnych informacji. Być może czytający tę książkę historyk uzna, że temat opracowany został zbyt pobieżnie, ale dla mnie jest to idealny skrót – zaledwie 86 stron tekstu z barwnymi ilustracjami. W sam raz, żeby się dokształcić i nie zanudzić!
Radosław Sikora w jednym z wywiadów dla "historia.org.pl" twierdzi, że książka „Z dziejów husarii” skierowana jest albo do ludzi, którzy w prosty sposób chcą zdobyć podstawy wiedzy o husarzach, albo do osób, które trochę wiedzą, ale chciałyby się dowiedzieć więcej.
W książce zostały przedstawione dzieje, taktyka, oręż i ewentualne zabezpieczenie przed najazdem husarzy. Już...
2011-01-23
Następcą Leona X - papieża, który zapamiętany został z hulaszczego trybu życia i doprowadzania skarbca kościelnego do ruiny - zostaje Hadrian VI, człowiek Reformy, pragnący uzdrowić Kościół od wewnątrz, ukrócić symonię (sprzedaż odpustów) i inne grzechy, jakich dopuszcza się duchowieństwo. Oczywiście nie w smak to urzędnikom kościoła, którzy od pierwszych dni pontyfikatu Hadriana zastanawiają się nad ukróceniem panowania nowego papieża. Jednak stanowisko Hadriana w sprawie Augustianina - Marcina Lutra i jego zwolenników (heretyków), podobnie jak poprzedniego papieża, jest ostre i potępiające. Mnich Luter także próbuje zreformować Kościół, ale nawet w najgorszych koszmarach nie śni mu się, do czego doprowadzą jego pisma i nauki, niecierpliwie głoszone przez profesorów podczas jego nieobecności. Cesarz Karol V (monarcha Zachodu) i król Franciszek I (Francja) obok konfliktu religijnego toczą także spory o tereny, które dawniej należały do Francji. "Schizma" to książka o nadziei, na lepsze jutro. Także o próbach naprawy sytuacji XVI Kościoła i o powodach takiego zepsucia. Ukazana jest w niej cienka granica, która dzieli "dobro" od "zła". Wiele z postaci dalszoplanowych balansuje niepewnie na tej granicy, mając świadomość, że to od nich zależy przyszłość chrześcijaństwa. Luter, Hadrian i Karol nie są już tylko nazwiskami z książki od historii, ale ludźmi idei, którzy wszystkie decyzje motywują dobrem poddanych (lub jak w przypadku Lutra zwolenników) i wydawałoby się, że istnieje jedna droga łącząca te trzy indywidualności. Pytanie tylko, czy tak łatwo będzie ją znaleźć?
Na jasno zbudowanym tle historycznym przewijają się różne postacie, targane emocjami - zawiścią, zazdrością, ale też bezradnością. Ich życie podporządkowane jest wielkim ideom, dla których nie wahają się poświęcić największego skarbu - życia. Największą sympatią obdarzyłam Hariana VI - Ojca Świętego, osamotnionego w dążeniu do jedności chrześcijaństwa. Zaraz po przeczytaniu zwróciłam uwagę na obrazek okładki, przedstawiający Hadriana za którym stoi mnich bez twarzy, trzymający kartkę - prawdopodobnie jakiś ważny, państwowy dokument. I wydawało mi się, że nie bez przyczyny mnich ten nie ma twarzy - z czarnego kaptura bije jedynie ciemność, a do człowieka upodabniają go sylwetka i ręce. Może właśnie takich ludzi miał wokół siebie Ojciec Święty - ukrywających swoje zamiary, pragnących zniszczyć to maleńkie dobro, obecne w Rzymie podczas pontyfikatu Hadriana.
Dla tych, którzy słabo znają historię reformacji i rozłamu chrześcijaństwa polecam -w celu dokształcenia! Natomiast tym, którzy historię lubią i znają - w książce jest mnóstwo ciekawostek, i szczegółów ukazujących, jak wiele w historii zależy od jednostek. Moim zdaniem Jesus Bastante Liebana stanął na wysokości zadania, choć niekiedy żałuję, że nie ma w książce więcej momentów trzymających w napięciu, a bohaterowie są tacy, jakich się spodziewamy - wyniosły i dumny cesarz, pokorny i rozumny papież oraz niecierpliwy i bystry reformator.
Tło historyczne miesza się z wątkami przygodowymi, tworząc bardzo interesującą i wartą przeczytania opowieść. Zakończenie powieści, podobnie jak cała książka prowokują do zastanowienia się i dostrzeżenia, jak wiele zmieniło się od czasu ideałów takich jak Karol V, Marcin Luter czy Hadrian VI. Liebana kładzie nacisk na pokazanie w tych trzech postaciach ludzkiej strony - obrazu przestraszonego, osamotnionego człowieka, który ma wielką władzę, ale jak słusznie twierdzi jeden z bohaterów:
"Skutki cnót nawet najlepszego z ludzi w wielkim stopniu zależą, niestety, od czasów, w jakich przyszło mu żyć!"
Następcą Leona X - papieża, który zapamiętany został z hulaszczego trybu życia i doprowadzania skarbca kościelnego do ruiny - zostaje Hadrian VI, człowiek Reformy, pragnący uzdrowić Kościół od wewnątrz, ukrócić symonię (sprzedaż odpustów) i inne grzechy, jakich dopuszcza się duchowieństwo. Oczywiście nie w smak to urzędnikom kościoła, którzy od pierwszych dni pontyfikatu...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pierwsze skojarzenie, które natychmiast pojawiło się w mojej głowie po przeczytaniu tej książki było następujące: Szyfr Szekspira autor pisał przez kalkę. Przedstawię Wam kilka faktów, dotyczących tych papierów, które ktoś połączył w jedną całość okładką.
Absolwentka historii literatury Katherine Stanley zajmuje się badaniem śladów pozostawionych przed Szekspira, a także jego utworami. Pewnego dnia największa świątynia twórczości Williama Szekspira - londyński Globe Theater, prosi Katherine o wystawienie inscenizacji „Hamleta” – jednego z najbardziej osławionych dramatów Szekspira. Dla dziewczyny to wielka szansa na lepsze życie. Wszystko skończyłoby się szczęśliwie, ale pojawiają się przeszkody. Rose Howard – mistrzyni Kate – próbuje przekonać ją, aby zrezygnowała z reżyserowania spektaklu. Nakłania ją do poszukiwań zaginionego rękopisu Szekspira, poczym… zostaje zamordowana. Cudowne i nieprzewidywalne rozwiązanie… Na dodatek w Teatrze Globe w rocznicę podpalenia go przez wrogów poety wybucha pożar. Katherine wyrusza w podróż razem z Benem Pearlem „wciągniętym” do poszukiwań przez Rose. Tymczasem dla urozmaicenia pojawiają się kolejne trupy. Londyn, Nowy York, Sewilla, Meksyk – podróż ma wyjaśnić tajemnicze morderstwa. Dla większego efektu każde z nich przypomina śmierć bohaterów szekspirowskich. Dwójkę bohaterów ściga także policjant Francis Sinclair. W tym momencie wielu z czytelników ma prawo zanucić: "Ale to już było..."
Ślub, romantyczny pocałunek - jakżeby inaczej… Pięknie, jak zwykle. Wszystko to banalne. Ta książka to przekalkowany „Kod Leonarda da Vinci”, „Klub Dantego”, „Anioły i Demony”… można by wymieniać w nieskończoność.
Brak słów. Kolejna powieść oparta na morderstwach opisanych w książce, kolejna para detektywów, kolejna wielka tajemnica, której wyjaśnienie mieści się na dwóch stronach
formatu A 4. Jennifer Lee Carrell z pewnością nie jest mistrzynią w konstruowaniu oryginalnej fabuły. Książka jest nudna. Zniechęca do Szekspira i do jego twórczości. Jedyne, co mi się w niej podobało to wiedza autorki z zakresu szekspirologii. Fakty historyczne, znajomość teorii literatury, biografii Szekspira to na pewno plus. Ale to nie zmienia faktu, że w połączeniu z „mroczną” (w rzeczywistości bardzo naiwną )i schematyczną fabułą, na naszych twarzach pojawia się wyraz znużenia i zawiedzenia. Do cyklu „Kod Leonarda” dołączyła jeszcze jedna książka. Autorka wykorzystała popularność Szekspira, którego sztuki uważane są za mistrzostwo. Może pomyślała, że ośmieszy poetę czyniąc z niego kogoś zupełnie innego i przy okazji zarobi trochę kasy. Bo co się sprzedaje w naszych czasach? Sensacje.
Pierwsze skojarzenie, które natychmiast pojawiło się w mojej głowie po przeczytaniu tej książki było następujące: Szyfr Szekspira autor pisał przez kalkę. Przedstawię Wam kilka faktów, dotyczących tych papierów, które ktoś połączył w jedną całość okładką.
Absolwentka historii literatury Katherine Stanley zajmuje się badaniem śladów pozostawionych przed Szekspira, a także...
Miłośników przygód Sherlocka Holmesa, którzy przeczytali większość powieści Arthura Conan Doyle’a i obejrzeli serię filmów z Jeremym Brettem w roli głównej z pewnością zainteresuje jedna z nowszych pozycji książkowych, związana pośrednio ze słynnym detektywem z Baker Street. Jednak Carole Nelson Douglas nie stworzyła kolejnej zagadki na wzór Doyle’a. Wykorzystała własny pomysł ożywiając jedyną kobietę, która w oczach Sherlocka reprezentowała klasę i logiczne myślenie – Irene Adler.
Śpiewaczka operowa, jedyna kobieta, która przechytrzyła Holmesa doczekała się wreszcie swojej własnej historii. Piękna Irene wraz z przyjaciółką, narratorką opowiadań, prowadzi chaotyczny tryb życia, słuchając muzyki, bywając na przyjęciach dla śmietanki londyńskiej oraz rozwiązując sprawy kryminalne, z którymi zwracają się do niej różni ludzie. Z jej usług korzysta nawet Oscar Wilde przedstawiony w powieści… zupełnie z innej strony, niż dotychczas się o nim słyszało. Nie bez przyczyny książka zatytułowana jest „Dobranoc, panie Holmes”. Drogi Holmesa i Adler w końcu się zejdą i będzie to… przedziwne spotkanie! Ciekawy jest kontrast między Irene i jej przyjaciółką Penelope, które nie mają ze sobą nic wspólnego. A jednak obie idealnie się dopełniają. Ta druga pełni funkcję Watsona, który wciąż zadaje pytania, nic nie rozumie i stworzony jest na wzór ciekawego czytelnika.
Jeżeli chodzi o moją opinię, to mam mieszane uczucia. Dla wielbicieli książka będzie łakomym kąskiem, ale niestety nie można porównać jej z mistrzowską fabułą i nieprzewidywalnymi rozwiązaniami akcji charakterystycznymi dla „ojca” Sherlocka Holmesa – Conana Doyle’a. Ciągnąca się i lekko przegadana opowieść o dwóch kobietach jest momentami nudna i aż kusi, żeby pominąć kilka kartek. Brakuje momentów grozy, ale książka sama w sobie potrafi zaskoczyć. Są też rozdziały pisane przez Watsona, w których dobrze odtworzony jest klimat Baker Street i rozmów dwóch dżentelmenów ale jak wspominałam… czegoś mi w tej książce zabrakło.
Miłośników przygód Sherlocka Holmesa, którzy przeczytali większość powieści Arthura Conan Doyle’a i obejrzeli serię filmów z Jeremym Brettem w roli głównej z pewnością zainteresuje jedna z nowszych pozycji książkowych, związana pośrednio ze słynnym detektywem z Baker Street. Jednak Carole Nelson Douglas nie stworzyła kolejnej zagadki na wzór Doyle’a. Wykorzystała własny...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Najgłupszy anioł” zaczyna się bardzo niewinnie. Społeczność kalifornijskiego miasteczka Pine Cove rozpoczyna przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. Szał zakupów, pakowanie prezentów, zapraszanie rodziny – innymi słowy świąteczna gorączka. Tytułowy bohater Anioł Rajzel – ten sam, który pomylił daty narodzenia Jezusa i spóźnił się z Dobrą Nowiną 10 lat, tym samym strasząc pasterzy i wywołując niesmak wśród swoich braci - zjawia się, by spełnić życzenie jednego dziecka mieszkającego na Ziemi. Ale nie na darmo Christopher More zaznacza:
„Jeśli kupujesz tę książkę na prezent dla babci albo dziadka, musisz wiedzieć, że zawiera ona brzydkie słowa, a także pozbawione smaku opisy kanibalizmu i aktów płciowych osób po czterdziestce. Nie miejcie do mnie pretensji. Uprzedziłem.”
Oj! Dzieje się i to wiele.
Biedny Anioł Rajzel zjawia się dokładnie kwadrans po tym, jak na oczach małego Joshuy Święty Mikołaj zostaje zabity łopatą przez własną żonę. Od tego momentu w książce zaczyna się totalny absurd. Policjant - dawny hipis uzależniony od marihuany, żona ukrywająca ciało Mikołaja, pilot który ma olbrzymiego nietoperza w przeciwsłonecznych okularach, zaprawiona Królewna Śnieżka …
Genialna Książka w sam raz na Święta! Zostawiła we mnie optymistyczne uczucie i wielką ulgę, że żyję w „normalnym” świecie. Lekko napisana opowieść nie nudzi ani trochę, zaskakując błyskotliwymi rozwiązaniami akcji. More nie kłamał, bo rzeczywiście jest w niej trochę wulgaryzmów, niekiedy przesadzonych, częściej jednak humorystycznych i trafionych. Nie wiadomo czy śmiać się, płakać czy ubolewać nad strasznością i współczuć mieszkańcom.
Wiele emocji jak na 300 stron. Dodatkowo plusem jest ładne wydanie książki – twarda oprawa z obwolutą, przyjemny druk, szycie. Rzeczywiście – to podnosząca na duchu opowieść o bożonarodzeniowej grozie. Jestem pewna, że nikt by nie chciał takich Świąt. Humor, humor i jeszcze raz humor!
„Najgłupszy anioł” zaczyna się bardzo niewinnie. Społeczność kalifornijskiego miasteczka Pine Cove rozpoczyna przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. Szał zakupów, pakowanie prezentów, zapraszanie rodziny – innymi słowy świąteczna gorączka. Tytułowy bohater Anioł Rajzel – ten sam, który pomylił daty narodzenia Jezusa i spóźnił się z Dobrą Nowiną 10 lat, tym samym strasząc...
więcej mniej Pokaż mimo to„Ciach go smykiem” to zbiór felietonów, jednych z najcelniejszych artykułów Jerzego Waldorffa, publikowanych między innymi na łamach tygodnika „Świat” w latach 1957-1969. Jak głosi tylna okładka „Pisane na gorąco, dyktowane aktualnością chwili i właściwą Waldorffowi pasją doraźnego działania…” Waldorff nie sili się na kompromis – walczy twardo o swoje idee. Wdało mu się połączyć ze sobą dziennikarstwo i muzykę stwarzając jedyny i niepowtarzalny zawód krytyka muzycznego. Niepowtarzalny, bo nie ma i nie będzie drugiego Waldorffa na tym świecie. Czytając go często śmieje się głośno z błyskotliwych uwag. Jego doskonały styl, trafność porównań i prawdziwy talent narracyjny wciąż mnie zadziwiają. Waldorff bogato przytacza fakty i szczegóły nie tylko z zakresu muzyki, ukazując swoją erudycję i prawdziwe zainteresowanie światem. Jest dla mnie wzorem dziennikarza, który oprócz sensacji, gwałtów i morderstw potrafi dostrzec tak bardzo zapomniane w dzisiejszych czasach piękno.
„Ciach go smykiem” to zbiór felietonów, jednych z najcelniejszych artykułów Jerzego Waldorffa, publikowanych między innymi na łamach tygodnika „Świat” w latach 1957-1969. Jak głosi tylna okładka „Pisane na gorąco, dyktowane aktualnością chwili i właściwą Waldorffowi pasją doraźnego działania…” Waldorff nie sili się na kompromis – walczy twardo o swoje idee. Wdało mu się...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka rozpoczyna się dosyć tajemniczo – do pewnego starszego mężczyzny co roku ktoś przysyła zasuszone kwiaty. Kto i po co? A co ze sprawą córki starszego mężczyzny - Harriet, która zniknęła w dziwnych okolicznościach. Czy przeżyła i to od niech pochodzą te coroczne prezenty? Tego dowiedzieć się ma Mikael Blomkvist, oskarżony o zniesławienie dziennikarz, który przyjeżdża do niewielkiej wioski na północy kraju zatrudniony przez Henrika Vangera (wcześniej wspomnianego staruszka) pod pretekstem napisania biografii rodziny Vangerów. Henrik w zamian za pomoc obiecuje mu pieniądze, ale także coś, co Mikael ceni dużo bardziej… Coś, co może mu pomóc zacząć nowe życie. Ale żeby nie było tak miło i przyjemnie dziennikarz napotyka wiele trudności i przez długi czas nie może znaleźć odpowiedzi. Pojawia się Lisbeth Salander. Wariatka? Psychopatka? A może zwykła normalna dziewczyna, skrzywdzona przez los? Kolejną tajemnicą jest przeszłość Lisbeth, kryjąca pewien straszny sekret.
Mimo, że to kolejna książka przedstawiająca dwójkę ludzi, którzy badają morderstwa, styl i pomysłowość Larssona znacznie odbiegają od wypracowanego schematu. Po pierwsze bardzo wiarygodna i konsekwentna konstrukcja bohaterów – każdy ma własny charakter i wszystkie zachowania są uzasadnione. Zadziwia rola kobieca – takiej bohaterki literatura kryminalna jeszcze chyba nie miała. A co do jej komputerowej pamięci… tylko pozazdrościć. Lisbeth wywołała u mnie mieszane uczucia – z jednej strony wiecznie poniżana i wyśmiewana, z drugiej wariatka, a z trzeciej (przyjmijmy, że taka może być :P ) mistrzyni w łączeniu faktów i wykorzystywaniu ich do najbardziej skomplikowanych rozwiązań.
Pełna pasji i oczekiwania opowieść na długo pozostanie w mojej pamięci ze względu na niesamowitą fabułę. Często mam to uczucie, że przywiązuje się do danej książki i nie mogę znieść myśli, że w końcu ją przeczytam i dowiem się całej historii – mam wrażenie, że doznaję wtedy niesamowitej straty. A książkę „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” czyta się naprawdę w ekspresowym tempie!
Książka rozpoczyna się dosyć tajemniczo – do pewnego starszego mężczyzny co roku ktoś przysyła zasuszone kwiaty. Kto i po co? A co ze sprawą córki starszego mężczyzny - Harriet, która zniknęła w dziwnych okolicznościach. Czy przeżyła i to od niech pochodzą te coroczne prezenty? Tego dowiedzieć się ma Mikael Blomkvist, oskarżony o zniesławienie dziennikarz, który przyjeżdża...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Dr Gregory House – socjopata, drań, cynik i narkoman. A przy tym – trzeba przyznać – uroczo inteligentny. Poza tym usprawiedliwiony tym, że żona go rzuciła i boli go noga” – to przeczytałam pewnego dnia w sierpniowej POLITYCE. Pomyślałam – obejrzę jeden odcinek – co mi szkodzi. No i stało się.
Miłość od pierwszego wejrzenia :D
W moim przypadku niestety zainteresowanie przerodziło się w uzależnienie. Nie potrafię zrobić niczego, jeśli wiem, że właśnie udostępnili w Internecie nowy odcinek House’a. Ale nie tylko o filmie chciałabym dzisiaj napisać kilka słów.
Wydano kilka książek związanych z tytułowym bohaterem, takich jak przewodniki po serialu, wywiady z aktorami i inne podobne. Natomiast mnie zainteresowała pozycja: „Dr House i filozofia” - Henry Jacoby i William Irwin. Książka składa się z czterech rozdziałów (które z kolei dzielą się na podrozdziały):
- „Człowieczeństwo jest przereklamowane” – House o życiu
- „Witaj na końcu procesu myślowego” – Logika i metody House’a
- „Taka jest właśnie istota medycyny – prędzej czy później coś spieprzysz” – House i zasady etyczne
- „Nie jestem na haju przez te tabletki, one czynią mnie neutralnym” – cnoty i cechy charakterologiczne w serialu dr House
W książce mnożą się przykłady i sytuacje z serialu. Nie są to jednak streszczenia odcinków. To analiza różnych ludzkich zachowań i charakterów w oparciu o słynne koncepcje znanych filozofów, ale nie tylko. Egocentryczny i bardzo przystojny doktor nie nadaje się do papierkowej roboty. Ratuje przecież ludzi! Często robi to w ostatniej chwili. Miliony widzów na całym świecie pokochały House’a mimo jego wad. By wpaść na rozwiązanie Gregory House zadaje pytania, prowokując ludzi do odpowiedzi. Podobnie jak Sokrates do rozwiązania sprawy potrzebuje audytorium – nawet w jednym z odcinków, gdzie akcja toczy się w samolocie, House wybiera trójkę pasażerów, którzy mają naśladować jego podwładnych – jeden ma wszystkiemu zaprzeczać, drugi musi się zgadzać, a trzecia (kobieta) ma się oburzać i robić moralne miny. To małe kłamstwo pomaga mu rozwiązać sprawę choroby pewnego Koreańczyka. Bo nie wiem czy już o tym wiecie, ale kłamią biedni, bogaci, grubi, chudzi, nauczyciele, kierowcy, maszyniści, artyści, malarze, bankowcy – o zgrozo – lekarze! Kłamią blondynki, bruneci, łysi, niewidomi, głusi. Słowem – wszyscy. Chociaż celem zwykle jest przecież dobro. Kłaniamy się Machiavellemu. Wygląda na to, że House dla większego dobra jest gotowy zrobić wszystko. I często zastanawiam się, czy w swoim życiu narzucił sobie jakiekolwiek zasady moralne.
House zaskakuje. I z pewnością na jego osobowość składa się wiele malutkich osobowości. Muzyk, lekarz-diagnosta, geniusz, logik, mistrz ciętej riposty, egocentryk… można wyliczać w nieskończoność. Jednak czasem mi żal, że ów geniusz swój czas wolny woli spędzać w pokojach pacjentów w śpiączce, albo samotnie w domu.
Książka „Dr House i filozofia” rzeczywiście w większym stopniu rozkłada umysł House’a na czynniki pierwsze. I pozwala spojrzeć głębiej nie tylko na doktora, który jest przedmiotem rozważań, ale też na zwykłego człowieka. Myśl, która przychodzi mi na myśl po przeczytaniu tej książki, którą można stosować właściwie do większości zawodów, to:
Najpierw jesteś człowiekiem. Dopiero później lekarzem.
„Dr Gregory House – socjopata, drań, cynik i narkoman. A przy tym – trzeba przyznać – uroczo inteligentny. Poza tym usprawiedliwiony tym, że żona go rzuciła i boli go noga” – to przeczytałam pewnego dnia w sierpniowej POLITYCE. Pomyślałam – obejrzę jeden odcinek – co mi szkodzi. No i stało się.
Miłość od pierwszego wejrzenia :D
W moim przypadku niestety zainteresowanie...
Przeczytałam już wiele kryminałów, thrillerów i horrorów – swojego czasu miałam „fazę” na Agathę Christie, Cobena, Kinga i innych autorów takich gatunków. Ale jedną z pierwszych książek, które wzbudziły we mnie zainteresowanie tego typu literaturą był „Mesjasz” – debiut autorstwa Borisa Starlinga. Początkowo wszystko mnie odpychało. Nie miałam ochoty czytać na tematy religijne, dziwna okładka… Wszystko zmieniło się, gdy wzięłam książkę do ręki i przeczytałam tylną stronę. Tytuł istotnie nawiązuje do Pisma Świętego, ale w jaki niesamowity sposób! Nie mogłam się nadziwić, jak wszystko zostało sprytnie zaplanowane. Wręcz uknute.
Akcja rozgrywa się w Londynie. Policjant Red Metcalfe zostaje wezwany na miejsce morderstwa – biskup rozebrany do slipków, ciało czerwone od wylewów, ciemnofioletowe siniaki, złamane, wychodzące kości. Brutalne pobicie to mało powiedziane. Żółte zęby, usta. Jednak pozostaje jeszcze jeden szczegół – srebrna łyżeczka w buzi… zamiast języka. Kolejne śmierci tajemniczo wiążą się ze sobą. A więc jest i morderca. Tymczasem z kartki na kartkę dowiadujemy się coraz więcej o mrocznej przeszłości Reda. Jego dar polega na wyjątkowych umiejętnościach tropienia przestępców. Ale to wyjątkowy przypadek – kto pomoże, skoro nawet Red nie potrafi odnaleźć klucza do wyjaśnienia zagadki? Stopniowo wszystko układa się i brakuje tylko kilku puzzli, by stworzyć logiczną układankę. Lecz co zrobić, jeżeli rzeczywistość okazuje się jeszcze gorsza niż najczarniejsze scenariusze? Bowiem mordercą może być ktoś z najbliższego otoczenia policjantów. Mesjasz.
Książka pełna emocji! Na dzień dzisiejszy porównałabym ją może z Cobenem, jednak i tak wydaje mi się dużo lepsza. Ukazuje swoiste fatum – klęskę człowieka, jakąś dziwną klątwę. Jest wiele drastycznych opisów, dlatego nie polecam osobom wrażliwym. Sama należę do takowych, jednak przełamałam się i nie żałuję. Bardzo wciągające opisy, barwny język – nie wiem, czy to zasługa bardziej autora, czy tłumacza, ale to wyjątkowy plusk książki. Uwaga – czas teraźniejszy. Chociaż. nie jestem zwolenniczką tego zabiegu w powieściach, w „Mesjaszu” sprawdził się doskonale. Minusem jest natomiast trudna dostępność. Sama ukradłam ją bratu i na razie oddawać nie zamierzam ;) Bo „Mesjasz” trzymał mnie w napięciu aż do ostatniej strony.
Przeczytałam już wiele kryminałów, thrillerów i horrorów – swojego czasu miałam „fazę” na Agathę Christie, Cobena, Kinga i innych autorów takich gatunków. Ale jedną z pierwszych książek, które wzbudziły we mnie zainteresowanie tego typu literaturą był „Mesjasz” – debiut autorstwa Borisa Starlinga. Początkowo wszystko mnie odpychało. Nie miałam ochoty czytać na tematy...
więcej mniej Pokaż mimo to
To bez wątpienia zupełnie nowa historia Elfaby, czarownicy odrzuconej przez najbliższych -ojca pastora i matkę - wiecznie niezadowoloną kobietę, narzekającą na wszystko, co tylko znajdzie się pod ręką. Zielonoskóra Elfaba, od dziecka uznawana za dziwną, trafia do jednej z najlepszych szkół, zwanej Graniastym Dworem. Poznaje Gallindę, z którą szybko się zaprzyjaźnia. Co ciekawe, główna bohaterka wcale nie jest zainteresowana magią ani czarami. Autor starannie pokazuje etapy przejścia między niezrozumianą przez otoczenie dziewczyną a postrachem z Zachodu.
W książce nie ma wielu fragmentów związanych z magią. Za to pojawia się samotność, bezsilność, cierpienie i zło, o którym Czarownica z Zachodu często rozmawia z różnymi osobami, dzieląc się swoimi przemyśleniami. Dialogi i opisy sprawiają, że choć czytamy w części znaną nam historię, bazującą na Czarnoksiężniku z Krainy Ozz, tak naprawdę poznajemy drugą stronę medalu. Ponadto autor zwraca uwagę na wiele aktualnych problemów, takich jak środowisko, w którym wychowuje się dziecko, miłość rodzicielska, poszukiwanie wybaczenia czy stereotypowe myślenie.
Książka ta jest wstępem do pytania: jak przebiega granica między dobrem a złem? Czy każdy rodzi się zły, czy zło jest wynikiem osobistych doświadczeń? Zdaniem Czarownicy urodzić się z talentem czy inklinacją do dobra to dewiacja. To powieść filozoficzno - psychologiczna z rozbudowanym wątkiem politycznym. Uuu - zabrzmiało to groźnie ; ) Lekkie pióro i ciekawie skomponowane dialogi sprawiają, że nie można się od niej oderwać. Polecam!
To bez wątpienia zupełnie nowa historia Elfaby, czarownicy odrzuconej przez najbliższych -ojca pastora i matkę - wiecznie niezadowoloną kobietę, narzekającą na wszystko, co tylko znajdzie się pod ręką. Zielonoskóra Elfaba, od dziecka uznawana za dziwną, trafia do jednej z najlepszych szkół, zwanej Graniastym Dworem. Poznaje Gallindę, z którą szybko się zaprzyjaźnia. Co...
więcej Pokaż mimo to