-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2020-05-27
Uwielbiam specyficzny entuzjazm Umberto Eco. Po lekturze „Historii brzydoty” odnoszę wrażenie, że to po prostu kolejny tom „Historii piękna”. Ta pozycja ugruntowała moje przekonanie, że brzydota to rodzaj estetyki. Piękno widziane inaczej. Twórczość Umberto Eco, którą zdążyłam poznać - a szczególnie 2 tomy „Historii...” to książki ważne, kultowe, do pamiętania i wracania.
Uwielbiam specyficzny entuzjazm Umberto Eco. Po lekturze „Historii brzydoty” odnoszę wrażenie, że to po prostu kolejny tom „Historii piękna”. Ta pozycja ugruntowała moje przekonanie, że brzydota to rodzaj estetyki. Piękno widziane inaczej. Twórczość Umberto Eco, którą zdążyłam poznać - a szczególnie 2 tomy „Historii...” to książki ważne, kultowe, do pamiętania i wracania.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJedna z ulubionych. Nie tylko książka, ale także film. Oba dzieła rownolegle dobre, genialne w mojej opinii. Czytając czuje się duszny klimat zbrodni i piękne zapachy perfum i już sam ten kontrast jest ekscytujący.
Jedna z ulubionych. Nie tylko książka, ale także film. Oba dzieła rownolegle dobre, genialne w mojej opinii. Czytając czuje się duszny klimat zbrodni i piękne zapachy perfum i już sam ten kontrast jest ekscytujący.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Polecam, ale...
Monsieur Teodor Sz. nie zachwycił mnie jako postać. Nijakość nie jest w moim guście. I to liczenie grosiwa. Przypominał mi pewnego jegomościa z otoczenia, co sobie wylicza, a nie musi. Czekałam tylko na wizytę T.Sz. w stołecznej Biedronce.
Dużo uwagi skupione na warszawski rodowód tego czy tamtego. A jakże - Miłoszewski Warszawiak. A jak ja z pomorskiego, no to takie nudne, nie wiadomo po co wzniecenie tematu. Niewielki to ma wpływ na ogólną ocenę, bo biorę poprawkę na to, że tutaj na wsi nie czaimy wszystkiego, bo też jakby nie było - zwyczajnie nie musimy nawet wiedzieć, gdzie tam jakie dzielnice czy ulice są i co to oznacza.
Kilka postaci wybitnie rozrysowanych - żona, Wróbel, kolega Rusek... Wszystkie poranne tiszerty z plamami po kurkuminę poszły do śmieci. A więc można rzec „ta książka wpłynęła na moje życie”.
Rozwiązanie tej historii robi dobre pierwsze wrażenie. Za drugim, to sobie myślę za dużo i już mi się nie składa. Ale wielkie TAK za całokształt. Jestem trochę surowa dla autorów dobrych książek, bo jak autor potencjalny, to bym sobie życzyła same złote jaja. Miłoszewski „Domofonem” dał mi palec, a ja bym tę rękę po łokieć chapsnęła.
Polecam, ale...
Monsieur Teodor Sz. nie zachwycił mnie jako postać. Nijakość nie jest w moim guście. I to liczenie grosiwa. Przypominał mi pewnego jegomościa z otoczenia, co sobie wylicza, a nie musi. Czekałam tylko na wizytę T.Sz. w stołecznej Biedronce.
Dużo uwagi skupione na warszawski rodowód tego czy tamtego. A jakże - Miłoszewski Warszawiak. A jak ja z pomorskiego,...
Ktoś mi powiedział, że świetna książka. To wzięłam, przeczytałam. Ja uważam inaczej - że nie aż taka świetna. Opinia mocno subiektywna, bo z reguły mam długie zęby na sensację. Zręcznie napisana, to na pewno.
Ktoś mi powiedział, że świetna książka. To wzięłam, przeczytałam. Ja uważam inaczej - że nie aż taka świetna. Opinia mocno subiektywna, bo z reguły mam długie zęby na sensację. Zręcznie napisana, to na pewno.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNic nie jest tak satysfakcjonujące w literaturze, jak młode polskie pióro. Jeden z moich nielicznych „horrorków”, chociaż tutaj klasyfikowany inaczej, to ja się bałam. Takim przyjemnym, pulsującym strachem. Czysty relaks. Takich książek to bym więcej czytała.
Nic nie jest tak satysfakcjonujące w literaturze, jak młode polskie pióro. Jeden z moich nielicznych „horrorków”, chociaż tutaj klasyfikowany inaczej, to ja się bałam. Takim przyjemnym, pulsującym strachem. Czysty relaks. Takich książek to bym więcej czytała.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
To nie jest poziom literatury, który lubię. Warsztat banalny, fabuła przewidywalna z czarno-białymi bohaterami, z których - oczywistość nad oczywistości - on bogaty, ona piękna (piękna pięknem kobiet po chemioterapii bez brwi i rzęs...?)
Mdlące historie ślubnych przygotowań, milość ponad wszystko i niekończąca się gotówka - polecam amatorom takich opowieści.
To nie jest poziom literatury, który lubię. Warsztat banalny, fabuła przewidywalna z czarno-białymi bohaterami, z których - oczywistość nad oczywistości - on bogaty, ona piękna (piękna pięknem kobiet po chemioterapii bez brwi i rzęs...?)
Mdlące historie ślubnych przygotowań, milość ponad wszystko i niekończąca się gotówka - polecam amatorom takich opowieści.
Ważna książka. Przyda się na dwa sposoby. Można dać się ponieść emocjom, jak to bardzo jest źle w tym medycznym świecie... Albo z dystansem i pozytywnym nastawieniem wykorzystać wiedzę na swoją korzyść. Jak gdzieś jest napisane, że to jest złe, a tamto dobre, no to odpalamy internet, przeczytajmy artykuły, kupmy inne książki, drążymy temat, a nie faceta, który z dobrej woli swoją wiedzą chce się dzielić. I litości, nie zaglądajmy człowiekowi w portfel.
Ważna książka. Przyda się na dwa sposoby. Można dać się ponieść emocjom, jak to bardzo jest źle w tym medycznym świecie... Albo z dystansem i pozytywnym nastawieniem wykorzystać wiedzę na swoją korzyść. Jak gdzieś jest napisane, że to jest złe, a tamto dobre, no to odpalamy internet, przeczytajmy artykuły, kupmy inne książki, drążymy temat, a nie faceta, który z dobrej woli...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Zacznę opinię książki od czynników mechanicznych. Jeśli po przeczytaniu ma zmięte kartki, pomarszczoną okładkę, sypie się z niej piach, pachnie trawą i to wszystko jest spowodowane częstym odkładaniem książki rozłożonej grzbietem do góry w zmieniającym się krajobrazie przez blisko 3 tygodnie czytania (!) - mówię NIE.
Mam na koncie niefabularne książki współautorstwa K. Bondy - dobrze się je czytało. „Florystka” dla mnie okazała się zbyt rozwlekła. Trupa mamy dopiero po przeczytaniu 1/3 stron. Dopiero po tym czasie podejrzenie odpowiedzialności za zbrodnię pada na Florystkę. Ale my już to wiemy, przeczytawszy opis na okładce!
Pomimo tej rozwlekłości charakteryzującej 2/3 objętości książki, końcówka nabiera przyspieszenia. Ostatnia ofiara umiera w nieznanych czytelnikowi okolicznościach, bezsprzecznie nazywanych dalej „zabójstwem”, chociaż chwilę wcześniej ta sama „ofiara” podcięła sobie żyły. Notabene po tym zdarzeniu dostaje w szpitalu pokój z Mona Lisą w a n t y r a m i e i sprzęt do haftowania, które to akcesoria można wykorzystać do powtórzenia samobójczego procederu... Pod tym samym przybytkiem psychiatrycznym wkrótce zasadzone będą śmiertelnie trujące oleandry i narcyzy.
Może to detale, ale przeszkadzały mi w odbiorze lektury. Tak samo jak powtarzające się opisy wizji Oli, rozmiar buta 38 przy wzroście metr pięćdziesiąt, „karnet” do egzorcystki, czy lekarz-współwłaściciel kliniki, który z kochanką chadza na „publiczne” łono natury. Cała historia okraszona takim zakończeniem wydaje mi się zupełnie niewiarygodna.
Zacznę opinię książki od czynników mechanicznych. Jeśli po przeczytaniu ma zmięte kartki, pomarszczoną okładkę, sypie się z niej piach, pachnie trawą i to wszystko jest spowodowane częstym odkładaniem książki rozłożonej grzbietem do góry w zmieniającym się krajobrazie przez blisko 3 tygodnie czytania (!) - mówię NIE.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMam na koncie niefabularne książki współautorstwa K....