-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj „Chłopaka, który okradał domy. I dziewczynę, która skradła jego serce“LubimyCzytać1
-
ArtykułyCały ocean atrakcji. Festiwal Fantastyki Pyrkon właśnie opublikował pełny program imprezyLubimyCzytać1
-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać4
-
ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
Biblioteczka
2022-08-12
2024-03-06
Wiem, że sporo osób ma mocno podzielone zdanie na temat tej książki. Ja serialu nie oglądałam, daleko mi też do fanki brytyjskiego humoru, ale przeczytać miałam ochotę i to też zrobiłam.
Książkę oceniam jako przeciętną - były momenty, kiedy sobie śmiechłam pod nosem, a były takie, w których łapał mnie cringe. Dużo bezsensownych dla mnie pytań (kiedy stworzone zostaną cyfrowe chipsy? itp.), nawiązania do seksu i innych "wrażliwych" tematów. Ani to dobra książka, ani też zła - jest napisana lekkim stylem, a ponieważ cała podzielona jest alfabetycznie (jak to "encyklopedia") czyta się ją naprawdę szybko.
Wiem, że sporo osób ma mocno podzielone zdanie na temat tej książki. Ja serialu nie oglądałam, daleko mi też do fanki brytyjskiego humoru, ale przeczytać miałam ochotę i to też zrobiłam.
Książkę oceniam jako przeciętną - były momenty, kiedy sobie śmiechłam pod nosem, a były takie, w których łapał mnie cringe. Dużo bezsensownych dla mnie pytań (kiedy stworzone zostaną...
2024-01-21
2024-01-21
2024-01-21
2024-01-14
2024-01-14
2024-01-14
One-punch mana po prostu nie da się nie lubić
One-punch mana po prostu nie da się nie lubić
Pokaż mimo to2023-02
2022
2020-04-18
Komedia bardzo przyjemna, bo naprawdę zabawna, ale jeśli chodzi o fabułę, to jest stanowczo zbyt podobna do "Pustułki", która też jest autorstwa pani Miszczuk... Trochę się zawiodłam, no bo to prawie to samo.
Komedia bardzo przyjemna, bo naprawdę zabawna, ale jeśli chodzi o fabułę, to jest stanowczo zbyt podobna do "Pustułki", która też jest autorstwa pani Miszczuk... Trochę się zawiodłam, no bo to prawie to samo.
Pokaż mimo to2019-07-16
Całkiem przyjemna, aczkolwiek żadna rewelacja. Tomy o Gosi były zdecydowanie lepsze. "Jagę" uznaję jedynie za taki dodatek dla fanów - niespecjalnie porywający, ale przyjemnie się wraca do postaci z mitologii słowiańskiej.
Całkiem przyjemna, aczkolwiek żadna rewelacja. Tomy o Gosi były zdecydowanie lepsze. "Jagę" uznaję jedynie za taki dodatek dla fanów - niespecjalnie porywający, ale przyjemnie się wraca do postaci z mitologii słowiańskiej.
Pokaż mimo to2019-03-04
2019-03-03
Podobnie jak przy dwóch poprzednich tomach, podczas czytania "Żercy" bawiłam się świetnie! Lekki i przyjemny styl, ciekawa i wciągająca fabuła, a do tego nieprzymuszona dawka humoru. Dobrze, że miałam pod ręką czwarty tom, bo gdyby nie to, to chodziłabym wściekła, nie znając kontynuacji zakończenia trzeciego tomu - takie było emocjonujące! :D
Polecam każdemu!
Podobnie jak przy dwóch poprzednich tomach, podczas czytania "Żercy" bawiłam się świetnie! Lekki i przyjemny styl, ciekawa i wciągająca fabuła, a do tego nieprzymuszona dawka humoru. Dobrze, że miałam pod ręką czwarty tom, bo gdyby nie to, to chodziłabym wściekła, nie znając kontynuacji zakończenia trzeciego tomu - takie było emocjonujące! :D
Polecam każdemu!
2019-02-21
Kontynuacja "Szeptuchy" podobała mi się równie bardzo, co pierwszy tom serii Kwiat Paproci. Lekka i przyjemna lektura, szczególnie na wieczory :)
Kontynuacja "Szeptuchy" podobała mi się równie bardzo, co pierwszy tom serii Kwiat Paproci. Lekka i przyjemna lektura, szczególnie na wieczory :)
Pokaż mimo to2019-02-17
Rewelacyjna powieść! Niezwykle wciągająca dzięki świetnemu pomysłowi, równie dobremu opracowaniu oraz cudownie lekkiemu i zabarwionemu humorem stylowi.
Alternatywna, nieochrzczona Polska, czasy współczesne - Gosława to młoda warszawianka, świeżo po studiach medycznych, lekka hipochondryczka, może nieco roztrzepana i przy okazji największa sceptyczka religijna. Aby zacząć pracę w upragnionym zawodzie lekarki, musi przez rok pobierać praktyki u szeptuchy, co jest dla niej podwójnym koszmarem; po pierwsze, nie znosi szeptuch - uważa, że to zwykłe oszustki, które naciągają ludzi na bzdurne medykamenty i porady, a po drugie - zostaje praktycznie wysłana na wieś, z czym również ciężko jest jej się pogodzić, gdyż dziewczyna kocha miejskie życie.
Okazuje się, że życie na wsi jest dla niej równie tragiczne, jak to sobie wyobrażała - praca u szeptuchy znośna, choć irytująca, w lesie pełno kleszczy i robactwa, a gdziekolwiek by człowiek nie poszedł, tam niemal gołym okiem widać całe kolonie bakterii - nie wspominając już o zadaniach, których wykonanie skutkować może złapaniem złośliwego choróbska.
Jedynym pozytywnym aspektem chwilowej pracy we wsi wydaje się być niezwykle przystojny i muskularny praktykant żercy, Mieszko... Gosia niemal od razu się w nim zakochuje, jednak mężczyzna nie jest do końca tym, za kogo się podaje.
W dodatku, zupełnie jak na złość, nawet ten przyjemny aspekt wkrótce zaczyna być rujnowany przez chłodne podejście Mieszka, całą masę przedziwnych wydarzeń, no i jeszcze na dokładkę do życia Gosi wtrącają się bogowie... Bo okazuje się, że nawet Gosia nie jest tym, za kogo do tej pory się uważała!
Tak, tak i jeszcze raz tak! Gdyby nie fakt, że powieść ta to głównie romans, z powodzeniem pozycja ta mogłaby się znaleźć na liście szkolnych lektur; zwłaszcza, że w szkołach nauczyciele nie potrafią nawet napomknąć o tym, że my, Słowianie, również mieliśmy swoich bogów i własne legendy, i w dodatku były one równie ciekawe, co te, które na lekcjach polskiego się omawia...
Wielka szkoda, że tak niewiele materiałów zachowało się z naszej słowiańskiej przeszłości. Ale cieszę się, że znalazł się ktoś, kto zebrał ich jak najwięcej i stworzył tak przyjemną powieść!
Rewelacyjna powieść! Niezwykle wciągająca dzięki świetnemu pomysłowi, równie dobremu opracowaniu oraz cudownie lekkiemu i zabarwionemu humorem stylowi.
Alternatywna, nieochrzczona Polska, czasy współczesne - Gosława to młoda warszawianka, świeżo po studiach medycznych, lekka hipochondryczka, może nieco roztrzepana i przy okazji największa sceptyczka religijna. Aby zacząć...
2017-06-08
Mam bardzo mieszane uczucia co do tej książki.
Na początek zaznaczę może, że jej minusem jest pokręcona kolejność - tu czytam o świecie podziemia, gdzie rządzi Lucyfer, a parę opowiadań później o zdarzeniach mających miejsce, kiedy jeszcze był archaniołem.
Oczywiście w książkach z opowiadaniami kolejność teoretycznie nie ma znaczenia - ale tylko w takich, której opowiadania nie są ze sobą powiązane. Tymczasem w "Żarna niebios" mamy zarówno osobne opowiastki, jak i opowiadania, które są właśnie ze sobą powiązane i ich losowa kolejność strasznie mąci w głowie.
Drugi minus to skrajnie różna atmosfera w opowiadaniach. Kiedy czytałam pierwsze, miało ono charakter bardziej parodyjny - szczerze się uśmiałam i zapałałam sympatią do bohaterów, podobnie jak w kolejnym opowiadaniu, gdzie też występowały wątki parodyjne. A potem nagle cały humor prysł niczym bańka mydlana i pojawiło się opowiadanie tak poważne i krwawe, że totalnie wytrąciło mnie z pantałyku - bo ja tu czytam z nastawieniem, że zaraz znowu stanie się coś zabawnego, ktoś rzuci jakiś dowcip, czy kąśliwą uwagę, a tu o dziwo nic takiego się nie dzieje.
Nie czepiałabym się tego, gdyby w książce były zawarte ot, takie humorystyczne komediowe wątki. Ale tutaj mamy do czynienia z czysto parodyjnym ukazaniem życia aniołów i demonów. Wyobraźcie sobie, że czytacie książkę, która jest jednocześnie parodią i jednocześnie horrorem. Dobrze jest odczuwać różne emocje podczas czytania, ale w tym przypadku miałam wrażenie, jakbym z pola pełnego słodko pachnących kwiatów nagle spadła z urwiska do wnętrza czynnego wulkanu...
Nie mam pojęcia, czy zabierać się za kolejne prace pani Kossakowskiej, ponieważ nie wiem, czego się spodziewać - czy parodii, czy czegoś poważniejszego, czy może jednak dobrej powieści z akcją, ale z dodatkiem ROZSĄDNYCH wątków komediowych.
Mam bardzo mieszane uczucia co do tej książki.
Na początek zaznaczę może, że jej minusem jest pokręcona kolejność - tu czytam o świecie podziemia, gdzie rządzi Lucyfer, a parę opowiadań później o zdarzeniach mających miejsce, kiedy jeszcze był archaniołem.
Oczywiście w książkach z opowiadaniami kolejność teoretycznie nie ma znaczenia - ale tylko w takich, której...
2017-08-28
Ciężko jest mi wyrazić zdanie na temat tej książki. Brandona Sandersona lubię, szanuję i podziwiam, cykl Archiwum Burzowego Światła czy trylogia Z mgły zrodzonego niezmiernie przypadły mi do gustu, ale "kontynuacja" tego drugiego... jakby to wyrazić w słowach?
Fabuła powieści rozgrywa się 300 lat "później", to znaczy po zakończeniu trylogii "Z mgły zrodzonego". Skupia się ona na wydarzeniach mających miejsce głównie w mieście Elendel oraz wspomnieniach z tak zwanej Dziczy. Główny bohater, Waxillion (w skrócie Wax) pochodzi z Elendel, jednak na własne życzenie za młody wyprawił się do Dziczy, gdzie przez 20 lat służył jako stróż prawa. Na wieść o śmierci swoich bliskich wraca jednak do Elendel jako spadkobierca. Tu zaczyna się cała "historia" - Wax, po ciężkich przeżyciach, musi wziąć zaaranżowany ślub i zadbać o rodzinne interesy, zapomnieć z kolei musi o swojej przeszłości i skończyć z byciem stróżem prawa, co tak bardzo kochał. Wkrótce jednak zjawia się jego stary przyjaciel Wayne z propozycją, czy raczej prośbą o pomoc w rozwikłaniu pewnej sprawy - mianowicie, pewna grupa rzezimieszków, nazywana "Znikaczami" napada i rabuje pociągi oraz porywa młode kobiety, w założeniu przypadkowe. Wax z początku się waha, jednak kiedy porwana zostaje również jego "zaaranżowana" narzeczona, Steris, poprzysięga jej ojcu zrobić wszystko, by ją ocalić, a pomagać mu w tym ma właśnie Wayne, oraz Marisi - kuzynka Steris, będąca pod opieką stryja.
No i tu się właśnie zaczynają schodki. Do bohaterów bardzo szybko przywykłam i ich polubiłam, do gustu przypadł mi również humor zawarty w książce... fabuła teoretycznie też nie jest specjalnie wyssana z palca, ale szczerze mówiąc wolałabym, żeby Brandon poprzestał z tym uniwersum tylko na trylogii "Z mgły zrodzony", a nie ciągnął tego dalej. Owszem, akcja była ciekawa, historia się nie powtórzyła, bo mamy tu do czynienia z połączeniem mocy allomantycznych i feruchemicznych, co daje ciekawe moce, ale mimo to muszę uznać, że byłabym gotowa obejść się bez tej kontynuacji. Nie wnosi ona nic szczególnego, wygląda raczej jak zapychacz dla głodnych fanów trylogii "Z mgły zrodzony".
Końcówka "Stopu prawa" zaskoczyła mnie i... no, może nie zawiodła, ale raczej, mówiąc potocznie, zdrzaźniła. Do kolejnego tomu na pewno przystąpię, ale tylko dla humoru Wayne'a i spostrzegawczości i inteligencji Marasi, nie zaś dla fabuły.
Ciężko jest mi wyrazić zdanie na temat tej książki. Brandona Sandersona lubię, szanuję i podziwiam, cykl Archiwum Burzowego Światła czy trylogia Z mgły zrodzonego niezmiernie przypadły mi do gustu, ale "kontynuacja" tego drugiego... jakby to wyrazić w słowach?
Fabuła powieści rozgrywa się 300 lat "później", to znaczy po zakończeniu trylogii "Z mgły zrodzonego". Skupia się...
2017-09-02
Sama już nie wiem, czy to z przyzwyczajenia zachwycam się kolejną książką Flanagana, czy po prostu każda z nich ma tak cudowny urok. No, może z wyjątkiem "Bitwy na Wrzosowiskach". Ale nie o zwiadowcach mowa, lecz o Czaplach!
W tym tomie jednak spotykamy - jak sądzę - długo wyczekiwanych bohaterów z pięknego Araluen (bo przecież kiedyś musiało do tego dojść!). Szczerze mówiąc miałam ogromną nadzieję, że Hal pozna Willa, przecież to dwa tak do siebie podobne umysły! Ale i tak cieszyły moje oko i serce inne postacie z serii o zwiadowcach, które darzyłam sympatią: nieodmiennie Crowlay, Gilan oraz Król Duncan (jego ah-jakże-cudownej-rozpuszczonej-i-rozkapryszonej-córeczki Cassandry nie wliczam do osób, które lubiłam). Czaple przybywają do zamku na polecenie Króla Duncana, który powierza im misję eskortowania Gilana do pustynnych ziem Arydii, gdyż z tamtejszych okolic pochodzi pewna religijna sekta, która czyha na życie księżniczki Cassandry - i tu warto znać fabułę "Okup za Eraka", gdyż wydarzenia w "Górze Skorpiona" są z siódmym tomem "Zwiadowców" powiązane - nie aż tak ściśle, ale znacząco. W każdym razie Gilan ma za zadanie przekupić bandytów lub w inny sposób przekonać ich do tego, by Cassandrze życie darowali, a dzielne czaple służyć mu będą pomocą.
Akcja jak zawsze wartka i płynna, świetnie opisane pojedynki, dużo emocji i dreszczyku niepokoju o życie jednego z bohaterów, który zostaje poważnie ranny... Flanagan jak zawsze trzyma poziom i zaspokaja czytelnicze wymagania. Jedyne, do czego mogłabym się przeczepić to ten niezrozumiały dla mnie "Kult Kobiet", jak to sama nazywam... W książkach Flanagana zawsze muszą się kobietami zachwycać - Królowa Rosalind, Księżniczka Cassandra, Lydia... Powinnam się chyba cieszyć, że płeć piękna jest tak wysławiana, ale niezmiernie mnie to w tych książkach irytuje - tak jakby nie można było pochwalić krótko i rzeczowo, ale nie, trzeba się rozwodzić nad tym, że wszyscy lecą na Lydię i Cassandrę i wszyscy je kochają i uwielbiają... Ale poza tymi faktami ocena zasługuje na najwyższą!
Sama już nie wiem, czy to z przyzwyczajenia zachwycam się kolejną książką Flanagana, czy po prostu każda z nich ma tak cudowny urok. No, może z wyjątkiem "Bitwy na Wrzosowiskach". Ale nie o zwiadowcach mowa, lecz o Czaplach!
W tym tomie jednak spotykamy - jak sądzę - długo wyczekiwanych bohaterów z pięknego Araluen (bo przecież kiedyś musiało do tego dojść!). Szczerze...
2018-01-18
,,- To miejsce, Danielu, jest tajemnicą i miejscem świętym. Każda znajdująca się tu książka, każdy tom, posiadają własną duszę. I to zarówno tego, kto daną książkę napisał, jak i dusze tych, którzy tę książkę przeczytali i tak mocno ją przeżyli, że zawładnęła ich wyobraźnią. Za każdym razem, gdy książka trafia w kolejce ręce, za każdym razem, gdy ktoś wodzi po jej stronach wzrokiem, z każdym nowym czytelnikiem jej duch odradza się i staje się silniejszy. (...) W księgarni sprzedajemy i kupujemy książki, ale w rzeczywistości one nie mają właściciela. Każda, którą tu widzisz, była czyimś najlepszym przyjacielem. A teraz te książki mają tylko nas, Danielu."
Oto najpiękniejsza i najbardziej poruszająca powieść o miłości do książek, jaką widział świat. To swoistego rodzaju biblia każdego z nas – pasjonatów literatury wszelakiej maści.
To powieść o nas samych.
Historia zaczyna się, kiedy ojciec głównego bohatera, 10-letniego wówczas Daniela, zaprowadza go na Cmentarz Zapomnianych Książek. Już sama nazwa brzmi niezwykle – przywodzi mi na myśl Hogwarcki „Dział Ksiąg Zakazanych” czy też księgarnię z „Niekończącej się opowieści”, z której to Bastian skradł niezwykłą księgę. Z ów Cmentarza, wypełnionego tysiącami labiryntów i korytarzy pełnych regałów z książkami, Daniel ma za zadanie wybrać sobie jedną jedyną, którą „zaadoptuje” - którą otoczy opieką i troską, i zadba o to, aby nie została nigdy zapomniana. Chłopiec wybiera „Cień wiatru” autorstwa nieznanego mu Juliana Caraxa. Od tego tak niepozornego incydentu zaczyna się jego – nasza – przygoda.
Zafascynowany powieścią, Daniel pragnie przeczytać inne książki Caraxa. To, czego się dowiaduje, jest nader zaskakujące i intrygujące, gdyż okazuje się, że pewien nieznajomy mężczyzna od lat zdobywa powieści Caraxa i... pali je. A egzemplarz „Cienia wiatru”, posiadany teraz przez Daniela, jest jednym z ostatnich, na które poluje. Od tego właśnie momentu Daniel rozpaczliwie pragnie poznać historię Juliana i dowiedzieć się, dlaczego ktoś tak żarliwie pragnie zniszczyć jego powieści.
Carlos Ruiz Zafón w swoim „Cieniu wiatru” w niezwykły i bardzo poruszający sposób przedstawia wiele elementów naszego świata i życia: przede wszystkim los książek, każdych, nieważne jakiego gatunku i jakiej treści. Bardzo spodobało mi się, że autor traktuje tu książki nie tylko jako „drzwi do innego świata”, ale jako coś bardziej ludzkiego; coś, co posiada uczucia i emocje, co jest praktycznie jak inny człowiek, który pragnie opowiedzieć nam swoją historię. „Póki nas ktoś pamięta, wciąż żyjemy” - nawet jeśli nie w świecie materialnym, to w umysłach i w sercach.
W powieści poruszane są również inne, równie subtelne tematy, z którymi mamy do czynienia już częściej, w wielu innych książkach – mianowicie, temat dorastania, dojrzewania, rodzących się między ludźmi uczuć i namiętności. Dzięki temu, że Daniela poznajemy w wieku dziesięciu lat, trwamy przy nim w okresie tego dorastania i wraz z nim przeżywamy każdą burzę emocji, każde zafascynowanie.
Jednak nie tylko Daniel zasługuje na uwagę – tutaj każdy odgrywa ważną rolę i każdy zapada nam w pamięci, szczególnie Fermin, który wbrew pozorom jest niesłychanie oddanym i wiernym romantykiem, a także ojciec Daniela, Nuria, Miquel (co za cudowna postać!), czy Barcelo.
Carlos Ruiz Zafón doskonale włada językiem i stylem pisania. Opanowuje nasze serca i umysły, owija nas sobie wokół palca i raz po raz a to wzbudza w nas lawinę gniewu i zazdrości, a to wycisza i zadowala, a to znów wrzuca w ognie piekielne namiętnej nienawiści do takich postaci jak na przykład Fumero. Jeśli zaś chodzi o tajemniczego Juliana Caraxa, postać ta praktycznie natychmiast wzbudza w nas sympatię, szczególnie z czasem, kiedy powoli dowiadujemy się więcej o jego życiu i twórczości. Osobiście, bardzo chciałabym przeczytać książki „jego autorstwa”, szczególnie „Czerwony dom”.
„Cień wiatru” Carlosa Ruiza Zafón z pewnością stał się dla mnie dokładnie tym samym, czym „Cień wiatru” Juliana Caraxa stał się dla Daniela, i myślę, że w podobnej sytuacji są miliony innych czytelników, którzy mają tę lekturę za sobą. Nie jestem w stanie wyrazić słowami, jak brutalnie ta książka wybiła w moim sercu dziurę, jak głęboko się w nie wryła, aby zagnieździć się tam już na zawsze – bo z całą pewnością nie znajdę na świecie piękniejszej powieści niż „Cień wiatru”.
Teraz pragnę przeczytać wszystkie powieści Zafóna. Całe szczęście, że mam łatwiej niż Daniel, i są one ogólnodostępne...
Choć, szczerze mówiąc, nie zdziwiłabym się wcale, gdyby jakiś antyfan czytania wyczuł zagrożenie w „Cieniu wiatru” Carlosa i postanowił spalić jego książki (no, roboty miałby z tym co niemiara), gdyż są one pewnego rodzaju kwintesencją życia pasjonatów literatury. To, co czujemy względem książek, jest w tej powieści opisane w tak zrozumiały i niemal poetycki sposób, że nawet największym antagonistom drgnęłoby serce (nie wspominając już o tym, co ta książka robi z nami!).
Podsumowując!...
Ha! Ani mi się śni! :D Jeśli ktoś zerknął tu na koniec, żeby zobaczyć, jakie jest podsumowanie moich wypocin, to odsyłam na górę, o! Nie ma tak łatwo, całe moje podsumowanie znajduje się bowiem wyżej :D
,,- To miejsce, Danielu, jest tajemnicą i miejscem świętym. Każda znajdująca się tu książka, każdy tom, posiadają własną duszę. I to zarówno tego, kto daną książkę napisał, jak i dusze tych, którzy tę książkę przeczytali i tak mocno ją przeżyli, że zawładnęła ich wyobraźnią. Za każdym razem, gdy książka trafia w kolejce ręce, za każdym razem, gdy ktoś wodzi po jej stronach...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nareszcie coś ciekawego. "Jaga" kompletnie mnie nie porwała i jedyne, co w niej doceniałam to słowiański klimat. "Gniewa" ma w końcu fabułę, ciekawe wątki, fajnie rozwinięte, przyjemni bohaterowie, cudowny słowiański klimat i (nareszcie) rzetelne opisy obrządków, sporą dawkę mitologii słowiańskiej - ma wszystko, czego mi brakowało w "Jadze". Aż miło było wrócić do tej serii.
Nareszcie coś ciekawego. "Jaga" kompletnie mnie nie porwała i jedyne, co w niej doceniałam to słowiański klimat. "Gniewa" ma w końcu fabułę, ciekawe wątki, fajnie rozwinięte, przyjemni bohaterowie, cudowny słowiański klimat i (nareszcie) rzetelne opisy obrządków, sporą dawkę mitologii słowiańskiej - ma wszystko, czego mi brakowało w "Jadze". Aż miło było wrócić do tej...
więcej Pokaż mimo to