-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać442
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2019-08-26
2015-01-07
2018-08-05
2016-09-29
Po fascynującym początku trylogii, jakim był tom pierwszy, Virginie Despentes postawiła sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Ale druga część nie zawodzi oczekiwań, jest tak samo wciągająca, trafiająca w samo sedno i szczera. Może tylko mniej zwariowana. Albo zwariowana w inny sposób.
Vernon Subutex, niegdyś właściciel sklepu z płytami, w części pierwszej wyrzucony z mieszkania z powodu długów, zakończył swoją odyseję po współczesnym Paryżu w dramatycznych okolicznościach: odwiedził już wszystkich możliwych przyjaciół i znalazł się na ulicy. W części drugiej powraca jako bezdomny poszukiwany przez grupę ludzi, którzy z jego pomocą chcą przejąć nagrania wyznań Alexa Bleacha, niedawno zmarłego gwiazdora rockowego. Nagrania schodzą na dalszy plan, kiedy ich treść zostaje ujawniona – ale przy Vernonie zostają ludzie, którzy do niego dzięki nim dotarli. Skupione oko autorki przenosi się z tytułowego bohatera coraz dalej i dalej, na innych wokół niego. I trzeba przyznać, że dokonuje niesamowitych obserwacji.
Współczesny Paryż, modelowe miasto zachodniej Europy, jest w „Vernonie Subutexie” przestrzenią zdegenerowaną, wolną od jakiejkolwiek idei. Despentes eksponuje wrażenie, jakiemu ulegają Europejczycy od czasu kryzysu 2008: że kapitalizm i demokracja liberalna nie dały nam tego, co obiecywały, a my nie wiemy, czym je zastąpić (i czy w ogóle mamy coś lepszego). To poczucie życia w epoce przejścia dotyka prawie wszystkich bohaterów powieści. I Vernon – nieświadomie – pomaga im znaleźć odpowiedź na stan, w jakim się znaleźli. Odpowiedź, która nie jest do końca jasna (czekam na tom trzeci!).
W tomie drugim Despentes prawie zrezygnowała z muzyki, która była ważnym punktem odniesienia w poprzedniej książce; porzuciła również niektórych ze swoich bardziej ekscentrycznych bohaterów, skupiając się na innych. Nie zrezygnowała natomiast z polifonicznej narracji, w której postaci wzajemnie sobie zaprzeczają, budują swoje obrazy, które zaraz zostają zdekonstruowane przez innych bohaterów. Mogę stwierdzić, że odpowiada mi ten pozorny chaos – ale ta wielość narratorów sprawia, że krótki przewodnik po charakterach, zamieszczony na początku, okazuje się bardzo przydatny. Żałuję, że Despentes rozbiła swoje dzieło na trzy tomy, bo jest bardzo spójne. Cóż, pozostaje czekać na zakończenie.
Słówko o tłumaczeniu: zdarzają się literówki, zdania stylistycznie podejrzane i dziwne wyrażenia („iść na urdy” w tak nowoczesnym słownictwie?!), ale Giszczak na ogół oddaje żywością języka charakter bohaterów i tempo akcji. Mam wrażenie, że tom pierwszy był pod tym względem bardziej dopracowany, ale nie jest źle.
Niesamowita, wciągająca książka, niestroniąca od polityki i poczucia frustracji. Chociaż tom drugi nie zostawia po sobie ziarenka nadziei, jak tom pierwszy, i tak warto go przeczytać. Despentes jest wrażliwą interpretatorką świata, który widzi wokół. I potrafi o tym mówić.
https://pannazu.wordpress.com/2016/10/04/skad-pochodzimy-i-dokad-zmierzamy-czyli-vernon-subutex-tom-2-virginie-despentes/
Po fascynującym początku trylogii, jakim był tom pierwszy, Virginie Despentes postawiła sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Ale druga część nie zawodzi oczekiwań, jest tak samo wciągająca, trafiająca w samo sedno i szczera. Może tylko mniej zwariowana. Albo zwariowana w inny sposób.
Vernon Subutex, niegdyś właściciel sklepu z płytami, w części pierwszej wyrzucony z mieszkania...
2016-06-22
2016-05-13
2016-03-02
2016-02-09
2016-01-29
2016-01-22
2015-12-20
2015-12-15
2015-11-09
2015-07-19
2015-07-24
2015-06-04
2015-04-20
2015-04-18
2015-03-27
Przyszedł wreszcie czas na długo oczekiwane zamknięcie świetnej trylogii Virginie Despentes. Akcja tomu trzeciego „Vernona Subutexa” nie rozgrywa się jednak bezpośrednio po tym, co zostało przedstawione w tomie drugim. Despentes przenosi akcję o rok w przód. Vernon od wielu miesięcy zajmuje się didżejką na najbardziej nietypowych imprezach w historii, a muzyka (która znowu odgrywa zasadniczą rolę w powieści) staje się sensem życia nie tylko dla niego, ale też dla grupy znanych czytelnikom postaci, jakie śmiało można nazywać jego przyjaciółmi. Tytułowy bohater znowu zyskuje ważniejsze miejsce w opowieści, ale Despentes oddaje głos także tym wszystkim, którzy znaleźli się wokół niego. Nie pozostawia czytelnika w nieświadomości co do losów postaci, które wykreowała wcześniej.
Można odebrać tę książkę jako lekturę pesymistyczną, bo Despentes przygląda się współczesnemu społeczeństwu Zachodu i stwierdza, że nie jest dobrze. Żyjemy obok siebie, jako ludzie, których nie łączą żadne idee, a przyszłość nie rysuje się wesoło. Zagrożenia dla niej upatrujemy prawdopodobnie tam, gdzie go nie ma, zapominając, że źródła problemów ekonomicznych i politycznych nie leżą w Afryce czy na Bliskim Wschodzie, lecz w samym sercu Europy. Bohaterowie książki potrafią przeciwstawić się wszechogarniającemu konsumpcjonizmowi chociaż na chwilę, mimo że ostatecznie większość z nich zdaje sobie sprawę, że jedyne, co można uzyskać, by naprawdę być przez chwilę wolnym człowiekiem, to kilka czy kilkanaście godzin tańca. Ale Virginie Despentes kreuje w ten sposób najdziwniejszą, zdolną chwytać za serca grupę indywiduów, o której długo nie zapomnicie.
Powieść Despentes to znakomita lektura do wielokrotnego czytania, bo autorka nie ucieka w niej od najbardziej trapiących współczesny Zachód problemów, ale unika przy tym łatwych rozwiązań. Znajdziecie tu wykluczonych ekonomicznie bezdomnych, podupadających finansowo przedstawicieli klasy średniej, nacjonalistów i zagorzałych lewaków, religijnych muzułmanów. Despentes tworzy przestrzeń, w której ich głosy nie brzmią fałszywie, lecz pozostają ze sobą w prawdziwej harmonii – dzięki Vernonowi i jego muzyce. Należą się dla niej oklaski za tę czułość w stosunku do bohaterów, którzy nigdy nie stają się reprezentacją postaw, lecz zawsze są ludźmi z krwi i kości.
Wyrazy uznania dla Jacka Giszczaka, dzięki któremu mogliśmy obcować ze znakomitym, nerwowym i mocnym językiem Despentes. Trzeci tom jest naprawdę świetnie przetłumaczony.
Egzemplarz otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Otwarte.
Przyszedł wreszcie czas na długo oczekiwane zamknięcie świetnej trylogii Virginie Despentes. Akcja tomu trzeciego „Vernona Subutexa” nie rozgrywa się jednak bezpośrednio po tym, co zostało przedstawione w tomie drugim. Despentes przenosi akcję o rok w przód. Vernon od wielu miesięcy zajmuje się didżejką na najbardziej nietypowych imprezach w historii, a muzyka (która znowu...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to