rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

To nie ostatni tom przygód Seweryna i Burzy. Dla mnie na szczęście tak. Ta książka to była dodatkowa szansa, ale kompletnie niewykorzystana przez autora. Chociaż niewykorzystana to duże niedopowiedzenie. Telenowela między głównymi bohaterami osiągnęła level master, a wszechobecne wstawki i ich wzdychania irytują bardziej jak TV Republika. Wątku kryminalnego nawet nie chce mi się komentować. Poziom absurdu i nijakości sięgnął zenitu. Starczy.

To nie ostatni tom przygód Seweryna i Burzy. Dla mnie na szczęście tak. Ta książka to była dodatkowa szansa, ale kompletnie niewykorzystana przez autora. Chociaż niewykorzystana to duże niedopowiedzenie. Telenowela między głównymi bohaterami osiągnęła level master, a wszechobecne wstawki i ich wzdychania irytują bardziej jak TV Republika. Wątku kryminalnego nawet nie chce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mamy dopiero marzec, a ja mam już solidnego kandydata na thriller roku. Ależ tu było dziwnie, ależ tu było klaustrofobicznie, ależ tu było strasznie. Strasznie, bo nie od dziś wiadomo, że człowiekowi najgorszą potworność jest stanie wyrządzić nie kto inny, tylko drugi człowiek. Przyznam szczerze, że thrillery brytyjskie dość ciężko mi z początku wchodzą. Tak było chociażby z ,,Kto porwał Daisy Mason" Cary Hunter, czy ,,Pod kluczem" Ruth Ware. Specyficzna narracja do której potrzeba kilkunastu stron żeby przywyknąć oraz długie opisy mogą zniechęcać. Akcja dzieje się nięśpiesznie, pomału zapoznając nas z otacząjącymi realiami. Kiedy jednak przesiąkniemy już ich atmosferą, pochłania nas bez reszty. Tak właśnie było ze ,,Schroniskiem" Sama Lloyda. Na początku poznajemy trzynastoletnią Elissę. Utalentowaną młodą szachistkę, która zostaje porwana w trakcie Ogólnoangielskiego Młodzieżowego Grand Prix. W pewnym momencie dziewczynka budzi się w podziemnej celi, a chłopiec który również się tam pojawia pyta Elissę: ,,Dopiero co tutaj przybyłaś. Dlaczego chcesz już uciekać?". Od tej pory zaczyna się najważniejsza partia szachów, w której nagrodą jest najwyższa wartość... jej życie! W książce Sama Lloyda narracja prowadzona jest z perspektywy trzech osób. Każda z nich wraz z rozwojem wydarzeń odkrywa nam kolejne karty tej układanki. Kiedy wydawało mi się, że opowieść idzie już ku końcowi nagle pojawiał się kolejny zwrot akcji. Lektura tej książki przypominała mi rozpędzający się pociąg i absolutnie nie mam tu na myśli rodzimego TLK. Mamy oprawcę i jego ofiarę, ale kto tu tak naprawdę będzie ofiarą? To zostawiam już wam. Na pewno znacie bajkę o ,,Jasiu i Małgosi". W ,,Schronisku" Sama Lloyda poznacie jej dużo mroczniejszą wersję. Pamiętajcie. Jesteśmy tylko owieczkami, które żyją w radosnej nieświadomości tego, że wśród nas grasują wilki.

Mamy dopiero marzec, a ja mam już solidnego kandydata na thriller roku. Ależ tu było dziwnie, ależ tu było klaustrofobicznie, ależ tu było strasznie. Strasznie, bo nie od dziś wiadomo, że człowiekowi najgorszą potworność jest stanie wyrządzić nie kto inny, tylko drugi człowiek. Przyznam szczerze, że thrillery brytyjskie dość ciężko mi z początku wchodzą. Tak było chociażby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

,,Jeśli kogoś kochasz, to po jego śmierci zmienia się
tylko to, że bardziej tęsknisz." - Włodzimiesz Witoszczyk
Pewnie nie jeden z was chciał rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady. Po lekturze ,,Jednej krwi" Zmienicie zdanie 😉
Powieść to rozwinięta wersja opowiadania pt. ,,Nika" zawartego w książce ,,Opowiem Ci mroczną historię". Główny bohater Wieńczysław Pskit (imię i nazwisko głównego bohatera to już jest groza sama w sobie) postanawia rozwikłać zagadkę tajemniczych zgonów członków swojej rodziny oraz powiązanych z nią mieszkańców miasteczka. Wieńczyk musi zmierzyć się z klątwą ,,jednej krwi" przez którą: ,,krew burzy się w żyłach po śmierci, nie chce wystygnąć i trzeba wtedy wstawać z grobu, trzeba szukać innej, która da ukojenie". Jak ogarnąć ten ambaras? Prosta sprawa. Trzeba nieboszczykowi przed pochówkiem odciąć głowę i przebić pierś metalowym zębem brony. Nic trudnego, prawda? Gdybym chociaż wiedział jak wygląda brona. Na szczęście w Bieszczady mam daleko. Wracając do książki. Kolejni członkowie rodziny Wieńczysława tajemniczo znikają jak napój ,,Trzy cytryny" z radomskiej wigilii, a nasz dzielny bohater próbuje rozwikłać przyczyny tych zdarzeń.
Więcej nie zdradzę. Powiem tylko tyle, że trup ściele się tu gęsto. Narracja w powieści się zmienia. Przeważnie jest pierwszoosobowa, ale w zależności od potrzeb fabuły mamy też trzecioosobową. Grozą może tu nie kipi, ale jest mrocznie, a klimat niepokoju, tajemniczości i bieszczadzkich lasów osacza nas z każdej strony. W pewnym momencie robi się nawet psychodelicznie. Do tego dochodzi kilka smaczków i nawiązań do twórczości Stephena Kinga. ,,Jedna krew" Stefana Dardy pokazuje potencjał autora. Jak z krótkiego opowiadania rozwinąć dłuższą formę na naprawdę dobrym poziomie. Jeżeli spodoba się Wam klimat książki to koniecznie polecam cykl autora: ,,Czarny Wygon" i ,,Wyręby". Enjoy 😎

,,Jeśli kogoś kochasz, to po jego śmierci zmienia się
tylko to, że bardziej tęsknisz." - Włodzimiesz Witoszczyk
Pewnie nie jeden z was chciał rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady. Po lekturze ,,Jednej krwi" Zmienicie zdanie 😉
Powieść to rozwinięta wersja opowiadania pt. ,,Nika" zawartego w książce ,,Opowiem Ci mroczną historię". Główny bohater...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Drogi Czytelniku. Usiądź wygodnie w fotelu, zapnij pasy, bo zaczyna się prawdziwa jazda bez trzymanki. Gaz do dechy i ruszamy. Trzynaście opowiadań Joe Hilla, który wychodzi z cienia legendarnego ojca Stephena Kinga i robi to z przytupem.
Na początku zbioru mamy wstęp traktujący o procesie twórczym i inspiracjach pisarza. Wiem, wiem. Wstępy kojarzą się wam pewnie z czymś nudnym, ale tu jest naprawdę mega. Hill przywołuje masę wspomnień, które ukształtowały go jako pisarza. Nie omijajcie!
1. ,,Gaz do dechy" - zbiór otwiera tytułowe opowiadanie napisane z ojcem. Gang motocyklowy uciekający przez pustynię przed upiorną cysterną. Ktoś powie, że to znany motyw. Jasne! Tekst opublikowany był w hołdzie Richardowi Mathesonowi i jego ,,Pojedynku na szosie" z 1971 roku.
2. ,,Mroczna karuzela" - mamy tu paczkę znajomych, wesołe miasteczko, a co najważniejsze dużą dawkę oniryzmu. Jak się domyślacie wizyta młodych ludzi, wcale nie skończy się wesoło 😉 Według mnie jeden z najmocniejszych i najlepszych tekstów w tym zbiorze.
3. ,,Stacja Wolverton" - pędzący pociąg, wilki pożerające ludzi i to zakończenie 😎
4. ,,Nad srebrzystą wodą jeziora Champlain" - martwy plezjozaur wyrzucony na brzeg jeziora i grupka dzieciaków. Co może pójść nie tak? Opowiadanie, które posłużyło za scenariusz jednego z odcinków serialu ,,Creepshow" 🖤.
5. ,,Faun" - kolejny mega mocny tekst. Safari w magicznej krainie. Polowanie na fauny przybiera nieoczekiwany zwrot akcji. Finału tego polowania nikt by się nie spodziewał. Gdzieś mi ostatnio przemknęła informacja, że Netflix pracuje nad ekranizacją.
6. ,,Spóźnialscy" - pogrążony w żałobie bibliotekarz siada za kierownicą zabytkowego książkobusa, by dostarczyć zmarłym najświeższej lektury. Bardzo w klimacie i duchu Stephena Kinga.
7. ,,Jesteś dla mnie najważniejsza" - futurystyczne opowiadanie z przesłaniem. Saj faj nie moja bajka, ale tu treść rekompensuje wszystko. Kończy się się mocnym uderzeniem odsyłającym do naszej podłej ludzkiej natury.
8. ,,Kciuki" - wojsko, tortury i kciuki 😉 Sporo wojny i niezbyt dużo pokoju. Przekonajcie się sami #siłaJestKobietą
9. ,,Diabeł na schodach" -
,,Idę
o zakład
że to jedyne
opowiadanie, jakie
czytaliście w tym roku,
które napisano w schodki,
a nie w zwykłych akapitach."
10. ,,Tweety z cyrku umarłych" - niepokojące i aktualne! Czyż nie dzielimy się wszystkim ze światem poprzez serwisy społecznościowe? Ba! Czyż media nie zmieniają nas w zombie? Relacja z morderczego cyrku zapisana w formie tweetów.
11. ,,Chryzantemamy" - po raz kolejny znajome motywy? To nic. Horror pełną krasą. Jest moc 🔥
12. ,,W wysokiej trawie" - pamiętacie Netflixowy gniot o tym samym tytule? Stąd w tym przypadku podchodziłem z dużą dozą sceptycyzmu. Zupełnie niepotrzebnie. Ten tekst zrekompensuje Wam w zupełności film. Rasowy horror, trzymający w napięciu z niezłymi zwrotami akcji.
13. ,,Jesteście wolni" - spotkałem się z tym opowiadaniem już w zbiorze ,,17 podniebnych koszmarów". Pewien lot pasażerski zostaje zaskoczony informacją o tym, że rozpoczęła się własnie wojna atomowa. Czy będzie to ostatni lot tej maszyny i jej wszystkich pasażerów? Słabsze zakończenie tego zbioru, ale przecież w końcu trzeba było wyhamować po udanej przejażdżce. Wybaczam.
Na koniec mamy jeszcze posłowie zawierające notki tłumaczące genezę każdego z opowiadań oraz podziękowania.
Reasumując. Może Wam się wydawać, że ,,Gaz do dechy" to gatunkowy bigos. Nic bardziej mylnego. Jest to pyszny mix, umiejętnie spięty klamrą grozy. Hill bawi się konwencją i formami. Zbiór przyciąga różnorodnością, dlatego nigdy nie wiemy co nas spotka w kolejnym opowiadaniu. Czytając pędziłem na pełnym gazie. Fakt, momentami hamowałem, ale tylko po to żeby rozpędzać się na nowo. Te kilkanaście odjechanych powiastek było dla mnie jak rollercoaster. Mam nadzieję, że kiedyś to powtórzę.
Na koniec jedna mała rada. Nie wrzucajcie wszystkiego od razu ,,na ruszt". Delektujcie się. Wtedy na pewno nie będzie zgagi 😉
,,Gaz do dechy" jest częścią czteropaku Joe Hilla wydanego we wrześniu tego roku przez Wydawnictwo Albatros. Możecie zatem sięgnąć jeszcze po ,,Strażaka", ,,NOS4A2" oraz ,,Dziwną pogodę". Całość na półce wygląda naprawdę obłędnie 🔥

Drogi Czytelniku. Usiądź wygodnie w fotelu, zapnij pasy, bo zaczyna się prawdziwa jazda bez trzymanki. Gaz do dechy i ruszamy. Trzynaście opowiadań Joe Hilla, który wychodzi z cienia legendarnego ojca Stephena Kinga i robi to z przytupem.
Na początku zbioru mamy wstęp traktujący o procesie twórczym i inspiracjach pisarza. Wiem, wiem. Wstępy kojarzą się wam pewnie z czymś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Panie Wrexham, to ja jestem tą nianią ze sprawy Elincourtów. I nie zabiłam tego dziecka.”
Główną bohaterkę poznajemy w dość nietypowych okolicznościach. Rowan przebywa w więzieniu skazana za zabójstwo dziecka. Pisze ona listy do adwokata tłumacząc swoją zawiłą historię. Jest to jej ostatnia szansa na ratunek, ale czy aby na pewno jest niewinna?
Wszystko zaczyna się obiecująco. Intratna oferta pracy w charakterze niani skłania Rowan do złożenia aplikacji. Gdy dziewczyna dostaje odpowiedź na swoje zgłoszenie, dowiaduje się, że wokół domu państwa Elincourtów krąży wiele przesądów dotyczących jego historii – mówi się nawet, że jest on nawiedzony. Co więcej, w ciągu ostatnich czternastu miesięcy aż cztery nianie zrezygnowały z pracy w tym miejscu.
To jednak nie zniechęca Rowan, która udaje się na rozmowę kwalifikacyjną. Wiktoriański dom, zbudowany w pewnym oddaleniu od miasta, urządzony jest nowocześnie, a w jego wnętrzach widać przepych. Rowan od razu czuje, że pragnie tej pracy, tego domu, pragnie być częścią tej idealnej rodziny. I to mimo ostrzeżeń i narastającego niepokoju, który zaczyna odczuwać, przebywając w domu Elincourtów.
Ale przecież to wszystko jest zbyt piękne, żeby było realne. Prawda?
Jak na thriller przystało nic nie jest tu takie, jak nam się wydaje. Każdy ma swoje mroczne tajemnice i sekrety. Nie powiem, fabuła jest dość intrygująca, zaś autorka manipuluje nami stawiając coraz więcej pytań. Całość doprawiona jest szczyptą gotyckiego horroru. Potencjał był, ale... To co mi tu przeszkadzało to przydługawe opisy: ,,Słońce przedzierało się przez korony nad moją głową, a nasze kroki wzbijały drobinki obracającego się i wirującego złotego pyłu z żyznej glinki pod nogami, słońce rozświetlało maleńkie drobinki pyłków oraz brodaczkę, unoszące się w nieruchomym powietrzu". Trochę pachniało Orzeszkową, stąd momentami ciężko było mi przebrnąć, a oko bezlitośnie leciało. Jak oceniam całość?
Słyszeliście pewnie o rewelacyjnym przepisie na kurczaka: starannie umytego kurczaka układamy na dnie naczynia, najlepiej szklanego. Dodajemy goździki, cynamon, skrapiamy cytryną. Tak przygotowanego kurczaka zalewamy szklanką wina białego, szklanką wina czerwonego dodając 100 ml ginu, 100 ml koniaku, 200 ml Smirnoffa, 50 ml białego rumu i obowiązkowo 150 ml tequili. Potrawy nie musimy nawet poddawać obróbce cieplnej. Kurczaka wy*********y bo jest zbędny. Natomiast sos... sos jest paluszki lizać.
I tak samo właśnie miałem z książką Ruth Ware. Główne danie gdzieś nam umyka z przed nosa. Staje się zbędne czyniąc z lektury zwykły średniaczek wśród thrillerów. Cały klimat, napięcie i oczekiwanie zderza się z brakiem końcowej satysfakcji. Zakończenie jest dosyć banalne. Nie ma efektu ,,wow". Wszystko zostaje pośpiesznie wyjaśnione, a cała otoczka grozy ulatuje. Szkoda. Potencjał tej książki zniknął w odmętach przeciętności. Spodziewałem się czegoś więcej.

„Panie Wrexham, to ja jestem tą nianią ze sprawy Elincourtów. I nie zabiłam tego dziecka.”
Główną bohaterkę poznajemy w dość nietypowych okolicznościach. Rowan przebywa w więzieniu skazana za zabójstwo dziecka. Pisze ona listy do adwokata tłumacząc swoją zawiłą historię. Jest to jej ostatnia szansa na ratunek, ale czy aby na pewno jest niewinna?
Wszystko zaczyna się...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Motyw ukryty. Z archiwum profilera Katarzyna Bonda, Bogdan Lach
Ocena 7,0
Motyw ukryty. ... Katarzyna Bonda, Bo...

Na półkach: ,

,,Skutki twoich uczynków
są niczym echo obudzone głosem
lub niczym cień rzucony przez postać." - Munenori Yagyu

Profilowanie i modus operandi zawsze mnie kręciło, dlatego sięgnąłem po ..Motyw ukryty" autorstwa Katarzyny Bondy i dr. Bogdana Lacha. Zresztą to druga część tego duetu. Pierwsza ,,Zbrodnia niedoskonała" na długo zapadła w mojej pamięci. Jak poradzili sobie autorzy tym razem?

Podobnie jak w pierwszej części na początku przygotowana jest dla czytelnika zagadka. Każdy z was może wejść w skórę profilującego i niczym ekspert psychologii śledczej, mając ledwie garść informacji o zachowaniu sprawcy, spróbować odkryć samodzielnie, kto stoi za zbrodnią, bo przecież każde ludzkie działanie zostawia ślad. Jeżeli sobie nie poradzicie, nie przejmujcie się. Na końcu książki jest rozdział, który wszystko wam wyjaśni.

Psychologia śledcza należy do dziedzin nauki, których najbardziej dynamiczny rozwój nastąpił w ostatnich latach. Badania naukowe wskazują na coraz większe możliwości jej zastosowania przy rozwiązywaniu wielu spraw kryminalnych. Udział specjalistów z tej dziedziny w skomplikowanych i złożonych przypadkach staje się coraz bardziej potrzebny. Jak wskazują statystyki, od ostatniej dekady co roku zmniejsza się liczba zabójstw. Wzrosła natomiast liczba zaginięć oraz samobójstw. Sprawcy różnych kategorii przestępstw doskonalą metody działania, w których wykorzystują rozwój technologiczny oraz publikowane informacje. Zanim dokonają przestępstw, uzupełniają swoją wiedzę kryminalistyczną, do której dostęp zapewnia internet. Mnie osobiście lekko to przeraża.

W ,,Motywie ukrytym" mamy mnóstwo spraw z naszego rodzimego podwórka. Spraw głośnych, które długo pozostawały nierozwiązane. Aż do czasu. Katarzyna Bonda i Bogdan Lach umożliwiają nam przejście krok po kroku przez kolejne etapy od zaginięcia ofiary, aż do poszukiwań sprawców zbrodni. Odkrywają motywy, dowody i zapoznają nas z całą otoczką tych wydarzeń.

Plusem jest niewątpliwie to, że nie ma tu lania wody. Jest konkretnie, a rozdziały są krótkie i poukładane tematycznie. Jeżeli miałbym się do czegoś przyczepić to w przypadku niektórych spraw za dużo wątków i nieco niesprawny styl. Powodowało to trudność w zrozumieniu całego kontekstu wydarzeń, ale na szczęście były to tylko wyjątki.

,,Motyw ukryty" nafaszerowany jest wiedzą wynikającą z lat doświadczeń. Książkę czyta się jak dobry kryminał. Szybko i lekko pomimo trudnej tematyki. Mrożące krew w żyłach jest to, że są to prawdziwe sprawy z rzeczywistości, która nas otacza. Szokująca jest też brutalność i bezkarność ludzka. Często nie jesteśmy tego świadomi, a może po prostu nie chcemy tego wiedzieć?

,,Skutki twoich uczynków
są niczym echo obudzone głosem
lub niczym cień rzucony przez postać." - Munenori Yagyu

Profilowanie i modus operandi zawsze mnie kręciło, dlatego sięgnąłem po ..Motyw ukryty" autorstwa Katarzyny Bondy i dr. Bogdana Lacha. Zresztą to druga część tego duetu. Pierwsza ,,Zbrodnia niedoskonała" na długo zapadła w mojej pamięci. Jak poradzili sobie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Przeklęty. Historia domu Smurlów Robert Curran, Ed Warren, Lorraine Warren
Ocena 6,9
Przeklęty. His... Robert Curran, Ed W...

Na półkach: ,

,,Przeklęty. Historia domu Smurlów" - Ed i Lorraine Warren, Robert Curran, Jack i Janet Smurl Wydawnictwo Replika 🔥🔥🔥
Człowiek wierzy, że świat jest czymś pewnym, a potem nagle okazuje się, że wcale nie. Dzieje się całe mnóstwo rzeczy, których nie widzimy, albo przynajmniej nie pojmujemy.
,,Przeklęty..." to trzecia część serii o parze słynnych demonologów Edzie i Lorraine Warren i ich zmaganiami z ciemniejszą stroną mocy. Poprzednia część ,,Opętania" wywołała u mnie spory niesmak, stąd też do nowej odsłony pochodziłem z dużą rezerwą. Jak było tym razem?
Więc powiadacie, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej? Jack i Janet Smurl chyba by się z wami nie zgodzili 😉 Książka koncentruje się własnie na losach ich małżeństwa oraz czworgu ich dzieci. Przez kilka lat w ich nowym wymarzonym domu swoją obecność manifestowały demony, czy też jeśli ktoś woli takie określenie, ich dom był ,,nawiedzony". Zaryzykuje nawet stwierdzeniem, że szły grubiej niż Kinga Duda przemawiając w Końskich. Wtedy do akcji wkroczyli Ed i Lorraine Warrenowie, którzy całkowicie zaangażowali się w sprawę, badając ją od podszewki. Tajemnicze zdarzenia szybko zyskały duzy rozgłos. Wielu ludzi, od sąsiadów po dziennikarzy, widziało to co się działo na własne oczy. Walka z demonami była dla Smurlów prawdziwą katorgą. Nic nie skutkowało. Nie pomogło nawet przeprowadzenie trzech egzorcyzmów. Powiem wam szczerze, że podziwiam ich za wytrwałość. Gdyby mnie spotkało coś takiego już dawno bym się spakował i wyjechał w Bieszczady, a demon niech sobie płaci kredyt hipoteczny. Rodzina Smurlów postanowiła jednak zostać i toczyć walkę o swoje życie. Jak skończyła się konfrontacja? Przekonajcie się sami.
Ta część zrobiła na mnie największe wrażenie. Całość poświęcona jest szeroko jednej sprawie. I to jest jej atut. Mamy tu relacje znajomych, sąsiadów, przyjaciół, księży, a nawet fotografie, przez co historia wydaje się dużo bardziej autentyczna. ,,Przeklęty" może nie straszy to jednak jest w niej specyficzny klimat, dzięki któremu pojawiały się obawy i niepewność #dajciePampersa. Jasne, bywały też momenty naiwne i nieprawdopodobne, ale było ich zdecydowanie mniej. Ziarnko niepokoju zostało jednak zasiane. Czytając historię rodziny Smurlów trzeba podejść do niej z otwartym umysłem. Inaczej na pewno nas rozczaruje.
Wydawnictwo Replika już zapowiedziała wydanie kolejnej części we wrześniu (,,Udręczeni. Historia prawdziwa"). Teraz już wiem, że na pewno po nią sięgnę.
Jeżeli jesteście w temacie polecam też film z 1991 roku opowiadający tę historię - ,,Nawiedzony dom". Widzieliście? Jak wrażenia?

,,Przeklęty. Historia domu Smurlów" - Ed i Lorraine Warren, Robert Curran, Jack i Janet Smurl Wydawnictwo Replika 🔥🔥🔥
Człowiek wierzy, że świat jest czymś pewnym, a potem nagle okazuje się, że wcale nie. Dzieje się całe mnóstwo rzeczy, których nie widzimy, albo przynajmniej nie pojmujemy.
,,Przeklęty..." to trzecia część serii o parze słynnych demonologów Edzie i Lorraine...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Podczas nocy trzeba wierzyć w światło" - Edmond Rostand
Według policyjnych danych co roku znika w Polsce blisko 20 tysięcy osób z czego nigdy nie odnajduje się około dwóch tysięcy. Większość z nich pozostaje anonimowymi zaginionymi. Tylko niektórymi interesują się media, co nie pozostaje bez wpływu na zaangażowanie policji w poszukiwania. Ale i media w końcu przestają się nimi zajmować. I wówczas zostaje tylko rodzina.
Czy interesujecie się sprawami kryminalnymi, czy też nie na pewno słyszeliście o zaginięciu Iwony Wieczorek. Niektóre historie nie dają o sobie zapomnieć, a ta jest jedną z nich. Temat co rusz wraca w mediach jak bumerang. Dziesięć lat poszukiwań, zaangażowanie policji, jasnowidzów, detektywów. Ślad po Iwonie zaginął w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku. Znajomi widzieli ją po raz ostatni o 2:50 nad ranem. O godzinie 4:12, 20 minut od domu kobiety, monitoring zarejestrował, jak wracała z imprezy w Sopocie i jakby zapadła się pod ziemię. Dla wielu osób jest to współczesny kryminał, rozgrywający się dzięki mediom na naszych oczach. Ta mroczna historia pełna jest zaskakujących zwrotów akcji oraz nowych wątków.
Janusz Szostak zajmujący się od lat tą sprawą jako jedyny dziennikarz zapoznał się z obszernymi aktami. W swoim reportażu przedstawia wszystkie wątki i możliwe zakończenia dotyczące tych wydarzeń i ich okoliczności. A hipotez jest tu naprawdę bez liku. Jest to jednak potrzebne by móc uzyskać wszystkie odpowiedzi na kluczowe pytania dotyczące zniknięcia dziewczyny. Autor w uporządkowany i i logiczny sposób przedstawia nam ostatnie godziny wydarzeń feralnej nocy. To co przerażające to pokazanie jak działa policja w Polsce. Od samego początku organy ścigania bagatelizowały całą sytuację, popełniały rażące błędy w śledztwie, wykazywały kompletny brak zainteresowania oraz chęci do rozwiązania tej sprawy. Gdyby nie to, finał tej historii dawno dobiegł by końca, a sprawca/sprawcy ukarani.
Po zapoznaniu się ze wszystkimi meandrami mam swoje przypuszczenia, ale nie będę wam psuł lektury. Zresztą w końcowym rozdziale w sposób wyraźny zaakcentowane jest, że mama Iwony wraz z dziennikarzem wiedzą kto odpowiada za zaginięcie dziewczyny. Niestety sami bez pomocy policji i prokuratury nie są w stanie nic zrobić ani udowodnić.
W historii zaginięcia Iwony Wieczorek próżno szukać sprawiedliwości. Mam jednak nadzieję, że sprawca/sprawcy odpowiedzą za swoje czyny. Trzymam za to mocno kciuki. Mamie Iwony należy się prawda i spokój ducha. Nigdy nie uzyskała odpowiedzi na kluczowe pytania dotyczące zniknięcia jej córki. Oby koszmar w którym żyje od dziesięciu lat wreszcie się skończył.
Reportaż Janusza Szostaka trzyma w napięciu. Jest swoistym merytorycznym kompendium. To rzetelne i profesjonalne śledztwo dziennikarskie. Niesamowite jes to, że po zakończonej lekturze czytelnik pozostaje z nurtującymi pytaniami, które kołaczą się w głowie i nie dają spokoju. Co tak naprawdę się stało z Iwoną Wieczorek tamtej nocy?
Jeżeli chcielibyście zgłębić temat polecam podcast ,,Piąte; nie zabijaj" - https://www.youtube.com/watch?v=Db4WIJm-sbI&t=3759s, a jeżeli chcecie być na bieżąco to zerknijcie na facebookową stronę ,,Fundacja na tropie".

,,Podczas nocy trzeba wierzyć w światło" - Edmond Rostand
Według policyjnych danych co roku znika w Polsce blisko 20 tysięcy osób z czego nigdy nie odnajduje się około dwóch tysięcy. Większość z nich pozostaje anonimowymi zaginionymi. Tylko niektórymi interesują się media, co nie pozostaje bez wpływu na zaangażowanie policji w poszukiwania. Ale i media w końcu przestają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

,,Jest krew" Stephen King 🔥🔥🔥

To, że King jest wyśmienitym znawcą ludzkiej psychiki oraz doskonałym obserwatorem ludzkich zachowań wiadomo już od czasów powstania Biblii, Koranu, Tory i komiksów Kajko i Kokosz. Jeżeli chcecie flaki, potwory i krwawe jatki to źle trafiliście. Autor ostatnimi czasy trzyma się subtelnej grozy, która powiewa melancholią. Nie inaczej jest w jego ostatnim zbiorze ,,Jest krew".

Mamy tu cztery opowiadania:

1. ,,Telefon Pana Harrigana" - opowiada o relacji chłopca ze starszym jegomościem. Młody Craig przyjmuje ofertę pracy u tytułowego bohatera. Przy okazji kolejnych wizyt uczy bogatego staruszka korzystania z nowinek technicznych. Konsekwencje tej znajomości będą dalekie i zaskakujące. Konwencja tego opowiadania bardzo przypomina mi inną nowelę Kinga ,,Dobry interes" ze zbioru ,,Czarna bezgwiezdna noc". Przesłanie typu: ,,uważaj czego sobie życzysz" i ,,nic nie jest za darmo" w połączeniu z aktualną tematyką naszego przywiązania do telefonów, czy internetu trafia w sedno.

2. ,,Życie Chucka" - mamy tu trzy akty z ciekawym zabiegiem odwróconej chronologii. Dość eksperymentalna forma, ale moim zdaniem udana. Fakt, to opowiadanie zrobiło na mnie najmniejsze wrażenie, ale zamysł pomieszczenia pokazującego śmierć bliskiej osoby jest dość intrygujący.

3. ,,Jest krew, są czołówki" - najdłuższy tekst ze zbioru. Mamy tu Holly Gibney i potyczkę z kolejnym outsiderem. Ten temat miałem za skończony, ale widać, że King przymierza się w tym temacie do jeszcze czegoś. Nurtuje go to dlatego rozwija historię. Jednocześnie czuć jego sympatię do głównej bohaterki. Nie wiem tylko, czy to już aby nie za dużo.

4. ,,Szczur" - ostatnie opowiadanie to wisienka na torcie. Jest bardzo klimatyczne. Nie wiemy, czy spotkanie z tytułowym szczurem to senna mara, czy rzeczywistość. Ta nieoczywistość daje dodatkowego smaczku tej historii. Morał spina się pięknie klamrą z pierwszym tekstem jednocześnie tworząc spójną konstrukcję. Ponadto mamy tu dobrze opisany proces twórczy, ale co się dziwić Stefanowi. Wie o co kaman w tych sprawach.

,,Jest krew" Kinga może nie straszy. Całość jednak bawi, smuci, wzrusza i skłania do refleksji. Są to historie bliskie nam wszystkim. W tym tkwi piękno tego zbioru.

,,Jest krew" Stephen King 🔥🔥🔥

To, że King jest wyśmienitym znawcą ludzkiej psychiki oraz doskonałym obserwatorem ludzkich zachowań wiadomo już od czasów powstania Biblii, Koranu, Tory i komiksów Kajko i Kokosz. Jeżeli chcecie flaki, potwory i krwawe jatki to źle trafiliście. Autor ostatnimi czasy trzyma się subtelnej grozy, która powiewa melancholią. Nie inaczej jest w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,ONA patrzy, ONA pamięta, ONA nie pozwoli o sobie zapomnieć!"

Krótko o fabule:
Kraków. W jednym z prowadzonych przez zakonnice domów dziecka dochodzi do morderstwa opiekunek, a w niewyjaśnionych okolicznościach znikają wszyscy wychowankowie. Z każdym kolejnym krokiem, który zbliża detektywów do wyjaśnienia sprawy, giną kolejne osoby.
W tej precedensowej historii pojawia się coraz więcej znaków zapytania. Jaką tajemnicę skrywała siostra Ezechiela? Kim jest Ewa? Dlaczego wszędzie pojawiają się ćmy? Co naprawdę stało się w Domu Dziecka Sióstr Bożego Miłosierdzia?

Wspominałem o tej pozycji w jednej z piątkowych polecajek. Kiedy zobaczyłem upiorną zakonnicę na okładce, pomyślałem - to coś dla mnie! Zakonnice, sierociniec, demony, makabryczne morderstwo i tajemnicze zaginięcie. Będzie się działo. Nie myliłem się. Dużym plusem ,,Potępionej" jest to, że straszy już od początku lektury. Akcja jest dynamiczna, ciągle coś się dzieje. Deszcz, śnieg, mróz, mrok. To wszystko sprawia, że atmosfera jesienno-zimowa sprzyja rozgrywaniu się wydarzeń nadając im wyjątkowego klimatu. W środku tego mamy stary sierociniec, który dodatkowo tylko podkręca ten wszechogarniający niepokój.
Wprawdzie opowieść jest klasyczna to potrafi zaskoczyć czytelnika niejednokrotnie. Jest kilka zwrotów akcji, które nie pozwalają się nudzić. Szczególnie w finale byłem mile zaskoczony. Epilog natomiast skradł moje serce.
Największą robotę w ,,Potępionej" robi siostra Ezechiela. Ach, co za kobieta. Istne wcielenie zła, brutalna i bezlitosna. Kiedy w pewnym momencie doszukiwałem się w niej okruchów dobra, za moment nie miałem wątpliwości. Zero, null.
Małym zgrzytem w całej tej historii są policjanci rozwiązujący sprawę. Palą chyba wagon dziennie. Co moment jest o tym wzmianka. Dla mnie było to męczące,bo tak w zasadzie to niewiele można o nich powiedzieć, poza tym, że jarają jak stare tabory w PKP. Były też lekkie potknięcia leksykalne, ale do wybaczenia.
Według mnie jak na debiut wyszło bardzo sympatycznie. ,,Potępioną" Bartek Fitas wypływa na szerokie wody polskiego rynku grozy. Trzymam mocno kciuki.
Jest to idealna lektura na deszczowy i ponury wieczór 😈

,,ONA patrzy, ONA pamięta, ONA nie pozwoli o sobie zapomnieć!"

Krótko o fabule:
Kraków. W jednym z prowadzonych przez zakonnice domów dziecka dochodzi do morderstwa opiekunek, a w niewyjaśnionych okolicznościach znikają wszyscy wychowankowie. Z każdym kolejnym krokiem, który zbliża detektywów do wyjaśnienia sprawy, giną kolejne osoby.
W tej precedensowej historii pojawia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wojciech Chmielarz to jeden z moich ulubionych autorów. Przed premierą ,,Wyrwy" miałem pewne obawy. Wiecie jak to jest z wielkimi nadziejami. Szybko upadają. Z drugiej strony jeszcze chyba nigdy po przeczytaniu książki, nie zbierałem się w sobie tak długo do podsumowania. Dlaczego? Ta książka jest jak góra lodowa. Zaczynając ją czytać widzimy jej wierzchołek, to co na zewnątrz: bohaterów, fabułę, ale czym bardziej wchodzimy w ten świat tym bardziej zauważamy inne aspekty. W tym przypadku ogromny ładunek emocjonalny z którym się zderzamy. W ,,Wyrwie" nic nie jest proste, transparentne. Mamy tu emocje,emocje i jeszcze raz emocje z dramatem rodziny w tle.

Krótko o fabule:
Kiedy Maciej Tomski dowiaduje się, że jego żona Janina zginęła w wypadku samochodowym, myśli, że wali mu się cały świat. Jak powiedzieć dwóm córeczkom, że właśnie straciły matkę? Jak powiedzieć teściom? Jak ma teraz funkcjonować, gdy dotychczasowe, spokojne życie nagle szarzeje i zmienia się w ciąg udręk?
Maciej nie ma jednak pojęcia, dlaczego do wypadku doszło pod Mrągowem, skoro Janina powiedziała mu, że jedzie na delegację pod Kraków. Pomyliła się? Okłamała go? A gdy na jej pogrzebie pojawia się tajemniczy mężczyzna, Maciej zaczyna rozumieć, że Janina miała wiele sekretów. Znacznie więcej, niż można się spodziewać po kimś tak zagonionym i zapracowanym. I że musi się z nimi zmierzyć.
Pytania zaczynają się mnożyć, a tragedia zmienia w skomplikowaną zagadkę. Maciej jedzie na Mazury i wkrótce przekonuje się, że być może tak naprawdę nie znał kobiety, z którą spędził ostatnich dwanaście lat życia.

Jak dla mnie są tu cztery wątki: historia Janiny, zmaganie się z trudami życia Maćka po stracie żony, zagadka kryminalna oraz historia Ułana.
Jak na thriller psychologiczny fabuła nie jest skomplikowana. Opowiada o współczesnej rodzinie, ale to co na pierwszy rzut oka wydaje się banalne i oczywiste po dokładniejszej lekturze jest głębokie i życiowe. Jak choćby relacje głównego bohatera Macieja i Wojnara. Tak nieprawdopodobne, że aż prawdziwe. To podejmowane decyzje wpływają na rzeczywistość z którą muszą się zmierzyć bohaterowie. Wszyscy bez wyjątku. Zarówno oni jak i my uświadamiamy sobie, że to jak postępujemy, ma ogromny wpływ nie tylko na nasze życie, ale na życie naszych bliskich.
Lekkość pióra Chmielarza przeplata się tu z ciężarem emocjonalnym. Nie da rady przez tę pozycję przejść bez refleksji. Po przeczytaniu pewnych fragmentów odkładałem na chwilę książkę, żeby wtopić się w wir przemyśleń.
,,Wyrwa" wychodzi poza schematy kryminału, ale z dużą korzyścią. Jest nietypowa. ma swój urok, pomimo bólu, który przeszywa każdą stronę tej książki. Różni się od ,,Rany"
i ,,Żmijowiska", ale też gdzieś tam w tle ze sobą mocno korespondują. Uprzedzam nie jest to lekka literatura. Jest mocno i dosadnie, ale czyta się ją z zapartym tchem.

Całym sercem polecam ,,Wyrwę" Wojciecha Chmielarza wszystkim tym, którzy cenią sobie emocje i lubią zagłębiać się w ludzką psychikę. Zdecydowanie warto poświęcić swój czas na tę opowieść.

Jeżeli już przeczytacie i poczujecie niedosyt to w Empik Go jest słuchowisko ,,Wyrwa.Historia Ułana". Można ją potraktować jako prolog, ale też nic się nie stanie jak zrobicie to po lekturze książki

Wojciech Chmielarz to jeden z moich ulubionych autorów. Przed premierą ,,Wyrwy" miałem pewne obawy. Wiecie jak to jest z wielkimi nadziejami. Szybko upadają. Z drugiej strony jeszcze chyba nigdy po przeczytaniu książki, nie zbierałem się w sobie tak długo do podsumowania. Dlaczego? Ta książka jest jak góra lodowa. Zaczynając ją czytać widzimy jej wierzchołek, to co na...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Balladyna Max Czornyj, Gaja Grzegorzewska, Robert Małecki, Łukasz Orbitowski, Małgorzata Rogala, Alek Rogoziński, Marek Stelar, Marcel Woźniak
Ocena 6,4
Balladyna Max Czornyj, Gaja G...

Na półkach:

,,Już przeszłość zamknięta
W grobach... Ja sama panią tajemnicy."
J. Słowacki, ,,Balladyna", Akt V, Scena IV

,,Balladyna" jako lektura zawsze mnie fascynowała. Dla uczniów dramat w dramacie. Toporna, trudna i niezrozumiała. Zawsze jednak twierdziłem, że niedoceniana. Ba! Gdyby Holiłudy, czy Netflixy się tym zajęły powstałby sztos film lub serial. Kobieta femme fatale idąca po trupach de celu. Do tego nutka fantastyczności w połączeniu z mrocznym klimatem i voila! Sukces gwarantowany. Umieralność w książce na poziomie 88,8%. Na 9 głównych bohaterów zgon łapie 8. Czy to nie piękne?
Kim jest Balladyna?
Jedni uważają, że Balladyna była chyba bardziej tragiczną postacią niż z gruntu złą. Z jednej strony żądna władzy i bogactwa, z drugiej nękana wyrzutami sumienia, mająca świadomość, że gdy osiągnie swój cel, będzie całkiem sama. Dla innych Balladyna to typowa socjopatka, dążąca do celu po trupach, nielicząca się z nikim i właściwie w ogóle pozbawiona sumienia.
To jak to z nią jest? Na to pytanie próbowało odpowiedzieć ośmiu autorów w ośmiu opowiadaniach, każdy z innym pomysłem na wariację na temat Balladyny. W tej antologii kanwę stanowiło oczywiście dzieło Juliusza Słowackiego. Wszystkie w jakiś sposób do oryginalnego dzieła nawiązują.Jak to jest przy tego typu opowiadaniach jedni poradzili sobie lepiej, drudzy troszkę gorzej. Niemniej jednak cały zbiór wychodzi bardzo równo. No, może poza Maxem Czornyjem, który nawet na mój spatrzony umysł za grubo poleciał z brutalnością. Jego tekst wywołał u mnie spory niesmak. Obrzydliwość opisów: cały czas mocz, kał, krew odrzucały mnie skutecznie. Z kolei Gaja Grzegorzewska podeszła mi w takiej formie, choć niespecjalnie jestem zwolennikiem science-fiction. Podobała mi się natomiast koncepcja Marcela Woźniaka. Mamy tu zabawę z zaburzoną chronologią (ciekawy zabieg podobny do ,,Gry w klasy" Cortazara). Autor na początku opowiadania podaje nam kolejność fragmentów, abyśmy zdecydowali samodzielnie, czy odczytać je według propozycji Woźniaka, czy może zdecydować się na porządek linearny.
Podsumowując. Osobiście bardzo przepadam za krótkimi formami. Można skonfrontować się ze stylem danego autora i sprawdzić, czy nam podpasuje. W tym zbiorze opowiadań kryminalnych każdy znajdzie coś dla siebie. Jeżeli macie ochotę na odsłonę współczesnych oblicz Ballaldyny to sięgnijcie po tę pozycję tym bardziej.

,,Już przeszłość zamknięta
W grobach... Ja sama panią tajemnicy."
J. Słowacki, ,,Balladyna", Akt V, Scena IV

,,Balladyna" jako lektura zawsze mnie fascynowała. Dla uczniów dramat w dramacie. Toporna, trudna i niezrozumiała. Zawsze jednak twierdziłem, że niedoceniana. Ba! Gdyby Holiłudy, czy Netflixy się tym zajęły powstałby sztos film lub serial. Kobieta femme fatale idąca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Podczas ogromnej imprezy w ogrodzie państwa Mason biega i bawi się gromada dzieci, przebranych za różne bajkowe postaci. Gdy po efektownym pokazie fajerwerków nadchodzi czas rozejść się do domów, gospodarze orientują się, że brakuje jednego dziecka...Ich własnej córki.
Detektyw Adam Fowley wie, że w takich przypadkach jak ten - dziewięć na dziesięć razy robi to ktoś bliski. Rodzina, przyjaciele, sąsiedzi, ktoś z lokalnej społeczności. Wie też, że pierwsze kilka godzin jest kluczowe.
Od samego początku widzimy, że coś jest w tej rodzinie grubo nie tak. I nie chodzi o zachowanie po zniknięciu ukochanej córki. Rozpacz rodzica, może przybierać różne formy, tu jednak czuć co innego. Złowrogiego.
Pierwsze co, to musiałem przestawić się na sposób prezentowania wydarzeń. Szybko jednak doceniłem zabieg w postaci narracji pierwszoosobowej z punktu widzenia detektywa prowadzącego śledztwo. Akcja książki przeplata się z wstawkami w postaci artykułów z internetu, komentarzami użytkowników, tweetami, zeznaniami świadków, sąsiadów i protokołami przesłuchań. Dzięki temu Hunter nadaje swojej opowieści autentyczności i wyrazistości. Pokazuje jednak też jak łatwo jest kogoś szybko osądzić i skrzywdzić nie znając sytuacji. Zresztą hejt to ostatnio temat bardzo na czasie.
Z czasem zagadka kryminalna przeobraża się w opowieść o cierpieniu. I to cierpieniu niewyobrażalnym. O tych, którzy otrzymali drugą szansę od życia i o tych, którzy tej szansy nigdy nie dostali.
Więc, kto porwał Daisy Mason?
O nie, nie, nie. Sami się przekonajcie 😎
Jeżeli nie starcza wam fikcja literacka to polecam serial dokumentalny na Netflixie: ,,Zaginięcie Madeleine McCann". Głośna sprawa z 2007 roku, gdy podczas rodzinnych wakacji zaginęła 3 letnia dziewczynka.

Podczas ogromnej imprezy w ogrodzie państwa Mason biega i bawi się gromada dzieci, przebranych za różne bajkowe postaci. Gdy po efektownym pokazie fajerwerków nadchodzi czas rozejść się do domów, gospodarze orientują się, że brakuje jednego dziecka...Ich własnej córki.
Detektyw Adam Fowley wie, że w takich przypadkach jak ten - dziewięć na dziesięć razy robi to ktoś bliski....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Każdy z nas zna, albo ma swoją Zosię w klatce schodowej. Bohaterka pierwszego tomu komedii kryminalnej Jacka Galińskiego to dziarska staruszka, która podkręca swój aparat słuchowy na maks. Walczy z całym światem: sąsiadem bez nogi, windą, ludźmi w tramwaju i bandziorami-krymolami. Opowieść wchodzi jak mohito. Gładko, bo mamy tu narrację pierwszoosobową z licznymi perypetiami. Jest wesoło, ale nie wszystkie żarty bawią. Wybaczam. Ze względu na Zosię.
Najpierw włamano się do jej mieszkania. Złodzieje nie tylko ukradli pieniądze, biżuterię czy cenne dokumenty, lecz również sprofanowali najcenniejszą pamiątkę po mężu – jego galowy mundur. Policja zabiera się do śledztwa jak pies do jeża, chociaż ślepy wpadłby na to, że wszystkie tropy prowadzą do sąsiada z góry, faceta bez nogi. Nie ma mowy, tego munduru mu nie przepuści. Postanawia policzyć się z nim sama. Okazuje się jednak, że facet bez nogi został zamordowany, a ona sama jest pierwszą podejrzaną. Nie pozostaje jej nic innego, jak chwycić rączkę wiernego wózka zakupowego i rozpocząć własne śledztwo.
Wrzuciłem tę pozycję na ruszt bo chciałem coś niezobowiązującego. I taką lekturę dostałem. Lekką, przyjemną i z przymrużeniem oka. Fabuła momentami mało prawdopodobna, a seniorka irytująca, ale przecież chyba musi być. Czy sięgnę po kolejne części? Pewnie tak, ale ciśnienia nie mam. Ta seria jest fajną odskocznią od książek cięższego kalibru. I pamiętajcie: ,,Życie jest jak promocja na kurczaka w markecie. Niby atrakcyjne ,,ale potrafi zakończyć się w najmniej oczekiwanym momencie"😉

Każdy z nas zna, albo ma swoją Zosię w klatce schodowej. Bohaterka pierwszego tomu komedii kryminalnej Jacka Galińskiego to dziarska staruszka, która podkręca swój aparat słuchowy na maks. Walczy z całym światem: sąsiadem bez nogi, windą, ludźmi w tramwaju i bandziorami-krymolami. Opowieść wchodzi jak mohito. Gładko, bo mamy tu narrację pierwszoosobową z licznymi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyznaję, że po przeciętnym ,,Szeptaczu" miałem ochotę na coś co mnie złapie i nie puści jak listonosz podczas wyborów. Czy M.W. Cravenowi się udało?
O czym właściwie jest Puppet Show?
W malowniczym Lake District na północy Anglii grasuje seryjny morderca, który pali ludzi żywcem. Nie zostawia żadnych śladów, więc policja jest w beznadziejnej sytuacji.
Na trzeciej ofierze policja odkrywa wyryte w spalonych szczątkach imię – „Poe”.
Zdegradowany detektyw Washington Poe, zostaje przywrócony do służby i to jemu zostaje przydzielona sprawa. I, ku jemu wielkiemu niezadowoleniu, wspólnik. Genialna, ale społecznie wyalienowana analityczka Tilly Bradshaw.
Nieuchwytny morderca ma plan i z niewiadomych przyczyn, Poe jest jego częścią. Kiedy pojawiają się kolejne ciała, Poe zdaje sobie sprawę, że jeszcze nigdy nie był tak daleko od rozwiązania sprawy. Dopiero w szokującym finale Poe dowie się, że są daleko gorsze rzeczy od palonych żywcem ofiar.

Zacznijmy od głównego bohatera Washingtona Poe i jego psa Edgara. Tak, tak. Tutaj autor puszcza oczko, a właściwie uśmiecha się w stronę fanów słynnego amerykańskiego poety i nowelisty.
Jest jeszcze genialna analityczka Tilly Bradshaw. Jej niedostosowanie społeczne i trudności w relacjach interpersonalnych skradło mi serce od samego początku. Od razu na myśl przychodziła mi bohaterka Stephena Kinga - Holly Gibney. Pomiędzy paniami jest tak dużo podobieństw, że momentami zastanawiałem się, którą z nich mam przed oczyma.
Zdecydowanie Poe & Tilly to jeden z lepszych i ciekawszych ,,kryminalnych’’ duetów jakie spotkałem na swojej drodze czytelniczej.
Zresztą podobnie jak u Edgara Allana Poe bohaterów cechuje silny psychologizm postaci. Nie jest płytko, ale też autor nie zarzuca czytelnika niepotrzebnymi rozważaniami natury egzystencjonalnej. Detektyw Washington Poe pomimo trudnej przeszłości nie użala się nad sobą i nie męczy nam buły.
Akcja książki jest dynamiczna, przeplatana malowniczymi krajobrazami Kumbrii, ale oko nie leci. Może same opisy zbrodni nie są bardzo brutalne, ale uruchamiają wyobraźnię. Gdzieś w połowie domyśliłem się kto jest sprawcą całego zamieszania. Nie szkodzi, bo motywy postępowania są równie interesujące. Końcówka to miks zaskoczenia, akcji ale i dużej dawki wzruszenia. Jeżeli kiedyś zastanawialiście się, czy szklanka jest do połowy pełna, czy pusta to tutaj znajdziecie odpowiedź😉 W książce Cravena granica pomiędzy dobrem a złem zaciera się. Dysonans zanika. Nic nie jest takie jak być powinno. Czuję, że to nie ostatnia wspólna przygoda bohaterów. I dobrze. Ostatnio mam tak, że kiedy docieram do końca książki cieszę się. Tutaj tak nie miałem. Jeżeli macie ochotę na dobry kryminał to łapcie, czytajcie i dajcie znać jak wrażenia.

Przyznaję, że po przeciętnym ,,Szeptaczu" miałem ochotę na coś co mnie złapie i nie puści jak listonosz podczas wyborów. Czy M.W. Cravenowi się udało?
O czym właściwie jest Puppet Show?
W malowniczym Lake District na północy Anglii grasuje seryjny morderca, który pali ludzi żywcem. Nie zostawia żadnych śladów, więc policja jest w beznadziejnej sytuacji.
Na trzeciej ofierze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

,,Jeżeli drzwi nie zamkniesz w porę,
szeptać zacznie ktoś wieczorem.
Jeśli na dwór wyjdziesz sam,
złego pana spotkasz tam.
Jeśli okno uchylisz choć trochę,
pukanie w szybę usłyszysz przed zmrokiem.
Jeśli jesteś sam i miewasz się źle,
pan Szeptacz na pewno odwiedzi cię."

Zabrałem się za ,,Szeptacza" Alexa Northa. Przede wszystkim dlatego, że książka nadmuchana marketingowo jak nadzieje polskiej reprezentacji przed mundialem.
Krótko o fabule:
Pisarz Tom Kennedy nie potrafi pogodzić się z nagłą śmiercią żony. Tęsknota za nią staje się szczególnie dotkliwa w momentach, gdy nie może znaleźć wspólnego języka ze swoim synkiem. Obaj mają nadzieję, że zmiana otoczenia pozwoli im uporać się z traumą.
Miasteczko Featherbank wydaje się idealne, by zacząć wszystko od nowa. Ale to miejsce ma swoją mroczną przeszłość. Dwadzieścia lat wcześniej seryjny zabójca uprowadził i zamordował tu pięciu kilkuletnich chłopców. Prasa nadała mu przezwisko Szeptacz.
Kiedy dochodzi do zaginięcia małego chłopca, koszmar z przed lat powraca. Czy to możliwe, że Szeptacz znowu wyruszył na polowanie?
Pewnego dnia syn Toma mówi, że ktoś czaił się pod oknem i wzywał go cichym głosem.

Prawda, że opis brzmi wybornie?
Tylko brzmi. Miał to być pełnokrwisty thriller z zatrważającymi scenami grozy, a wyszedł trochę jak hymn w wykonaniu sióstr Godlewskich. Dla mnie jest to bardziej dramat obyczajowy, a horroru tu tyle co dżdżu wodnisty puszek. Makabry jak na lekarstwo. Fakt momentami jest atmosfera niepokoju, ale dla mnie: mało, mało, mało!
Jest to bardziej opowieść o ojcach i synach, samotności, konsekwencjach swoich czynów i problemie alkoholizmu.
Męczyły mnie w tej książce niesamowicie niektóre dialogi typu:
- Później!
- Dobrze.
Przypominały mi rozmowy przy niedzielnym rosole u cioci.
Irytują też powtarzające się wątki detektywa Pete'a Willisa i jego zmęczenie życiem i śledztwem, które prowadzi. Rozumiem, autor chciał to podkreślić, ale jest to zbyt nachalne. Gdybym chciał to policzyć to spokojnie oscylowałoby to w granicach liczby zarażonych COVID-19.
Intryga mnie nie zaskoczyła. Rozwiązanie pojawia się w miarę szybko. Jest pierdołowate i przewidywalne. Koniec opowieści bez żadnego boom. Szczerze to jestem zawiedziony zakończeniem, ale może wam podejdzie ;)
W ,,Szeptaczu" atrakcyjny jest pomysł na fabułę i okładka, która robi wrażenie. Dla mnie niestety tyle.
Jeżeli tak wygląda hit wydawniczy, którym wszyscy się podniecali, to ja nie wiem o co chodzi. Chyba się nie znam.

,,Jeżeli drzwi nie zamkniesz w porę,
szeptać zacznie ktoś wieczorem.
Jeśli na dwór wyjdziesz sam,
złego pana spotkasz tam.
Jeśli okno uchylisz choć trochę,
pukanie w szybę usłyszysz przed zmrokiem.
Jeśli jesteś sam i miewasz się źle,
pan Szeptacz na pewno odwiedzi cię."

Zabrałem się za ,,Szeptacza" Alexa Northa. Przede wszystkim dlatego, że książka nadmuchana marketingowo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wiecie co? Chyba mam słabość do tego Mroza. Co przeczytam jego książkę to myślę: - dobra, styknie na następne pół roku. Wychodzi jednak na to, że wciśnie mi się zawsze chłopina w kupkę wstydu pomiędzy jedną, a drugą pozycję.
,,Głosy z zaświatów" to druga część przygód patomorfologa, a zarazem lekarza ostatniego kontaktu - Seweryna Zaorskiego. Fabuła jest ze sobą ściśle powiązana, więc trzeba przeczytać pierwszą część #niestety. Zdradzę tylko tyle, że w Żeromicach grasuje morderca, który w swoją grę wciąga głównego bohatera i aspirantkę Kaję Burzyńską. Baj de wej, Kaja to typowa kobieta z pod znaku #domyślsię. Nigdy nie wiadomo o co jej chodzi.
No, ale dobra. Jest lepiej niż wcześniej? W moim skromnym odczuciu, zdecydowanie tak.
Autor w książce poruszył historyczny wątek o którym dzisiaj bardzo mało się mówi: Dzieciach Zamojszczyzny. Poza samą Zamojszczyzną chyba niewiele osób o tym wie, a jeszcze mniej pamięta. Dla zainteresowanych wiedzę w tym temacie, można sobie zaaplikować w pigułce dzięki publikacji IPN-u autorstwa Agnieszki Jaczyńskiej.
W ,,Głosach z zaświatów" jest też mowa o tragedii w Czarnobylu oraz problem wykorzystywania dzieci.
Remek porusza tematy ciężkie, ale ważne i aktualne. Nie wplata je w fabułę nachalnie. Przez co książka nie jest ciężka jak worek cementu. Nie ma tu moralizowania i nawracania na siłę.
Zresztą wszystko jest dosyć precyzyjnie wyjaśnione w posłowiu autora.
Zaskoczyło mnie dosyć mocne zakończenie, nawet jak na Remigiusza.
To co obudziło we mnie sentyment w tej książce to wplecione w fabułę rockowe kawałki dla staruszków mojego pokroju. Wjeżdżają jak nutella na kinderbalu. Jeżeli chcecie posłuchać wszystkich utworów, które się tu przewinęły, to listę znajdziecie na stronie autora.
Nie byłbym sobą, gdybym się do czegoś nie przyczepił. Mróz dalej męczy naszą czytelniczą bułę powtarzającymi się tekstami: ,,tateł", ,,diablice", dumdumdum" i tekstem z piosenki ,,Łez". Ogólnie za leksykę gruba krecha. Momentami miałem wrażenie, że Remek traktuje mnie jakby miał odpisać na mnie 1% podatku. Mdły też jest temat uczuć głównych bohaterów. Ile można wałkować jedno to samo. Ludu mój. To nie ciasto na pierogi.
Reasumując. Jest znacznie lepiej niż w 1 części. Intryga nie jest już tak przekombinowana #DanBrownRazyMilion. Jest prostsza i klarowniejsza. Ufff. Zarówno Seweryn i Burza nie są już tak irytujący. No dobra, są! Jednak da się to czytać i nawet sprawiło mi to przyjemność.
Na koniec ciekawostka: Słowo whiskey pojawia się w książce 27-krotnie 😎

Wiecie co? Chyba mam słabość do tego Mroza. Co przeczytam jego książkę to myślę: - dobra, styknie na następne pół roku. Wychodzi jednak na to, że wciśnie mi się zawsze chłopina w kupkę wstydu pomiędzy jedną, a drugą pozycję.
,,Głosy z zaświatów" to druga część przygód patomorfologa, a zarazem lekarza ostatniego kontaktu - Seweryna Zaorskiego. Fabuła jest ze sobą ściśle...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rachel jest silną kobietą, borykającą się z rakiem, kredytem, samotnym macierzyństwem. Wszystko w jej życiu powoli zaczyna wracać na właściwe tory (troszkę jak nasze PKP). Kobieta ma właśnie rozpocząć pracę na uniwerku, gdy otrzymuje telefon z zastrzeżonego numeru a tam suprajsik. Jej trzynastoletnia córka została własnie uprowadzona, a Rachel by ją odzyskać musi zapłacić okup oraz porwać kolejne dziecko. Zasady są proste: załatw hajs, wybierz ofiarę, a potem dokonaj okrutnego czynu, który jeszcze wczoraj wydawałby ci się totalną abstrakcją. Brawury więcej niż po wypiciu 3 wściekłych.
Tytułowy Łańcuch to organizacja, która zarabia pieniądze w okrutny sposób. Żeruje na najważniejszej ludzkiej emocji - zdolności do kochania. Nie zadziałałby, gdyby świat pozbawiony był miłości, jaką darzymy nasze bombelki. Przecież każdy parents zrobi wszystko dla swoich dzieci. Kto zbierał naklejki ze świeżakami ten wie o co kaman.
Książka dzieli się na dwie części. O ile pierwsza część pędzi z prędkością światła i jest niezwykle intrygująca, o tyle druga połowa w pewnym momencie staje się przewidywalna. To nic. McKInty wciąga w intrygę niczym irobot roomba kłaczka z paneli. Przecież fabuła dotyka szczególnie tych, którzy są rodzicami. I wiecie co? Starzeje się bo mnie też to ruszyło. Drażniła mnie natomiast narracja. Nie wiem dlaczego, ale coś tu było nie halo. Może to te krótkie, pojedyncze zdania. Dużym plusem jest przekaz. Po pierwsze: jak łatwo można przeobrazić się ze zwykłego człowieka w krymola- patola. Po drugie: jak bardzo afiszujemy się z naszym życiem w portalach społecznościowych. Nie chronimy swojej prywatności, pokazujemy co robimy, gdzie jesteśmy, co jemy. Swoją drogą uwielbiam spam swoich znajomych z półmiskami fit. Tu brokułek tam marcheweczka, a w realu dupa rośnie z prędkością chińskiego drona. Ale mniejsza.
Niekoniecznie jest to książka, którą będę pamiętał latami i wspominał z rozrzewnieniem na każdych swoich urodzinach, ale przecież - czy wszystkie musimy pamiętać do końca życia? Adrian McKinty zaserwował nam przede wszystkim dobrą rozrywkę z wartką akcją, która podczas lektury sprawia wiele przyjemności. I mi to wystarcza.
W sieci można znaleźć trailer z Magdaleną Popławską, który jest adaptacją fragmentu książki. Prawa do publikacji książki zostały sprzedane do 37 krajów. Prawa filmowe zakupiło studio Paramount Pictures.
AW

Rachel jest silną kobietą, borykającą się z rakiem, kredytem, samotnym macierzyństwem. Wszystko w jej życiu powoli zaczyna wracać na właściwe tory (troszkę jak nasze PKP). Kobieta ma właśnie rozpocząć pracę na uniwerku, gdy otrzymuje telefon z zastrzeżonego numeru a tam suprajsik. Jej trzynastoletnia córka została własnie uprowadzona, a Rachel by ją odzyskać musi zapłacić...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Iluzjonista". Druga część przygód prokuratora Gerarda Edlinga. Zresztą pierwsza - ,,Behawiorysta", według mnie top ze wszystkich do tej pory przeczytanych jego książek. No dobra, nie licząc serii z Chyłką. Ale wracając. Główny bohater po raz kolejny trafia na arcymistrza zbrodni i stara się zapobiec masowej rzezi. Dwoi się i troi, ale jego bezradność wylewa się jak łzy przy słuchaniu kolęd sióstr Godlewskich. Nie ma co w końcu to prequel. Gerard jeszcze nie błyszczy i nie szaleje swoim intelektem. Dopiero podejmie decyzję, że czytanie mowy ciała to ważna rzecz. Akcja dzieje się na dwóch płaszczyznach czasowych. Dużym plusem jest tu świetny klimat lat 80. Minusem z kolei UWAGA SPOILER ALERT! jest to, że praktycznie od początku dobrze wytypowałem sprawcę tego kociokwiku. Remigiusz starzejesz się, albo ze mną zaczyna się już źle dziać. Spróbujcie, czy wam też się uda .

,,Iluzjonista". Druga część przygód prokuratora Gerarda Edlinga. Zresztą pierwsza - ,,Behawiorysta", według mnie top ze wszystkich do tej pory przeczytanych jego książek. No dobra, nie licząc serii z Chyłką. Ale wracając. Główny bohater po raz kolejny trafia na arcymistrza zbrodni i stara się zapobiec masowej rzezi. Dwoi się i troi, ale jego bezradność wylewa się jak łzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Kasacja" 1 tom cyklu Joanna Chyłka. Po ,,Iluzjoniście" myślę sobie poczytam coś ciepłego ze świąteczną atmosferą. Rozciągnę swoje literackie horyzonty niczym Gosia Socha swój talent aktorski w reklamach mebli. I wtedy dosłownie na chwilę otworzyłem ,,Kasację" I szczerze? Przepadłem. Po pierwsze brak ględzenia, akcja dzieje się non stop jak na dobrej imbie. Nie złowicie kłaczka z pępka. Nie ma opcji, meandry prawa nie odstraszają, są przystępne dla zwykłego śmiertelnika. Ba! Nawet ciekawe. Dialogi: mistrzostwo. Główna bohaterka - Joanna Chyłka to nie jest jesieniara. To kobieta z klasą, charakterna i intrygująca. W książce dzieje się naprawdę dużo. Przy czym fabuła nie jest zakręcona jak korkociąg, idzie nadążyć. Jest umiar. Fakt, trochę zepsułem sobie czytanie, oglądając pierwszy sezon serialu. Mea culpa. W każdym razie polecam z całego serducha. Wejdziecie w ten świat to uprzedzam zero posiłków i higiena ograniczona do raz w tygodniu.
#zordonkordonjedenpies

,,Kasacja" 1 tom cyklu Joanna Chyłka. Po ,,Iluzjoniście" myślę sobie poczytam coś ciepłego ze świąteczną atmosferą. Rozciągnę swoje literackie horyzonty niczym Gosia Socha swój talent aktorski w reklamach mebli. I wtedy dosłownie na chwilę otworzyłem ,,Kasację" I szczerze? Przepadłem. Po pierwsze brak ględzenia, akcja dzieje się non stop jak na dobrej imbie. Nie złowicie...

więcej Pokaż mimo to