Kto zabił Iwonę Wieczorek Janusz Szostak 6,0
ocenił(a) na 627 tyg. temu Teoretycznie powinienem mieć problem z oceną tej książki, ale po bardzo krótkiej refleksji stwierdzam jednak, że tutaj nie ma – jak śp. pamięci pan Szostak – niczego komplikować. To dobre i czytelne wprowadzenie do najsłynniejszego i najbardziej medialnego zaginięcia w historii współczesnej polski, jednocześnie zły reportaż ze sprawy (początkowo obiecujący, potem obracający się w paranormalną histerię),jednocześnie absolutnie wciągająca historia doprawiona elementami fantastycznymi oraz jeszcze przy okazji ciekawe studium śledczej obsesji, która zaszkodziła ewidentnie autorowi i zmąciła jego osąd. Brzmi to może skomplikowanie, ale to mój szczery pogląd na „Kto zabił Iwonę Wieczorek?”, myślę, że czytelny i oczywisty po lekturze tej książki.
Doceniam oddanie sprawie, utrzymujący przez długi czas profesjonalizm oraz nietuzinkowość osoby pana Szostaka, ale ten ewidentnie nie zaakceptował, że początkowe zaniechania śledczych oraz brak poszlak ostatecznie zamykają drogę, by rozwiązać tę sprawę do momentu aż ktoś nie puści pary z ust. Nie posądzam go o cynizm i to nawet biorąc pod uwagę, że jedną dobrze sprzedającą się sprawę ten sprzedał po raz wtóry, deklarując, że zna prawdę, ale wcale jej nie nie uprawdopodabniając, nawet nie przybliżając jej zarysu, ale za to dodając w nowym wydaniu (tutaj się posiłkuję opiniami innych) jasnowidzów i szarlatanów oraz wyjątkowe mniemanie o swojej racji i osądach wobec innych. Gdyby element paranormalny był tylko sprytnym wytrychem, by przelać własne przypuszczenia lub nie wydać świadków byłoby to i fair wobec źródeł, jak i z lekkim i barwnym podkręceniem emocji przy lekturze. W przypadku kiedy Szostak odpływa w ciąg sprzecznych ze sobą wizji szarlatanów oraz wyrzutów wobec osób związanych ze sprawą, w tym matki Iwony, którą śledzi i ocenia z niebywałą lekkością (i to wysługując dobranymi hejterskimi komentarzami z sieci) – cóż, słabo. Ego autora napuchło do granic możliwości, niestety.
Od strony pisarskiego rzemiosła też nie ma tutaj rewelacji, ale przyznać muszę, że tempo jest genialne, szczególnie jak na sprawę, z której tak mało treści w zasadzie można ulepić. Nie jest to może zbyt obszerna lektura, ale pochłonąłem „reportaż” Szostaka ciągiem, w jeden wieczór. Ostatni raz zdarzyło mi się to wiele lat temu. To dobrze świadczy o tej książce jako historii z dreszczykiem, którą doprawiono paranormalnymi bzdurami (które tak lubimy!) oraz rzeczywistym tłem, przy czym ogrom ciemnych plam tego zaginięcia pozwala dopowiedzieć sobie wszystko. Mogę rzec, W KOŃCU, że rozumiem fenomen tej sprawy. Za to dla Szostaka brawa. Za obrócenie historii Iwony w studium nad śledczą obsesją autora i opowieścią o braku skrupułów oraz skromności – niestety już zdecydowanie nie.
PS Jeśli miałbym wybierać czy Patryk czy jednak Paweł to jednak obie z tych wersji są tak samo prawdopodobne w mojej skromnej ocenie, która i tak jest nie wiele warta bez znajomości akt sprawy. Gdyby nie mącenie Patryka, słowa jego znajomych oraz pewne psychologiczne prawdopodobieństwo zdarzeń to nie byłoby absolutnie nic na podparcie takiej tezy. Autor jednak dosyć uparcie ją forsuje.