-
Artykuły
Nowa książka autora „Wyspy tajemnic”: coś więcej niż kryminałEwa Cieślik2 -
Artykuły
„Foto Retro”, czyli XX-wieczna historia Warszawy zatrzymana w siedmiu albumachLubimyCzytać1 -
Artykuły
Najlepsze książki o zdrowiu psychicznym mężczyzn, które musisz przeczytaćKonrad Wrzesiński19 -
Artykuły
Sięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać4
Biblioteczka
2016-02
2020-04-18
2016-04-10
2016-05-15
2016-08-18
2016-05-08
Z książkami jest dokładnie tak samo, jak z ludźmi - jeśli nie wzbudzają w nas żadnych emocji, czujemy się wówczas znudzeni i rozczarowani. Oczywiście, ze wolimy, gdy wywołują radosne i pozytywne uczucia, ale nie zawsze na takie trafiamy, tak samo, jak nie zawsze doświadczamy ich w życiu.
Promyczek jest połączeniem szczęścia i nieszczęścia, radości i smutku.
Dlaczego? O tym poniżej.
Życie Kate Sedgwick nigdy nie było bezbarwne. Dziewczyna pomimo problemów i tragedii zachowała pogodę ducha – nie bez powodu jej przyjaciel Gus nazywa ją Promyczek. Kate jest pełna życia, bystra, zabawna, ma również wybitny talent muzyczny. Nigdy jednak nie wierzyła w miłość. Właśnie dlatego – gdy wyjeżdża z San Diego by studiować w Grant, małym miasteczku w Minnesocie – kompletnie nie spodziewa się, że przyjdzie jej pokochać Kellera Banksa.
Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się nad tym, jak w skrócie opisać Wam fabułę Promyczka, aż doszłam do wniosku, ze blurb książki będzie najlepszym skrótem. Prawda jest taka, ze ta powieść jest kolejną, która sprawiła, że napisanie recenzji jest szalenie trudne.
Migający na ekranie kursor pogania mnie, przypomina, że powinnam wziąć się do roboty, ale odpowiednie słowa nie nadchodzą, bo nadal czuje się jak rozjechana przez walec.
Promyczek to opowieść o dziewczynie, która jest tak pogodna i ciepła, że marzeniem każdego człowieka byłoby znać kogoś takiego osobiście. Kate jest pełna życia, pasji i nieskończonych pokładów energii. Łatwo nawiązuje kontakty, szybko się aklimatyzuje i zdobywa znajomych. Dlatego właśnie przez swojego najlepszego przyjaciela Gusa nazywana jest Promyczkiem. Musze przyznać, ze uosobienie i charakter bohaterki idealnie pasowały do tego pieszczotliwego zwrotu, jakim nazywał ją Gus. Powiem więcej: sposób w jaki Holden wykreowała te postać sprawia, ze stała się ona jedną z moich ulubionych żeńskich bohaterek, a uwierzcie mi, ta lista do długich nie należy. Podobało mi się, ze autorka stworzyła tak pozytywną, pełną werwy dziewczynę, która nie ubolewa nad swoim losem, czy trudnościami, z jakimi musiała się w życiu mierzyć. Ona cieszy się każdym dniem, każdą nowo nawiązaną znajomością. Próbuje widzieć w ludziach tylko to, co w nich najlepsze. Nie skupia się na błahostkach, tylko celebruje każdą pojedyncza chwile.
Sama historia skupia się na ukazaniu siły przyjaźni i jej magicznych stron. Opowiada o tym, jak ważne w życiu człowieka jest posiadanie kogoś, kto będzie trwał w dobrych i złych chwilach. Relacja Kate i Gusa to przykład tego, jak powinni zachowywać się bliscy sobie ludzie.
W powieści ukazana została również miłość - piękna, niewinna, nieskończona. Keller jest bohaterem, którego kocha się od pierwszego spotkania. To mężczyzna, który swoją jasną stroną dorównuje Katie, przez co stanowi jej idealne dopełnienie.
Promyczek jest książką, która łączy ze sobą rozdzierający smutek, ale jednocześnie bezbrzeżne pokłady pozytywnej energii. Jest pełna momentów, które wywołują u czytelnika salwę śmiechu, a po chwili doprowadzają go do potoku łez. To mieszanka doskonała, gdyż dzięki temu możemy zasmakować całej gamy emocji.
Uwielbiam historie, jak ta, które są tak intensywne, że czasami ma się ochotę odłożyć je na moment, by ochłonąć, zaczerpnąć powietrza, zebrać się do kupy. Uwielbiam książki, które zapewniają tak wiele różnorodnych doznań i potrafią roztrzaskać mnie na części tak drobne, że złożenie ich w całość wydaje się być niemożliwe. A jednak na końcu, jakimś przedziwnym trafem udaje się na nowo zbudować z pojedynczych kawałków coś na kształt mojego serca. I choć jestem pewna, że jeszcze przez długi czas będzie to tylko jego imitacja, w końcu zacznie na nowo bić. Nie stanie się to jednak ani dziś, ani jutro, ani przez kilka kolejnych dni.
Polecam tak bardzo, jak bardzo krwawiło moje serce podczas czytania tych niemal 600 stron piękna.
[http://mowa-ksiazek.blogspot.com]
Z książkami jest dokładnie tak samo, jak z ludźmi - jeśli nie wzbudzają w nas żadnych emocji, czujemy się wówczas znudzeni i rozczarowani. Oczywiście, ze wolimy, gdy wywołują radosne i pozytywne uczucia, ale nie zawsze na takie trafiamy, tak samo, jak nie zawsze doświadczamy ich w życiu.
Promyczek jest połączeniem szczęścia i nieszczęścia, radości i smutku.
Dlaczego? O tym...
2016-10-07
2016-01
2016-02
2016-01
Tym, co uwielbiam w książkach, jest ich różnorodność gatunkowa, która sprawia, że można dowolnie przenosić się do różnych światów, bez obawy, że kolejny okaże się taki sam, jak poprzedni. To też historie, które mają miliony kombinacji i bez większego problemu możemy unikać podobieństw. Przede wszystkim uwielbiam jednak bohaterów literackich, którzy sprawiają, że pragnę ich poznać, obdarzyć sympatią, a ostatecznie pokochać. Jak realną postać.
Archer jest outsiderem, samotnikiem zamkniętym w swojej oddzielonej od świata willi. Przez lata nauczył się tak żyć i nawet zaczął to akceptować, świadomie izolując się od społeczności. Pewnego dnia do miasteczka wprowadza się jednak dziewczyna - Bree, która swoją obecnością zaczyna wypełniać ciszę i pustkę, jaka towarzyszyła Archerowi przez większość życia.
Tylko czy to wystarczy, aby doprowadzić bohaterów do szczęśliwego zakończenia?
Czasami całkowicie niespodziewanie udaje mi się trafić na książkę, która mnie porusza i zachwyca do tego stopnia, że mam ogromny problem z napisaniem recenzji, gdyż wydaje mi się, że żadne słowa nie będą w stanie oddać piękna zawartego w tej konkretnej historii. Tak właśnie jest teraz.
„Bez słów” to powieść, w której głównym wątkiem jest samotność i brak akceptacji. To historia o mężczyźnie, który został odseparowany od ludzi tak bardzo, że musiał nauczyć się akceptować taki stan rzeczy, pozwalając na to, by jego życie wypełniło się ogłuszającą ciszą.
Archer został napiętnowany, odrzucony przez społeczeństwo za coś, na co nie miał najmniejszego wpływu. W jego życiu nie ma absolutnie nikogo, a on sam stał się dla ludzi całkowicie niewidzialny. Do czasu aż spotyka Bree. Wtedy w jego samotnię wkracza najpierw zrozumienie, następnie akceptacja, a finalnie uczucie, którego Archer nigdy nie miał zaznać. I tak zaczyna się jedna z piękniejszych historii miłosnych, jakie miałam okazję czytać.
Powiedzieć, że „Bez słów” jest kolejnym świetnym New Adult, to wielkie niedopowiedzenie. Książki tej nie można bowiem zestawić z kolejną przesiąkniętą schematem pozycją, w której główny bohater jest przystojnym miliarderem, a bohaterka szarą myszką, owładniętą pożądaniem. Powieść Mii Sheridan jest zupełnie inna i choć przypisana jest do nurtu NA, na próżno szukać w niej podobieństw do innych tytułów. Różnica jest przede wszystkim widoczna w tym, że to dzieło aż kipi od mądrości. Postać Bree jest dla mnie przykładem, wzorem do naśladowania, jeśli chodzi o podążanie za określonym systemem wartości. Uważam, że każdy człowiek powinien czasem wziąć przykład z tej dziewczyny.
W moim odczuciu zarówno bohaterowie „Bez słów”, jak i sama fabuła, to jakby zupełnie inna liga i niewiele jest książek, które zasługują na to, by stanąć na półce obok niej.
Mia Sheridan pisze w taki sposób, że jej słowa mogłyby kruszyć lód, rozmiękczać skały. Uwielbiam sposób, w jaki ta historia została napisana, a dzięki pięknemu językowi, wzruszenie towarzyszyło mi nie tylko w momentach, które z założenia miały łamać serce. Chciałabym móc czytać więcej powieści, które zapierałyby mi dech w piersi, jak zrobiła to właśnie ta.
Mogłabym wymienić tysiące zalet, jakie posiada ta książka: cudowny język, doskonały zarys fabularny, subtelność, gracja i niezwykły kunszt autorki... Jednak jeden element wychodzi tu przed szereg i jest nim postać Archera - przepięknie i precyzyjnie nakreślona kreacja bohatera, który jest zupełnie inny niż wszyscy, których dotychczas poznałam. Dzięki tej postaci powieść Sheridan staje się nie tylko autentyczna, ale i poruszająca do żywego.
Zakochałam się. Absolutnie pokochałam tego mężczyznę. Z całą jego nieporadnością, dzikością i nieokiełznaniem. Z jego odrzuceniem tak głębokim, że raniło mi duszę oraz uczuciem, jakim obdarzył Bree. W całości. Bezapelacyjnie.
Myślę, że moja recenzja wyraźnie podpowie Wam, czy warto sięgnąć po ten tytuł. Nawet, jeśli nie potrafię pisać tak pięknie, jak autorka.
Są takie książki, które powinno się chłonąć każdą komórką swojego ciała, w ciszy, w milczeniu, bez zbędnych słów. Oto jedna z nich.
[http://mowa-ksiazek.blogspot.com/]
Tym, co uwielbiam w książkach, jest ich różnorodność gatunkowa, która sprawia, że można dowolnie przenosić się do różnych światów, bez obawy, że kolejny okaże się taki sam, jak poprzedni. To też historie, które mają miliony kombinacji i bez większego problemu możemy unikać podobieństw. Przede wszystkim uwielbiam jednak bohaterów literackich, którzy sprawiają, że pragnę ich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-09
2016-07-29
2016-02
2016-03
Uwielbiam momenty, kiedy w zapowiedziach wydawniczych, znajduję nazwisko mojej ukochanej autorki. Radość, jaką wtedy odczuwam jest nie do opisania i zazwyczaj wygląda tak, że skaczę z radości, po czym piszę wiadomość do którejś ze znajomych recenzentek i umieramy ze szczęścia razem ;)
Dokładnie tak było w przypadku "Oddychaj mną". Mój entuzjazm i pozytywne nastawienie sięgały zenitu, odliczałam dni do premiery, a kiedy książka do mnie dotarła, od razu porwałam ją w swoje ręce.
Jesteście ciekawi, jak wypadła w moich oczach?
Kiedy Sadie White, w zastępstwie za swoją ciężarną matkę, zatrudnia się jako pomoc domowa w jednej z prywatnych willi, nie ma pojęcia, że to dom idola nastolatek - Jaxa Stone'a. Dziewczyna nie jest jednak taka, jak inne siedemnastolatki, ponieważ przez całe życie musiała radzić sobie sama i być rodzicem dla swojej matki. To z kolei nie pozostawiło jej czasu na zajmowanie się takimi błahostkami, jak uwielbianie płytkiej gwiazdy rocka.
Jednak krótkie spojrzenie, jedna rozmowa i cały świat Sadie zadrży w posadach...
Czy uwierzycie mi, kiedy napiszę, że siadając do tej recenzji i wiedząc, jakie słowa "wypłyną" za chwilę spod moich palców, boli mnie serce? Musicie mi uwierzyć, gdyż tak właśnie jest.
Abbi Glines serią Rosemary Beach zdobyła moje serce i uplasowała się naprawdę wysoko w rankingu moich ukochanych autorek. Właśnie z tego powodu pęka mi serca, bo nie myślałam, że kiedykolwiek będę zmuszona skrytykować którąkolwiek z jej powieści.
Oddychaj mną to powieść, w której losy zwykłej dziewczyny przeplatają się z losami popularnego rockmana. Taka kombinacja była już wielokrotnie wykorzystywana w literaturze, ale to nie stanowiło dla mnie problemu. Przeszkodą była trywialność i naiwność tej historii. Początkowo próbowałam znaleźć usprawiedliwienie, które mogłoby sprawić, że przymknę me krytyczne oko na pewne elementy, ale ostatecznie nie do końca mi się to udało.
Największa wada według mojej opinii, to miłość znikąd. Niewiele jest rzeczy, które odrzucałyby mnie w książkach bardziej niż uczucie, które spada na bohaterów jak grom z jasnego nieba. I chociaż naprawdę staram się tłumaczyć to sobie w ten sposób, że Sadie ma przecież zaledwie siedemnaście lat, a w tym wieku nawet mrugnięcie okiem i niewinny uśmiech mogą wywołać motylki w brzuchu, to nie przynosi skutku. Nie potrafię patrzeć na infantylność tej relacji oczami siedemnastolatki i bez względu na wszystko widzę ją jako nieudaną próbę autorki.
Jeszcze zanim przekopałam internet w poszukiwaniu informacji dotyczących tego, która seria była wydana jako pierwsza, wiedziałam, że ta. Niestety było to czuć niemal na każdej stronie. Brakowało jej dojrzałości autorki, charakteru, którego nie brakowało w O krok za daleko i pazura, do którego Glines przyzwyczaiła mnie w swoich poprzednich pozycjach.
Również sceny intymne było dość mocno okrojone i właściwie z trudem zarejestrowałam ich istnienie. Nie jest to jednak minusem, a zaskoczeniem.
Na obronę autorki mam kreację głównego bohatera. Jax okazał się być naprawdę sympatycznym gościem, który bardzo różnił się od cuchnących schematem rockmanów, jakich dotychczas poznałam w literaturze. Był ciepły, troskliwy i uroczy. Nie zachowywał się jak rozwydrzony bachor, któremu wszystko się należy, bo świat leży u jego stóp. Wręcz przeciwnie.
Bardzo podobało mi się również to, że chociaż Oddychaj mną wypada o wiele gorzej niż O krok za daleko, obie książki całkowicie różniły się od siebie, co udowodniło mi, że Glines potrafi być różnorodna.
Naprawdę chciałabym móc zachęcić Was do przeczytania pierwszego tomu z serii Sea Breeze i napisać, że natychmiast musicie go przeczytać, ale byłabym wtedy nieszczera. Wszak Oddychaj mną nie mogę nazwać świetnym, godnym uwagi przykładem nurtu New Adult. Niemniej jednak nie mogę też nazwać go najgorszym. Jest zwyczajnie średni. Nie czyta się go z zachwytem, ale też nie w mękach i bólach.
Ja osobiście nie żałuję poświęconego czasu i z pewnością sięgnę po kolejny tom z serii, bo mam przeczucie, że będzie o wiele lepszy od tego.
A moje przeczucie raczej rzadko mnie myli ;)
Uwielbiam momenty, kiedy w zapowiedziach wydawniczych, znajduję nazwisko mojej ukochanej autorki. Radość, jaką wtedy odczuwam jest nie do opisania i zazwyczaj wygląda tak, że skaczę z radości, po czym piszę wiadomość do którejś ze znajomych recenzentek i umieramy ze szczęścia razem ;)
Dokładnie tak było w przypadku "Oddychaj mną". Mój entuzjazm i pozytywne nastawienie...
2016-04-27
Czasem jest tak, że patrzysz na jakąś książkę i po prostu wiesz, czujesz pod skórą, że będzie dobra i poruszająca, że okaże się warta twojego czasu. Innym razem do czytania zachęca cię znajoma osoba i po prostu postanawiasz sprawdzić, czy to, co wstrząsnęło kimś innym, przemówi również do ciebie. W przypadku tej książki uległam dobrej opinii osoby, z której zdaniem się liczę. I jakże się cieszę, że się zdecydowałam, ponieważ historia Josha i Ember była naprawdę dobra!
Rebecca Yarros snuje opowieść traktującą o starcie bliskiej osoby, o poczuciu winy oraz o zagubieniu. Pokazuje, jak silne emocje towarzyszą osobie, która z dnia na dzień traci kogoś, kto był dla niej całym światem. W książce nie chodzi jednak tylko o ukazanie dramatu związanego ze śmiercią. Wszystkimi zmysłami porusza również kwestię utraty miłości, planów na przyszłość, samozaparcia, aż wreszcie samego siebie. Bohaterkę spotyka w życiu wiele nieprzyjemności i właściwie dzieje się to w jednym czasie. Niczym lawina spadają na nią kolejne nieszczęścia aż jej serce nie jest w stanie znieść już więcej ciosów. Wtedy właśnie December wycofuje się: ze świata, z życia, z walki o to, co przynosi jej wytchnienie.
Josh został ukazany w książce jako postać dość złożona. Niby mamy typowego amanta, łamacza damskich serc, który budzi podniecenie w każdej postaci płci żeńskiej, ale z drugiej strony poznajemy go jako anioła stróża, skorego do pomocy pokiereszowanej dziewczynie z przeszłości. Podobała mi się jego kreacja, ale czasami denerwowało mnie to, że wszystkie dziewczyny traktowały go jak bożyszcze. Według mnie autorka odrobinę przesadziła z tym wszechogarniającym i wszędobylskim uwielbieniem. Plusem okazało się natomiast, że to właśnie on był stroną walczącą i nie uginał się pod żadnym odrzuceniem. Nawet przez chwilę nie wycofał się z walki o serce bohaterki.
Podobało mi się też napięcie, które wkraczało do pomieszczenia wraz z bohaterami. Doceniam, że Yarros, mimo stworzenia seksualnego ogiera, nie próbowała od razu wyłożyć na stół wszystkich kart i pozwoliła postaciom poznać się na nowo, po docierać, poddać się uczuciu, a nie samemu pożądaniu.
Ostatnio coraz częściej w recenzjach piszę o tym, że dana książka podobała mi się nawet pomimo tego, że nie była jakimś odkryciem w danym gatunku. Tutaj muszę napisać to samo. Przyznam jednak, że ta powieść zaskoczyła mnie kilka razy i ani trochę nie spodziewałam się, że za tajemnicą bohatera będzie skrywało się właśnie to. Byłam zaskoczyła w pozytywny sposób i powiem szczerze, że przez chwilę nawet poczułam lekkie wzruszenie. I choć czytając nie chłonęłam tej historii wszystkimi zmysłami, finalnie naprawdę pozytywnie ją oceniam i na pewno nie było to moje ostatnie spotkanie z autorką. Polecam!
[http://mowa-ksiazek.blogspot.com]
Czasem jest tak, że patrzysz na jakąś książkę i po prostu wiesz, czujesz pod skórą, że będzie dobra i poruszająca, że okaże się warta twojego czasu. Innym razem do czytania zachęca cię znajoma osoba i po prostu postanawiasz sprawdzić, czy to, co wstrząsnęło kimś innym, przemówi również do ciebie. W przypadku tej książki uległam dobrej opinii osoby, z której zdaniem się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-10-11
2016-03
Kiedy jest się nastolatką, końcem świata wydaje się być kolejna jedynka w dzienniku, kłótnia z przyjaciółką, odrzucenie przez obiekt westchnień lub zwyczajny szlaban. Dopiero, gdy wkraczamy w dorosłość, zaczynamy dostrzegać błahość naszych wcześniejszych zmartwień.
Jakim więc ciosem dla szesnastolatki musi być wypadek samochodowy, w którym traci kogoś bliskiego? Co musi czuć dziewczyna, która zostaje oszpecona na całe życie?
Życie Sadie Kingston skończyło się rok temu, kiedy na skutek tragicznych wydarzeń straciła najlepszego przyjaciela, w zamian zyskując blizny na całym ciele. Od tamtego czasu odcina się od świata, a jedyną formą kontaktu, jaką jest w stanie zaakceptować, są maile do brata nieżyjącego przyjaciela - Maksa. Zrozumienie i rozpacz, jaką dzielą ze sobą, tworzą między nimi niewidzialną, ale mocną więź.
Jednak dla Sadie to nie wystarczy, by na nowo poczuć się szczęśliwą.
Najpierw musi odnaleźć chęć życia.
Jestem pewna, że gdybym przeczytała tę książkę kilka lat temu, zakochałabym się w niej bez pamięci, ponieważ "Sprawy do zapomnienia" to bardzo dobra, ujmująca powieść młodzieżowa. Stevens stworzyła historię, która opowiada o pokonywaniu własnych słabości i barier stworzonych przez traumatyczne wydarzenia. To również książka o podążaniu za marzeniami, które wydają się być niemożliwe do zrealizowania, choć dla siedemnastoletniej dziewczyny powinny stanowić codzienność.
Bohaterowie zostali stworzeni na podobieństwo każdego z nas. Nie są przerysowani, czy karykaturalni, jak to się czasem zdarza w powieściach młodzieżowych. Są autentyczni, dlatego łatwo mi było uwierzyć we wszystko, co się działo z nimi i wokół nich. Otaczają się depresją, bólem i poczuciem winy. Plątają się w sieci utkanej ze swoich i cudzych kłamstw.
Fabuła jest mądra, przemyślana i owiana nutką tajemnicy. Język i styl zostały odpowiednio dobrane do grupy wiekowej potencjalnych czytelników. Wszystko ma swój cel, odpowiednie miejsce i zastosowanie. Można by ją wręcz podawać, jako przykład idealnej młodzieżówki. Tym bardziej, że nie obyło się bez wątku romantycznego, którego subtelność i delikatność nawet mnie oczarowała.
"Sprawy do zapomnienia" to tytuł, który powinny zapamiętać nie tylko nastolatki, ale również ich matki. Moim marzeniem jest bowiem, aby szesnastoletnie dziewczyny sięgały po takie książki jak ta. Proste, ciepłe, wzruszające, ale przede wszystkim mądre.
Zostawmy im New Adult na później, w zamian polecając pozycje odpowiednie do ich wieku. Dokładnie takie, jak ta.
[http://mowa-ksiazek.blogspot.com/]
Kiedy jest się nastolatką, końcem świata wydaje się być kolejna jedynka w dzienniku, kłótnia z przyjaciółką, odrzucenie przez obiekt westchnień lub zwyczajny szlaban. Dopiero, gdy wkraczamy w dorosłość, zaczynamy dostrzegać błahość naszych wcześniejszych zmartwień.
Jakim więc ciosem dla szesnastolatki musi być wypadek samochodowy, w którym traci kogoś bliskiego? Co musi...
2018-03-29
Jak powietrze to historia dwójki młodych ludzi, żyjących w skrajnie odmiennych od siebie światach. Oliwia pochodzi z dobrego domu, w którym nigdy nie brakowało ciepła ani rodzinnej atmosfery. Tak przynajmniej myśli Dominik, w którego życiu zawsze brakowało wszystkiego. Chłopak sam wychowuje młodsze rodzeństwo, mieszka w obskurnej kamienicy i dziewczyna taka, jak Oliwia, jest dla niego abstrakcją. Przeznaczenie stawia ich jednak na jednej drodze, przecina ich ścieżki i niejednokrotnie szydzi z nich, próbując im udowodnić, że to spotkanie nie może doprowadzić do niczego dobrego.
Hasło reklamowe książki brzmi: Zwykła dziewczyna, zwykły chłopak, niezwykła miłość i jest to dla mnie najlepsze podsumowanie tego, co w niej znajdziecie. Oliwia i Dominik są postaciami, w które wierzy się każdą komórką ciała i kocha całym sercem. To mieszanina każdego z nas, ukryta w duszach tych bohaterów. Jestem pewna, że każdy czytelnik znajdzie w nich własne cechy charakteru, ponieważ są oni odzwierciedleniem zwyczajnych, młodych, zagubionych w świecie osób.
Ich historia jest naturalna, nieprzesłodzona, autentyczna. Całkowicie odmieniła mnie jako czytelnika i sprawiła, że zastanawiam się, jak to możliwe, że wcześniej żyłam nie znając jej.
Nie jest to jednak wyłącznie love story, ale również powieść poruszająca wiele trudnych tematów. Jej wielowątkowość sprawia, że każda kolejna strona przynosi nową falę ekscytacji. Agata Czykierda - Grabowska za pomocą pięknego języka, przenosi czytelnika w zupełnie inny wymiar, wprowadza w taki stan emocjonalny, w jaki nie wprowadziła mnie dotychczas żadna polska autorka. To New Adult w najczystszej postaci, godne stanięcia obok najlepszych światowych autorek tego gatunku.
Wiem, że wiele osób przekreśla z góry to, co powstało na rodzimym podwórku i nawet, jeśli książka posiada zachęcający blurb i świetną reklamę, może zostać skreślona, bo na okładce widnieje polskie nazwisko, a akcja osadzona jest w Warszawie. Chciałabym, żeby to się zmieniło, ponieważ przez takie zachowanie wielu z Was być może nigdy nie sięgnie po dzieło, które swoim poziomem jest w stanie dorównać twórczości Colleen Hoover lub Mii Sherdian.
Mówi się, że na naszym rynku wydawniczym bardzo trudno się wybić, tym bardziej wydając debiutanckie powieści na własny koszt. Agata Czykierda - Grabowska jest przykładem tego, że sukces jest możliwy i że redaktorzy największych wydawnictw nie są ślepi i w zalewie nowości są w stanie wyłapać te najbardziej wartościowe. Ta książka zasługuje na sukces. Tak samo, jak jej autorka, która na każdym kroku udowadnia mi, że piękno tkwi w szczególe oraz że urocza, eteryczna i niezwykła historia może zmieść z powierzchni ziemi wszystkie bestsellery naszpikowane seksem.
Ja zdecydowanie wybieram delikatność i autentyczność. A Ty?
[http://mowa-ksiazek.blogspot.com]
Jak powietrze to historia dwójki młodych ludzi, żyjących w skrajnie odmiennych od siebie światach. Oliwia pochodzi z dobrego domu, w którym nigdy nie brakowało ciepła ani rodzinnej atmosfery. Tak przynajmniej myśli Dominik, w którego życiu zawsze brakowało wszystkiego. Chłopak sam wychowuje młodsze rodzeństwo, mieszka w obskurnej kamienicy i dziewczyna taka, jak Oliwia,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016
Mia Sheridan - autorka, która swoją pierwszą wydaną w Polsce książką zdobyła moje serce.
Pisarka, która snuje piękne historie, za pomocą jeszcze piękniejszych słów.
Twórczyni New Adult, które stoi na najwyższym poziomie.
Kobieta, która po raz kolejny zwaliła mnie z nóg swoją powieścią.
Kiedy Grace Hamilton przybywa do Vegas na Międzynarodowy Zjazd Studentów Prawa, nie spodziewa się trafić w sam środek Targów Erotycznych. Jeszcze bardziej niespodziewane dla kobiety, staje się spotkanie z Carsonem Stingerem - aktorem heteroseksualnym. Zrządzenie losu sprawia, że mimo wzajemnej niechęci, jaką do siebie pałają, zostają razem zamknięci w windzie na kilka godzin.
I wtedy właśnie okazuje się, że życie jest przedziwne, a jeden sekret może zmienić wszystko...
Wydaje mi się, że dzisiejsza recenzja nie będzie należała do zbyt długich i rozbudowanych, ponieważ mogłabym zawrzeć swoje odczucia w jednym tylko słowie: zachwycająca.
Poprzednio, kiedy czytałam Bez słów, urzekła mnie i rozwaliła na łopatki postać Archera. Wtedy myślałam, że to jedyny taki bohater, że to niemożliwe, by autorce udało się kiedykolwiek stworzyć kogoś równie oczarowującego. A jednak się myliłam, ponieważ Carson Stinger rozkochał mnie w sobie równie mocno, choć całkowicie różnił się od swojego literackiego poprzednika.
Historia zaserwowana tym razem przez Mię Sheridan, to słodko-gorzka opowieść o dwójce ludzi, którzy pochodzą z zupełnie różnych światów, mają sprzeczne cele w życiu i kierują się całkowicie innymi zasadami, mają inne priorytety. Tak właściwie ich światy nigdy nie powinny mieć możliwości się ze sobą zderzyć, a jednak się to stało. Początkowo ich niechęć do siebie jest wręcz namacalna, a wszystko to przez stereotypy, ocenę powierzchowności. Gdy jednak dochodzi do konfrontacji między tą dwójką, do głosu dochodzi szczerość, skrywane sekrety i dusza, kryjąca się za maską sztywnej studentki prawa i aktora porno. Wtedy powoli, niczym oliwa, na wierzch zaczyna wypływać wzajemna akceptacja i cieplejsze uczucia względem drugiego człowieka.
Autorka przedstawiła bohaterów, jako bardzo ludzkich. Nie próbowała ich na siłę przerysować, dzięki czemu nie wydawali mi się oni karykaturalni w swych postawach i motywach. Rozumiałam ich, nie miałam najmniejszego problemu z postawieniem siebie na ich miejscu. Podziwiałam zarówno Grace, jak i Carsona. Szczególnie w późniejszych rozdziałach książki. Wielokrotnie towarzyszyło mi wzruszenie, wywołane zachowaniem i odwagą głównego bohatera. Tym bardziej, że okazał się być prawdziwym bohaterem.
Ich znajomość była cudowna - burzliwa, pełna pożądania, ale nie wyłącznie żądzy, tylko czegoś, czemu towarzyszyło również uczucie. Pełna... czegoś więcej.
Zakochałam się w ich relacji niemniej, niż w całym zamyśle autorki na tę powieść.
Coś wspaniałego. Po prostu.
Bez zbędnego przeciągania powiem, że ta książka jest warta każdych pieniędzy, czasu i łez wzruszenia, ponieważ w zamian napełnia ona serce ogromem ciepła i wrażliwości, którą autorka niewątpliwie jest przepełniona.
Polecam tak gorąco, jak gorąca była miłość Carsona i Grace!
[http://mowa-ksiazek.blogspot.com]
Mia Sheridan - autorka, która swoją pierwszą wydaną w Polsce książką zdobyła moje serce.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPisarka, która snuje piękne historie, za pomocą jeszcze piękniejszych słów.
Twórczyni New Adult, które stoi na najwyższym poziomie.
Kobieta, która po raz kolejny zwaliła mnie z nóg swoją powieścią.
Kiedy Grace Hamilton przybywa do Vegas na Międzynarodowy Zjazd Studentów Prawa, nie...