-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać2
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać2
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński14
Biblioteczka
Powieść porównywana z „Drogą” McCarthy'ego, całkiem niesłusznie. Napisana bardzo przeciętnie, językiem zbliżonym do stylu zero, pozbawiona grozy i nieskłaniająca do większych przemyśleń opowieść o rodzinie żyjącej z dala od cywilizacji, wypełniającej schematycznie topos „domu w środku lasu”.
Powieść porównywana z „Drogą” McCarthy'ego, całkiem niesłusznie. Napisana bardzo przeciętnie, językiem zbliżonym do stylu zero, pozbawiona grozy i nieskłaniająca do większych przemyśleń opowieść o rodzinie żyjącej z dala od cywilizacji, wypełniającej schematycznie topos „domu w środku lasu”.
Pokaż mimo to
Nieźle napisana, rzetelna książka popularnonaukowa poruszająca takie tematy jak ludzkie pochodzenie i ewolucja (w porównaniu z wymarłymi odnogami ludzi jak neandertalczycy czy australopiteki, a także naczelnymi), o chorobach układu kostnego, zmianie szkieletu w ciągu życia, a nawet o tym, jak chodzenie pomaga w myśleniu.
Przyznam, że zabrakło mi trochę perspektywy futurologicznej, ale nie można mieć wszystkiego, prawda? ;)
Nieźle napisana, rzetelna książka popularnonaukowa poruszająca takie tematy jak ludzkie pochodzenie i ewolucja (w porównaniu z wymarłymi odnogami ludzi jak neandertalczycy czy australopiteki, a także naczelnymi), o chorobach układu kostnego, zmianie szkieletu w ciągu życia, a nawet o tym, jak chodzenie pomaga w myśleniu.
Przyznam, że zabrakło mi trochę perspektywy...
Cóż tu dużo mówić, Lem był intelektualistą i erudytą, a interdyscyplinarność, którą wprost żongluje (czasem, dodajmy szczerze, to przemieszanie nie wychodzi mu aż tak wspaniale, jak można tego oczekiwać) dobitnie pokazuje, że był umysłem wszechstronnym, z ambicjami do zajmowania się literaturą, biologią, astronomią, filozofią, historią, a nawet religią.
Cóż tu dużo mówić, Lem był intelektualistą i erudytą, a interdyscyplinarność, którą wprost żongluje (czasem, dodajmy szczerze, to przemieszanie nie wychodzi mu aż tak wspaniale, jak można tego oczekiwać) dobitnie pokazuje, że był umysłem wszechstronnym, z ambicjami do zajmowania się literaturą, biologią, astronomią, filozofią, historią, a nawet religią.
Pokaż mimo toChociaż na Legimi znajduje się w kategorii „Kryminał”, tak naprawdę to eklektyczna satyra z fantastycznym wątkiem odmiany bohatera dzięki terapii odmładzającej. Miałam wrażenie przesytu, zbyt szybkiej przebieżki po tematach, gatunkach i miejscach akcji, ale chyba taki już urok obcowania z prozą Wolskiego.
Chociaż na Legimi znajduje się w kategorii „Kryminał”, tak naprawdę to eklektyczna satyra z fantastycznym wątkiem odmiany bohatera dzięki terapii odmładzającej. Miałam wrażenie przesytu, zbyt szybkiej przebieżki po tematach, gatunkach i miejscach akcji, ale chyba taki już urok obcowania z prozą Wolskiego.
Pokaż mimo toTym razem detektyw Przypadek wkracza w środowisko zbieraczy złomu, musi też zmierzyć się z lokalnymi ekologami, a książka utrzymana jest w konwencji „westernów” o Winnetou. I mówiąc szczerze, te właśnie wkręty okazują się o wiele bardziej fascynujące od samego śledztwa.
Tym razem detektyw Przypadek wkracza w środowisko zbieraczy złomu, musi też zmierzyć się z lokalnymi ekologami, a książka utrzymana jest w konwencji „westernów” o Winnetou. I mówiąc szczerze, te właśnie wkręty okazują się o wiele bardziej fascynujące od samego śledztwa.
Pokaż mimo to
VanderMeer serwuje nie tylko ucztę wyobraźni, lecz nade wszystko szaleństwa, onirycznego zjazdu w czeluście koszmaru, przy których Inferno Dantego zdaje się igraszką, wręcz przedsionkiem raju.
Oto Veniss, planeta, gdzie, co najważniejsze, kryje się pod powierzchnią, w kręgach zaludnionych postaciami, o których nie śnił nawet Bosch.
Śnienie zresztą stanie się tu leitmotivem, wokół którego kręci się życie Nicoli i Nicholasa, bliźniaków połączonych w sposób mistyczny, przenikający niejeden świat, oraz podążającego ich tropem Shadracha, ukochanego kobiety.
Każda z postaci podejmuje własny quest, próbując dostać się do Quena, hybrydycznego Boga, ulepionego z części ciał potworów. Veniss bowiem zaludniają stworzenia inżynierii genetycznej, a ich kreacja należy do jednych z podstawowych zabaw i zarazem form sztuki.
Jednak to podróż Shadracha, który pragnie odzyskać Nicolę, okazuje się najbardziej spektakularna. Przyjmuje rolę Wergilego, za przewodnika mając głowę surykatki (stworzenia służebne o zdolnościach poznawczych zbliżonych do ludzi, które poznajemy w przededniu rewolucji), nazwanej Janem Chrzcicielem.
Podobnych nawiązań o charakterze religijnym, literackim i mitologicznym przewija się przez tę kruciuchną powieść ogrom. Warstwy podzielnego na kręgi molocha-lewiatana, przywodzące na myśl fabryki i obozy zagłady, w których grasują handlarze organów, współistnieją bowiem z warstwami filozoficznymi, palimpsestowością kulturową oraz uniwersalnymi refleksjami nad naturą moralną i przyszłością ludzkiego gatunku.
To nie jest ponura dystopia, to wszechogarniający Szeol, w którym nigdy nie będzie zbawienia.
VanderMeer serwuje nie tylko ucztę wyobraźni, lecz nade wszystko szaleństwa, onirycznego zjazdu w czeluście koszmaru, przy których Inferno Dantego zdaje się igraszką, wręcz przedsionkiem raju.
Oto Veniss, planeta, gdzie, co najważniejsze, kryje się pod powierzchnią, w kręgach zaludnionych postaciami, o których nie śnił nawet Bosch.
Śnienie zresztą stanie się tu...
„Inne nieba” rozczarowują... nijakością. Niewykluczone, że to moja wina – czytam za dużo zbyt dziwnych rzeczy, a potem wydaje mi się, że każdy tekst powinien być światotwórczo dopracowany na poziomie Uczty Wyobraźni, a egzystencjalizmem dorównywać Wojtkowi Guni. Tak czy inaczej –nie wiem, co chciały przekazać autorki. Z małym wyjątkiem. Religijna fantastyka naukowa to gatunek, który wprost szarpie mnie za serce. Uwielbiam, chciałabym, by było jej jak najwięcej i jak najlepszej jakości.
Dlatego ujęła mnie bardzo „Dezerterka” Aleksandry Janusz, a szczególnie fragment:
„Ojciec, chociaż sam na mszę nie jeździł, poczuł się nieco urażony i powiedział, że to już przesada. Żenia odmówił podwózki robota, powtarzając argument o braku duszy, więc starsza pani jak zwykle pojechała tylko z wujkiem. Androidka przycupnęła w altance i odtwarzała zapętloną piosenkę „Who Wants to Live Forever” grupy Queen”.
Może dlatego, że pewien mój przyjaciel, z wykształcenia zresztą teolog, jest znawcą i wielkim miłośnikiem zespołu :) Co więcej – kilka stron dalej rzeczona androidka gra na gitarze „Blowin' in the Wind” Dylana, czym dźga mnie w każdą komórkę ciała.
„Inne nieba” rozczarowują... nijakością. Niewykluczone, że to moja wina – czytam za dużo zbyt dziwnych rzeczy, a potem wydaje mi się, że każdy tekst powinien być światotwórczo dopracowany na poziomie Uczty Wyobraźni, a egzystencjalizmem dorównywać Wojtkowi Guni. Tak czy inaczej –nie wiem, co chciały przekazać autorki. Z małym wyjątkiem. Religijna fantastyka naukowa to...
więcej mniej Pokaż mimo toSympatyczna książka o wakacjach na wsi z ekscentryczną rodziną. Polecać – pewnie polecam, ale nie wiem, czy za miesiąc będę jeszcze o niej pamiętać. Może jestem po prostu „za duża”, a do wakacji za daleko ;)
Sympatyczna książka o wakacjach na wsi z ekscentryczną rodziną. Polecać – pewnie polecam, ale nie wiem, czy za miesiąc będę jeszcze o niej pamiętać. Może jestem po prostu „za duża”, a do wakacji za daleko ;)
Pokaż mimo to
Gaiman jak zwykle czaruje słowem w baśni o poszukiwaniu gwiazdy, poświęceniu i przekraczaniu granic – dla innych, lecz przede wszystkim siebie. Sięgając do klasycznej opowieści o podróży bohaterki w głąb własnej jaźni (Kojarzycie pewną dziewczynkę, którą zwiódł królik?), zmusza nas do sprawdzenia, co kryje druga strona muru stającego się metaforycznym lustrem.
Jak zaznacza narrator:
"Często mówimy o królach i królowych Krainy Czarów, tak jak o królach i królowych Anglii. Lecz Kraina Czarów jest większa niż Anglia, większa niż nasz świat (jako że od początku świata każda kraina, która znikała z mapy dzięki wysiłkom badaczy i śmiałków wyruszających w drogę, by udowodnić, że nie istnieje, trafiała do Krainy Czarów. Toteż w chwili, gdy to piszemy, stała się ona naprawdę ogromna i mieści w sobie wszelkie możliwe terytoria)".
Gaiman jak zwykle czaruje słowem w baśni o poszukiwaniu gwiazdy, poświęceniu i przekraczaniu granic – dla innych, lecz przede wszystkim siebie. Sięgając do klasycznej opowieści o podróży bohaterki w głąb własnej jaźni (Kojarzycie pewną dziewczynkę, którą zwiódł królik?), zmusza nas do sprawdzenia, co kryje druga strona muru stającego się metaforycznym lustrem.
Jak zaznacza...
Drugi rok liceum, czyli czas tuż u progu dorosłości, spędzany w dużej mierze z koleżankami i kolegami z klasy, których powinno się już trochę znać, ale może nie było zbyt wielu okazji, by poznać ich tak naprawdę.
I wtedy wkracza Kaśka Makowska. Jest jak huragan - porywcza i pyskata, zabawna i sarkastyczna, bystra i inteligentna, lecz nieprzywiązująca wagi do konwenansów.
Przynosi ze sobą zamęt, tajemnicę, ale i wiele ciepła oraz zdolność do integracji młodych osób, które żyły dotąd obok siebie.
Wraz z nią zjawia się jeszcze jeden nowy uczeń. Oraz dwoje nauczycieli. Okazuje się również, że dwoje uczniów z klasy straciło w ostatnim roku bliskich, a akcja rozgrywa w pierwszych dwóch miesiącach powakacyjnych. Czy ta dwoistość ma szczególne znaczenie? Zachęcam, byście odkryli to sami.
Młodzieżowa, lecz dotykająca bardzo wielu dorosłych problemów powieść Martyny Pawłowskiej-Dymek skupia się na życiu szkolnym i pozaszkolnym kilkunastu młodych, zwykle gniewnych, i kilku dorosłych, zagubionych, starających się mniej lub bardziej nadążać za młodzieżą.
Autorka przerzuca czytelnika między perspektywami niemal wszystkich osób występujących w książce. Pod postacią narratora personalnego wnika w umysły uczniów IIb, nauczycieli czy członków rodziny. Na dodatek jedna z uczennic, Róża, prowadzi kronikę szkolną, co pozwala na wprowadzenie dodatkowego punktu widzenia, zarazem spajającego i subiektywnego.
Akcja równie często jak w szkolnych zakamarkach, rozgrywa się w przestrzeni poza: w zaprzyjaźnionej kawiarni ("Latte nad poziomy"), domach uczniów, na spacerach. Nasi bohaterowie zresztą znacznie więcej czasu niż na naukę poświęcają na relacje rodzinne, romantyczne i przyjacielskie, rozwijanie hobby, rozwiązywanie problemów życiowych. Tych ostatnich jest co niemiara: od przygotowań do występu szkolnej kapeli na konkursie łowców talentów, przez problemy z cerą, aż po te najpoważniejsze - śmierć czy narodziny w rodzinie. Pojawiają się też, subtelnie zasygnalizowane, tematy przemocy szkolnej, molestowania czy choroby psychicznej, są one jednak zaledwie sugerowane, przedstawione z dużą wrażliwością, bez nastawienia na kontrowersje.
A skoro już jesteśmy przy kontrowersjach, zaskoczyło mnie bardzo, że uczniowie IIb są nieco retro, mało przeklinają, mało się upijają czy narkotyzują, niemal nie uprawiają seksu. Rzadko też korzystają z mediów społecznościowych, a wolny czas pragną poświęcać na rozwój sportowy lub muzyczny. Stąd pierwszy tom serii Wszyscy mamy źle w głowach śmiało można polecić nieco młodszej młodzieży, ale też i osobom starszym, np. dziadkom.
Osobną kwestię stanowią wątki muzyczne. W pierwszej scenie jeden z uczniów, Jakub, na rozpoczęcie roku szkolnego przynosi gitarę. Wygląda jak strzelba Czechowa, prawda? Czy wypali? Ależ oczywiście. Podobnych strzelb zresztą znajdziecie w powieści bez liku. Nie mogłabym jednak pozbawić Was przyjemności ich samodzielnego odkrywania.
Tytuł serii został zapożyczony z jednego ze słynnych polskich przebojów rockowych, w książce pojawiają się także teksty piosenek (np. Beatlesów czy Nirvany, jak również autorskich) czy opisy prób zespołu Szatnia, a nawet porównania do muzyków (Axla i Slasha, chyba nie muszę wyjaśniać, o kogo chodzi).
Uwagę zwraca niemal całkowita nieobecność miasta (akcja rozgrywa się w Krakowie), co stwarza wrażenie, iż bohaterowie poruszają się po przestrzeni nieznanej, konstruującej się na ich (oraz czytelnika) oczach. Jest to przestrzeń, która osadza się dzięki postaciom i plasuje wraz z nimi, jakby specjalnie dla nich.
To konstruowanie wiąże się również z odrzuceniem teatralności, wnikaniem zarówno autorki, jak i bohaterów w rozmaite prawdy. Bo jak dowiadujemy się w jednej z introspekcji:
"Odniósł wrażenie, jakby oboje mieli na twarzach maski i w tej samej chwili je zdjęli. Pod spodem zobaczył twarz podobną do własnej, choć nie z wyglądu".
Drugi rok liceum, czyli czas tuż u progu dorosłości, spędzany w dużej mierze z koleżankami i kolegami z klasy, których powinno się już trochę znać, ale może nie było zbyt wielu okazji, by poznać ich tak naprawdę.
więcej Pokaż mimo toI wtedy wkracza Kaśka Makowska. Jest jak huragan - porywcza i pyskata, zabawna i sarkastyczna, bystra i inteligentna, lecz nieprzywiązująca wagi do konwenansów....