Wszyscy mamy źle w głowach. Nic z tego nie zrozumiecie. Tom 1 Martyna Pawłowska-Dymek 7,6
ocenił(a) na 931 tyg. temu Drugi rok liceum, czyli czas tuż u progu dorosłości, spędzany w dużej mierze z koleżankami i kolegami z klasy, których powinno się już trochę znać, ale może nie było zbyt wielu okazji, by poznać ich tak naprawdę.
I wtedy wkracza Kaśka Makowska. Jest jak huragan - porywcza i pyskata, zabawna i sarkastyczna, bystra i inteligentna, lecz nieprzywiązująca wagi do konwenansów.
Przynosi ze sobą zamęt, tajemnicę, ale i wiele ciepła oraz zdolność do integracji młodych osób, które żyły dotąd obok siebie.
Wraz z nią zjawia się jeszcze jeden nowy uczeń. Oraz dwoje nauczycieli. Okazuje się również, że dwoje uczniów z klasy straciło w ostatnim roku bliskich, a akcja rozgrywa w pierwszych dwóch miesiącach powakacyjnych. Czy ta dwoistość ma szczególne znaczenie? Zachęcam, byście odkryli to sami.
Młodzieżowa, lecz dotykająca bardzo wielu dorosłych problemów powieść Martyny Pawłowskiej-Dymek skupia się na życiu szkolnym i pozaszkolnym kilkunastu młodych, zwykle gniewnych, i kilku dorosłych, zagubionych, starających się mniej lub bardziej nadążać za młodzieżą.
Autorka przerzuca czytelnika między perspektywami niemal wszystkich osób występujących w książce. Pod postacią narratora personalnego wnika w umysły uczniów IIb, nauczycieli czy członków rodziny. Na dodatek jedna z uczennic, Róża, prowadzi kronikę szkolną, co pozwala na wprowadzenie dodatkowego punktu widzenia, zarazem spajającego i subiektywnego.
Akcja równie często jak w szkolnych zakamarkach, rozgrywa się w przestrzeni poza: w zaprzyjaźnionej kawiarni ("Latte nad poziomy"),domach uczniów, na spacerach. Nasi bohaterowie zresztą znacznie więcej czasu niż na naukę poświęcają na relacje rodzinne, romantyczne i przyjacielskie, rozwijanie hobby, rozwiązywanie problemów życiowych. Tych ostatnich jest co niemiara: od przygotowań do występu szkolnej kapeli na konkursie łowców talentów, przez problemy z cerą, aż po te najpoważniejsze - śmierć czy narodziny w rodzinie. Pojawiają się też, subtelnie zasygnalizowane, tematy przemocy szkolnej, molestowania czy choroby psychicznej, są one jednak zaledwie sugerowane, przedstawione z dużą wrażliwością, bez nastawienia na kontrowersje.
A skoro już jesteśmy przy kontrowersjach, zaskoczyło mnie bardzo, że uczniowie IIb są nieco retro, mało przeklinają, mało się upijają czy narkotyzują, niemal nie uprawiają seksu. Rzadko też korzystają z mediów społecznościowych, a wolny czas pragną poświęcać na rozwój sportowy lub muzyczny. Stąd pierwszy tom serii Wszyscy mamy źle w głowach śmiało można polecić nieco młodszej młodzieży, ale też i osobom starszym, np. dziadkom.
Osobną kwestię stanowią wątki muzyczne. W pierwszej scenie jeden z uczniów, Jakub, na rozpoczęcie roku szkolnego przynosi gitarę. Wygląda jak strzelba Czechowa, prawda? Czy wypali? Ależ oczywiście. Podobnych strzelb zresztą znajdziecie w powieści bez liku. Nie mogłabym jednak pozbawić Was przyjemności ich samodzielnego odkrywania.
Tytuł serii został zapożyczony z jednego ze słynnych polskich przebojów rockowych, w książce pojawiają się także teksty piosenek (np. Beatlesów czy Nirvany, jak również autorskich) czy opisy prób zespołu Szatnia, a nawet porównania do muzyków (Axla i Slasha, chyba nie muszę wyjaśniać, o kogo chodzi).
Uwagę zwraca niemal całkowita nieobecność miasta (akcja rozgrywa się w Krakowie),co stwarza wrażenie, iż bohaterowie poruszają się po przestrzeni nieznanej, konstruującej się na ich (oraz czytelnika) oczach. Jest to przestrzeń, która osadza się dzięki postaciom i plasuje wraz z nimi, jakby specjalnie dla nich.
To konstruowanie wiąże się również z odrzuceniem teatralności, wnikaniem zarówno autorki, jak i bohaterów w rozmaite prawdy. Bo jak dowiadujemy się w jednej z introspekcji:
"Odniósł wrażenie, jakby oboje mieli na twarzach maski i w tej samej chwili je zdjęli. Pod spodem zobaczył twarz podobną do własnej, choć nie z wyglądu".